zdradzony i rozdarty

napisał/a: dgw 2009-08-09 14:23
A nie jest to strach i bezradność w obliczu możliwego rozstania ?

I jeszcze jedno, o jakiej decyzji jest mowa. Jak brzmi pytanie, według Ciebie, pytanie, które postawiła sobie żona.

Już wcześniej napisałem i powtórzę jeszcze raz, na tym etapie można brać na siebie winę, ale są granice i są następne etapy przez , które też trzeba przejść.
napisał/a: gregor-66 2009-08-10 14:35
Wiec zaczął się nowy etap w moim życiu bo to co miało być spalone spłonęło,żona odeszła ( trudno ) a ja teraz muszę dojść do siebie i całą moją siłę poświęcić dzieciom. Jeszcze raz dziękuję za posty i czas który mi poświęciliście. Z wyrazami szacunku Grzegorz.

p.s. jeszcze będę tu zaglądał.
napisał/a: Pifko 2009-08-10 14:51
Trzymaj się Grzegorzu, jest kiepawo - będzie jeszcze gorzej, ale z czasem minie. Wszystko się wyprostuje u ciebie, może poznasz kogoś, może odkryjesz życie na nowo - ale potrzebny jest czas (czas leczy rany)! Ona już wybrała, niech idzie z Bogiem. Nie załamuj się, musisz to przetrwać, dla siebie, dla dzieci. Próbowałeś, walczyłeś - nie udało się, trudno. Myśl pozytywnie!
napisał/a: Smoku 2009-08-10 15:16
Również dołączam się do słów Pifko...

Wiem, że teraz baaardzo trudno w to uwierzyć, ale z czasem inaczej zaczniesz na to patrzeć, ochłoniesz...

3mam kciuki byś dał radę i byś po tej krainie ciemności i cierni, którą teraz stąpasz, wszedł na słoneczne łąki szczęścia :)

Nie załamuj się i powodzenia!!
napisał/a: arturo1 2009-08-10 17:13
gregor-66 - dla jednych szklanka jest w polowie pusta dla innych w polowie pelna.
Zona wcale nie odeszla - ona UWOLNILA Cie od siebie...

PS. Ciekaw jestem czego nauczyla Cie ta historia.... ?
napisał/a: gregor-66 2009-08-11 11:35
Dzięki za słowa otuchy,zaczynam to wszystko jakoś składać analizować i wyciągać wnioski choć może jeszcze za wcześnie na konkrety.Lecz jeszcze jedno wielkie wyzwanie przede mną bo to dzisiaj wraca młodsza z córek do domu i tu mam wielkie obawy jak ona to wszystko przyjmie( jest to ta z osób delikatnych jak porcelana).
napisał/a: Pifko 2009-08-11 11:48
gregor-66, zarówno ty jak i twoje córki będziecie musieli się nauczyć żyć beż niej (szkoda mi dzieciaków - bez matki będzie ciężko), ale z czasem wszystko się wyprostuje. Zabierz córki gdzieś na weekend, pojedźcie gdzieś. Ty teraz jesteś dla nich największą oporą.
Odezwij się czasem, zawsze jest lżej jak wyrzucisz z siebie ten ból. Powodzenia Grzegorzu, trzymam kciuki za waszą rodzinę!
napisał/a: gregor-66 2009-10-07 16:39
Witam ponownie. Minęły 2 miesiące które przyniosły wiele złego i mnóstwo bólu, życie moje legło w gruzach i sam naprawdę nie mam pojęcia jak to wszystko zniosłem. Lecz wczoraj nastąpiła mała zmiana, wieczorem rozmawiałem z żoną po raz pierwszy od półtora miesiąca i to ona ją zaczęła. W sporym skrócie powiem tak wyciągnęła rękę na pojednanie. Serce zaczęło bić mocno może zbyt mocno, bo.......... tak naprawdę cały czas ją kocham ale rodzą się obawy czy mogę jej jeszcze na tyle zaufać, zapomnieć i spać na tyle spokojnie by być przekonanym że nie powtórzy się sytuacja sprzed miesięcy a co najgorsze i czy będę mógł z tym brzemieniem żyć nie wypominając jej tego w przyszłości. Radość i szacunek jakim mimo wszystko darzę tą kobietę jest wielka lecz czy aż tak??? Powiedziała mi też że nie powinno się wchodzić drugi raz do tej samej rzeki, ona próbuje, lecz czy to jest tylko ruch wykonany pod presją rodziny, znajomych lub związany z konfliktem z tym trzecim? a może przyczyną jak stwierdziła była śmierć wujka. Proszę o jakieś podpowiedzi choć wiem że to ja sam muszę podjąć tą tak bardzo trudną decyzję.
napisał/a: ~gość 2009-10-07 17:41
Klasyka gatunku, zawsze tak jest, baba sie zakocha w ksieciu z bajki a ksiaze z bajki jest atrakcyjny wtedy, kiedy jest tym trzecim...

Czar prysl.

Za zadne skarby jej nie witaj z otwartymi ramionami, nawet jesli serce mowi ze tak. Zagryz zeby, przez te 2 miesiace stales sie silniejszy, a teraz powinienes jeszcze czuc sie mega dumny, ze w koncu sie skruszyla... Niech pocierpi.

Teraz Ty ja popros o czas.

Pozdr
napisał/a: majka 83 2009-10-07 21:28
Witaj Gregor-66, widzę,że radziłeś sobie z dziećmi aż.....do telefonu.Trudno Tobie coś radzić, nie znamy Twojej żony, jednak rzeczywiście,jeżeli chodzi o klasykę gatunku w grę może wchodzić konflikt z kochankiem.Jednak nie jest tak różowo, jak myślała.Może też przeszło jej zauroczenie, całkiem możliwe,że śmierć wujka skłoniła ją do głębszej refleksji i zatęskniła za rodziną?
Musicie porozmawiać, jeden telefon to za mało by podjąć decyzję, trudno wymagać od Cebie byś bez obaw przyjmował ją z powrotem, powinieneś znać powody jej decyzji, powinieneś wiedzieć dlaczego chce wrócić i czy chce wrócić do Ciebie.
Czy zdaje sobie sprawę co Ci zrobiła? Jakoś nie widać by wyrażała skruchę, ale przeważnie tak zachowują się ci ,którzy postąpili zgodnie ze swoimi uczuciami.Nie czują się winni.Tu nie ma żalu za grzechy i raczej nie będzie, musisz również pamiętać że jeszcze nie tak dawno była w tamtym związku i na pewno trochę się to za nią będzie ciągnąć, Ty również będziesz miał swoje" demony". Czy dacie sobie z tym radę? Czy nie będzie Tobie brakowało tego "przyznania się do winy"?
Kochasz ją bardzo, widać po tym jak walczyłeś o swój związek,znasz przyczyny, które doprowadziły ją do przepaści, myślę, że Wam obojgu potrzebna jest bardzo szczera rozmowa, może zacznij od tego,od rozmowy w cztery oczy..zastanówcie się oboje czy dacie radę zacząć od nowa, czy będziecie się razem w tym wspierać, sam nie dasz rady wszystkiego naprawić, porozmawiajcie,zacznijcie nareszcie ze sobą rozmawiać!!! .
Ja bym na Twoim miejscu spróbowała raz jeszcze,to chłod w Twoim małżeństwie doprowadził ją do tego,że poszukała ciepła gdzie indziej, Nie jesteś winien zdrady , ale jesteś współwinny cichych dni, kłótni, życia obok siebie, nie może być sytuacji,że żona boi Ci się powiedzieć o wypadku!! Ja bym dała jej szansę ale, tu oczywiście Ty sam podejmiesz decyzję.
napisał/a: Pifko 2009-10-08 08:27
gregor-66, jeśli ją przyjmiesz z powrotem z otwartymi ramionami, to możesz mieć pewność że będzie powtórka i kolejny raz będziesz przez to przechodzić sam. Ona musi zrozumieć co zrobiła, żałować tego i jeśli jej zależy to walczyć. Teraz ty dyktujesz zasady tej gry a nie ona, ona jest ta zła, pamiętasz? Wiem że ci jest ciężko, ale bądź konsekwentny i pomyśl też o sobie, zastanów się czy zniesiesz to jeszcze raz...
napisał/a: arturo1 2009-10-08 10:29
napisal(a):Powiedziała mi też że nie powinno się wchodzić drugi raz do tej samej rzeki...

Jak slysze ten tekst o rzece w tym kontekscie to mnie krew zalewa. gregor-66, Twojej zonie nie dziwie sie... po kims kto nie rozumie czym jest milosc, szacunek i zaufanie trudno sie spodziewac zeby byl na tyle rozgarniety i zrozumial o czym nauczal Heraklit.

"Do tej samej rzeki (...) nie można wejść dwa razy i nie można dwa razy dotknąć tej samej zniszczalnej substancji w tym samym stanie, gdyż wskutek gwałtowności i szybkości jej przemiany rozprasza sie znowu sie łączy, zbliża sie i oddala."

gregor-66, ten Heraklit to nie byl glupi gosc - twierdził, ze wszechswiat, tak jak człowiek, rzadzi się rozumem. Twoj w tej chwili z braku endorfin robi wszystko by je jak najszybciej odzyskac i "namawia" Cie do nieracjonalnych zachowan. Zobacz jak zareagowales na "kiwniecie paluszkiem" - pomysl czy Twoje zycie i emocje maja byc w Twoich rekach, czy tez jej masz zamiar pozwolic
decydowac o tym, jak masz sie czuc ?

Przeciez dobrze wiesz, ze zona, ktora kochales przez te 20lat juz nie istnieje - jest tylko w Twoich wspomnieniach i tam jest jej miejsce. Ta kobieta to ktos inny - moze rzeka jest ta sama ale wody w niej plynace to juz nie to i Ty DOBRZE O TYM WIESZ. Nie licz, ze bedzie jak dawniej... panta rhei