Kochający mężowie na portalach randkowych

napisał/a: brynol 2011-02-17 03:18
Tak się zastanawiam od jakiegoś czasu nad tym zjawiskiem i pewnie nie dotyczy on tylko mężczyzn. Każda z moich znajomych, która posiada konto na jakiejś sympatii czy innym portalu tego typu, uskarża się na tak zwanych kochających mężów, którzy już w pierwszej zaczepnej wiadomości uprzedzają, że bardzo kochają swoją żonę, a spotykać się chcą jedynie dla seksu.
Zastanawiam się czy powinno się potępiać takie osoby, które jak by nie patrzeć, w jakiś osobliwy sposób, próbują ratować lub też chronić swoje małżeństwo, narażając się przy tym na najgorsze - rozwód.
Kiedyś czytałem wypowiedź kobiety, która od kilku lat ma świetny seks z kolegą z pracy, ale jednocześnie bardzo kocha swojego męża i za nic w świecie nie zdecydowałaby się na rozwód, na rezygnację z seksu koleżeńskiego także.
Co o tym sądzicie?
napisał/a: barbie26 2011-02-17 07:16
Pytasz czy można kochać a zarazem zdradzać??pewnie !są osoby którym czegoś w związku brakuje i szukają tego poza nim a dlaczego nie wiem nie łatwiej poprostu pogadać?po ślubie szybko zapominamy ze nie mamy karty gwarancyjnej na miłość i trzeba pielegnować to uczucie podobnie jak naszą sexualność to skomplikowane i bardzo indywidualne dla każdej pary duzo zależy od charakteru człowieka od jego wartości od zapału i tego czy ta miłość istnieje naprawde :)
napisał/a: mietowka69 2011-02-17 11:00
Mysle ze nie kazdy rejestruje sie tam dla seksu. Czesc pewnie z czystej ciekawosci i checi dowartosciowania sie. Sama sie na takim kiedys zalogowalam i tylko jak sie pojawialam to dostawalam 5 wiadomosci dotyczacych spotkania w wiadomym celu, a nie mialam tam zdjecia wiec na jakiej zasadzie to dziala ze facet od razu proponuje takie spotkania nie wiedzac nawet jak ta osoba wyglada??to jest dla mnie smieszne po prostu. Nie bylabym w stanie sie spotkac z kims dla seksu, choc niektorzy ludzie pewnie nie maja takich oporow.
Kazdy chce w jakis sposob zaspokoic swoje potrzeby, a w tej chwili jest multum mozliwosci komunikatory, komorki, portale internetowe... ale wszystko zalezy od naszej moralnosci i do czego mozemy sie posunac zeby zaspokoic wlasne potrezby nie myslac o najblizszych nam osobach.
napisał/a: facet_zatracenie 2011-02-17 18:01
Internet, portale społecznościowe, luzują granice, myślimy że wszystko nam tu wolno bo jest to wirtualne - czyli nieprawdziwe, więc co tam hulaj dusza piekła nie ma. Wiele też spraw wyolbrzymiamy, upiększamy lub zniekształcamy - innymi słowy mówiąc, często nie mówimy prawdy w necie o nas samych ani prawdy o tym co myślimy ... bo skoro wszystko jest "na niby" to można poudawać, robić co się chce, wykreować się na sexi, zalogować się dla ciekawości, wsadzić swoje zdjęcie i czuć podniecenie na widok przychodzącego maila i czytanie go gdy mąż / żona się kąpie, często podniecenie pojawia się wtedy gdy robimy coś zakazanego. Ulegamy pożądaniu. To uleganie jest początkiem upadku człowieka. Czasem kończy się opamiętaniem, czasem przebaczeniem, czasem tragedią życiową.

Internet i portale społecznościowe niosą bardzo nowy sposób funkcjonowania i olbrzymi potencjał energii, jak my to wykorzystamy, zależy od nas samych. Noże każdy ma w szufladzie ale nie zostaje od razu mordercą, każdy facet ma aparat w spodniach ale nie każdy zostaje gwałcicielem, dynamit może doskonale pomagać w kopalniach odkrywkowych, ale można też owinąć go wokół siebie wejść w tłum i zdetonować .... to tylko narzędzia ... jak je wykorzystamy zależy od nas.

Pamiętaj, że faceci to zdobywcy i wartościują swój świat według takich kryteriów, podchodzą do potencjalnych partnerek jak do czegoś co zdobywają a jak przychodzi im to zbyt łatwo, tracą zainteresowanie ... :)

Portale społecznościowe oraz ogólniej internet naszych czasów zbliża nas ludzi do siebie, problem w tym że jest tak łatwo założyć maskę, że już nie wiemy czy rozmawiamy z drugą osobą, czy z jej maską. Łatwiej jest jeśli się znaliście wcześniej i teraz net tylko pomaga wam być ze sobą w kontakcie.
napisał/a: paskudnysamiec 2011-02-19 19:23
brynol napisal(a):Tak się zastanawiam od jakiegoś czasu nad tym zjawiskiem i pewnie nie dotyczy on tylko mężczyzn. Każda z moich znajomych, która posiada konto na jakiejś sympatii czy innym portalu tego typu, uskarża się na tak zwanych kochających mężów, którzy już w pierwszej zaczepnej wiadomości uprzedzają, że bardzo kochają swoją żonę, a spotykać się chcą jedynie dla seksu.
Zastanawiam się czy powinno się potępiać takie osoby, które jak by nie patrzeć, w jakiś osobliwy sposób, próbują ratować lub też chronić swoje małżeństwo, narażając się przy tym na najgorsze - rozwód.
Kiedyś czytałem wypowiedź kobiety, która od kilku lat ma świetny seks z kolegą z pracy, ale jednocześnie bardzo kocha swojego męża i za nic w świecie nie zdecydowałaby się na rozwód, na rezygnację z seksu koleżeńskiego także.
Co o tym sądzicie?

Brynol,

Niby z jakiego tytułu ktokolwiek poza żonami wspomnianych jegomościów miałby ich potępiać za uczciwość na portalach randkowych? Należy ich pochwalić, że uczciwie i od razu deklarują, czego babki szukające seksu/związku mogą się po nich spodziewać.

A to w jaki sposób wygądają ich relacje z żonami, to nie nasza sprawa. Jeżeli ktoś to komentuje, to znaczy tylko tyle, że mu się coś ostro w głowie pomieszało. Nie jestem wierzycielem, nie mogę wymagać od kogoś długów. Nie mówiąc o tym, że nie wiemy jak wyglądają ich relacje z żonami, na co się razem zgadzają, a na co nie, itd.

Większość ludzi nie ma dość odwagi, by uczciwie postawić sprawę przed swoim partenrem, czy samym sobą, że inni ich pociągają. Zainfekowani idiotycznymi wzorcami, są przekonani, że to oznacza koniec ich związku, że to oznaka braku miłości, itp. Totalna, bezdenna bzdura, po wielokroć powielana choćby na tym forum.

Nie ma nic bardziej noramalnego od kobiety, która kocha męża i nie zamierza się rozwodzić, a jednocześnie korzysta z uroków seksu z kolegą z pracy. Jeżeli oszukkuje męża, to dla niej i niego niedobrze, ale to nie nasza sprawa. Lepiej by dla wszystkich było, gdyby kochałą się z kolegą za zgodą męża i tyle.
napisał/a: facet_zatracenie 2011-02-20 03:06
paskudnysamiec napisal(a):Brynol,

Niby z jakiego tytułu ktokolwiek poza żonami wspomnianych jegomościów miałby ich potępiać za uczciwość na portalach randkowych? Należy ich pochwalić, że uczciwie i od razu deklarują, czego babki szukające seksu/związku mogą się po nich spodziewać.

A to w jaki sposób wygądają ich relacje z żonami, to nie nasza sprawa. Jeżeli ktoś to komentuje, to znaczy tylko tyle, że mu się coś ostro w głowie pomieszało. Nie jestem wierzycielem, nie mogę wymagać od kogoś długów. Nie mówiąc o tym, że nie wiemy jak wyglądają ich relacje z żonami, na co się razem zgadzają, a na co nie, itd.

Większość ludzi nie ma dość odwagi, by uczciwie postawić sprawę przed swoim partenrem, czy samym sobą, że inni ich pociągają. Zainfekowani idiotycznymi wzorcami, są przekonani, że to oznacza koniec ich związku, że to oznaka braku miłości, itp. Totalna, bezdenna bzdura, po wielokroć powielana choćby na tym forum.

Nie ma nic bardziej noramalnego od kobiety, która kocha męża i nie zamierza się rozwodzić, a jednocześnie korzysta z uroków seksu z kolegą z pracy. Jeżeli oszukkuje męża, to dla niej i niego niedobrze, ale to nie nasza sprawa. Lepiej by dla wszystkich było, gdyby kochałą się z kolegą za zgodą męża i tyle.


Jeżeli normą jest brak norm i jeżeli granicą jest brak granic to co to jest według Ciebie uczciwość? Człowiek potrafi racjonalizować wszystko. To co wydaje się racjonalne wydaje się dobre. Byli na tym świecie już tacy którzy potrafili nawet racjonalizować ludobójstwo i potrafili przekonać innych że to jest dobre. Więc uważajmy na to co inni normalizują i racjonalizują.

Seks z kolegą z pracy? Jeśli mąż się zgadza to jest to według paskudnego samca ok. Na tym polega tutaj racjonalizacja - przecież skoro mąż się zgadza to widocznie można, bo jestem wobec niego "uczciwa". Seks ... dość rzadko jednak bywa tak zwanym "tylko" seksem. Zaczynają się schody w dół, ... ale przecież mąż się zgodził ... widocznie mu na mnie nie zależy, chyba w ogóle mnie nie kochał ... no to nie bardzo chcę spędzać z nim czas ... kochanek "ładniej pachnie", z nim chcę spędzać więcej czasu. Po co mi taki głupek któremu na mnie nie zależy. I schodek w dół kolejny. Później .... już jest tylko gorzej.

Ale co tam ... nam nie powinno na tym zależeć, według paskudnego samca to przecież ich sprawa .... to niech sobie żyją jak chcą.

Życie wśród ludzi bez zahamować, bez granic moralnych, bez norm (normą jest tu dla niego tylko uczciwość i odwaga) .... jest dla paskudnego samca "normalne". Mnie cieszy że paskudny samiec mówi o tym że uczciwość jest dobra. Bo przecież jest. Jest więcej takich uczuć i postaw które są dobre. Tylko trzeba by je zauważyć. Wtedy świat norm będzie bogatszy piękniejszy i pomoże iść dalej i dawać innym oraz dostawać od innych roziskrzone przepiękne i szczere uśmiechy.
napisał/a: facet_zatracenie 2011-02-20 03:11
innymi słowy, nie jest tak, że zawsze dobre jest to, co wydaje się racjonalne i nie jest takie złe na pierwszy rzut oka
napisał/a: paskudnysamiec 2011-02-20 12:37
Facet,

Uczciwie mówiąc, trochę szkoda mi czasu na komentowanie tych wielokropków, bo i tak zapewne nic do Ciebie nie dotrze, ale trudno, skoro zacząłem, niech będzie moja strata :)

Napiszę wprost - bredzisz. Na dodatek zawodząc lekko, ale to już może mniej istotne.

Jaki brak norm? Jaka racjonalizacja? Nic nie zrozumiałeś z tekstu, który przeczytałeś.

Wyjechanie z nazistami jest szczytem demagogii. I tak się składa, że to Twoje rozumowanie jest im bliższe, niż Ci się wydaje. To właśnie naziści uważali, że seksualność człowieka jest własnością państwa i społeczeństwa, a nie jego prywatną sprawą. Nota bene naziści też mieli normy, a cały problem polega na tym, żeby wykazać bezwartościowość i zło tychże norm z punktu widzenia innych norm i weryfikowalnej wiedzy o świecie, czy nawet w oparciu o deklarowane przez nazistów wartości.

Jesteś wewnętrznie sprzeczny. Albo proponuję życie bez norm, albo życie uczciwie i odważnie. To może jednak jest to jakaś norma? I może jest dobra, bo uczciwość i odwaga to nie są „tylko” wartości, ale może „aż”?

Jesteś niewolnikiem schematu, że seksualna niewola jest wyrazem miłości, jej najwyższym testem. Otóż nie jest i nic z miłością wspólnego nie ma. Nie ma nic moralnego w tym, że sypia się z jednym partnerem. To tak, jakby powiedzieć, że wstawanie o 6 rano jest moralne, albo jedzenie makaronu moralne nie jest. Jeżeli wstaję o 6 rano i nie jem makaronu, bo mi nie smakuje, to nie dorabiam do tego ideologii, nie usiłuję racjonalizować mojej postawy, tylko przyjmuję, że tak właśnie jest i żyję z tym bez specjalnego podniecania się sobą. Tymczasem Ty (i nie tylko Ty, niestety znaczna część populacji) ze swoich potrzeb seksualnych robisz wartość i nazywasz ją dobrem. I jeszcze wymagasz, by wszyscy wokół uznali to za dobro Twoje potrzeby, a ludzi którzy nie podzielają Twoich potrzeb żyjącymi bez zahamowań i granic moralnych.

Wskaż mi może jakież to niby wartości stoją za Twoimi ocenami. Spróbuj wyprowadzić, dlaczego zgoda męża na sypianie żony z kolegą z pracy jest zła, niemoralna. Jak na razie pokazałeś tylko tyle, że za brakiem takiej zgody stoi strach. Działanie ze strachu nie jest żadną wartością, jest raczej żałosne. I z pewnością nie jest wyrazem miłości.

Ach, te mityczne „schody w dół”. Jaki dół? Albo dwójka ludzi chce być ze sobą, bo pasują do siebie i są ze sobą szczęśliwi, albo nie. Trwałość związków też nie jest żadną wartością. Czy może raczej należałoby powiedzieć, że trwałość związków jest wartością, ale wyłącznie dla ludzi, którzy traktują innych jako narzędzie, by wypełnić swój brak poczucia bezpieczeństwa i lęk przed samotnością.

I niby czemu żona, która kocha męża i chce z nim być, miałaby nagle dojść do wniosku, że ten o nią nie dba, skoro pozwala na realizację jej seksualnych potrzeb? Czy tak właśnie objawia się brak miłości – akceptacją drugiego człowieka, chęcią sprawienia mu przyjemności i działaniem wbrew swoim lękom? A może jednak tak objawia się jednak miłość właśnie? Jedyne, co może ową żonę wepchnąć w spiralę zwątpienia i nieszczęścia w tej sytuacji, to właśnie uleganie głosom takim jak Twój, pójście za głosem innych ludzi, którym nie zależy przecież na jej dobru, ale wyłącznie na swoim emocjonalnym bezpieczeństwie. Pójście za podszeptem ludzi, którzy sami są nieszczęśliwi, więc i innym szczęścia odmawiają, czy wręcz szczęścia innych nienawidzą, na dodatek usiłując swoją złość opakować w pudełko z „wartościami”. Dlatego trzeba się takim toksycznym poglądom innych ludzi przeciwstawiać. Co niniejszym - z uporem maniaka - czynię.
napisał/a: Mari 2011-02-20 14:43
paskudnysamiec napisal(a):
Większość ludzi nie ma dość odwagi, by uczciwie postawić sprawę przed swoim partenrem, czy samym sobą, że inni ich pociągają. Zainfekowani idiotycznymi wzorcami, są przekonani, że to oznacza koniec ich związku, że to oznaka braku miłości, itp. Totalna, bezdenna bzdura, po wielokroć powielana choćby na tym forum.


Zacytowany fragment Twojej wypowiedzi PaskudnySamcze jest boleśnie trafny .Prawda o wielu z nas.
Okrutnie prosta czytelnie obnażająca nasz konsumpcjonizm ukierunkowany z przewagą na samozadowolenie .
Ten hollywoodzki wzorzec jest łatwą ucieczką na skróty od problemu i braku komunikacji w filmie pt. "Związek na dobre i złe" .
Podejście do sprawy jakie zaprezentował brynol martwi , bo nie daje najmniejszej szansy naszej wirtualnej parze przynajmniej w zrozumieniu samych siebie ,a przecież to furtka do szczęścia :).

Nie trzeba być wróżką , by za chwilę odkryć kartę zdrady - efekt "dorobku" pary, którą to też tłumaczymy irracjonalnie, bo mamy winnego - portale internetowe :cool:.



Nie my jesteśmy winni , a więc ? zlikwidować internet :D .
napisał/a: Mari 2011-02-20 15:02
paskudnysamiec napisal(a):

Jesteś niewolnikiem schematu, że seksualna niewola jest wyrazem miłości, jej najwyższym testem. Otóż nie jest i nic z miłością wspólnego nie ma. Nie ma nic moralnego w tym, że sypia się z jednym partnerem.


Sory ,że komentuję słowa nie skierowane do mnie , ale nie mogłam się powstrzymać :) .

Paskudo :D bredzisz! .
Seksualna niewola w wydaniu płci pięknej jest miłością z wyboru Jej półkul , Jej myślenia i nie myl proszę z przeciwnym biegunem w wydaniu płci brzydo-seksi , która poza związkowe spełnienie seksualne jednak potrafi oddzielić od prawdziwej miłości .
napisał/a: paskudnysamiec 2011-02-21 00:25
Oj, Mari, Mari,

to Ty bredzisz, zaczadzona jakże polską wizją kobiety - istoty czystej, nieskalanej pożądaniem, itp, itd, i wizją mężczyzny - istoty rządzonej przez rozporek, umiejącej oddzielać seks od uczuć itd, itp.

Seksualna niewola kobiety nie jest żadną miłością z wyboru jej półkul mózgowych, ale wynikiem wytresowania przez inne kobiety, które od dziecka wpajają jej,że ma się drogo sprzedać ("szanować się") i jak najwięcej za tyłek sobie wywalczyć, plus nie robić konkurencji innym kobietom, które były przed nimi. To nic więcej, jak tylko hipokryzja i konformizm, a nie żadne półkule.Faceci są po prostu uczciwsi względem samych siebie i nie są aż tak uzależnieni (choć w Polsce akurat są i tak bardzo) od głosu tych wszystkich cioteczek, które z zawiści i w strachu o swoją pozycję w wiosce, odmawiają młodym ludziom prawa do seksualnego szczęścia.

Kobieta równie dobrze jak mężczyna, w wielu wypadkach znacznie lepiej, potrafi oddzielić seks od uczuć. I świetnie na tym skorzystać w sferze nieuczuciowej. Jakoś u mężczyzn to nie działa na taką skalę, ciekawe dlaczego...

Nie mówiąc już o tym, że tkwisz w kolejnym bzdurnym schemacie monogamistów, że seks albo jest z "prawdziwej miłości" albo bez uczuć, podczas gdy prawda jest taka, że zawsze jest z uczuciami (pytanie tylko jakimi), czasem tylko uczuciami przenoszonymi, wypieranymi, itd., ale to ostatnie to znów raczej u okaleczonych seksualnie monogamistów.

Kobieta po prostu uwielbia mieć alibi - jej nie swędzi, ona kocha, bo przecież jest istotą wyższą... Bzdura, totalna bzdura. By doznać seksualnej ekstazy kobieta nie musi mieć żadnych uczuć (poza pożądaniem) do obiektu, dokładnie tak jak mężczyzna. A że pożądanie zamienia się często w symapatię (czasem zupełnieni nieuzasadnioną), ewentualnie pożądamy osoby, które lubimy, to i łatwo sobie i otoczeniu wmawiać, że się kogoś kocha, poczas gdy tak naprawdę wcale się go nie zna, tylko potrzebuje się z nim piep.ć. Tym się może różnimy, że co innego nas kręci i wiele kobiet potrafi się podnienić nie facetem, ale wyłącnzie sytuacją, sobą samą, jego pieniędzmi i pozycją, itd, co się facetom raczej nie zdarza. Ale kto wie, może i zarza, tylko rzadziej.
napisał/a: barbie26 2011-02-21 13:23
Ty to chyba nie masz żony cio??