Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: kamlaczka 2007-06-21 13:25
Moja historia jest troche dziwna, ale jednoczesnie prawdziwa i smieszna...
Moje podwórasko jest kompletnie zbazowane, kiedys była taka historia, ze telefon komus ze znajomych upadł na kostke i nic sie nie stało, więc kazdy z nas niesmiało, ale wyprubował to samo, nic zadnej komórce sie nie stało, później tak mi sie to spodobało, ze próbowałam różnych z nią rzeczy, rzuciłam o drzewo i nic, kilka razy mi spadała, i naprawde nic sie nie stało, później dałam sobie z tym spokój, bo stwierdziałam, ze kiedys jednak sie cos stanie...i stało sie.... :eek:
Moja komórka cały czas sie zacinała, chociaz była kolorowa stawała sie czarno-biała, nie chciała sie włączyc, ale juz nic nie mogła zrobic...teraz uzywam kompletnie innej komórki i jakos sie tym nie przejmuje, jest mi z tym dobrze:P
Moze nikt mi nie uwierzy, ale zapewniam, ze tak było na serio... :D
napisał/a: marzsin 2007-06-21 13:55
Tak jak częsc z nas ja również mialam kilka ciekawych historyjek z telefonem i ciężko jest podjąc decyzje którą opisac ale wreszcie zdecydowalam się na tą.Często jeżdze ze znajomymi pod namiot, jest to tani i przyjemny sposób na spędzenei wakacji.W zeszlym roku również pojechalismy pod namiot i jak zwykle robilismy sobie psikusy, tylko koledzy postanowili zrobic mi mocny dowcip jak potem się okazalo. Postanowili chowac mi telefon gdzies na polu namiotowym jak się o tym dowiedzialam zaczelam go szukac a oni dla jeszcze lepszej zabawy chodzili ze mną i zaczeli dzwoni do mnie co bym po dzwonku go znalazla i faktycznie uslyszalam moj dzwonek pobiegla do namiotu z ktorego go uslyszalam i nie mysląc o ptywatnoci ludzi ktorych byl to namiot wparowaąlm tam bez zapytania no i niestety zastałam w pozycji jednoznacznej :p oni zaskoczeni ja przerażona wyszłam, byłam cała czerwona, zła, zdenerwowana, koleś za mna wyszedł zaczoł na mnie krzyczeć a ja cóż nawet sie nei tłumaczyłam , moi genialni koledzy też stali jak wryci. Gdy wlasciclec namiotu skonczyl swoj wywod spowrotem sie schowal do namiotu a ja zaczelam krzyczec na kolegów. Suma sumarem telefon był w tym ze namiocie a raczej pod nim i swobodnei mogłam go wyciagnać nie przeszkadzając juz wiecej właścielom... :) i oto moja historia...teraz jak ją wspominam śmieje się do łez...
napisał/a: Inka56 2007-06-21 15:08
To było wczoraj. Historia jakby specjalnie do tego konkursu;D Zawsze noszę telefon przy sobie, z reguły w tylnej kieszeni spodni. Wczoraj podczas smsowania z moją kuzynką zachciało mi się siusiu. Wzięłam więc telefon z sobą. Po załatwieniu sprawy wstałam z kibelka i chciałam włozyc telefonik do tylnej kieszeni spodni ale....zapomniałam że te spodnie nie mają kieszeni!!!! Zanim sią zorientowałam było juz za późno. Telefon głośno chlupnął to muszli klozetowej :eek: ....na dodatek nie zdąrzyłam jeszcze spuścić wody :o Z obrzydzeniem go wyjęłam.......dzisiaj jeszcze nie działa ale mam nadzieję że uda mi się go ocucić ;)
napisał/a: Terlumterlum 2007-06-21 16:33
Bardzo lubię swój telefon. Niestety nie należę do ludzi, którzy je szanują... co czasami daje mi się we znaki.

Zeszłe lato spędzaliśmy nad jeziorem. Któregoś dnia wybraliśmy się w bardzo malownicze miejsce: trawa, mały pomościk, czyste kąpielisko, kajaki...

Po południu, kiedy nikomu oprócz mojej pięcioletniej córeczki Zuzi nie chciało się pływac, usiedliśmy całym towarzystwem na tymże urokliwym pomoście i w cieniu pięknego bliżej nieokreślonego gatunku drzewa, moczyliśmy nogi.

Zuzia w małej dmuchanej kamizelce kąpała sie koło nas (nie było głęboko, ale wolałam miec ją na oku).

Wtedy to właśnie dotarła do mnie odkrywcza (żeby nie powiedziec rewolucyjna ) myśl, że jeśli nie daj boże, Zuzia się zachłyśnie, to będę musiała od razu skoczyc9to znaczy zrobic mały krok i zejśc) jej na ratunek, a mam w kieszeni mój ulubiony telefon (wygrywający pięknie 'Who Are You' zespołu "The Who"), żeby uchronic go przed przymusową kąpielą postanowiłam temu zapobiec (ot pragmatyczne myślenie!!)

Wyjęłam telefon z kieszeni i położyłam na gumowe klapki mojej koleżanki (żeby się nie zachlapał na mokrym pomoście). Dosłownie chwilę później, Ania postanowiła pójśc po coś do picia...
Zanim zdążyłam krzyknąc, zobaczyłam (w zwolnionym tempie) jak mój telefon leci do góry, po czym pięknym spadem ukośnym i z uroczym "plum" wpada do jeziora. Co gorsza, nie spadł z krawędzi pomostu, tylko trafił w jedyną szczelinę między deskami i prześliznął się właśnie tamtędy!!

Wszyscy zamarli, po czym nastąpił wybuch śmiechu. Jeden z moich kolegów bohatersko wyłowił telefon z mułu pod pomostem, po czym komisyjnie telefon został wysuszony na słoneczku i powoli (na początku brzmiąc jak w łodzi podwodnej) "The Who" wróciło do repertuaru wycieczki

Najwyraźniej telefon przetrwał to bez większych uszczerbków!!!
Dodam jeszcze dwie rzeczy: Zuzia nawet nie wypiła łyczka jeziornej wody i wyszła z niego (jak zwykle zresztą) bez szwanku, a mój telefon krótko po tym został zalany benzyną (co także przetrwał) , a następnie stłukłam na niego butelkę moich ulubionych perfum!!! I tym razem wymagał jedynie wymiany obudowy!!!

Najwyraźniej mój telefon jest z tytanu, napędzany tajemniczą siłą z kosmosu!!!

I nie muszę chyba dodawac, że jest to aparat marki SAMSUNG... :)))))
napisał/a: KakaXKaQsia 2007-06-21 19:46
Na dzień kobiet dostałam mój wymarzony telefon. Bardzo się z niego cieszyłam. Niestety pewnego dnia zapomniałam wyciągnąć telefon z kieszeni.Moja mamawzieła te spodnie do prania i włączyła pralkę. Niestety dopiero w mniej więcej środku prania zorientowałam się, że telefon leży w pralce. wbiegłam do łazienki, a w pralce słyszałam dzwięk czegoś co się obija. Szybko wyłączyłam pralkę ale telefon już nigdy więcej nie zadziałał. Poszłam nawet do naprawy ale nie dało się już nic zrobić. Tak straciłam swój ukochany telefon...
napisał/a: agraf9 2007-06-21 19:55
Moja historia z telefonem jest dośc ciekawa i trwa do dziś.... a było to tak.Pewnego pięknego dnia bardzo się nudziłam, a że wpadł mi w oko pewien chłopak, bardzo chciałam się z nim umówi, ale jak to zrobic...przecież nie zadzwonię i nie zaproszę go na randkę, więc napisałam sms-a o treści:"czes*nbghjts####jhfeopu" a że oczywiście on nie wiedział o co chodzi,więc zadzwonił , ja się tłumaczyłam,że to przez przypadek się stało, bo miałam niezablokowany telefon i czasami mi się tak zdarza
Nie wiem czy wtedy uwierzył, ale umówiliśmy się a dziś jest moim mężem
napisał/a: isabelle 2007-06-22 10:15
Pewnego dnia pojechałam sobie ze znajomymi i z moim 3-letnim synkiem na wycieczkę. Po pełnym dniu wrażeń na zakupach i tym podobnych atrakcjach przyszła kolej na małe conieco. W chińskim barze szybkiej obsługi z torebką, dzieckiem na ręku i telefonem w ręku próbowałam zapłacić za zamówione jedzenie i wtedy moja prawie nowa komóreczka wysunęła mi się z dłoni i z ogromnym hukiem spadła na podłogę. Na szczęście odpadła tylko obudowa - pomyślałam, po czym naprawiłam tą usterkę i zajęłam się dalej jedzeniem. Minęło duużo czasu zanim znaleźliśmy się w samochodzie jadąc w drodze powrotnej do domu. Zerknęłam przypadkiem do torebki, gdzie schowany był mój telefon, który świecił. Zauważyłam, że ktoś od dłuższego czasu próbuje się do mnie dodzwonić. Miałam chyba z 16 nie odebranych połączeń od mojej mamy, która martwi się o nas. Okazało się, że po upadku mój telefon doznał wstrząsu i uszkodzenia dźwięku. Długo się męczyłam, zanim doprowadziłam go do stanu sprzed wypadku. "Babskim" sposobem zaczęłam go okładać i przyciskać i w końcu dzwięk zadziałał. Oddzwoniłam do mojej mamy, która łamiącym głosem cieszyła się że nic nam się nie stało. Do dziś mam problemy z tym dźwiękiem mojego telefonu, ale teraz przynajmniej wiem jak go szybko naprawić.
napisał/a: morelciaa 2007-06-22 14:32
Wiec.. było to pewnego pochmurnego dnia, kiedy wybrałam się z przyjaciółką na spacer :). Z racji tego, że ja miałam torbę, koleżanka włożyła do niej cały swój asortyment wraz z telefonem.Kiedy szłyśmy pod drzewami nagle zaczeło coś kapać.. Pomyślałysmy że to deszcz..:D ale nagle na nią przestało kapać a ja co chwile musiałam zcierać wodę z nóg. Śmiałyśmy się , że deszcz tylko na mnie pada aż w końcu zorjentowałysmy się ze to woda z mojej torby kapie ... kiedy ją otowrzyłam dosłownie wszystko pływało. Odrazu wyjełyśmy wszystko co w niej było wraz z dwoma telefonami (moim i jej ) . na pierwszy rzut oka telefony dzialay normalnie jednak po krotkim uzytkowaniu sie wylaczyly i juz nie chialy sie wlaczyc.. Kiedy wróciłysmy do domu odrazu je wysuszylysmy suszarką..Mój po woli jakoś do siebie doszedł jednak do dziś troche się zacina a ten drugi.. niestety :) tzreba było kupić nowy ;] ale na przyszłość mam nauczke żeby zawsze sprawdzać czy dobrze zamknełam butelkęz wodą :)
napisał/a: annia_bee 2007-06-22 15:24
tego pamiętnego dnia dostałam mój od dawien dawna telefon na urodziny od rodziców. nie mogłam się nim długo nacieszyć...moja młodsza siostra również...uradowana, zapytała się mnie czy może sie nim pobawic...zgodzilam sie, chociaz nie wiedzialam, ze ona chce to robic w toalecie. wyszłam z domu, a ona zostawiła do na spłuczce klozetowej. godzinę później wróciłam do domu i nie mogłam uwierzyć w to co się stało;/ mój telefon leżał cały zalany wodą biurku w moim pokoju. od razu wiedziałam, że to pewnie sprawka mojej siostry. już na nią krzyczałam i wtedy moja mama powiedziała mi, że to mój kot(który lubi przebywać w łazience i skakać sobie po toaletach) wskoczył na spłuczkę i telefon razem z nim wpadł do wody. śmiechu było dużo, ale mój telefon niestety nie został uratowany:(
Karlin
napisał/a: Karlin 2007-06-22 15:52
Na kilka dni przed maturą, którą zdawałam w ubiegłym roku, z okazji zakończenie nauki w ogólniaku dostałam od rodziców telefon komórkowy. Byłam tak skołowana w pierwszym dniu matury, gdy zdawałam język polski, że zupełnie zapomniałam, iż mam w torebce telefon. Niestety stało się to przed czym kilkakrotnie nas ostrzegano, a mianowicie podczas pisania testu zadzwonił mój telefon, co spowodowało, że zostałam wyproszona z sali. Z płaczem udałam się do domu i powiedziałam mamie co zaszło. Na szczęście mama okazała sie i tym razem moim przyjacielem. Powiedziała mi, że nie ma co rozpaczać, że zdam w następnym terminie i wszystko będzie dobrze. Tak też się stało, w kolejnym terminie zdawałam już bez żadnych przygód i napisałam test tak że dostałam się na wszystkie cztery kierunki uczelnie, gdzie złożyłam dokumenty. Obecnie zdaję egzaminy po pierwszym roku studiów i wiem, że z każdej przykrej sytuacji można wyjść z pomocą bliskich tak, że nie wpłynie to negatywnie na dalsze losy.
napisał/a: edith75 2007-06-22 16:24
Oj, zdarzyła mi sie kiedyś ciekawa (tak myślę) historia z telefonem.
I to nie jedna. Kiedyś byłam tak zajęta wkładaniem zakupów do samochodu, że odjechałam z telefonem na dachu, ale opowiem inną historię.
Historię, która bardzo zdenerwowała mojego męża (wtedy jeszcze narzeczonego).
Otóż, kiedy jakieś 8 lat temu wyjechaliśmy z mężem na wakacje do Egiptu, przytrafiła sie nam właśnie przygoda z telefonem.
Nadmieniam, że był to nowy telefon, który otrzymałam od męża w dniu urodzin, a była nim Nokia (numeru nie pamiętam, bo było to dość dawno temu) zwana "kameleon". Mąż był z siebie bardzo dumny i zadowolony kiedy mi go podarował, bowiem strasznie się na niego wykosztował (był wyjątkowy jak na tamte lata).

Był jeden z przepięknych, słonecznych dni naszego urlopu, tuż po śniadanku postanowiliśmy spacerować brzegiem morza.
No i wybraliśmy się: ja, mąż i...........telefon!
Kiedy juz bylismy na miejscu, mąż zaproponował abyśmy poskakali przez fale, które rozbijały się o brzeg (też wymyślił zabawę), no ale dobrze, zgodziłam się.
W pewnym momencie.........telefon wpadł mi z kieszeni i wpadł do wody!
Oczywiście tego nie zauważyłam i poszliśmy wygłupiać się dalej
Kiedy wracaliśmy ( szacuję, że było gdzieś od miejsca, gdzie upadł telefon 1,5 godziny drogi) mąż zauważył, że coś błyszczy się pod wodą. Podnosi to i mówi: "Zobacz jakas Pierdoła zgubiła telefon...., kto bierze telefon nad wodę?!!! "Nie działa! Nie wiadomomo czyj on jest, chyba będziesz miała obudowę na wymianę, bo telefon jest taki jak Twój"
A ja na to: "tak, tak, Pierdoła straszna! Bo nawet do domu, do rodziny nie zadzwoni-martwiłam się.
Więc wracalismy sobie do hotelu i przez całą drogę rozmawialiśmy o tej "Pierdole", która zgubiła "taki fajny telefon"-jak twierdził mąż.
Kiedy byliśmy juz w pokoju hotelowym mąż mówi: "Podaj mi kochanie swój telefon, zobaczymy czy jest identyczny"
No i zaczęły się..................poszukiwania!
"Gdzi jest mój telefon...nie ma, nie ma go.....ktoś chyba mi ukradł" - krzyczałam.
"przecież miałam go przy sniadaniu" - dodałam
A mąż na to surowym głosem: "Przecież po sniadaniu nie wracaliśmy do pokoju! To pewnie Twój telefon! Jak mogłaś go tak załawić?!!! "Ty Pierdoło"
Ciężko mi było pogodzić się z tym, że nazwał mnie "Pierdołą", chociaż muszę się przyznać, że spodziewałam się gorszej reakcji na to co się stało)))
Mąż do końca urlopu powtarzał: "taki fajny telefon, taki fajny telefon"- do znudzenia!
Najważniejsze, że mam cudownego męża, który w końcu musiał pogodzić się z tym, że krótki był żywot jego cudownego prezentu.

Ps. Myślałam, że na nastepne urodziny dostanę fajny telefonik ale niestety już nie dostałam((
Mąż stwierdził, że do telefonów mam pecha i dostałam elektryczną szczoteczkę do zębów))
napisał/a: dorota0077 2007-06-22 16:25
Bardzo długo zbierałam na swoj własny telefon. Rodzice nie chceli mi kupic a moze poprostu nie mogli.... Dlatego tez bardzo sie starałam żeby samemu uzbierać. Dużo zajęło mi to czasu, aż wkońcu kupiłam sobie przepiękny nowiutki telefonik. Niestety..... Nazajutrz, gdy jechałam do szkoły, w tramwaju "pewien człowiek" poprostu wyjął mi go z plecaka :( Tak długo pracowałam na coś, żeby ktoś w chwile mi to odebrał....