Pierwsza ciąża i poronienie

napisał/a: angelika125 2007-07-10 19:45
Zaszokowała mnie twoja opowieść , bo nie słyszałam jeszcze o takim przypadku.Ale miałas jedno szczescie moze wydaje sie innym to dziwne ale ty poznałas swojego skarba a ja niestety nie!!!Ja byłam w 8 miesiacu ,dostałam skurczy i pojechałam do szpitala gdy juz byłam w połowie okazało sie ze cos jest nie tak muj Maluszek owinał sie pepowina .....To było straszne widziałam go ale w tym całym szoku teraz pamietam go jak przez mgłe .Wiem ze nie da sie cownoc czasu ale pragnełam tylko tego zeby go PRZYTULIC i powiedziec mu ze Go bardzo kocham ale ja nie miałam tego szczescia :(
napisał/a: alwoja 2007-07-11 13:56
W czasie pierwszej ciąży lekarz prowadzący, który nie był zwolennikiem częstych badań USG, zdecydował, że pierwsze USG zrobi w 12 tygodniu ciąży. Wszystkie wyniki miałam dobre, świetnie się czułam, więc pełna optymizmu i radości, że zobaczę na monitorze moje maleństwo wkroczyłam do gabinetu.....
I niestety mój optymizm legł w gruzach........ Pan doktor oznajmił, że płód się nie rozwija i zatrzymał się na 8 tygodniu ...... czarna rozpacz, łzy moje i mojego męża, szukanie przyczyn, żal i ból koszmarny....
Po miesiącu wróciłam do pracy i bardzo mi to pomogło, musiałam się zająć obowiązkami, a to koiło mój ból i sprawiało, że nie miałam czasu na rozpamiętywanie...
4 miesiące później okazało się, że jestem w ciąży, straszna panika i strach czy tym razem się uda.... Zmieniłam lekarza, przesympatyczna pani doktor wysłuchała mojej "historii" i nie strasząc mnie przedstawiła swoją praktykę prowadzenia ciąży. Trochę spokojniejsza liczyłam mijające dni... po 3 tygodniach wylądowałam w szpitalu z krwawieniem; lekarz dyżurny przyjmujący mnie na patologię podczas badania, gdy usłyszał, że to druga ciąża w tak krótkim czasie zwymyślał mnie kończąc swoją wypowiedź słowami : tą ciąża tez pani poleci!" Zszokowana, zapłakana i roztrzęsiona leżałam na sali czekając na kolejne badania... na szczęście pojawiła się "moja" pani doktor, zrobiła usg, na którym wszystko było w porządku, ale słowa tamtego lekarza bolą do dziś........
W trakcie drugiej ciąży jeszcze dwa razy lądowałam w szpitalu, bardziej z powodu tego, że spanikowałam, bo wydawało mi, że coś się dzieje niedobrego z moją Dziecinką.
Po 9 miesiącach pojawiła się nasza Dziecinka - w tej chwili Dominisia ma ponad dwa latka i jest naszą kochaną Iskierką.
Najważniejsze to dać sobie tyle czasu ile potrzebujecie, żeby się wypłakać - oboje, bo naszych partnerów też to dotyka i bardzo boli; wrócić do życia i ludzi, nie zamykać się w czterech ścianach, wspierać się wzajemnie a nie oddalać i za jakiś czas spróbować dać życie kolejnemu Maluszkowi...
Miłości, cierpliwości i dużo siły wszystkim życzę.
napisał/a: murzynka 2007-07-11 14:43
w takich przyPADKACH POMAGA PSYCHIATRA
napisał/a: karolinka90 2007-07-11 15:15
wiem co teraz możesz czuć.sama jestem w ciąży to moja pierwsza ciąża i w dodatku zagrożona......boję się, że stacę to dziecko mimo, że jak się dowiedziałam nie byłam zachwycona.....teraz dla mnie jest najważniejsze to dziecko.życzę ci powodzenia z pewnością z czasem wszystko się dobrze ułoży.
napisał/a: natasha 2007-07-13 15:05
Ja również poroniłam przy pierwszej ciąży. Zaczynałam akurat 8tc (17 lipca powinnam rodzić). Teraz jestem znowu w ciąży, tym razem dosyć długo próbowaliśmy. Wreszcie się udało. Jestem w połowie 6tc. Bardzo się cieszymy z tego powodu i wierzymy, że tym razem będzie dobrze. Przy tamtej ciąży miałam na prawdę mało objawów. Tym razem jest inaczej. :)
Trzeba po prostu wierzyć, że się uda...
napisał/a: natasha 2007-07-13 15:08
jeżeli chodzi o poronienia, to w szpitalu pani psycholog podała mi ciekawą stronę na temat poronień, stworzoną przez matki, które straciły swoje maleństwa:

[url]www.poronienie.pl[/url]
napisał/a: Sylwianna 2007-07-30 12:18
Kingo!
Nawet nie wiesz, jak mnie boli to, co przeżyłaś. musisz być silna. ja też mam 26 lat i w drodze do szpitala (musiałam iść pieszo, bo mąż nie mógł dostać taksówki (w święto 1 maja 2007r.- byliśmy z dala od domu, przy granicy z Niemcami) nie wiedziałam, czy noszę jeszcze w sobie Kruszynę. Lekarze tego dnia dnia też przygotowywali mnie do zabiegu...bardzo krwawiłam...USG w tym przypadku wyjaśniło sprawę - to było pokrzepiające, że po oderwaniu sie tak dużego kawałka mojego ciała (poszła kosmówka) , maleństwo zostało... lekarze byli zaskoczeni, a my szczęśliwi i wzruszeni do tego stopnia, że jak zawsze gadatliwi, tego dnia niewiele mówiliśmy.niebezpieczeństwo utraty dziecka jednak cały czas wisiało nad nami...na drugi dzień, kolejny cud - krwawienie ustało, nasze maleństwo też było. każdy kolejny dzień przynosił więcej nadziei i wydawałoby się, że po powrocie do domu nic się dziać nie będzie.
nastąpiło jednak kolejne, poważne krwawienie. tak po prostu - nie wiadomo skąd. leżałam cięgiem dwa miesiące - pełna obaw, niepokoju, paniki, ale i nadziei. w każdym momencie mogliśmy stracić nasze dziecko.
teraz Mały ma 22 tygodnie i on, i ja czujemy się dobrze. niby nie ma zagrożenia, ale lęk w człowieku pozostaje. Bo przecież wtedy, za pierwszym razem też na początku było wszystko ok. Po przyjeździe do domu też badania wykazały, że nic sie nie dzieje.

Nigdy nie wiemy, co się stanie.
Jestem tylko pewna tego, że bez mojego męża nie poradziłabym sobie z tym wszystkim. razem przeżywaliśmy ten trudny czas.
Teraz też trzymamy się bardzo blisko, bo cokolwiek sie stanie, to będziemy dla siebie wsparciem.
nie traćcie nadziei - dla nas to pierwsze Maleństwo jest wielkim darem od Boga, bo pozwolił temu małemu aniołeczkowi z nami zostać.
Wam się jeszcze uda. Zobaczycie, jestem tego pewna.
WIOLETTA48
napisał/a: WIOLETTA48 2007-08-04 15:51
wiem o czym piszecie.W 1999 r zaraz po ślubie zaszłam w ciąże, szybko pojawiły się plamienia.Pani Doktor wysłała mnie na codzienne zastrzyki. Niestety w 11 tyg.
poroniłam.To było najgorsze przeżycie w moim życiu.Ten ból, paraliżujący, ta niemoc,życ się nie chciało. Bardzo długo dochodziłam do siebie.Na szczęście wkrótce, po 8 m-cach,ponownie zaszłam w ciążę.Moje Największe Szczęscie
urodziło sie w 2001r.
Alwoja bardzo mnie zmartwiłaś. Jestem teraz w 9 tyg. jeszcze nie miałam usg.
Skąd mam wiedziec,że wszystko w porządku? Bardzo się boję o upragnione rodzeństwo dla mojego synka. Już je Bardzo Kocham.Nie wyobrażam sobie, że coś mogłoby się stac.
napisał/a: ajusia 2007-08-10 08:36
Też to przeszłam po raz pierwszy kiedy straciłam bliźniaki w 25 tygodniu to był koszmar, Franuś zmarł w trakcie porodu a Kubusia wywieźli do kliniki i tam zmarł po dwóch dniach, najbardziej żałuję że nie było mnie przy nim, wiem że nie miał szans przeżyć ale był sam mało nie wylądowałam w psychiatryku.Usłyszałam kiedyś takie zdanie"jest pani jeszcze młoda może mieć pani jeszcze dużo dzieci" czy to nie okrutne? :confused: Trzy miesiące później znowu byłam w ciąży i prawie całą przeleżałam w szpitalu bo była zagrożona w 9 tygodniu już mi się szyjka skracała ale dotrwałam szczęśliwie do końca Julcia ma już prawie 6lat. 3lata później chcieliśmy spróbować znowu ale w 5 tygodniu się okazało że serduszko nie bije, zabieg miałam w urodziny mojej córeczki, a miesiąc później okazało się że równolegle miałam ciąże pozamaciczną i musieli mi usunąć jajowód :( .Pół roku później podjęliśmy ostatnią próbę(więcej strat bym nie przeżyła) i ponad rok się staraliśmy(pewnie za bardzo się bałam) zanim się udało i teraz nasz synuś ma prawie 6 m-ce i jest cudny. Chodzimy razem na cmentarz i odwiedzamy Franusia i Kubusia, Julia wie że miała starszych braci a Misiu jak dorośnie też się dowie. Pozdrawiam, życzę powodzenia i trzymam za was kciuki. :D :D :D Uda się trzeba w to wierzyć.
napisał/a: mgielka4 2007-08-16 14:41
Droga Allerio!
wiem co przezywasz bo 6 miesiecy temu tez stracilam z mezem nasze malenstwo.. to byla moja druga ciaza.. nic na to nie wskazywalo bo mamy juz synka ktory teraz ma skonczone 2 latka.. bylam w szoku a przyczyna do tej pory nieznana... dzis jestem w 5 tygodniu ciazy i czuje sie ok.. ale ciagle przesladuje mnie mysl ze znowu skonczy sie tak samo.. ze strace swoje malenstwo... wiem ze ci ciezko ale uwierz mi najlepszym lekarstwem jest kolejna ciaza.. odczekaj jednak te przepisowe 6 miesiecy:) pozdrawiam
anetusia
napisał/a: anetusia 2007-08-20 22:21
Wiem o czym piszesz bo sama to przeżyłam moje maleństwo miało by dziś 2 latka miałam urodzić 3 śierpnia 2005r. a urodzilam 3 lutego 2005r. pomógł mi ksiądz w szpitalu który powiedział ze przecież pomimo tej sytuacji i tak jestem mamą mam juz aniołka w niebie który czuwa nademną i moją córeczką która ma 2 miesiące. do niedawna zapalałam świeczkę w oknie w każde świeta w ten sposób zawsze był z nami. Najbardziej boli mnie to ze nie mogę zapalić znicza na jego grobikiem bo nie chowa się takich maleństw. Ale juz jest ok. nie można rozpaczać trzeba żyć dalej slyszałam ze każda łza matki topi maluszka więc dajmy odpoczywać w pokoju malym aniołkom. Niech nas strzegom.
napisał/a: baska999 2007-08-27 04:13
Ja stracilam moje malenstwo 2 dni temu, bylam w 8 tygodniu ciazy, wszystko bylo w porzadku do poki nie zaczelam krwawic. Poszlam do szpitala wyslali mnie na USG, pozniej powiedzieli mi ze tam juz nic kompletnie nie ma. Strasznie to przezywam, bo bylam pewna ze mi sie uda. Chce znowu probowac, czy wystarczy 3 miesiace zeby ponownie sie starac?