Konkurs o zapachu czekolady

Redakcja_Babyonline
napisał/a: Redakcja_Babyonline 2008-02-13 13:59
Kto nie lubi czekolady? Jeżeli uwielbiacie ją w każdej postaci, ten konkurs jest właśnie dla Was! Od dziś, niech miłość kojarzy się właśnie z jej zapachem. Podaruj sobie lub ukochanej osobie smakowicie pachnący prezent!

Aby wziąć udział w konkursie, na naszym forum opowiedz w kilku zdaniach historię, jak poznałaś/eś swojego ukochanego /swoją ukochaną.

Autorki/autorzy najciekawszych historii zostaną nagrodzeni jednym z 10 zestaw kosmetyków firmy Aqualina. W skład każdego zestawu wchodzi: żel pod prysznic, balsam do ciała i płyn do kąpieli. Wartość zestawu - 106 zł. Wszystkie kosmetyki mają intensywny zapach czekolady, który rozbudzi Twoje zmysły!

Konkurs zostanie przeprowadzony w terminie od 14 lutego do 21 lutego 2008 roku.

Weź udział w konkursie i wygraj pachnący prezent Walentynkowy! Zobacz nagrody: Kosmetyki Aqualina

Drodzy zakochani!
Zamieściliście mnóstwo fantastycznych historii miłosnych, za co bardzo dziękujemy. Ale w związku z ogromnym zainteresowaniem konkursem, jury potrzebuje więcej czasu na dokładne przeczytanie wszystkich wpisów i podjęcie decyzji. Tak więc, ogłoszenie wyników zostanie przesunięte na poniedziałek, 25.02.08. Przepraszamy za opóźnienie i życzymy powodzenia!

Oto lista 10 nagrodzonych w "czekoladowym" konkursie:
rose_22, slodkaczarnuleczka, zbojnicka.dziewka, janke, Atananarywa, lola999, kwoloch, wordila, eliza88, Rademenes1.

Gratulujemy wszytkim wspaniałej miłości, którą spotkali na swojej drodze, niezależnie od tego w jakich okolicznościach! :)
Zapraszamy do wzięcia udziału w kolejnych konkursach na naszym forum.
Serdecznie pozdrawiamy!
Redakcja


Zasady konkursu:
1. Konkurs zostanie przeprowadzony na forum babyonline.pl.
2. Wybranych zostanie 10 najciekawszych wypowiedzi, które nagrodzimy zestawami kosmetyków.
3. Odpowiedzi będą oceniane przez konkursowe jury, złożone z Redakcji babyonline.pl.
2. Propozycje, które nie będą związane tematycznie z konkursem zostaną usunięte przez moderatora forum.
5. Konkurs zostanie przeprowadzony w terminie od 14 lutego do 21 lutego 2008 roku.
6. Jury podejmie decyzję 22 lutego i prześle informacje do osób nagrodzonych na prywatną skrzynkę na forum, z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.
7. Osoby, które w ciągu 2 tygodni od otrzymania informacji o wygranej, nie prześlą swoich danych do Redakcji, tracą prawo do nagrody.
8. Prawa autorskie majątkowe do odpowiedzi nadesłanych przez uczestników konkursu powinny należeć do uczestników konkursu. Uczestnicy konkursu ponoszą pełną odpowiedzialność wobec Organizatora w przypadku zgłoszenia przez osoby trzecie roszczeń z tytułu naruszenia ich praw wskutek wykorzystania przez Organizatora odpowiedzi zgodnie z niniejszym Regulaminem.
napisał/a: rose_22 2008-02-13 14:24
Zapewne zabrzmi to niebanalnie, a nawet zagadkowo, moja milosc poznalam... po glosie. Ten glos budzil mnie o poranku, odprowadzal do pracy niemal kazdego dnia... Ten glos brzmial mi w uszach, by z czasem trafic do mojego serca. Bo ten glos... dochodzil z radio :) Moj ukochany byl prezenterem porannego programu... Nigdy nie patrzylam mu w oczy, nie znalam jego usmiechu, a mimo to stal sie na swoj sposob czescia mojego zycia. Pewnego dnia napisalam kilka slow na temat prowadzonego przez niego programu na forum. Po paru dniach glos odpisal, a po paru miesiacach szeptal mi juz do ucha... I niech tak szepcze az do utraty tchu!
napisał/a: jarjarbinks 2008-02-13 14:45
Zimno, mokro, błoto, pada - super pogoda na Juwenalia to to nie jest. Może nie jedziemy jednak na ten koncert??? Nie no pojedźmy! Mamy zmarnować okazję do posłuchania ukochanej muzyki tylko dlatego, że pada i jest ohydnie? JEDZIEMY!
I faktycznie, wsiadłyśmy z przyjaciółką do autobusu i pojechałyśmy na obchody poznańskich Juwenaliów. A było to w roku 2001.
Na koncercie Pidżamy Porno siedziałyśmy jak zmokłe kury na skarpie pokrytej błotem. Było nam zimno, trzeba było mocno zapierać się nogami, żeby nie zjeżdżać w dół. Humory za bardzo nie dopisywały, mimo, że w końcu na scenie grał nasz ukochany zespół. I wtedy spojrzałam w prawo. Momentalnie natknęłam się na parę wielkich niebieskich oczu, które patrzyły na mnie tak, jakby mnie znały, rozumiały, nie widziały nic poza mną. I widziałam w tych oczach pytanie. Pytanie oczu było banalne - zimno Ci, może chcesz moją bluzę? Skinęłam głową. Bluza została rzucona w moim kierunku, a w następnej chwili posiadacz oczu i bluzy siedział już przy mnie, przytulał i całował. Nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, ale wiedziałam, że to jest to. Nasze imiona, które były zarazem pierwszymi słowami, zostały wypowiedziane po półgodzinie. Ania. Adam.
I tak to się zaczęło. Nietypowo, dla niektórych dość zabawnie. Ale ja od tego czasu stałam się inną osobą. Były wzloty i upadki, potknięcia, nieporozumienia. Przeszliśmy ze sobą dużo, także bardzo ciężką chorobę Adasia. I dziś, po siedmiu latach mogę zdecydowanie powiedzieć - Adamie, jesteś miłością mojego życia. Dziękuję Ci za Twoją miłość i za naszą córeczkę, która jest dla nas największym skarbem. Kocham Cię mój Mężu!
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-02-13 15:17
Swojego ukochanego poznałam w szkole. Były akurat pokazy Ratownictwa Medycznego. Ja jako pierwszoklasista byłam jako symulant, a Ratownicy ze starszego roku udzielali nam pomocy. To było na MOSiR w Lublinie w 2002 roku. Niby jakiś zamach terrorystyczny na hali, ja miałam udawać nieprzytomna osobę. Jakiś strażak wyniósł mnie (po drodze prawie upuszczając, bo jestem dość pokaźna :o ) na dwór i "pyrgną" na trawę (a to był październik już po połowie). Wtedy to zajął mną się Ratownik, ułożył w pozycji bezpiecznej, potem jak sie niby ocknęłam pomógł usiąść (he he na czarnym worku koło karetki) i rozmawiał ze mną długo, długo, długo. Dziś jesteśmy od dwóch i pół roku szczęśliwym małżeństwem, mamy prawie siedmiomiesięczną śliczną córeczkę i cieszymy się życiem. :p :) ;)


Uzupełnijmy: w albumie mam datę 27 październik 2002 :p A obok zdjęcie, jak siedzę na czarnym worku, oparta o koło karetki obok takiej wielkiej kałuży. A przy mnie..........Sławek trzyma mnie za rękę i sprawdza puls :D
To było takie "romantyczne"
napisał/a: Niebieska 2008-02-13 16:33

Swego czasu,nie wierzyłam w to,że przypadkowego spotkania dwojga ludzi może wyniknąć coś więcej niż przyjaźń.Kojarzyło mi się to tylko z romansidłami oglądanymi w kinach przez samotne,spragnione miłości kobiety...

Ja jako kobieta po przejściach nie chciałam uwierzyć w to,że mnie również może się przydarzyć jeszcze coś dobrego.Zaufanie do ludzi straciłam jakiś czas temu,więc ciężko było mi się ustosunkować do tego co mi się przytrafiło...

Mojego partnera poznałam w dość nietypowy sposób i to dość nie dawno.Wyglądało to trochę jak scena wyjęta żywcem z kiepskiej komedii romanycznej.Opowiem jednak wszystko od początku....

Miałam bardzo kiepski dzień.Czułam się samotna,odrzucona i po raz kolejny oszukana przez los...

Poszłam na samotny spacer i gdy usiadłam przy fontannie przy manufakurze,los się do mnie uśmiechnął.To było trochę jakby szczęście w nieszczęściu...

Pies mojego przyszłego wtedy jeszcze chłopaka,wspaniały labrador wskoczył do fontanny w pogodni za jakimś biednym ptakiem,mocząc moją nową bluzkę :/
Byłam wściekła.Miałam ochotę wrzeszczeć,bo mój nastrój zaczął gwałtownie spadać w dół...to był już koniec miłej mnie :mad:
Właściciel psa podszedł do mnie z przepraszającym spojrzeniem i w potoku słów udało mi się wyłowić przeprosiny i zaproszenie na kawę,bo "owy pan" czuł się chyba winny.
Nie byłam zachwycona ale przyjełam zaproszenie,bo pan bardzo nalegał,a ja postanowiłam się ogarnąć w kawiarnianej ubikacji :/

Wbrew moim oczekiwaniom rozmawiało nam się bardzo dobrze i po dłuższej wymianie zdań umówiliśmy się na kolejną kawę,tym razem już bez obecności pieska... :) Kawa dość mocno się przeciągneła i wylądowaliśmy w kinie na jakiejś komedii.

Po ciekawym filmie miły nieznajomy podwiózł mnie do domu a ja,czułam że coś się odmieni...że to nie jest ostatnie spotkanie.Bardzo coś nas ku sobie ciągneło...zauroczyły mnie jego oczy.(On wyznał mi po pewnym czasie,że spodobał mu się mój uśmiech.)Oczy pełne wyrazu,lecz tajemnicze...
Wracając do domu myślałam że zyskam nowego znajomego,ale stało się o wiele lepiej niż myślałam.Pod samym domem "pan" poprosił o mój numer telefonu,ja jednak odmówiłam i poprosiłam o jego adres emeil z obietnicą,że wkrótce napisze do niego wiadomość.

Wiadomość wysłałam dnia następnego(żeby mój miły nieznajomy nie musiał długo czekać) z terminem spotkania wyznaczonym za kilka dni....Uznałam,że jeżeli mu zależy to przyjdzie,a te kilka dni miał na zastanowienie się czy rzeczywiście chce. :)

Nie zawiódł mnie...pojawił się przy tej nieszczęnej chociaż moze trochę szczęśliwej fotannie z wielkim bukietem czerwonych róż.

Zaszedł mnie od tyłu i klęcząc w wodzie poprosił raz jeszcze o przebaczenie.Poczułam się jak księżniczka.Przestałam zwracać uwagę na to,co ludzie myślą i na to że jakaś pani myslałam,że to oświadczyny.... :D
Było mi bardzo miło i już wtedy wiedziałam że będzie dobrze,że coś między nami zaczyna iskrzyć.Nie przypuszczałam jednak jeszcze wtedy,że będzie łączyło nas tak dużo.

Udało mi się zyskać największą miłość mojego życia. ;)
Często wspominamy tamto wydarzenie i śmiejemy się do łez,mój partner mówi że piesek wiedział co robić żeby nas połączyć i chyba ma trochę racji...;P

Ojjj gdybyście widzieli wtedy mój wyraz twarzy ;)

A tak wygląda fontanna która nas połączyła.

napisał/a: Adusiek 2008-02-13 19:51
Droga koleżanko i drogi kolego zaraz Wam przedstawię jak poznałam mego
ukochanego.
2 lata temu to było wesołą miałam minkę gdy ujrzałam go w sklepie kupując
szynkę :)) .Stał wtedy jakiś zamyślony ale z twarzy było widać ,że z życia jest
zadowolony.Więc jako ,że jestem optymistyczną dziewczynką zapytałam :Czy
dobre będzie pieczywo z tą szynką ? On (Piotr) nie namyślając się długo powiedział ,że wszystkie dziewczyny kupują wędliny Mo....y .
Rozmowa nasza się z minuty na minutę przeciągała i tak Ada ,Piotra poznała.
A co było dalej ?.Odpowiedź jest optymistyczna nastąpiła miłość romantyczna.
napisał/a: dudek2 2008-02-14 09:56
Siedem lat temu to się zdarzyło,
upalne lato wtedy było!
Jezioro, słońce, niebo rozgwieżdżone,
pod gołym niebem śpiwory rozłożone.
Przyjaciół kilku i nas dwoje,
wymiana spojrzeń, rozmowy, pierwsze serca podboje!
Spacery, marzenia wypowiadane do gwiazd spadających,
pierwsze dotknięcie dłoni, lawina dreszczy ciało przeszywających.
Piękne początki uczucia naszego były,
dzięki temu nasze drogi się połączyły!!!
napisał/a: ~marielu 2008-02-14 10:32
W sumie nie pamiętam pierwszej chwili, spojrzenia ,ale jestem przekonana że mój mąż gdzieś mnie wyłapał wzrokiem - przecież mężczyźni to wzrokowcy, pamiętam jednak jak to sie zaczęło....
Mój - teraz już mąż- bardzo chciał się ze mną umówić, a ponieważ nie bardzo miał śmiałość co dziennie pod drzwiami zostawiał mi jedną czerwoną róże , i tak dzień w dzień po dwóch tygodniach zrobiło mi sie już go żal i złapałam go na gorącym uczynku i zaprosiłam na kawę. I tak już został siedemnasty rok :)

Może to nie wybitna opowieść ani ujmująca historia - ale jest nasza, tak sie zaczęło i trwa (odpukać) szczęśliwie. Dmucham na zimne i mówię o tym cicho by nie przepłoszyć szczęścia. I wszystkim życzę tyle miłości co zgodności . Pozdrawiam :)
napisał/a: patiew 2008-02-14 11:32
mojego narzeczonego poznałam...u mnie w domu. Choć może wydawać się to dziwne mój tata mi go sam przedstawił i czasami do dzisiaj żartuje, że zrobił błąd :p A zaczeło się tak.... mój tata i obecnie mój narzeczony pracowali razem w jednym zakładzie. Bardzo się ze sobą przyjaźnili i wkońcu tata zaprodił go do nas do domu. Usiedli sobie przy kawce i słuchali muzyki bowiem podzielają te same zainteresowania :) Sławek(tak ma na imię mój narzeczony) zaczał coraz częściej do nas przochodzić: w kazdy piątak...sobota...niedziela...aż w końcu wpadał nawet w tygodniu. Od razu wpadł mi w oko. Przystojny i ciągle uśmiechnięty. W pewien weekend tata zaprosił Sławka na swoje urodziny. Trochę wypili i tata zaczął tańczyć z moją mamą a Sławek poprosił mnie. W tańcu przytulił mnie do siebie, dał buzi i nawet udału mu się mnie podreptać :) Rodzice niczego nie zauważyli. Zaczeliśmy do siebie pisać sms i po paru dniach stwierdziliśmy, że chcemy być ze sobą. Zostało tylko powiadomienie o tym taty...który na początku nam nie uwierzył a jak do niego dotarło, że naprawdę nam na sobie zależy to sie popłkał razem ze Sławkiem. I tak do dzisiaj jesteśmy razem a poznaliśmy się dzieki mojemu tacie-dziękuję ci za to :)
napisał/a: justynaXsanko 2008-02-14 13:44
Duże miasto, ja z malej miejscowości w pogoni za pracą zamieszkałam w wynajetym pokoju.po 2 miesiącach właściciel wynajmuje drugi pokój chłopakowi.Pierwsze spotkanie: pukanie do drzwi:"przepraszam czy masz mapę Poznania,bo nigdy tu wczesniej nie bylem?" potem przychodzil pożyczać różne rzeczy(długopis, książkę...), a że dzielila nas tylko ściana to przychodził często.Po jakimś czasie " w ramach oszczędności " postanowiliśmy zamieszkać razem w jednym pokoju.Dziś mój mąż i ja jesteśmy szczęsliwi ze los nas rzucil do jednego miasta, mieszkania, pokoju...
napisał/a: slodkaczarnuleczka 2008-02-14 14:28
Mojego męża poznalam pare lat temu dzieki naszej wspólnej znajomej.Miał na imie Grzegorz.Odrazu wpadł mi w oko,ale z jego strony nie było zadnego zainteresowania,więc dałam sobie z nim spokój.Mieszkam w nie dużej miejscowosci,więc czasem go widywalam.Zawsze sie do mnie uśmiechnął i mówił takim słodziutkim głosem "cześć"....Po czterech latach spotkaliśmy sie nad jeziorem.Byłam tam z chłopakiem i jego rodziną pod namiotem.Mielismy rozpalone ognisko..ale mi jakos było zimno więc poszłam do namiotu,moj chłopak spał..
Usłyszalam jakies głosy przy ognisku..z ciekawości wyszłam zobaczyc kto to..
I własnie wtedy zobaczyłam Grzesia.Był z kilkoma kolegami,okazało sie że ma niedaleko rozbity namiot.Pmietał moje imie...Poprosił zebym usiadła koło niego..zaczeliśmy rozmawiac.Wymienilismy sie numerami tel.ale tak ukradkiem..bo przy ognisku siedziala siostra mojego chłopaka,nie chcialam zeby wiedziała i cos sobie pomyslała..
Mineło pare dni..Grzegorz sie odezwał.Zaczelismy sms-ować..Czułam sie taka szczesliwa..ale z drugiej strony gnebiło mnie sumienie ze jestem nie wporzadku wobec chłopaka.Nie wiedziałam co robic.Grzegorz nalegal na spotkanie,więc zgodziłam sie.Wtedy juz wiedziałm co mam zrobić.Zerwałam z chłopakiem.Poczułam wielka ulge..czułam sie szczęsliwa i zakochana.Mijały tygodnie.Po 6 miesiącach okazało sie że jestem w ciąży.Wszyscy sie bardzo ucieszyli.Wszystko stało sie tak szybko...ale niczego nie żałuje.Kochamy sie jak nikt na swiecie,mamy wspaniałą 4 miesięczną córeczke.Wart było czekać na tego jedynego....
napisał/a: Justyna5454 2008-02-14 14:31
Uwaga - Poznaliśmy Sie W Sądzie Z Tym Ze Ani Ja Ani On Nie Nalezeliśmy Do Skazanych):)
Potrzebowałam Kiedyś Porady Prawnej W Pewnej Sprawie. Znajoma Poleciła Mi Jedno Nazwisko Meżczyzny, Który Może Mi Pomóc. Zdecydowałam Się I Następnego Dnia Z Teczką Dokumentów Udałam Się Do Sądu.
Zapukałam Do Drzwi - Nic! żadnego Znaku I żadnej Reakcji.
Zapukałam Ponownie - Słyszę Kroki Zbliżające Się W Stronę Drzwi.
Po Chwili Otworzył Je Mężczyzna, Który Obecnie Budzi Się Koło Mnie Każdego Ranka.
Porada Prawna Oczywiście Się Przydała, Ale Dzieki Niej Poznałam Wspaniałego Człowieka, A To Owoc Naszego Poznania:
Paragfar 1 Kodeksu - Nie Zabijaj Radości
Paragfar 2 Kodeksu - Nie Zabijaj Uczucia Jakim Jest Miłość
Paragraf 3 Kodeksu - Partnerstwo Opiera Się Nazasadzie, Która Brzmi: Więcej Daje Niż Biorę
Paragraf 4 Kodeksu - Pewność Siebie, Poczucie Humoru I Nie Zamartwianie Się Tym Co Mówią Inni To Prawdziwe Piękno Człowieka
Paragraf 5 Kodeksu - Tylko Przestrzeganie Wyżej Wymienionych Punktów Daje Gwarancję Udanego Związku.
Nam Się Udaje I Tego Samego życzę Wszystkim. Justyna5454