Lenama, trochę źle się zacytowało ale to nic dzięki za odpowiedź :)
mi mignęły gdzieś te pytania z zeszłego roku, ale nie wiem czy nie zmienia w tym, bo były wtedy na próbuję...
wydaje mi się, że w sumie jest ponad setka pytań, ale dużo bardziej podoba mi się taka forma, bo
1. nie trzeba się męczyć z samym pisaniem pracy
2. nie trzeba się użerać z promotorami
3. spowiadam się z wiedzy, którą faktycznie miałam zdobyć podczas tych studiów (to, że forma dość prosta to już inne sprawa - bo pytania przecież znam)
4. mimo wszystko (przynajmniej w moim przypadku) przygotowanie do obrony zajmie mi duuużo mniej czasu (szybko się uczę takich gotowych pytań...piszę też szybko, ale duuuużo i lubię to robić, więc byle czego bym nie oddała) - i nie trzeba się użerać z tymi wszystkimi akapitami, wielkościami czcionki etc
5. dużo łatwiej przygotować się do egzaminu i zapamiętać wszystko, bo jak patrzyłam jest tam góra 10 pytań z jednego przedmiotu...zawsze to łatwiej wchodzi do głowy :)
6. oszczędzam papier :D
...takie narazie widzę plusy, ale na ten czas jestem mocno niezorientowana, bo dopiero zaczynam ogarniać co i jak :) także poprawcie mnie jeśli się mylę lub na coś patrzę krzywo ;)
a czy ktoś zamiast pisania pracy licencjackiej, zdaje egzamin?
zamiast pisania pracy? no to tylko się cieszyć ;) u nas egzamin to pestka bo co to za problem nauczyć się tego co się przez 5 lat uczyło
Ale z drugiej strony ludzie będą obkuci z książek do których zawsze można przecież zaglądnąć, a nie będzie tej praktycznej zdolności wyszukiwania, składania, obmyślania, planowania pracy.
Dla mnie to wielki minus.
Ja pisząc lic i mgr na prawdę dużo się nauczyłam. Cenie sobie wiedzę bardziej zdobytą podczas pisania i moich licznych praktyk niż to co nabyłam na uczelni. Już i tak sporo nie pamiętam ale książki mam i dostęp do wiedzy ogromny.
daffodil, to dobrze macie :) ale Ci którzy kończą na licencjacie nie mają tych "zdolności" nie wyobrażam sobie magistra bez pisania pracy :D bo egzaminy przecież co semestr są, a praca tylko jedna
daffodil, to dobrze macie ale Ci którzy kończą na licencjacie nie mają tych "zdolności" nie wyobrażam sobie magistra bez pisania pracy bo egzaminy przecież co semestr są, a praca tylko jedna
nie no jasne, że tak :) ale nie będę narzekać, że mam łatwiej
Magisterka to był śmiech. Generalnie w moim przypadku pracę miałem napisaną bardzo dobrze, a ocena na obronie wchodziła jedynie w skład wielu, wielu innych. Krótko mówiąc ostateczna ocena mojej obrony była bardziej wyznacznikiem mojej pracy przez 5 lat niż moich odpowiedzi podczas obrony. Nie wiem czy tez tak mieliście, ale ostatecznie wyszło całkiem dobrze. Przy tym wszystkim obrona licencjatu to w ogóle była farsa, bo się okazało na miesiąc przed obronami, że nie jest to obowiązkowe i 99% zrezygnowało, a ja oczywiście przystąpiłem, bo pracę miałem napisaną.
Podsumowaując, dla mnie magisterka to w pewnym sensie najłatwiejszy egzamin na studiach.
Krótko mówiąc ostateczna ocena mojej obrony była bardziej wyznacznikiem mojej pracy przez 5 lat niż moich odpowiedzi podczas obrony.
przecież w sekretariacie, dziekanacie czy na stronie www masz napisane że na ocenę końcową biorą pod uwagę: średnią z 5 lat (to chyba miało największy wpływ nie pamiętam ile %), egzamin mgr/lic i na szarym końcu praca ;)
No właśnie wiem, ale mnie takie informacje nigdy nie interesowały. Poza tym chodzi mi bardziej o to, że skoro mam średnią 4.5 po 5 latach nauki i podchodzę do magisterki, to jest kwestia tylko czy zaimponuje im i dostanę jednak 5.0, czy raczej się pogrążę i dostane 4.0. Magisterki oblać sie nie da.
zdziwiłbyś się u nas były sytuacje że promotor dał 4,5 z pracy a recenzent jej nie dopuścił i trzeba było jeszcze raz pisać/poprawiać. U mnie kilka osób oblało mimo że średnia ok. 4.0