Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: CrazyOlka 2007-08-20 14:23
ostatnia historyjka jaką pamiętam jest raczej ...hm...romantyczna;) otóż...telefon taki jak ja ma osób wiele.Kolega mojego znajomego też.Kiedyś spotkałam się z moim znajomkiem.Miał on przy sobie trzy telefony bo koledzy zostawili mu je na przetrzymanie na czas meczu w którym gali,a który my obserwowaliśmy.Ułożył je na ławce obok.Ja swój też tam położyłam.Potem przez przypadek wzięłam telefon tego kolego kolegi:D oj....gdy dosząm do domu i włączyłam skrzynkę odbiorczą bo odstał(am) sms-a.Przeczytałam ,,dzisiaj ssiedziała na ławce.Nie miałem odwagi podejść do niej bo była z Maćkiem.Krcze...nie wiem jak jej dać znak że nie mogę bez niej żyć" spojrzałam na podpis i....oniemiałam.Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie;) telefon oddała i pomogłam przyjacielowi kolegi mojego znajomego zrobić pierwsz krok;p od tamtej pory jesteśmy razem,a było to dwa lata temu.
napisał/a: tak_po_prostu 2007-08-20 14:49
Dawno, dawno temu... no, może nie aż tak dawno, bo zaledwie w zeszłym roku... :)



Dzwoni. Coś ciągle dzwoni. Ten uporczywy dźwięk wyrwał mnie z zamyślenia. Myślami byłam już na wakacjach, ale musiałam powrócić do szarej rzeczywistości. No tak, jestem przecież w emzetce, jadę do szkoły, dzisiaj dwa testy, wystawianie ocen, ech... A to coś ciągle dzwoni! Co to jest? Otwieram oczy, podnoszę głowę – wszyscy patrzą się na mnie... (nic dziwnego – jak zwykle zajęłam siedzenie na tyłach autobusu) Tylko o co chodzi? Przecież to nie mój telefon. Niech ktoś wreszcie odbierze! Zaraz, zaraz... Skąd ten dźwięk.... Spojrzałam na siedzenie za mną – leżał tam bezpański, opuszczony Samsung. Wahałam się, zastanawiałam się, czy odebrać... Na szczęście od dylematu uwolnił mnie sam telefon – po prostu przestał dzwonić. Ludzie nagle przestali się mną interesować.

I dobrze – mogę marzyć dalej!

Ale nie... Ale nieeeee... spojrzałam raz jeszcze na tylne siedzenie... Osamotniony Samsung smutno mrugał do mnie wyświetlaczem. Gorzej niż mój pies – bo psa mogę wygonić z pokoju. A telefon wciąż leżał, uporczywie mrugając...

Nagle do autobusu wtargnęła wycieczka, jakaś grupa dzieciaków. Szybko zauważyli komórkę, zaczęli się bawić dzwonkami. Chcieli go nawet wziąć ze sobą, ale nie mogłam na to pozwolić (przecież Samsung do mnie mrugał, wierzył we mnie – nie mogę go opuścić w potrzebie)
Lepiej to zostawcie, nie wasze, może ktoś tu wróci po niego – rzuciłam tylko. Dzieciaki popatrzyły niechętnie, ale moje spojrzenie upewniło je, że mówię serio. Gdy wyszły, zrobiło się ciszej. A Samsung znów tylko leżał i mrugał. Miałam nawet wrażenie, że mruga z wdzięcznością (czyżbym zwariowała?) Odwróciłam twarz, wyjrzałam przez okno – a w szybie zobaczyłam odbicie telefonu.... Zamknęłam oczy – ale i tak wiedziałam, że on tam leży i czeka... Nie wytrzymałam – złapałam go, wrzuciłam do kieszeni i wyskoczyłam z autobusu.

No dobra, niech ci będzie, ale długo ze mną nie zabawisz. Muszę cię oddać... Zobaczmy, co tam masz w środku – pomyślałam, przeglądając spis telefonów. Dziwne – żadnego kontaktu do domu, ani do rodziców... Same nic nie znaczące ksywki, imiona bez nazwisk... Nagle Samsung znów zaczął dzwonić – jakby chcąc mnie uratować z opresji. Niewiele myśląc odebrałam – po drugiej stronie miły, męski głos.

Halo? Tak, znalazłam ten telefon i chciałabym go oddać... tak, w autobusie linii 22... gdzie jestem? Pod liceum Kochanowskiego ... Ty też? To super, szukam Cię, na razie.Rozglądam się (bo Kochanowski to akurat moje liceum), ale wokół ani żywej duszy... A dokładniej żadnej męskiej DUszY:) Szukam, sprawdzam w zakamarkach – ale pusto. Po chwili telefon znowu dzwoni...

Jak to gdzie jestem? No pod Kochanowskim! ... Niemożliwe, bo Cię tu nie widzę... no jak to gdzie jest to liceum – na Czaplinieckiej... nie wiesz gdzie? No dobra, może zacznijmy inaczej – gdzie TY jesteś? ... Hmmm... ale pod jakim liceum? Jakieś znaki szczególne wokół Ciebie? ... Aaa.... to ten supermarket, to jesteś na drugim końcu miasta, pod Mickiewiczem. Wiesz co, spotkajmy się tam o 18.00, teraz muszę lecieć do szkoły. ... Będę na pewno. Do zobaczenia!

Rozłączyłam się. Rozłączyłam się też ze światem i znów zaczęłam bujać w obłokach... Może wreszcie będzie tak jak w filmach? To na pewno było przeznaczenie – o 18.00 spotkam przystojniaka, zakocha się we mnie i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Co tam szkoła, gdy czeka na mnie miłość mojego życia;) Testy jakoś poszły, przez resztę dnia z trudem przebrnęłam, a do 18.00 ledwo mogłam wytrzymać. Wreszcie znalazłam się na wyznaczonym miejscu i...

Czekacie teraz na szczęśliwe zakończenie? Niestety, muszę was rozczarować. Wymarzony książę z bajki zamienił się w ropuchę. Zamiast Brada Pitta czekał na mnie zwykły, niezbyt urodziwy młodzieniec. Jednak wciąż miał ten sam miły głos i czarujący uśmiech, dlatego dałam się namówić na kawę. I chociaż nie zostaliśmy parą, to wciąż się przyjaźnimy:)
napisał/a: kowal10 2007-08-20 14:49
Odsprzedałem Przyjaciela

Moją zabawną historią było to, że mój przyjaciel zauroczył się w pewnej dziewczynie, i posiadał jej numer telefonu, choć nie miał odwagi do niej zadzwonić, a widziałem że się meczy i ciężko będzie mu przełamać tę barierę. Więc skorzystałem z jego nie uwagi kiedy zostawił telefon i puściłem do niej sygnał. Po paru sekundach ona oddzwoniła, jak On zobaczył na wyświetlaczu kto dzwoni spanikował i odłączył. Ale ona ponownie zadzwoniła, tym razem odebrał i zaczęła się kleić rozmowa aż do dziś. I to w taki sposób odsprzedałem swego przyjaciela tej dziewczynie. Bo teraz mniej czasu ma dla mnie. :)
napisał/a: pauslu 2007-08-20 14:55
Moja zabawna historyjka z telefonem jest taka,że kiedyś chciałam poderwać jednego chłopaka na zazdrość...Pomyślałam że poudaję że gadam z jakimś chłopakiem,tam gadałam jakieś rożne głópoty że go kocham i tak dalej,ten chlopak mnie zauważył,w pewnym momencie zadzwoniła moja koleżanka , a ja aż podskoczyłam, tak się wczułam w rozmowę "z moim chłopakiem"HAHAHA , chłopak wybuchnął śmiechem i tylko powiedział "Jeśli chciałaś mnie poderwać , to Ci się nie udało" Ja zrobiłam się cała czerwona i od tamej pory nie udawałam że gadam z chłopakiem bo wiedziałam że w każdej chwili może ktoś zadzwonić :)
napisał/a: nikaa17 2007-08-20 14:57
Witajcie :) jestem osoba bardzo towarzyska, lubiaca imprezy i wspolne wypady na miasto z przyjaciolmi. Znajomi i rodzina zawsze powtarzaja ze nigdy sie niczym nie martwie, zawsze jestem usmiechnieta wesola i cokolwiek by sie dzialo szczesliwa, wszedzie mnie pelno. Ciesze sie tym co mam i chce wykozystac jak najlepiej moja mlodosc (przynosi to niektorym radosc ze moge tak zyc, tym ktorzy nie maja takiej mozliwosci :( ). Czasem gdy jestem ze znajomymi na zakupach w jakies galerii to wyglupiamy sie smiejemy i robimy sobie nawzajem na zlosc:P i jestem juz przyzwyczajona ze ludzie patrza czasem na nas jak na wariatow.... hehehe... raz bedac na takim wypadzie musialam skozystac z toalety, poszly ze mna dwie kolezanki. lazienka w galerii byla pusta no oczywiscie procz mnie i kolezanek :D splukujac juz wode w toalecie zadzwonil mi telefon, wiec odebralam :) a ze wiedzialam ze jestesmy sami to oczywiscie wzielo mnie na zarty. dzwonil kumpel z paczki z zapytaniem gdzie jestem (dobrze wiedzial gdzie ide). oczywiscie madra ja dalam na glosnomowiacy zeby slyszaly dziewczyny a pozniej by posmiac sie troszke z mateusza.... na jego pytanie odpowiedzialam: pod wodospadem, nie slychac? a on: kupilismy pizze i zaraz bedzie zimna. to ja oczywiscie jeszcze bardziej ciaglam w zartach: to juz sekunde, przyplyne do ciebie. gdy wychodzilam powiedzial byle ni na niespodziance! i zamurowalo mnie! :eek: kolezanki staly przy lustrze i udawaly ze mnie nie znaja a toaleta byla pelna kobiet, ktore smialy sie ze mnie w nieboglosy! podobno w tedy pierwszy raz sie zaczerwienilam. Przy moim podejsciu do zycia mialam wiele roznych sytuacji jednak ta najbardziej podobala sie mojej siostrze (a zawsze jej wszystko opowiadam) i to dla niej chciala bym wygrac ten telefon gdyz bardzo jej sie podoba i uwielbia sluchac muzyki. czesto jest prawie cale dnie sama w domu ma 17 lat i nic co moglo by jej sprawiac radosc gdy jest sama. Monika bo tak ma na imie moja siostra jest chora, jezdzi na wozku inwalidzkim i przez to z trudnoscia porusza sie po domu. taki telefon z pewnoscia przyniosl by jej wiele radosci.
napisał/a: vaal1 2007-08-20 15:28
Moze nie miałam tak tragiczych przygod z telefonem jak niektore osoby ale bardzo nieprzyjemna :( Gdy moj kuzyn jechal na kilka dni za granice pozyczyl moj telefon poniewaz mial aparat i mogl zrobic sobie zdjecia na pamiatke. Nastepny dzien po jego wyjezdzie to byla niedziela. wraz z chlopakiem i jego rodzicami pojechalismy na kalwarie na msze. Telefon wzucilam do torebki i zadowolona siedze juz w kosciele (to bylo pierwsze spotkanie z jego rodzicami a pierwsze podobno najwazniejsze). Trwa msza i niech to pech moj niemadry kuzyn mial ustawiony budzik ktory dzwonil mi w kosciele. Chociaz ja tez moglam pomyslec i wylaczyc calkowicie telefon :(. Najgorsze w tym wszystkim bylo to ze to nie byl zwykly dzwonek budzika ( nie pamietam go juz dokladnie ale te slowa najbardziej utkwily mi w pamieci: ".... wstawaj k***a ..... nie, nie wylanczaj k***a budzika tylko zwlecz ta smierdzaca dupe z lozka ... " To byl najwiekszy koszmar mego zycia, taki wstyd :(
napisał/a: anusiek6 2007-08-20 15:50
Parę lat temu gdy podjęłam pierwszą poważną pracę w moim życiu na stanowisku sekretarki/asystenki dostałam od szefa firmowy telefon. Oczywiście gdy zakończyłam tam pracę musiałam go zwrócić. Pewnego dnia wracając z pracy, będąc już w tramwaju zaczął dzwonić telefon. Dzwonił i dzwonił i nikt go nie odbierał patrzyłam na innych a cała reszta na mnie, nie wiedziałam o co im chodzi. A była to moja pierwsza styczność z telefonem komórkowym wiec nawet nie zauważylam ze to mój telefon dzwonił. Dzwonił szef aby poinformować mnie że mam natychmiast wrócic do pracy ponieważ zgineły 2 inne telefony firmowe a że ja jestem nową pracownicą to jestem jako główny podejżany :(. To był dla mnie dramat tym bardziej że byłam niewinna. Jak się później okazało telefony wcale nie zostały skradzione tylko żona szefa poprostu je schowała. Jednak moja reputacja została zszargana. Jak szybko zaczęłam tam pracować tak szybko zrezygnowałam a telefonów to bardzo dlugo nie chciałam widzieć na oczy.
napisał/a: pewna_studentka 2007-08-20 16:16
Ludzie często mówią, że telefon uratował im życie. Często mówią to w przenośni. Ale moje życie telefon uratował naprawdę...

Od dwóch lat dojeżdżam na studia do Łodzi własnym autem – z mojej miejscowości to jakieś 50 km dobrej drogi. Jest kilka niebezpiecznych odcinków, ale jeżdżąc tamtędy ponad dwa lata znam tę drogę niemalże na pamięć. Może nawet czasami czuję się zbyt pewnie. Tak było w marcu tego roku. Spieszyłam się na zajęcia. Po nieprzespanej nocy prawie zasnęłam nad śniadaniem. Szybko wrzuciłam notatki do torby, złapałam kluczyki, jeszcze łyk ciepłej herbaty na rozgrzanie – i w drogę. Chłodne powietrze szybko mnie obudziło i za kierownicę usiadłam całkiem świadoma. Wyjechałam za miasto. Jechałam dość szybko – wiedziałam, że jeśli nie dodam gazu i będę się ślimaczyć, to spóźnię się na zajęcia. Nie miałam czasu, by podziwiać cudowne widoki za oknem. Nie miałam nawet czasu, by włączyć radio. Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu. Zanim udało mi się wygrzebać go z torebki (jednocześnie drugą ręką zmieniając biegi i trzymając kierownicę), telefon przestał dzwonić. Kto to? Numer zastrzeżony. – No trudno – pomyślałam. To pewnie nie było nic ważnego. Dodałam gazu, chcąc wyprzedzić czerwonego malucha jeszcze przed zakrętem, a telefon rozdzwonił się znowu. Zwolniłam, odebrałam – ale w słuchawce cisza. Rzuciłam telefon do torebki, ale gdy tylko przyspieszyłam, zaczął dzwonić znowu. – Co jest? – pomyślałam ze złością. Myślałam, że zaraz przestanie, starałam się nie zwracać na niego uwagi, znowu zbierając się do wyprzedzania przed kolejnym zakrętem, ale telefon rozdzwonił się jak szalony. – No dobra! – krzyknęłam, zahamowałam ostro, zjechałam na pobocze i odebrałam – Czego? – wrzasnęłam do słuchawki. W tym momencie spojrzałam na drogę przed siebie – i zobaczyłam czarne volvo – niestety kierowca nie dał rady wejść w zakręt na oszronionej drodze i uderzył w czerwonego malucha. Patrzyłam na tę scenę w osłupieniu. Gdybym wyprzedziła, to mogłabym być ja... Nagle moja Nokia znów zaczęła dzwonić – w jednej chwili już wiedziałam, co zrobić – szybko odrzuciłam połączenie i zadzwoniłam na pogotowie. W międzyczasie ktoś się zatrzymał i zaczął udzielać pomocy, chwilę potem przyjechała karetka, zjawiła się też policja. Ale ja długo nie mogłam dojść do siebie. A gdy już byłam w stanie usiąść za kółkiem, ruszyłam powoli. Włączyłam radio. Jechałam, rozkoszując się pięknymi widokami za oknem – budzące się do życia drzewa, zmarznięte pola otulone miękką mgłą... Z radia płynęła energetyczna muzyka – życie jest naprawdę piękne – pomyślałam tylko... Naprawdę piękne...

Jak dowiedziałam się później, na szczęście wszyscy przeżyli, ale tylko dzięki temu, że maluch jechał wolno... Do dziś nie wiem, kto próbował się do mnie dodzwonić.
napisał/a: ~zielona_szpilka 2007-08-20 16:31
Na wiosnę zeszłego roku mój przyjaciel Piotrek zdecydował się, by oddać krew. Bardzo szlachetnie z jego strony, owszem, ale takie zabiegi zawsze osłabiają organizm. Kiedy nastęonego dnia nie pojawił się na imprezie, napisałam do niego smsa z pytaniem jak się czuje. Odpisał, iż niedość, że boli go ręka, to na dodatek ma mniej krwi i wszystko mu oklapło;) Wyczuwając podtekst napisałam mu: Mnie interesuje tlyko twoja ŁAPKA. :P Długo czekałam na odpowiedź, aż w końcu napisał: Zdębiałem, idę wypuścić listki. O co mu chodzi - pomyślałam, i tknięta złym przeczuciem przeczytałam raz jeszcze to, co do niego napisałam. A tam : Mnie interesuje tylko twoja LASKA... :o ups.... tak to jest, jak się pisze smsy ze słownikiem:)
napisał/a: asiunia9 2007-08-20 16:38
W czerwcu tego roku się broniłam. Miałam surowego i bardzo wymagającego promotora z zasadami, który zawsze podkreślał różnice między „ zwykłym studentem” a „wykładowcą z doktoratem”. Fakt faktem posiadał ogromną wiedzę i doświadczenie, ale najwyraźniej postęp czasu go przerósł. Na jednym z seminariów doktor dopracowywał z nami seminarzystami szczegóły naszych prac. Pech chciał, że zapomniałam wyłączyć głosu w mojej komórce. Czy to był pech hmm….;) Miałam w telefonie ustawiony dzwonek, głos dziecka śpiewający: a ja jupi jupi jej… itd. Oczywiście jak to zwykle bywa w takich chwilach – kto do mnie zadzwonił? oczywiście moja mamusia!!! Doktorek nadstawił ucha i do nas: „słyszycie, chyba jakieś dziecko na korytarzu śpiewa”. Z racji tego, że siedziałam przy drzwiach mogło mu się tak wydawać. Zaczerwieniona i lekko wystraszona zaczęłam szukać komórki w torbie i sprostowałam: „przepraszam panie doktorze, ale to mój telefon, zapomniałam go wyciszyć”, a doktorek na to zdumiony i z wytrzeszczem oczu: „to twoja komórka umie mówić???”… – bez komentarza :D
napisał/a: butterfly_02 2007-08-20 16:44
Hejo :) ..... Hmmm.... co mi sie przydażyło z telefonem?? hehehe wiele różnych rzeczy .... poznałam pare fajnych osób miedzy innymi moją miłość, przez przypadek pod zły nr wysłałam smsa i grożono mi, wydałam się przed rodzicami że nie jadę z kumpelami na wakacje tylko z chłopakiem :/ którego oni jeszcze w tedy nie znali, rozbiłam wyświetlacz itp. itd :D

Jednak chciałam opowiedzieć mój poczatek z telefonem i koniec..... Cztery lata temu brat wygrał telefon siemensa m55 a że swój juz miał dał go mi. Bardzo się ucieszyłam w końcu to był mój pierwszy własny telefonik :) (na karte w plusie) Niepokojące było to że gdy go tylko właczyłam nie było zasięgu nawet smsy od brata nie dochodzily. Tak wiec że był nowy i na gwarancji brat zawiozl go do naprawy. po tygodniu wrócil niby dobry bo przez pół dnia działał i znów stało sie tak jak przed tygodniem. Na mój pech było tak jeszcze 2 razy i przez całe trzy tygodnie byłam bez telefonu :/. Gdy chcieli dać na wymiane brat nie przyjał gdyz powiedzieli mu ze nie maja a jak juz maja to te stare i duze.... powiedzial w tedy: dziękuje bo albo nie macie telefonu na wymianę albo jak macie to takie ze trzeba specjanly bagaznik na nie! I dopiero po trzech tygodnich zaczęłam żyć :)


No ale cóż ten telefon nie wytrzymał u mnie długo... do lipca zeszłego roku miałam kilka po drodze i zostałam w tedy z nokią 6610. miałam ja ok 4 miesiące jednak była już używana więc chciałam zmienić na nowy. Ahh.. zapomniała bym ta nokia ma zepsuty głośnik wiec rozmawiać da sie tylko na głośnomówiącym :/. Stwierdziłam że sama sobie pomoge i urwałam jeden drucik w miejscu gdzie wchodzi karta no i juz nie działał :) trzebabyło kuppić nowy :p nawet dostałam od cioci pieniądze na niego. Kupiłam LG 3310 (z klapką) nowy telefon. Miałam go półtora miesiąca i sprzedałam nawet nie wiem dlaczego. Chłopak miał mi dać swoj tel taką plaska motorolke (nie wiem jak sie nazywa) ...... iiiiiiiiiii telefon szlak trafił ukradli mu w pracy :/ i zostałam teraz z ta stara, raz działającą a raz nie nokią :/ z własnej winy bo telefon wcale nie byl taki zly... (procz tego glosnika) hehe.. a co zrobiłam z tym drucikiem?? wcisnęłam tam zszywkę i niestety czasem tracę kontakt ze światem ponieważ wypada.
napisał/a: veroniQa 2007-08-20 16:51
Najciekawszą przygodą jest telefon mojej mamy- stara nokia z czarno-białym wyświetlaczem(nie wiem nawet jaki to model). Nigdy nikt nie wie kiedy starej nokii odechce się działać. Przez cały czas słyszę odgłos spadającego telefonu a po chwili okrzyki radości mamy. Kiedys nawet mama przypadkiem zostawiła swój telefon na ogrodzie w czasie burzy. Po ok. 1 godzinie znalazła go całego i zdrowego.

Chciałabym wygrac ten tel. I podarowac mojej mamie z okazji zbliżających się wielkimi krokami urodzin

Piszę tak póżno ponieważ dowiedziałam się o tym konkursie na wyjeździe z którego wróciłam w nocy:)