ile razy mozna zdradzać

napisał/a: nick30 2007-08-01 17:40
po pierwszej zdradzie miałam moralnego kaca potem im wiecej zdrad tym mniejszy kac,jedyne co mnie w tym ekscytuje to to że czuje się pożądana a przy mężu nie bardzo,kiedys próbowałam z nim o tym pogadac ale nie wyszło ,nawet nie wiem czy chce przestać go zdradzać chociaż nie czuję się z tym najlepiej.Co zrobić żeby ten nasz związek sie nie rozleciał,w końcu cos do niego czuję jestesmy małżeństwem 8 rok,szkoda by było ...
napisał/a: nieznajoma 2007-08-01 17:51
Łamiesz wszelkie zasady:zdradzasz,nie jesteś lojalna,nie okazujesz szacunku i jeszcze na dodatek- nie żałujesz.Ten związek to fikcja.Szkoda mi tylko twojego partnera,ktory godzi się na to ,bądż nie jest świadomy twojego postępowania.Pożądanie nie jest jedynym wyznacznikiem bycia,niebycia razem.Jeżeli chcialaś kiedyś "pogadać"-powinnaś byla rozmawiać,otwarcie i szczerze.Nad monotonią intymną można pracować,jeśli obie strony tego chcą.Lecz ty wybrałaś inną opcje.Czego ci szkoda?
napisał/a: paskudnysamiec 2007-08-02 10:15
Dlaczego byłoby szkoda gdyby związek się rozleciał? Bo już ósmy rok? Bo "coś" do Niego czujesz? To chyba nie jest najlepsza motywacja do bycia razem w poważnym związku... Seks poza związkiem przez większość uważany jest za zdradę, bo mamy taki - idiotyczny - wzorzec kulturowy. Idzie za tym - znów idotyczne - przekonanie, że seks z kimś innym wyklucza miłość i bliskość z ukochaną osobą, albo że miłość do ukochanej osoby wyklucza chęć do seksu z innymi osobami. Nie będę się nad tym rozwodził, to materiał na osobny wątek, ze szczegółową analizą dlaczego tak myślimy i dokąd to prowadzi. Nick30, czy gdybyś była chciana przez swojego Męża, to czy wciąż chciałabyś kochać się z innymi mężczyznami? Wiem, że nie wiesz tego naprawdę, ale jakie jest Twoje pierwsze odczucie? Bo jeżeli zaczęłaś kochać się poza związkiem tylko dlatego, żeby zaspokoić potrzeby związane z Mężem to fatalnie...Zastanów się spokojnie, najlepiej z kartką i długopisem, jakie są Twoje potrzeby.To może nie być łatwe, bo wszystko sie na siebie nakłada - lata związku, emocje, pragnienia i nadzieje związane z Mężem, pożądanie na zewnątrz, Twoje potrzeby w ogólności... Spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie w jakim układzie czułabyś sie najlepiej.I dlaczego chcesz być z Mężem. Czy to tylko sentyment, wygoda, może przyjaźń, czy może wciąż miłość. A może nie wiesz w jakich proporcjach wszystko powyższe? Odpowiedź na pytanie czego właściwie potrzebujesz jest - jak to zwykle bywa zwykle - kluczowa. Nie ma nic złego w tym, że potrzebujesz seksu i chcesz być pożądaną. Wbrew opiniom wielu nie ma nic złego także w tym, że chcesz kochać się także z innymi mężczyznami, a nie tylko z mężem. Złe jest to że teraz w gruncie rzeczy nie jesteś szczęśliwa. I nie możesz być, bo żyjesz w fałszu, swoistym rozdwojeniu. Podejrzewam, że nawet swoimi kochankami nie możesz się nacieszyć tak jakbyś chciała...A bliskość z Mężem, jeśli nie rozmawiacie to tym wszystkim też jest wykluczona... Okropność:( Musisz dowiedzieć się czego chcesz, to punkt wyjścia. Może być tak, że pewnych pragnień nie da się zaspokoić naraz, np. dlatego że Mąż chce być jedynym, albo nie potrafi dać Ci tego czego potrzebujesz.Na razie o tym nie myśl, nie wyprzedzaj faktów, to ważne. Na początek uczciwa rozmowa z samą sobą. Potem komunikacja z Mężem. Celowo piszę komunikacja, a nie rozmowa, bo chodzi o coś więcej niż komunikacja werbalna. I napisz jak Ci idzie, jeśli będziesz tego potrzebować. A i jeszcze jedno - nie bierz sobie do serca biczujących Cię opinii, które zazwyczaj (niestety) padają w takich sytuacjach na tym forum. Poczucie winy donikąd Cię nie zaprowadzi. Spójrz spokojnie na post Nieznajomej: "łamiesz wszelkie zasady" - jak na razie to złamałaś tylko jedną (nie jesteś lojalna wobec Męża) ; nie wynika z Twojego postu żebyś nie szanowała Męża, czy żebyś nie żałowała. Nieznajoma żałuje tylko Twojego Partnera, z nieznanych mi przyczyn. To absurdalne "żałowanie" w części w której dotyczy Partnera zgadzającego się (volenti non fit injuria, chcącemu nie dzieje się krzywda) - jeśli bylibyście naprawdę zgodni to nie pisałabyś na tym forum jak mniemam...To i tak łagodna opinia, pewnie będą jeszcze surowsze. I równie mało skierowane do Ciebie, będące tylko emanacją lęków lub złości piszących. Zgadzam się natomiast z Nieznajomą, że seks nie jest wyznacznikiem bycia razem. Nie bycia też.Dlatego seks poza związkiem nie jest właśnie wyznacznikiem tego czy ludzie tworzą związek. Seks jest za to ważną częścią naszego szczęścia, ale bez życia w szczerości trudno się nim cieszyć. Trzymaj się ciepło.
napisał/a: nieznajoma 2007-08-02 13:57
Ciekawie piszesz,ale w części trudno sie z tobą zgodzić."Nie ma nic dziwnego że można chcieć kochać sie z innymi poza mężem".Jakie bylyby związki gdyby każda para tak do tego podchodzila?Poco wogóle wchodzić w związek-małżeństwo?Oczywiście,każdy ma swoje potrzeby,fantazje.Lecz jeżeli nie jest zaburzona własnie komunikatywność-można pracować nad tym aby oboju partnerom towarzyszyła satysfakcja z pożycia.Nawet wówczas nie "zabije ' sie w sobie przeróżnych fantazji,jakie można mieć.Lecz nie chodzi o to by je tłumić w sobie ,a realizować je w związku.Szacunek jest jedną z wartośći bycia razem,uczciwości.
Tym różnimy się od zwierząt.
Nie kieruje mną chęć krytykowania innych.Jestem dość otwarta na poglądy innych,jednocześnie zachowując własny punkt widzenia. :)
napisał/a: zmagda 2007-08-02 14:25
nick 30 doskonale Cię rozumiem, sama szukam u boku innego, tego co mi mąż nie daje. Tylko z tą różnicą, że ja nie zdradziłam, ale nie powiem, że o tym nie myślę. Czy powodem Twoich zdrad jest tylko brak pożądania ze strony męża, czy może coś innego? Mój mąż mnie nie rozumie w wielu kwestiach i u mnie to głównie jest problemem. Ale to źle, że nie masz wyrzutów sumienia. Kochasz męża? Czy chcesz z nim zostać tylko ze względu na przeżyte wspólnie lata? Macie dzieci? Zdrada do niczego dobrego nie prowadzi, ja to zrozumiałam, choć jeszcze sama nie wiem jak postąpię. Dobrze, że piszemy o takich problemach na forum, dzięki temu możemy sobie wzajemnie pomóc.
napisał/a: paskudnysamiec 2007-08-02 14:49
Jakie to by były związki? Otóż myślę, Nieznajoma, że znacznie,znacznie szczęśliwsze. Nie sfrustrowane seksualnym pożądaniem. Umiejące rozróżnić miłość od chwilowego zauroczenia. Potrafiące cieszyć się swoim wzajemnymi pragnieniami, tym skierowanym na inne osoby też. Nie wpadające w panikę z powodu zaspokojenia seksualnej potrzeby któregoś z partnerów. A przede wszystkim - byłyby to związki, które wiedziałyby dlaczego ze sobą są. I twierdzę (wiem że na wyrost, bo udowodnić tego nie sposób), że właśnie w takim otoczeniu łatwiej byłoby pracować nad wspólnym udanym pożyciem w stałych związkach... Wiem, że to brzmi dziwnie, zaskakująco. Ale pomyśl - starając się o lepszy, głębszy seks ze stałym Partnerem wiedziałabyś, że to tylko o Partnera chodzi, o związek z Nim, a nie o Twoje całe życie seksualne...O ile mniejsza presja, czyż nie? Zgadzam się że fantazje trzeba realizować w zgodzie ze związkiem. Uzupełnię to tylko: należy wyjść ze związku jeśli czujemy, że realizacja fantazji jest dla nas ważniejsza od danej relacji i niemożliwa z nią do pogodzenia - tak jest uczciwie i dobrze dla obu stron. A jeżeli relacji nie da sie pogodzić z realizacja fantazji, a relacja jest zbyt ważna, to nie należy traktować tego jak ciężaru, tylko cieszyć się siłą relacji i zobaczyć że to właśnie jest dla nas dobre. Po co wchodzić w małżeństwo? Otóż ja akurat niezbyt szanuję tę instytucję w jej obecnym kształcie. Wręcz uważam że jest szkodliwa dla większości związków.Pisałem o tym dzisiaj w innym miejscu - małżeństwo powinno być tylko stanem faktycznym, nie stanem prawnym. Dlaczego stałe związki? Otóż stałość związku, rozumiana jako długość jego trwania nie jest dla mnie również wartością, kiedy rozpatrujemy to abstrakcyjnie. To ma wartość tylko dla konkretnych ludzi z uwagi na ich przeżycia i doświadczenia. Uważam, że wiele ludzi żyje jakąś dziecięcą potrzebą stałego związku, która to potrzebę usiłuje zrealizować za wszelką cenę, w oderwaniu od rzeczywistości i danego partnera/ki.Co gorsza, ta presja do utrzymania związku za wszelką cenę rozwala czasem relacje, które zaspokoiły by potrzeby danych partnerów, gdyby otworzyli się na siebie. Tak właśnie - uważam, że kurczowe trzymanie się, że związek musi trwać sprawia nadzwyczaj często,iż zamykamy się na bycie z rzeczywistym drugim człowiekiem, co prowadzi do nieszczęścia. Co do szacunku, to nie zgodzę się, że lojalność, czy uczciwość są jego elementami. Mogą się łączyć i nawet powinny, ale nie muszą. Ale to nie jest takie istotne, to część innej (ciekawej skądinąd) filozoficznej dyskusji, podobnie jak rozważanie czym tak naprawdę różnimy się od zwierząt:).Rozumiem Nieznajoma, że nie kieruje Tobą chęć krytyki, ale: po pierwsze, krytyka to nic złego,zła jest nienawiść i poniżenie, a w Twoim poście tego nie było, do drugie, w tym wypadku skrytykowałaś nick30 w zgodzie ze swoimi poglądami i tyle.Tak naprawdę chciałem uprzedzić znacznie surowsze od Twojej wypowiedzi. A w ogóle to widzę że jest jedna rzecz która mimo wszystko nas łączy - cenimy sobie szczerą, otwartą dyskusję:)
napisał/a: MEE 2007-08-02 15:18
PS : ), jestes prawnikiem czy moze antropologiem? Bo piszesz jak ten pierwszy a myslisz jak drugi. :D (W czym oczywiscie nie ma nic zlego). :)

PS. Mam do Ciebie mala prosbe natury edytorskiej. Czy moglbys rozdzielac akapity w swych postach? Marzy mi sie taka renesansowa symetria. (Co do "harmonii" wywodu jestem ukontentowany). :)
napisał/a: Mru 2007-08-03 01:14
Paskudny Samcze,

dolaczam do prosby MEE o akapity. Piszesz ciekawe rzeczy, bedzie sie nam lepiej czytalo.

Mamy, twierdzisz, idiotyczny wzorzec kulturowy.
A znasz jakis inny, nie abstrakcyjny, w ktorym nie ma miejsca ani na meska, ani na kobieca zazdrosc o seks z innym partnerem?

Przeciez nawet w dawnych Chinach, gdzie mezczyzna mial prawo miec wiele zon, a powinnoscia kobiety bylo sprawianie przyjemnosci mezowi, zony jedego meza nekane byly zazdroscia, intrygowaly przeciwko sobie, a zwlaszcza przeciwko tym zonom, ktore urodzily synow. Byly tez zazdrosne o wizyty meza u kurtyzan. Takie klimaty portretuje tez literatura np. 'Kwiaty sliwy w zlotym wazonie' - klasyczna chinska powiesc z XVIw.

Jesli dobrze Cie zrozumialam uwazasz, ze chec posiadania partnera 'na wylacznosc' jest zakodowana w naszej kulturze. Mozesz to jakos uzasadnic?

Pozdrawiam,
M.
napisał/a: MEE 2007-08-03 01:20
Tak, tak. Chiny nadal sa cywilizacja poligamizujaca. Stad nie odeszla w zapomnienie idea konkubin - w tym wlasciwym sensie.
napisał/a: MEE 2007-08-03 01:25
U nas sie teraz wszystko "pokrecilo". Ot taki zamet semiotyczny. Teraz prawie wszyscy nasi rodacy sa konkubentami albo konkubinami. Ciekawe co by na to powiedzieli Azjaci?
napisał/a: Mru 2007-08-03 01:43
Mnie chodzi o to, ze nawet jesli poligamia jest zakotwiczona w kulturze, to nie jest to przepis na szczescie w zwiazku.
Ale daje szanse Samcowi, moze mnie przekona.
napisał/a: Mru 2007-08-03 01:59
MEE, Paskudny,
Mysle, ze problem nie lezy w tym, ze wiele par woli zycie na prawo jazdy, tylko w powodach dla ktorych ludzie sie wiaza.
Przewaznie jest to zaczadzenie mitem milosci romantycznej.
Ha! Milosc romantyczna - to jest dopiero idiotyzm wpisany w nasza kulture!
Ciekawe, czy mi sie oberwie od forumowiczek? ;)