Pierwsza ciąża i poronienie

napisał/a: alleria 2007-06-12 12:46
Dzięki dziewczyny.
U mnie raz lepiej, raz gorzej. Wróciłam wczoraj do pracy i staram się jak mogę, ale straciłam zapał i zaangażowanie. Już mnie praca nie nakręca tak jak dawniej i z chęcią bym z niej zrezygnowała. Ale na razie się nie poddaję, zaciskam zęby i idę dalej, może to stan przejściowy?

Ściskam was bardzo mocno i również życzę wam dużo siły.
napisał/a: julik 2007-06-15 21:55
Przeszłam przez to dwa razy. Straciłam drugą i trzecią ciążę.Jedną w 12 tygodniu , drugą w 21 tygodniu. Bez żadnej konkretnej przyczyny, po prostu serduszka moich maluszków przestawały bić.Ten ból zostaje na zawsze, ale z czasem jest go łatwiej znosić.Mnie było ciężko ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie co czuła moja córka kiedy musiałam powiedzieć jej , że nie będzie miała braciszka albo siostrzyczki, bo maleństwo urodziło sie martwe( miała wtedy 6 lat). Kiedy po 3 latach od drugiego poronienia niespodziewanie zaszłam w ciążę nie mówiłam jej że będzie miała rodzeństwo. Śmiałam się tylko, że strasznie utyłam i wyglądam jak hipopotam. Dowiedziała się o ciąży dopiero kiedy byliśmy z mężem pewni , że wszystko jest OK, czyli w 24 tygodniu ciąży , po badaniach prenatalnych . Dzisiaj moje dwie coki mają 10 lat starsza i 10,5 miesiąca młodsza. Ból po tamtych maluszkach zostanie do końca życia, ale z czasem jest mniejszy i łatwiejszy do zniesienia. Pamiętaj o tym, wszystko masz jeszcze przed sobą. A na początek powinniście sobie z mężem wyjaśnić to co Was boli, bo wierz mi on też to przeżywa tylko nie potrafi może wyrazić swojego bólu. Trzymaj się i nie trać nadziei.
napisał/a: AnIa 2007-06-17 20:12
Ciężko gadać o takich sprawach, ale internet ma to do siebie, że tutaj łatwiej to zrobić... Też mam takie przeżycie za sobą. Drugiego pażdziernika miałam zabieg usunięcia martwej ciąży. Zanim dowiedziałam się, że będę musiała mieś skrobankę, leżałam w szpitalu przez prawie dwa tygodnie, a potem był już tylko wielki zawód i morze łez. W takich momentach odechciewa się życia, ale ja miałam dla kogo żyć. Mam trójkę starszych dzieci i to była moja czwarta ciąża, niemniej zdarzenie to miało dla mnie ogromne znaczenie emocjonalne. Może niektóre z was potrafią jakoś się z tym pogodzić, ale ja jakoś nie. Są dni, kiedy nie myślę o tym wcale, a potem następuje okres wielkiej melancholii i nie mogę wyrzucić z umysłu natrętnej myśli, że moje dziecko mnie nie chciało, a ja za mało je kochałam i dlatego odeszło. Wiem, że to niedorzeczne, ale o utracie dziecka nigdy się nie zapomina. Najbardziej boli mnie to, kiedy widzę pewną babkę, która nie chciała swojego dziecka i wcale się z tym nie kryła, paliła nałogowo papierosy i piła alkohol i urodziła swoje dziecko. Fakt, że było półtorakilowym wcześniakiem, ale przynajmniej je ma, mimoże wcale nie sprawiło jej radości pojawienie się go na świecie. Patrzę na swoje maleństwa i myślę, że dałabym dużo, żeby mieć przy sobie jeszcze to jedno...
napisał/a: gundzi 2007-06-20 18:19
ja spędziłam Boże Ciało w szpitalu na wielkiej pustej sali (to był duuuży plus), po tym jak w 10-tym tygodniu dowiedziałam się, że mojemu dziecku nie bije serce i trzeba usunąć ciążę ... czekaliśmy na nie rok czasu powoli wątpiąc w nasze możliwości. Choć wiem, że można ciałko zabrać, w USC uzyskać akt zgonu i pochować maleństwo - nie chcę tego, nie myślę o nim jak o "moim Pawełku" czy "mojej Hani", bo tak lepiej znieść mi ból. Na szczęście jest przy mnie mój Grzegorz, który kocha mnie nad życie i wiem, że cierpi tak jak ja, ale jest dla mnie całą wiarą w przyszłość i w to, że będziemy rodzicami. Jest również przy mnie siostra i jej 3 miesięczny Maciuś i nie mogę na niego nie patrzeć, bo jest cudownym kochanym maleństwem a ja jego ulubioną ciocią i matką chrzestną. Patrzę na niego i wiem, że będzie mu kiedyś zabierać zabawki Pawełek albo Hania!!! Ty też musisz w to wierzyć i tej wiary Ci życzę.. choć płyną mi łzy gdy piszę te słowa...
anioleczek
napisał/a: anioleczek 2007-06-22 21:31
dokladnie poltora roku temu stracilam swoje pierwsze dziecko. byl sylwester a ja zwijalam sie w bolach" rodzac" 10-cio tyg. maluszka. niestety jego serduszko juz od kilku dni nie bilo i tez nie wiadomo czemu.nikt mi nie potrafil pomoc zniesc bol jaki nosilam w sercu po stracie ukochanego i wyczekiwanego dziecka,nawet mąż. nie potrafil wytrzymac moego placzu, nie potrafil mnie przytulic ani pocieszyc.dopiero moj ginekolog pomogl mi zrozumiec i uwierzyc ze bedzie dobrze.po prostu kazal probowac! za pol roku zaszlam znow w ciaze i dzis jestem mama 14-tyg Karolka. nie ma reguly ze trzeba odczekac jakis czas przed kolejna ciaza, mozna probowac prawie od razu, Twot organizm najlepiej bedzie wiedzial kiedy przyjac nowe zycie . trzeba byc tylko cierpliwa i czekac. a cud zycia napewno znow sie zdarzy! ja bylam bardzo zdeterminowana, w myslach prosilam mojego malego anioleczka, ktory musial odejsc zeby mi pomogl. i udalo sie.dziekuje mu za to. zycze Ci powodzenia! pamiętaj ze po burzy zawsze zaswieci słoneczko. Tobie tez sie uda!!
ps.moj maly anioleczek bedzie zawsze nade mna i moja rodzina czuwal,jestem tego pewna. twoj aniolek takze Ci pomoze.
napisał/a: Kinga_26 2007-06-27 19:28
Cześć. Mam na imię Kinga. Właściwie nie wiem od czego zacząć. Nie wiem też czego od Was oczekuję. 10 lutego 2007r. urodził się mój synek...
Ginekolog prowadzący moją ciążę z podejrzeniem małowodzia skierował mnie do kliniki w Szczecinie na badanie usg power doppler. Podejrzewali agenezję nerek u dziecka. Natychmiast dali mi skierowanie do innego szpitala w Szczecinie...
Zrobili znowu usg. -ten maluszek ma na pewno wady... nie widzimy nerek...
Kazali zostać w szpitalu. Zrobili amnioinfuzję, tzn. dolewali mi do brzucha płyny, bo mała ilość wód powodowała zły kontrast i niemozność obejrzenia dziecka. Nie znałam płci do czasu dolania płynu...
Kolejne usg, wieczór, widać wszystko - całkowity brak nerek! Czy to mozliwe?! Dlaczego moje dziecko nie ma nerek?! - bardzo nam przykro, jesteście Państwo młodzi...
Trzymalismy się za ręce, -może pan sprawdzić płeć? - to chłopczyk, tu zobaczcie, ma siusiaka;)...
Trafilismy do Pani profesor, nie wiem kim była, tak ją tam nazywano: - Pani dziecko nie ma nerek, całkowita agenezja, brak wód spowodowany jest ich brakiem (...); może pani przerwać ciążę, ponieważ dziecko urodzi się martwe, umrze w pani brzuchu, albo urodzi pani żywe dziecko, lecz zniekształcone w wyniku braku wód, jest mu poprostu ciasno...umrze po urodzeniu, życie bez nerek jak pani na pewno wie nie jest mozliwe...; może to być przyczyna genetyczna, albo zwyczajny przypadek 1:5600 urodzeń...

Nie wiem co mówiła. Tyle zapamietałam. Płakaliśmy oboje, nie my wyliśmy!! Czekaliśmy na tego chłopczyka, marzylismy o nim, miał już nawet kocyk w samochodziki, a przecież nie wiedzielismy, że bedzie chłopcem...:(((

Urodził się naturalną drogą w 24 tygodniu ciąży.

Jakas pani zabrała go. Potem przyszła inna, powiedziała, że maluszek zyje, zapytała czy chcę go zobaczyć. TAK! CHCę! Po chwili wszedł jego tata, zapłakany w zielonym fartuchu. Znamy się kilka lat, nigdy nie widziałam Jego łez... -widziałeś go? -tak.. jest śliczny...wygladą jak normalne dziecko... tylko mniejszy... to prawdziwy facet, prawdziwy facet...! tylko tyle zdołał z siebie wydusić...

Połozna przyszła zapytać ponownie, czy jestem pewna, czy przemysłam, że chcę go zobaczyć... chciałam...

Owinięty w pieluszcze, taki śliczny chłopczyk, mieliśmy tylko 5 MINUT, żeby się poznać, pokochać, pożegnać...zdążyłam mu tylko powiedzieć jak bardzo na Niego czekałam, że kocham i PRZEPRASZAM... JA NIE CHCIAłAM DAć TOBIE SKARBIE TAKIEGO LOSU...

POłOżNA OCHRZCIłA MOJEGO BARTUSIA CHRZTEM Z WODY...

żYł 2 GODZINY...
napisał/a: lolusia 2007-06-30 14:55
jestem w 10 tygodni i niewyobrażam sobie bym mogła poronic dzidzia jest teraz dla mnie najwazniejsza niewiem do ktorego tygodnia jest najwieksze zagrożenie dla ciąży pozdrawiam
napisał/a: abkgg 2007-07-07 08:45
Fajnie że niektóre z was zaszły w ciążę tak szybko,ja po 1,5 roku leczenia zaszłam w ciążęi w trzecim miesiącu ją straciłam.Serduszko przestało bić .Od tego czasu minęło już 8 mscy i nic.Mam starszne kłopoty z @,ciągłe kłótnie z mężem,obwinianie się wzajemne.Jest to straszne i niszczące małżeństwo.
napisał/a: mandryna 2007-07-08 21:50
Kinga_26 napisal(a):Cześć. Mam na imię Kinga. Właściwie nie wiem od czego zacząć. Nie wiem też czego od Was oczekuję. 10 lutego 2007r. urodził się mój synek...
Ginekolog prowadzący moją ciążę z podejrzeniem małowodzia skierował mnie do kliniki w Szczecinie na badanie usg power doppler. Podejrzewali agenezję nerek u dziecka. Natychmiast dali mi skierowanie do innego szpitala w Szczecinie...
Zrobili znowu usg. -ten maluszek ma na pewno wady... nie widzimy nerek...
Kazali zostać w szpitalu. Zrobili amnioinfuzję, tzn. dolewali mi do brzucha płyny, bo mała ilość wód powodowała zły kontrast i niemozność obejrzenia dziecka. Nie znałam płci do czasu dolania płynu...
Kolejne usg, wieczór, widać wszystko - całkowity brak nerek! Czy to mozliwe?! Dlaczego moje dziecko nie ma nerek?! - bardzo nam przykro, jesteście Państwo młodzi...
Trzymalismy się za ręce, -może pan sprawdzić płeć? - to chłopczyk, tu zobaczcie, ma siusiaka;)...
Trafilismy do Pani profesor, nie wiem kim była, tak ją tam nazywano: - Pani dziecko nie ma nerek, całkowita agenezja, brak wód spowodowany jest ich brakiem (...); może pani przerwać ciążę, ponieważ dziecko urodzi się martwe, umrze w pani brzuchu, albo urodzi pani żywe dziecko, lecz zniekształcone w wyniku braku wód, jest mu poprostu ciasno...umrze po urodzeniu, życie bez nerek jak pani na pewno wie nie jest mozliwe...; może to być przyczyna genetyczna, albo zwyczajny przypadek 1:5600 urodzeń...

Nie wiem co mówiła. Tyle zapamietałam. Płakaliśmy oboje, nie my wyliśmy!! Czekaliśmy na tego chłopczyka, marzylismy o nim, miał już nawet kocyk w samochodziki, a przecież nie wiedzielismy, że bedzie chłopcem...:(((

Urodził się naturalną drogą w 24 tygodniu ciąży.

Jakas pani zabrała go. Potem przyszła inna, powiedziała, że maluszek zyje, zapytała czy chcę go zobaczyć. TAK! CHCę! Po chwili wszedł jego tata, zapłakany w zielonym fartuchu. Znamy się kilka lat, nigdy nie widziałam Jego łez... -widziałeś go? -tak.. jest śliczny...wygladą jak normalne dziecko... tylko mniejszy... to prawdziwy facet, prawdziwy facet...! tylko tyle zdołał z siebie wydusić...

Połozna przyszła zapytać ponownie, czy jestem pewna, czy przemysłam, że chcę go zobaczyć... chciałam...

Owinięty w pieluszcze, taki śliczny chłopczyk, mieliśmy tylko 5 MINUT, żeby się poznać, pokochać, pożegnać...zdążyłam mu tylko powiedzieć jak bardzo na Niego czekałam, że kocham i PRZEPRASZAM... JA NIE CHCIAłAM DAć TOBIE SKARBIE TAKIEGO LOSU...

POłOżNA OCHRZCIłA MOJEGO BARTUSIA CHRZTEM Z WODY...

żYł 2 GODZINY...

kingo!!!
czytalam wlasnie twoja opowiesc i ledwo widze monitor bo lzy caly czas naplywaj mi do oczu...
coz...nie wiem co chce ci napisac poprostu nie wiem. powiedziec ze przykro mi???to takie oklepane, zebys sie trzymala?? no a masz inne wyjscie?
moge powiedziec ze jestes silna kobieta skoro otwarcie o tym piszesz- i dobrze bo jak sie z siebie wyrzuci zal to czlowiekowi lzej.
mam nadzieje ze wszystko ulozy sie po waszej mysli i ze bedziecie mieli swoje upragnione malenstwo.
moj synek wlasnie spi i spogladajac na niego nie jestem sobie w stanie wyobrazic bolu jaki musi byc w tobie i twoim mezu
wszystkiego dobrego kochana. trzymam za was kciuki
napisał/a: dorka356 2007-07-10 15:02
Ja nie straciłam mojej Mikry od ponad 15 miesasiecy obserwuję jej rozówj ale gdy byłam w ciąży długo bo 43 dni leżałam na patologii... Wiele dziewczyn straciło wtedy dzieci i wiem co one wtedy czuły...jest to tak wszechogarniający ból, pomieszany ze złością i poczuciem krzywdy,że nie da się go opisać...Czas trochę złagodzi te odczucia ale na zawsze pozostanie zwłaszca w tobie żal i tesknota do tego pierwszego dziecka. Podobno pomaga personalizacja - nadanie imienia, wybranie jednego miejsca np. krzyza lub małaej zapomnianej mogiłki na cmentarzu i postawienie tam symbolicznego zniczateraz i we wszystkich swiętych i oczywiście szczera rozmaowa z partnerem, wsólne opłakanie straty dziecka i rozmowa z bliskimi np. z rodzicami o tej stracie, musisz to tak przeżyć jak zawsze przeżywasz śmierć bliskich. Nie zapominajcie o tym maluszku ale jednoczesnie nie zatrzaskujcie drzwi następnym dzieciom. W ciąże radziłabym zajśc tak jak radzą lekarze, najlepiej udac się do dOBREGO specjalisty, który porozmawia , wysłucha i doradzi.Powodzenia :D :D :D
napisał/a: angelika125 2007-07-10 19:25
Ja tez przez to przeszłam .Ja byłam w 8 miesiacu i byłam w ciazy zagrorzonej .Dziecko owineło sie pepowina :( Ja miałam o tyle gorzej ze miałm naturalny porót .Ale nie mozna sie podawac .nie morzesz sie załamac, tego juz sie nie da odwrócić.Wiem ze to bardzo boli!!!!Wtedy myslałam ze mnie nikt nie rozumie i nie wiedza co ja czuje.Ale musisz zrozumiec ze inni tez \sie o ciebie martwia i chca ci pomuc oni tez to przezywaja.Spróbuj o tym nie myslec chociaz to bardzo trudne.Ale nie mozesz sie podawac!!!!!!!!!!!!!!!!!Pomysl ze masz wokułs siebie wiele kochajacych ciebie osób ,Oni napewno ci pomoga.Poctawa jest zebys nie zamykała sie w sobie pozwul sobie pomuc!!!!!
napisał/a: angelika125 2007-07-10 19:35
Ja byłam w 8 miesiacu ciazy i muj Maluszek owina sie pepowina:(Ty miałas ten plus ze lezałas sama na sali bo ja leżałam na sali 6 osibowej i to był koszmar!!!!!KAdy opowiadał co go spodkało a ja lezałam wykończona i tylko słuchałam i jeszcze bardziej pograzałam sie w smutku:"(Ale teraz pozbierałam sie po stracie mojego KUBUSIA On na zawsze zostanie w mojej pamieci .Chociaez chciałam bym cownoc czas ale wiem ze sie nie da.Trzeba zyc dalej i nie mozna sie załamywac