co sie dzieje na tym świecie!!?????
napisał/a:
benia1985
2012-03-27 12:39
A potem piszesz, że:
Zauważasz jakiś zwiazek przyczynowo-skutkowy w pierwszym cytacie i w pozostałych?
Nie myślałaś o zdradzie bo nie miałaś takiej potrzeby. Do tej pory byłaś w kilku niezobowiązujących związkach; jak było coś "nie halo" to konczyłaś jeden i zaczynałaś następny. Skad więc pewność, że w przyszłości, kiedy bedziesz w jednym, trwałym, zobowiazujacym zwiazku, jak chociażby planowane przez Ciebie małżeństwo, i kiedy nagle coś bedzie nie tak, nagle nie poczujesz chęci zrobienia tego czym teraz pogardzasz?
Dla mnie takie zapewnienia i "bicie się w piersi" w przypadku osoby z Twoim doświadczeniem, i bez doswiadczenia wielu tych co zdradzili jest mało wiarygodne. To taka demagogia.(...)[/quote]
jak mozesz sie wypowiadac jeśli pojęcia nie masz o moim zyciu?! czy uważasz ze związek 4 letni , po zaręczynach wszystko ładnie piękni, pozniej zdrada koniec związku, kolejny zwiazek roczny , powtórka z rozrywki, kolejny także roczny i rozstanie przez kłamstwa które wyszły pozniej. uwazasz ze nie mam doświadczenia?!i skąd mozesz wiedzieć ze to były niezobowiazujące związki? bo co nie miałam obraczki ani dziecka przy boku, dla mnie zobowiązujący jest sam fakt ze tworze z kimś związek, tyle z mojej strony, pozdrawiam:)
[ Dodano: 2012-03-27, 12:45 ]
napisał/a:
postmortem69
2012-03-27 13:37
Tak to mógłby każdy napisać i zazwyczaj, tak się dzieje kiedy komuś coś nie w smak. Niestety takie są prawa forum: piszesz coś musisz się spodziewać reakcji.
Ale ja nigdzie nie napisałem, że nie masz doświadczenia, wręcz przeciwnie napisałem, że go masz, a mimo to piszesz: "nigdy, przenigdy" (swobodna interpretacja z mojej strony).
No to tu się różnimy - mamy inne pojęcie o zobowiązaniach - i nie mówię o obrączkach, ale o dzieciach już tak, bo wtedy już jest ktoś oprócz was dwóch, kto może ucierpieć np. przy rozwodzie czy rozstaniu. Ale skoro już chcesz to napisz o tych zobowiazaniach i przed jakim dylematem stałaś kiedy te zwiazki sie kończyły?
Widzisz byłaś w kilku związkach, w niektórych byłaś oszukiwana, ale te pozostałe zapewne nie przetrwały bo to "nie było to", obstawiam jednak, że na początku każdy z tych zwiazków był dla Ciebie poważny (skoro piszesz o zobowiązaniach), każdy mężczyzna był tym "jedynym" przy którym się nie nudziłaś, czas jednak zweryfikował Twoje postrzegania i zwiazki sie rozpadły.
Z tym w którym teraz jesteś też tak może być, bo dlaczego nie? I co wtedy? Jak będziecie we dwójkę to rozwód, ale jak bedą dzieci? Jasne, że możesz się poświęcić i cierpieć dla dobra rodziny, możesz też ja "rozbić", ale może przyjśc Ci wtedy do głowy, że "zdrada" to wybór mniejszego zła.
Mozesz na mnie krzyczeć, możesz się obrażać i ignorować, ale to co piszesz to frazesy: "seks nie jest najważniejszy", "kocham za osobowość" dzisiaj, jutro, może za rok czy pięć lat nawet, jak przyjdziesz po 25 i powiesz to samo wtedy uwierzę Ci na słowo, ale Ty nie wiesz co bedzie za 25 lat, nie wiesz jaka bedziesz (bo zapewniam Cię, ze się zmienisz) i nie wiesz co dla Ciebie będzie ważne. Ja wiem, że to co piszę podważa wszelkie małżeńskie przysięgi i obietnice, ale takie jest życie.
A jak Twój świat przestanie być poukładany?
Dobrze, że większość z Was ma jakieś zasady i wierzy, że będzie się ich trzymać niezależnie od okoliczności do końca. Dziwi mnie tylko, że bedąc na forum, gdzie pojawiają się niejednokrotnie ludzie, którzy też kiedyś mieli zasady, a teraz poszły psu w..., Wy zaperzacie się, że z wami bedzie inaczej.
napisał/a:
benia1985
2012-03-27 13:56
Nie mam zamiaru tłumaczyc tu czegos tylko próbuje przekazać ze sa jeszce osoby które maja swoje zasady i się ich trzymają i bez względu na to co napiszesz, czy to że mogę się znudzic czy też po 25 latach bedzie dla mnie cos innego ważnego niz osobowośc to ja i tak napsize Tobie , że mam swoje zasady i na każde Twoje stwierdzenie napiszę: Nigdy nie skrzywdze osoby z którą tworzę związek.
No ale pewnie znowu napisze ktoś "Nigdy nie mów nigdy" wolę odejśc, cierpieć niz zdradzać!to moje zdanie.
No ale pewnie znowu napisze ktoś "Nigdy nie mów nigdy" wolę odejśc, cierpieć niz zdradzać!to moje zdanie.
napisał/a:
~gość
2012-03-27 14:06
a właściwie dlaczego ma przestać?
bo nagle przyjedzie jakiś rycerz na różowym koniu, którego feromony przewrócą mój świat do góry nogami?
mam mózg i potrafię ocenić co jest dla mnie dobre a co nie...
więc z powodu kilku dzikich orgazmów nie będzie mi się opłacało wywracać tego co mam do góry nogami.
bo jakbym teraz nie wierzyła, że nie zdradzę - to bym nie widziała sensu układania sobie z kimś życia... tylko bym "korzystała z życia" ile wlezie...(hehe)...ale ja chyba nie lubię korzystać z życia... i w dodatku nigdy nie lubiłam... w każdym razie nie w ten sposób...
uważasz, że właściwym było by stwierdzenie, że dopuszczam w ogóle możliwość zdrady będąc w związku?
zauważyłam, że tutaj każdy kto wyznaje zasadę "nie zdradzam" jest z góry skreślony, podsumowany, że w sumie to bredzi i porównywany do tych słabych psychicznie osobników, które wypłakują swoje żałosne historie szukając porady i pocieszenia.
dziwne to jest... właściwie cokolwiek by się nie napisało, to zawsze znajdzie się ktoś kto wie lepiej co siedzi w "duszy" piszącego...
napisał/a:
benia1985
2012-03-27 14:10
a właściwie dlaczego ma przestać?
bo nagle przyjedzie jakiś rycerz na różowym koniu, którego feromony przewrócą mój świat do góry nogami?
mam mózg i potrafię ocenić co jest dla mnie dobre a co nie...
więc z powodu kilku dzikich orgazmów nie będzie mi się opłacało wywracać tego co mam do góry nogami.
bo jakbym teraz nie wierzyła, że nie zdradzę - to bym nie widziała sensu układania sobie z kimś życia... tylko bym "korzystała z życia" ile wlezie...(hehe)...ale ja chyba nie lubię korzystać z życia... i w dodatku nigdy nie lubiłam... w każdym razie nie w ten sposób...
uważasz, że właściwym było by stwierdzenie, że dopuszczam w ogóle możliwość zdrady będąc w związku?
zauważyłam, że tutaj każdy kto wyznaje zasadę "nie zdradzam" jest z góry skreślony, podsumowany, że w sumie to bredzi i porównywany do tych słabych psychicznie osobników, które wypłakują swoje żałosne historie szukając porady i pocieszenia.
dziwne to jest... właściwie cokolwiek by się nie napisało, to zawsze znajdzie się ktoś kto wie lepiej co siedzi w "duszy" piszącego...
Popieram!
napisał/a:
kania3
2012-03-27 14:54
Dlatego, że osoby, które widzą w tym świetne urozmaicenie, tak czysto terminologicznie, raczej zdradą by tego nie nazwały.;) A KokosowaNutka nie napisała, że każdy kiedyś "skoczy w bok za pełnym przyzwoleniem męża i ku obopólnej radości i będzie swietnie", tylko, że każdy kiedyś zdradzi. Więc wnioskuję (i pewnie nie ja jedna z tego co widzę), że nie o urozmaicenie dla dobra obojga tu chodzi, tylko o zdradę w znaczeniu zdrady. ;) Nie wiem, czy to jasno powiedziałam.:P
Skoro nie zdrada, to co? "Męczarnie" do końca życia czy rozwód?
A na to, żeby było jak najmniej "męczarni", tylko żeby coś z tym zrobić, coś naprawić, to nikt nie wpadnie? Aaaaa kumam, młoda jestem, życia nie znam...
napisał/a:
postmortem69
2012-03-27 14:54
bo nagle przyjedzie jakiś rycerz na różowym koniu, którego feromony przewrócą mój świat do góry nogami?
Może nie dlatego, a może dlatego, że Twój obecny "rycerz" za jakiś czas zamieni się w jaskiniowca, albo sopel lodu, albo przestanie na Ciebie zwracać uwagę itp.
Czym innym jest dopuszczanie zdrady, a czym innym jest stwierdzenie, ze nie wiem do końca co będzie "dalej".
Każdy kto uzywa czasu teraźniejszego (tak jak Ty teraz) jest wychwalany pod niebiosa, ale dla mnie (zaznaczam dla mnie) każdy kto używa czasu przyszłego (nie zdradzę) i "barykaduje" się za tym zapewnieniem jest mało wiarygodny. I uważaj z tymi "słabymi psychicznie osobnikami"
to jak kuszenie losu
Masz rację, nie wiem co siedzi w Twojej duszy, nie wiem co siedzi w "duszy" Mili84, może biorę to zbyt statystycznie, może uogólniam, ale spotkałem się w swoim zyciu z bardzo wieloma przypadkami, kiedy ktoś się w czymś zapierał, a potem nagle przechodził "gwałtowną i całkowitą przemianę" innymi słowy nie wierzę w skrajności: "zawsze" i "nigdy", wolę "wypośrodkowania".
napisał/a:
kania3
2012-03-27 14:58
Czym innym jest dopuszczanie zdrady, a czym innym jest stwierdzenie, ze nie wiem do końca co będzie "dalej".
Zdanie "każdy kiedyś zdradzi", to raczej nie jest to samo, co "nie wiem do końca, co będzie dalej".;)
napisał/a:
~gość
2012-03-27 15:29
ale z takim podejściem to ja mogę założyć, że za rok umrę na raka i juz teraz kupić sobie wypasioną trumnę... takie samo prawdopodobieństwo...
po co mam sobie zawracać głowę myślami o rzeczach na które nie mam wpływu?
wyrosłam już z okresu w sowim życiu gdy uwielbiałam zadręczać się różnymi prawdopodobnymi tragicznymi zdarzeniami.
Zdrowiej się żyje pogodnie patrząc w przyszłość... a jak przyjdzie czas na smutek to trudno... po co mam teraz o tym myśleć i zatruwać "nudną" normalnosc?
Czym innym jest dopuszczanie zdrady, a czym innym jest stwierdzenie, ze nie wiem do końca co będzie "dalej".
to moge podsumowac jak wyżej.
Wolę wierzyć sobie naiwnie (lub nie) że mnie tez nie o d p i e r d z i e l i z nienacka skoro przez 30 lat hormony jakoś specjalnie mi nie szalały.Taki miałam do 27.03.2012 15:05 charakter... i może jeszcze jakiś czas się nie zmieni
to jak kuszenie losu
jak by się zdarzyło, że mi odbije i upadne tak nisko, to wrodzona duma nie pozwoli mi się wypłakiwać publicznie... wszelkiej maści poważne porażki życiowe mniejsze lub wieksze przemielam samodzielnie w srodku...
też nie wierze w zawsze i nigdy (użyłam co prawda słowa nigdy ale odnosiło sie do czasu przeszłego) ale drażni mnie wrzucanie wszystkich do jednego worka...
skoro świadomie byłam sama przez kilka lat, żeby sobie najpierw swoje życie i rozczochrane myśli poukładać, to nie chce teraz zakładać, że wchodząc w poważny związek z drugim poważnym człowiekiem oboje się zmienimy tak drastycznie, żeby się zacząć zdradzać.
tyle jest zła na około, że ja wole być postrzegana przez pryzmat niawności ale spać jak najdłużej się będzie dąło spokojnie...a co ma być to i tak będzie
jako, że nie mogę wypowiadać się w imieniu człowieka z którym tworze związek to wypowiem się w swoim, na dzień dzisiejszy nie uznaje zdrady i do tej pory jest mi obca i wierzę, że do końca swoich dni w tym wytrwam.
napisał/a:
postmortem69
2012-03-27 18:35
A uwierzysz jak Ci powiem, ze nie wszystko da się naprawić, albo nie od razu, a jednocześnie, że to co się nie da naprawić nie bedzie ewidentnym i jednoznacznym powodem do rozstania, ale może "męczyć"? W ilu watkach dotyczących "braku seksu w zwiazku/małżeństwie" (jeżeli już tak kurczowo trzymamy się tego seksu) ich autorzy rozważali zdradę?
Mila84 napisała, że "dla niej seks nie jest najważniejszy" mess dodała do tego, że i "przez 2 lata i dłużej wytrzyma bez seksu" (ciekawe czy jej przyszły mąż o tym wie ), czy jako kobieta potwierdzisz, że żeńskie libido jest przez cały, dojrzały okres niezmiennie na jednym poziomie i że da się bez problemu kontrolować?
A gdzie ja napisałem "każdy kiedyś zdradzi", ja tylko napisałem, że na takie zapewnienia, w perspektywie czasu, nie postawił bym wielkiej sumy pieniędzy, a Ty?
Ale nie zagwarantujesz, że będziesz żyła do "100", że nie wyobrażasz sobie inaczej bo ty masz zasadę "długowieczności".
A pisząc w tym temacie nie zawracasz sobie nim głowy?
I widzisz, to już brzmi zupełnie inaczej niż: "w głowie mi się to nie mieści", "nie wyobrażam sobie", "jestem tego pewna".
A szkoda, bo to oznacza, że nigdy się nie dowiem czy miałem rację
Tylko, że w przypadku tego co piszę, ten worek to nie "zdradzę", a "jestem człowiekiem i może się mi zdarzyć chwila słabości", a w tym worku i tak wszyscy siedzimy.
Zmiany nie muszą być drastyczne, ale drastyczne mogą być różnice, tak jak w matematyce z jednej strony dodasz 1 z drugiej strony 1, zmiana niewielka, ale różnica to 2.
I trzeba było tak od razu
napisał/a:
KokosowaNutka
2012-03-27 19:50
postmortem69, widze, ze mamy podobne poglady :P Takze uwazam, ze nie mozna byc pewnym niczego.. a jesli juz to tylko tego co jest TU I TERAZ. Choc w sumie i tego nawet nie zawsze..
Ale mimo to trzeba dac kazdemu wolnosc w wyrazaniu swoich opini.. jesli ktos uwaza, ze nigdy nie zdradzi to ok :) Bo w sumie tego tez nie wiemy czy tak rzeczywiscie nie bedzie.. CZAS POKAZE i kazdy z nas pod koniec swego zycia bedzie wiedzial czy obral dobra droge czy nie i czy jego poglady i sposob na zycie sie sprawdzily.
Ale mimo to trzeba dac kazdemu wolnosc w wyrazaniu swoich opini.. jesli ktos uwaza, ze nigdy nie zdradzi to ok :) Bo w sumie tego tez nie wiemy czy tak rzeczywiscie nie bedzie.. CZAS POKAZE i kazdy z nas pod koniec swego zycia bedzie wiedzial czy obral dobra droge czy nie i czy jego poglady i sposob na zycie sie sprawdzily.
napisał/a:
kania3
2012-03-27 21:24
A gdzie ja napisałem "każdy kiedyś zdradzi"
A ja nie napisałam, że to Ty napisałeś, że każdy kiedyś zdradzi. ;) Rozchodzi się o to, że gdzieś padło zdanie, że każdy kiedyś zdradzi. Większość się zbulwersowała, bo jak można dawać sobie z góry przyzwolenie na zdradę, Ty mówisz, że jest różnica między przyzwoleniem, a między "nie wiem do końca, co będzie dalej", a ja pytam, czym jest w takim razie "każdy kiedyś zdradzi" jak nie przyzwoleniem? ;)
A uwierzysz jak Ci powiem, ze nie wszystko da się naprawić, albo nie od razu, a jednocześnie, że to co się nie da naprawić nie bedzie ewidentnym i jednoznacznym powodem do rozstania, ale może "męczyć"?
Uwierzę.;) Zwłaszcza jak się olewa sprawy i się ich nie rozwiązuje od razu tylko się kumulują. Ale twierdzę, że można naprawić 99% rzeczy, jeżeli weźmie się za to odpowiednio wcześnie, kiedy jeszcze nie zdąży się nagromadzić i człowieka umęczyć. Zdrada się sama z siebie z niczego nie pojawia i to nie znak, że coś nie tak się dzieje, tylko tego efekt. I rozwiązanie problemów też z tego żadne.
ja tylko napisałem, że na takie zapewnienia, w perspektywie czasu, nie postawił bym wielkiej sumy pieniędzy, a Ty?
Postawiłabym. Wszystkie bym postawiła, byłaby dodatkowa motywacja. Może właśnie tak się powinno robić?
Niezmienne? A w życiu. :P A masz na myśli kontrolować libido, czy kontrolować czas "wytrzymywania" odnoście tego, że "przez 2 lata i dłużej wytrzyma bez seksu"?
[ Dodano: 2012-03-27, 21:26 ]
O właśnie.;)