Bridezilla czyli panna młoda z piekła rodem

napisał/a: Monicysko 2008-06-17 22:00
orka, dzięki za ciepłe słowa. Mój wujek w końcu nas zawiezie BMW.. Ale to jednak nie to samo, co zabytkowe auto, które miało byc...
Byłam dziś wściekła, na zmianę się darłam i płakałam.. Jak tak można? Na kilka dni przed?!
Przyznam, że jestem wściekła,... Ostatni tydzien przed weselem a tu wszystko się komplikuje... Maciek się śmieje, ze jeszcze do kolekcji brakuje, żeby nasz zabytkowy, drewniany kościół spłonął... Taki jego czarny humor
napisał/a: evilgirl89 2008-06-17 22:11
Monicysko, niech on wypluje te słowa
napisał/a: bluebell1 2008-06-18 10:51
Monicysko, dasz rade !!!!! Głowa do góry.
Monicysko napisal(a):Na 4 dni przed weselem, okazało się, że gośc nei wypozyczy nam samochodu.
dziwne zachowanie :/
Monicysko napisal(a):Maciek się śmieje, ze jeszcze do kolekcji brakuje, żeby nasz zabytkowy, drewniany kościół spłonął... Taki jego czarny humor
przynajmniej zauważył że sytuacja czasami jest dla Ciebie przerastająca i chce Cię rozbawić :D Mój też tak żartuje, ale działa to u mnie w drugą stronę ... :? wrrrrrrrr
napisał/a: aptekara 2008-06-18 11:20
Monicysko napisal(a):Maciek się śmieje, ze jeszcze do kolekcji brakuje, żeby nasz zabytkowy, drewniany kościół spłonął.
No ode mnie dostałby w łeb!!! Trzymaj się mocniusio!!!
napisał/a: Monicysko 2008-06-18 15:09
Nie no, my raczej jesteśmy typami, że staramy się śmiać, żeby się rozluźnić... Taki śmiech przez łzy :) No cóż... Jakoś się z tego wyplątaliśmy... Może nie jest to szczyt naszych marzeń, ale... Lepsze BMW niz jechac autobusem do kościoła :)bluebell, ja tez uważam, że głupie zachowanie... Jeszcze głupszy był powód jaki nam podano... Wczoraj padało przez pół dnia i on powiedział, że nie zdecyduje się na wypożyczenie auta w taką pogodę... Że niby za wilgotno i mokro... Że auto ma tylko taki dach, jak płachta, jeśli wiecie o co mi chodzi.. I że mi się sukienka pobrudzie i ble, ble, ble...
A powiedział mi to dopiero w momencie, jak ja zaczełam rozmowę o aucie... Podejrzewam, że gdybym nie zapytała, to M. w piątek pojechałby odebrać samochód i dopierobyśmy się zdziwili... NO ALE SKĄD ON MOŻE JUŻ TERAZ WIEDZIEĆ, ŻE W SOBOTĘ BĘDZIE ALBO NIE BĘDZIE PADAĆ?! Ja się pytam...

Ps.Trzymajcie kciuki Kochane za pogodę! :)
napisał/a: evilgirl89 2008-06-18 15:17
Monicysko, co za człowiek
napisał/a: ~gość 2008-06-18 15:29
arTemida


Monicysko napisal(a):Ps.Trzymajcie kciuki Kochane za pogodę!
trzmam za całokształt :D
napisał/a: Monicysko 2008-06-18 15:35
AILATANka, ja stwierdziłam, że te teksty śmieszą tylko jak się je czyta u kogoś innego, bo jak to Ty je słyszysz, to mozna wpaść w szał... :)
napisał/a: arTemida 2008-06-18 15:58
Monicysko napisal(a):e teksty śmieszą tylko jak się je czyta u kogoś innego, bo jak to Ty je słyszysz, to mozna wpaść w szał...

to zależy, ja swoje wiedziałam i gadanie cioteczek miałam gdzieś, w sumie mnie nawet śmieszyło bo dokładnie tego się po nich mogłam spodziewać

Szału za to dostawałam jak w dniu ślubu połowa rzeczy (sukienka, pogoda, organista, wejście na sale, wesele) wypadło nie po mojej myśli i to bez celowego udziału osób trzecich ale było, mineło, staram się tego nie rozpamiętywać
napisał/a: evilgirl89 2008-06-18 15:59
arTemida napisal(a):zału za to dostawałam jak w dniu ślubu połowa rzeczy (sukienka, pogoda, organista, wejście na sale, wesele) wypadło nie po mojej myśli i to bez celowego udziału osób trzecich

sorki za OT ale co się stało ??
napisał/a: arTemida 2008-06-18 17:05
od rana wszystko szło jak powinno, o 12.30 przyjechałą moja makijażystka umalować mame i mnie, ja byłam skończona o 13.45 i już sie troche zaczynałam denerwować czy zdąże, ale uspakajałam się że Adam z rodziną będzie na 14.15 a ja mam już tylko do założenia suknie i welon.
Przy zakładaniu halki okazało się że jest za szeroka o to tyle, ze praktycznie spada mi przez biodra no i panika co dalej. Świadkowa zaczeła na prędce zwężać halke i wtedy pojawił sie narzeczony z familią-13.55 ( mieszka 50 km ode mnie a woleli wyjechac wcześniej niż by się spóźnic)ale luz w końcu dom duży, mieli czekać na dole a mnie tam wykańczali na górze. W pośpiechu zwężono mi halke, wskoczyłam w sukienke, zasznurowano mnie z problemami( nawiasem mówiąc sznurowanie nie było takie jak miało być -było ozdobne a miało być takie aby suknia była idealnie dopasowana w razie gdyby obwód u i ówdzie się zmienił do dnia ślubu)Suknia odstawała troszkę( a we wtorek byłą idealna) nie szło tego wyregulować w żaden sposób Po długich mękach udało się mój wygląd ogarnąć(dosć pięknie muszę przyznać nieskromnie się to prezntowało)

W samochodzie rozbolał mnie strasznie brzuch-wiadomo jak sie czegoś bardzo nie chce to akurat sie pojawia. Po wyjściu z samochodu, były dokładnie widoczne wszystkie mankamenty z wiązaniem sukienki a mianowicie robiły się fałdki tam gdzie było sukienki za dużo i deformowało to moją sylwetke i już dostawałam szału , bo w domu leżała bardzo dobrze. Nie było możliwości ani czasu porawiać więc maksymalnie zła ruszyłam do kościoła.
W kościele na wejście byłą pomyłka chóru i organisty-już nie wiem kto skopał, w każdym razie była dwa razy ta sama pieśń. Na dodatek organista tuż po psalmie zaczał od razu alleluja mimo że mówiłam mu że bedzie drugie czytanie- w efekcie kolega idzie do ambony licząc że organista przerwie, ksiadz idzie do ambony widząc że organista leci swoje, w kościele dezorientacja, ja przypominam sobie kolegów z podwórka którzy mogli by choc troche pomóć załatwiając tę sprawę bardzo po męsku i na osobności.

Po życzeniach zorientowałam się że halka na prędce zwężana, zsuneła się(szycie puśćło)i szoruje mi po podłodze. Ze świadkową próbowałyśmy coś wykombinować na placcu przed kościołem. W końcu zrezyzgnowana wsiadam do samochodu i zaczynam się szamotać tak, oby tą halke jakoś unieruchomić choć na wejście na sale.

Podjeżdżamy na sale, chciałam wejśc od innej strony niz dotychczas zeby nie iść po trawie, ale okazuje się że tam nie ma wejścia wieć musimy się przeciskać między ciasnym żywopłotem a goście nawet nie mają pojęcia że już dojechaliśmy.W końcu gdzieś tam wychodzimy niczym zza krzaka

Powitania, toast, przenosiny, obiad a ja z ekipą do pokoju ratowac halke i mój pierwszy taniec. Cały obiad mnie nie było, Później zabawa, że nie nadązałam tańczyć ze wszystkimi. Ok pierwszej pierwsi goście zaczynali wyjeżdzać z powodu małych dzieci, mimo że mieli na górze pokoje - dzieci chciaąły do domu a a więc sala troche opustoszała.Ja dopiero ok drugiej sie zorientowałam( po rozmowie z gośćmi) że zespól nie przeprowadza żadnych konkursów, ale w sumie parkiet cały czas był obstawiony wiec jakoś to przeżyłam, ale czegoś brakowało.

Jeszcze dużo by pisac co poszło nie tak ale niewarto
Nikt poza mna nie widział ze coś było nie tak a ja swojej nerwy straciłam niepotrzebnie więc nie warto się spinać
napisał/a: orka2 2008-06-18 17:22
arTemida napisal(a):Nikt poza mna nie widział ze coś było nie tak a ja swojej nerwy straciłam niepotrzebnie więc nie warto się spinać

Więc reasumując dzień zapewne był strasznie udany :D ale przeżycia z halką to nie zazdorszczę :( i ja też mam suknie wiązaną, z tym że pod wiązaniem jest normalny materiał i on zapina suknie a wiązania są żeby w razie czego jeszcze dodatkowo zwężyć suknię i maja charakter ozdobny :) teraz to się boję o te moje wiązania :(