zdradzony i rozdarty

napisał/a: gregor-66 2009-08-05 08:23
Dziękuję wszystkim za wypowiedzi.Jeżeli chodzi o konsekwencje słów wypowiedzianych bądź to prze zemnie czy żoneczkę to powiem że zawsze te słowo było ważniejsze od pieniędzy i nigdy nie postąpiliśmy inaczej, więc jeżeli powie że z nim kończy to mam pełne zaufanie że tak będzie i to wiem na pewno.Oczywiście nie tylko ja tu jestem stroną winną wszystkiemu, może mój świat poukładany zaszeregowany i w całym swym kierunku nastawionym na rodzinę ją znudził może nastąpiło to pod wpływem jakiegoś innego impulsu nie wiem.Nie pisałem jeszcze o jednym, w ciągu roku żonka miała dwa wypadki samochodowe (jazda na czas przedstawiciela handlowego)choć cały czas mówiłem i prosiłem by troszkę odpuściła zapinała pasy itp.Za pierwszym razem zareagowałem dość ostro w swych wypowiedziach,drugi był poważniejszy i może z obawy na moją reakcję powiadomiła mnie dopiero po wszystkich badaniach po ściągnięciu wraku na parking.Nie wiem dlaczego lecz i wtedy wybuchłem zamiast otoczyć ją opieką.I jak później się dowiedziałem wtedy pojawił się on, może skrzętnie wykorzystał sytuację podłamanej kobiety może był lepszym mówcą słuchaczem...... trudno mi to powiedzieć lecz stało się.Wczoraj wieczorem po rozmowie coś w niej pękło i zabłysło światełko w tunelu choć zdaję sobie sprawę że to jeszcze długa droga przed nami.
napisał/a: Magdalena32 2009-08-05 10:43
gregor-66 napisal(a):Jeżeli chodzi o konsekwencje słów wypowiedzianych bądź to prze zemnie czy żoneczkę to powiem że zawsze te słowo było ważniejsze od pieniędzy i nigdy nie postąpiliśmy inaczej, więc jeżeli powie że z nim kończy to mam pełne zaufanie że tak będzie i to wiem na pewno.


20 lat temu coś przysięgała i jednak słowo okazało się mało ważne w tym przypadku!
na podstawie tego co ja przeżyłem i co wyczytałem w historiach ludzi na tym forum mogę napisać Tobie jedno: jeżeli ją przygarniesz bez warunków, bez kary ona zdradzi poraz kolejny i bardzo możliwe że z tym samym panem! bo w tym momencie to on jest ważniejszy od Ciebie, bo gdyby było inaczej to już sprawa byłaby zakończona! no ale jednak coś ją te 10 miesięcy trzyma przy nim i trzymać będzie dopóki on nie popełni błędu.
czy jeżeli okradłbyś bank w biały dzień i mimo że zostałbyś złapany nic by Tobie nie zrobiono to czy poprzestałbyś na jednym skoku skoro wiedziałbyś że kolejny skok również ujdzie Tobie płazem, a dodatkowo powiększysz sobie ilość zer na koncie?
napisał/a: gregor-66 2009-08-05 11:38
Dominiku zgadzam się z tobą połowicznie lata przeżyte razem pokazały wartość wypowiedzianych słów, pewnie że na ślubnym kobiercu też przysięgała wierność i miłość.O warunkach na dalszą naszą wspólną drogę będę na pewno rozmawiał w przyszłości bo teraz mam tylko jeden cel,ktoś może pomyśli zapatrzony i zaślepiony durak lecz prawda jest taka że jest moją muzą i celem życia choć zdaję sobie sprawę że być może już nigdy nie będziemy razem.Na razie to mocno boli lecz nie zaprzestanę walki puki mam nadzieję.
napisał/a: Pifko 2009-08-05 12:12
gregor-66 napisal(a): nie zaprzestanę walki puki mam nadzieję.


I bardzo dobrze! Walcz o swoją żonę. Udowodnij jej że jesteś lepszy od każdego innego, niech zobaczy że zależy ci. Wierzę że wam się uda pokonać ten problem.

Porozmawiam może ze starszą córką, żeby zrobić dla żony jakąś niespodziankę. Zaskoczcie ją czymś i zróbcie coś razem (jako rodzina). Niech zobaczy że rodzina walczy o przetrwanie, może córka porozmawia z żoną, powie jej o swoich uczuciach jak się czuję kiedy jej rodzice nie mogą znaleźć rozwiązania i że jest ktoś trzeci pomiędzy wami.
napisał/a: Magdalena32 2009-08-05 13:44
nie mieszaj w to dzieci!
jeżeli wmieszasz w to wszystko dzieci ona poczuje się osaczona i nic nie wyjdzie z tego jej powrotu! bo tym tylko umocnicie jej więź z tamtym!
napisał/a: ~gość 2009-08-05 14:06
walcz o nia. jak bedziesz walczyl, to ona to zobaczy i byc moze nie ucieknie do innego, bo zawsze lepsze to co sprawdzone...
fakt- powiedziala o zdradzie, bo ma do kogo odejsc. i pewnie tez dlatego ze sytuacja i atmosfera w domu ja przerosla. malo kto zdradza po 20 latach spedzonych razem bez powodu... walcz o nia, a jesli juz ja odzyskasz, to nie mecz wypominkami. nie nastawiaj w zaden sposob na nia dzieci. ani nie mieszaj ich w to....
napisał/a: gregor-66 2009-08-05 15:03
Jak juz pisałem walczyć będę a dzieci nie mieszam poza jednym przypadkiem gdy działaliśmy ze starszą córą w przygotowaniu romantycznej kolacji dokładnie przy rozstawianiu świeczek, strasznie się wyrywała by mi pomóc.
napisał/a: kasiasze 2009-08-05 15:39
gregor-66, jednak napisze: mam nieodparte wrazenie, ze reagujesz histerycznie i dlatego zastanow sie dobrze na dzialaniami ktore odejmujesz i chcesz podjac.
Jest Twoja muza... I zawsze byla? I czula to?
Z kolei dlaczego zakladasz, ze nie bedziecie jednak razem? Lamiesz sie?
Jednak te roze na poduszce nei zdaja egzaminu? Widocznie czas na zmiane taktyki w dobrym tego slowa znaczeniu...) - nalezy moze nieco filozfoiczniej i spokojniej podejsc do waszeg zwiazku? Nie klecz ciagle na kolanach tylko pomysl co was NAPRAWDE razem jeszcze moze czekac i laczyc? Ona tez musi zaczac chciec znowu, pamietaj.
napisał/a: majka 83 2009-08-05 17:25
Gregor 66, miło mnie zaskoczyłeś twierdzeniem,że jeżeli żona powie,że z nim zrywa, to zrobi to na pewno.Jest w tobie dużo pozytywnej energii i nadziei na lepszą przyszłość waszego związku.W postach staraliśmy ci zwrócić uwagę,że może być inaczej-nie po to by cię podłamać, ale po to żebyś wiedział,że nie zawsze od razu rezygnuje się z kochanka.
Tą swoją niesamowitą nadzieją przypominasz mi trochę mojego meża, ja podjęłam decyzję na jego korzyść i zerwałam definitywnie.Można jednak tak zrobić. Nie porównywałam początkowo naszych przypadków bo są zupełnie inne i nie widziałam sensu, tym bardziej ,że mój mąż miał nad tobą przewagę-był bardzo dobrym mężem.Ty się przedstawiłeś jako ten zły. Jednak masz i swoje argumenty,których on nie miał: dwadzieścia lat wspólnego życia ( nasz związek był młodziutki),winę raczej po obu stronach, duże doświadczenie, umiejętność wychodzenia z niejednego kryzysu, dwoje udanych dzieci( jeszcze ich nie mieliśmy), krótka znajomość żony z kochankiem.On mial wtedy 25 lat ty masz trochę więcej, jednak determinacja i miłość jest taka sama.
Nie myśl co będzie jeżeli żona odejdzie, nad tym będziesz zastanawiał się kiedy będziesz musiał...teraz skup się tylko na jej odzyskaniu.
Jeżeli żona podejmie decyzję na rzecz twoją i rodziny tzn definitywnie zrezygnuje z "przyjażni"dla wyższych celów, będzie miała świadomość dobrej decyzji a to powinno wpłynąć pozytywnie na przyszłość waszego związku.Inna sprawa, czy ty sobie poradzisz ze zdradą,czy zaufasz.
To jednak dalszy etap i jeżeli do niego dojdziesz, z pewnością pomogą ci forumowicze z "twojej strony barykady", którzy związki odbudowali.
Życzę ci aby ci się udało i nie trać nadziei...

PS Jeżeli chodzi o rozważania poprzedników,że żona była mloda jak braliście ślub i się nie "wyszalała", to z pewnością nie o to chodzi. Doszło by do zdrady o wiele wcześniej jeszcze w okresie niedojrzałości i chęci szaleństw. Po dwudziestu latach przyczyny są całkiem inne...raczej ktoś zauważył i docenił ją jako atrakcyjną kobietę, ktoś ją wysłuchał ( w każdym razie coś w tym rodzaju)
napisał/a: gregor-66 2009-08-05 18:53
kasiasze piszesz że działam histerycznie a i owszem pewno tak to wygląda lecz od kilku dni rozmawiamy ze sobą i nie tylko na nasz wspólny problem staram się być dobrym mężem takim jakiego mnie poznała ( zawsze mówiła że wziąłem ją na dobroć i opiekuńczość),lecz kurna gdzieś to zgubiłem po drodze.Wstrząs jakiego doznałem zmył mi to bielmo z oczu i dotarło to do mnie że się bardzo zmieniłem więc zmieniam się na tego Grześka z przed lat.

majka i ty dodałaś mi sporo otuchy.Pytasz czy poradzę sobie ze zdradą, myślę że gdybym nie potrafił z tym żyć pewnikiem bym tak o nią nie walczył nawiasem mówiąc już wybaczyłem . Lecz ciśnie mi się pytanie co ciebie pchnęło w ramiona innego jeżeli był tym dobrym(i nie jest to próba kontrataku) jeżeli będziesz miała ochotę to odpisz.

[ Dodano: 2009-08-06, 16:40 ]
Wczoraj wieczorem zacząłem kolejną rozmowę trwała do 3 nad ranem i wyjaśniliśmy sobie wszystkie nasze wady zalety dodałem też oczekiwania oraz nadzieję na dalszą naszą drogę życia, dowiedziałem się też że ten drugi ostatnimi dniami zaczął mocno naciskać by podjęła ostateczną decyzję.Wyjawił że czeka na konkretną odpowiedź do dnia dzisiejszego (06,08), więc myślę że dzisiaj jest ten rozstrzygający dzień.Trzymajcie kciuki.O decyzji postaram się jutro napisać.

[ Dodano: 2009-08-06, 18:58 ]
Wczoraj wieczorem zacząłem kolejną rozmowę trwała do 3 nad ranem i wyjaśniliśmy sobie wszystkie nasze wady zalety dodałem też oczekiwania oraz nadzieję na dalszą naszą drogę życia, dowiedziałem się też że ten drugi ostatnimi dniami zaczął mocno naciskać by podjęła ostateczną decyzję.Wyjawił że czeka na konkretną odpowiedź do dnia dzisiejszego (06,08), więc myślę że dzisiaj jest ten rozstrzygający dzień.Trzymajcie kciuki.O decyzji postaram się jutro napisać.[/quote]
napisał/a: majka 83 2009-08-06 23:08
gregor 66, oczywiście,że ci odpiszę ale nie sądzę żeby ci to w czymś pomogło , ja i twoja żona to dwa zupełnie inne przypadki, powinien ci raczej pomóc kroś kto był samotny w związku.
Nie , nie byłam nieszczęśliwa w małżeństwie, raczej nie zaskoczyłam,że w nim wogóle jestem.Nie byłam nastolatką miałam 22 lata. Po prostu na pewnym portalu odezwał się do mnie mój przyjaciel, coś między nami kiedys mocno zaiskrzyło, lecz los i okolicznosci nas rozdzeliły. Nie planowaliśmy tego, nawet oficjalnie przyjechał do mnie do domu. Nie powiedziałam mojemu mężowi. ,że cos między nami kiedyś było, bo własciwie nic nie było.Łatwo wszedł w moje życie, moją rodzinę w sumie znali go od lat, nawet przyjaciół mieliśmy wspólnych.Mąż kuł do ostatnich egzaminów na A.M do tego miał zaoczny kierunek, nie miał czasu, ja byłam po egzaminach i czas miałam,spędzałam go z R. Mieliśmy juz swoje wychodzone ścieżki, mnóstwo wspólnych tematów oprócz jednego, mojego męża, nie mówiliśmy o nim jakby nie istniał, bylismy tylko my.Wyjechałam na wakacje, R. pojechał za mną i tak to się zaczęło.
R, od początku wiedział, że nie zostawię dla niego M, że cały czas coś czuję do męża, rozumial to, mówił, że nie będzie rozbijał mojego małżeństwa na siłe, ale też tego nie potrafi skończyć, sama miałam podjąć decyzje.Podejmowałam, a to sobie trwało i trwało. R wił dla nas gniazdko a ja właściwie nic nie robiłam.Wyrzuty sumienia? Są okropne,dla męża byłam aniołem , dosłownie go rozpieszczałam, zasypywałam prezentami, słodziłam i chyba przesłodziłam bo zaczął się domyslać. Próbował ze mną rozmawiać, błagał bym powiedziała mu co się dzieje,że mi wszystko wybaczy, szłam z zaparte do końca. Potem sie jakby uspokoił byl bardzo miły, ja też milutka, ja kłamalam, on szpiegował.Moją przyjaciółkę tę która mnie kryła, zostawił mąż dla kochanki , to co przeżywała było straszne, prosiła bym to skończyła...skończyłam, nie chciałam,żeby mąż tak cierpiał.Jednak cierpiał R, nie chciał sie z tym pogodzić, pisał,płakał, nachodził moich rodziców ( już wcześniej sie domyślili i go wyrzucili), ciągle mnie przekonywał, miałam mętlik w głowie. Pewnego dnia mąż, powiedział, że wie o wszystkim od jakiegoś czasu,złamał wszystkie hasła nawet te w telefonie, było mi okropnie wstyd, przepraszałam go, chciałam odejść, prosiłam by mnie wypuścił,pamiętam,że bardzo chciałam wyjść, bardzo płakal, nie pozwolił mi odejść, powiedział, że go to całkiem rozwali. Było mi przykro,że cierpi,że się dowiedział.Powiedział,że mi wybacza,że wie ,że to skończyłam,że to nie moja wina.Pytał czy on coś zrobił ? Nic nie zrobił.Chciał mi pomóc skończyć z R. prosiłam by mu nic nie robił.Płakaliśmy oboje, właściwie we trójkę.
Mój mąż wszystkim się zajął ja kompletnie nie byłam w stanie, wiedziałam,że dobrze zrobiłam zrywając z R. ale nie znaczy ,że o nim zapomniałam. Nie wiem skąd mąż brał na to siły, bardzo chudł, wyglądał okropnie.Nie mam pojęcia skąd biorą siły wszyscy ci co umieją wybaczyć, jednak wybaczenie to najtrudniejsza miłość.Mąż cały czas mówił, że mnie bardzo kocha, że damy radę ale tylko razem. Na dodatek gdy R. dowiedział się, że mój mąż wie, zaczął do niego pisać sprzeczne maile. Raz go przepraszał,że się zakochał, innym razem nazywał go egoistą, który niszczy moje szczęście i nie chce mi dać rozwodu, potem go znowu przepraszał i znowu mu zarzucał, że mój mąż nie na pojęcia co to znaczy miłość.Wyjechałam do Grecji do mojego brata, zmieniłam numer telefonu.Nie zadzwoniłam do R. -wytrzymałam.Mąż miał dojechać, powiedział, że miał małą stłuczkę, był trochę poturbowany.Nie chciał mi mówić,że się bili, podobno na siebie wpadli na kręgielni i od razu sie na siebie rzucili.Bardzo się pokiereszowali. Dobrze, że był z kolegami i ci ich rozdzielili i że mnie tam nie było.Potem ze sobą rozmawiali ze dwa razy, nie wiem o czym,nie bili się już.Moja rodzina wspierała mojego męża, moi rodzice skontaktowali się z matką R, ta powiedziała,że tak go nie wychowała, że go przeknie i nie będzie chciała znać jeśli rozbije małżeństwo. Wreszcie R zgodził się odpuścić i wyjechał do Niemiec.
Nie mam pojęcia jak mój mąż to znósł, od początku to on był całym motorem w odbudowie naszego związku, ja byłam zbyt zakręcona, to idiotyczne bo to ja powinnam się starać o niego,ale do tego treba żałować, ja na tamtym etapie żałowałam tylko,że się dowiedział,że go skrzywdziłam, ale nie tego, że byłam z R.Potem wyjechaliśmy do rodzinnego miasta męża,bardzo prosił mnie o to.
Wróciliśmy do siebie i pogodziliśmy sie, z tego godzenia mamy 8 miesięczne bliznięta dwóch chłopców.Mąż jest wspaniałym ojcem,bardzo kocha dzieci, oboje pracujemy, mamy już inne zycie, nie wracamy do sprawy.Kiedyś w związku z jakąś sprawą zapytałam męża czy mi nie ufa, odpowiedział,że nie o to chodzi, po prostu jest czujny, teraz ma rodzinę,musi ją chronić a on gdzieś tam jest.
Nie wiem jak będzie u ciebie, bo to naprawdę inne okoliczności, nie wiem co zrobi twoja żona, ale jeżeli się zakochała, będzie ci ciężko-niestety nie zapomni o nim od razu.Ty będziesz musiał być głownym motorem odbudowy, w każdym razie na początku, uda ci się pod jednym warunkiem- żona zerwie całkowicie kontakty z tamtym człowiekiem, oczywiście najpierw musi wrócić do ciebie.
Polecam wam terapię najpierw indywidualną dla każdego a potem w parach. Dowiesz się ,że wina zawsze jest po obu stronach ( biedak mój mąż dowiedział się że jest winien, bo kochał bezwarunkowo).że należy odrzucić przeszłość i skupić się przyszłości i odbudowie związku.Nie wiem czy każda tak wygląda, ale na pewno wam pomoże.
Życzę ci powodzenia i nie poddawaj sie.
napisał/a: dgw 2009-08-07 07:45
gregor-66, powiem Ci w ten sposób, dziś lub jutro jak zapadną decyzje na tak , a pewnie tak będzie zacznie się najprawdopodobniej era szczęśliwości. Zaczniecie nowy rozdział, zaczniecie poznawać się na nowo, na nowo odkrywać swoje zalety. Jakiś wyjazd z domu na weekend bez dzieci itd. I myślę że wiem co będzie się działo w dalszej kolejności bo Twoje postępowanie jest kalką tego co przeżyłem w ubiegłym roku.

Życzę powodzenia i licz się z tym że najtrudniejsze masz dopiero przed sobą.