Nie do końca typowy friendzone

napisał/a: żulinho 2014-11-09 00:15
Witajcie, chciałbym „krótko” opisać swoją sytuację, ponieważ ciekawi mnie opinia ludzi z zewnątrz, nijak nie powiązanych z żadną ze stron. Nie chodzi o pomoc w podjęciu decyzji, bo takową na ten moment podjąłem, ewentualnie o jakieś pomysły, jak tę decyzję doprowadzić do sukcesu:)

Generalnie jestem tym nieszczęśliwym typem faceta, którego łatwo polubić, ciężko pokochać (w sensie przyjaciel – super, partner życiowy – eee, niee). Brak mi chyba mitycznego „tego czegoś”:D Oraz trochę pewności siebie niestety, w sensie nie jestem z tych, co bez problemu podchodzą do nieznajomej i swobodna gadka, czy choćby zaproszenie do tańca (tu dochodzi brak wiary w swoje umiejętności w tej dziedzinie:P)
Tak że generalnie przed tą historią nie miałem specjalnie doświadczeń związkowych (pomimo 23 na karku), za to zakochania i rozczarowania bywały. Ale do rzeczy:)

Poznałem ją podczas gry w siatkówkę, całkiem zabawny początek bo trafiłem ją piłką w głowę z ataku:) Miłość od pierwszego wejrzenia? Miłość to za duże słowo, ale na pewno mnie od razu zafascynowała. Ten piękny naturalny uśmiech, śliczne oczka, świetne ciało (choć jak każda mówi, że jest gruba:P), no wiecie no, o co mi chodzi:D Skończyło się jednak wtedy tylko na wymienianiu uśmiechów i kilku wypowiedzianych zdaniach:) Co prawda przedstawiliśmy się sobie, ale nawet nie dosłyszałem wtedy jej imienia.

Dalsza część stała się możliwa dzięki temu, że na fb powstała grupa tej siatkówki i tam zobaczyłem jej profil. Krótka jego lektura doprowadziła mnie do refleksji, że spełnia ona wszystkie założenia mojego teoretycznego ideału:P (zainteresowania, wartości) Napisałem jeszcze tego samego wieczora. Z początku rozmowa szła tak sobie, spodziewała się moich celów, a nie miała (i nadal nie ma) ochoty się wiązać, ale z drugiej strony nie miała też zbyt wielu znajomych w mieście w którym studiujemy (a ja także pracuję), jako że była wtedy na pierwszym roku, tak że jednak to pociągnęła. Ja stopniowo pchałem to do przodu, dosyć szybko zacząłem proponować spotkania, ona wtedy zaznaczyła, że nie szuka związku, ja, że jeszcze się prawie nie znamy, więc bez sensu poruszać takie tematy w tym momencie. No i spotkań zaczęło być coraz więcej, były bardzo udane, ja zacząłem się zakochiwać (bo okazało się, że charakter też ma taki, jaki mi bardzo odpowiada), no a że wyglądało mi na to, że ona również świetnie się ze mną bawi (co w sumie było prawdą) to poruszyłem w końcu temat związku. Po długim czasie zastanowienia w końcu doszła do wniosku, że nic do mnie nie czuje, ale że jestem ekstra facetem, dlatego możemy spróbować związku, bo czasem po prostu potrzebuje czasu. No i wyglądało na to, że wszystko idzie super, coraz bliższe kontakty, również fizyczne. Nie, nie było seksu, dla mnie jako katolika (i w sumie nie tylko z tego powodu) to naturalne, że nie idę do łóżka z kimś, co do kogo nie mam pewności na przyszłość. Zresztą to wszystko było dla mnie nowością, stąd też nawet i z pocałunkami trochę czekałem - jestem typem romantyka i na swój pierwszy pocałunek wybrałem romantyczną scenerię na zakończenie naszego ostatniego wieczora przed jej wyjazdem do domu na wakacje. Długie stanie w objęciach wtedy, podobnie następnego dnia już na dworcu, dużo pocałunków, wydawało mi się wówczas – udało się:)

I klops. Będąc w domu nagle okazało się, że praktycznie nie ma dla mnie czasu. Że przyjaciółki i hobby zajęły całą jej uwagę. Jako że nasze miejscowości rodzinne nie są aż tak bardzo daleko od siebie, to próbowałem aranżować spotkania, gdy zjawiałem się na weekendzie w domu, jednak zawsze było już coś innego w planach. W końcu doszło do poważnej rozmowy (chcąc nie chcąc przez internet, jako, że się nie widywaliśmy) w której stwierdziła, że nie czuje się do mnie przywiązana emocjonalnie i nie ma sensu tego dalej ciągnąć. Nie ukrywam, że mocno mnie to dotknęło. Miałem sporo czasu na zastanowienie się co dalej i doszedłem do wniosku, że przy najbardziej oczywistej opcji, czyli urwaniu kontaktu, mam zbyt dużo do stracenia – zawsze lepiej mieć kogoś, z kim można wyjść w różne ciekawe miejsca i się świetnie przy tym bawić, niż nie mieć (zwłaszcza, że wiele zainteresowań nam się pokrywa). A przy tym nie miałem zamiaru rezygnować z walki o nią w roli mojej partnerki życiowej. Tak że zgodziłem się na, nie ukrywajmy, friendzone, jednak o tyle nietypowy, że absolutnie nie próbuję udawać, że przestało mi chodzić mi o coś więcej.

Obecnie spotykamy się z częstotliwością niemalże związkową, nadal dobrze się przy tym bawimy, kontakt fizyczny został ograniczony ale staram się go jakoś przemycać. Ona również zdaje sobie sprawę, że ma dużo do stracenia w razie zerwania kontaktu. W każdym razie postanowiłem ją do końca obecnego roku akademickiego (mojego ostatniego) traktować, jak by wciąż była moją dziewczyną. Licząc na to, że miliard dobrych wspólnych doświadczeń w tym czasie poruszy jakoś jej serducho:P A potem powiem „sprawdzam” i jeśli będzie jak jest, to po prostu wyjadę z tego miasta (nigdy go nie polubiłem) zacząć nowe życie:) Po prostu nie mam w zwyczaju się poddawać, dopóki sytuacja nie jest opłakana, a tym razem zależy mi wyjątkowo.

Trochę o niej i dopasowaniu bądź nie charakterów. Podobno generalnie niewiele czuje, niewiele analizuje, niewiele ją rusza. Jest nastawiona na życie chwilą. I w tej kwestii się różnimy, bo ja dużo analizuję, wspominam, przeżywam. Kręci ją wszystko, gdzie jest adrenalina i lubi się dobrze bawić– tu pokrywamy się częściowo – też chętnie bym dużo przeżył, ale mam trochę więcej hamulców – tu możemy się uzupełniać – ona może czynić (i w sumie czyni) moje życie ciekawszym, bo razem raźniej, a ja wiele rzeczy jej umożliwiam, dzięki tak banalnej sprawie jak kasa (choć bardzo nie lubi, jak za nią płacę, więc nie dlatego to ciągnie) a i mogę w przyszłości ją powstrzymać przed zrobieniem jakiegoś głupstwa:) Mamy podobne poczucie humoru, oboje też jesteśmy złośliwi.

Jeśli komuś chciało się to przeczytać, ciekawi mnie, co sądzicie na temat mojej sytuacji i szans na to, że utworzymy kiedyś dobrą parę:)
napisał/a: Valkiria_ 2014-11-09 09:13
Skończy się na tym, że ty będziesz traktował was jak parę, będzie Ci się wydawało że ona również tak do tego podchodzi, a jak na horyzoncie pojawi się typowy maczos na widok którego zrobi się jej cieplej w pewnych dolnych częściach ciała to pozostanie Ci tylko ciężkie zdziwienie że ona jednak nie traktowała tego tak jak ty...
napisał/a: e-Lena 2014-11-09 09:21
Po przeczytaniu całości Twojego wpisu chyba już wiem dlaczego Twoim problemem jest friendzone Dziewczyna powiedziała Ci wprost, że nic do Ciebie nie czuje - zgodziła się na relację pewnie z ciekawości i ze względu na Twój upór, który jest mistrzowski - więc raczej nie powinno Cię dziwić, że "zakończyło się" tak jak się zakończyło.

Piszesz, że ona jest dla Ciebie idealna, że super byście się uzupełniali i tworzyli udany związek, ale zapomniałeś chyba, że do tego potrzebna jest aprobata obu stron. A ona nie czuje tego "mitycznego czegoś" i nie ma w tym nic złego. Nie zmusisz nikogo do miłości, zwłaszcza, że wydajesz się być maksymalnie niecierpliwy.

Jak dla mnie to nie ma przyszłości. Zajmij się sobą, zmniejsz ciśnienie i poczekaj na uderzenie pioruna zamiast zajmować się relacjami, w których sam z góry skazujesz się na złamane serce i pozwalasz się traktować jak ściera do podłogi.

P.S. Fajny, dość sugestywny, nick.
napisał/a: żulinho 2014-11-09 10:16
Valkiria_ napisal(a):Skończy się na tym, że ty będziesz traktował was jak parę, będzie Ci się wydawało że ona również tak do tego podchodzi, a jak na horyzoncie pojawi się typowy maczos na widok którego zrobi się jej cieplej w pewnych dolnych częściach ciała to pozostanie Ci tylko ciężkie zdziwienie że ona jednak nie traktowała tego tak jak ty...

Ależ ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ona to traktuje inaczej, jak również z tego, że istnieje zagrożenie takie jak wyżej opisane:) Dlatego jako warunek dalszego kontaktu postawiłem, że gdy ktoś się w jej życiu pojawi (swoją drogą ilość czasu spędzanego ze mną nieco to utrudnia) to ma mi dawać znać od razu, a nie gdy będą już szczęśliwą parą:)
e-Lena napisal(a):zgodziła się na relację pewnie z ciekawości i ze względu na Twój upór, który jest mistrzowski

Oraz dlatego, że świetnie się ze mną bawi i że rozumowo, a nie uczuciowo patrząc, jestem dość niezłą sztuką:P
e-Lena napisal(a):Nie zmusisz nikogo do miłości, zwłaszcza, że wydajesz się być maksymalnie niecierpliwy.

A ten wniosek to skąd? Przecież właśnie obrałem taktykę bycia cierpliwym:)
e-Lena napisal(a):Zajmij się sobą, zmniejsz ciśnienie i poczekaj na uderzenie pioruna zamiast zajmować się relacjami, w których sam z góry skazujesz się na złamane serce i pozwalasz się traktować jak ściera do podłogi.

Zajmuję się sobą:) Zainteresowania, które mam od dawna cały czas pielęgnuję (inna sprawa, że duża część z nich się pokryła z nią), regularnie staram się ćwiczyć (a od grudnia będę miał multisport, więc będzie tego więcej), nie zaniedbuję uczelni, pracy i innych relacji. Nie pozwalam się traktować jak ściera do podłogi, bo po pierwsze ona od początku jest ze mną fair i nie próbuje mnie wykorzystywać, po drugie cały czas to ja w dużej mierze stawiam w tej relacji swoje warunki. A w maczosa się zamieniał nie będę, gdyż nie będę wtedy sobą i będę się źle z tym czuł. Ktoś mądry, znający się na rzeczy kiedyś mi powiedział, że można pracować nad takimi elementami jak pewność siebie, ale generalny temperament jest w człowieku stały i jak ktoś jest typem miłego, romantycznego dżentelmena, to maczo z niego nie będzie nigdy:)
A dopóki jestem skazany na to miasto, to kończyć tej znajomości mi się po ludzku nie opłaca, bo może i nie zaspokaja moich potrzeb miłosnych, ale zaspokaja potrzeby dobrej zabawy i przebywania w towarzystwie:)
e-Lena napisal(a):P.S. Fajny, dość sugestywny, nick.

To tak dla zmyłki:P Powstał w czasie, gdy popularny był piłkarz Jouninho (czyt. Żuninio) a ja byłem wesołym gimbem:P
napisał/a: e-Lena 2014-11-09 11:01
żulinho napisal(a):Nie pozwalam się traktować jak ściera do podłogi, bo po pierwsze ona od początku jest ze mną fair i nie próbuje mnie wykorzystywać, po drugie cały czas to ja w dużej mierze stawiam w tej relacji swoje warunki.

O tak, tak sobie mów Na poziomie racjonalnym i z Twojej własnej perspektywy może Ci się wydawać, że Ty tu rozdajesz karty i że masz pełną kontrolę nad sytuacją, ale prawda jest taka, że to ona decyduje i to ona zakończy tę relację, kiedy na horyzoncie pojawi się ktoś inny/i lub przestanie się jej podobać spotykanie z Tobą "na luzie".
napisal(a):A ten wniosek to skąd? Przecież właśnie obrałem taktykę bycia cierpliwym:)

Nie chodzi o to jaką taktykę teraz sobie obrałeś, ale jak podchodzisz do relacji w ogóle.

Mózg i serce rzadko wędrują w parze, a szkoda, bo mogłoby się później obywać bez łzawych scen.
napisał/a: errr 2014-11-09 13:36
żulinho napisal(a): kontakt fizyczny został ograniczony ale staram się go jakoś przemycać
to znaczy?
napisał/a: żulinho 2014-11-09 14:10
Nie no, karty rozdawałem do momentu w którym zgodziła się na związek i w czasie jego trwania, w tym momencie to ona ma nade mną oczywistą przewagę, jednak istnieją stany pośrednie pomiędzy rozdawaniem kart a byciem ścierą do podłogi:) Taką bym był, gdyby mnie perfidnie wykorzystywała, oszukiwała i w ogóle:) Aczkolwiek tak jak mówię, póki nie ma tego maczo na horyzoncie, to ona też ma sporo do stracenia, co pozwala mi mieć nadal dość dużo do powiedzenia w sprawie sposobu funkcjonowania tej relacji.

Generalnie dokładnie takich opinii się spodziewałem, bo sam bym taką wygłosił osobie trzeciej. Ale idę pod prąd walczyć o swoje do ostatniej kropli krwi. Taki mam styl bycia:) I choć to niepopularna opinia (bo wielu czytających pewnie zrobiło już ze mnie, za przeproszeniem, pizdeczkę), to uważam, że nie poddawanie się, tylko walka do końca o coś, na czym komuś zależy, to część bycia mężczyzną. A że będzie potem bolało? Bywa, wstanie się i pójdzie się dalej, nie po raz pierwszy:)

errr napisal(a):to znaczy?

Zawsze jest pocałunek w dłoń na przywitanie, przytulenie na pożegnanie (ale to akurat nijak nie wykracza poza standardy friendzone'a), a tak to to jak siadamy gdzieś, to siadam tak, żeby się stykać, pod każdym głupim pretekstem jakieś objęcie i takie tam. Nic wielkiego generalnie, na pewno nie tyle ile by się chciało i ile było:P Ona też by chętnie się podotykała, ale się boi, że zacznę sobie wyobrażać, że już mnie bardzo kocha:D
napisał/a: Hanael 2014-11-09 21:11
Zgadzam się z Valkirią. Kobietka spędza z Tobą czas bo na razie nie ma alternatywy. Jesteś po prostu wypełniaczem czasu. Taka sytuacja...

A co do rozdawania kart to zaprzeczasz sam sobie, wcześniej pisałeś, że nie jesteś pewny siebie i masz problemy z rzeczami, w których możesz udowodnić postawę odważnego faceta więc nie możesz dyktować warunków bo to się wyklucza. Żyjesz w takim złudzeniu.

Dziewczyna jest żądna przygód a Ty jesteś dla niej nudny i przewidywalny.
napisał/a: żulinho 2014-11-09 22:38
Jestem dla niej nudny i przewidywalny powiadasz? To bardzo interesujące biorąc pod uwagę, że to ja jestem tym, który znajduje coraz to nowe ciekawe zajęcia, a i nie raz udało mi się ją zaskoczyć i jeszcze nie raz to zrobię. I sama przyznała, że z tego właśnie względu w sumie cieszy się, że jestem taki uparty, bo ma dzięki mnie masę dobrej zabawy. Ludzie mnie zaskakują czasami ze swoimi wnioskami z czapy:D
Co do kart - tu mi było o tyle łatwiej, że tak na dobre zaczęło się w internecie. I akurat w tym przypadku pewnie kroczyłem ku celowi. Przekonała się, że jestem świetnym facetem i właśnie daję jej kupę funu, a ja (póki nie zdążyłem się przywiązać) postawiłem sprawę jasno - chce mnie zaszufladkować jako kumpla, to żegnam. No a że stracić mnie jednak nie chciała to stąd był ten związek "na próbę".
napisał/a: errr 2014-11-09 22:44
jak dla mnie byłeś zapchajdziurą.
Albo tak namolny, że nie potrafiła się od Ciebie uwolnić, nadal nie potrafi i tak Cię do siebie dopuszcza.
Też miałam na studiach takiego kumpla... Boże... biedny chłopak był.
napisał/a: żulinho 2014-11-09 22:55
Jej, tak trudno zrozumieć, że sama ma z tego korzyści? Jest typem osoby, która w życiu nie zrobi czegoś wbrew sobie. M. in. nie będzie spędzać czasu z kimś, z kim nie ma na to ochoty. Jest jakby materialistką w relacjach, robi to, co jej daje zysk, w tym przypadku możliwość dobrej zabawy.
napisał/a: errr 2014-11-09 23:02
no ja to rozumiem, lubi Cię, fajnie jej się z Tobą spędza czas i będzie go z Tobą spędzać dopóki nie znajdzie sobie faceta.