Nie zrozumiałe jest dla mnie budowanie związku z kimś do kogo nie mam szacunku, nie jestem wobec niego wierna... Szkoda czasu na taką imitacje związku A jak ktoś uważa życie z połówką za nudne, to znaczy że sam ma nudne życie, które ma wpływ na ten związek
skąd w społeczeństwie ten schemat, że każdy musi brać ślub? że baba musi mieć męża i dzieciarnię?
nie musi. Jest to wybór każdego z nas z osobna.
Ale w takim razie po co brać ślub jeśli się uważa że "wierność jest nudna"?
Jeżeli Kokosowanutka weźmie ślub pomimo swoich poglądów o wierności - niewierności, to w moim przekonaniu ulega schematowi społeczeństwa "chłopak-narzeczony-ślub-dzieci" co jest dla mnie żałosne a zarazem śmieszne.
z tego co mi wiadomo Kokosowanutka wzięła ślub niedawno albo przynajmniej jest zaręczona
no to jak ma męża i z mężem luźne podejście do seksu to niech robią co tam chcą, dla nich to nie zdrada.
napisane przez osobę, która niedawno wzięła ślub..
ale nic nie napisała, że chce zdradzać tylko że wierność jest nudna. Zdrada za plecami bez zgody, a pozwolenie na "zabawy" z obcymi, to co innego - może nawet mąż to nagrywa?
Skoro przysięgała wierność i uczciwość małżeńską nie sądzę żeby była, aż taką hipokrytką i teraz wypisywała na forum że wierność jest nudna i zdradza męża za plecami. Wydaje mi się że chodzi o to że oboje mogą sobie skoczyć na bok. Ot w formie zabawy.
A jak ktoś uważa życie z połówką za nudne, to znaczy że sam ma nudne życie, które ma wpływ na ten związek
no też tak myślę...
a z drugiej strony człowiek ma mózg i oczy i widzi z kim się wiąże... nagle z dnia na dzień druga strona nie staje się nudna... dosyć szybko w związku wychodzi czy ma się jakieś wspólne zainteresowania/cele...wykraczające poza jedzenie, wydalenie i "łóżko"
tylko, że żeby móc to ocenić to samemu trzeba mieć jakieś zainteresowania...
Ale w takim razie po co brać ślub jeśli się uważa że "wierność jest nudna"?
czyli osoby z takim luźnym podejściem do seksu nie powinny brać ślubu z osobą która uważa podobnie i też chciałaby się zabawić na boku? Ich życie, ich wybór. Mnie to tam rybka, jakoś widzę i rozumiem ich tok myślenia. Chociaż sama nie umiałabym tak dawać się na lewo i prawo, straciłabym szacunek do samej siebie.
Ale rozumiem, że są pary i małżeństwa, które mają luźne podejście do seksu.
A jak ktoś uważa życie z połówką za nudne, to znaczy że sam ma nudne życie,
ale nic nie napisała, że chce zdradzać tylko że wierność jest nudna. Zdrada za plecami bez zgody, a pozwolenie na "zabawy" z obcymi, to co innego - może nawet mąż to nagrywa?
no chyba, że tak... to jest ich życie i mogą sobie żyć jak chcą, nie mnie oceniać,
ale dla mnie jest to dziwne i nienaturalne i nie potrafię sobie tego wyobrazić (i mówię to przede wszystkim z mojego egoistycznego punktu widzenia) ... bo zabija wyjątkowość i szeroko pojętą bliskość przeznaczoną tylko i wyłącznie dla tej jednej wybranej przeze mnie osoby.
czyli osoby z takim luźnym podejściem do seksu nie powinny brać ślubu z osobą która uważa podobnie i też chciałaby się zabawić na boku? Ich życie, ich wybór.
zwyczajnie gryzie mi się to z tym co sobie przysięgali przed Bogiem/USC. A jeśli przysięga nie ma znaczenia to po co ten cały ślub? Dla rodziny? Wolne związki są całkiem ok, ustala się zasady takie jakie odpowiadają dwóm osobom.
A jak ktoś uważa życie z połówką za nudne, to znaczy że sam ma nudne życie,
gdzie napisała, że życie z połówką jest nudne?
Nigdzie. Dla mnie skok w bok oznacza nudne życie w łóżku z partnerem i szukanie wrażeń. W końcu seks to dość istotny fundament w związku. A skoro nudna jest wierność to po pewnym czasie nudny będzie partner i wszystko co z nim związane.
Wierność wymaga pewnego poświęcenia, tak samo związek. Wymaga pracy, czasem determinacji i przekonywania siebie że warto.
Ale to trzeba wiedzieć że warto, trzeba kochać, szanować. Trzeba zdać sobie sprawę komu poświęca się resztę swojego życia i czy warto je poświęcić dla tej osoby. Nie warto brać "pierwszego lepszego" który postanowił poprosić nas o rękę W ten sposób można się oprzeć pokusom skoku w bok.
A jeśli przysięga nie ma znaczenia to po co ten cały ślub?
może ją inaczej interpretują? zresztą w przysiędze jest o wierności i uczciwości - skoro mąż wie i akceptuje to, że żona bzyka się z innym, on sam z inną. I ich to podnieca, podoba się im i tylko oboje korzyści z tego wynoszą. Ja nie widzę tutaj złamania przysięgi.
Wierność wymaga pewnego poświęcenia, tak samo związek. Wymaga pracy, czasem determinacji i przekonywania siebie że warto.
Ale to trzeba wiedzieć że warto, trzeba kochać, szanować. Trzeba zdać sobie sprawę komu poświęca się resztę swojego życia i czy warto je poświęcić dla tej osoby.
oczywiście się zgadzam, wszystko to jest piękne. Ale są osoby które mają inne podejście i wcale seks z partnerem nie musi być nudy, żeby szukać na boku z przyzwoleniem partnera dodatkowej "frajdy". W ogóle na seks patrzą inaczej, zupełnie inaczej niż np. ja. Ale mi jakoś to nie przeszkadza jak Wam ;)
Skoro oboje to akceptują i nie wpływa to na ich życie i uczucia to czemu niby mają sobie zabraniać? i dlaczego tak to jest źle oceniane? bo jest niezgodne z pewnym schematem?