mój mąż nie ma ochoty na sex

napisał/a: lastmohican 2011-08-19 02:01
Deczko schudłem dla zdrowtności.Przyznaje że naciski na to były.ona też jakis czas temu chudła ale problem chyba leży gdzie indziej.niektórzy ludzie zwyczajnie nudza się w stałych długich związkach.
Ja na aprzykład jestem jestem stuprocentowym monogamistą.Jak już pisałem mój temat
po sąsiedzku. :(
napisał/a: MałaZ 2011-08-19 08:02
A może być tak, że luby boi się, że nie zaspokoi mnie? Ja troszkę ćwicze, kondycyjnie jestem sprawna, On jako, że praca całkiem siedząca tutaj jest mniej wysportowany (czytaj praktycznie wcale). Tylko, że ja nigdy Mu nie mówiłam, że nie zaspokaja. Zawsze wręcz podkreślam, że lubię seks, bo On (mąż) daje mi tyle radości i satysfakcji, że tak lubię. Więc czy może być tak jak na początku piszę?
napisał/a: lastmohican 2011-08-19 08:10
..więc zaspokaja czy nie pomijając częstotliwość zbliżeń.Masz orgazmy,czujesz się spełniona po zbliżeniu?

[ Dodano: 2011-08-19, 08:19 ]
Jeszcze słówko odnosnie kondycji.Jeśli nie potrzebujesz bardzo ,,długiego dystansu,,to nie przesadzajmy.
nie potrzeba do tego żadnej moim zdaniem kondycji.Ja takowej nie posiadam bo palę papierosy koło 30 lat
z ruchem tez jestem na bakier a daję radę.
napisał/a: MałaZ 2011-08-19 08:41
Jeżeli już jest ze mną to jest mi dobrze. Typowego orgazmu podczas klasycznego stosunku nie mam, ale nie miałam nigdy. Mimo to wszystko wokół daje mi ogromną przyjemność. Po zbliżeniu czuję się spełniona praktycznie zawsze. Uśmiecham się, mąż mówi, że bardzo to lubi jak się uśmiecham gdy się kochamy (w ogóle, że lubi mój uśmiech). No więc skoro tak wszystko niby jest OK, to dlaczego nie chce częściej, dlaczego mnie odrzuca tak często jak przyjdę. W ogóle to seks jest z mojej inicjatywy, ale nie tak, że ja zacznę i to się rozkręca. Ja się przymilam, On odrzuca, a potem po jakimś czasie On przychodzi i zaczyna, a ja wtedy zawsze ulegam! Nie pamiętam żeby mi się zdarzyło Mu odmówić. Panowie jak to wygląda z Waszej perspektywy? Dziewczyny - jak Wy sobie z tym radzicie (ice_queen)?

Co do dystansu to nie przeciągam, nie naciskam na wydłużanie, nawet czasami jestem bardzo "za" szybkimi numerkami (no ale tylko ja).
napisał/a: lastmohican 2011-08-19 09:16
Jak ciut wcześniej pisałem w ciagu 12 lat mojego związku odmówiłem mojej kobiecie dwa razy.Mnie w Twoim
przypadku niepokoi fakt braku orgazmu.Czy mąż o tym wie że go nie masz?Czy go może udajesz?pytam dlatego że kiedys czytałem że sporo kobiet go nie doznaje.zastanawiam się teraz czy te dane pochodziły od kobiet które miały wielu partnerów czy od kobiet w stałych związkach których po prostu partner nie był w stanie zaspokić.
Pytanie w związku z tym brzmi czy z innymi partnerami miałaś orgazm?Ja mogę ze swojej strony powiedzieć że nie ma dla mnie nic wazniejszego podczas stosunku od wielokrotnego zaspokojenia partnerki.Jak ogólnie wiadomo mężczyzni maja mniejsze możliwości w temacie ilość orgazmów i dawno temu czytałem że zaspokojona kobieta daje z siebie zdecydowanie więcej po orgazmie.Jesli więc mąż wie że nie masz orgazmu to może go skutecznie zniechęcać.Na mnie to by tak działało nie wiem do jakiego stopnia ale jednak.Ja staram się zaspokoić kobietę kilkakrotnie i dopiero gdy ona daje mi sygnał do ostatecznego ataku finiszuje w 90 procentach razem z nią.
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-19 09:19
MałaZ napisal(a):W ogóle to seks jest z mojej inicjatywy, ale nie tak, że ja zacznę i to się rozkręca. Ja się przymilam, On odrzuca, a potem po jakimś czasie On przychodzi i zaczyna, a ja wtedy zawsze ulegam!
miałam identycznie..

on mi jeszcze potrafił w twarz powiedzieć, bo 'bo ja jestem zdobywcą, a Ty zawsze chcesz i ja nawet nie mogę Cię pozdobywać, bo zawsze taka chętna i gotowa jestes, podana na tacy'.. on mi wprost komunikował, ze chce tego droczenia, mojej łozkowej niedostępnosci, ale jak miałabym byc niedostępna, jesli bałam się, ze jak odmówię, to on machnie ręką, powie 'nie to nie' i tego seksu nie bedzie w ogole, bo mu się odechce.. brałam co dawali, nie w glowie mi było grac niedostępną...

zresztą, mój zdobywca poszukał sobie wreszcie chyba bardziej ode mnie niedostępnej

wlasnie dlatego wszystkie seksowne ciuszki proponuję zakopać na dnie szafy, zacisnąc zeby i go w ogole nie zaczepiac przez kilka dni, moze jednak spróbowac odmówić.. (wiem, cholernie ciezko, ale moze chociaz sie zastanowi dlaczego tak, jak zawsze chciałas)

no i faktycznie, czasem jak zacisnęłam zęby.. i kilka dni nie inicjowałam to zdarzało mu sie samemu zaczynać.. ale mielismy i przerwy tygodniowe i dwutygodniowe czasem..

lastmohican napisal(a):Ja mogę ze swojej strony powiedzieć że nie ma dla mnie nic wazniejszego podczas stosunku od wielokrotnego zaspokojenia partnerki.
a dla nas (dobra, pisze o sobie) te orgazmy wcale nie są najwazniejsze, wazna jest bliskosc, radosc płynąca z seksu, to ze obdarza nas wtedy czułoscią, ze pragnie naszego orgazmu, ale jak się nie zawsze da to trudno..

ja z moim partnerem miałam najlepszy seks w zyciu, orgazm był w 90-95%, w dodatku z nikim innym wczesniej nie udało mi sie dojsc, a on we mnie obudził kobietę.. tak się poczułąm po pierwszy orgazmie, wiem, ze go brak mojego orgazmu (jak juz tak sie zdarzyło) zasmucał, zniechęcał calkowicie na kilka dni.. ale setki razy mu tłumaczyłam, ze nie o orgazm chodzi.. a o niego.. o swiadomosc bycia pożadaną, o to ze dązy do mojego zaspokojenia, ze w lozku skupia się w 100% na mnie..

chociaz domyslam sie, ze to ujma dla faceta jak nie dostarcza partnerce przyjemnosci w tym najpełniejszym wg Was męzczyzn wymiarze, problem w tym, ze my (znow piszę o sobie) zyjemy w innym wymiarze i orgazm (jak Rooda gdzies pisala) to taka wisienka na torcie, bez tej wisienki sam tort tez jest bardzo dobry
napisał/a: MałaZ 2011-08-19 09:37
Mąż wie jak to ze mną jest. Bo ja mam tak, że łechtaczkowo łatwiej mi dojść, ale podczas pieszczot. Dywagacje o różnych orgazmach kobiecych toczone są chyba od zarania dziejów, ale ja po swoim przykładzie wiem, że mam zupełnie inny rodzaj odczuć podczas penetracji, a zupełnie inaczej jak dochodzę pieszczona. A może ja zwyczajnie nie wiem, że to co przeżywam podczas seksu jest orgazmem bo jest mi dobrze, uczucie cudowne, ale myślę, że nie ma tego momentu całkowitego wyłączenia się na moment ze świata. Mąż przecież patrzy na mnie to widzi, że mi dobrze, mówi, że lubi patrzeć jak reaguje moje ciało na Jego działania. Nie wiem czy stawia sobie za cel żebym doszła skoro milion razy Mu zaznaczałam, że dla mnie naprawdę wszystko wokół jest równie ważne jak ewentualny finisz i to jest PRAWDA.

Pytasz jak to było z poprzednimi - nie było poprzednich kochanków. Mąż jest jedynym mężczyzną, z którym poszłam do łóżka. Był moim pierwszym mężczyzną.

ice_queen napisal(a): bo 'Ty zawsze chcesz, a ja nawet nie mogę Cię pozdobywać, bo zawsze taka chętna i gotowa jestes, podana na tacy'..

u mnie z kolei jak powiedziałąm mężowi, że jak On chce to ja nawet jakbym nie do koca miała i ochotę, to daję sobie szansę, żeby ta się w trakcie pojawiła, a On jak nie to nie i koniec. Mówił, że wcale tak nie jest, że On wie, że ja mam większe potrzeby, że właściwie to wcale tak nie jest, że On nie chce, tylko jest zmęczony (zawsze to samo :()

Zacisnąć zęby mogę spróbować, ale nie wierzę, ze to coś zmieni. Zdarzało mi się np. wyjeżdżać na weekend z piątkiem (szkoła po studiach), wracałam stęskniona i nic. ZERO inicjatywy. Obawiam się, że jeżeli jakimś cudem nabiorę dystansu. , to na seks poczekam już nie kilka tygodni a z kilka miesięcy. Poza tym mąż ma też tak, że jak już się schęci i przyjdzie, to potem Mu to wystarcza na kolejny długi czas. No cóż. Nie wiem jak to rozumieć. Może faktycznie się wycofam. Spróbuję (kolejny raz, może tym razem się uda).
napisał/a: lastmohican 2011-08-19 09:49
do ice_queen :blikość jest,mówię jej tez w trakcie i po co czuję.Zgodnie z prawdą nie miałem z żadną inną lepszego seksu.Nie zasypiam tez po stosunku :) a doprowadzanie jej do orgazmu daje mi chyba wieksza satysfakcję niż przeżywanie go.Tutaj chodzi chyba o inną sfere naszego życia.Może muszę ją wielokrotnie ,,zdobywać,,?

[ Dodano: 2011-08-19, 10:01 ]
do MałaZ
moja porzednia partnerka miała tylko łechtaczkowy orgazm.coz mogę powiedzieć nie zniechęcało mnie to bardzo do seksu ale zawsze siedziała mi w głowie mysl podczas penetracji ze muszę szybko dochodzić bo byc może sprawiam jej ból albo czuje się niekomfortowo.to nie jest to samo przeżycie gdy się razem dochodzi albo po jej kilkukrotnym zaspokojeniu.dla mnie to jest tak jakbym to robił tylko dla własnej przyjemności chociaż wiem od niej że ona też czerpie przyjemność z dawania.
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-19 10:28
lastmohican napisal(a):a doprowadzanie jej do orgazmu daje mi chyba wieksza satysfakcję niż przeżywanie go
na szczęscie i te słowa słyszałam..

lastmohican napisal(a):Może muszę ją wielokrotnie ,,zdobywać,,?
moze, nam trzeba naszą atrakcyjnosc w Waszych oczach pokazywac na kazdym kroczku, bo gasniemy, tracimy pewnosc siebie.. (nam - choc pisze o sobie)

lastmohican napisal(a):ale zawsze siedziała mi w głowie mysl podczas penetracji ze muszę szybko dochodzić bo byc może sprawiam jej ból albo czuje się niekomfortowo.
a zapytałes kiedykolwiek czy faktycznie tak się czuła? mnie tam po orgazmie nic nie boli.. i nie czułąm zadnego dyskomfortu (choc obawy miał jak Ty, ale skutecznie mu je z głowy wybijałam) i on się mógl nade mną "znęcać" do woli, az do swojego orgazmu.. :)

lastmohican napisal(a):albo po jej kilkukrotnym zaspokojeniu
moze niepotrzebnie dążysz do wielokrotnych orgazmów, jeden tez jest fajny :) wielokrotne chyba nie kazda kobieta umie przezywać.. jeden mocny naprawdę wystarczy... sama bliskosc bez orgazmu zresztą tez, oby ne była wymuszona i na odczepnego, 'zeby mi ta baba wreszcie nie brzęczała nad uchem i nie marudziła'..
napisał/a: MałaZ 2011-08-19 10:50
ice_queen napisal(a):moze, nam trzeba naszą atrakcyjnosc w Waszych oczach pokazywac na kazdym kroczku, bo gasniemy, tracimy pewnosc siebie.. (nam - choc pisze o sobie)

a ja się pod tym podpisuję

A ja mam OGROMNĄ satysfakcję jak mąż dochodzi we mnie. Jak jest blisko to pchnięcia są inne, fantastyczne. Kocham to uczucie jak On kończy. Właśnie bardziej niż własne szczytowanie :) Mąż o tym wie.
napisał/a: lastmohican 2011-08-19 10:51
hmm prawdziwa KRÓLOWA LODU.Moje problemy w związku biorą się (jak myślę) z braku komunikacji po drugiej stronie.Od początku naszego związku tłukę jej do głowy że trzeba rozmawiać na każdy temat.
Niestety ona nie potrafi.Liczy sie też forma a apodyktyczność nie służy komunikacji międzyludzkiej.Pewne rzeczy wynosi się tez z domu rodzinnego.Jeśli rodzice nie rozmawiaja z dzieckiem na różne poważne tematy
to trudno oczekiwać że taka dorosła osoba która wyrośnie z takiego dziecka będzie rozwiązywała problemy
życiowe rozmawiając z partnerem.
Izaczek
napisał/a: Izaczek 2011-08-19 11:08
MałaZ napisal(a):Jak jest blisko to pchnięcia są inne, fantastyczne. Kocham to uczucie jak On kończy. Właśnie bardziej niż własne szczytowanie :)
to ja się pod tym podpiszę
coś najcudowniejszego na swiecie.. to jego pulsowanie, takie mocne.. i jak po wszystkim lezelismy wtuleni, a on ciągle w srodku.. ehhh.. ale skonczyło się..

lastmohican napisal(a):.Od początku naszego związku tłukę jej do głowy że trzeba rozmawiać na każdy temat.
bo trzeba seks nie moze byc tematem tabu, to zbyt wazna sfera naszego zycia..