Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: mmarcell 2007-08-19 11:49
Pamiętam tę historię jak dziś i będę pamiętał do końca życia. 14 kwietnia 2000 roku odebrałem upragnione prawko, samochód stał pod blokiem… Wreszcie wolność! Postanowiłem objechać wszystkich kumpli, więc telefon w dłoń i dzwonimy. Po skończeniu ostatniej rozmowy jeszcze przeczyściłem felgi, wyglancowałem wydech, wskoczyłem do środka i odjechałem z piskiem opon. Leciałem przez miasto jakby przepisy nie istniały, pędziłem niczym e-R-ka na sygnale. Nagle zonk mojego Civa wyprzedza stary Pug i to jeszcze z potłuczoną przednią szybą. Myślę sobie, co za dureń jeździ bez szyby, patrzę do wnętrza, a tam milutka babeczka grozi mi i strasznie się pieni, każąc mi się zatrzymać. Zasadniczo, że kobietom się nie odmawia to zatrzymałem pojazd. Tymczasem ona jak wyskoczyła ze swojego auta, jak do mnie dopadła, jak dostałem w łeb, aż mnie zamroczyło. Zanim się połapałem, o co chodzi ona nad głową zaczęła wymachiwać moją komórką. Pomyślałem tylko, skąd ona ją ma i nagle bach drugi raz przez łeb tym razem moim telefonem. Znokautowany i obity usiadłem na ziemi, wtedy ona, gdy się trochę uspokoiła powiedziała mi, jak to mój cudowny telefon wyleciał spod spojlera i wdarł się do wnętrza pojazdu rozbijając szybę. Choć sytuacja była patowa mnie ogarnął straszny śmiech, dlaczego? Ano, dlatego, że telefon najpierw wpadł do auta przez szybę, potem dostałem nim w głowę, a cały czas działał. Potem oczywiście zabrałem pannę na kawę i lody, no i wyremontowałem jej szybę. Lody puściły, babeczka okazała się tak wspaniała, że za pół roku bierzemy ślub.
napisał/a: MalaTerrorystka 2007-08-19 12:33
Moja przygoda z telefonem...w sumie jest tragikomiczna. Z moim Samem* (bo tak nazywał się mój telefon) nie rozstawałam sie na krok. Był orędownikiem dobrych wiadomości i najdelikatniejszym sposobem na przekazanie mi tych złych. Zawsze nosiłam go w prawej kieszeni spodni, dbałam o niego, jak to się mówi - "dmuchałam i chuchałam" na niego, a żeby dobrze mi się go wyciągało z kieszonki - miałam do niego przyczepionego Pana Trupią Główkę. Niestety - pewnego tragicznego dnia zeszłej wiosny, kiedy to moja głowa była zaprzątnięta egzaminami - na śmierć zapomniałam o moim wiernym towarzyszu. W pośpiechu wróciłam wtedy do domu, przebrałam spodnie, które zabrudziłam ketchupem, wyrzuciłam je do prania i...wybiegłam z domu na autobus. Na przystanku uświadomiłam sobie, że czegoś mi brakuje...SAM!! Prawie krzyknęłam. Co więcej, brakowało mi też pieniędzy, które także zostawiłam w spodniach. Nie miałam czasu już wracać, nie miałam też jak powiadomić domowników, że mój telefon jest w niebezpieczeństwie. Liczyłam jednak na ich spostrzegawczośc i choć czułam się dziwnie bez Sama, uspokoiłam się. Do domu wróciłam po jakichś dwóch godzinach. Od razu zeszłam do pralni, gdzie Mama właśnie segregowała ubrania. Ucieszyłam się, że zdąrzyłam i powiedziałam, że zostawiłam w spodniach telefon i pieniądze. Niestety - Mama, po zapytaniu o jakie spodnie chodzi, wskazała mi na pralkę, w której już wirowały elementy garderoby. Wpadłysmy w panikę i szybko wyłączyłyśmy Maszynę Zła. Kiedy dogrzebałam się do spodni...Były całe mokre, wygniecione, ze smugami proszku. Jednak nie załamałam się - wola ocalenia mojego telefoniku i wiara w to, że jest cały - była silniejsza. Nawet pieniędzmi tak się nie przejmowałam, Sam był najważniejszy. Szybko sięgnęłam do prawej kieszeni i...ZNALAZŁAM GO!! Ociekał wodą, zgubił Pana Trupią główkę, ale...DZIAŁAŁ!! Niestety - nie był zablokowany i pod naciskiem ubrań czy też innych rzeczy - włączył mi się internet. Może to Mama przez nieuwagę coś ponaciskała, nieważne. Przecież nie wiedziała, co kryją moje kieszenie, a Sama ciężko było wyczuć pod grubym materiałem. Tak więc - Sam był czyściutki i pachnący, ale jego konto...doszczętnie wyprane. Jak widać - dobra pralka WSZYSTKO skutecznie wypierze. Sięgnęłam też do drugiej kieszeni, po pieniądze...I co? I kolejne szczęście!! Wprawdzie wymagały dokładnego suszenia, jednak zachowały się w dość dobrym stanie. Mama się zdenerwowała, że 50zł zostawiam w kieszeniach i tego nie pilnuję, a ja ucieszyłam się, że przynajmniej mam pieniądze na nową kartę do telefonu i Sam nie będzie miał już "Czystego konta". Potem Mamusia przyznała mi się, że to był jedyny raz, kiedy nie sprawdziła spodni przed praniem. I pomyśleć, że można było tego uniknąć. Ale Sam nigdy nie był tak czysty i co ważniejsze - byłam już pewna, że nie tak łatwo mu zaszkodzić i że wytrzymuje nawet ekstremalne sytuacje. Ja jednak jestem mniej odporna - strasznie bałam się o niego, ale to nic w porównaniu z ulgą jakiej doznałam, gdy go zobaczyłam.
Teraz Sam ma już swoje lata, przeżył kilka ciężkich upadków i powoli chyba słania sie ku końcowi. Mimo, że po wypraniu wyglądał dosyc ładnie - uważam, by nigdy wiecej nie dał się "wrobić w bęben" w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ale i tak jest najdzielniejszym telefonem, jaki znam! :)

*Imię Sam pochodzi od modelu telefonu:).
napisał/a: nica199 2007-08-19 13:05
Chcąc sprawdzić wytrzymałość mojej "wstrząsoodropornej" komórki, (która była moim wymarzonym prezentem pod choinkę) wykonałam rzut na odległość ok.35 metrów. Incydent ten miał miejsce w nocy, więc musiałam go szukać po ciemku. Po ok. godziny szukania znalazłam nie telefon lecz jego części porozrzucane po trawie. Tak więc z mojego "niezniszczalnego" telefonu pozostały tylko jego fragmenty. A moje plany o nowych komórkach są nierealne,bo tym zdarzeniu.
napisał/a: ewelina120 2007-08-19 13:28
Mialam kilka przygod z telefonem kom.
Miałam taki sam tel jak ciocia najciekawsze jest to ze ustawiony taki sam dzwonek halo moto.Pomyliłysmy komórki ja zabrałam cioci i na odwród .
Posiadamy nr .zaszczeżony, więc nie zoriętowalisbysmy się gdyby nie rozdzwonily się jednoczesnie dwie komórki (halo moto).I jednoczensie odebrałysmy i energicznie smiech nas ogarnął .
Najnowszą jest kilka dniu temu korzysając z słoneczniej pogody kopałam się w basenie leżąc na materacu opalając się zadzwonił tel. Energicznie szukając tel. spadł mi do wody.
napisał/a: pocztowka59 2007-08-19 15:45
moja historia jest moze i banalna ale wydarzyla sie prawie rok temu miala miejsce w szpitalu wlasnie rok temu dowiedzialam sie o chorobie nowotworowej Pedzace mysli stres nerwy i nie pewne jutro to sie złożylo na to że nie moglłam normalnie myslec i funkcjonowac ale do rzeczy mialam przy sobie telefon i w jakiejs tam chwili miałam go wlaczyc i wyłaczyc No i wlasnie wtedy zapopmniałam moj numer pin Do 3 razy sztuka i koniec kontakt urwany z moimi najblizszymi nie miałam karty budki telefonicznej a najgorsze ze nie pamietalam numerow na komorki moich bliskich łzy polecialy bo denerwowalam sie ze nie beda sie mogli do mnie dodzwonic No ale noc jakos przeleciała kupiłam karte i skontaktowalam sie z numerem stacjonarnym mojej mamy i dzieki niej skontaktowalam się z mezem Maż zadzwonił do biura obsługi klienta ale ja musialam rozmawiac z pania osobiscie wiec dopiero po południu maz przyjechal do mnie i jeszcze raz skontaktowałam sie z biurem obslugi teraz juz osobiscie z meza telefonu pani przepytała mnie ze wszystkiego no i w koncu ruszyło a nie miałam oczywiscie tez numeru PUK no ale po 15 minutowych pogaduszkach w koncu uruchomiono mi telefon ile bylo z tego powodu radosci to wiedza te panie ktore w tamtym czasie lezaly ze mna na sali az plakac sie chcialo az pomyslel jak jeszcze nie tak dawno zycie bez komorki bylo takie normalne a teraz jedna noc bez telefonu to tak jakby zerwana lacznosc ze swiatem dzis jestem juz po chorobie walke wygralam i narazie jest okey
napisał/a: myfffka 2007-08-19 16:26
Jestem osobą raczej sentymentalną no i niestety pechową. Byłam bardzo przywiązana do mojego telefoniku, mimo że nie miał żadnych 'czadowych' dodatków, ani aparatu ani mp3. Ale wyglądał bardzo ładnie;D Rzadko się z nim rozstawałam. Nie dawno byłam na kolonii, koło ośrodka był podgrzewany basen i ostatniego dnia przed wyjazdem mogliśmy się w nim kąpać w nocy. Ja nie zamierzałam pływać, było mi na to za zimno. Jednak usiadłam na ławce koło basenu z koleżankami. Aż tu nagle dwóch 'inteligentnych' chłopaków wpadło na pomysł aby wrzucić nas do basenu, oczywiście dzielnie stawiałam opór, ale to było na nic. Dopiero gdy wylądowałam już w wodzie przypomniałam sobie o moim biednym telefonie, wyszłam szybko z basenu i wyciągnęłam go z kieszeni. I spełniły się moje obawy... telefon nie działał. A że byłam na kolonii (wiadomo w ciągu tych dwóch tygodni nikt racjonalnie nie myślał;p) to pierwsze co powiedziałam było: "A ja wczoraj pobiłam rekord w Tetris". Na co dostałyśmy z koleżankami głupawki i nie mogłyśmy się uspokoić, gdy nam przeszło udzieliłyśmy telefonikowi pierwszej pomocy, niestety bez efektu. Było mi strasznie szkoda telefonu, no bo co biedny zawinił, tyle ze mną przeżył. No ale przeżyłam jakoś rodziców, no i najważniejsze pogodziłam się z tymi 'inteligentami' co mnie wrzucili, w końcu nie byli tacy źli;)
napisał/a: natusia18185 2007-08-19 17:49
ja niestety mialam niezbyt mila przygode ztelefonem. Kilka lat temu moja mama kupila sobie nowy telefon w abonamencie. Po tygodniu moi rodzice postanowili wybrac sie na wakacje do Niemiec. Mama zostawila mi swoj telefon po to aby mogla miec ze mna kontakt kiedy bedzie za granica. Ja bardzo sie cieszylam. Kilka dni po wyjezdzie rodzicow za granice obiecalam kolezanka ze pokaze im nowy telefon mojej mamy. Byla piekna pogoda. Mieszkam niedaleko jeziora wiec umowilam sie z kolezankami na moscie nad jeziorem. Gdy tylko przyszly od razu poprosily mnie abym pokazala im telefon. Niestety teraz tego zaluje gdy tylko wyjelam go z kieszeni dwie moje kolezanki zaczely szarpac sie o niego i nagle moj a raczej mojej mamy telefon wlecial do wody!! Byl to dla mnie szok !! moja kolezanka wskoczyla za nim do wody ale niestety nie dala rady go wylowic. Ja nie potrafie plywac. Blagalam ja aby dalej probowala ale niestety robilo sie juz ciemno. po powrocie do domu poprosilam mojego kumpla z klasy aby on sprobowal go wylowic.zgodzil sie ale powiedzial ze nie ma nic za darmo i musze mu dac 50 zl po zlowieniu telefonu. Zgodzilam sie. na drugi dzien przyniosl mi telefon ale ja niestety nie mialam pieniedzy i dalam mu w zamian srebrny zegarek mojej mamy. Gdy tylko zobaczylam telefon to kamien spadl mi z serca. Niestety moj kolega skozystal z okazji i nabil niezly rachunek na telefonie poniewaz moja mama nie miala pinu. po powrocie moich rodzicow przyszedl rachunek za telefon i przez to rodzice dowiedzieli sie o tej calej sprawie.Od tej pory staram sie unikac rozmowy na temat telefonu z moimi rodzicami.
napisał/a: guemi 2007-08-19 17:49
moja przygoda z telefon nie należała do najfortunniejszych. Niedawno wybrałam się na zakupy, dokładnie po buty. Zabrałam z sobą plecak, aby zapakować do niego zakupione buty. Do plecaka włożyłam także telefon. Po wielogodzinnym chodzeniu po mieście doszłam do wniosku, że nic nie kupie, także wracałam do domu. Po drodze zakupiłam jogurt na kolacje i włożyłam do plecaka. Jak doszłam do domu i otworzyłam plecak w celu wyjęcia jogurtu myślałam, że się zapłaczę. Telefon znajdował się w 0,5 litrowym kubku jogurtu. Wyjęłam go, wytarłam i działał... jednak tylko do momentu wyczerpania sie baterii ponieważ nie można go było naładować :/ niewłączającego się próbowałam nawet oddać na gwarancję, jednak to nie przeszło, ponieważ w telefonie zaszła korozja :(. Tak czy inaczej nowy i bardzo fajny telefon musiałam zamienić na najtańszy i najzwyklejszy telefon z komisu :( I tyle mi wyszło z zakupu jogurtu ...
napisał/a: nataliiiz 2007-08-19 18:48
:D Może moja historia z telefonem nie jest taka ciekawa, ale moi przyjaciele którzy byli przy tym zajściu jeszcze teraz się ze mnie naśmiewają. Było to może z rok temu, umówiliśmy się grupą około dwudziestu ludzi, przy tz. Kulturaku, jednak budynek został zarejestrowany jako DOM KULTURY. Akurat brat dał mi swój prawie nowy telefon,a on wziął sobie inny na abonament, gdyż mój stary telefon SIEMENS ST55 wysiadł z powodu bardzo wysokiej temperatury na Chorwacji. Chcąc ratować mój "umierający" telefon wrzuciłam go do zamrażalnika, los chciał, że o nim zapomniałam. Niestety mój "suuuuuuuuuuuuuuuuuuuper" telefon, nie przetrwał już tej lodowatej reanimacji-nadawał się już tylko do wyrzucenia.
:D Ale waracając do tej sprawy. Szłam z trzema kolegami i ja nie chcąc się tak bardzo popisywać, dyskretnie puściłam strzała koledze, by ten odpuścił. Gdy to sie to stało, przyłożyłam ten szpanerski telefon z klapką do ucha udając że rozmawiam z chłopakiem. Mój życiowy pech chciał, że akurat dzwoniła moja mama i słuchała jak ja potulnie mówię do mojego wyemaginowanego chłopaka, umawiając się z nim na randkę. Dopiero gdy mama powiedziała mi "Ja ci dam randkę". Bardzo sie zaczerwieniłam i szepnęłam "sorry mamo, to nie tak jak myślisz". Moi trzej najlepsi kumple wybuchnęli takim śmiechem, że było mi jeszcze bardziej głupio. Gdy tylko doszliśmy do reszty paczki, wszyscy się ze mnie nabijali, a co gorsze... nikt nie zauważył mojego telefonu:) Może jesli bym wygrała telefon pokroju Samsun F300, to zaszpanawanie w mojej paczce, pewnie było by wreszcie możliwe:) :rolleyes: :rolleyes: :rolleyes:
napisał/a: Czaczunia 2007-08-19 19:03
Redakcja napisal(a):Marzy Ci się telefon, który reklamuje Beyonce?

Weź udział w zabawie, i wygraj najnowsze muzyczne telefony SAMSUNG F300 oraz 15 zestawów nagród: płytę Beyonce, koszulkę oraz smycz.

Opisz najciekawszą historię, jaka Ci się przytrafiła z telefonem.

Na propozycje czekamy od 13 czerwca do 20 sierpnia 2007

Nagrodzimy najciekawsze pomysły.
Regulamin dostępny na stronie www.f300.polki.pl w zakładce konkursy, przeczytaj: Regulamin konkursu

Zasady konkursu:
1. Konkurs zostanie przeprowadzony na forum polki.pl.
2. Najciekawsze propozycje zostaną wybrane przez Konkursowe Jury.
3. Nagrody główne w postaci 3 telefonów Samsung F300 trafią do trzech osób, których propozycje będą najlepsze, kolejnych 15 osób otrzyma zestawy nagród: płytę Beyonce, koszulkę oraz smycz.
4. Zwycięzcy zostaną powiadomieni o wygranej drogą mailową. Podczas rejestracji na forum należy podać prawdziwy adres mailowy, w celu uzyskania potwierdzenia wygranej.
5. Jury podejmie decyzję 23 sierpnia i prześle informacje do osób nagrodzonych z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.



Co ciekawego przydarzyło mi sie z telefonem?. Ano,wyprałam w automacie Samsunga mojego syna ponieważ nie zauważyłam ,że został w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.Był taki lekki i taki płaski,że aż niezauważalny.Najlepsze,że na początku prania gdy pralka pobierała wodę ktoś do syna zadzwonił i wtedy ze zdumieniem usłyszałam, że moja pralka gra Psałterz wrześniowy Piotra Rubika. Poznałam ten dzwonek i pralkę wyłączyłam ale niestety było już za póżno . Syn komórkę stracił.
napisał/a: Czaczunia 2007-08-19 19:06
Co ciekawego przydarzyło mi sie z telefonem?. Ano,wyprałam w automacie Samsunga mojego syna ponieważ nie zauważyłam ,że został w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.Był taki lekki i taki płaski,że aż niezauważalny.Najlepsze,że na początku prania gdy pralka pobierała wodę ktoś do syna zadzwonił i wtedy ze zdumieniem usłyszałam, że moja pralka gra Psałterz wrześniowy Piotra Rubika. Poznałam ten dzwonek i pralkę wyłączyłam ale niestety było już za póżno . Syn komórkę stracił.
napisał/a: kicialisia13 2007-08-19 19:16
Pewnego letniego poranka przyjaciółka (Ula) zadzwoniła do mnie i zapytała sie czy nie wybierzemy sie z "paczką" (koleżankami) na zakupy. Oczywiście się zgodziłam...
Poszłyśmy na kawę i ciasto, a koleżanka dopiero w kawiarni przyznała sie że ma urodziny... (Jak sa urodziny to powinny być upominki) jej ukochany kupił jej telefon identyczny jak mój. Troszkę sie zezłościłam ponieważ nie lubię jak ktoś ma takie same rzeczy jak ja, ale to jest moja przyjaciółeczka, więc nie mogę sie gniewać... ;) Po tym poszłyśmy do sklepu z ciuszkami... :D Ula wybrała sobie sukieneczkę ...(bo powiedziałyśmy żeby sobie wybrała coś na urodziny) no jej to kupiłyśmy... :P. Wieczorem poszłyśmy na dyskotekę no i zadzwonił chłopak na komórkę (wyświetlacz pokazywał Maciuś dzwoni) więc odebrałam ponieważ to mój chłopak. Powiedział cześć kochanie .. a ja na to hej skarbie... i prowadziliśmy intymną rozmowę co będzie w sypialni nocą (na następny dzień).... Nazajutrz dzwoni do mnie moje skarbie( tak sobie pomyślałam), odbieram i toczę rozmowę tak jak wczoraj ale niestety nie przeczytałam na wyświetlaczu „Kto dzwoni”...No i koniec historii nie jest jednak taki straszny...miałam dwóch chłopaków? Nie! Dowiedziałam się tylko że mój „kotek” chodził także z moja przyjaciółka...No i dowiedziałam się jacy Oni są.... Więc może nie ma sprawiedliwości na świcie ponieważ przyjaciółka która wiedziała że mam Maćka za chłopaka nawet nie przeprosiła mnie no i już prawie 1.5 roku jesteśmy pokłócone...( jeszcze nie jest to koniec historii ponieważ ten dzień w którym była dyskoteka i kawiarnia cały czas się coś działo....) Kawiarnia-- za kawe i ciasto zapłaciłyśmy nie całe 40 zł,( my urodą nie grzeszymy ale nie wiem czy jakiś chłopak się nie oprze naszym wymiarą) ale kelner ze 100zł nie wydał reszty bo potraktował to jako napiwek. O dyskotece szkoda gadać -- na samym wejściu zostałyśmy oskarzone o niepełnoletniość i musiaysmy jechać po dowody osobiste do domu.-- póżniej nie chciano nam sprzedać alkoholu ale na szczećcie miałyśmy dowód -- teraz będzie najgorsze... mój kolega Piotr najładniejszy chłopak że studiów poprosił mnie o chodzenie...ale ja mu głupia odmówiłam ponieważ mam chłopaka (o którym nazajutrz sie dowiaduję że ma dwie "KizieMizie").... No i niestety żecie to jedna wielka gra w róletke nie zaryzykujesz, nie bedziesz miał...:(