Nie wiem od czego zacząć swoją historię...

napisał/a: barbarella7 2009-05-02 14:21
Frotka,

co mam robić w tej sytuacji,
kocham go i nie boję się przyszłości
napisał/a: Frotka 2009-05-02 14:23
barbarella7 napisal(a):Frotka,

jeszcze jedno,
jak widzisz moje podejście w sprawie dziecka było uczciwe,
a co mnie teraz boli najbardziej,
to mianowicie, że z ust żony padają argumenty, że chciałam naciągnąć go na dziecko, na wysokie alimenty /jest bardzo dobrze sytuowany/, że po porodzie skupiła bym się tylko na maleństwie a o nim zapomniała i puściła go w trąbę. Dodam, że właśnie tak postąpiła jego żona. Skupiła całą uwagę i miłość na dzieciach. Do dzisiejszego dnia codziennie wozi i odbiera ze szkoły 16 letniego chłopaka. Nie chcę jej szkalować, szanuję ją, ale te argumenty są nie ok


Gdybyś chciała go naciągnąć na dziecko to to dziecko już by było na świecie, możesz zbić ten argument. Skoro ona mówi o pieniądzach, alimentach to nie wierzy w Twoją miłość do niego i pewnie jego też próbuje do tego przekonać. Ale on przecież ma swoje uczucia i swój rozum: sam dojdzie do odpowiednich wniosków.
A czy ona go kocha czy nie -tego nie wiemy, tylko ona to wie. Może nie potrafili się porozumieć, nie byli świadomi swoich potrzeb emocjonalnych i dlatego tak bardzo się oddalili od siebie.
Prawie wszystko teraz zależy od niego.
napisał/a: Frotka 2009-05-02 14:28
Jednyne co możesz zrobić to zapewniać go o uczuciu, pragnieniu wspólnej przyszłosci i nie wdawać się w szarpaniny słowne z jego żoną. Mężczyzna lubi czuć, że decyzja należy do niego, więc najlepiej mówić o uczuciach, ale nie zmuszac i nie naciskać. Skomplikowana jest Twoja sytuacja, trudno coś doradzić. Wiele zależy od tego, czy prawdą jest, że między nimi nie było i nie ma głębszego uczucia.
napisał/a: barbarella7 2009-05-02 14:32
Frotka,

to wszystko co piszesz to prawda.
Zona Karola nie wierzy w to, że to miłość, nie wierzy w to, że był ze mną szczęśliwy.
Wiem to bo cały czas z nim rozmawiam. Twierdzi, że bardzo go kocha, że będą jeszcze ze sobą szczęśliwi.
Myślę, że wina leży po środku. Brak rozmów, bliskości doprowadził ich oboje do tego że tak bardzo się od siebie oddalili. Ona też miała przyjaciela przez 2 lata.
Dlatego nie wierzę że mogą być ze sobą jeszcze szczęśliwi
napisał/a: barbarella7 2009-05-02 14:35
Frotka,

myślę, że kiedyś na pewno się kochali, ucieczka w pracę zaczęła się jakieś 15 lat temu, a małżeństwem są od 30 lat, mnie zna od 5 lat
Karol zawsze dbał o zonę, dom, dzieci.
napisał/a: Aga_TM 2009-05-02 15:52
Witam...

Ja znow tylko na chwilke... wzielam sie za malowanie balkonu i jeszcze mam sporo pracy na dzis... Moze macie racje ze z tym dzieckiem to nie byloby w porzadku wobec niego, ale ja tak sie wczulam w sytuacje barbarelli i pomyslalam ze wszystko moze nagle stracic tzn. mam tu na milosc swojego zycia (bo nie wiadomo czy Karol nie wroci do zony i nie rozstanie sie z Barbarella) to ja chcialabym zeby po tej milosci pozostal mi jej owoc w postaci dziecka. Dlatego taki szalony pomysl wpadl mi do glowy... Nie potępiajcie mnie za to pliss;)
napisał/a: Aga_TM 2009-05-02 15:59
Barbarella

Frotka to bardzo mądra kobietka, ale nie do konca sie zgodze w jednej kwestii. Wedlug mnie Karol nie bedzie juz z zona szczesliwy... Dzieci sa juz prawie dorosle, miedzy nimi uczucie wygaslo (bo nie wierze ze weekendowe malzenstwo, ktore w tygodniu w ogole nie ma kontaktu ze soba moze sie jeszcze kochac), a nawet jesli wroci tylko do niej to ona bedzie mu to wypominac do konca zycia... Moim zdaniem to bedzie wracac jak bumerang. Jak juz wczesniej wspomnialam to nie byl z jego strony maly skok w bok tylko podwojne zycie przez 5 lat, tego sie nie da zapomniec... A wybaczyc...?? No coz ja bym nie potrafila...

Barbarella Frotka bardzo dobrze mowi zebys nie naciskala... To jego decyzja co zrobi i teraz juz nie masz na nia wplywu. Pracowalas na to przez wspolne 5 lat. Jesli jego uczucie do zony wygaslo, a z Toba jest mu dobrze to nie powinien sie wahac tylko isc za glosem serca. Wiem ze latwo mi pisac, a nie latwo przekreslic 30 wspolnie spedzonych lat, ale takie rzeczy sie zdarzaja w zyciu...
Pozostaje mi tylko zyczyc Ci duzo szczescia. Odezwe sie jeszcze. Pisz jak bedziesz chciala pogadac.
Pozdrawiam
napisał/a: Frotka 2009-05-02 16:03
Agata, nikt Cię nie potępia, wszystkie za i przeciw trzeba rozważyć ;) :D
Barbarello, najtrudniejsze dla Ciebie jest teraz to, że tak naprawdę niewiele możesz zrobić w tej styuacji, bo decyzja należy do niego. Widać, że bardzo się od siebie oddalili. Najważniejsze jednak jest to, aby jakaś decyzja zapadła. Ty, albo ona. Inaczej się nie da, Tobie jest potrzebne emocjonalne bezpieczeństwo, a i ona nie może żyć wiecznie w poczuciu zagrożenia. On musi się w końcu zdecydować i określić. Pewnie trochę potrwa zanim podejmie decyzję, ale to nie może się za bardzo przeciągać. Jeżeli on nie podejmie żadnej decyzji, nie podejmie żadnych zdecydowanych działań w jedną, lub drugą strobnę i sytuacja będzie się tak ciagnąć i ciagnąć, to raczej nie jest to mężczyzna z którym można układać sobie życie.
napisał/a: Aga_TM 2009-05-02 16:07
Frotka napisal(a):Aga_TM, chociaż wiele racji jest w pozostałej części Twojej wypowiedzi
to z tym się nie zgodzę. Zajśc w ciąże by się przekonać kogo on kocha i dlatego, że jest to "ostatni dzwonek" ?
Wg mnie takie rozwiązanie byłoby największym będem jaki Barbarella mogłaby teraz popełnić. Powinni tą sytuacje wyjaśnić między sobą, a dopiero później pomyśleć o dziecku. A jeśli on jednak nie zwiazałby się z nią pomimo dziecka to jak Barbarella by się czuła i jakie sanse miałaby na stworzenie związku z kimś innym?
Bez przesady, Barbarella ma jeszcze trochę czasu :) Nie można się dać zwariować myśleniem, że to jest ostatni dzwonek :)


Frotka raczej mialam na mysli... zajsc w ciąże żeby poznać smak macierzyństwa, żeby nie zostać sama po tym wszystkim (tylko ewentualnie z dzieckiem), żeby ewentualnie zaryzykować i sprawdzić czy on zostanie...

A o "ostatnim dzwonku" to pisałam za kilka lat z byle kim;)

Ale jak tak sie zastanowilam to macie racje... Jesli barbarella nie moze na nikogo liczyc, ma kredyt i musi pracowac to w razie gdyby zostala sama z dzieckiem bylo by jej bardzo ciezko... A z taka ewentualnoscia tez trzeba sie liczyc... niestety...
napisał/a: Frotka 2009-05-02 16:07
Agata, je też nie potrafiłabym wybaczyć podwójnego życia, ktore by w dodatku trwało kilka lat. Być może wybaczylabym jednorazową zdradę fizyczną (nie wiem), ale po wieloletnim romansie, zdradzie zarówno psychicznej jak i fizycznej chyba bym już się nie pozbierała.
napisał/a: Aga_TM 2009-05-02 16:08
Frotka Kochana - Agnieszka jestem;) nie Agata:p
napisał/a: Frotka 2009-05-02 16:09
Agnieszka -najmocniej przepraszam :D:D:D:D