Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: KaMcIa54 2007-06-18 16:35
Ukjktfiutjhftu65ugfbdfg
napisał/a: KaMcIa54 2007-06-18 16:46
Redakcja napisal(a):Marzy Ci się telefon, który reklamuje Beyonce?

Weź udział w zabawie, i wygraj najnowsze muzyczne telefony SAMSUNG F300 oraz 15 zestawów nagród: płytę Beyonce, koszulkę oraz smycz.

Opisz najciekawszą historię, jaka Ci się przytrafiła z telefonem.

Na propozycje czekamy od 13 czerwca do 20 sierpnia 2007

Nagrodzimy najciekawsze pomysły.
Regulamin dostępny na stronie www.f300.polki.pl w zakładce konkursy, przeczytaj: Regulamin konkursu

Zasady konkursu:
1. Konkurs zostanie przeprowadzony na forum polki.pl.
2. Najciekawsze propozycje zostaną wybrane przez Konkursowe Jury.
3. Nagrody główne w postaci 3 telefonów Samsung F300 trafią do trzech osób, których propozycje będą najlepsze, kolejnych 15 osób otrzyma zestawy nagród: płytę Beyonce, koszulkę oraz smycz.
4. Zwycięzcy zostaną powiadomieni o wygranej drogą mailową. Podczas rejestracji na forum należy podać prawdziwy adres mailowy, w celu uzyskania potwierdzenia wygranej.
5. Jury podejmie decyzję 23 sierpnia i prześle informacje do osób nagrodzonych z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.





Moja historia jest zywym dowodem ze popisywanie sie jest kompletnie niepotrzebne.Zaczeło sie od tego gdy z moja klasa jechalismy statkiem do Wenecji.Przez pierwsze 10 minut wszyscy sie cieszyli i podziwiali widoki Niestety nietrwao to dlugo po tych 10 minutach chłopcy z mojej klasy musieli sie wyróżnic od tłumu czyli popisac sie.Zaczel wrzucac cos do tego morza (o ile wogłule to było morze) no i ja oczywiscie aby nieodstawac od swojej grupy tez zsie popisywac .Wyciągnełam cos z plecaka byłam pewna ze to baton no wiec rzuciłam.Po chwili zaczełam szukac telefonu ale nigdzie go niebyło.Kumple sie ze mnie smieli wiec zapytałam sie czemu sie tak śmieja.Odpowiedzieli mi że włAśnie przed chwilą własnoręcznie wrzuciłam mój telefon do tego morza .Nieuwierzyłam im ale top była prawda mój telefon teraz leży gdzies tam na dnie.Strasznie załuje ze musialam sie popisac bo był to mój nowy telefon chociaz taki sobie ale nowy .Czasami zastanawiam sie gdzie teraz ten mój telefonik leży KaMcIa
napisał/a: ~radosna_wiosna 2007-06-18 17:57
Najdziwniejszą i najbardziej zapadającą w pamięć historię z telefonem miałam dość niedawno, jakieś dwa miesiące temu. Jestem osobą dość roztrzepaną, więc nigdy nie wiem, gdzie co położyłam i czy przypadkiem niczego nie zapomniałam. Mój chłopak o tym doskonale wie i to on najczęściej mówi mi, czego mam gdzie szukać.
Pewnego dnia byliśmy razem w kinie, później poszliśmy na spacer do parku. Było tak przyjemnie, że nie myślałam o niczym a zwłaszcza o telefonie, który gdzieś schowałam. Po kilku godzinach on poszedł na próbę swojego zespołu, ja zaś musiałam jeszcze zajechać do babci, żeby upewnić się, czy niczego nie potrzebuje. Cały dzień miałam głowę zajętą wszystkim, co mnie otaczało. Telefon nie dzwonił, ja też nie miałam żadnych pilnych telefonów do wykonania, więc nie myślałam o nim za dużo. było mi nawet przyjemnie, że nikt nie zasypuje mnie jak co dzień SMS-ami, choć z jednej strony szczerze mówiąc, zdziwiłam się lekko. Nie martwiło mnie to jednak zbyt długo. Zajęłam się tym, co robiłam każdego dnia - spotykaniem się ze znajomymi, pomaganiem mamie w zakupach, jednym słowem nic ciekawego. Dopiero wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi i zobaczyłam, że przed domem stoi mój chłopak. Wpuściłam go i zaczęłam rozmowę. Wtedy on wyjął z kieszeni mój telefon (?) i powiedział, że strasznie długo go szukał, że powinnam sprawdzać, gdzie chowam rzeczy, i że jestem bezmyślna. wtedy zapytałam skąd ma mój telefon a on zrobił oczy jak spodki. "To nie zauważyłaś, że ci się zgubił?" - zapytał. Wtedy opowiedział mi jak to było:
Na próbie zadzwonił do niego ktoś z mojego numeru i powiedział, że znalazł telefon na ławce w parku i postanowił zadzwonić pod najczęściej wybierany numer w historii połączeń. Mój chłopak czym prędzej się z nim umówił, jednak jako, że znalazca w tym czasie pracował(przez park przechodził, żeby mieć bliżej na przystanek), poprosił, żeby spotkali się w miejscu jego pracy, co okazało się drugim końcem miasta. Przedstawił się jeszcze i rozłączył. Mój chłopak powiedział kolegom z zespołu, że musi się urwać i poszedł ku ich niezadowoleniu, żeby znaleźć się w umówionym miejscu. Po drodze autobus, którym jechał nagle się zatrzymał i włączył awaryjne światła, a Kuba(mój chłopak) musiał czekać na kolejny autobus pół godziny. W międzyczasie jakiś pijany motocyklista prawie go nie rozjechał, zjeżdżając na chodnik tak, że minął go zaledwie o cal i sam trafił na ścianę budynku, stojącego przy tej ulicy. Chwilę później przyjechała policja, zaczęła szukać świadków, przy czym Kuba musiał długo wyjaśniać, że przyjedzie na posterunek później, bo teraz nie może. W końcu zmęczony Kubuś dojechał na miejsce, wziął od mężczyzny telefon, dziękując mu serdecznie, pojechał na posterunek, zdał relację z wypadku i zmęczony poszedł prosto do mnie, żebym się nie martwiła telefonem, przy czym bardzo się zezłościł, że tyle zrobił jednego dnia a ja nawet nie zauważyłam zginięcia cennego przedmiotu("Ciesz się, że trafiłaś na uczciwego człowieka, inny wziąłby telefon i pożegnałabyś się z nim na zawsze", "Następnym razem sprawdzaj dokładnie, gdzie go wkładasz, nie mogę być ciągle twoim aniołem stróżem" , "Nie, nie denerwuję się Myszko, wiesz, że Cię kocham").
Od tamtego czasu dokładnie sprawdzam, co gdzie chowam...a raczej staram się. Ilekroć gdzieś wychodzimy pytam Kubę czy widział może telefon. wtedy on patrzy na mnie z udawana złością i wskazuje miejsce położenia rzeczy.(Ależ ja go kocham Mógłby nawet mieć jedno oko i słuchać Maryli Rodowicz a i tak mój Kubuś będzie dla mnie najważniejszy). ot, cała historia
napisał/a: CEO 2007-06-18 19:10
Miliony lat temu ludzie posługiwali się piktogramami. Z biegiem czasu stawały się one coraz bardziej złożone. Również we współczesnym świecie percepcja obrazu i jego zakodowanego znaczenia jest często substytutem myśli. Doskonałym przykładem tego są obrazkowe SMS-y, wygląd naszego telefonu czy nasz strój.
Znany amerykański antropolog Edward T. Hall zdefiniował kulturę jako komunikację, a komunikację jako kulturę. Normy społecznych interakcji i hierarchia wydarzeń, które zachodzą w danej kulturze, przejawiają się w także w gramatyce danego języka. Członków tej samej kultury łączy przede wszystkim podobny sposób działania oraz przywiązanie do jednakowych metod operowania znaczeniami. Pewnego dnia otrzymałam od koleżanki ze Stanów bardzo zabawnego SMS-a, który wyraźnie wskazywał na postępującą informatyzację kultury amerykańskiej.
SMS był zatytułowany "Chłopak 5.0". A oto jego treść : "W zeszłym roku unowocześniłam wersję mojej aplikacji "Chłopak 5.0" do "Mąż 1.0". Niestety zauważyłam, że nowy program ma ogromne zmiany w module finansowym oraz ogranicza dostęp do kwiatów i biżuterii. Dodatkowo program "Mąż 1.0” zdeistalował automatycznie inne programy jak na przykład : "Romanse 9.9" instalując w zamian "NFL 5.0" i "NBA 3.0" .
Od dzieciństwa uczyłam się języków obcych. Brytyjskiego angielskiego, rosyjskiego, niemieckiego (Hochdeutsch, dialektów alemańskich Schwyzertüütsch) i amerykańskiego angielskiego. Gdy zaczęłam zajmować się profesjonalnie negocjacjami międzykulturowymi i coraz więcej czasu spędzałam na podróżach zagranicznych oraz kontaktach z kontrahentami z różnych kultur zrozumiałam, iż granice naszego języka przesądzają o naszych granicach percepcji rzeczywistości.
Kultowe słowa Stanisława Barei ‘Co mi zrobisz jak mnie złapiesz’ doskonale opisują inną zabawną sytuację jaka zdarzyła mi się z telefonem podczas odprawy celnej. Tuż przed granicą wstąpiłam do sklepie wolnocłowym. Wybór win był ogromny więc zadzwoniłam do znajomego Niemca z prośbą by polecił mi jakieś. Pytałam o smak i liczbę butelek jaka można przewieźć. Mieszanina angielskiego i niemieckiego tzw. Denglisch jakim posługiwaliśmy się podczas rozmowy sprawiła, że doszło do pomyłki. Ale o tym dowiedziałam się dopiero od celnika. Gdy podszedł do mnie zapytał mnie czy mam trzy wina. Potwierdziłam, gdyż mój znajomy twierdził przez telefon, iż ‘dry’ ist ‘OK’. (taki napis ang. ‘dry’ – wytrawne widniał na butelce). Ja zaś skojarzyłam to w pośpiechu, iż mogę przewieźć przez granicę ‘drei’, czyli 3 wina (niem. ‘drei’ – trzy). Celnik wyjaśnił mi, że chociaż ‘dry’ is OK. to przez granicę mogę przewieźć tylko 2 wina. Razem przeanalizowaliśmy całą sytuację i okazało się, że czasem mózg staje się zawodny. Szczególnie, gdy rozmawia się w języku, który nie jest językiem ojczystym dla obu stron. Cała ta sytuacja skłoniła mnie do rozpoczęcia poszukiwania rozwiązania tej interdyscyplinarnej łamigłówki jaką jest uczenie się i rozumienie języka. Jednakże kontakty z native speakerami czy materiały źródłowe okazały się jedynie kamyczkami do mozaiki jaką jest przetwarzanie w mózgu ludzkim danych językowych. Jeżeli bowiem chce się zrozumieć proces rozumienia języka trzeba zastanowić się jakie znaczenie ma gramatyka a jakie słownictwo. Z czasem dotarłam do badań, które wskazywały na 3 fazy posługiwania się językiem. W pierwszej mózg analizuje strukturę gramatyczną zdania. Dopiero w drugiej fazie następuje analiza znaczeniowa wyrazów. W trzeciej fazie mózg 'dopasowuje' wyrazy do ich desygnantów i ustala strukturę zdania. Jeżeli nasz mózg zauważy błąd fazy natychmiast są przezeń powtarzane. Jak okazało się podczas powyżej opisanej przeze mnie rozmowy telefonicznej gorzej, gdy ich nie zauważy ... . Czasem więc lepiej napisać SMS-a.
napisał/a: monikaj5 2007-06-18 19:25
moja przygoda rozpoczęła się w autobusie... Pewnego dnia, gdy wracałam ze szkoły, na sąsiednie siedzenie dosiadła się do mnie pewna starsza kobieta (troche dziwna, ale szczegół). Zaczęła o sobie opowiadać i o swoich wnukach... Po kilku minutach przerwałam jej rozmowę i przeprosiłam ją, gdyz przyszedł do mnie sms. Zaczęła się pytać, co to takiego jest (ten telefon). wytłumaczyłam jej, że można kontaktować sie z innymi ludxmi bez kabelka i że posłucham ja dalej, jak tylko przeczytam tą wiadomość. Oczywiscie starsza pani zgodziła się i powiedziała, jak skończę to żebym jej powiedziała. Jednak przeczytanie, napisanie sms-a i czekanie na odpowiedź zeszło mi trochę czasu. Starsza pani niecierpliwiła się, że tak długo zajmuje się jej sprawami i postanowiła działać... Gdy dojeżdżaliśmy do pewnej wioski, w której ta pani miała wysiadać zapatrzyłam się w okno, a ona na mnie spojrzała i ... wyrwała mi telefon z ręki, krzycząc, że jej wogóle nie słucham, nie chcę słuchać jej opowieści o wnuków oraz że nie interesuję się jej historią i że ta cytuje: "korurka" do niczego się nie nadaje. Krzyczala na cały autobus. Jednym słowem zrobiła mi jedna wielką kichę. Autobus był pełen ludzi... Wysiadając, pobiegłam za nią, aby oddała mi telefon. Lecz pani upierała się na swoim. Powiedziała, że jeśli zechcę jej wysłuchac, odda moja własność. Zakończenie tej przygody z tą starszą pania było takie, że musiałam wracać do domu na piechotę (20 km), gdyż autobusu juz nie miałam tego dnia. Z różnymi starszymi ludźmi sie spotykałam, ale ta pani przeszła moje najsmielsze oczekiwania. :)
napisał/a: Zuzulanka 2007-06-18 19:41
Moja historia zdarzyła się mniej więcej rok temu.Właśnie gupiłam sobie nowy telefon,bo stary ktoś ukradł mi razem z torebką.Miałam nowy numer.Znało go tylko pare osób,rodzina,przyjaciele.Zaczełam dostawać różne smsy typu cześć pamiętasz mnie spotkaliśmy się w dyskotece itp.Najpierw myślałam,że to jakiś stary znajomy,ale potem gdy chłopak opisał mi siebie zdałam sobie sprawa,że nikogo takiego nie znam!!(On nie prosił żebym się opisała bo twierdził,że wie jak ja wyglądam).Bardzo miło gadało mi się i smsowało z tym chłopakiem więc kontynuowaliśmy znajomość :) Po pewnym czasie postanowiliśmy się spotkać!W bobliskim parku było kilka par ja usiadłam na ławce i czekałam po pewnym czasie zobaczyłam chłopaka,wysokiego szatyna w ciemnych okularach.Podeszłam i spytałam się czy ma na imię Bartek,powiedział, że tak i spytał się czy jestem koleżanką Zuzy, ja powiedziała że nie.I uświadomiłam mu,że ja jestem Zuzą.Okazało się,że ten koleś poprostu źle spisał numer komórki jakiejś innej Zuzy.Ale postanowiliśmy iść na umówioną randkę było bardzo miło,potem on postanowił zaprośić mnie na kolejną i potem znów.Aż w końcu po 7 miesiącach spotkań postanowił mi się oświadczyć.I dzięki mojemu nowemu numerowi telefonu za miesiąc wychodzę za mąż. :D I to była moja historia z telefonem :D
napisał/a: gostazja 2007-06-19 01:21
moja historia z telefonem wydarzyła się w ubiegłe wakacje, w czasie gdy byłam na Przystanku Woodstock. Telefon SE K700i włączałam tam sporadycznie, rano i wieczorem aby zadzwonić do rodziców, ponieważ szybko sie rozładowywał...
a zatem z grupą znajomych w piątek przed rozpoczęciem woodstocku przebywaliśmy pod ASP (Akademią Sztuk Przepięknych) i gdy uświadomiliśmy sobie ze jest prawie godz 15 i festiwal rozpoczyna się, puściliśmy sie pędem pod scenę (był to dość spory odcinek). W momencie gdy ludzie zaczęli sie zbierać pod sceną niestety zauważyłam ze zgubiłam telefon, tzn musiał mi wypaść w czasie biegu
hmm...sam fakt zgubienia był dość przykry, ze względu na dużą wartość sentymentalną jakim darzyłam jego zawartość - zdjęcia, które były zrobione na przestrzeni 1,5 roku i niestety nie zrzucone do komputera, były już nie do odzyskania
oczywiście tliła sie we mnie jeszcze nadzieja że telefon odnajdę gdzieś w stercie kurzu, niewidoczny dla przechodniów, niestety poszukiwania okazały sie klęską, telefon przepadł na dobre, a zadzwonić na mój nr takze nie mogliśmy bo tel był wyłączony;/ Codzienne wyprawy do Biura Rzeczy znalezionych też nie były owocne, wiec z SE pożegnałam się na dobre, tzn tak myślałam...
po przyjeździe do domu i uświadomieniu mamy o zgubieniu telefonu (tata został poinformowany na woodstocku z obietnicą że nie powie mamie i pocisnął jej jakieś bajeczki że mi się wyładował) parę dni później na mój adres została dostarczona przesyłka z Wielkopolski w której był mój telefonik ten sam który zgubiłam, z tą samą zawartością. tata chciał mi zrobić niespodziankę i nie powiedział mi o tym że jeszcze w czasie woodstocku zadzwonili do niego ludzie z Poznania i poprosili o adres żeby odesłać SE (telefon taty mieli z mojej listy kontaktów która zapisuje sie automatycznie w telefonie) telefon był także z nienaruszonym stanie
po tym wydarzeniu naprawdę szczerze zaczęłam wierzyć w ludzką uczciwość hmmm...wspaniale jest spotykać na swojej drodze takich ludzi
dotąd wielu ludzi zadziwia fakt że odesłano mi taki telefon, gdyż taka historia i ludzie nie zdarzają się zbyt często.
ale także i innym ludziom życzę szczęścia w razie zgubienia telefonu

pozdrawiam
napisał/a: aguXqa 2007-06-19 11:39
Moja historia z telefonem była bardzo śmieszna dla moich przyjaciółek, ale nie dla mnie;/

Byłam z kumpelkami w restauracji. Mój nowiutki telefonik wpadł do toalety. Szybko zorientowałam się, co się stało i rzuciłam się ratować mój telefon;p W tej chwili nie myślałam nawet o tym, że muszę ręką "nurkować" w muszli...heheh. Na szczęście udało sie go "wyłowić". Gdy go otwierałam, ze łzami w oczach, patrzyłam jak wylewa się z niego woda;/ Ktoś, kto przyglądał się tej sytuacji powiedział, żebym się nie martwiła, bo z telefonu można będzie zrobić "mini akwarium";p Na szczęście po wysuszeniu działał jeszcze przez krótki czas, w którym był mi bardzo potrzebny. Gdy opowiedziałam tą historię znajomym, wszyscy nie mogli opanować się ze śmiechu. Nazwali mnie "klozetowym ratownikiem";p Teraz zostałam bez komórki.....ale cóż, za błędy trzeba płacić.
napisał/a: lolusia 2007-06-19 11:46
Może to i jest śmieszne ale ja przez kilka godzin niewiedziałam co z sobą zrobić po utracie mojego telefoniku. Zacznę tak pewnego dnia wybraliśmy sie z moim chłopakiem i moim kotkiem Zuzią na spacer do lasu On po prawej stronie za rączkę a kotka po drugiej na smyczy. Wszystko było w porządku do momentu gdy puściłam Zuzię aby sobie pobiegała (to bardzo grzeczny kot) i sama zaczełam sie wygłupiać z Sebastianem goniliśmy sie wygłupialiśmy aż w pewnym momencie zauważyłam że nie mam telefonu - a las był duży (wcześnij wyłaczyłam głos aby nikt nam nieprzeszkadzał-to był mój błąd :( ).
Niby zaczeliśmy go szukać ale nic z tego nigdzie go niebyło. W dodatku Zuzia też gdzieś pobiegła, byłam już załamana szukając 3 godziny telefonu i kotka....aż w pewnym momencie przybiegła Zuzia niezgadniecie co miała zaczepione na szyi....mój telefon w swoim pokrowcu niewiarygodne? Może i tak ale prawdziwe od tamtej pory nierozstaje sie z pokrowcem w którym jest mój kochany zurzyty staruszek telefonik :p Zuzia w nagrode dostała ulubioną porcje swej karmy ;) Pozdrawiam buziaczki :p
napisał/a: EMOnica 2007-06-19 13:32
Obiecałam zrobić siostrze na urodziny tort. Siedziałam długie godziny nad książką kucharską, myśląc jaki przysmak powali gości na kolana. W końcu zdecydowałam się zrobić wielkie, piętrowe ciasto. W szczęśliwym dniu osiemnastych urodzin mojej siostry kończyłam ozdabiać tort wisienkami. Tłumy znajomych, jeden chłopak, któremu bardzo chciałam zaimponować. Biorę tort, wychodze do gości, a tu nagle....bip, bip. Dzwonek komórki dochodził z mojego kulinarnego dzieła! Bez zastanowienia zaczełam grzebać w malinowej masie szukając telefonu. Niestety nie dało się go uratować, chociaż ten ładny chłopak:) bardzo próbował pomóc mi go wytrzeć. Goście mieli świetny ubaw, ale zabawa i tak wypadła znakomicie:).
napisał/a: joannagralik 2007-06-19 14:16
Bardzo pragnęłam mieć telefon komórkowy lecz z jednej pensji trudno było nam żyć co dopiero kupić telefon w dodatku jestem chora i nigdy nie będę pracować .Więc gdy zbliżały się święta Bożego Narodzenia usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy pisać list do Świętego mikołaja moja córeczka wiedziała że maże o telefonie mąż też wiedział więc wszyscy napisaliśmy to samo. Po kolacji Wigilijnej usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać prezenty jakie było moje zdziwienie gdy okazało sie że dostałam telefon .Radości nie było końca w pewnym momencie zauważyliśmy że telefon zniknął szukaliśmy go wszędzie ale nie mogliśmy go znaleźć no i nasz Reksio też zniknął nasz piesek szukaliśmy teraz psa i telefon około pół godziny ale znaleźliśmy zguby okazało sie że Reksio wziął telefon i schował sie w wózku z lalkami naszej córeczki cieszyliśmy się ogromnie że odnalazł sie Reksio z telefonu też i tak się skończyła ta historia. :p
napisał/a: Daariaa 2007-06-19 14:22
A więc. :) moja historia z telefonem zaczeła się tak.
Oczywiście zawsze chciałam mieć telefon :D jak każdy ...
Pewnego zimowego dnia Św.Mikołaj przyniósł mi Samsunga D600
Ahh. jakie to było szczęcie odrazu poszłam do koleżanki i zaczełam się chwalić...
Opowiadałam jaki on to nie jest wspaniały. Ma kolorowy wyświetlacz i dzwonki MP3. Każdy mi zazdroscił patrzyli na mnie z podziwem jak rozmawiam , słucham dzwięków , gram :D
Miną tydzień a ja dalej nie mogłam uwierzyć że mam mój kochany telefon.
Wzdychałam gdy na niego patrzyłam. Lubiłam się nim popisywać.
Moje popisywanie nie skończyło się dobrze..
Pewnego razu wziełam telefon do kościoła.
Byłam z kuzynką która ma 2 lata wszytsko bierze do buźi.
Na kazaniu zaczeła okropnie krzyczeć dałam jej potrzymać mój telefon.
Nagle ona wsadziała go do buzi chcialam jej go wyiągnąć ale ludzie patrzyli na mnie jak na wariatke w końcu Jula ( moja 2 kuzynka) zdenerwowała się i rzuciła telefon na posadzke przed księdzem W ogromnym zdenerwowaniu wyszłam na środek i wziełam telefon on niespodziewaie zaczą dzwonić. w kościele zapanował cisza a ja stałam na środku jak burak nie więdząc co począć spalona ze wstydu wyszłam z kościoła. Rankiem dzowni telefon stacjonarny odebrałam i słysze niech będzie pochwalony jesus chrystus ;/ Ksiądz dzwoni wiedziałałam że będzie ze mną źle. Powiedział żeby moi rodzice przyszli do niego porozmawiać. Wieczorem gdy rodzice wrócili od księdza mieli poważne miny zapytalam co się stało co ksiądz mówił ? On zaczęli się śmiać
Nie wiedziałam o co chodzi. Opowiedzieli mi co się stało. Ksiądz pytał ich gdzie kupiłam taki wypasiony telefon . ; D na początku nie mogłam uwierzyć Powiedzieli że był troche oburzony że miałam telefon w kościele ale strasznie rozśmieszyła go ta sytacja gdy stałam jak śrotka marysia przed ołtarzem cała czerwona.