Lęk jest naszym przyjacielem

napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-03 21:21
Witam Wszystkich.Dziś popiszę trochę moich wierszowanych przemyśleń dot.nerwicy itp

Flirt z depresją się zaczyna od niewinnej myśli,
jestem taki przygnębiony, wszystko mi dziś- wisi !
Chciałbym nie żyć, jest mi smutno, dosyć mam wszystkiego,
nieświadomie wciąż siejemy w głowie tyle - złego!
------------
Posiadasz w sobie Boską Duszę, lecz póki nie wiesz o tym,
będziesz żył jak lunatyk w świecie i ciągle miał - kłopoty!
------------
Lęk można wyprzeć, stłumić w sobie, można go też pokonać,
każda osoba tak z nim postąpi, jak tego została - nauczona!
Wzorce, jak radzić sobie z Życiem, z trudnymi problemami,
wpojono nam , już w dzieciństwie, tam zarażono nas -lękami!
Lecz , kto dorosłym już się stał, sam odpowiada za to,
by stawiać czoła lękom swym, po to odwagę dał nam - TATO !
.------------
Dziś Ja decyduję, o tym jak się czuję, bawię się swym życiem , kocham chwile wszystkie.
Umiem kontrolować serce oraz głowę, oswoiłam leki, natręctwa myślowe!

Nie było to łatwe, trwało wiele lat, ale dziś mnie cieszy moje Życie, Świat!
Jestem jak artysta , tworzący obrazy, piękne, kolorowe, w posprzątanej - głowie!

Która była niczym "stajnia Augiaszowa, zanim ją Herkules wreszcie - wyszorował!
Każdy sam posprzątać musi swoje śmieci, wtedy w jego Życiu słoneczko - zaświeci!

Lęki są jak chmury, nie pozwalające, żeby w naszych sercach zamieszkało Słońce!
Lecz kto na MIŁOŚCI skupia się bez przerwy , uzdrawia swe ciało, umysł oraz - nerwy!
............
Z lękiem jestem za pan brat, choć mi zburzył kiedyś świat,
lecz dziś zbudowałam nowy, bardziej piękny , kolorowy!
----------
Wiedząc ,że wszystko zdarzyć się może,
z góry NA WSZYSTKO ZGADZAM SIĘ - BOŻE!

ŻE MOGĘ ZEMDLEĆ W MIEJSCU PUBLICZNYM,
ALBO W PANIKĘ WPAŚĆ NA ULICY,

ALBO, ŻE COŚ GŁUPIEGO ZROBIĘ,
LUB KRZYWDĘ KOMUŚ ALBO - SOBIE!
---------
Pisałam już w którymś z postów, ŻE GDY ZGODZIMY SIĘ WEWNĘTRZNIE NA NAJGORSZĄ DLA NAS OPCJĘ, wtedy zdarzy się to, co czujemy( pragniemy).w sercu7.Pisałam też w wierszu "Kiedy przed trudnym problemem staniesz", ŻE ZGODA MUSI BYĆ PRAWDZIWA, ŻYCIE ROZPOZNA UDAWANIE,
ŻE SIĘ WYRAŻA NIBY ZGODĘ I SIĘ NIE ZJAWI - ROZWIĄZANIE!
Nasza zgoda na pojawienie się leku, na to, że spróbujemy mu tym razem stawić czoła, musi być prawdziwa.Cały strach przed ta sytuacją, której się boimy, musimy przeżyć wewnętrznie, do końca.Wtedy , w rzeczywistości, fizycznie już tej lekcji9 nie musimy przerabiać.Osobiście radziłabym zaczynać ten eksperyment od stawiania czoła tym lękom, które są na naszą aktualna miarę.Nie robić uników w sytuacjach, co do których czujemy, że moglibyśmy spróbować zrobić to .Np.gdy boimy się wychodzić na dwór, wyjść za próg, raz i drugi, postać i wrócić do dom,u.Oswajać tę sytuacje, poszerzać swój teren.Gdy zaczynają si sensacje sercowe, powiedzieć sobie.Tym razem spróbuję nad tym zapanować.Pooddycham sobie powoli, spokojnie.Upilnuję swojego myślenia, nie pozwolę mu, żeby mnie straszyło.Ostatecznie, jak mi się nie uda, zawsze mogę zażyć tabletki. Gdy stoimy w kolejce, spróbować przy pomocy perswazji (jak dziecku wytłumaczyć podświadomości): muszę tu czekać, muszę to kupić.Wokół są ludzie.Na pewno ktoś mi pomoże, jakby co.Podałam wcześniej taki fajny wierszyk mnicha wietnamskiego. Przypomnę tu jego fragment " PRZEBYWAM W CHWILI OBECNEJ I WIEM, ŻE TO JEST CUDOWNA CHWILA"..TO STANIE W KOLEJCE, wcześniej z powodu nerwicy będące tragedią, może być czymś przyjemnym, GDY TAK O TYM POMYŚLIMY,Musze zakończyć pisanie tego postu ws tym momencie.
napisał/a: marcinuch 2009-06-05 17:06
Trzymam się relaksacji w transie i większości ćwiczeń i postaw myślowych, które przybliżasz w swoim wątku. Mogę powiedzieć, że postępy ku zdrowiu robię duże, jest dużo dużo lepiej i czuję, że idę w dobrym kierunku. A to wzmacnia wiarę. Jako, że moja praca zawodowa polega na bardzo merytorycznej rozmowie i budowaniu zaufania z klientem, korzystam do kilku dni (nie biorę) Neurol SR 0,5 mg na dobę, także polecam w małej dawce do krótkotrwałego wsparcia wszystkim, którzy są już na tyle mocni by zacząć pracować nad sobą, potrafią zrozumieć i odnieść do siebie to, o czym pisze Jadwiga, bo to jest drogą ku wyzdrowieniu, byciu lepszym, szczęśliwym człowiekiem. Leki usuwają tylko objawy i można je brać do końca życia tak naprawdę nie zdrowiejąc a tylko bardziej powiększając uczucie pustki w sobie. Wiem też, że ciężko jest w silnym lęku czy innych fazach nerwicowych dostrzec, że proste wydawałoby się rozwiązania są niemalże doskonałe bo wszyscy przecież wiemy o tym, że szczęście, wybaczenie, wdzięczność itp. niosą zdrowie psychiczne, wykwalifikowani psychoterapeuci też to potwierdzą. Cel jest więc wszystkim doskonale znany tylko JAK to zrobić, z tym gorzej. Tradycyjna psychoterapia behawioralno poznawcza jest fajna, ok, pomaga wydłużyć okresy reemisji nerwicy, tylko ciągle mówimy w niej co się stało, co zrobić, co należy, co źle, co dobrze, dlaczego być może jest źle a nie mówi JAK dosłownie masz to zrobić by wyjść lub choć zacząć wychodzić z "choroby" emocji nie prowadząc morderczej walki z samym sobą (z własną świadomością). Mnie osobiście postawiło na nogi i umożliwiło dalsze poznawanie i pracę nad sobą stosowanie tzw. hipnoterapii, czyli w skrócie to o czym pisze Jadwiga zapodaję sobie wprost do podświadomości, tam gdzie zaczyna się automatyczna reakcja obronna organizmu w postaci, np. leku napadowego, natrętnych myśli czy też tego ciągłego uczucia napięcia wewnętrznego. I zaczyna działać jak "cudowna pigułka". Temat rzeka, więc zachęcam do ewentualnej dyskusji. Pozdrowienia i słowa uznania dla Jadwigi.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-06 09:22
Witam Wszystkich.Cieszę się Marcinuch, że czujesz się lepiej.Niestety, nie znam jeszcze cudownego lekarstwa na lęki czy natręctwa, panikę itp.Ale jednego jestem pewna, że tak jak sami weszliśmy w kanał nerwicy, myśląc i żyjąc nie tak jak trzeba, tak sami musimy się z niego wycofać.MUSIMY PRZEMIENIĆ CAŁE SWOJE MYŚLENIE, REAGOWANIE NA TO, CO SIĘ DZIEJE I POSPRZĄTAĆ SWOJĄ PRZESZŁOŚĆ.Z książki Elaine St.James pt."Zatrzymaj świat i wysiądź", podam trochę przepisów, jak to osiągnąć.

Jak dokonać gruntownego przeglądu swojego myślenia: uwolnienie się od negatywnych myśli może wydawać się, nigdy nie kończąca się bitwą.Nasze myśli definiują nasz Wszechświat i jeżeli przeżyliśmy lata, działając w oparciu o negatywny sposób myślenia,(czasami pozornie odnosząc sukcesy), może być w nas jakaś część, która nie zechce tego sposobu myślenia porzucić.Możesz wykorzystać każde narzędzie ze znanego ci arsenału, żeby przezwyciężyć negatywny sposób myślenia.Zastosuj afirmacje i wizualizacje( ja już stosowałam, ale trzeba stosować je przez jakiś czas, by zobaczyć efekty).Bądź w kontakcie z NATURĄ. Poćwicz trochę głębokiego oddychania.Za każdym razem, KIEDY POJAWI SIĘ NEGATYWNA MYŚL, użyj jej jako przypomnienia, żeby wrócić do myślenia pozytywnego.Wykorzystuj dziejące się okoliczności i wydarzenia, aby Ci przypominały o konieczności bycia w stałym kontakcie\ze swoim wnętrzem(Duszą).Pamiętaj o Niej, gdy budzisz się rano(nie jesteś tylko tym ciałem , osoba, jesteś CZĄSTKĄ BOSKOŚCI-mój przypisek).Pamiętaj o tym, kiedy się denerwujesz, gdy dzwoni telefon,, gdy boli cie głowa, gdy dzieci są nieznośnie.W tobie żyje Bóg i działa przez ciebie, gdy Mu na to pozwolisz.(to moje przypiski).
Rozwijaj w sobie samo-dyscyplinę.Medytuj.Pisz dziennik, proś o pomoc Wszechświat
Autorka opowiedziała historie mędrca, która po zmodyfikowaniu jej sama stosowała. Otóż ten mędrzec, borykał się z problemem negatywnego myślenia.Jeszcze jako młody człowiek uświadomił sobie,że jeśli im na to pozwoli, negatywne myśli przejmą całkowita kontrolę nad jego życiem.Wymusił więc sposób.Zdobył dwie sterty kamieni.Jedną ciemnych, drugą jasnych.Za każdym razem, kiedy przyszła mu do głowy negatywna myśl, brał ciemny kamyk i układał w stos.Kiedy przyszła mu do głowy dobra myśl, robił podobnie z białymi kamieniami.W młodości stos ciemnych kamieni był większy, niż białych., lecz w miarę upływu życia, stos kamieni białych przyćmił ten ciemny.
Autorka książki zrobiła podobnie, ale używąjc fasoli białej i czarnej i kubków.Za każdym razem, gdy pozwoliła sobie na myśl negatywną, natychmiast wrzucała do kubka czarna fasole i podobnie postępowała z białą fasola, gdy pomyślała coś pozytywnego.Pod koniec dnia liczyła fasolę w obu kubkach i zapisywała w kalendarzu stan obu kubków.Zrozumiała dzięki temu ćwiczeniu, ze gdy na własne oczy zobaczymy, jakie są nasze codzienne myśli,(negatywne, pełne zamartwiania sęe, osadzania, czy inne),będzie można je kontrolować i zastąpić świadomie zdrowymi myślami.PODNOSZĄC NA WYŻSZY POZIOM SWOJE MYŚLI, PODNOSISZ NA WYŻSZY POZIOM SWOJĄ ŚWIADOMOŚĆ i przyśpieszasz swój wzrost osobisty.
Pisałam już w jednym z postów, że nie jest ważne, CO ZROBIMY, ŻEBY PORADZIĆ SOBIE Z ŁĘKIEM lub z czymkolwiek innym ale UMYSŁ MUSI ZNAĆ NASZE INTENCJE, MUSI WIEDZIEĆ PO CO TO ROBIMY.ZA KAŻDYM RAZEM, GDY BĘDZIEMY COŚ ROBIĆ DLA SWEGO UZDROWIENIA, GŁOŚNO LUB WEWNĘTRZNIE POWIEDZMY TO UMYSŁOWI.To na razie tyle, mam mniej czasu, gdyż pracuję od miesiąca no i mam działkę.Pozdrawiam
.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-08 05:51
Witam Wszystkich.Przytoczę dziś artykuł pt."Samokontrola a wyzdrowienie", który opisuje historię Joan Lutz, która wyleczyła się z choroby psychicznej i pracuje aktualnie jako psychoterapeutka..Specjalnie zamieszczam ją na nerwicach, gdyż skoro możliwe jest wyleczenie z choroby psychicznej to i z nerwicy.

"Moje doświadczenia dotyczące duchowych upadków-załamań i powrotów do zdrowia, nauczyły mnie potrzeby wzrastania ponad uwarunkowania kulturowe i oczekiwania innych ludzi po to, by odnaleźć idee i zachowania naprawdę afirmujące życie i pozwalające na ów wzrost..
Moje wyzdrowienie opierało się głównie na praktykowaniu jogi .Towarzyszyły temu wegetarianizm, głodówki i wczesne wstawanie.OBNIŻAŁY ONE POZIOM WEWNĘTRZNEGO NIEPOKOJU.LECZENIE konwencjonalne w ramach służby zdrowia wpływało na moje wysiłki destrukcyjnie.POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI WZMACNIAŁAM dzięki postępowi w asanach(pozycjach) jogi, SPOKÓJ UMYSŁU OSIĄGAŁAM dzięki wyciszającym efektom ćwiczeń oddechowych.NIEZALEŻNIE OD CIĄGŁYCH WZLOTÓW I UPADKÓW POSZERZAŁAM OGLĄD SIEBIE SAMEJ.
Doświadczyłam również mocy uzdrawiającej tańca.W ruchu przeżywałam ponownie stany rozwoju.Czułam się jak niemowlę, maluch, figlarne dziecko, przeżywałam przyśpieszony proces wzrostu.Odczuwałam energię przepływającą przez ciało, co było bardziej przekonujące NIŻ WCZEŚNIEJSZE UMYSŁOWE WZORCE, z którymi fałszywie się identyfikowałam.
W PROCESIE BUDOWANIA ZDROWIA NAUCZYŁAM SIĘ DOCENIAĆ wartość REGULARNYCH ĆWICZEŃ, codziennych praktyk duchowych, zdrowego odżywiania, pozytywnych relacji z ludźmi ,solidnego wsparcia emocjonalnego,inspirujących myśli, związku ze światem NATURY, świadomości głębokich sensacji i głębokiej relaksacji.
TO, CZEGO DOKONAŁAM OZNACZAŁO W PIERWSZYM RZĘDZIE stworzenie WŁASNEGO ŚWIATA, przy zachowaniu tego,, co było pozytywne, oraz wyzbycie się wszystkiego, co pozytywne nie było.Mój nauczyciel jogi Swami Satchidananda mówił, ABY MYŚLEĆ O SWYM CIELE I UMYŚLE, jak o kraju strzeżonym przez straże graniczne , nie pozwalające by przeniknęło do niego, cokolwiek nieharmonijnego.Oznaczało to dla mnie ODWRÓCENIE SIĘ OD FILMÓW PEŁNYCH PRZEMOCY, od bezmyślnego, niewybiórczego oglądania telewizji, od przejadania, palenia papierosów, od ludzi myślących negatywnie.Z czasem budowanie tego pozytywnego świata, stawało się coraz łatwiejsze.MÓJ DUCHOWY UPADEK zaczęłam postrzegać inaczej : jako SZANSĘ TRANSFORMACJI WŁASNEGO ŻYCIA NIŻ KALECTWO, A POCZUCIE NIŻSZOŚCI ODESZŁO W SINĄ DAL.

Ja mogę dodać tylko jedno.Mój obecny świat jest inny , niż ten sprzed wystąpienia nerwicy,ale to nerwicy zawdzięczam, że wzięłam się za prace nad sobą.W ostatnim z postów Krysia powiedziała coś podobnego:W PEWNYM SENSIE NERWICA MNIE UMOCNIŁA".Wiem, że nerwica pozwala nam się zmierzyć z naszymi lekami, głęboko w nas poukrywanymi.To dzięki nerwicy wychodzą na powierzchnię życia, ciała, świadomości, a my możemy się nimi zająć ,, przyjrzeć im uważnie, rozbroić je i uwolnić ukrytą w nich energie, której nam brakuje obecnie.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-09 06:16
Witam z rana. Przed wyjazdem do pracy napiszę parę rzeczy dot.powstawania choroby w)g Kurta Tippertweina "Co choroba mówi o tobie"
Choroba nie jest niczym innym niż sposobem wyrazu problemu, forma konfliktu.Jest tylko możliwością, KTÓRĄ WYKORZYSTUJE ŻYCIE , aby powiadomić nas , że coś nie jest w porządku, że nie jesteśmy sobą(tacy jacy właściwie jesteśmy, że zaprzeczamy sobie).
Zachorować może nie tylko ciało.Choroba objawia się w zawodzie, w związku, w rodzinie .Chorym można być na wielu płaszczyznach ,lecz każda choroba zawsze pokazuje, że Życie nie może harmonijnie przepływać przez jakiś obszar, że w którymś miejscu powstał niedostatek lub zator.
Choroba może powstać gdy:
a)myślisz, że dopuściłeś się błędu (zrobiłeś coś złego).Tym samym potępiasz swój czyn I ZACZYNASZ WĄTPIĆ W SIEBIE.Tak naprawdę NIE MA PRAWDZIWYCH BŁĘDÓW, ponieważ żyjemy właśnie po to, ŻEBY JE POPEŁNIAĆ i uczyć się ich UNIKAĆ NA PRZYSZŁOŚĆ.Największym wyzwaniem Życia jest BYCIE SOBĄ i jednocześnie SWOIM SPEŁNIENIEM.
b(jesteś w opozycji do swojego WEWNĘTRZNEGO JA.
c)żyjesz w dysharmonii.Zły ton (w twoim życiu) pobrzmiewa zawsze wtedy, gdy zaczynasz grać cudzą rolę, a przez to rezygnujesz z bycia sobą prawdziwym.
d gdy walczysz. Możesz naturalnie występować prze4ciwko temu, co ci przeszkadza i co znajduje się na zewnątrz ciebie. Najczęściej jednak przeszkadza ci niestety to, że nie jesteś taki, jaki naprawdę jesteś. Walczysz zatem tak naprawdę ze swoim fałszywym Ja , co cie tylko wyczerpuje, zamiast stać sie tym, na bycie kim masz ochotę.
e)odczuwasz w Życiu ciągły niedosyt, nie żyjesz pełnia Życia i całością swojego prawdziwego Ja.Tak długo jak nie dopuszczasz do głosu jakiejś części swojej osobowości, poprzez odgrywanie ról, naśladownictwo, lub kopiowanie obcych wzorów zachowań, tak długo jesteś wytracony z równowagi.
f)nie doświadczasz MIŁOŚCI ..Jeśli nikogo nie kochasz, wówczas NIE KOCHASZ TEŻ SAMEGO SIEBIE, nie przyjmujesz siebie takiego jakim jesteś, mówisz sobie "NIE". Każde "NIE" prowadzi do choroby. Prawdziwa MIŁOŚĆ oznacza mówienie "TAK", oznacza wolność i ŻYCIE.ŻYCIE jest najwyższym nakazem BOGA i pierwszym prawem duchowym.
g)nie czujesz się spełniony. Niespełnienie oznacza, że brakuje ci samego siebie(bycia sobą pod każdym względem).Nie żyjesz pełnia Życia, ponieważ nie żyjesz tak , jak w sercu czujesz( chciałbyś).Następstwem jest choroba ,Gdy wypierasz się samego siebie( ze strachu, że cie inni nie zaakceptują, gdy będziesz sobą) , żyjesz w nierzeczywistym świecie, z którym walczysz, przeciw któremu się buntujesz, a który wciąż sam stwarzasz, nie pozwalając sobie być sobą( NP. mówiąc innym TAK, gdy w sercu chciałbyś im powiedzieć NIE).
h) nie pozwalasz strumieniowi Życia swobodnie przepływać przez ciebie, swobodnie i bez zakłóceń. Gdy masz wewnętrzne opory i żyjesz w(g zewnętrznego programu( nie Duszy, intuicji, serca), odgrywasz rolę, postępujesz z wola, rozsądkiem innych , a energie życia nie mogą się w tobie swobodnie rozwijać i przepływać w sposób właściwy. Wtedy właściwie jesteś martwy duchowo, bo twoje własne Życie NIE DZIEJE SIĘ WEDŁUG PLANU TWOJEJ DUSZY, lecz w)g cudzego planu.CIEBIE NIE MA.
To ty powinieneś KSZTAŁTOWAĆ SWOJE OTOCZENIE ( być jego projektantem), A NIE ONO CIEBIE.
h)nie wypełniasz swojego zadania, nie możesz sprostać zadaniu , które stawia przed tobą los. ZADANIEM DLA CIEBIE JEST ZAWSZE TO, co daje ci Życie w każdym momencie, żebyś mógł postawić następny krok. Problemy i niejasności (co do zadania) są po to, abyś zrobił krok w swoim kierunku (do wewnątrz, spytał się SIEBIE NIE INNYCH, co powinieneś w tej sytuacji zrobić(.Jeśli nie wykonujesz(po swojemu, w zgodzie z sobą) niezbędnego kroku(nie stawiasz czoła temu, co się aktualnie dzieje, unikasz tego), ŻYCIE upomina się o to, poprzez chorobę i cierpienie.
i)chorujesz, gdy nie postępujesz w(g SWOICH ZASAD. Gdy nie jesteś wolny, z
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-10 06:06
Witam Wszystkich.Ponieważ będę miała aż cztery dni wolnego , gdyż na piątek wzięłam sobie urlop, żeby zrobić trochę porządków na działce, więc będę chciała wykorzystać ten czas , żeby popisać o rzeczach, które najbardziej bolą w nerwicy i w życiu.Dzisiaj napiszę coś o strachu z mojego dzisiejszego punktu widzenia.
1( Boimy się różnych rzeczy, ale STRACH JEST JEDEN.
jak ja to rozumiem? Każdy z nas na pewnym etapie życia boi się czegoś innego.Jako dzieci, nie znając świata, boimy się niemal wszystkiego, zwłaszcza, że rodzeństwo lubi straszyć młodszych od siebie, a i rodzice używają strachu, by nas przed czymś ostrzec(tak jak nauczyli ich tego rodzice). Nie zdają sobie sprawy, że są dzieci bardziej podatne na lęki, które porządnie czymś w dzieciństwie przestraszone, potrafią bać się potem wszystkiego.Ani rodzeństwo ani rodzice, strasząc takie podatne na leki dziecko, nie zdają sobie sprawy, co mu fundują.A jeśli jeszcze w rodzinie panuje przemoc, to takie dziecko jest na przegranej pozycji(nie mówiąc o tym, że przemoc nie służy dzieciom w ogóle , podobnie jak brak troski i MIŁOŚCI)..
Ja byłam takim właśnie dzieckiem.Bałam się w życiu niemal wszystkiego : psów( bo gdy chodziłam do szkoły, przechodziłam koło zabudowań, gdzie nie uwiązane wałęsały się wielkie psy, bez kagańca.Napotykałam na swojej drodze wolno puszczone konie, krowy, byki, których jako dziecko też się bałam. Nie bałam się za to myszy. żab i wielu innych stworzeń.Moje starsze rodzeństwo dla zabawy wystraszyło mnie śmiertelnie , gdy miałam ok.8 lat.Długo musiałam pracować, żeby zrozumieć ten lęk i go sobie odpuścić.Brat straszyl mnie padalcami , więc i takiego lęku sie nabawiłam .Ogromnie bałam się burzy, zwłaszcza, że nasłuchałam się opowieści o ludziach porażonych przez pioruny.Jak większość innych ludzi nabawiłam się w dzieciństwie strachu przed duchami.Ludzie dorośli, nie patrząc na obecność dzieci (nieświadomi, jak bardzo to dla dziecka niepotrzebna wiedza) uwielbiają opowiadać straszne historie.Dorosli sobie potem szli spać, ale dzieci po wysłuchaniu takich opowieści mają
potem koszmary.
W jednej z książek przeczytałam dużo później takie zdanie: DO WRAŻLIWYCH USZU DZIECI POWINNY DOCIERAĆ TYLKO TAKIE INFORMACJE, Z KTÓRYMI DZIECKO BĘDZIE UMIAŁO SOBIE PORADZIĆ. Dzieci uczą się dopiero świata i trzeba im o nim opowiadać przy pomocy MIŁOŚCI, a nie strachu.Rodzic , nie mający cierpliwości do uczenia dziecka, co dobre dla niego, a co złe, zamiast wytłumaczyć mu, jakie będą np.konsekwencje wspinania się na drzewo , w sposób zrozumiały dla dziecka, zbije je , mówiąc: następnym razem dostaniesz mocniej.W ten sposób uczy się CIEKAWEGO ŚWIATA DZIECKA strachu i przed życiem, światem i przed rodzicami.Brak świadomości jak wychowywać dziecko,żeby było mądre i szczęśliwe, sprawia, że w dorosłe życie wchodzimy z całą masą lęków wyhodowanych przy pomocy rodziny i innych dorosłych.I JAKO OSOBY "DOROSŁE" wiekiem, z całym tym dziedzictwem musimy się zmierzyć.O Tym, jak ja mierzyłam się z lękami dzieciństwa, dojrzewania i dalszymi, opowiem później, po powrocie z pracy.Pozdrawiam
.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-11 11:28
Witam wszystkich.
Na początek przytoczę pewne bardzo interesujące informacji z książki Jacka Santorskiego "psychoterapia i ZEN" dot. lęków i wyjaśniające, dlaczego w leczeniu nerwicy tak ważna role odgrywa psychoterapia i medytacja i co każda z nich daje neurotykowi.
"Dzięki medytacji i psychoterapii możliwe jest przyjazne nastawienie do siebie Zazwyczaj przyjazne nastawienie do innych mamy, gdy są dla nas mili, lub zasługują na pochwałę za coś. Taką postawę stosujemy też odnośnie siebie(chwalimy to, co nam się w nas podoba i krytykujemy to, co nas wkurza).Bezwarunkowe przyjazne nastawienie do siebie pozwala nam akceptować wszystko, co nam sie przydarza, nie tylko to, co jest przyjemne , ale i to, co jest bolesne i przykre, gdyż na całość naszego życia, doświadczenia składają się zjawiska "złe" i "dobre". Zamiast więc wyobrażać sobie, JAK POWINNIŚMY ŻYĆ i zmuszać się do realizowania tych wyobrażeń(często narzuconych przez innych, społeczeństwo), zaczynamy BEZWARUNKOWO AKCEPTOWAĆ SIEBIE. Dzięki temu coraz bardziej STAJEMY SIĘ SOBĄ.
Praktykowanie medytacji i psychoterapii wymaga (zwłaszcza na początku) zdyscyplinowania uwagi(koncentracji).Jest to konieczne, żeby się przebić przez NAWYKOWE WZORY MYŚLENIA , które uniemożliwiają reagowanie na to, co sie dzieje w nowy, zdrowszy sposób
Medytacja i psychoterapia mogą nas nauczyć, JAK STWORZYĆ W SOBIE PRZESTRZEŃ, w której byłoby miejsce dla wszystkich, pojawiających się w życiu przeszkód, WTEDY ZMAGANIA Z TRUDNOŚCIAMI NIE BĘDĄ NASA już tak pochłaniać , przestaniemy też wciąż MYŚLEĆ O PROBLEMACH I ODSUWAĆ JE OD SIEBIE.JEDYNE, CO OSIĄGAMY WALCZĄC Z UCZUCIAMI, , TO WZMAGAMY JE I ODDAJEMY IM CORAZ WIĘCEJ WŁADZY.STWORZENIE PRZESTRZENI , w której wszystko, co się pojawia , może po prostu zaistnieć( NAWET LĘKI I NATRĘCTWA), POWODUJE, ŻE STAJEMY SIĘ CZYMŚ WIĘKSZYM, NIŻ TYLKO NASZE UCZUCIA. NIE jest to wyniesienie się ponad doświadczenie( to, co się dzieje), ALE ZAAKCEPTOWANIE, ŻE JEST ONO CZĘŚCIĄ NAS. CIERPIENIE ZINTEGROWANE W TAKI SPOSÓB , TRACI WŁADZĘ NAD NAMI..
PEWNA MOJA KLIENTKA powiedziała kiedyś p SWOIM LĘKU : NIE LUBIĘ GO.CHCĘ BYĆ SILNA,
-----------------------------------
PONIEWAŻ LĘK NIE PASOWAŁ do wyobrażenia, JAKIE MIAŁA O SOBIE, próbowała POZBYĆ SIĘ GO, NIE DOPUSZCZAĆ DO ŚWIADOMOŚCI, TŁUMIĆ. Spytałem ja : CZY POTRAFISZ STWORZYĆ W SOBIE PRZESTRZEŃ0 psychologiczna, w wyobraźni), W KTÓREJ TEN LĘK MÓGŁBY SIĘ ZMIEŚCIĆ?.A Potem zrobić jeszcze w tej przestrzeni miejsce na niechęć DO ODCZUWANIA LĘKU? TE DWIE EMOCJE MOGĄ ISTNIEĆ JEDNOCZEŚNIE, NIE WYKLUCZAJĄC SIĘ! kLIENTKA poszła za moją wskazówką I natychmiast poczuła, że lęk nie jest już tak Dominujący, GDYŻ NIE MUSIAŁ WALCZYĆ, ŻEBY GO ROZPOZNAŁA (ŻEBY ZWRÓCIłA NA NIEGO UWAGĘ I WYSłUCHAŁA, CO MA JEJ DO POWIEDZENIA).

Napisałam dla siebie, do powtarzania taka afirmacje :
Stworzyłam w sobie wolna przestrzeń,
dla moich LĘKÓW I NATRĘCTW MYŚLOWYCH,
by powiedziały, co jej boli,
żebym je mogła z MIŁOŚCIĄ uzdrowić!
Teraz wyjaśnię przy pomocy informacji z "Przyjaźni z Bogiem" Walscha, jak ja rozumiem to osobiście dzisiaj.
" NIE MOŻESZ POKOCHAĆ TEJ CZĄSTKI SIEBIE, DO KTÓREJ SIĘ NIE PRZYZNAJESZ ( np. .lęku -mój dopisek).Wyrzekłeś się wielu cząstek siebie, z którymi nie chcesz się utożsamiać,(gdyż ktoś, kiedyś powiedział ci, że źle jest tak czuć, cz myśleć, nawet jako dorosły nie sprawdzając, czy te czyjeś przekonania TOBIE SŁUŻĄ). ).W ten sposób uniemożliwiłeś sobie pokochanie siebie bez reszty( ze swoimi wadami i zaletami) , a tym samym pokochanie bez reszty drugiego człowieka. Tutaj autor powołał się na książkę Deborah ford "Ciemne strony poszukiwaczy Światła", która mówi o ludziach , dążących ku Światłości, nie mogących jednak uporać się z własnym "mrokiem" (lękami, poczuciem winy itp), nie dostrzegających w "mroku" DARU.
" idź więc I BŁOGOSŁAW WSZYSTKIM RZECZOM! Pamiętaj , posyłam ci same ANIOŁY, sprawiam ci same cuda." Jak mam błogosławić wszystkim rzeczom, co przez to rozumiesz ( Boże)?
"Dajesz swoje błogosławieństwo (czemuś), kiedy otaczasz to swoja najlepsza energia, najwyższymi myślami.
Mam oddawać swoja najlepszą energie, najwyższe myśli rzeczom, KTÓRYCH NIENAWIDZĘ? Takim jak wojna? jak przemoc? Zachłanność? brak serca? nieludzkie traktowanie? Nie pojmuje tego! NIE MOGĘ TEMU BŁOGOSŁAWIĆ( wypowiedź autora książki do Boga, z którym rozmawia).
ALE TO WŁAŚNIE TWOJA NAJLEPSZA ENERGIA I TWOJE NAJWYŻSZE MYŚLI BĘDĄ POTRZEBNE, DO ZMIANY TYCH RZECZY.POTĘPIAJĄC NICZEGO NIE ZMIENIASZ, SKAZUJESZ JEDYNIE NA POWIELANIE.
Lecz skoro niczego nie potępiamy, wygląda to tak, jakbyśmy to pochwalali?
NIEPOTĘPIANIE NIE ZNACZY ZANIECHANIE DĄŻENIA DO ZMIANY.PONIEWAŻ CZEGOŚ NIE POTĘPIŁEŚ< NIE OZNACZA , ŻE TO POCHWALASZ.PO PROSTU NIE CHCESZ OSĄDZAĆ.
Postanowienie zmiany nie musi być PODYKTOWANE ZŁOŚCIĄ.SZANSA NA WPROWADZENIE PRZEZ CIEBIE PRAWDZIWEJ ZMIANY ( w związku, w rozwiązaniu problemów zawodowych, zdrowotnych itp-mój przypisek), WZRASTA WPROST PROPORCJONALNIE DO SPADKU TWOJEJ ZŁOŚCI.
Wielu z was zrywa w złości swoje związki( czy odchodzi z pracy).Nie nauczyliście się jeszcze( jako społeczeństwo sztuki mówienia innym wprost: OSIĄGNĄŁEM KRES. Obecna postać tego związku( układów w pracy) przestała mi służyć." Uparcie dopatrujecie się własnej krzywdy, następnie osadzacie, potem posługujecie się gniewem, aby jakoś uzasadnić zmianę, jaka pragniecie wprowadzić./JAK GDYBY BEŻ ZŁOŚCI NIE MOŻNA BYŁO MIEĆ TEGO, CO SIĘ CHCE, ZMIENIĆ TEGO, CO NIE ODPOWIADA,. DLATEGO ROBICIE Z TEGO DRAMAT,
POWIADAM WAM JEDNAK ": BŁOGOSŁAWCIE, BŁOGOSŁAWCIE, BŁOGOSŁAWCIE NIEPRZYJACIOŁOM, módlcie się za tych, co was prześladują. Użyczcie im swej najlepszej energii i najwyższych myśli.
Jednak NIE ZDOŁACIE TEGO UCZYNIĆ, DOPÓKI W KAŻDEJ OSOBIE, W KAŻDYCH OKOLICZNOŚCIACH NIE DOSTRZEŻECIE DARU, ANIOŁA I CUDU. Kiedy to nastąpi będzie waszym udziałem piaty przymiot BOGA - PEŁNA WDZIĘCZNOŚĆ.( i koło się zamknie).
Wdzięczność to postawa, która wszystko zmienia. DY JESTEŚ ZA COŚ WDZIĘCZNY, PRZESTAJESZ SIĘ TEMU OPIERAĆ, UZNAJESZ TO ZA DAR, NAWET JEŚLI Z POZORU NA TO NIE WYGLĄDA( tak jak dla mnie dziś nerwica lekowa, choroba nowotworowa, alkoholizm męża itp. są Darami , gdyż wiem, czego dzięki nim się nauczyłam, jak bardzo zmądrzałam , urosłam i czuje się szczęśliwa).
W następnych postach będę chciała "zainstalować" kilka wierszy na ten temat. Zapraszam też na moje posty na "uzależnieniach " Żeby nie pic ,trzeba mieć", gdyż tam poruszyłam temat krzywdy i przemocy i moje obecne stanowisko na ten temat( tych, którzy maja "złe doświadczenia" z dzieciństwa lub z późniejszego okresu życia. Pozdrawiam i mam nadzieje, że to , co napisałam rozjaśni komuś pewne sprawy i pomoże lepiej zrozumieć moje obecne przekonanie, ( że lęk jest naszym przyjacielem).
.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-12 12:39
Witam Wszystkich.Ponieważ deszcz na razie pokrzyżował mi działkowe plany, więc napiszę może coś na temat, jaka dzis jestem, jak postrzegam świat co robię, a czego już nie robię
Na wstępie chciałabym jeszcze podpowiedzieć tym osobom, które bedą miały na to ochotę, że na forum onkologii-chemioterapia "Rak to nie wyrok" umieścilam wczoraj post, którego treść mogłaby się przydać w postępowaniu z lękami.Jak już kiedys pisałam, lęk to co ś w rodzaju "raka psychiki, Duszy", więc sposób postepowania wobec raka ( w)g mnie) może być pomocny przy lekach.Ale to tylko moje zdanie
1) Żeby poradzic sobie z lękiem, nałogiem itp.NAJPIERW TRZEBA POWIEDZIEĆ SOBIE, że ma się dość takiego życia.Wiem, że wiele osób moze powiedzieć, że ciagle to sobie mówi, ale TO TRZEBA NA SERIO POWIEDZIEĆ SWOJEJ DUSZY.
2(Nastepnie trzeba powiedzieć, ŻE ZROBI SIĘ WSZYSTKO, CO TRZEBA, żeby zmienić jakość swojego życia, a to juz nie jest łatwe, gdyz takiej obietnicy danej Duszy na serio, trzeba bedzie dotrzymać.
Moze podam osobisty przyklad: mialam dosyc chemioterapii juz po pierwszej dawce.Gdybym miala jakąś sensowna alternatywe , nie pojechałabym na druga(moja chemia była tak silna, że po pierwszej wypadły mi wszystkie włosy, co sie nie zdarzało przy innych chemiach).Na drugą pojechałam z braku lepszego pomysłu, ze strachu przed śmiercia i z namowy rodziny. Na trzecia jechalam, gdyż obiecałam innej pacjentce, że przywiozę książkę, z której chciała odpisać sobie ważne dla niej rzeczy.Gdy miałam jechać na czwartą, byłam całkowicie na "NIE" i nawet myślałam sobie, a niech nawet umrę.Wtedy napisałam dwie kartki, na jednej TAK, na drugiej NIE i powiedziałam BOGU: Ty Zadecyduj a ja sie podporządkuje.Wyciągnełam kartke TAK.Wiecej już nie stosowałam tego sposobu, gdyż wolalam sama podejmować nawet najtrudniejsze decyzje, niz nie móc sie z nich juz wycofać.Pojechałam oczywiście na tę chemie, ale byla to dla mnie ostatnia chemia, gdyż miałam argument , dzieki któremu dwóch ostatnich porcji chemii nie wzięłam(na własne ryzyko).Zrobiłam sobie badania pod katem alergii, gdyz żle sie czułam (była to wiosna), mialam problemy z oddychaniem i z tego argumentu skorzystalam, żeby wycofać sie z dalszego leczenia.Nie chciałam, żeby mnie skreslono za "samowolke", lecz życie przyszło mi z pomocą.Drugi "cud" zdarzyl się, gdy miałam mieć tzw."operację podglądowa", czyli cięcie mnie jak kurczaka i sprawdzanie, czy nie ma przerzutów.Koleżanka poznana na kursie ":simontonowskim" przyslała mi artykul. że w miasteczku obok w Lwówku Śl.można wykonać sobie laparoskopie.Skontaktowałam sie z ordynatorem, czy mogliby wykonać zbadanie moich "wnętrzności" laparoskopowo i powiedział, że to jest możliwe.Też było ryzyko, czy te badania będa dokładne, lecz wolałam to niż operację.Przed terminem planowanej operacji pojechałam na laparoskopie, gdzie pobrano wycinki i po zbadaniu ich okazało sie, że wszystko jest w porządku.Lekarze we Wrocławiu byli zdziwieni, a ja UWIERZYŁAM, ŻE JAK SIĘ CZŁOWIEK UPRZE W WAŻNEJ SPRAWIE, TO ŻYCIE Z NIM WSPÓŁPRACUJE.
3) W przypadku nerwicy najważniejsze jest BY STANĄĆ NA WŁASNYCH NOGACH (emocjonalnie, mentalnie , duchowo itp) Nie moze byc tak, że to rodzina ma sie do nas dostosować, a mu ja sćiągamy na nasz poziom , TO MY MAMY UROSNĄĆ W ODWAGĘ.Na początku, dopóki jesteśmy na etapie prób zrozumienia, CO SIĘ Z NAMI DZIEJE, ważne jest, by rodzina nas wspierała.Lecz , gdy już wiemy, co nam jest ,TO MY MUSIMY SIĘ Z TEGO WYGRZEBAĆ w każdy mozliwy sposób.Wielu partnerów opuszcza swoich neurotyków, gdyz nie chcą być podporządkowani presji nerwicy.Zresztą podobnie jest z alkoholikami.Jeśli alkoholik NAPRAWDĘ DAJE Z SIEBIE WSZYSTKO, WIDAĆ W NIM WOLĘ WYJŚCIA Z NAŁOGU, NIE DOPOMINA SIĘ O TRAKTOWANIE GO Z TARYFA ULGOWĄ, za nałóg, \w który sam wszedł. wtedy partner może zadecydować, czy zechce przy nim pozostać i go wspierać.MOŻE KTOŚ POCZUJĘ SIĘ DOTKNIETY MOIMI SŁOWAMI, ale wiem, że bez POSTAWIENIA POD ŚCIANĄ NEUROTYKA CZY NAŁOGOWCA, z własnej woli nie zrobia WSZYSTKIEGO, CO MOGĄ. NERWICA podobnie jak NAŁOGI wynikają ze słabości, braku woli, braku wiary w siebie, wiec trudno się dziwic, ŻE NIKT Z WLASNEJ WOLI NIE ZECHCE SIĘ WZIĄĆ ZA NAJTRUDNIEJSZĄ LEKCJĘ SWOJEGO ŻYCIA.
Na jednym z postów przeczytałam historie dziewczyny, która musiała stracić chłopaka, żeby zrozumieć, że jej postępowanie wobec niego było niedopuszczalne.Kontrolowała go telefonicznie i nie tylko, ograniczała jego świat, gdyż nauczyła się nie ufać mężczyznom, bo miała złe doświadczenia z pierwszym facetem.,
Ja dzisiaj już wiem, ŻE KAŻDY CZŁOWIEK JEST WOLNY, JEST PANEM< SIEBIE i może być z kimś, ale nie musi,Nawet małżeństwo nie naklada na nikogo obowiązku bycia razem, jeśli ktoś nie zechce.Tym, którzy myślą inaczej , podpowiem wykonanie pewnej próby: wyobraź sobie, że ktoś , kto cie kocha powie ci, że musisz z nim być, bo on cie kocha i już.Ty, go oczywiście nie kochasz i powiesz mu, że nikt cie nie zmusi, żebyś z nim weszła w związek.A jednak, gdy jesteśmy w związku, chcielibyśmy, żeby partnerzy trwali przy nas na dobre i na złe,zwłaszcza na złe) ,zamiast wziąć się za siebie , dać z siebie wszystko i zmienic życie swoje i rodziny.KIEDY NAPRAWDĘ POSTANOWIŁAM ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE, ZROBIŁAM WSZYSTKO, CO W MOJEJ MOCY, ALE PRACOWAŁAM TYLKO NAD SOBĄ< NIE PRÓBOWAŁAM, ŻEBY TO MOI BLISCY ŻYLI "pode mnie".Chce zaznaczyć, że to nie jest z mojej strony osad skierowany ku komuś lub czemuś, lecz doświadczyłam nerwicy, życia z alkoholikiem i wiem o czym mówie.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-12 19:23
Witam ponownie.Dawno nie pisałam nic lżejszego, wiec mając wolna chwile, zrobię to teraz.Będą to moje wierszowane przemyślenia.
Jeżeli LUDZIE SĄ SOBIE RÓWNI, A JESTEM TEGO - PEWNA,
kogo bym mogla bać się w świecie, gdy KAŻDY Z NAS TO - BOSKIE DZIECIĘ
----------------
ŚMIERĆ JEST POWROTEM DO DOMU, dla tego, kto tak ją rozumie,
nie warto wiec bać się ŚMIERCI, trzeba się jej - "NAUMIEĆ"
(wyraz "naumieć" to taka moja poetycka dowolność)
-----------------
Chodzę nową ścieżką myśli i emocji,
gdyż stara przestała trzymać mnie w swej mocy!
------------------
Z otwartymi ramionami witam dzisiaj wszystkie lęki,
bo wiem, że toi tylko moje, wyparte przed laty- części!
------------------
Od kiedy mam zdrowe granice,
szanować zaczęło mnie - ŻYCIE!
------------------

Cudem jest wszystko!

Cudem jest wszystko, albo nic,
Bóg stworzył tylko doskonałość,
każdy z nas Boską Duszę ma,
obudźmy w sobie śmiałość!

Zacznijmy życiem cieszyć się,
przestańmy wegetować,
po to Bóg stworzył dla nas świat,
by każdy dzień świętować.

Jak dzieci przecież mamy być,
by żyć w Królestwie Jego,
a dzieci wspólnie bawią się
pod okiem Ojca Niebieskiego!

Nieważne czyś dorosłym jest,
czy małym dzieckiem jeszcze,
na Miłość, którą dał nam Bóg
po prostu otwórz serce!

Królestwo Boże wtedy jest.
gdy Miłość w sercach mamy,
to właśnie w takich chwilach świat
swym Rajem - nazywamy!

------------------------

Kto się ceni!

Kto potrafi ufać Życiu
i kto umie w siebie wierzyć
ten potrafi zdobyć wszystko,
co mu tutaj się-należy!

Samo Życie da mu wszystko,
na nic mu nie każe czekać,
bo Świat zawsze uszanuje,
ceniącego się człowieka!

Poznaj najpierw swoją wartość,
przecież jesteś wyjątkowy,
wiedz, że ciebie i każdego
sam Bóg Ojciec z Nieba, stworzył!

Potem żyj jak w sercu czujesz,
bać niczego się nie musisz,
wszystko, co istnieje w Świecie,
to są cząstki Boskiej Duszy!

NA TYM ZAKOŃCZĘ TEN POST NA DZISIAJ .Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-13 07:19
Witam Wszystkich
Dzisiaj chciałabym na przykładzie mojego życia pokazać w jaki sposób zafundowałam sobie nerwicę, uaktywniłam obecne w każdym organizmie komórki nowotworowe i zaprosiłam w swoje życie agresora.
1)zacznę od agresora, gdyż było to pierwsze doświadczenie.W książce Chapmana i Bachusa "Mówienie prawdy sobie samemu" opisana została historia kobiety, która uciekła z domu ze względu na ojca alkoholika i wyszła za mąż za człowieka, który też był alkoholikiem.Jak ja rozumiem dziś ten zbieg okoliczności. Lekcja życiową tej kobiety( podobnie jak moją) było nauczenie się odwagi, poczucia własnej wartości, samodzielności, szacunku dla siebie, NAWET W RODZINIE PRZEMOCY. Gdybym miała taka świadomość, mieszkając w domu rodzinnym, nie musiałabym przechodzić tej lekcji potem z moim mężem.Nie urosłam w rodzinie w te cechy, przymioty Ducha właściwe osobie , która ma wejść w dorosłe życie, więc musiałam "dostać" nauczyciela , który dalej tę lekcje ze mną kontynuował.W tym miejscu polecam książkę C.Tippinga"Radykalne wybaczanie" i proponuje przeczytanie wszystkich dostępnych na ten temat artykułów, bo dzięki takiej wiedzy można RADYKALNIE SKRÓCIĆ SWOJE CIERPIENIE.Naszej Duszy zależy NA NASZYM WZROŚCIE, NIE ŻEBYŚMY ZE STRACHU, którego unikamy, któremu nie chcemy stawić czoła, KARŁOWACIELI, ograniczając swoją przestrzeń życiową.
WIEM DOBRZE O CZYM MÓWIĘ, GDYŻ PATRZĄ Z DZISIEJSZEJ PERSPEKTYWY, PO PRZEANALIZOWANIU MOJEGO CAŁEGO ŻYCIA, POSPRZĄTANIU MOJEJ PRZESZŁOŚCI Z ŻALÓW, PRETENSJI DO RODZICÓW I INNYCH "KRZYWDZICIELI" czuję się WOLNA, DOROSŁA, ŚWIADOMA, SAMODZIELNA , SZCZĘŚLIWA itp.

2)jeżeli chodzi o wyhodowanie, uaktywnienie sobie raka.Każdy z nas ma w sobie pełne wyposażenie( w tym i komórki nowotworowe, w uśpieniu). Stresy, pretensje , urazy , niezdrowe odżywianie, tryb życia, zatrucie środowiska mogą uaktywnić te komórki.Dobrze powstawanie raka tłumaczy w swoich książkach Louise Hay. Rak powstaje(budzi) się ze skrzętnie w nas przechowywanych krzywd, uraz do kogoś czegoś, z nienawiści, czyli z negatywnych emocji, a także jak pisze Hammer z nierozładowanych przeżyć traumatycznych(np, po stracie kogoś bliskiego, po rozwodzie, utracie pracy itp).W moim przypadku były to zdecydowanie "troskliwie hodowane uczucia negatywne do męża, ojca i paru innych osób".Myślałam, że mam prawo nienawidzić, ale nie wyszło mi to na dobre.
Ktoś może powiedzieć, co w takim rasie wywołuje nowotwory u dzieci, zwierząt, roślin np.drzew.Mam bardzo fajny artykuł na ten temat, którego treść przybliżę innym razem.
3) teraz napisze o moich przemyśleniach dot.ZAFUNDOWANIA SOBIE NERWICY.Musze jednak zacząć od końca, CZYLI OD TEGO JAK DZIŚ ŻYJĘ, CO DZIŚ ROBIĘ INACZEJ, PO TO, ŻEBY NERWICA NIE MOGŁA POWRÓCIĆ.

1) nauczyłam się (staram się generalnie) żyć w zgodzie ze sobą (czyli moja Duszą, po to, żeby przy pomocy bata lęku czy choroby nie musiała sprowadzać mnie na właściwa drogę).Każdy z nas ma swoja własna orbitę i wie , że podąża nią, gdy czuje się w zgodzie ze sobą, gdy czuje wewnętrzny spokój i komfort..
Jak moje bycie sobą wygląda w praktyce :
a) jestem w trakcie lekcji mówienia PRAWDY
w każdych okolicznościach(gdy nie umiem powiedzieć komus prawdy, bo sie tego ucze jeszcze, nie mowie nic, ale też nie kłamię.) ŚWIADOMOŚĆ POSIADANIA BOSKIEJ DUSZY, BYCIA DZIECKIEM BOŻYM ZOBOWIĄZUJE MNIE DO TEGO, lecz nie czuje sie tym przytłoczona lub przymuszona.Wreszcie nie boję sie, ŻE KTOŚ MNIE PRZYŁAPIE NA KŁAMSTWIE.MÓWIENIE PRAWDY ZAPEWNIA MI TEN KOMFORT, choć nie było to łatwe (i nadal nie jest)
b)_ nie robię UNIKÓW PRZED ŻADNĄ LEKCJA ( SYTUACJĄ) nawet najtrudniejsza i najbardziej niemiłą, lecz staram się z marszu wchodzić w nie, lub odkładam na chwileczkę, żeby ją sobie dobrze przemyśleć..Wiem, że ŻYCIE MA SWOJE POWODY, ŻE COŚ MI W DANEJ CHWILI "FUNDUJE", że to są sprawdziany mojej odwagi, asertywności, wiary w siebie, a ja chce UROSNĄĆ DO KOŃCA, PO TO ŻEBY NIE CIERPIEĆ TAK, JAK WTEDY , GDY ROBIŁAM UNIKI.Czułam sie wtedy taka mała, nic nie warta.TERAZ MOGĘ STANĄĆ WOBEC ŻYCIA TWARZĄ W TWARZ, JAK RÓWNY WOBEC RÓWNEGO ,NA STOJĄCO, nie chowając się przed nim po kątach.
d) pomaga mi w tym ŚWIADOMOŚĆ RÓWNOŚCI WSZYSTKICH LUDZI.Dzieki przeczytanym książkom( w ogromnej mierze dzięki książkom Walscha, o których pisałam w postach) WIEM KIM JESTEM W OCZACH BOGA i nie pozwalam sobie na pomniejszanie siebie przez siebie,
JESTEM O TYM PRZEKONANA, ŻE FOBIE SZKOLNE, CZY TZW.SPOŁECZNE SKOŃCZYŁYBY SIĘ, gdyby osoby na nie cierpiące odkryły tak jak ja , że są kimś więcej niż przestraszonymi osobami, że są AŻ DZIEĆMI BOSKIMI, A TO ZOBOWIĄZUJE.
MIMO, IŻ MOJE DORASTANIE DO ODKRYCIA, ŻE JAKO DZIECKO BOŻE JESTEM KIMŚ WYJĄTKOWYM , PODOBNIE JAK WSZYSCY LUDZIE, zajęło mi tyle lat i kosztowało mnie tyle cierpienia, dziś z CZYSTYM SUMIENIEM MOGĘ POWIEDZIEĆ, ŻE BYŁO WARTO.MIMO, IŻ JESTEM NA POCZĄTKU TEJ NOWEJ DROGI, NOWEJ ŚWIADOMOŚCI, JAKOŚCI MOJEGO ŻYCIA, jestem wdzięczna NAPRAWDĘ ZA WSZYSTKO, ZA KAŻDY BÓL I CIERPIENIE, bo moje ludzkie EGO bez walki nie chciało się poddać KIEROWNICTWU DUSZY, INTUICJI.Boga.
Ktoś z Was może pomyśleć, że gdy człowiek poddaje się kierownictwu Duszy, Boga to coś traci, swoją samodzielność, czy coś w tym rodzaju.Nieprawda.Czuje się dziś tak WOLNA, jak nigdy wcześniej nie byłam.Nie dość, że nic nie straciłam poddając się Bogu, zawierzając Mu swoje ŻYCIE, to zyskałam RADOŚĆ BEZWARUNKOWĄ ,która opisuję przy pomocy moich wierszy.
WSZYSTKIM OSOBOM CIERPIĄCYM ŻYCZĘ DOTARCIA DO TAKIEGO PORTU JAK JA, a skoro ja mogłam, to i każdy.NICZYM SIĘ OD SIEBIE NIE RÓŻNIMY.A osób szczęśliwszych i mądrzejszych ode mnie jest już całe mnóstwo.Kto następny zechce zaufać własnej Duszy, jej kierownictwu, swojej intuicji? Pozdrawiam, SZCZĘŚLIWA NEUROTYCZKA.
napisał/a: megi111 2009-06-13 22:17
witam pani jadwigo:) chcialabym juz miec ta wiedze...hmmm wiedze to ja na ten temat niby mam ale gorzej zastosowac ja w zyciu!naprzyklad moje wesele ktore jest juz za niecaly miesiac!ciesze sie tym dniem jestem szczesliwa ale...przeraza mnie to!!boje sie ze wszystko pojdzie nie takalbo ze bede sie fatalnie czuc i nie bede wstanie sie bawic albo ze zemdleje pomijam fakty ze podeptam wszystkich bo nie umiem tanczyc hihihi jak pani pisze zeby stawic czolo wszystkim zyciowym sytuacjom i zgadzam sie z tym ale tak trudno sie do tego zastosowac!niestety niby to wszystko wiem ale i tak lek pozostaje:(i boje sie ze zamiast cieszyc sie tym dniem bede sie modlila zeby sie juz skonczyl!!a pozniej bede tego zalowac! wiem ze to jest moze maly problem i nawet nie powinnam o tym pisac ale to juz za miesiac dlatego tez wywoluje to u mnie tyle obaw!
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-06-14 08:03
megi11 napisal(a):witam pani jadwigo:) chcialabym juz miec ta wiedze...hmmm wiedze to ja na ten temat niby mam ale gorzej zastosowac ja w zyciu!naprzyklad moje wesele ktore jest juz za niecaly miesiac!ciesze sie tym dniem jestem szczesliwa ale...przeraza mnie to!!boje sie ze wszystko pojdzie nie takalbo ze bede sie fatalnie czuc i nie bede wstanie sie bawic albo ze zemdleje pomijam fakty ze podeptam wszystkich bo nie umiem tanczyc hihihi jak pani pisze zeby stawic czolo wszystkim zyciowym sytuacjom i zgadzam sie z tym ale tak trudno sie do tego zastosowac!niestety niby to wszystko wiem ale i tak lek pozostaje:(i boje sie ze zamiast cieszyc sie tym dniem bede sie modlila zeby sie juz skonczyl!!a pozniej bede tego zalowac! wiem ze to jest moze maly problem i nawet nie powinnam o tym pisac ale to juz za miesiac dlatego tez wywoluje to u mnie tyle obaw!



Witaj Megi.Miesiąc czasu to jest bardzo dużo i bardzo mało, zależy jak na to spojrzysz.Podpowiedziałabym Ci kilka sposobów . które mogą Ci pomóc przejść lepiej niż gorzej przez ten tak ważny dla Ciebie dzień.
1) Naprawdę proszę Cie dopóki masz jeszcze czas. znajdź kogos, komu ufasz, kogo lubisz, ŻEBY Z GRUBSZA NAUCZYŁ CIĘ TAŃCZYĆ.To jest problem akurat do rozwiazania, bo na pewno masz kogos takiego, a świadomość, żę odpadł Ci jeden z lękow doda Ci wiary w siebie.Tylko poćwicz troche te umiejętność, żebyś jej była pewna.
2) W moim wierszu, który jest na poście "Jak sobie radzic z problemami" jest najlepsza(moim zdaniem ) na to rada z książki D.Carnegie pt."Jak przestać sie martwic i zacząć żyć. Pisałam już dość szczegółowo o tym , ale odniosę jego rade do Twojej konkretnej sytuacji.
Otóż, ja na Twoim miejscu, mając jeszcze ok.miesiąca czasu mówiłabym sobie co takiego : może się wszystko uda, może nie wszystko pójdzie, tak jak bym chciała, ale jakoś na pewno bedzie9 na dwoje babka wróżyła).(To jest jak rozbrajanie z góry bomby emocjonalnej, która już w Tobie tyka).i ABSOLUTNIE NIE OZNACZA SIANIA NEGATYWNEJ OPCJI .TAKA ZGODA Z GÓRY ( WEWNĘTRZNA, EMOCJONALNA) NA TO ŻE MOŻE PÓJŚĆ LEPIEJ LUB GORZEJ, sprawia, że umysł przestaje nas straszyć, przestajemy być pod presją. Już kiedyś cytowałam taki wierszyk z książki Walscha: Zawsze, kiedy się boje, podnoszę dumnie czoło i nucę coś wesoło i nikt nie widzi , jak boje się.
3)Podpowiadałabym Tobie oddanie tego wesela, tych przygotowań, jego przebiegu w ręce OPATRZNOŚCI( tak jak Ty to rozumiesz) , z tym warunkiem, ŻEBY POWIEDZIEĆ COŚ TAKIEGO : Pobłogosław Boże te wszystkie sprawy z weselem , jego przebiegiem, NIECH BĘDZIE TAK JAK TY UZNASZ TO ZA NAJWŁAŚCIWSZE, A JA Z GÓRY SIĘ NA TO ZGADZAM I DZIĘKUJE ZA TO.To nie oznacza, że nic Ci nie wolno zrobić i pomyśleć po swojemu.Lecz gdy zaczniesz się bać , powiedz sobie: Powierzyłam to wszystko Bogu, spróbuje Mu zaufać, a sama zrobię TO, CO W MOJEJ MOCY.( znasz to powiedzenie: BÓG POMAGA TYM, KTÓRZY SAMI SOBIE POMAGAJĄ).Przez ten niecały miesiąc, spróbuj praktykować to tak często, jak tylko będziesz odczuwała niepokój.

4)Jeśli czujesz się na siłach, a masz dostęp do czyichś kaset video z zapisami ślubów, oglądaj je po to, żeby z nich się "nauczyć" tego, co się podczas ślubu dzieje, jakie są zasady.PRAKTYKA CZYNI MISTRZA, to oznacza, że Twój LĘK(zwłaszcza, że masz nerwicę) będzie się zmniejszał, gdy BĘDZIESZ ŚWIADOMA (PRZYGOTOWANA) mniej więcej na to, co Cię czeka.
5) W tzw.wewnętrznym (myślowym , wyobrażeniowym) teatrze wyobraźni ćwicz sobie, programuj ewentualny przebieg tej uroczystości, po to, żeby umysł się z tym oswoił, BO OSWOJENIE LĘKU przed czymkolwiek , to połowa sukcesu.DRUGA POŁOWA, TO STAWIENIE MU CZOŁA.

6)Gdyby się zdarzyło COŚ NIEPRZEWIDZIANEGO PRZEZ CIEBIE, To powiedz Sobie: TO NIE JEST KONIEC ŚWIATA, bywają gorsze rzeczy i rób dalej swoje. Bardzo pomocne bywa przy np.popełnieniu jakiejś gafy przyznanie się do tego, że sie ja popełniło, to rozbraja ewentualne czyjeś komentarze.W końcu jesteśmy "uczącymi się" doskonałości, a nie już doskonałymi.
DLATEGO POZWÓL SOBIE WEWNĘTRZNIE, EMOCJONALNIE, Z GÓRY, NA POPEŁNIENIE KAŻDEJ, MOŻLIWEJ WESELNEJ GAFY, a gdyby coś się przydarzyło, powiedz tylko : no w końcu wychodzę pierwszy raz za mąż i nie mam jeszcze doświadczenia.Ludzie to kupią i będzie dobrze.
7) NIE BÓJ SIĘ I NIE WSTYDŹ POWIEDZIEĆ GŁOŚNO (do kilku zaufanych osób, ŻE SIĘ BARDZO BOISZ. BĘDZIESZ miała wsparcie i sprzymierzeńców.Ludzie nieraz chowają w sobie swój strach, nie chcą się do niego przyznać.Przyznanie się do leku w obliczu trudnej sytuacji pomaga, sama to stosuję.Tym bardziej, że będzie to TWOJA PRAWDA, a Duszy podoba się , gdy człowiek jest sobą, jest prawdziwy, nie kłamie sobie i wtedy go nie straszy, nie przyciska do muru.
Na Twój użytek napiszę taki wierszyk, afirmację, może Ci się i spodoba i przyda, by się wewnętrznie psychologicznie.do ślubu przygotować
BŁOGOSŁAWIE PRZEBIEG ŚLUBU I WESELA, BOŻE,
Z GÓRY ZGADZAM SIĘ NA WSZYSTKO, CO SIĘ ZDARZYĆ - MOŻE!
--------------------
Choć nie ufam Tobie, Boże , choć się bardzo boję,
pomóż mi zaufać Tobie, ulecz lęki moje!
Mam nadzieje, że coś z tego sobie wybierzesz(ale co do lekcji tańca to naprawdę proszę znajdź kogoś, kto Cię nauczy w miarę dobrze choć jednego tańca, bo wtedy będziesz miała ogólna wiekszą pewność siebie a to już połowa Twojego sukcesu) Ja znałam tylko jeden taniec , gdy wychodziłam za mąż i uwierz mi, że to wystarczyło.Ludziom na weselu chodzi o coś innego, niż bacznie przyglądać się, jak będzie tańczyć para młoda Może poćwicz taniec próbnie z przyszłym mężem, jeśli to możliwe dla Ciebie.Możesz też przed samym tańcem powiedzieć, że tak się boisz, że nie wiesz, czy będziesz w stanie zatańczyć , a wtedy lek przed ewentualna kompromitacja się zmniejszy.Otwartość jest bardzo ważna., często z niej korzystam...JEŻELI JESZCZE COŚ SENSOWNEGO PRZYJDZIE MI NA MYŚL, to Ci napiszę .Pozdrawiam.

.