jak długo to może potrwać?
napisał/a:
Lojer
2011-07-05 21:24
No a zaczęło się od "Wodospadów łez" ... ?
napisał/a:
KokosowaNutka
2011-07-05 21:27
tez jak mozilla uwazam, ze lepiej dla Ciebie Iza zeby on juz sie nie odezwal.. I strasznie bym chciala za jakis czas przeczytac, ze poznalas fajnego faceta :)
napisał/a:
postmortem69
2011-07-05 23:35
Skoro miłość powinna byc bez warunkowa, to dlaczego wiekszość "jedzie " po D i krytykuje zwiazek Izaczka? Jak sie kocha tylko dlatego, że się kocha to nie ma znaczenia czy partner jest dobry czy zły bo sie go kocha. Bzzzzzzzzzzzzzzzdura! Nie ma bezwarunkowej miłości, co widać w tym jak i w innych tematach. Kocha sie zawsze za coś i czegoś się oczekuje w zamian.
Iza pytałem sie juz w Twoim poprzednim temacie, który "zniknął", za co Ty kochałaś (kochasz) D. Bo obstawiam, że przez 3 lata musiało cos Cię przy nim trzymać. I nie zgodzę się z vanillą, że na siłę bronisz D, o wiele gorzej bys wygladała, gdybyś nagle zaczęła go krytykować za wszystko, bo to by znaczyło, że "miłość" faktycznie jest ślepa, a do tego głupia. A Ty nie wygladasz ani na ślepą, ani na głupią.
Zgodzę się za to z perswazją, nie ma idealnych związków, nie ma idealnych partnerów, którzy pasują do siebie w każdym calu, ale taka jest istota związku, ludzie mają różne charaktery - Ty masz swój i D ma swój - ale byliscie razem, razem żyliscie i mieszkaliście, Tobie brakowało jego czułości, brakowało słów "kocham Cię", ale to D od Ciebie odszedł nie Ty od niego. Dlaczego? Skoro tu wszyscy (prawie) twierdzą, że miał w Tobie "ideał".
I tu tkwi problem, nie zastanawiaj się jaki był D, czy był zły czy dobry, zastanów się dlaczego wasz związek sie rozpadł, bo to że pary się rozchodzą to nie jest wina jednej strony i Ty o tym dobrze wiesz. Nie wystarczy znaleźć idealnego partnera, żeby "żyć długo i szczęśliwie".
Sama napisałaś, że "miłość trzeba budować wspólnie", Ty twierdzisz, że "budowałaś"; pytanie tylko jaką miłość Ty "budowałaś": swoją czy wspólną. Z całego wątku tego i poprzedniego wychodzi, że w całym waszym związku brakowało tylko słów "kocham Cię" ze strony Twojego partnera, ale czy czułaś, że on Cię nie kocha? Czy dawał Ci to do zrozumienia swoim zachowaniem?
Wiem, że to nie temat na analize Twojego związku, a ku pokrzepieniu Twojego zranionego serca. Nie bronię D, bo go nie znam, może jest taki jak tu wszyscy piszą: niedojrzały, nieczuły, niekochający, leniwy, ale z drugiej strony kochasz go i brakuje Ci go... Iza czego Ty tak naprawdę chcesz?
napisał/a:
~gość
2011-07-06 00:30
szczęścia..
chyba jak każdy..
po pierwsze ja go po prostu nie zatrzymywałam
po drugie, pomysl z przerwą okolo 2 tyg wczesniej wyszedl najpierw ode mnie.. i byłam skłonna już wtedy nazwac ją rozstaniem.. ale on, tak, on upierał się przy przerwie
mysle, ze nie ma co roztrząsac kto kogo.. chyba ze Twoja wypowiedz zmierzała do tego, ze to we mnie jest problem?
swoją na pewno, a za niego nie mogłam przeciez, zresztą coraz czesciej miewałam wrazenie, ze kocham za dwoje, tak dluzej nie moglo być..
dlatego dobrze się stało jak sie stało.. tylko chciałabym, aby się domknęło albo w jedną, albo w drugą strone
bo mimo konca, nadal jestem w zawieszeniu.. i czekam na jego wiedzę.. choc zdaję sobie sprawę, ze to moze trochę potrwac
wiem, za co go kocham, wiem tez jaki jest, mysle z przez 3lata razem, 5 lat znajomosci i 2 mieszkania razem, zdazylismy się z grubsza poznac, a przynajmniej swoje wady i zalety
został zniknięty (podziękowania dla mojego ulubionego moda ;) )
cały problem w tym, ze bywały dni, kiedy czułam sie naprawde kochana, otaczana jego troską takze,
a bywały kiedy mnie okrutnie odtrącał, ale taka chyba nasza ludzka natura (zmęczenie, emocje, problemy rodzinne, jego niepewnosc, to wszystko tez zrobilo swoje)
naprawdę mi z nim było dobrze, na odchodnym powiedział mi tyle słów, których nie byl w stanie wykrztusic niemal przez caly zwiazek (oprocz tego jednego), ze i tak bylam w szoku (pozytywnym)
jestem niemal pewna, ze gdybym to wszystko wiedziała wczesniej (jak jestem dla niego wazna, ze widzi we mnie przyjaciela), to nie doskwierałby mi az tak bardzo brak jego 'kocham' i dalej bysmy trwali, a ja powtarzałabym sobie i moze przekonała go, ze to co miedzy nim a mną jest - to wlasnie milosc (bo tak mi się wydawało)
chyba jak każdy..
po pierwsze ja go po prostu nie zatrzymywałam
po drugie, pomysl z przerwą okolo 2 tyg wczesniej wyszedl najpierw ode mnie.. i byłam skłonna już wtedy nazwac ją rozstaniem.. ale on, tak, on upierał się przy przerwie
mysle, ze nie ma co roztrząsac kto kogo.. chyba ze Twoja wypowiedz zmierzała do tego, ze to we mnie jest problem?
swoją na pewno, a za niego nie mogłam przeciez, zresztą coraz czesciej miewałam wrazenie, ze kocham za dwoje, tak dluzej nie moglo być..
dlatego dobrze się stało jak sie stało.. tylko chciałabym, aby się domknęło albo w jedną, albo w drugą strone
bo mimo konca, nadal jestem w zawieszeniu.. i czekam na jego wiedzę.. choc zdaję sobie sprawę, ze to moze trochę potrwac
wiem, za co go kocham, wiem tez jaki jest, mysle z przez 3lata razem, 5 lat znajomosci i 2 mieszkania razem, zdazylismy się z grubsza poznac, a przynajmniej swoje wady i zalety
został zniknięty (podziękowania dla mojego ulubionego moda ;) )
cały problem w tym, ze bywały dni, kiedy czułam sie naprawde kochana, otaczana jego troską takze,
a bywały kiedy mnie okrutnie odtrącał, ale taka chyba nasza ludzka natura (zmęczenie, emocje, problemy rodzinne, jego niepewnosc, to wszystko tez zrobilo swoje)
naprawdę mi z nim było dobrze, na odchodnym powiedział mi tyle słów, których nie byl w stanie wykrztusic niemal przez caly zwiazek (oprocz tego jednego), ze i tak bylam w szoku (pozytywnym)
jestem niemal pewna, ze gdybym to wszystko wiedziała wczesniej (jak jestem dla niego wazna, ze widzi we mnie przyjaciela), to nie doskwierałby mi az tak bardzo brak jego 'kocham' i dalej bysmy trwali, a ja powtarzałabym sobie i moze przekonała go, ze to co miedzy nim a mną jest - to wlasnie milosc (bo tak mi się wydawało)
napisał/a:
postmortem69
2011-07-06 01:20
Spodziewałem się czegoś więcej niż frazesu Ale czy nie wychodzi tu przypadkiem, że Ty byłaś nieszczęśliwa?
Na pewno?
Ale mnie nie o to...chodziło mi o to, że D odszedł, a wszyscy tu piszą jak to dobrze dla Ciebie, a ja w tym nie widzę nic dobrego, jasne masz szansę na nowe życie, na nową miłość, masz czas dla siebie i tylko dla siebie co też jest dobre, ale zwiazek rozpada sie wbrew pozorom z dwóch stron i trzeba umieć to sobie jakoś wyjaśnić, bo następny może być taki sam.
Częściowo wyjaśniłem juz to powyżej. Problemy są zawsze po obu stronach i trzeba umieć spojrzeć na całość krytycznie, a nie tylko się pocieszać, że teraz juz będzie tylko lepiej.
No to nie rozumiem:
Czułaś się kochana, a jednak dobrze, że odszedł, ale:
Czy możesz tak szczerze powiedzieć na co czekasz? Czego chcesz? I nie pisz mi, że szczęścia. Czy chcesz, żeby D wrócił? Czy raczej, żeby dał Ci spokój? A jeżeli chcesz, żeby wrócił, to na jakich warunkach? Może po prostu weź i sama do niego zadzwoń, wiesz minęło parę dni, trochę ochłoneliście, może uda wam się porozumieć i dojść do tego czego się boicie, a czego oczekujecie, ale oboje!
Ja uważam, że nie ma znaczenia, kto w takich sytuacjach pierwszy się "odzywa", to nie kompetycja - ważne jest co z tego wyniknie.
napisał/a:
~gość
2011-07-06 07:22
no proooszę Cię. gdzie napisałam na siłę? Napisałam, że pojawia się określony schemat pod wpływem słów forumowiczów. Chodziło mi o to, że w chwili obecnej Iza nie jest z D. i powinna skupić się na przetrwaniu bez niego, na oswojeniu się z sytuacją, a ludzie pisząc negatywne rzeczy na D, wymuszają niejako (taki schemat psychologiczny) pisanie przez Izę pozytywnych rzeczy. I nie chodzi o to, że one są nie prawdziwe, czy naciągane. Chodzi o to, że po rozstaniu wg mnie nie należy skupiać się na takich rzeczach, bo to utrudnia oswajanie z nową sytuacją.
napisał/a:
Monini
2011-07-06 10:06
Izaczek,
Pewnie nawet się nie domyślam, jak Ci przykro... ale wierzę, że to co się stało daje Ci szanse na stworzenie pełnego miłości i szczęścia związku z kimś, kto na Ciebie zasługuje.
Trzymaj się
Pewnie nawet się nie domyślam, jak Ci przykro... ale wierzę, że to co się stało daje Ci szanse na stworzenie pełnego miłości i szczęścia związku z kimś, kto na Ciebie zasługuje.
Trzymaj się
napisał/a:
errr
2011-07-06 10:11
miłość jest warunkowa.
Nie ma wśród nas męczenników.
Nawet ona12 z wątku obok kocha tyrana za uścisk.
[ Dodano: 2011-07-06, 10:21 ]
może się domknąć tylko w jedną stronę.
Ja jak zwykle przyczepię się tego seksu.
Miałaś faceta który - jak gdzieś wspominałaś - nawet nalegał na związek bez seksu. Olałaś jego potrzeby sikiem prostym;)
po porwrocie pewnie by się to nie zmieniło...
Jesteście z dwóch różnych światów, macie inne podejście do związku, nigdy się nie dogadacie. Często pisałaś, że tworzycie związek partnerski, że staracie się rozmawiać... mam duże wątpliwości co do tego.
Bo sama miłość to za mało by budować trwały związek... no właśnie. Kochamy za coś czy się to komuś podoba czy też nie.
napisał/a:
Lojer
2011-07-06 11:58
Ja myślę, że podstawowym błędem Izaczka w jej związku było to, że ona dawała za dużo od siebie swemu partnerowi. Niemalże oddawała wszystko co ma. Na szali położyła całe swoje życie z myślą, że w zamian dostanie miłość, jakiej naprawdę potrzebuje. Żyła tym związkiem przez te wszystkie lata i chyba tylko tym związkiem, bo z całości postów, w których czyniła nawiązania do swego związku, wynikałoby, że poświęciła także swoich znajomych.
To był błąd. Tak nie można. Kocha się kogoś, z kimś się jest w związku, ale trzeba zachować przy tym wszystkie swoje znajomości z innymi ludźmi, nie ograniczać swojej całej emocjonalności do tylko jednej osoby. I przede wszystkim nie dawać jej w żadnej mierze odczuć, że zawsze się będzie dla tej 2 osoby, choćby nie wiem co. Mam wrażenie, że D. tkwił w takim właśnie przekonaniu, które systematycznie przez lata w nim skutecznie budowałaś.
Kobiety, pamiętajcie, że im mniej mężczyzna od Was dostanie, tym bardziej będzie się starał, tym bardziej będzie gonił za więcej.
To był błąd. Tak nie można. Kocha się kogoś, z kimś się jest w związku, ale trzeba zachować przy tym wszystkie swoje znajomości z innymi ludźmi, nie ograniczać swojej całej emocjonalności do tylko jednej osoby. I przede wszystkim nie dawać jej w żadnej mierze odczuć, że zawsze się będzie dla tej 2 osoby, choćby nie wiem co. Mam wrażenie, że D. tkwił w takim właśnie przekonaniu, które systematycznie przez lata w nim skutecznie budowałaś.
Kobiety, pamiętajcie, że im mniej mężczyzna od Was dostanie, tym bardziej będzie się starał, tym bardziej będzie gonił za więcej.
napisał/a:
~gość
2011-07-06 13:43
ale nie potrafię dawać komuś, kogo kocham mało.. jak kocham, to chcę dawać więcej i więcej..
mozę to własnie o ten przesyt chodzi, miał tego dosyć.. i stąd jego ucieczka
postmortem69, wiem, ze sobie zaprzeczam co chwilę, ale jestem tak rozbita, tyle we mnie sprzecznych uczuc, emocji..
z jednej strony wiem, ze tak dłuzej nie moglo być, z drugiej, ze przeciez moglabym tak latami, w takim niedosycie.. duzo we mnie z masochistki, dałabym radę..
tylko po co? niech przynajmniej jedno z nas bedzie sczesliwe, jesli nie mog to być ja, bo ja do szczescia potrzebuję jego.. (moze z czasem się to zmieni)
tak, chciałabym, zeby wrocił - na jakich warunkach - naprawdę chodzi tylko o kocham i idącą za tym niewymuszoną bliskosc, czulosc, inną niż w lozku..o moje poczucie bezpieczenstwa płynące z jego kocham.. zebym wreszcie sie nie bała, ze zamiast 'nie wiem' powie 'wiem, nie kocham'
poodnawiałam masę relacji, moja psycholog powiedziała mi, ze to nie ja nie potrzebuję ludzi, tylko wychodzi na to, ze on, jemu wystarczałam ja i mozliwosc ciąglego i ciąglego samorozwoju (chodzi tu o jego zainteresowania), a ja dla niego porzuciłam moich znajomych i zastąpiłam ich calkowicie nim
bo ludzie wokół mnie są i byli..tylko ja ich nie chciałam wpuscic, mam ogromne wsparcie w jednej, dawniej bliskiej mi osobie (kobiecie), krok po kroku odbudowujemy naszą przyjazn, to jest dobre
[ Dodano: 2011-07-06, 15:35 ]
a moją odpowiedz na te zarzuty mozna znaleźć w innym temacie
mozę to własnie o ten przesyt chodzi, miał tego dosyć.. i stąd jego ucieczka
postmortem69, wiem, ze sobie zaprzeczam co chwilę, ale jestem tak rozbita, tyle we mnie sprzecznych uczuc, emocji..
z jednej strony wiem, ze tak dłuzej nie moglo być, z drugiej, ze przeciez moglabym tak latami, w takim niedosycie.. duzo we mnie z masochistki, dałabym radę..
tylko po co? niech przynajmniej jedno z nas bedzie sczesliwe, jesli nie mog to być ja, bo ja do szczescia potrzebuję jego.. (moze z czasem się to zmieni)
tak, chciałabym, zeby wrocił - na jakich warunkach - naprawdę chodzi tylko o kocham i idącą za tym niewymuszoną bliskosc, czulosc, inną niż w lozku..o moje poczucie bezpieczenstwa płynące z jego kocham.. zebym wreszcie sie nie bała, ze zamiast 'nie wiem' powie 'wiem, nie kocham'
poodnawiałam masę relacji, moja psycholog powiedziała mi, ze to nie ja nie potrzebuję ludzi, tylko wychodzi na to, ze on, jemu wystarczałam ja i mozliwosc ciąglego i ciąglego samorozwoju (chodzi tu o jego zainteresowania), a ja dla niego porzuciłam moich znajomych i zastąpiłam ich calkowicie nim
bo ludzie wokół mnie są i byli..tylko ja ich nie chciałam wpuscic, mam ogromne wsparcie w jednej, dawniej bliskiej mi osobie (kobiecie), krok po kroku odbudowujemy naszą przyjazn, to jest dobre
[ Dodano: 2011-07-06, 15:35 ]
a moją odpowiedz na te zarzuty mozna znaleźć w innym temacie
napisał/a:
kwiatlotosu2
2011-07-07 13:06
Nie do końca się z tym zgadzam, bo często jest tak, że jak facet widzi, że kobieta mało się stara i nie pokazuje swojego zaangażowania, a zamiast tego tylko obojętność, to on też się wycofuje i przestaje się starać.
Jest takie powiedzenie "Co się daje, to się otrzymuje".
Izuś, wiem, że za nim tęsknisz, ale uważam, że byłoby to nierozważne, gdybyś pozwoliła mu wrócić... Skąd wiesz, że za jakiś czas sytuacja by się nie powtórzyła?
Jak można nie wiedzieć, czy się kogoś kocha? To się czuje całym sobą i albo się kocha, albo nie. Nie ma "nie wiem".
Ja wiem, że wyjdziesz na prostą. Jesteś silną i piękną kobietą
napisał/a:
~gość
2011-07-10 09:50
Iza, widzę zmiany, co tam słychować, pochwal się :D