Czy mieszkać razem przed ślubem?

napisał/a: ~gość 2011-08-01 21:45
ice_queen napisal(a):i pewnie wiele osob nie wezmie z tego samego powodu, bo jesli mozna bawic się w malzenstwo bez pappierka, to po co się deklarowac i isc krok dalej.. aktualnie jestem na NIE
bo jak się jest niedojrzałą/niedojrzałym, godzi się mieszkać z osobą którą mimo x lat bycia razem tak na prawdę się nie poznało dobrze - to ma się cud zdarzyć?

Jeżeli na prawdę jestem dojrzały, gotowy i kocham, szanuję to chce zrobić kolejny krok. Wtedy nie ma " bo jesli mozna bawic się w malzenstwo bez pappierka, to po co się deklarowac"

(ice_queen jeszcze strone temu byłaś na tak )
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-01 22:34
izuniaaa napisal(a):(ice_queen jeszcze strone temu byłaś na tak )
skądze, ja tu jestem od niedawna ;)

poza tym, jak to w moich stronach mówią, tyko krowa nie zmienia swoich poglądów :P
(nie)stety zycie czesto weryfikuje nasze poglądy..
do seksu przedmałzenskiego tez drastycznie zmieniam podejscie.. a raczej wtórnej czystosci, mysle ze warto
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-02 07:45
Z obserwacji moich znajomych mogę śmiało powiedzieć, że różnie to bywa z tym mieszkaniem przed ślubem.
Jednym wychodzi to na dobre, innym nie. Myślę, że tak naprawdę tylko przez wspólne mieszkanie można dobrze poznać drugiego człowieka, sprawdzić, czy ludzie się dogadują w różnych sprawach, itp.
Znam kilka par, które świetnie się dogadywały przed wspólnym mieszkaniem, a gdy zamieszkali razem, to wszystko zaczęło się sypać. Problemy z dogadaniem się odnośnie finansów, czy domowych obowiązków i Bóg wie jeszcze co Jedni się rozstali (a byli ze sobą dość długo...I to nie z powodu braku deklaracji), a druga para myśli nad rozstaniem, bo poznali się od tej strony, o której wcześniej nie wiedzieli...
I dobrze, że to się stało teraz, niż miałoby się stać po ślubie
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-02 09:17
fjaril napisal(a):Myślę, że tak naprawdę tylko przez wspólne mieszkanie można dobrze poznać drugiego człowieka, sprawdzić, czy ludzie się dogadują w różnych sprawach, itp.
z tych powodów jestem jak najbardziej na TAK

ale nie kiedy męzczyzna zaczyna co jakiś czas podkreslac, ze dla niego to taka trochę zabawa w małżensrtwo, która w dodatku w ogole go nie motywuje do kolejnego kroku..
napisał/a: candela1 2011-08-02 09:34
ice_queen napisal(a):ale nie kiedy męzczyzna zaczyna co jakiś czas podkreslac, ze dla niego to taka trochę zabawa w małżensrtwo, która w dodatku w ogole go nie motywuje do kolejnego kroku..


dlatego ja osobiście jeśli miałabym zamieszkać z moim przed ślubem to nie wcześniej niż po zaręczynach. Wtedy ja mam pewność że on myśli o mnie poważnie a nie tylko na zasadzie - "a to będzie miłe", "super, będziemy się dzielić kosztami, będzie taniej".
Tak to ja się nie bawię.
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-02 09:36
ice_queen napisal(a):ale nie kiedy męzczyzna zaczyna co jakiś czas podkreslac, ze dla niego to taka trochę zabawa w małżensrtwo, która w dodatku w ogole go nie motywuje do kolejnego kroku..

No to wtedy spakowałabym czym prędzej manatki i się wyniosła
Poza tym myślę, że jeżeli faceta nie motywuje wspólne mieszkanie, to nie powinien się na nie zgadzać w ogóle.
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-02 09:40
candela napisal(a):dlatego ja osobiście jeśli miałabym zamieszkać z moim przed ślubem to nie wcześniej niż po zaręczynach.
ja teraz pewnie też tak samo (jesli juz), własnie ze wskazanego przez Ciebie powodu - kiedy już miałabym pewnosc, ze nie jestem dla niego tylko czasoumilaczem a towarzyszką zycia
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-02 09:57
ice_queen napisal(a):kiedy już miałabym pewnosc, ze nie jestem dla niego tylko czasoumilaczem a towarzyszką zycia

Hmm.. ja mam pewność, że nie jestem czasoumilaczką, ale traktuje mnie poważnie mimo braku deklaracji w postaci pierścionka. A pomimo tego chciałabym razem zamieszkać, sprawdzić jak byśmy się dogadywali będąc ze sobą 24/24, dzieląc mieszkanie, obowiązki i finanse.
Wiadomo, że spotykanie się, czy pomieszkiwanie ze sobą to nie to samo.
Nie chciałabym się przykro rozczarować po zaręczynach, czy po ślubie, bo zarówno on jak i ja nie uznajemy rozwodów (no chyba, że dzieje się naprawdę źle i już nic zdziałać nie można).
napisał/a: errr 2011-08-02 10:22
fjaril, otwórz oczy to zobaczysz jaki jest Twój facet na codzień;)
Zobacz co robi z ubraniem wierzchnim czy tym bliższym ciała kiedy jest gorąco, co robi z kubkiem po kawie czy innymi naczyniami, jaką zostawia za sobą łazienkę i wiele wiele innych, włącznie z finansami.
Kiedy z kimś mieszkamy to te zachowania widzimy nonstop i stają się upierdliwe. A kiedy widzimy je raz na jakiś czas to udajemy że ich nie ma, nie przeszkadzają wcale albo aż tak bardzo ale są.
Mnie kompletnie nic nie zaskoczyło po wspólnym zamieszkaniu w zachowaniu mojego męża. Dokładnie tak zachowywał się kiedy byliśmy narzeczeństwem.
Gadanie o lepszym poznaniu się po wspólnym zamieszkaniu to jest tylko takie pitu pitu. Trzeba prosto z mostu - fajnie się mieszka razem, fajnie sie koło niego budzić co rano, fajnie razem jeść śniadanie a nie lepiej się przez to poznamy.
Można mieszkać razem i nadal nie widzieć wad, ocknąć się dopiero po roku czy pięciu że jednak ta kolekcja kubków na jego biurku przeszkadza jak diabli itp itd.
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-02 11:10
Marmuzia, nie do końca się z tym zgadzam.
Ja wiem jak mój facet zachowuje się, wiem, że jest strasznym bałaganiarzem i wiem, że będę widzieć to i będzie mi to przeszkadzało jak razem zamieszkamy. To są w dosyć błahe sprawy, choć nie przeczę, że mogą być upierdliwe.
Chodzi o to, że przez samo spotykanie się nie zobaczysz jak będzie wyglądał podział obowiązków między Wami (jeśli takowy będzie), czy "podział finansowy", itp.
Jeśli dwoje ludzi spotyka się nawet codziennie na 2 czy 3 godzinki, to nie będzie aż tak przeszkadzało, to co może przeszkadzać jak razem się zamieszka. Mówi się, że w imię miłości można znieść wszystko, a czasami ludzie rozstają się przez byle pierdołę, np. przez te porozrzucane ciuchy, czy porozstawiane wszędzie kubki...
JA wiem, że można nauczyć faceta porządku, ale nie można zrobić tego na odległość, trzeba razem zamieszkać. Jeśli niestety facet okaże się wyjątkowo upartym stworzeniem i nie będzie chciał współpracować, a Ty będziesz kipiała ze złości wtedy sprawa jest jasna- takie życie po ślubie nie wypali.

Przykład: Znajoma para jest ze sobą już z 4 lata. Mogłoby się zdawać, że powinni znać się bardzo dobrze, bo to kupa czasu. Zamieszkali razem 1,5 roku temu i co? Dotąd spokojny facet zaczął wprowadzać do domu terror, dusi każdy swój grosz i staje się utrzymankiem kobiety. Mało tego, nie dość, że nie dokłada się do niczego (a dodam, że pracuje), to jeszcze zabrania dziewczynie korzystania z jej funduszy.
Czy doszłoby do tego, gdyby dalej tylko się spotykali? Nie, a ślub nie jest umową, którą można w każdej chwili zerwać, kiedy coś nie pasuje. Trzeba podejść do niego odpowiedzialnie i rozważyć wszystkie za i przeciw, żeby później nie było rozwodu, których i tak z roku na rok jest coraz więcej

[ Dodano: 2011-08-02, 11:15 ]
Oczywiście, że jest wiele par, które przed ślubem razem nie mieszkały a są szczęśliwe. Są też takie, które po kilku miesiącach znajomości biorą ślub i są szczęśliwe. Na to nie ma reguły, ale ja osobiście wolę poznać partnera z każdej strony i w każdej sytuacji, żeby później nie było rozczarowania.
napisał/a: kania3 2011-08-02 12:31
fjaril napisal(a): Mówi się, że w imię miłości można znieść wszystko, a czasami ludzie rozstają się przez byle pierdołę, np. przez te porozrzucane ciuchy, czy porozstawiane wszędzie kubki...

Rozstają się, bo się dogadać nie potrafią ani uszanować uczuć drugiej osoby, a nie przez porozrzucane ciuchy. Porozrzucane ciuchy to nie choroba nieuleczalna. Jak Ci zależy na tym, żeby druga się z Twoimi nawykami nie męczyła, to te ciuchy po prostu zbierasz, albo chociaż się starasz ich nie rozwalać. Nie ciuchy czy brudne kubki są problemem, tylko to, że ktoś ma gdzieś, to co się do niego mówi w jakiejkolwiek sprawie.
Powiedziała chyba największa bałaganiara na świecie.;)


fjaril napisal(a):
Chodzi o to, że przez samo spotykanie się nie zobaczysz jak będzie wyglądał podział obowiązków między Wami (jeśli takowy będzie), czy "podział finansowy", i

Wiem jak będzie wyglądał podział obowiązków. Wiem jak jest u niego w domu i wiem, że nie będę miała lenia kanapowego do obsługiwania. Wiem, że obiad będzie gotował ten, kto wróci szybciej z pracy. Wiem np. że nienawidzi prasować, a ja to lubię, więc ja będę prasować, a on będzie odkurzał, czego ja nie znoszę. Wiem jak będzie wyglądała kwestia finansów, na co będziemy w pierwszej kolejności odkładać pieniądze i z czego będziemy rezygnować. Znamy swoje podejście do wydawania pieniędzy. Na prawdę ludzie nie dogadują takich rzeczy przed wspólnym mieszkaniem?? Skoro takie podstawowe rzeczy są taką niespodzianką, to o czym wy rozmawiacie?:P


fjaril napisal(a):
Jeśli niestety facet okaże się wyjątkowo upartym stworzeniem i nie będzie chciał współpracować, a Ty będziesz kipiała ze złości wtedy sprawa jest jasna- takie życie po ślubie nie wypali.

Przecież upór to normalna cecha charakteru. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że tę akurat chyba najłatwiej zobaczyć.


fjaril napisal(a):
Oczywiście, że jest wiele par, które przed ślubem razem nie mieszkały a są szczęśliwe. Są też takie, które po kilku miesiącach znajomości biorą ślub i są szczęśliwe. Na to nie ma reguły, ale ja osobiście wolę poznać partnera z każdej strony i w każdej sytuacji, żeby później nie było rozczarowania.

Ależ oczywiście, że jest reguła. Trzeba chcieć takie rzeczy widzieć wcześniej. Jak się widzi i się nad tym pracuje, to nie ma w relacji różnicy, czy się mieszka ze sobą przed slubem, czy dopiero po ślubie, bo relacje będą wyglądały dokładnie tak samo. Założenie obrączki to nie klątwa ani cudowne zaklęcie.

I to też nie jest tak, że mój nie ma wad. Mamy oboje otwarte oczy i widzimy, co nam będzie przeszkadzało i walczymy z tym teraz, póki nas to jeszcze tak nie denerwuje.
napisał/a: kwiatlotosu2 2011-08-02 14:29
kania napisal(a):Rozstają się, bo się dogadać nie potrafią ani uszanować uczuć drugiej osoby, a nie przez porozrzucane ciuchy. Porozrzucane ciuchy to nie choroba nieuleczalna. Jak Ci zależy na tym, żeby druga się z Twoimi nawykami nie męczyła, to te ciuchy po prostu zbierasz, albo chociaż się starasz ich nie rozwalać. Nie ciuchy czy brudne kubki są problemem, tylko to, że ktoś ma gdzieś, to co się do niego mówi w jakiejkolwiek sprawie.

Ale wszystko zaczyna się od tych ciuchów. A nawyki trudno zmienić. Jeśli np. przez 25 lat facet rozbiera się tam gdzie stoi, albo zostawia wszędzie kubki, to sądzisz, że w mgnieniu oka to zmieni? I tu nie zawsze chodzi o szanowanie czyichś uczuć.

kania napisal(a):Wiem jak będzie wyglądał podział obowiązków. Wiem jak jest u niego w domu i wiem, że nie będę miała lenia kanapowego do obsługiwania. Wiem, że obiad będzie gotował ten, kto wróci szybciej z pracy. Wiem np. że nienawidzi prasować, a ja to lubię, więc ja będę prasować, a on będzie odkurzał, czego ja nie znoszę. Wiem jak będzie wyglądała kwestia finansów, na co będziemy w pierwszej kolejności odkładać pieniądze i z czego będziemy rezygnować. Znamy swoje podejście do wydawania pieniędzy. Na prawdę ludzie nie dogadują takich rzeczy przed wspólnym mieszkaniem??

To w takim razie gratuluję Wam, że macie już wszystko uzgodnione i dopięte na ostatni guzik Ale życie, to życie i nie zawsze jest tak, jak sobie umyślimy czy postanowimy. I właśnie o to chodzi, żeby zobaczyć jak to będzie funkcjonowało w praktyce.