zzawansowana choroba złamanego serca, stadium ostre.

napisał/a: shacka 2009-04-05 16:48
Jakby tu zaczac. Po piersze jestem tu nowa forumowiczka, nie wiem czy ktokolwiek bedzie chcial poswiecic chociaz chwile uwagi moim wypocinom, ale Wasza pomoc bardzo by mi sie przydala. W skrocie postaram Wam sie opisac moj przypadek.


Pana X. znam od gimnazjum, wiec juz troche czasu (obecnie mam prawie 21 lat). W gimnazjum byl tylko kolega i nikim wiecej. Po ukonczeniu gim. Nasze drogi sie rozeszly. Pamietam jak dzis Wigilia 2005, wiadomosc od nieznajomego na gg, wlasnie od Niego. Rozmowa za rozmowa, wkoncu spotkanie. Mijaly miesiace i coraz bardziej zaczelismy sie ze soba zaprzyjazniac. Mialam wtedy kogos, ale po 2 latach sie z tym kims rozstalam. Wkoncu zwiazalam sie z Panem X. Od poczatku sie staral, byl zaangazowany calym soba, stawal dla mnie na glowie. A ja? A ja psulam od poczatku.. wspominalam bylego, wkrecalam Panu Xowi ze sie caly czas gapi na inne, ze pewnie romansuje co bylo stekiem bzdur, bo przez Nasz 1,5 roczny zwiazek nie dostal chyba ani jednego smsa od dziewczyny a kazdego dnia bylismy razem. Bylam jego oczkiem w glowie. Psulam mu imprezy drac sie o nic ze niby cos majstruje, a on robil jedno wielkie NIC. Cos w Nim pękło, zostawil mnie na poczatku stycznia ubieglego roku. Juz wtedy powiedzial ze nigdy nie bedziemy razem, mimo wczesniejszych banalnych zaprzeczen typu 'nie wyobrazam sobie zycia bez Ciebie, nawet jesli sie rozstaniemy to i tak pewnie do siebie wrocimy'. Mialam ciezki okres, moja mama zachorowala, wiedzialam ze i Ona odejdzie. Pan X. polecial do innej, do tej pzrez ktora sie wcia zklocilismy, to byal tlyko niby kolezanka z klasy, jakies tam stare zauroczenie. Bylam glupia, powinnam byla dac mu spokoj, odetchnac, nie otaczac, nie pisac, nie dzwonic. Pamietam ze we wakacje ostatni raz powiedzial ze mu na mnie zalezy eh. Sama sobie dokopalam, spotkalam sie z kims kilka razy, calowalam, pan X sie dowiedzial i byl baaardzo zly... Minelo tyle czasu od rozstania a nie ma dnia zebym nie plakala. Nie osaczam go, czekam calymi dniami na jakis kontakt z Nim, na to zeby napisal, zadzwonil, jakims cudem chcial mnie zobaczyc raz na tydzien. Zyje od spotkania do spotkania, zyje wspomnieniami. Zerkam na zdjecia, kartki, prezenty. Wciaz sie dobijam. Ranil mnie,wyzywal, oczernial, traktowal jak powietrze, nie szanowal, wsumie nadal jest podobnie. Jak to kiedys powiedzial jestem 'jeban... nic nie znaczaca przeszloscia'. Dla Niego liczy sie kasa, alkogol, papierosy i 'dupeczk'. Jest w moim wieku, bylam jego 1sza dziewczyna. Wiem facet prawie 21 lat, chcialby sie wyszalec sprobowac czegos nowego. Czuje sie jak kula u nogi, wciaz placze, On wie co czuje... Ale to nic nie zmienia. Wciaz mowi ze nigdy nie bedziemy razem, ze nie moze byc ze mna na sile. A ja robie co moge.. Bez szans. Jestem glupia i naiwna. Moze dla wielu nie jest przystojnym super facetem, ale dla mnie jest piekny, ma piekne wnetrze, kiedy kocha, kiedy mu zalezy. Popelniam kolejny blad chodzac z Nim do lozka. Tak on widzi we mnie jedynie obiekt sexualny a ja sie daje. Zachowuje sie jak dziecko i mam tego swiadomosc, mimo to brne w to. Nie mowie poznasz innego, zapomnisz. Nie wyobrazam sobie siebie z nikim, nie chce zeby ktokolwiek mnie dotykal. Nie zapomne, kiedy sie kocha, kochalo, kiedy bylo sie z kims waznym, nie zapomina sie od tak. Nadeszla wiosna i znow sie boje, czekam na dzien w ktorym powie ze ktos jest, lub zamilknie na wieki i sama sie domysle ze kogos poznal eh.. Nie jestem jakas super laska, ale mam dobre serce... Wg niego jestem 'psychicznie pierd,...' tak dawniej czesto mowil. Nieraz siedzialam na jego gg, sprawdzalam mu poczte, przegladalam telefon, wkrecalam te flmy i podczas trwania zwiazku nigdy nic nie znalazlam... Bylam taka glupia, zepsulam cos co moglo trwac zawsze... On nigdy nie wroci a ja nie potrafie zyc bez Niego.. z Nim=, takim raz na tydzien nie jest lzej..


Przepraszam, ze sie tak rozpisalam. Nie mam sie komu wygadac, nikt tego nie rozumie. Nie mam nikogo, stracilam kilka bliskich mi osob. Wszyscy mowili, ze poznam kogos, ze czas leczy rany... Ze najlepiej zerwac kontakt.. ale ja nie potrafie i nie chce. Nie chce zeby mial inna :( Chcialabym z Nim spedzac wiecej czasu, ale on nawet woli nieraz sie nudzic niz spotkac, isc na spacer.. Ja bym latala o kazdej porze dnia i nocy... Budze sie 1sza mysl to on, ide spac mysle o Nim, calymi dniami w glowie on :( tyle pieknych wspomnien, chwil, slow... czasem mam dosc, nie mam sily... nie wiem co robic :(



Help :(
napisał/a: ~gość 2009-04-05 23:26
To nie jest miłość, tylko jakieś chore przywiązanie... Piszesz jednocześnie o pięknych wspomnieniach i o tym, że cię poniżał, wyzywał i traktował jak powietrze. Chciałabyś cofnąc czas, gdy o ciebie zabiegał i byłas jego oczkiem w głowie, a on ci mówi, ze jesteś "nic nie znaczącą przeszłością". Godzisz się na bylejakość, aby spędzic z nim choć kilka chwil... Jako kto?...

Najlepiej byłoby dla ciebie, gdybyś jednak zerwała z nim definitywnie kontakt. Pewnie to dla ciebie bardzo trudne, ale sama już widzisz, ze taki stan trwa ponad rok i nic się nie zmienia tylko cie wyniszcza. Przecież on dla ciebie nie jest ani podporą ani radością, dostarcza ci tylko smutku i łez.

Nie jesteś w stanie zmusić ani przekonać go do tego, zeby do ciebie wrócił, a mimo to trzymasz sie go kurczowo, nie pozwalając sobie na lepsze życie i poznanie kogoś wartościowego. Ani jego wiek, ani twoja chorobliwa zazdrość w trakcie związku nie tłumaczy go z tego, jak cię traktuje. Niestety, ty mu na to pozwalasz...
napisał/a: shacka 2009-04-06 07:34
Dziekuje za odpowiedz.


Ja to wszystko wiem i rozumiem, zdaje sobie z tego sprawe a mimo to sama sie pograzam. Tak jak mowilam zyje od spotkania do spotkania mimo ze nawet one nie sa takie, jakie bym chciala i nigdy nie beda. Np pojechalam do niego w sb, pol dnia majstrowal przy samochodzie czasem sie odezwal, ogolnie mial mnie gdzies i widac bylo ze dosc, dopiero jak kolega wpadl zeby sie napic i pograc ożył a ja sobiepo prostu poszlam. On 'chce' mnie widywac gora raz w tyg a ja tak nie moge. Po spotkaniach mimo wszystko chwilowo mi lepiej, jest jedyna osoba dzieki ktorej sie usmiecham, ale zarazem placze i naprawde cierpie. Gdy jest umnie tez malo mowi, dopiero jak sie zaczyna do mnie dobierac wykazuje checi... wiaodmo jakie checi eh. Ciezko tak po prostu to skonczyc, to jest przywiazanie, to byl moj jedyny prawdziwy przyjaciel, zawsze moglam na niego liczyc. Nie chce nikogo poznawac na dzien dzisiejszy, poznawalam wielu facetow ale co do charakterow jestem wymagajaca :( Przejechalam sie i teraz mi ciezko eh. Moj tata w maju leci na tydz do Irlandii, chcialam zeby wwtedy ze mna troche pobyl, po pracy... zobaczymy co to bedzie. Wiem, ze nie sprawiam mu radosci, jestem zwykla znajoma i nic poza... Ma okresy ze pisze codziennie i dzwoni, a teraz kiedy przyszla wiosna i ma prace, silownie, basen, mnostwo kumpli i kumpelek olal eh... jestem kula u nogi i juz :) nie wiem co robic, nie wiem, samotnosc przeraza, ale on nic dobrego dla mnie nie robi. czasem powie ze mimo wszystko wiele dla niego znacze, ze go obchodze... ale ja w to nie wierze :) dla niego najwazniejsi sa kumple, imprezy, alkohol, panienki... ja jestem gdzies tam z tylu, nieraz dla niego rezygnowalam ze spotkania z kims, a on? nigdy... woli mnie olac eh. i znowu bede czekac pare dni i gapic sie w milczacy telefon. nie wiem sama czemu on to utrzymuje, bo co, bo mi mama zmarla pol roku temu i zostalam prawie sama>? bo wie ze nie mam nikogo bliskiego? nie wiem... zadowala sie mna poki nie ma innej eh. to dziwne, ze ktos kto tak niby mocno kochal i zrobilby wszystko jest jaki jest... nie potrafi mnie traktowac jak prawdziwej kumpeli.. czas cos z tym zrobic :(
napisał/a: ~gość 2009-04-06 09:26
shacka napisal(a): nie wiem sama czemu on to utrzymuje


Błąd! To ty utrzymujesz taki stan rzeczy. Jesteś na każde jego skinienie, nie stawiasz żadnych wymagań, bo gdybyś postawiła on czmychnąłby szybko.

Wszystko widzisz, wyciągasz właściwe wnioski, a z lęku przed samotnością nie chcesz go pogonić, gdzie pieprz rośnie. Jest z tobą od czasu do czasu tylko dla seksu, zadowala się tobą... Nie jest przyjacielem i jakoś cięzko uwierzyć, że kiedyś mógł nim być. Karmisz się mimo wszystko tymi rzadkimi słowami, kiedy wymsknie mu się celowo lub przypadkowo, że mu na tobie zalezy, choć twierdzisz, ze w nie nie wierzysz. Przejechałaś się kilka razy na innych mężczyznach i masz uraz... A w czym on jest lepszy od swoich poprzedników?

Czy aby na pewno życie bez niego będzie takie straszne? Często to, co nieznane przeraża, a tak naprawdę okazuje się o wiele lepsze niż do tej pory. Zamiast siedzieć bezczynnie w domu i wpatrywac się w milczący telefon, znajdź sobie jakies zajęcie, pasję, moze pracę. Cokolwiek, co zapewni ci kontakt z innymi ludźmi i zajmie ręce i czas.

shacka napisal(a):czas cos z tym zrobic


Najwyższa pora!
napisał/a: ~gość 2009-04-06 10:14
jesienna napisal(a):Błąd! To ty utrzymujesz taki stan rzeczy. Jesteś na każde jego skinienie, nie stawiasz żadnych wymagań, bo gdybyś postawiła on czmychnąłby szybko.

miałam kiedyś przyjaciółkę.
Kochała się w swoim byłym za zabój, była gotowa zrobić dla niego wszystko, a traktował ją jak dziwkę, jak dmuchaną lalkę. Gardził nią i jednocześnie się nią bawił. Poniżał, upokarzał przed kolegami, wyśmiewał. A ona mu na to pozwalała.
Widzę duże podobieństwo między Tobą a nią.

Odetnij się od niego raz na zawsze. Wtedy będzie łatwiej zapomnieć.

Posłuchaj, porzucona przezeń,
Nieznana mi przyjaciółko:
W rozpaczy swojej
Nie wychodź na balkon, nie wychodź,
Do bruku z góry nie przychodź, nie przychodź, nie przychodź,
Na smugę cienia nie wbiegaj,
Zaczekaj, trochę zaczekaj!

Przysięgam wam, że płynie czas!
Że płynie czas i zabija rany!
Przysięgam wam, przysięgam wam,
Przysięgam wam, że płynie czas!
Że zabija rany - przysięgam wam!

Tylko dajcie mu czas,
Dajcie czasowi czas.
napisał/a: Małgosia_ 2009-04-06 10:16
Po pierwsze bardzo współczuję z powodu Mamy......

Zal mi CIebie, bo przypominasz moja sytuacje sprzed ok 5 lat. Tez byłam zakochana (tzn wtedy wydawało mi się nawet, że KOCHAM) w kimś, kto mimo pozorów "związku" pojawiał się u mnie tylko wtedy gdy miał ochote na sex. Poza tym - olewał. Zawsze było cos wazniejszego: kumpel, samochód, tuningowanie, komputer.... i milion innych wymówek.
Nie pamiętał o moich urodzinach, nie interesował się mną.
"Nie miał czasu" napisac sms'a. A jak juz dostałam jakiegoś raz na kilka dni - szalałam ze szczęścia.
Ehh, nie chcę wspominac tamtych czasów, bo aż żal mi samej siebie, że TAK SIĘ DAŁAM WYKORZYSTYWAĆ!

Dziewczyno, radze CI jedno - skończ z nim! I tak prędzej czy później to się rozpadnie.
Nie daj się wykorzystywać, bo za kilka lat będziesz czuła do siebie wstręt.
Ja wiem, wydaje Ci się, że on jest jedyny, najlepszy. Nieprawda!
Wszystko rozumiem, samotność, brak przyjaciół. Wiem - sama przez to przechodziłam. Ale zobaczysz. Pocierpisz trochę i przejdzie, a wtedy będziesz gotowa na otwarcie się na innych - WARTOŚCIOWYCH mężczyzn.
Znajdziesz w końcu takiego, dla kótrego TY będziesz najwazniejsza, który będzie o CIebie dbał, adorował (nie tylko dla seksu), troszczył się...
napisał/a: ~gość 2009-04-06 10:49
Dlatego wlasnie z seksem powinno sie poczekac jakis dluzszy czas aby predzej najpierw poznac ta osoba a puzniej dopiero zdecydowac czy ona na niego zasluguje
Szkoda ze duzo osob (gl dziewczyn) niestety daje sie wykozystywac z roznych powodow :( szkoda ze nie potrafia dostrzec drugij strony calej sprawy


Co do samego gl watku autorki postu >>> widzisz jaka on jest osoba, przywiazalas sie do niego chyba z obawy samotnosci, wiem ze ciezko sie jest wyrwac wlasnie tez gl z obawy o sowoja samotnosc, ze zostaniesz sama na lodzie bez nikogo, ale nie ma sie co przejowac :) lepiej przez pewien czas byc samemu niz z kis kto cie mma gleboko w d...
Przez pewien czas pocierpisz, nie wracaj prosze do tego nie rozpamietuj tego to nic nie da, wyleczysz sie ale zostanie mala blizna, jednak gdy kogos juz normalnego spotkasz nie bedzie to mialonajmniejszego znaczenia :)

Nie bój sie po prostu go olej jak on ciebie...
napisał/a: ~gość 2009-04-06 16:32
Uciekaj od niego czym predzej!! zanim stracisz szacunek do samej siebie.. Zgadzam sie z przedmowcami, to nie on utrzymuje ta znajomosc tylko Ty i jest mu to na reke... Wie, ze za nim szalejesz i zrobisz wszystko, co zechce... Przechodzilam przez cos podobnego, upokorzeniom, wyzwiskom nie bylo konca...Ale ja tak bardzo go kochalam Czasem byl mily:d i chyba tylko dla tych paru milych chwil z nim bylam, a one zdarzaly sie naprawde rzadko Biedny chyba sie zapominal i zdarzalo mu sie byc ludzkim... Albo czegos potrzebowal... Sexu... W koncu sam ze mna zerwal (dla innej:D) i wiesz co?? jestem mu za to wdzieczna, bo ja pewnie bym sie na to nie zdobyla Poplakalam troche, wydawalo mi sie, ze to jest koniec swiata i co ja teraz zrobie... I chociaz czasem zdarza mi sie za nim tesknic, moze raczej za bliskoscia niz za nim, to patrzac na to wszystko z perspektywy czasu ciesze sie, ze nie jestem z nim! Zaslugujesz na to, co najlepsze i nikt nie ma prawa ponizac nikogo, upokarzac... Ale Ty kochana mu na to pozwalasz!! sama sobie utrudniasz zycie Wiem, ze nie bedzie latwo, ale znajdz w sobie sile, zeby do niego nie pisac, nie dzownic, nie spotykac sie,,, Bedzie bolalo, ale przejdzie...
napisał/a: shacka 2009-04-06 21:45
eh to wszystko jest okropne, błędne koło. ja wciaz zyje zludna nadzieja, ze moze kiedys zateskni chociaz sama wiem, ze predzej w totka wygram. od 2 dni czuje do niego zlosc, straszna, obiecalam sobie ze jak napisze lub zadzwoni nie odbiore. jak zwykle nie wyszlo, rano tyrknal, odebralam ale szybko powiedzialam ze nie chce z nim rozmawiac i cisza... nieraz plakalam caly dzien dopoki nie napisal.. cokolwiek... ale napisal... choc spotkania nie sa takie jakie bym chciala to i tak sie ciesze jak dziecko... jestem beznadziejna, powinnam tak plakac za mama, za kims kto kochal odkad sie pojawilam na swiecie, a nie za kims kto wciskal mi to 1,5 roku i olał... jeszcze 2,5 tyg temu mowil ze pojdziemy tam i sram ze bedziemy sie czesciej widywac bo silownia, bo basen.. a ja wiem ze poznal kogos... wiem ze kogos ukrywa. przestal sie mna interesowac, no chyba ze chce mu sie sexu ale to tez coraz rzadziej. dawniej kazde jego romanse wychodzily na swiatlo dzienne, klamstwa maja krotkie nogi. nieraz sie umawialismy, czekalam caly dzien, pisal pozniej 'spalem, bylem zmexczony, nie dam rady sie zobaczyc' a kiedy przychodzil innym razem i udalo mu sie podkrasc jego telefon, okazywalo sie ze dzien spedzal z jakas dziewczyna a mnie oklamywal eh... od dluzszego czasu telefon ukrywa jak moze, nie bez powodu... a mnie szlag trafia ze nie wiem NIC. chcialabym zeby powiedzial wprost ze jest jakas kolezanka, przyjaciolka... ale jemu tak wygodnie, jedna do romansu, druga do sexu.. żal mi samej siebie :( tak, strasznie sie boje samotnosci, to przeraza :( daje soba pomiatac, jestem jak kukla, nie szanuje sie :( milosc to cos strasznego, albo raczej chore przywiazanie eh... ja bym chciala zeby mi ktos wykasowal pamiec, jak w komputerze. ja sobie mowie wciaz tak 'poczekam jeszcze chwile wybiore odpiwedni moment i to skoncze' ale jeszcze nigdy nie bylo odpowiedniego tak naparwde eh.. kolejna samotna zaryczana wiosna i lato. zaczynam wierzyc w to ze mam cos w glowie, jakies kuku, on wiecznie mowil 'psychicznie pierd...chora na glowe itp'. jestem nazywana łajzą, paszczurem, francą. byl okres ze tak mnie zdolowal, ze czulam sie nic nie warta, pusta, brzydka, nikomu niepotrzebna... czas zmadrzec i zaczac zyc na nowo... a moze czas zmienic orjentacje ? :) :D


swoja droga wiem, ze wszyscy macie tu racje, i ja wiem to co i Wy, ale do mojego blond umyslu poki co nie wszystko dociera, idealizuje kupe gówn..., bez seeensu..
napisał/a: ~gość 2009-04-06 22:02
Jak to przestal sie Toba interesowac?? Pytanie czy w ogole sie Toba interesowal?? Sama napisalas: idealizuje kupe gown_a.... I tutaj masz racje.. Sorki, ze to napisze, ale powodem swoich cierpien jestes sama TY... Sama dazysz do kontaktu z nim, czekasz calymi dniami az sie odezwie, liczysz na spotkanie... On moze dawno dalby Ci juz spokoj gdyby nie twoja obsesja na jego punkcie, bo tak to chyba trzeba nazwac.. Ja tez bylam poniewierana, ale przychodzi moment i mowisz sobie: DOSC!!! a samotnosc ?? moze i czasem doskwiera, ale jak ma sie wokol siebie przyjaciol nie jest tak zle:) lepiej byc samemu niz z byle gown_em
napisał/a: shacka 2009-04-06 22:22
Wiesz, teraz jak tak to czytam wszystko to sie smieje. Czasem smieje sie sama z siebie, bo mam 100%wa swiadomosc teg , ze daje sie wykorzystywac i nic z tym nie robie, bo to wszystko jest chore, nawet juz mi brakuje okreslen. smieszne zeby przez faceta tak cierpiec, albo tak jak napisalas, pzrez sama siebie :) jego strata, ktos inny mnie doceni i pokocha taka jaka jestem, trzeba mi czasu i spokoju, nie jestem jakas paskudna, czasem ktos tam na mnie zerknie.. ;D ale nie powiem, boje sie facetow, z tym ze tez nie mozna wrzucac wszystkich do jednego wora, mialam 2ch facetow na powaznie, nigdy nie interesowaly mnie krotkie zwiazki. mowia ze do 3chrazy sztuka wiec lepiej dluzej poczekac na kogos wyjatkowego nic pocieszac sie byle kim :)
napisał/a: ~gość 2009-04-06 22:28
dokladnie tak:) byc z kims byle by byc, chyba nie na tym zwiazek polega Zreszta w waszym przypadku trudno to nazwac zwiazkiem, jedna strona odnosi same korzysci a druga tylko cierpi Tak byc nie moze! Warto poczekac na jakiegos normalnego faceta Mam nadzije, ze takowi istnieja:D