Życie po rozstaniu...

napisał/a: Nikita8 2009-06-18 20:07
No to trzymamy kciuki :)
Daj znać jak tylko wrócisz!
Pamiętaj - najgorsza jest niepewność i miotanie się.
Jeżeli nie pójdzie po Twojej myśli - my Ci pomożemy. Nie jesteś sam :)
A jeżeli pójdzie dobrze, to oczekujemy zaproszenia na ślub :P
napisał/a: unbeliever 2009-06-18 20:09
dziekuje wam za wsparcie :) Kochani jestescie:)
napisał/a: Nikita8 2009-06-18 20:10
A pewnie że jesteśmy! :) Może nie przez tych, przez których bysmy chciały... Ale przez kogoś zawsze :) Trzymaj się!
napisał/a: ja to ja 2009-06-18 21:33
i dziś Ją zobaczyłem.zabolało....a na list dalej brak odzewu...
napisał/a: Zakk 2009-06-18 22:38
powodzenia unbeliever
przecież czasem komuś coś się też udaje
napisał/a: ~gość 2009-06-18 23:28
unbeliever, powodzenia :) trzymamy tu za ciebie kciuki :) daj znac jak poszlo :)
napisał/a: PaulaS1 2009-06-19 00:32
Witam Was!

Prosze Was o obiektywna ocene bo ja juz chyba trace zdolnosc rozsadnego myslenia...

Bylam ponad rok z facetem ktory swiata poza mna nie widzial, bylam dla niego pierwsza miloscia, byl mna mocno zafascynowany. Ja z kolei do znajomosci podchodzilam z dystansem, lecz po kilku miesiacach nie wiedzac kiedy, zaczelam sie angazowac no i powolutku zakochiwalam sie w Nim...

Prawda jest taka ze nigdy nie powiedzielismy sobie "Kocham Cie", wiem ze on chcial to uslyszec najpierw ode mnie, bo bal sie ze gdy on to powie, nie uslyszy tej samej odpowiedzi.

Ja dopiero po roku czasu zrozumialam ze naprawde go kocham ale wtedy zaczelo akurat byc miedzy nami troche wiecej sprzeczek i jakos nie moglam znalezc dobrej okazji to wypowiedzenia tych magicznych slow. I jakie bylo moje zdziwienie gdy pewnego dnia uslyszalam od niego ze lepiej bedzie jesli zakonczymy nasz zwiazek bo do siebie nie pasujemy itp itd. Byla to ostatnia rzecz jakiej spodziewalam sie na tym swiecie. Mamy juz po dwadziescia kilka lat wiec nie byla to tzw "szkolna milosc", mielismy nawet wspolne plany na przyszlosc i to on byl motorem calego zwiazku. Wiedzial ze mi tez na nim zalezy, ale ja nigdy na nic nie naciskalam. To on prowadzil raczej wizje naszej wspolnej przyszlosci.

Skad wziela sie jego decyzja nie do konca wiem do tej pory. Jestesmy juz po rozstaniu prawie rok(!!!) przez ten czas kontakt mielismy sporadyczny aczkolwiek byl. Wiem ze i on bardzo ciezko przechodzil okres po rozstaniu, ale oboje jestesmy z reguly "twardzi" i nikt nie chcial pokazac swojej slaboci. W miedzy czasie i on i ja probowaismy ukladac sobie zycie, ale z tego co wiem i w jego i w moi przypadku nie jestesmy do konca szczesliwi osobno... Wiem tez jednak, ze nawet gdybysmy do siebie wrocili byloby b. ciezko odbudowac zaufanie na takim poziomie na jakim bylo kiedys...

No i to co tak bardzo mnie meczy to... czy uwazacie ze jest jakikolwiek SENS w wyznaniu Jemu mojej milosci po takim czasie??? Czy ma sens w ogole mowienie ze Go kochalam i wlasciwie kocham nadal??? Nie daje mi spokoju fakt ze nie zdazylam Mu tego powiedziec kiedy jeszcze bylismy razem...

Gdy przypadkiem spotkalismy sie widac bylo to uczucie tesknoty w oczach, za tym co bylo... Ale on jest facetem konsekwentym i dumnym. I nawet jesli dalej mnie kocha nie zrobi pierwszego kroku, skoro przez tyle czasu nie zrobil...

Przepraszam ze tak sie rozpisalam, ale moze tutaj znajde jakies rady od Was, osob postronnych i patrzacych trzezwo na cala sytuacje...

Dziekuje Wam z gory!
P.
napisał/a: kasiasze 2009-06-19 00:36
Mówienie teraz "kocham" mija sie z celem, ale zrobienie jakiegoś innego kroku miałoby chyba zdecydowanie sens - spróbuj. Nie mam pomysłu, jedynie ideę próby, skoro ciągle jest wspólne o sobie myślenie.
napisał/a: ~gość 2009-06-19 00:38
Powiedz "kochalam i kocham"... powiedz ze chcialas mu to powiedziec jeszcze przed rozstaniem. nie masz juz nic do stracenia. z tego co widac nie tak latwo ci przyjdzie o nim zapomniec.
czasami ktos jest nam pisany, gdzies po katach przewija sie w naszym zyciu... a dla nas wazniejsza jest duma i upor. po co...? przysporzylo wam to tylko cierpienia...
ludzie nie przywiazuja w czasach obecnych duzej wagi do slowa kocham cie.. wy przywiazujecie. wiec jak mu to powiesz, to bedzie to naprawde wiele znaczyc. i sadze, ze dacie rade odbudowac zwiazek, nawet jeszcze silniejszy niz byl poprzednio... powodzenia
napisał/a: PaulaS1 2009-06-19 02:44
Dziekuje Wam za odpowiedzi. Ja sie nadal waham... Juz kilka razy napisalam do Niego maila z tym wyznaniem jednak... zawsze go kasowalam przed samym wyslaniem, tchorzylam... Chociaz sama nie wiem czego sie boje... Tak jak napisala Zdepresjonowana nie mam przeciez nic do stracenia...

Ciekawa tez jestem meskiego punktu widzenia na ta sprawe... A moze jest tu tez jakis facet na tym forum? :)

Oczywiscie za wszelkie "babskie" porady tez dziekuje!
P.
napisał/a: Nikita8 2009-06-19 09:35
Nie wiem czy to dobre miejsce. Chciałam się z Wami podzielić pewnym przemyśleniem. Zainspirowane piosenką Marillion:

"The greatest blessing that we have
Is the dawn of each new day
A chance to finish what we started
And made a mess of yesterday
As day comes out of night
A chance to get it right
A chance to start again
A chance to get it right

The people here
Full of love and comfortable in themselves
Not scared to let go
No fear round here

I met this man
In Utrecht Netherlands
He was a doctor of the body and the soul
He said to me:
Man, there's a book you have to read.
I feel your pain. It makes me cry
But these tears are yours - not mine.

You're focussing on all of your bad yesterdays
The worry lines are getting deeper every day
And deep inside you
No surprise - there's a crisis!
You might have been to blame
But you can't go on this way
Must I watch and pray?

While you torture yourself with what's behind ya
Torture yourself with what awaits ya
Draggin' that guilt and regret inside ya
Anxious of the goals that always evade ya

Your mind will find a way to be unkind to you somehow
But all we really have is happening to us right now

HAPPINESS IS THE ROAD

And each baby..
A human sunrise
Each baby - a human sunrise..

Look around you
Feel your soul inside you
Look inside you
Feel the life course through you
The life that's giving In every thing that's living
The plants and the trees
The birds and the bees
And apes like you and me

HAPPINESS IS THE ROAD

You're a slave to your mind
But you are not your mind
You are not your pain
Say it again
You are not your pain
Say it again
You are not your pain

Happiness aint at the end of the road
Happiness aint at the end of the road
Happiness IS the road

The road

HAPPINESS IS THE ROAD"

I głównie chodzi o tą wytłuszczoną końcówkę.
Nie wiem jak Wy - ja miałam problem, żeby to zrozumieć. Zresztą pisałam o tym. Dążyłam do jakiegoś celu, sądząc że tylko realizacja tego da mi szczęście. Chciałam zapomnieć teraźniejszość, ominąć ją i skrótem dotrzeć do przyszłości, do tego CELU. I dopiero teraz dotarło do mnie ile mnie ominęło, ile straciłam, ilu chwil nie doceniłam nie widziałam.
I zrozumiałam właśnie, że miałam szczęście, że dążenie do celu jest szczęściem. Że dotarcie do celu to jakieś dopełnienie, ale sama podróż jest przyjemnością. A ja tego nie wiedziałam i zmarnowałam kilka lat na dążenie do czegoś, co miało dać mi szczęście, a teraz wcale tego nie potrzebuję. Dlatego trzeba dostrzegać to, co się ma i doceniać to i czerpać z tego radość. A nie z tego, co może kiedyś uda się mieć.


Prośba o nieprzenoszenie tego do wątku piosenek, bo tu nie o piosenkę chodzi tylko o treść,
o myśl.
napisał/a: unbeliever 2009-06-19 16:39
Odwołali mi wyjazd, przełozyli na nastepny tydzien.. ALe jestem zły, ide sie napić, widocznie los tak chce :(