Unikajcie Lubartowa!!!!!

cohenna
napisał/a: cohenna 2008-09-08 18:10
dowiadywałam się ja
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-09-08 18:14
dowiadywałam się jak mogę zobaczyć swoją dokumentację z porodu......
najpierw muszę pójść gdzieś i pobrać wniosek....potem go wypełnić zanieść do dytektora i poczekać czy podbije akceptację na to żębym mogła zobaczyć swoje dokumenty............
Troszkę to będzie dużo zachodu ale postaram się to zdobyć i skserować...
Fundacja mi napisała że takie sprawy się nie przedawniają...i do sądu mogę ich podać za to jak mnie potraktowali....tym bardziej że nie potrafię o tym zapomnieć mam nocne koszmary a szew jest bolesny................
Ale najpierw musze mieć swoje dokumenty z porodu.....bo to jest podstawa............
napisał/a: cappucinko 2008-09-08 21:13
cohenna masz moje pełne wsparcie bo też przeszłam przez piekło itd, masz w sobie dużo siły że zdecydowałaś się walczyć z tymi "Ludźmi" podziwiam Cię za to, mam nadzieję że wygrasz tą walkę i niech to będzie dla innych matek wzór...że w Polsce powinno się rodzić po ludzku, w miłej, sprzyjającej atmosferze a nie w jakimś syfie przy ludziach którzy traktują poród maleńkiej istotki jak coś głupiego. Jak czytałam twój opis porodu (kilka razy) to się popłakałam, może nie przeszłam tego samego, ale też prześladuje mnie to co przeżyłam, mimo iż ucieka czas to ciągle powraca do mnie:( współczuję i życzę Ci z całego serca abyś odzyskała spokój i aby ludzie którzy byli z tobą podczas tej wymarzonej chwili wstydzili się za to co zrobili i za to jak postąpili (łaska) !!!

Pozdrawiam mocno, i życzę duuuuuuuuuużo szczęścia i samych dobrych chwil:o
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-09-24 21:16
Ja i siła...........właśnie siedzę i ryczę w najlepsze. Dziecko śpi mąż w pracy a ja sama....Muszę z kimś pogadać i wyżalić się. Dzisiejszy dzień był okropny. Dowiedziałam się wielu dziwnych rzeczy...Widziałam swoją dokumentację z pobytu w SPZOZ Lubartów. Przeczytałam i głowa mnie boli..... Pisze tam że:
- miałam ktoplówkę godzinę po porodzie - choć w rzeczywistości nic nie miałam podawane
- że byłam wrogo nastawiona do personelu - sądzę że dlatego że powiedziałm na dzień dobry że nie wyrażam zgody na nacięcie...
- że chcieliśmy połóżną wygonić i żeby mąż poród odbierał.....tylko że ona się postawiła i nie pozwoliła bo ona odpowiada za mnie......
- że przez 3 dni pomagano mi w chodzeniu - nikt ni razu mi nie pomógł nawet zaraz po urodzeniu dziecka sama przechodziłam z łóżka porodaowego na leżankę a jak mnie zawieźli na salę to sama rpzeszłam przez całą na drugi koniec
- ................i jeszcze kilkanaście takich rzeczy...............
To jakaś paranoja. Nie mam już siły i chęci do życia. Mam po prostu dość już wszystkiego. Jezu jak ja bym chciała cofnąć czas.........pojechać gdzie indziej...albo cofnąć o te dwadzieścia parę lat do momentu jak moja matka poronił. Bo jak by urodziła tamto dziecko to by mnie na świecie nie było i było by cudownie. Może tamto dziecko miało by inne życie. Nikt by się na nim nie wyżywał ... nie przeżyło by gwałtu.... było by szczęśliwe. Dziesięć lat temu po tym co mi zrobił chłopak mojej najlepszej przyjaciółki miałam myśli ....samobujcze. Czemu ja tego wtedy nie zrobiłam to nie wiem ale może powinnam...............................................................................................................................................................................................................................................................................
napisał/a: ~GosiaInuszka 2008-09-24 21:41
Jesteś bardzo dzielna. Każdemu zdarzają się gorsze dni. Masz wspaniałego męża i cudowną córeczkę i wiele szczęśliwych dni przed sobą. Przecież "papier wszystko wytrzyma",więc nic dziwnego, że tak uzupełnili Twoją dokumentacje, przecież nie będą sami siebie obciążać. Ty widziałaś to inaczej i masz prawo każdemu przedstawić Swoją wersje, dochodzić praw i oskarżyć ich. Jaki miałabyś powód, żeby coś takiego wymyślić. Poza tym jestem pewna, że taki pacjentek jak Ty było więcej, więc to nie przypadek, tylko ktoś nie nadaje się do zawodu położnej i nie powinien go wykonywać. Wiele osób miało trudne dzieciństwo, ważne żeby Twoja córeczka miała szczęśliwe. Będzie dobrze!
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-09-25 07:48
Osobiście znam jeszcze dwie które podobnie potraktowano....wyzywano i poniżano....
napisał/a: ~GosiaInuszka 2008-09-25 22:47
No widzisz. Jeśli ktoś ciągle fałszuje dokumentację to w końcu to wyjdzie. Pewnie tych dwóch pacjentek poród też "upiększono". Nawet super trudne pacjentki należy traktować z szacunkiem, nic nie usprawiedliwia braku profesjonalizmu, więc walcz o swoje ( i nie dziw się, że ta "położna od siedmiu boleści" będzie walczyła o swoje). Pozdrawiam.
napisał/a: cappucinko 2008-09-26 08:54
cohenna musisz coś z tym zrobić, GosiaInuszka ma rację, dokumentacje zmienili żeby nie było widać ich winy, ale ty tam byłaś, mąż, na pewno ktoś cię odwiedzał w szpitalu, ktoś widział w jakim jesteś stanie, więc za przeproszeniem taka dokumentacja nic tu nie znaczy. Sprawiedliwość na pewno ujrzy światło dzienne, ale Ty się nie poddawaj, walcz o swoje, wiem że jest ci ciężko i że ciągle myślisz o tym...ale musisz iść do przodu.

Pozdrawiam:o
napisał/a: haniaw1979 2008-09-26 09:10
cohenna jestem zszokowana tym co przeczytałam popieram w 100% dziewczyny musisz byc dzielna masz teraz dla kogo zyć masz córeczkę cudownego męża to się liczy a nie jakieś baby ze szpitala pamietaj że sprawieliwość zawsze zwycięży my jesteśmy po to aby Cię wysłuchać i wesprzeć nie poddawaj się walcz. Nie wiem może to trochę głupi pomysł ale może spróbuj z telewizją np Uwaga albo Interwencja zkontaktuj się z tymi dwoma Paniami może wspólnie połączycie siły, idż do przodu z dumnie uniesioną głową
POWODZENIA :)
napisał/a: asasia14 2008-09-27 09:21
cohenna napisal(a):podobało jak zszyła, tu mniej tu więcej ściągnęła…. Przyszedł mąż strasznie ździwiony co się dzieje. A doktorka w tym czasie założyła znów szwy, z czego siedem jej się rozwiązało bo za krótko obcięła no to i pozostałe wyciągnęła. Dopiero jak szyła mnie 3 raz to po zostawiała mi żyłki po dwa centymetry. Tak na wszelki wypadek żeby się nie rozwiązało znów. 30 razy mnie dzióbała…dlaczego? Nie wiem. Już miała wychodzić ale stwierdziła że coś za bardzo krwawię i pyta się położnej „jak łożysko” a położna że chyba całe było i że już wyrzucone. „Wziernik chce” położna jej dała a doktorka „Nie ma mniejszych” położna na to „Gdzieś są trzeba by było szukać” „no to już nie szukaj. Niech i ten będzie” i łyżeczkowanie miałam. Myślałam że ducha wyzione na tym łóżku. Raz mnie skrzybie, potem po brzuchu gniecie , potem drugi raz, potem trzeci raz. I jak mnie tak po brzuchu gniotła i powiedziała że jeszcze raz skrobiemy to zrobiłam się im blada jak ściana. Doktorka spojrzała się na mnie pyrgnęła łyżką i poszła bez słowa. A położna do mnie „co pania taka delikutaśna, tylko mnie tu nie mdleć. Niech pan żony pilnuje żeby oczu nie zamykała” Zostaliśmy na chwilę sami, zaraz przyszła położna z córką i powiedziała kładąc ją obok mnie „jak będziesz karmić to dziecko ma zrobić rybkę” i poszła. Nie wyjaśniła o jaką rybkę chodzi….ale jak mała się przyssała to tak śmiesznie wargi wywinęła, więc to chyba o to chodziło położnej. Jeszcze dwie godziny byliśmy sami we trójkę, a potem przewieźli mnie do sali. Koło południa mąż pojechał do domu a ja poszłam do łazienki, była blisko po drugiej stronie korytarza. Prysznic i sedes jednym pomieszczeniu. Nigdy nie siadam lecz siusiam na tzw. małysza a tu nic z tego. Szwy ciągną….więc poszłam do swojej sali, wzięłam sobie ręcznik i poszłam pod prysznic. Może to i nie ładnie z mojej strony ale jak chciało mi się siku to szłam pod prysznic wysiusiałam się i od razu podmyłam. Po południu mąż przywiózł mi tantum rosa i jałowe gaziki na okłady szwu…. I tak jakoś powoli ceciało. To była niedziela. Leżałam na wkładce bez bielizny bo mnie szwy się wbijały w ciało, a nie tak jak moja sąsiadka w bieliźnie i zdejmowała ją tylko na obchód lekarski.. Z wtorku na środę w nocy mała mi strasznie płakała. Przyszły pielęgniarki z za ściany bo tam miały swój pokój złapały ją i odgazowały. Ale to nic nie pomogło. Poszłam się więc zapytać jak mam masować jej brzuszek a one na to „że mam sobie radzić sama bo jak będę w domu to ich nie będzie i też muszę sobie radzić” Siedziały i łyżeczkami dzwoniły po szklankach z kawą. Malutka przepłakała prawie całą noc bo ją brzuszek bolał, a ja bo nie wiedziałam co mam robić, leżałam płakałam i masowałam jej brzuszek tak jak umiałam. Rano okazało się że ma żółtaczkę (15 bilirubiny bodajże). Koło drugiej przyprowadzono mi lampy. Pani która je przyprowadziła pokazała mi jak małą zawinąć pieluszkę żeby się nie budziła jak ją włożę do „piekarnika” i wszystko wytłumaczyła. Wieczorem pani która była na zmianie powiedziała że jak się mała obudzi to żebym przyniosła ją na mycie, bo jak śpi pod lampą grzecznie to szkoda jej budzić. Ta pani w przeciwieństwie do tych z dnia poprzedniego pokazał mi jak kąpać dziecko i wszystko wytłumaczyła nawet o ten masarz brzuszka….a potem karmienie i znów pod lampy. Do północy to w sumie 8 godzin mała spędziła w tym urządzeniu. Rano był jak zwykle obchód lekarski potem położne przeszły się i ta która mnie w nocy przyjmowała pyta się „co pani taka wesoła” to jej mówię że małą nie wygląda już jak Chińczyk i może do domu pójdziemy. Spytała się od kiedy mała leży pod lampą a potem powiedział „nie ma takiej możliwości bo ja to ze swoim 9 dni leżałam” ale w tym samym momencie przyszła pediatra i mówi że do domu idziemy  nareszcie… dziewczyna z którą byłam zaczęła płakać, że leżała w ciąży w szpitalu i teraz jej mały nie chce leżeć….to się na nią zaczęły drzeć żeby się uspokoiła bo im depresantka nie potrzebne….nie wiem ile tam nad nią stały bo poszłam na zdjęcie szwów. Podczas zdejmowanie szwów ropa z nich wypływała……ale nikt się tym nie zainteresował. Po powrocie do domu robiłam sobie okłady z tantum rosa i rywanolu na przemian. I tak to się ciągnęło przeszło miesiąc. Po 3 tygodniach od powrotu do domu jeszcze miałam 3 szwy które zdjął mi mąż. Po 6 tygodniach byłam na kontroli u lekarza, nie bardzo mu się szew podobał bo z ”górkami był” ale miały się wyrównać. A na moje pytanie dlaczego tak mnie położna potraktowała nic mi nie powiedział tylko tyle że pewnie to było konieczne bo poród się przedłużał….jak to 10 minut parłam…..przez pół roku pojawiały się te górki i wypływała z nich ropa…. Teraz od trzech miesięcy już mam spokój. Ale szew jest bolesny czasem nawet przy współżyciu go odczuwam w zależności od „pozycji”. Dziś moja córka ma skończone 9 miesięcy a mnie to się śni po nocach i budzę się z płaczem i nie wiem co mam robić 


Przeżyłaś piekło,dlatego przy następnym porodzie jeszcze w ciąży wybiesz szpital gdzie godnie będziesz rodzic.Ja wybrałam szpital 50 km od mojego domu,bo w ciąży będąc szukałam najlepszego i taki wybrałam.Nie obraż się ale nie rozumiem biernej postawy Twojego męża,widział wszystko i nie reagował?Przy moim pierwszym porodzie jak mąż ruszył na położne i lekarzy to chodzili przy mnie jak przy vipie.Mam nadzieję,iż wyciągniesz wnioski i przy następnej dzidzi poszukasz szpitala,który godnie powita na świecie Twoją kruszynkę-życzę powodzenia.
napisał/a: asasia14 2008-09-27 09:30
cohenna napisal(a):Ja i siła...........właśnie siedzę i ryczę w najlepsze. Dziecko śpi mąż w pracy a ja sama....Muszę z kimś pogadać i wyżalić się. Dzisiejszy dzień był okropny. Dowiedziałam się wielu dziwnych rzeczy...Widziałam swoją dokumentację z pobytu w SPZOZ Lubartów. Przeczytałam i głowa mnie boli..... Pisze tam że:
- miałam ktoplówkę godzinę po porodzie - choć w rzeczywistości nic nie miałam podawane
- że byłam wrogo nastawiona do personelu - sądzę że dlatego że powiedziałm na dzień dobry że nie wyrażam zgody na nacięcie...
- że chcieliśmy połóżną wygonić i żeby mąż poród odbierał.....tylko że ona się postawiła i nie pozwoliła bo ona odpowiada za mnie......
- że przez 3 dni pomagano mi w chodzeniu - nikt ni razu mi nie pomógł nawet zaraz po urodzeniu dziecka sama przechodziłam z łóżka porodaowego na leżankę a jak mnie zawieźli na salę to sama rpzeszłam przez całą na drugi koniec
- ................i jeszcze kilkanaście takich rzeczy...............
To jakaś paranoja. Nie mam już siły i chęci do życia. Mam po prostu dość już wszystkiego. Jezu jak ja bym chciała cofnąć czas.........pojechać gdzie indziej...albo cofnąć o te dwadzieścia parę lat do momentu jak moja matka poronił. Bo jak by urodziła tamto dziecko to by mnie na świecie nie było i było by cudownie. Może tamto dziecko miało by inne życie. Nikt by się na nim nie wyżywał ... nie przeżyło by gwałtu.... było by szczęśliwe. Dziesięć lat temu po tym co mi zrobił chłopak mojej najlepszej przyjaciółki miałam myśli ....samobujcze. Czemu ja tego wtedy nie zrobiłam to nie wiem ale może powinnam...............................................................................................................................................................................................................................................................................


Witaj,dam Ci dobrą radę na przyszły poród-gdy ja rodziłam po raz drugi,mąż cały poród filmował kamerą.Ja mam piękną pamiątkę,a lekarze wiedząc,że są nagrywani chodzili jak na szpilkach.Byli mili,uprzejmi i w ogóle było naj.Nie wiem czy taka była ich natura?{bo przecież nie wszyscy lekarze są żli},czy kamera zrobiła swoje,no bo jakby coś nie tak poszło,to miałam dowód rzeczowy w postaci filmu z dztą i godziną,no i ze mną w roli głównej.Polecam serdecznie filmowanie porodu,w każdą rocznicę włączam i oglądam,po prostu super.Pozdrawiam Cię serdecznie
napisał/a: cappucinko 2008-09-27 19:51
Ale co wy piszecie tu o drugim porodzie, jak dziewczyna z poprzednim (pierwszym w jej życiu) poradzić sobie nie może:( Przeżyła piekło, które prześladuje ją do dziś bo nie może zapomnieć. Nie wiem czy cohenna zdecyduje się na drugie dziecko po tym co ją spotkało, i ktoś kto nie był w podobnej sytuacji nie zrozumie tego...ból związany z porodem zapomina się z biegiem czasu, a to jak cię traktowali w szpitalu, co mówili (to powraca), dlatego cohenna powinna walczyć o swoje, o to aby lekarze, pielęgniarki przyznali się do błędu, przeprosili (choć to pewnie dla niej nic nie znaczy, bo nie da się cofnąć czasu i zmienić tego co przeżyła), jeśli zdecyduje się kiedyś na drugie mam nadzieje że będzie to wspaniała chwila (bo tak powinny przychodzić na świat wszystkie dzieciątka) a matki powinny się cieszyć a nie płakać...rodzić powinno się w miłej atmosferze nie ważne czy w dużym mieście czy w małej mieścinie czy na wsi, po prostu wszędzie, a na jej przykładzie wiadomo że nie wszyscy tak rozumieją....