Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: ewajas 2007-08-20 09:01
KONKURS

Moje najciekawsze i przy okazji bardzo zabawne zdarzenie z telefonem komórkowym miało miejsce jakieś 7 lat temu. Telefony komórkowe nie były wtedy takie powszechne jak teraz a ludzie marzyli aby mieć to cudeńko w domu, mimo gabarytów, zawodności czy problemów z zasięgiem. Małego jak na tamte czasy, granatowego Ericcsona z klapką, dostałam od męża na dwa miesiące przed urodzeniem drugiej córeczki. Mieszkaliśmy wtedy w wynajmowanym mieszkaniu gdzie nie było telefonu stacjonarnego TP a komórka miała zagwarantować mi możliwość kontaktu z mężem na tych kilka tygodni przed połogiem.
Zdarzenie, które opisuję miało miejsce kilka miesięcy po narodzinach drugiej córeczki. Było już kilka minut po północy, kiedy kładliśmy się z mężem spać, i wtedy moja komórka zaczęła wydawać dźwięki oznaczające konieczność podłączenia ładowarki. Aby nie być narażonym na powtarzające się wołanie malutkiego Ericcsonka o prąd, mąż wstał z łóżka, poszedł z telefonem do kuchni i podłączył ładowarkę. Kiedy zdążył wrócić do pokoju i ponownie znalazł się w łóżku ........ telefon znowu „zawołał” znajomymi tonami, co wywołało wielkie zdziwienie u mojego męża, tym bardziej że mnie się od razu wyrwało: „Co nie podłączyłeś tego telefonu do ładowarki?!”. Mąż ponownie wstał i udał się do kuchni. Po chwili pojawił się w pokoju z telefonem w dłoni i marsową miną. Podsunął mi przed nos malutki wyświetlacz pokazując SMS-a, od nadawcy, którego numeru telefonu nie było w książce telefonicznej, SMS-a bardzo krótkiego w treści: „KOCHAM CIĘ!”. Wiadomo co mężczyźni myślą sobie w takich sytuacjach!!! Mój mąż niby w żartach rozpoczął drobiazgowe śledztwo, które może nawet przerodziło by się w kłótnię małżeńską ..... gdyby nie kolejny SMS o treści: „Tamten poprzedni SMS to pomyłka. Przepraszam!”. To zatrzymało uruchomioną machinę zazdrości i podejrzeń, może nie natychmiast i nie w 100 procentach ale na szczęście do poważnej kłótni nie doszło. A teraz często wspominamy tę zabawną historię, często opowiadając ją znajomym przy okazji poruszania tematów damsko-męskich, szczególni dotyczących zazdrości.
napisał/a: madziarka22 2007-08-20 10:23
W sumie moja historia z telefonem jest taka zwyczajna. Ale dlatego to,że w sumie życiu nic ciekawego mi się nie zdarza. Pracuje w kiosku. Pewnego dnia zamykając zapomniałam mojego telefoniku a alarm oczywiście włączyłam. Zorientowałam się o jego braku dopiero pod domek. Będąc już w połowie drogi spowrotem a raczej już prawie przy zorientowałam się,że dzwoni jakiś alarm. Po chwili zaczełąm biec bo to był alarm mojego kiosku. Zanim go otworzyłam i wyłączyłam alarm ochrona już przyjechała. Niestety miałam troszkę nieprzyjemności. No ale za to Darek okazał się przyjemnym gościem i jego numer mam do dziś. A co się okazało zadzwonił mój telefon a alarm właśnie tak reaguje na dźwięki. Już nie miał kiedy zadzwonic :)
napisał/a: lazlo 2007-08-20 11:38
W lutym ubiegłego roku, wybrałem się wraz ze swoją siostrą, oraz dwójką przyjaciół, na niekoniecznie aktywny wypoczynek w góry. Niestety nie mogła z nami pojechać moja narzeczona Ania, która przebywała poza granicami naszego kraju. Wyjechaliśmy 13 lutego ze swojego miasta do Murzasichle samochodem o godzinie 7 rano, ponieważ chcieliśmy dotrzeć do wyznaczonego miejsca przed zmrokiem. Podróż przebiegała nam szybko i w milej atmosferze. Natychmiast po dotarciu pod drzwi swoich kwater, zabraliśmy się za rozpakowanie swoich ciężkich toreb. Jako że osoby nam towarzyszące tworzyły parę zajeliśmy 2 osobne pokoje, które dzieliła drewniana ściana. Nie mając już ochoty tego dnia na spacery, spędziliśmy ten poniedziałkowy wieczór popijając piwo i zajadając oscypki w pokoju naszych towarzyszy, Darii i Tomka. Nie brakowało tematów do konwersacji jak i nastrojowej muzyki w radiu. Gdy zmęczenie dało się już we znaki, wróciłem z siostrą do swojego pokoju. Próbując zasnąć myślami byłem już przy Ani, a konkretnie rozmowie telefonicznej, na którą czekałem niecierpliwie. Ania pracowała w Dublinie, jednak w takim miejscu, w którym nie mogła sobie pozwalać na częste rozmowy telefoniczne. Dlatego też umówieni byliśmy na rozmowę o 10:15.
Gdy się obudziłem swój wzrok skierowałem na zegarek stojący tuż przy nocnej lampce. Wskazówki pokazywały godzinę 10. Siostry w pokoju nie było. Jak się w efekcie okazało, wyszła do pobliskiego sklepu spożywczego, połączonego z barem. Nie zastanawiając się ani minuty, natychmiast zerwałem się z łóżka. Chwyciłem za swoje spodnie wiszące na krześle. W kieszeni nie było telefonu. Zaniepokojony rozejrzałem się po pokoju w celu namierzenia aparatu. Na próżno. Przypomniałem sobie iż wielce prawdopodobnie zostawiłem go w pokoju Darii i Tomasza.
Tam właśnie skierowałem swoje kroki. Zanim jednak zapukałem do drzwi doszły mnie pewne odgłosy. Były fascynujące a zarazem nie tworzyły muzyki dla moich uszu. Z sekundy na sekundę były coraz bardziej donośne (odgłosy jakby parzyły się lamy). Moi przyjaciele mimo wszystko aktywnie spędzają walentynki od rana - pomyślałem stojąc jak słup pod drzwiami. Jednak to były bliskie mi osoby więc nie miałem zahamowań aby zapukać i odebrać swój telefon. Sytuacja przecież była wyjątkowa. Gdy zapukałem głosy momentalnie utonęły w ciszy. Nie otrzymałem natomiast potwierdzenia że mogę wejść. "Przepraszam, ale prawdopodobnie zostawiłem telefon u Was wczoraj wieczorem. Wiecie jak mi zależy na rozmowie z Anią, zwłaszcza że są Walentynki. Czy zatem mogę wejść?" W odpowiedzi usłyszałem tylko krótkie: "Ehe." Otworzyłem drzwi, po czym zdążyłem tylko jedną nogą przekroczyć próg. Moim oczom ukazali się rodzice Darii, po szyję zakryci pościelą. Zaschło mi w gardle i nie byłem w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Ciszę przerwała mama Darii: "Młodzi wyszli całą trójką do sklepu oraz na śniadanie". Przeprosiłem, zabrałem komórkę, podziękowałem. Wyszedłem nie zamykając nawet za sobą drzwi. Czułem się beznadziejnie, głupio. Szok! Wizyta starszej pary była w pewnym sensie przypadkowa. Otóż wybierając się na Słowację, zrobili nam "miłą" niespodziankę. Chwilę po tym zdarzeniu mogłem już o tym opowiedzieć Ani. Nie było mi do śmiechu w przeciwieństwie do niej. Do tego stopnia było mi głupio że miałem problemy z wyjściem na wspólny obiad. Dziś już sam wspominam to z uśmiechem na twarzy i nigdy od tamtej pory nie zdarzyło mi się zapomnieć telefonu. Nie rozstaje się z nim nawet idąc do łazienki. Dzięki temu zawszę mogę wyznać swoją miłość Ani, nie tylko 14 lutego, ale zawsze gdy sobie przypomnę wczasy w górach i rodziców Darii.
napisał/a: Tofcia 2007-08-20 11:52
Moja historia miała miejsce w lipcu br. W wakacje zawsze śpię do późna, ponieważ w roku szkolnym muszę codziennie wstawać rano do szkoły, dlatego
w wakacje korzystam z wolnego czasu. Jednak pewnego dnia musiałam wstać
rano około godziny 6, bo umówiłam się z koleżanką, że pójdziemy na godzinę 7 na basen popływać( w końcu też w wakacje trzeba dbać o formę ;) ) .
Jako że musiałam wstać o 6, wieczorem położyłam się już o 22. Mój telefon komórkowy SAMSUNG X640 leżał oczywiście przy mnie, obok poduszki- jak zwykle. Postanowiłam, że nastawię w nim budzik na 6, aby nie zaspać na umówione spotkanie. No i ustawiłam alarm na 6, ale zauważyłam, że została już tylko jedna kreska baterii... " Trudno... - pomyślałam- ... może się nie rozładuje przez noc. " I zasnęłam...
Nie wiem która była godzina, kiedy się obudziłam. Wzięłam szybko telefon do ręki, otworzyłam klapkę i ...zobaczyłam, że się rozładował. Bardzo się zaniepokoiłam, byłam pewna, że zaspałam i że już pewnie prawie południe. Zerwałam się na równe nogi i błyskawicznie podłączyłam komórkę do ładowarki. Włączyłam ją. Nie można chyba było wyobrazić sobie mojego zdziwienia, gdy zobaczyłam na ekranie telefonu godzinę 6 !
Teraz już wiem, że jestem związana z moim telefonem jakąś niezwykłą, telepatyczną więzią, która sprawia, że mój SAMSUNG X640 to coś więcej, niż tylko telefon komórkowy... :)
napisał/a: pindulka 2007-08-20 12:06
Witajcie! Historia, która mi się przytrafiła, do dziś wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Kilka lat temu spotkałam się z dwiema koleżankami, których nie widziałam parę długich miesięcy. Szłyśmy przez centrum miasta zagadane, nie zwracając zupełnie uwagi na to, co dzieje się wokół. W pewnym momencie podszedł do nas przystojny chłopak. Zauroczone, ucichłyśmy. Nieznajomy spojrzał na mnie i na telefon, który miałam zawieszony na smyczce na szyi. Milusim głosem zapytał, czy mógłby zadzwonić z mojego telefonu, ponieważ jego się rozładował a musi powiedzieć o tym mamie, żeby się nie martwiła. Spojrzałam na koleżanki - były równie zdębiałe jak ja! Podałam mu telefon, w końcu, gdybym została kiedyś matką to też chciałabym wiedzieć co się dzieje z moim dzieckiem. Nieznajomy grzecznie powiedział swojemu rozmówcy o zaistniałej sytuacji, dodał że ma klucze od domu, po czym rozłączył się. Spojrzał na telefon i oddając mi go powiedział, że kiedyś za te 15 sekund będę mu bardzo wdzięczna. Oszołomiona całym zajściem, niewiele z tego zrozumiałam. Wzięłam telefon, a on pocałował mnie w dłoń, podziękował spoglądając głęboko w oczy, po czym odszedł. Gdy zniknął za rogiem jednej z kamienic, jakby wyrwane z amoku wszystkie na raz parsknęłyśmy śmiechem! Do końca wieczoru śmiałyśmy się z dorosłego faceta, który musi zadzwonić do mamusi... :D Pomimo komiczności sytuacji, z rozrzewnieniem wspominałam nieznajomego, ujął mnie swoją grzecznością, tajemniczymi słowami i tym pocałunkiem w dłoń. Na drugi dzień koło południa zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się ten sam numer, na który dzwonił nieznajomy! Zaniepokoiłam się, bo pomyślałam, że może jemu coś się stało a jego mama dzwoni do mnie, bo myśli, że może coś wiem. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam. W słuchawce powitał mnie męski, znany mi od poprzedniego wieczoru, głos. Poczułam ulgę. Zapytał, czy w ramach podziękowań za użyczony telefon, dam sie zaprosić na kawę. Zgodziłam się i jeszcze tego samego dnia piliśmy kawę w romantycznej cukierni. Potem zjedliśmy kolację i wróciliśmy na deser do cichej kawiarenki. Nie mogliśmy przestać rozmawiać. Z nikim jeszcze nie znajdowałam tyle wspólnych tematów. Filip odprowadził mnie nawet pod sam dom - zrobiliśmy dwugodzinny spacer z centrum! Był to początek wielkiej i gorącej znajomości. Z czasem dowiedziałam się, że jego mama nie żyje od kilku lat. Tamtego wieczoru, kiedy podszedł i poprosił o możliwość skorzystania z mojego telefonu, czuł jakby mama go prowadziła do mnie i jedyne co mu przyszło na myśl, żeby mnie poznać, to zadzwonić właśnie do niej. W rzeczywistości połączył się z pocztą głosową swojej komórki, przez co zdobył mój numer, a z czasem i moje serce :)
napisał/a: basiadlugon 2007-08-20 12:14
Witam wszystkich.
Gdy miałam 15 lat dostalam moj pierwszy telefon,od siostry bo jej juz nie byl wogole potrzebny byla szczesliwa ze moglam tak jak inne koleznki sms owac. Mial beznadziejny wyswietlacz i ciagle sie psul ale i tak bylam bardzo z niego dumna. Gdy mialam 18 naste urodziny poprosilam rodzicow o nowy telefon.. dostalam pieniadze i szybko kupilam sobie nowy nie przycinajacy sie tel. (chociaz i tak nie mial kolorowego wyswietlacza bylam nim oczarowana). I tak nadszedl czas studiow wielkie szalenstwo dla niektorych.. Pewnego wieczoru polozylam sie spac telefon polozylam kolo lozka a moje kumpele z mieszkania wybraly sie na impreze. Najpozniej wrocila Kasia z dwoma kumplami jednym z nich byl jej znajomy ze studiow a drugi jakis ogrony łysy koles ktory zajmuje sie tresowaniem psow i mieszkajacy w najgrozniejszej dzielnicy krakowa. przyszli RANO o 7.15 do mieszkania a o 7.45 wychodzili.. ja sobie w tym czasie slodko spalam.. gdy obudzilam sie o 8 nie bylo sladu po telefonie. Kolezanka mowi ze to nie mozliwe zeby oni mi go zabrali gdyz caly czas byla z nimi.. chwile starAM sie wierzyc w to wszystko przeszukalam caly dom bo myslalam ze moze znowu lunatykowalam i go gdzies schowalam lecz niestety nie znalazlam go nigdy... moi znajomi pozyczyli mi na jakis czas telefon bo wiedzieli ze go bardzo potrzebuje pozniej znowu uzbieralam sobie pieniazki na nowy ale nalezy on do tych gorszych tel. Co najlepsze kiedys szlam z kolezanka i mowi o to ten koles byl u nas i on ci zabral tel (bo ja slodko spalam to niestety nie widzialam jego twarzy) ale moglam kolo niego tylko przejsc i posluchac jak rozmawia o jajecznicy bo byl 3 razy wiekszy szerszy niz ja...
POZDRAWIAM WSZYSTKICH :)
napisał/a: jn2001 2007-08-20 12:29
Witam Wszystkich!
Moja historia wydarzyła się wiosną tego roku i....muszę przyznać że trwa do dziś. Otóż moja córka, licealistka Natalka wybrała się na szkolną wycieczkę zagraniczną. Ponieważ ma dość przykre doświadczenia z telefonem komórkowym na szkolnych imprezach, postanowiła zostawić go w domu, pod moją opieką. Zwykle nie odbieram cudzych telefonów, jednak telefon mojej córki, tuż po jej wyjeździe dzwonił jak oszalały (i to o różnych porach dnia i nocy). Wreszcie nie wytrzymałam i go odebrałam. A tam z drugiej strony miły męski głos zalał mnie (a właściwie moją córkę) tysiącem komplementów i innych takich tam :) . Moje wyjaśnienia,że ja to ja, a nie moja córka, niczego nie zmieniły. Chłopak wciąż dzwonił i pisał esemesy. I tak to trwało kilka dni. Muszę przyznać, że spodobał mi się jego głos i wreszcie zaczęliśmy rozmawiać, tak zupełnie poważnie i okazało się że Łukasz to fajny student, który za wszelka cenę chciał poznać moją Natalkę, gdyż dowiedział się że to "super" dziewczyna. Zaczęliśmy spiskować, jakby tu ich umówić, ale tak ,żeby Natalka się niczego nie domyślała, szczególnie mojej, "mamusinej" :D interwencji. Udało się...Po jej powrocie, Łukasz przyszedł do nas do domu jako " dobry, zaprzyjaźniony tłumacz", gdyż akurat załatwiałam pewne sprawy wymagające angielskich tłumaczeń...i tak już zostało. Łukasz bardzo spodobał sie Natalce i spotykają się do dziś, choć sposób ich "wyswatania" pozostaje słodką tajemnicą, moją i Łukasza.
napisał/a: asiakalek 2007-08-20 12:33
Zadzwoniłam kiedyś do mojego chłopaka Artura i gdy odebrał telefon, oświadczyłam z radością, że nie musi sie niczym martwić, bo dostałam okres i póki co na wózek
zbierać nie musimy( było to po dośc nerwowym tygodniu obgryzania paznokci w obawie przed ciążą). Usłyszałam na to, że kamień spadł mu z serca, bo chciałby by Artur skończył najpierw studia. To był ojciec mojego chłopaka, ktory wrócił dzień wcześniej z delegacji. Dziś z Arturem już nie jestem, ale uważam na to co mówię przez telefon.
napisał/a: ralferr 2007-08-20 12:34
A oto moja zabawna historia, która dostarczyła mi niesamowitych wrażeń oraz zapewniła podwyższenie poziomu adrenaliny .
Pewnego słonecznego dnia wraz z paczką najlepszych przyjaciół wybraliśmy się na plażę. Był to bardzo spontaniczny wyjazd, którego pomysłodawcą byłem ja sam. :rolleyes:
Odgłosy fal, gorący piasek, opalone ciała nastolatek, było całkiem fajnie, ale bardzo brakowało mi mojej ukochanej dziewczyny. Nie widzieliśmy się od kilku dni, a ja tylko przy niej potrafię się dobrze bawić. Postanowiłem do niej zatelefonować… :cool:
Gdy tylko usłyszałem jej głos poczułem taki bezwład w ręce, że aż upuściłem komórkę i los chciał aby WPADAŁA DO WODY. Myślałem , że zaraz umrę ! W trakcie rozmowy z ukochaną moja komórka odmówiła mi posłuszeństwa i poszła sobie popływać?! Byłem na samym końcu, dość wysokiego pomostu … cóż maiłem zrobić ?! Wskoczyłem … :rolleyes:
Wszystko działo się tak szybko, ze zdążyłem dogonić komórkę w trakcie opadania na dno. Z wielką ulgą, szybko wypłynąłem na powierzchnię i ku mojemu zaskoczeniu moja dziewczyna wciąż kontynuowała rozmowę … :D
napisał/a: jooolcia 2007-08-20 13:58
Opowiem Wam moją historię, gdzie telefon komórkowy odegrał bardzo ważną rolę. Rok temu poznałam niesamowitego chłopaka, bardzo czułego, romantycznego i inteligentnego. Zapoznałam go z moją najlepszą przyjaciółką, która szybko znalazła z nim nić porozumienia.
Po dwóch miesiącach zapytał mi się czy zostanę jego dziewczyną i czy chcę założyć z nim rodzinę… ;)
Oczywiście zgodziłam się, ale gdy tylko opowiedziałam o tym przyjaciółce była bardzo zdziwiona. Myślałam, że cieszy się z mojego szczęścia, lecz okazało się, że to dzięki niej mogę to szczęście otrzymać.
Chłopak którego poznałam okazał się zwykłą świnią! :p
Flirtował z każdą panienką i co najgorsze również z moją najlepszą przyjaciółką… na początku nie wierzyłam … ale …
Byłam zrozpaczona miałam ochotę mu nakopać !
Zerwałam z nim, lecz on szukał usprawiedliwienia. Cały czas mnie oszukiwał ! Mówił, ze mnie kocha itd. :confused:
Gdy byłam z przyjaciółką na mieście nagle zadzwonił jej telefon. To on dzwonił. Ustawiła na tryb głośnomówiący. Wyznał jej miłość ! wtedy wyrwałam jej komórkę z ręki i tak na niego krzyk łam , że chyba całe miasto to słyszało ! :eek:
Chłopak był w szoku ale ja w jeszcze większym. Dzięki komunikacji telefonicznej poznałam jego charakterek.
Dziękuję ludziom którzy wymyślili telefon !
Niektórzy mężczyźni zasługują na to aby im z niego porządnie przyłożyć. :mad:
napisał/a: CrazyOlka 2007-08-20 14:07
przygoda z moim telefonem...oh...cóż to było;)
a więc...pewnego dnai w te wakacje z moim młodszym kuzynem i kuzynką postanowiliśmy wybrać się na noc pod namiot.Oczywiście moim podstawowym przedmiotem jaki miałam wziąć był telefon.Ale,że ta noc miała być z dala od rodziców,młodzież,jak to młodzież...najgrzeczniejsza nie jest.postanowiliśmy wziąć ze sobą po...piwie.O dwunastej w nocy mieliśmy...wywoływać duchy:D i gdy usiedliśmy w kręgu i złapaliśmy się za ręce zrobiliśmy te wszystkie ,,czary-mary".Na szczęście, nic się nie pojawiło(ach,ta ciekawość).Gdy kilkanaśc ie minut później dostałąm sms-a od mojego chłopaka zaczęłam pisać z nim nałogowo;) w pewnym momencie mój telefon zaczął mrygać.Zapalał się i gasnął.Towarzyszyły temu okropne dźwięki.Wystraszyliśmy się okropnie...cała okolica wiedziała już o tych naszych duchach.Kilka dni potem oddałam telefon bratu by oddał go do serwisu...a tam....okazało się,że komórka była zalana! i to dosłownie,bo wylało się na nią coś...a mieliśmy tylko piwo...;)
Więc wiem,że to pewnie było jakieś ostrzeżenie,że młodszieży alkoholu pić nie wolno:D
napisał/a: CrazyOlka 2007-08-20 14:14
mam jeszcze jedną historię z telefonem.Pewnego dnia siedziałam na nudnej lekcji w naszym gimnazjum.Nudziłam się niemiłosiernie.Nie słuchałam nawet łasnych myśli.W pewnym momencie nauczycielka powiedziała:a więc co...kartkóweczka?...
telefony do naszej szkoły były zabronione ale ja spryciula podejrzewałam to,że będzie sprawdzianik i..od czego mam dyktafon,prawda?;p nagrywałam panią a potem słuchaweczkę w ucho i jest sprawzian...ale gdy wyjęłam słuchawki...głosu wyłączyć zapomniałam....Wtedy rozległ się dzwonem,,Psalm dla Ciebie":D nauczycielka spojrzała na mnie ,,szyderczo".A ja pom,yslałam że to mój koniec.A ona...,,masz szczęście-kocham tą piosenkę.Możesz puścić jeszcze raz?" uff...;)