Czy mieszkać razem przed ślubem?

napisał/a: necios 2010-03-07 12:01
Witam Wszystkich. Postaram się opisać problem jaki mam do tej pory z moja dziewczyną. Otóż jesteśmy ze sobą 1,5 roku a mieszkamy od 8 miesięcy razem.Wszystko było na początku ok. Dziewczyna wydawała się być pracowita,było czysto i po prostu widać że jej zależało. Jestem typem faceta który potrafi wszystko naprawić i nie mam problemu ogólnie z niczym czy to jest sprzątanie czy gotowanie. Fakt mam mało czasu bo dużo pracuje i chce otworzyć własną działalność. Z mieszkaniem jest tak że wynajmuje (80mkw) no i zdecydowaliśmy te 8 m-cy temu że zamieszkamy razem.Przed jej wprowadzką zrobiłem remont całego mieszkania a kolory wybrała Ona.
Ostatnio nie układa nam się w ogóle.Tzn dziewczyna zachowuje się tak jakby przestało jej zależeć. Wszystko olewa a jak jej grzecznie zwrócę uwagę żeby np. schowała odkurzacz który wyciągnęła 4 dni temu i leży na środku jednego pokoju to odraz jest foch i przekleństwa bo ona np ma dużo nauki.Fakt studiuje ale ma naprawdę dużo wolnego czasu.Potrafi cały dzień przeleżeć w łóżku z kompem na kolanach wpatrując się w profile na nk i myspace. Mówi że mnie kocha ale jest to takie bezuczuciowe i jakby formalne. Postanowiłem z nią szczerze porozmawiać i dowiedziałem się ze zamierza się wyprowadzić. Powód podała taki że źle się jej mieszka bo ma daleko na uczelnie(25 min piechotą lub autobus), że czuje się samotnie bo przez odległość ma mniej czasu na spotykanie sie ze znajomymi. Jak dla mnie bzdura... Na silę jej przy sobie trzymać nie zamierzam więc powiedziałem ze jak chce to niech się wyprowadza a więc ona zaczęła szukać mieszkania.Obejrzała parę pokoi do wynajęcia i stwierdziła ze to jednak zły pomysł z ta wyprowadzka i ona tylko żartowała i nie miała nic złego na myśli.A nawet jak by sie wyprowadziła to to by nie było na 100% tylko mieszkała by trochę tam a trochę u mnie.Nie zgodziłem się na takie rozwiązanie oczywiście bo to jest bez sensu całkowicie. No więc mieszkamy dalej ze sobą ale mijamy się w mieszkaniu i śpimy w jednym łóżku oczywiście w nocy.Nic się nie zmieniło jeżeli chodzi o dbanie o porządek w mieszkaniu.

Tigana napisal(a):W związku ludzi mieszkających razem na pierwszy plan wychodzą takie rzeczy jak zaradność, pracowitość oraz podejście do czystości mieszkania.


Ja osobiście zaczynam się już męczyć z tym wszystkim i mam powoli tego dosyć.Dodam że od dwóch miesięcy się nawet nie kochaliśmy bo zawsze coś wymyślała ze np. nie będzie robić czegoś na co niema ochoty. Myślicie pewnie ze kogoś ma na boku. Otóż zrobiłem wywiad i okazuje się że nikogo niema! Może to Ona daje mi specjalnie takie znaki żebym to ja po prostu powiedział jej papa?Dodam iż mam 27 lat a Ona 21. Ja Studia skończyłem. Może po prostu musi się wyszaleć?Ale dlaczego moim kosztem?Pomóżcie proszę co mam zrobić w tej sytuacji i pytajcie jeśli coś jest niejasne.Liczę na was.
napisał/a: zakochana1277 2010-03-07 14:46
Gvalch'ca no tak masz rację ale z tego co napisałaś wynikałoby że nikt się dogadać nie umie. Wiadome jest to że w każdej rodzinie zdarzają się sprzeczki, czy to między małżeństwem, czy rodzeństwem lub tak jak napisałaś między rodzicem a dzieckiem. Takie sprzeczki powstawały zawsze i będą nadal, nawet w najbardziej kochających się rodzinach.
Moim zdaniem jak człowiek chce to się dogada, porozmawia spokojnie, pójdzie na kompromis a jak jest uparty i uważa że zawsze musi być wszystko po jego myśli no to będzie się ciągle z wszystkimi sprzeczał no i automatycznie będzie człowiekiem nie do wytrzymania.
Jak żyję się z facetem pod jednym dachem to czasami trzeba pozmieniać nawyki które jemu mogą nie pasować i odwrotnie, jak np. te nieszczęsne porozrzucane skarpetki. Jeśli on tego nie potrafi zmienić to jest egoista który nadal myli że może robić co mu się żywnie podoba a jego dziewczyna (czy żona) jest jego sprzątaczką i obowiązkiem jej jest sprzątanie po nim.

Ten przykład faceta który Ty napisałaś, że rozrzuca te skarpetki i nawet nie wie o co żona "drze jape" to chyba musi być jakiś nienormalny. W takich przypadkach to: albo facet nie słucha jak żona mówi gdzie się rzuca brudy, albo jest taki leń że mu się nie chce. W takich przypadkach to te skarpetki najlepiej zostawić jak i inne ciuchy które pewnie rozrzuca w podobny sposób i nie prać, a po tygodniu jak zobaczy że wszystko ma brudne i śmierdzące to może zrozumie że niektóre nawyki trzeba zmienić aby można było z nim wytrzymać. Chyba że ma to gdzieś czy z nim da się żyć czy nie tylko że po kilku latach kobieta go zostawi a on wtedy będzie zdziwiony czemu ona odchodzi.

Na koniec: uważam że jak człowiek stara się zmienić dla tej drugiej osoby niektóre rzeczy to na pewno takim związkom lepiej się żyje razem niż tym którzy się nie starają w ogóle i uważają że oni nie muszą nic robić a wymagają zmiany od drugiej osoby.
O związek trzeba dbać także pod kątem wspólnego mieszkania.
napisał/a: ibrunette 2010-03-07 16:58
Gvalch'ca napisal(a):Ależ skąd ten optymizm? Bo jakoś nie zauważyłam takiej prostej zależności kochają się = będą starali się rozwiązać problemy

a ja bym zakładała, ze to już nie o samą miłość chodzi tylko o rozsądek i chęć spędzenia dnia/wieczoru/tygodnia/życia w spokoju. No bo jak wrzucę te skarpetki do kosza na brudy to będę miał przecież spokój, spokojnie obejrzę mecz, w miłej atmosferze posiedzę z żoną itp bo nie będzie mi znowu suszyć głowy o te skarpetki oboje będziemy zadowoleni i będzie miło i przyjemnie. wiem, zaraz napiszecie, że śnię bo gdzie facet wpadnie na taki pomysł. Ale czemu by go tak nie podsunąć. Czasem jak się facetom czegoś nie uświadomi to się sami nie uświadomią. Z resztą ja uważam, że gdy prośby, krzyki (których zwolenniczką raczej nie jestem) nie pomagają należy użyć podstępu. Nie widzi nic złego w rozrzuconych skarpetach to ja nie widzę nic złego w tym, żeby np sam sobie gotował albo koszule prasował Wiadomo, że takie zrzędzenie "wynieś te skarpety" jest nudne i męczące. Więc trzeba sięgać po inne sposoby. Ja np długo walczyłam z tatą o opuszczanie deski, za każdym razem zwracałam uwagę, nic nie skutkowało bo on "ciągle zapomina". To mu przyczepiłam obok wc karteczkę z przypomnieniem o desce. I już nie zapominał
Gvalch'ca napisal(a):Spójrz chociaż np. na relacje dzieci - rodzice

a ja bym tych relacji nie porównywała. Bo jednak dorosły człowiek chyba jest mądrzejszy, przynajmniej z założenia powinien być Ale za to uważam, że w przypadku facetów jak i dzieci warto stosować system nagradzania za "dobry uczynek".

Ogólnie to zgadzam się z zakochana1277.
zakochana1277 napisal(a):Jak żyję się z facetem pod jednym dachem to czasami trzeba pozmieniać nawyki które jemu mogą nie pasować i odwrotnie, jak np. te nieszczęsne porozrzucane skarpetki.

Dokładnie tak. Przecież gdy decydujemy się z kimś zamieszkać to chyba mamy świadomość tego, że ktoś ma jakieś swoje nawyki i trzeba liczyć się z tym, że nie koniecznie będą nam one odpowiadać. Tylko, że jak się chce żyć w zgodzie to nieraz trzeba pójść na kompromis lub po prostu przymknąć oko i odpuścić. Wiem, że wszystko pięknie brzmi w teorii i nie mam doświadczenia w mieszkaniu ze swoim facetem ale mam w mieszkaniu z innymi (rodzice, siostra) i wiem, że jak się chce to można żyć w zgodzie. Dlaczego miałoby się to nie przekładać na życie z mężem?

[ Dodano: 2010-03-07, 17:00 ]
necios, jeśli oczekujesz jakiś rad to wydaje mi się, że lepszym sposobem będzie założenie osobnego wątku w dziale związki bo tutaj wymieniamy poglądy na temat mieszkanie przed ślubem.
napisał/a: agata1115 2010-06-17 20:51
hej:) chciałabym wiedzieć co myślicie o wspólnym mieszkaniu przed ślubem?
napisał/a: ~gość 2010-06-17 23:09
Jeśli jestescie zaręczenia-tak.
Jeśli nie jesteście - nie.

Choc niby zaręczyny to nic takiego, zawsze można się wycofac.
Ale jednak mam takie stanowisko.

Dodam, że o temacie wiem sporo, mieszkałam z chłopakiem przed ślubem ponad rok. Tylko... do ślubu nie doszło.

Generealnie doradzałabym ostrożnośc.
Teraz - mówię o sobie - już bym się na mieszkanie bez ślubu - nie zgodziła.
napisał/a: lulka3 2010-06-18 07:34
Mieszkanie przed ślubem?

Jak najbardziej TAK!!!!!!!!

Macie szanse sie poznac lepiej, siebie i swoje przyzwyczajenia, zobaczysz czy nie przeszkadzaja Tobie jego skarpety na podlodze a Jemu za duzo flakonikow z kosmetykami na polce w łazience.
Smieszne?
Ale wlasnie najczesciej z takich drobnostek wynikaja najwieksze klotnie.
Lepiej wczesniej przed slubem sie poznac i podjac ta decyzje znajac wszystkie plusy i minusy.

A ze zareczyny sa potrzebne do wspolnego zamieszkania??
no prosze was, to juz nie te czasy ;)
napisał/a: Nadiya1 2010-06-18 07:55
lulka napisal(a):A ze zareczyny sa potrzebne do wspolnego zamieszkania??

Teraz zaręczyny to nawet nie są potrzebne do posiadania dziecka nawet ;)

Ale wóćmy do tematu- zamieszkanie przed ślubem jak najbardziej TAK :). KK tego nie toleruje ale przecież lepiej jest się dobrze poznać przed ślubem niż po ślubie za jakieś drpbnostki się rozwodzić. Takie moje zdanie :P
napisał/a: ~gość 2010-06-18 09:11
Może zaręczyny nie są żadnym wyznacznikiem. Ale jakimś tam sygnałem, że facetowi na Tobie zależy. Że dobrowolnie chce z Tobą byc. Może nawet całe życie.

A teraz wyobraź sobie, mieszkacie razem ( przed zaręczynami czy w ogóle, bez zaręczyn ), jesteś coraz bardziej zakochana, cieszysz się ze wspólnego życia- a tu "bang-bang"-okazuje się nagle, że tylko Tobie jest fajnie, a Twój chłopak zmienia zdanie i rozstajecie się... zabierasz swoje rzeczy, wyprowadzasz się/ lub chłopak zabiera rzeczy i się wyprowadza; jeszcze dzielicie rzeczy, których "dorobiliście się" wspólnie.
To BARDZO boli. I tego się nie zapomina.

Po co Ci to ? Nie możesz zacząc po ślubie, na spokojnie i ze świadomością, że jesteście już tylko dla siebie ? Poczucie bezpieczeństwa jest dużo wyższe.
Wiem, teraz odezwą się "głosy", że ślub (czy też zaręczyny) to nie jest gwarancja. Bo nie jest. Ale ślub zobowiązuje. Dojrzała miłośc zobowiązuje do pracy nad sobą, nad związkiem, a luźny związek czyli mieszkanie ze sobą przed ślubem, w nieokreślonej sytuacji, do niczego nie zobowiązuje. I wiem co mówię, mój "partner" właśnie taki "numerek" mi wyciął.
I nikomu nie życzę takich "doznań" jakie teraz przechodzę, naprawdę. Już nigdy więcej nie zgodzę się na mieszkanie przed ślubem razem. To jest bardzo poważny błąd.

Ale oczywiście każdy ma prawo robic tak, jak uważa za stosowne.
I możecie mówic, że jestem staroświecka. Nie przeszkadza mi to, choc, w moim odczuciu, nie jestem staroświecka. Mieszkałam z chłopakiem, i to dośc długo bo ponad rok, i patrzę z tej perspektywy.
napisał/a: Pitiful 2010-06-18 09:18
Hmm.. wiesz coś za coś. Z jednej strony poznasz partnera z każdej strony i zobaczysz jak wasz związek radzi sobie z życiem codziennym. Z drugiej strony wydaje mi się, że wtedy szybciej znika ta cała magia narzeczeństwa, szybciej znikają motylki, ślub przestaje być wyczekiwanym punktem kulminacyjnym, gdyż niewiele już zmienia. Ludzie odbierają wtedy ślub jak papierek pozwalający iść wreszcie do komunii :) Wiele też zależy od podejścia rodziny do mieszkania dzieci przed ślubem. Mogą na tym polu powstać zgrzyty. Niby wydaje się też, że więcej będziecie mieć czasu dla siebie, ale po sobie widzę, że to nieprawda. Drugi raz nie zdecydowałbym się na zamieszkanie przed ślubem.
napisał/a: ~gość 2010-06-18 09:32
Ja jestem ZA mieszkaniem przed ślubem, ale raczej w moim przypadku. Jak ludzie mają pełną swobodę w wychodzeniu, nocowaniu czy wspólnych wyjazdach, to w sumie faktycznie może warto poczekać do magicznego dnia ślubu. Ale u mnie to jest tak, że chcę jak najszybciej się wyprowadzić a sama nie wydolę finansowo, szczególnie że po moich studiach ciężko z pracą (btw trzymajcie kciuki bo niedługo jadę na ważną rozmowę zawodową ;) ). U nas najpierw będzie wyprowadzka, potem ślub, zaręczyny kiedy to nie wiem :P ale niestety trzymana jestem przez starego w złotej klatce i chcę jak najszybciej się z niej uwolnić...
napisał/a: Tigana 2010-06-18 10:00
agata111, był już wątek ?mieszkanie przed ślubem-za czy przeciw?" generalnie zależy od tego, na ile poważnie siebie traktujecie, bo wspólne zamieszkanie zmienia nieco związek, i są to zmiany raczej nieodwracalne, nie da sie już potem wrócić do randek.

Jak to nawet widać po forum, niektorzy są szczęśliwi, niektórzy zaczną sie dusić. Na pewno to musi być świadoma decyzja obojga partnerów. MOim zdaniem warto, a mieszkamy z przerwami już ponad rok razem
napisał/a: lulka3 2010-06-18 10:24
katka26 napisal(a):A teraz wyobraź sobie, mieszkacie razem ( przed zaręczynami czy w ogóle, bez zaręczyn ), jesteś coraz bardziej zakochana, cieszysz się ze wspólnego życia- a tu "bang-bang"-okazuje się nagle, że tylko Tobie jest fajnie, a Twój chłopak zmienia zdanie i rozstajecie się... zabierasz swoje rzeczy, wyprowadzasz się/ lub chłopak zabiera rzeczy i się wyprowadza; jeszcze dzielicie rzeczy, których "dorobiliście się" wspólnie.
To BARDZO boli. I tego się nie zapomina.


A teraz wyobraz sobie, ze jestescie po pieknych zareczynach z motylkami w brzuchu itd, bierzecie slub, piekne wesele, wprowadzcie sie do nowego mieszkania, wszystko jest takie cudowne. I nagle zauwazasz, ze twoj wybranek na cale zycie wcale nie jest taki cudowny, jak prezentowal sie podczas zareczyn. Ze on zaczyna narzekac na ciebie ze masz za duzo wad, nagle okazuje sie ze jestes w ciazy. Rodzi sie dziecko, miedzy wami jest coraz gorzej bo on nie dba o porzadek, nie pomaga ci przy dziecku, on sie zlosci ze za duzo wymagasz, ze nie pozwalasz spotykac mu sie z kolegami jak kiedys. W koncu, ktores z was nie wytrzymuje i po wielu, wielu klotniach sklada pozew o rozwod, zabiera rzeczy, wyprowadza sie. Niekonczonce sie sprawy w sadzie o podzial majatku itd I jeszcze na to wszystko patrzy dziecko "ktorego dorobisliscie sie sami".
To tez bardzo BOLI i tego tez sie nie zapomina.


Wiec czy nie lepiej sie wczesniej poznac "jak łyse konie" i swiadomie wejsc w zwiazek malzenski?????????????????

[ Dodano: 2010-06-18, 10:30 ]
Tigana napisal(a):wspólne zamieszkanie zmienia nieco związek, i są to zmiany raczej nieodwracalne, nie da sie już potem wrócić do randek.


Niekoniecznie, zalezy od ludzi i zwiazku.
Znam pare, ktora jest ze soba dlugo, od roku sa malzenstwem a mimo tego chodza na randki.
Co jakis zamawiaja stolik w restauracji ito, szykuja sie odswietnie i ida za reke na kolacje, do kina, na drinka, na noc do hotelu. I siwetnie sie przy tym bawia. Ale tylko i wylacznie dlatego, ze oboje chca. Oboje uwazaja ze podczas tych randek czuja sie jak na poczatku zwiazku i to jest piekne!!