Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Bajki dla brzuszka"

napisał/a: Kudlaty 2008-07-16 20:36
Dawno, dawno temu żyła sobie księżniczka.

Miała ona chyba najbardziej niezwykłe imię na świecie - Anastazja.

Mieszkała w wielkim zamku razem z tatą - królem, macochą i przyrodnią siostrą

Honoratą. Jej mama zmarła gdy była malutka, jedyną pamiątką jaka jej po niej

została to czarodziejski pierścień. Wystarczyło włożyć go sobie na palec,

przekręcić i już się było w przepięknej sukni balowej.



W sąsiednim królestwie mieszkał książę Julian. Był bardzo przystojny, bogaty

niezwykle urokliwy i co najważniejsze posiadał złote serce. Był wspaniałym

kandydatem na męża. "Wzdychało" do niego wiele panien, także Anastazja

i Honorata.

Rodzice księcia pragnęli, aby ich syn w końcu się ustatkował i znalazł sobie

odpowiednią żonę. Dlatego też wydali na jego cześć bal i zaprosili wszystkie

panny na wydaniu.




Dzień balu zbliżał się wielkimi krokami. Honorata miała wielki problem z

doborem odpowiedniej sukni. Do głowy wpadł jej niecny pomysł. W porze

obiadowej, kiedy wszyscy zeszli do jadalni, wkradła się do komnaty Anastazji

i skradła jej czarodziejski pierścień.




Kiedy nadszedł dzień balu Honorata nałożyła pierścień na palec, przekręciła

go i już była w pięknej balowej sukni. Bił od niej magiczny czar. Nikt na balu

nie będzie w stanie jej dorównać.

Księżniczka szybko zbiegła ze schodów, wsiadła do karety i pojechała.




Tymczasem Anastazja pomagała swojej starej piastunce plewić w ogródku.

Kiedy skończyła pracę, pobiegła do swojej komnaty, aby przygotować się na

bal. Jakież było jej zdziwienie gdy otworzyła szkatułkę i nie ujrzała

czarodziejskiego pierścienia. Wybuchła rozpaczliwym płaczem.

Taką zapłakaną zastał ją król, który przyszedł zobaczyć jak się wystroiła jego

córeczka. Anastazja powiedziała tacie o swoim zmartwieniu.

-Nie martw się moje dziecko. Może służącej która sprząta twoją komnatę

spodobał się twój pierścionek i sobie go pożyczyła, albo spadł ci tu gdzieś

i leży w jakiejś dziurze. Nie myśl już o nim, ja dopilnuję, żeby się znalazł.

A teraz chodź ze mną. Mam dla ciebie coś co poprawi ci humor - powiedział

król, wziął córkę za rękę i zaprowadził do swojej komnaty. Tam otworzył kufer

i wyciągną z niego prześliczną sukienkę.

-W tej sukience poznałem twoją matkę. Mam nadzieję, że przyniesie ci

szczęście tego wieczora. Julek to dobry chłopak i świetna partia na męża.

Będę trzymał kciuki.

-Oj tatulku, dziękuję. Jest śliczna - zachwycona Anastazja pobiegła się

przebrać.




Ach co to za bal!!! Pyszne potrawy przygotowane przez najlepszych

kucharzy, tłum gości, wspaniała muzyka, wszędzie tańczące pary.

A książę Julek jaki przystojny, elegancki. Tańczy z każdą panien, jak przystało

na gospodarza. Teraz prosi Honoratę.

"Cóż za urokliwa dziewczyna, jaka piękna, co to za czar ją otacza?"

-zastanawia się książę - "Jest w niej coś co mnie pociąga. Czyżby to ona

była moją drugą połówką? Mógłbym tańczyć tak z nią całą noc"

Muzyka ucichła, Julek musi poprosić inną pannę.

W końcu przyszła pora także na księżniczkę Anastazję.

"Jaka miła ta panienka, skromna, umie podtrzymać rozmowę. A jak lekko

się ja w tańcu prowadzi. Piękna jest niesłychanie, a jej oczy, jaka głębia" - tak

rozmyślał młody książę.




Bal miał się już ku końcowi gdy do Julka podeszli rodzice.

-Synu wybrałeś już żonę dla siebie?

-Droga mamo, drogi ojcze! Nie wiem co mam uczynić.

Są tu dwie panny które mnie urzekły. Księżniczka Honorata bardzo mnie

pociąga. Wokół niej czar jakiś się unosi. Kusi mnie jej tajemnica. -(Biedny

książę nie wie, że to dzięki skradzionemu pierścieniowi)- A księżniczka

Anastazja lekka w tańcu, urokliwa, piękna, mądra. A jej oczy!

Cóż mam zrobić?!

-Nie martw się synku. Zaraz sprawdzimy która nadaje się na twoją żonę-

rzekła królowa i zawołała służąca.

-Przyprowadź mi tu zaraz księżniczkę Anastazję i Honoratę.

-Obie podobacie się mojemu synowi. Muszę sprawdzić, która do niego

bardziej pasuje. Widzicie te oto wrota? Przejdźcie przez nie a znajdziecie się

w czarodziejskiej krainie. Zobaczycie dwie ścieżki. Niech każda z was wybierze

swoją drogę. Na końcu ścieżki będzie czekał na was pies, który pilnuje

dwóch skrzyń. Jedną z nich wam da. Przynieście mi ją.

Księżniczki otworzyły wrota i ruszyły w drogę. Honorata skręciła w lewo

a Anastazja w prawo





Honorata uszła kawałek drogi i spotkała starą kobietę.

-Dobra dziewczyno jestem już starą kobietą i nie mam już sił. Niosę

drewno na opał do mojej chatki. Ręce mi omdlewają, pomóż nieść mi koszyk.

-Precz starucho! Nie zastępuj mi drogi - krzyknęła Honorata i poszła dalej.

Dziewczyna uszła kawałek drogi i spotkała gruszkę.

-Księżniczko proszę ,pomóż mi! Mam tyle owoców, moje gałęzie mają już

coraz mniej siły, uginają się pod ich ciężarem. Tam jest koszyk, nazbieraj

gruszek do niego.

-Głupie drzewo! Co ty sobie myślisz?! Niech ci się te gałęzie połamią -

odburknęła Honorata i poszła dalej.

Uszła kawałek drogi i spotkała kotka.

-Dobra księżniczko zraniłem sobie łapkę. Możesz mi ją opatrzyć?

-Uciekaj bury sierściuchu! Nic mnie nie obchodzisz ty i twoja rana! -

i księżniczka poszła dalej.

W końcu zobaczyła psa, który pilnował dwóch skrzyń, złotej i czarnej.

"W końcu koniec drogi" ucieszyła się Honorata.

-Mam dla ciebie skrzynię. Zasłużyłaś na czarną. Weź ją i wskocz do studni

wtedy znajdziesz się z powrotem na zamku -powiedział pies.

Księżniczka Honorata zrobiła tak jak kazał jej pies.




A teraz zobaczmy co się działo z Anastazją.

Kiedy dziewczyny się rozdzieliły, księżniczka uszła kawałek drogi i spotkała

starą kobietę.

-Dobra dziewczyno jestem już starą kobietą i nie mam już sił. Niosę

drewno na opał do mojej chatki. Ręce mi omdlewają, pomóż nieść mi koszyk.

-Babciu nie męcz się, usiądź tu w cieniu a ja szybko zaniosę twój koszyk.

-Dziękuje ci dobre dziecko.

Gdy Anastazja pomogła starej kobiecie ruszyła dalej w drogę i spotkała

gruszkę.

-Księżniczko proszę ,pomóż mi! Mam tyle owoców, moje gałęzie mają już

coraz mniej siły, uginają się pod ich ciężarem. Tam jest koszyk, nazbieraj

gruszek do niego.

-Dobrze gruszko, już zrywam. Musi ci być bardzo ciężko.

Anastazja raz, dwa zerwała wszystkie gruszki.

-Dziękuję bardzo, weź sobie gruszkę na dalszą drogę - powiedziało drzewko.


Dziewczyna uszła kawałek drogi i spotkała kotka.

-Dobra księżniczko zraniłem sobie łapkę. Możesz mi ją opatrzyć?

-Oj biedny kotku. Pokaż mi swoją łapkę.

Po opatrzeniu rany Anastazja poszła dalej.

W końcu zobaczyła psa, który pilnował dwóch skrzyń, złotej i czarnej.

-Mam dla ciebie skrzynię. Zasłużyłaś na złotą. Weź ją i wskocz do studni

wtedy znajdziesz się z powrotem na zamku -powiedział pies.

Księżniczka Anastazja zrobiła tak jak kazał jej pies.




I już po chwili była w zamku razem z Honoratą, Julkiem, Królową i Królem.

-A teraz otwórzcie swoje skrzynie - powiedziała Królowa.

Honorata podniosła wieko. Ze skrzyni wyfrunęły czarne kruki i zaczęły ją

dziobać. A najwięcej było ich przy jej ręce. Jeden z nich podfrunął do stóp

Anastazji i położył przed nią jej magiczny pierścień.

-To ty go ukradłaś! Moją jedyną pamiątkę po mamie. Wystarczyło poprosić -

powiedziała Anastazja.

-Niegodna jesteś poślubić mojego syna. Masz złe serce Honorato. Zmień się

bo nigdy nie zaznasz radości.Teraz twoja kolej Anastazjo - rozkazała królowa.

Księżniczka podniosła wieko. W środku znajdowały się same kosztowności.

Brylanty, diamenty, perły i złoto.

-To twoja zapłata za pomoc. Masz dobre serce księżniczko. Jesteś idealną

kandydatką na żonę dla mego syna. Jutro wyprawimy wesele!!!



Anastazja i Julian żyli długo i szczęśliwie i mieli dużo, dużo dzieci :)

Moja mała Iskiereczko
najjaśniejsza Gwiazdeczko
Pamiętaj że dobro zwycięża
i jeśli chcesz dobrego męża
Bądź dobra, uczciwa
dla wszystkich życzliwa
Unikaj zła i podłości
niech miłość w twoim sercu zagości.


Koniec
napisał/a: Kudlaty 2008-07-16 20:50
plagiat. Jest to jedna z ulubionych bajek mojego dzieciństwa a napisała ją Maria Kruger.
mmimm napisal(a):Z siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie księżniczka. Była piękna jak aniołek więc wszyscy wołali na nią Anielka. Królewna Aniela, tak jak prawie wszystkie królewny, mieszkała w wysokiej wieży. Była to bardzo, bardzo wysoka wieża. Na szczycie wieży była komnata, a prowadziły do niej sto dziewiędziesiąt trzy stopnie. Były to przy tym bardzo strome i kręte schody, z jakich najłatwiej można spaść. I pewnie dla tego księżniczka nie schodziła zbyt często do swego ogrodu. Po prostu wolała wyglądać przez okno, chociaż - nie wiadomo dlaczego - nikt nigdy w pobliżu wieży nie przechodził i nikt nie przejeżdżał. Tylko czasem przebiegał tamtędy jakiś zabłąkany zając. jednak któregoś dnia, kiedy księżniczka przymierzała przed lustrem swoje najładniejsze korale, usłyszała, że ktoś śpiewa. Co prędzej pobiegła więc do okna. Drogą tuż pod wieżą szedł czarno ubrany kominiarczyk. Na głowie miał piękny nowy cylinder, a na ramieniu niósł drabinę.
"Nie jestem pewna, czy w mojej wierzy są kominy do czyszczenia" - pomyślała księżniczka - "Ale przecież i tak mogła bym z nim porozmawiać"
Kominiarczyk zdjął z ramienia drabinę i oparł ją o mur. Potem podszedł do małej studzienki w murze. Nabrał w złożone dłonie wody ściekającej ze studzienki i zaczął chciwie pić. Był widać bardzo spragniony.
- Chyba zawołam tego kominiarczyka postanowiła księżniczka..
Ale zanim zdążyła otworzyć usta, zdarzyła się rzecz nieoczekiwana i dziwna: zamiast kominiarczyka przy studzience stał czarny, kłapouchy osiołek. Z brody ciekły mu jeszcze krople wody. Księżniczka od razu zrozumiała że woda w studzience jest zaczarowana. I że po wypiciu tej wody kominiarczyk zmienił się w osiołka. Krzyknęła więc tylko najgłośniej jak umiała:
- Hej! Czy możesz znów być kominiarczykiem?
Ale osiłek nic nie odpowiedział, tylko spokojnie zaczął skubać kępki zielonej trawy i kwiatów, a potem znów zabrał się do skubania liści na młodziutkich jabłonkach. I to nie tylko liści. W pewnej chwili udało mu się dosięgnąć wiszącego na gałęzi dużego czerwonego jabłka. Odgryzł jeden kawałek, potem drugi, trzeci…..Kiedy już zjadł całe jabłko, znów stało się coś dziwnego: zamiast czarnego osiołka stał na tym miejscu czarno ubrany kominiarczyk.
- Hej! – Krzyknęła jeszcze raz księżniczka – Hej! Czy to jabłko cię odczarowało?
Ale kominiarczyk widać i tym razem nie usłyszał wołania z wysokiej wierzy. Jakby nigdy nic, wziął znów na ramię drabinę i śpiewając swoją kominiarską piosenkę szybko pomaszerował dalej.
- Szkoda że poszedł – zmartwiła się księżniczka – Przecież zupełnie nie wiadomo jak prędko znów ktoś będzie tędy przechodził.
Na wszelki wypadek włożyła swoją najładniejsza sukienkę i najładniejsze pantofelki. Zawiązała niebieskimi wstążeczkami krótkie warkoczyki i poprawiła koronę, która ciągle przekrzywiała się na lewe ucho. Zawiesiła taż na szyi najładniejsze korale. I właśnie kiedy księżniczka otwierała swoją najładniejszą parasolkę w kropki usłyszała śpiew:
Do drzwi wszystkich ciągle pukam
Anielko
Przez świat idę i ciebie szukam
Anielko
Świat przeszedłem dookoła
Anielko
Ciebie tylko ciągle wołam
Anielko
- Ach to mnie ktoś szuka – ucieszyła się księżniczka – Być może to jest królewicz.
I szybko podbiegła do okna. Ależ tak. Z oddali nadchodził królewicz. Można było go od razu poznać po błyszczącej w blasku słońca koronie. Coraz wyraźniej słyszała jego piosenkę:
W szczęście trudno mi uwierzyć
Anielko
Że znalazłem cię w tej wieży
Anielko
- Ach – zawołała radośnie księżniczka i chwyciła swoją najładniejszą parasolkę w kropki, szybko zaczęła zbiegać na dół po prawie dwustu schodkach i to bardzo krętych i stromych. Ale na dole czekała ją smutna niespodzianka. Zamiast królewicza przy starej studzience stał mały i bury osiołek. Na jego łebku lśniła złota korona.
- Oczywiście byłeś tak nieostrożny że napiłeś się wody z zaczarowanej studzienki. – szepnęła zrozpaczona księżniczka – co teraz będzie? Po pierwsze: jest to woda okropnie zimna więc mogłeś się zaziębić. Po drugie: jest to woda okropnie zaczarowana i w skutek tego stałeś się osiołkiem. Na szczęśceła księżniczka. I w jednej chwili wskoczyła na grzbiet zasmuconego, burego osiołka.
- Pędź osiołku, biegnij ile masz siły.
Tak więc zaczęła się pogoń. Czerwone jabłko toczyło się po wąskich polnych dróżkach i po szerokich drogach, mijało lasy i zagajniki, turlało się po dużych mostach i małych mosteczkach.
- Ach prędzej, prędzej osiołku – szeptała księżniczka – musimy schwytać to jabłko
A ono toczyło się dalej i dalej, aż wreszcie wpadło na ulice jakiegoś miasteczka. Podskakiwało po kamieniach, którymi były wybrukowane wąskie uliczki i toczyło się w stronę rynku. Tuż za jabłkiem biegł bardzo już zmęczony osiołek z królewną na grzbiecie. Wjechali na rynek. Pełno tu było straganów z pieczywem, ubraniami, płótnem, garnkami i owocami. Jabłko tym czasem toczyło się szybko, coraz szybciej, wreszcie z całym rozpędem wpadło w stos jabłek, ułożonych na ziemi. Obok na niskim stoliku siedziała gruba straganiarka.
- Stój. Ach stój osiołku. – zawołała księżniczka. Zeskoczyła z grzbietu osiołka, podbiegła do straganiarki.
- Dzień dobry pani – pomiędzy te jabłka które pani sprzedaje wpadło nasze jabłko – zaczarowane. Czy mogę je zabrać?
- Ho ho zaczarowane jabłko? – zdziwiła się straganiarka – A jak ono wygląda?
- Jest czerwone – szepnęła księżniczka
- Czerwone powiadasz? Czerwone? A to dobre. Przecież moje wszystkie jabłka są czerwone!
Rzeczywiście wszystkie były czerwone. Tak samo czerwone jak to zaczarowane. Więc jak odnaleźć między nimi to które miało by odczarować burego osiołka aby znów stał się królewiczem? Księżniczka pomyślała przez chwilę.
- Nie ma rady – zawołała – musisz zjeść jedno za drugim czerwone jabłka, dopóki nie natrafimy na to zaczarowane.
- Bardzo nie lubię jabłek – stękną w oślim języku bury osiołek
- Trudno. Jabłka są bardzo zdrowe i na pewno ci nie zaszkodzą. Chyba że już do końca życia chcesz zostać osiołkiem
- Hhhiiiiiiiiiiii – zarżał w odpowiedzi bury osiołek, co oznaczało że za nic w świecie nie chciałby zostać w oślej postaci
- Czy wobec tego mogła by nam pani sprzedać trochę jabłek? – spytała księżniczka – Nie mam co prawda pieniędzy ale mogła bym dać pani za to moją parasolkę
- Dobrze dam ci jabłek za parasolkę – zgodziła się straganiarka.
Biedny bury osiołek zaczął zaraz jeść jabłka ale ciągle był osiołkiem
- Musisz próbować dalej – westchnęła księżniczka. I podała straganiarce korale.
Osiołek zabrał się więc znów do jedzenia. Ale i tym razem wśród kupionych jabłek nie było tego zaczarowanego. Kupiła więc jeszcze księżniczka jabłek za swój pierścionek, potem oddała straganiarce niebieskie pantofelki, potem wstążki z warkoczyków. Osiołek posłusznie jadł jabłka, jedno za drugim. Zjadł ich wreszcie tak dużo że zaczął się robić coraz grubszy i grubszy. Już nawet nie chciał patrzeć na czerwone jabłka. Być może nie zjadłby już ani jednego więcej gdyby nie to że księżniczka bardzo go o to prosiła. Wreszcie zostało już tylko kilka jabłek.
- Na pewno wśród nich jest to zaczarowane – zawołała księżniczka – ale nie mam już nic do oddania. Została mi tylko moja złota korona.
- Niech będzie korona – machnęła ręką straganiarka
I oddała księżniczce ostatnie jabłka
Było ich pięć, jedno trochę nadgryzione.
- Zostawimy to nadgryzione na sam koniec. Ono chyba nie jest zaczarowanie.
Zjadł więc osiołek jedno czerwone jabłko i nic. Zjadł drugie i nic. Zjadł trzecie i ciągle jeszcze nic.
- To czwarte na pewno jest zaczarowanie sam się przekonasz
Ale niestety i czwarte jabłko nic nie pomogło. Księżniczka podała więc osiołkowi ostatnie jabłko, to nadgryzione. Osiłek smutnie kiwną głową. Już mu było wszystko jedno. I na raz…. Ledwie osiołek skończył jeść to ostanie nadgryzione jabłko, w jednej chwili znów stał się królewiczem. Tylko nie tak zupełnie. Bo głowa pozostała nadal głowa burego osiołka. Na rynku rozległ się śmiech
- Patrzcie, patrzcie chłopaka z oślą głową
- I co teraz będzie? – ręce księżniczka – dlaczego nie jesteś zupełnie odczarowany:
Biedny królewicz nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Stał ze zwieszoną oślą głową a po burym pyszczku spłynęły mu łzy.
- Och nie płacz. To pewnie dla tego że jabłko było nadgryzione. Ale lubię cię, nawet gdy masz oślą głowę. – zawołała księżniczka. A potem objęła go za szyję i pocałowała w bury zapłakany pyszczek. I tego widać było trzeba by czary były czarami do końca. Bo zaraz potem zamiast oślej – królewicz miał już własną głowę. Stał przed księżniczką wesoły i roześmiany.
- w szczęście trudno mi uwierzyć Anielko – zawołał tak jak w swej piosence.
A mały kominiarczyk który właśnie zdążył oczyścić wszystkie kominy w miasteczku przybiegł na rynek
- Nie pij już nigdy wody ze starych studzienek królewiczu – ostrzegał
- Nigdy – zawołał królewicz
Uśmiechną się do księżniczki i oboje poszli najszerszą ulicą miasteczka trzymając się za ręce
napisał/a: wwrreeddnnaa 2008-07-17 11:42
PLAGIAT!!!
Tą bajke napisała T. Brunner
Z tą różnicą że orginalna bajka ma inne imiona gospodarzy a wystepuje w niej nie piesek tylko kotek Mruczuś

Kudłaty napisal(a):Dawno, dawno temu, za lasami, za górami stała chatka.
Mieszkało w niej małżeństwo.
Gospodyni miała na imię Marysia a gospodarz Piotr.
Bardzo się kochali i byli ze sobą szczęśliwi.
Byli pogodni i radośni mimo to, że nie spełniło się ich największe marzenie
jakim było posiadanie dziecka.


Pewnego dnia pani Marysia poszła nazbierać chrustu na rozpałkę.
Szła polną ścieżką i radośnie śpiewała.
Nagle usłyszała skowyt.
Porozgląda się wokół siebie i zobaczyła pod krzaczkiem pieska.
Podbiegła do niego i spytała:
-Piesku dlaczego płaczesz?
-Skaleczyłem sobie łapkę bardzo mnie boli.
Pomóż mi dobra kobieto.

Gospodyni wzięła psinkę na ręce, zaniosła do chatki i razem z meżem
opatrzyła ranę małego pieska.
-A jak sie nazywasz psinko? - spytał się gospodarz
-Pimpuś.

W kilka dni łapka Pimpusia wyzdrowiała.
Małżeństwo bardzo dbało o pieska.
Codziennie dostawał kości, pani Marysia czesała jego sierść a pan Piotr
opowiadał bajki i zabierał na spacery.
Dobrze im się mieszkało we trójkę.

Nadszedł dzień w którym Pimpuś powiedział, ze musi odejść.
W małej chatce nastał wielki smutek.
Gospodarze bardzo przywiązali się do małego pieska, ale wiedzieli,
że gdzieś jest jego właściciel, który musi bardzo za nim tęsknić.


Piesek serdecznie pożegnał się ze swoimi dobrodziejami
i przed wyruszeniem w drogę powiedział:
-Dziękuję wam bardzo za pomoc i przyjęcie mnie pod swój dach.
Nigdy wam tego nie zapomnę. Nie smućcie się, że odchodzę.
Nie jestem zwykłym psem. Należę do wróżki Adelajdy.
Dzięki temu, że bezinteresownie pomogliście mi, mogę spełnić wasze
marzenie. Za dziewięć miesięcy zostaniecie rodzicami.


Pimpuś pomachał ogonkiem i odszedł, zostawiająć smutnych, ale
zarazem szczęśliwych gospodarzy.


Mijały tygodnie. Brzuszek pani Marysi widocznie zaczynał się zaokrąglać.
Czyli to, co obiecał im piesek okazało się prawdą.
W chatce zapanowała ogromna radość.
Pan Piotr chciał podzielić się tą nowiną z wszystkimi
w podskokach biegał po całej wiosce i każdej napotkanej osobie
ze śmiechem na ustach mówił:
-Zostanę ojcem!!!

Gospodyni na szydełku dziergała buciki dla maleństwa.
Gospodarz zaczął przygotowywać pokój.
Samodzielnie zrobił kołyskę i łóżeczko.

A ile rozmów przeprowadzili z dzidziusiem, ile bajek mu naopowiadali,
tego nikt nie zdoła policzyć.

Często wieczorem przyszli rodzice zastanawiali się jak to będzie,
gdy pojawisz się wśród nas.
Tak TY bo ta bajka jest o Tobie maleństwo.

Jakbym chciał wiedzieć jaki spotka Cię los?
Gdzie zawędrują Twoje stopy?
Jak mam Cię uszczec przed złem?
Gdzie znajduje się Twe szczęście?


Śpij maleństwo moje małe
słodkie, śliczne, doskonałe
Śpij w brzuszku u swej mamusi
mój aniołku przemilusi
Spij i śnij o swym tatuniu
mój pięknusi ty kotuniu
Śpij bo na niebie
gwiazdki swiecą się dla Ciebie.


A może gdy już będziesz z nami Pimpuś przyjdzie Cię zobaczyć?
napisał/a: wwrreeddnnaa 2008-07-17 11:45
Tą bajke lubi moja chrześnica Wiki. Autorką jest jakaś pani z Czech ale nie pamietam jak sie zanywa...

Kudłaty napisal(a):Dawno, dawno temu żyła sobie księżniczka.

Miała ona chyba najbardziej niezwykłe imię na świecie - Anastazja.

Mieszkała w wielkim zamku razem z tatą - królem, macochą i przyrodnią siostrą

Honoratą. Jej mama zmarła gdy była malutka, jedyną pamiątką jaka jej po niej

została to czarodziejski pierścień. Wystarczyło włożyć go sobie na palec,

przekręcić i już się było w przepięknej sukni balowej.

W sąsiednim królestwie mieszkał książę Julian. Był bardzo przystojny, bogaty

niezwykle urokliwy i co najważniejsze posiadał złote serce. Był wspaniałym

kandydatem na męża. "Wzdychało" do niego wiele panien, także Anastazja

i Honorata.




Rodzice księcia pragnęli, aby ich syn w końcu się ustatkował i znalazł sobie

odpowiednią żonę. Dlatego też wydali na jego cześć bal i zaprosili wszystkie

panny na wydaniu.




Dzień balu zbliżał się wielkimi krokami. Honorata miała wielki problem z

doborem odpowiedniej sukni. Do głowy wpadł jej niecny pomysł. W porze

obiadowej, kiedy wszyscy zeszli do jadalni, wkradła się do komnaty Anastazji

i skradła jej czarodziejski pierścień.




Kiedy nadszedł dzień balu Honorata nałożyła pierścień na palec, przekręciła

go i już była w pięknej balowej sukni. Bił od niej magiczny czar. Nikt na balu

nie będzie w stanie jej dorównać.

Księżniczka szybko zbiegła ze schodów, wsiadła do karety i pojechała.




Tymczasem Anastazja pomagała swojej starej piastunce plewić w ogródku.

Kiedy skończyła pracę, pobiegła do swojej komnaty, aby przygotować się na

bal. Jakież było jej zdziwienie gdy otworzyła szkatułkę i nie ujrzała

czarodziejskiego pierścienia. Wybuchła rozpaczliwym płaczem.

Taką zapłakaną zastał ją król, który przyszedł zobaczyć jak się wystroiła jego

córeczka. Anastazja powiedziała tacie o swoim zmartwieniu.

-Nie martw się moje dziecko. Może służącej która sprząta twoją komnatę

spodobał się twój pierścionek i sobie go pożyczyła, albo spadł ci tu gdzieś

i leży w jakiejś dziurze. Nie myśl już o nim, ja dopilnuję, żeby się znalazł.

A teraz chodź ze mną. Mam dla ciebie coś co poprawi ci humor - powiedział

król, wziął córkę za rękę i zaprowadził do swojej komnaty. Tam otworzył kufer

i wyciągną z niego prześliczną sukienkę.

-W tej sukience poznałem twoją matkę. Mam nadzieję, że przyniesie ci

szczęście tego wieczora. Julek to dobry chłopak i świetna partia na męża.

Będę trzymał kciuki.

-Oj tatulku, dziękuję. Jest śliczna - zachwycona Anastazja pobiegła się

przebrać.




Ach co to za bal!!! Pyszne potrawy przygotowane przez najlepszych

kucharzy, tłum gości, wspaniała muzyka, wszędzie tańczące pary.

A książę Julek jaki przystojny, elegancki. Tańczy z każdą panien, jak przystało

na gospodarza. Teraz prosi Honoratę.

"Cóż za urokliwa dziewczyna, jaka piękna, co to za czar ją otacza?"

-zastanawia się książę - "Jest w niej coś co mnie pociąga. Czyżby to ona

była moją drugą połówką? Mógłbym tańczyć tak z nią całą noc"

Muzyka ucichła, Julek musi poprosić inną pannę.

W końcu przyszła pora także na księżniczkę Anastazję.

"Jaka miła ta panienka, skromna, umie podtrzymać rozmowę. A jak lekko

się ja w tańcu prowadzi. Piękna jest niesłychanie, a jej oczy, jaka głębia" - tak

rozmyślał młody książę.




Bal miał się już ku końcowi gdy do Julka podeszli rodzice.

-Synu wybrałeś już żonę dla siebie?

-Droga mamo, drogi ojcze! Nie wiem co mam uczynić.

Są tu dwie panny które mnie urzekły. Księżniczka Honorata bardzo mnie

pociąga. Wokół niej czar jakiś się unosi. Kusi mnie jej tajemnica. -(Biedny

książę nie wie, że to dzięki skradzionemu pierścieniowi)- A księżniczka

Anastazja lekka w tańcu, urokliwa, piękna, mądra. A jej oczy!

Cóż mam zrobić?!

-Nie martw się synku. Zaraz sprawdzimy która nadaje się na twoją żonę-

rzekła królowa i zawołała służąca.

-Przyprowadź mi tu zaraz księżniczkę Anastazję i Honoratę.

-Obie podobacie się mojemu synowi. Muszę sprawdzić, która do niego

bardziej pasuje. Widzicie te oto wrota? Przejdźcie przez nie a znajdziecie się

w czarodziejskiej krainie. Zobaczycie dwie ścieżki. Niech każda z was wybierze

swoją drogę. Na końcu ścieżki będzie czekał na was pies, który pilnuje

dwóch skrzyń. Jedną z nich wam da. Przynieście mi ją.

Księżniczki otworzyły wrota i ruszyły w drogę. Honorata skręciła w lewo

a Anastazja w prawo





Honorata uszła kawałek drogi i spotkała starą kobietę.

-Dobra dziewczyno jestem już starą kobietą i nie mam już sił. Niosę

drewno na opał do mojej chatki. Ręce mi omdlewają, pomóż nieść mi koszyk.

-Precz starucho! Nie zastępuj mi drogi - krzyknęła Honorata i poszła dalej.

Dziewczyna uszła kawałek drogi i spotkała gruszkę.

-Księżniczko proszę ,pomóż mi! Mam tyle owoców, moje gałęzie mają już

coraz mniej siły, uginają się pod ich ciężarem. Tam jest koszyk, nazbieraj

gruszek do niego.

-Głupie drzewo! Co ty sobie myślisz?! Niech ci się te gałęzie połamią -

odburknęła Honorata i poszła dalej.

Uszła kawałek drogi i spotkała kotka.

-Dobra księżniczko zraniłem sobie łapkę. Możesz mi ją opatrzyć?

-Uciekaj bury sierściuchu! Nic mnie nie obchodzisz ty i twoja rana! -

i księżniczka poszła dalej.

W końcu zobaczyła psa, który pilnował dwóch skrzyń, złotej i czarnej.

"W końcu koniec drogi" ucieszyła się Honorata.

-Mam dla ciebie skrzynię. Zasłużyłaś na czarną. Weź ją i wskocz do studni

wtedy znajdziesz się z powrotem na zamku -powiedział pies.

Księżniczka Honorata zrobiła tak jak kazał jej pies.




A teraz zobaczmy co się działo z Anastazją.

Kiedy dziewczyny się rozdzieliły, księżniczka uszła kawałek drogi i spotkała

starą kobietę.

-Dobra dziewczyno jestem już starą kobietą i nie mam już sił. Niosę

drewno na opał do mojej chatki. Ręce mi omdlewają, pomóż nieść mi koszyk.

-Babciu nie męcz się, usiądź tu w cieniu a ja szybko zaniosę twój koszyk.

-Dziękuje ci dobre dziecko.

Gdy Anastazja pomogła starej kobiecie ruszyła dalej w drogę i spotkała

gruszkę.

-Księżniczko proszę ,pomóż mi! Mam tyle owoców, moje gałęzie mają już

coraz mniej siły, uginają się pod ich ciężarem. Tam jest koszyk, nazbieraj

gruszek do niego.

-Dobrze gruszko, już zrywam. Musi ci być bardzo ciężko.

Anastazja raz, dwa zerwała wszystkie gruszki.

-Dziękuję bardzo, weź sobie gruszkę na dalszą drogę - powiedziało drzewko.


Dziewczyna uszła kawałek drogi i spotkała kotka.

-Dobra księżniczko zraniłem sobie łapkę. Możesz mi ją opatrzyć?

-Oj biedny kotku. Pokaż mi swoją łapkę.

Po opatrzeniu rany Anastazja poszła dalej.

W końcu zobaczyła psa, który pilnował dwóch skrzyń, złotej i czarnej.

-Mam dla ciebie skrzynię. Zasłużyłaś na złotą. Weź ją i wskocz do studni

wtedy znajdziesz się z powrotem na zamku -powiedział pies.

Księżniczka Anastazja zrobiła tak jak kazał jej pies.




I już po chwili była w zamku razem z Honoratą, Julkiem, Królową i Królem.

-A teraz otwórzcie swoje skrzynie - powiedziała Królowa.

Honorata podniosła wieko. Ze skrzyni wyfrunęły czarne kruki i zaczęły ją

dziobać. A najwięcej było ich przy jej ręce. Jeden z nich podfrunął do stóp

Anastazji i położył przed nią jej magiczny pierścień.

-To ty go ukradłaś! Moją jedyną pamiątkę po mamie. Wystarczyło poprosić -

powiedziała Anastazja.

-Niegodna jesteś poślubić mojego syna. Masz złe serce Honorato. Zmień się

bo nigdy nie zaznasz radości.Teraz twoja kolej Anastazjo - rozkazała królowa.

Księżniczka podniosła wieko. W środku znajdowały się same kosztowności.

Brylanty, diamenty, perły i złoto.

-To twoja zapłata za pomoc. Masz dobre serce księżniczko. Jesteś idealną

kandydatką na żonę dla mego syna. Jutro wyprawimy wesele!!!



Anastazja i Julian żyli długo i szczęśliwie i mieli dużo, dużo dzieci :)

Moja mała Iskiereczko
najjaśniejsza Gwiazdeczko
Pamiętaj że dobro zwycięża
i jeśli chcesz dobrego męża
Bądź dobra, uczciwa
dla wszystkich życzliwa
Unikaj zła i podłości
niech miłość w twoim sercu zagości.


Koniec
napisał/a: wilczkowaty 2008-07-17 12:27
Gdzieś daleko daleko w małym gospodarstwie żyli sobie: konki, krówka, piesek, kotek, kurka, kogucik, kaczki, gęsi i inne zwierzątka. Gospodarzem bym stary dziadziuś który bardzo kochał swoje zwierzątka i traktował ich jak swoje dzieci. Każd dzień zaczynali wszyscy razem przyglądając jak wschodzi słonko między szczytami gór. Każdy dzień kończyli przyglądając się na zachód słonka nad ich ulubionym niejscem zabaw - łączką. Pewnego razu gdy gospodarz pojechał na łąkę po siano to po drodze znalazł jakąś paczuszkę. Był w niej malutki piesel. Gospodarzowi żal się zrobiło pieska. Jak ktoś mógł wyrzucić takie maleństwo myślał. Ja się tobą zaopieluję. I zabrał małego szczeniaczka do domu. Opiekował się nim dawał jeść i żyło im sie dobrze. Maluch rósł i lubił baraszkować z innymi zwierzakami. Najbarzdizej z Ralfem sędziwym owczarkiem. Skakał biegał ciągał go za uszy. Ralf uczył pieska tego co sam wiedział. Cieszył się że ma przyjaciela który zawsze go wysłucha i bezinteresownie się przytuli.
napisał/a: Bodzio 2008-07-17 12:44
Był sobie kiedyś las. Duży wspaniały. Przed lasem była polanka. Na polance jak i w lesie mieszkały zwierzęta. Wszyscy wszyskich dobrze znali. Rozumieli się i zawsze sobie pomagali. Mieszkała tam rodzina zajęcy, bardzo mądry pan sowa, stada saren i jeleni, wiewióreczki i inne leśne zwierzątka. Zawsze rano wszyscy zabierali się za śniadanie bo po mocy to ma się duży apetyt. Pewna rodzina wiewiórek była bardzo liczna. Mama nazwała swoje maluchy: Ruduś, Kitka, Skoczek, Puciś....Co dziennie też uczyła je dobrych manier. Tylko jedno dziecko zawsze się ukradkiem wykradało i uciekało pobawić się z leśnymi przyjaciółmi. I tym razem Bodzio był nie grzeczny. Uciekł i pobiegł do rodziny zajęcy. Chciał się pobawić z naluchami ale one też miały lekcję, więc musiał poszukać sobie innych przyjaciół. Pobiegł do sarenek. Tam brykał radośnie ze swymi przyjaciółmi. Kiedy się zmęczył postanowił wrócić do domu.....ale tam nie dotarł. Po drodze zauważył kolorowego motylko i pobiegł za nim. W między czasie zbliżała się burza. Mama wiewiórka niepokoiła się tak długą nieobecnością dziecka, więc postanowiła go poszukać. Poprosiła o pomoc pana sowę. Gdy tylko sowa wzbiła sie w powietrze zauważyła pożar. To burza go wywołała. Pan sowa obiecał że poszuka maluszka jeśli wiwiórka schroni się przy jeziorku. I tak też się stało. Pan sowa latał nad całym lasem aż wreście zauważył zgubę. Szybko podgruną i powiedział co się dzieje. Chciał wziąść wiewióreczkę na swoje ramiona i polecieć do rodziców ale Bodzio postanowił inaczej. Muszę ostrzec króliczki i sarny....muszę ich ostrzec. No to siadaj polecimy powiedziała sowa. Polecieli i ostrzegli leśne zwierzęta. Gdy już wszyscy byli bezpieczki nad jeziorem wróbił i bodzio na grzbiecie sowy. WsZyscy się cieszyli że mają takiego przyjaciela który nie myślał tylko o sobie ale i o przyjaciołach i ostrzegł ich przed niebezpieczeństwem.
napisał/a: mmimm 2008-07-17 12:45
Moja starsza córka też lubi tą bajkę.....i nie spisałam jej słowo w słowo więc to nie plagiat.
napisał/a: mmimm 2008-07-17 12:49
To tak jak by jedna osoba sobie wymysliła że księżniczka żyła w wieży a każdy kto by tez napisał że ksiązniczka zyła w wieży to twoim zdaniem plagiator.......?
napisał/a: Kudlaty 2008-07-17 12:52
Bardzo ciekawe, bo tę bajkę napisałem ja!!!
JA tej sprawy tak nie zostawie i zgłosze ją do redakcji.
Jak byłem mały to rodzice często opowiadali mi baśnie i bajki.
I teksty które stworzyłem są tego wynikiem gdyż w mojej głowie
jest pełno motywów wątków i historyjek i ja właśnie ułożyłem je w całośc.
Można powiedzieć że stworzyłem mozaikę z opowieści opowiadanych mi w dzieciństwie. Ale to jest coś mojego.

Proszę także innych o wypowiedzenie się w tej sprawie.

wwrreeddnnaa napisal(a):PLAGIAT!!!
Tą bajke napisała T. Brunner
Z tą różnicą że orginalna bajka ma inne imiona gospodarzy a wystepuje w niej nie piesek tylko kotek Mruczuś
napisał/a: Kudlaty 2008-07-17 12:56
Powinienem cię przeprosic więc przepraszam, rzeczywiście pośpieszyłem się ze zdaniem że to plagiat sprawdziłem i rzeczywiście Twoja bajka różni się nieco. W każdym bądź razem jest napisana Twoimi słowami.


mmimm napisal(a):Moja starsza córka też lubi tą bajkę.....i nie spisałam jej słowo w słowo więc to nie plagiat.
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-07-17 13:01
Kudłaty napisal(a):Powinienem cię przeprosic więc przepraszam, rzeczywiście pośpieszyłem się ze zdaniem że to plagiat sprawdziłem i rzeczywiście Twoja bajka różni się nieco. W każdym bądź razem jest napisana Twoimi słowami.


Dziękuję :)
Przeprosiny przyjęte.
napisał/a: mmimm 2008-07-17 13:03
Kudłaty napisal(a):Powinienem cię przeprosic więc przepraszam, rzeczywiście pośpieszyłem się ze zdaniem że to plagiat sprawdziłem i rzeczywiście Twoja bajka różni się nieco. W każdym bądź razem jest napisana Twoimi słowami.


Przeprosiny przyjete :)
Dziękuję równy z ciebie gość:D