Wygraj „Muzyczny telefon”

napisał/a: 1misiek2 2007-06-22 16:32
Moja historia dotyczy mojego pierwszego telefonu, do którego miałam szczególny sentyment , ponieważ dostałam go od mojego faceta (obecnie męża :p ) po 3 tygodniach znajomości! Dostałam go, ponieważ mój facet nie lubił dzwonić na telefon domowy, bo czuł, że moi rodzice chcąc nie chcąc wszystko słyszeli, bo tel. stał zaraz obok ich pokoju. Tak więc pewnego dnia gdy wracałam ze szkoły i stałam właśnie na przejściu dla pieszych, wyjęłam telefon z kieszeni żeby napisać smsa do Rafała, żeby się z Nim umówić, ale nie było mi dane dokończyć wiadomości, a tym bardziej wysłać jej, ani zadzwonić, bo w trakcie pisania ktoś podjechał z tyłu na rowerze i wyrwał mi go z ręki!!!! Musiał mieć bardzo dobrze dopracowany chwyt, bo ja jak piszę smsa, to trzymam tel. dwoma rękoma! Więc gdy tylko zajarzyłam co się dzieje, pobiegłam co tchu za tym kolesiem, i krzyczałam jak tylko mogłam najgłośniej: "Złodziej! Niech go ktoś zatrzyma! Ukradł mi telefon!!!" Ale oczywiście nikt nie zareagował tak jak na to liczyłam, tylko wszyscy patrzeli na mnie jak na ufo! Biegłam tak za nim przez dłuższy moment, widziałam jak wyrzuca na trawę moją kartę, aż w końcu się poddałam Ze łzami w oczach wracałam na te nieszczęsne pasy. Jak już stałam, to zobaczyłam na drugiej stronie policjantów albo straż miejską, podeszłam do nich i opowiedziałam co się stało, ale nic mi nie pomogli... Powiedzieli tylko, że mogę przyjść na posterunek z papierami od telefonu, oni sobie spiszą dane telefonu, i jeśli kiedyś przy rutynowej kontroli komisów lub ludzi odnajdą mój telefon, to dadzą znać. Chyba nie muszę mówić, że już nigdy nie zobaczyłam mojego ukochanego, w niebieskiej, ale przezroczystej obudowie telefoniku!!! Co prawda dostałam inny, ale tamten był super, chociaż bateria w nim trochę nawalała!!! W tym co mam teraz też nawala, ale tel. mojego mężusia to już zupełnie jest do wywalenia, wyłącza się tylko jak się ktoś próbuje dodzwonić, a i wyświetlacz ma popsuty i smsy może czytać tylko w dzień, więc bardzo bym chciała teraz ja mu sprezentować telefon, bo 7 lipca ma urodzinki!!! ;) Pozdro dla wszystkich, którym przydarzyło się coś podobnego! Beata z Poznania
napisał/a: adas 2007-06-22 19:08
Kupiłem sobie pierwszy telefon w życiu .Simens C35i,który strasznie piszczał aż do niewytrzymania.Robiłem śniadanie kiedy przyszła moja córka i powiedziała-"tatuśtelefon zrobił bum bum."
Ja ide popatrzyć o co jej chodzi,patrze przes okno i widze że telefon lerzy na
piasku bo moja córka go wyrzyciła przes okno.Ale nic mu sie niestało.szkoda niekupie swobie nowego ALE TEN DO WYGRANIA JEST SUPER CHCIAŁBYM MIEĆ TAKI!!
napisał/a: orchidea1 2007-06-22 19:29
Poszłam kiedyś na imprezę do klubu z przyjaciółmi. Bawiłam się świetnie, tym bardziej że miałam na oku świetnego faceta który również mi się przyglądał. W pewnym momencie poszłam do toalety żeby "przypudrowac" to i owo. Facet poszedł za mną, myślałam że wreszcie zebrał się na odwagę, ale on zamiast za mną podszedł do mojego stolika (co widziałam katem oka) perfidnie zwinął mój telefon i zginał w tłumie. Jak widac czasem obiekt pożądania nie jest kobietą!!!!!!!!!!!!!!!!! ;) ;)
napisał/a: aldonaczaja 2007-06-22 20:21
Ciekawa przygode z telefonem miałam w okresie zimowym,kiedy z rana dostałam straszna wiadomosc i tak ona mnie wytrąciła z równowagi,ze byłam cała skołowana.Przed wyjsciem do pracy chciałam jeszcze dołozyc do pieca i przy okazji spalic stary chleb.Po jakims czasie znajomi zaczeli sie skarżyc,ze nieidzie sie do mnie dodzwonic.Dopiero po całym dniu pracy cos mi zaswitało,ze mogłam przez przypadek telefon wrzucic wraz z starym chlebem do pieca,ale przez to takie nieprawdopodobne!A jednak!Po wygaszeniu ognia i oczyszczeniu pieca z popiołu wyłoniły sie resztki obudowy telefonu
napisał/a: ~zadiar 2007-06-23 02:00
Pewnego razu wybrałem się do sklepu w Gliwicach, do wielkiego hipermarketu TESCO… Jestem z Rybnika wiec kawałek musiałem dojechać. Po zakupach na kwotę 900zł postanowiłem wydac kolejne 600, ponieważ nie kupiłem wszystkiego co chciałem. Na co dzień nie robie takich zakupów, ale tego dnia miałem do wydania 1500zł. Postanowiłem pojechać do TESCO do Zabrza, bo miałem nadzieje ze tam jest towar którego szukam. Pierwszy raz robiłem robiłem taką trasę (Rybnik-Gliwice, Gliwice-Zabrze) dlatego poprosiłem panią Małgosię o udzielenie informacji. Małgosia, która pracowała w „biurze obsługi klienta” na pierwszy rzut oka nie za bardzo wiedziała jak dojechać do sklepu TESCO w Zabrzu. Była to starsza około 40 lat farbowana blondynka w okularach. Szczupła i raczej zadbana.
Punkt obsługi klienta stał się nagle punktem wyciągania informacji od klienta. Pani Małgosia zaczęła mnie wypytywać czy wiem gdzie są jakieś stadiony i inne stacje benzynowe. Podczas gdy ja prosiłem panią na dobry początek w którą mam skręcić jak wyjadę z parkingu….Zupełnie nie miałem pojęcia, gdzie mogą być te obiekty o które pyta, ponieważ byłem w tym rejonie pierwszy raz. Podsunąłem pani notesik i poprosiłem, żeby narysowała dojazd do TESCO w Zabrzu. Ona się strasznie oburzyła z tego powodu. Zaczęła mówić, że nie ma talentu do rysowania, że nie jest od tego żeby rysować klientom ścieżki. Zaczęła wymachiwać rękoma, a mnie zupełnie wybiła z tropu. Od tego momentu to już była tylko walka kto ma rację ja czy ona. Ja byłem zagubionym klientem szukającym pomocy. Ona bardzo podekscytowana wymachiwała rękoma, że co ja od niej chcę??!! Nie ma mowy, żeby ona coś rysowała!! W czasie jak stałem i patrzyłem na to jak macha rękami zostałem przekwalifikowany na nienormalnego, jakiegoś idiotę. Wszyscy co byli w pobliżu oczywiście patrzyli na sytuację, w której to epicentrum byłem ja. Do tego zaczęła dalej pytać: „wie pan gdzie jest stadion GÓRNIKA ZABRZE??”. Kurde nie mam zielonego…. Odpowiedziałem „że nie, ze co mnie to obchodzi”. Nie interesuje się piłką nożną i do tej pory nie wiem czy w oczach tych wszystkich ludzi, którzy pewnie wiedzieli totalnie się nie skompromitowałem…. Chciałem się zapaść pod ziemię. Najlepiej jakbym wtedy miał pod nogami windę i zjechał sobie poziom niżej. Tak jednak się nie stało… Okazałem się do tego uporczywy w całej tej sytuacji i w swoich dążeniach. Sytuacja rozwijała się tak, ze im bardziej ją prosiłem o narysowanie drogi tym bardziej ona machała rękami, a ja stawałem się coraz większym palantem. Dalej prosiłem ją i tłumaczyłem, że chce dojechać do TESCO w Zabrzu. Nie rozumiem dlaczego miałaby mi nie narysować. Dodatkowo ośmieliłem się zapytać” a może przynajmniej zadzwoni pani do tego TESCO i się dowie czy jest tam towar którego szukam”??. Chciałem się dowiedzieć czy w ogóle jest po co tam jechać. Dobrze pamiętałem jak jeszcze 3 dni wcześniej pewna pani w innym mieście w tym samym hipermarkecie wykonała taki telefon bezproblemowo. Małgosia, którą właśnie teraz prosiłem nie miała zamiaru. Tłumaczyła, ze nie da się zadzwonić poza obręb TESCO. Jak mi powiedziała, że nie da się, to tak jakbym dostał po twarzy 2 razy od niej. Oczywiście nie mówię jak mi się w ogóle moralnie oberwało za to że się zapytałem, za to, że poprosiłem o pomoc. Nie mogłem już znieść tego upokorzenia. Jak tylko zobaczyła, ze znowu mnie zatkało to zaczęła machać rękami i krzątać się po swoim miejscu pracy. Cały czas udowadniała, ze ona ma rację. Była godzina 21:00….. Poprosiłem ją o numer telefonu do przełożonego, bo mnie zirytowała swoim zachowaniem. Nie dała mi go, zamiast tego zaczęła się pytać: „i co zamierza pan zadzwonić do mojego szefa??”. Oczywiście, odpowiedziałem jej ze tak Ona to po prostu zignorowała. Mówiła uparcie, ze nie ma możliwości wykonać telefonu poza TESCO. Pytała : „Jak pan chce, to ja panu podam numer, to sobie pan sam zadzwoni?? Spróbuje pan czy pan zadzwoni poza TESCO…. Dać ten numer??”. Ja chciałem, w sumie jak już robimy scenę to dlaczego miałbym nie spróbować i nie zadzwonić z jej telefonu. „Tak proszę mi napisać-spróbuję” powiedziałem. Wypisała niedbale numer telefonu do TESCO Zabrze i wyrzuciła mi go na ladę mówiąc „to proszę niech pan sobie zadzwoni”.
Wziąłem kartkę i postanowiłem odejść z centrum afery. Już od dawna chciałem się stamtąd wyrwać. Wyszedłem przed sklep i zapaliłem papierosa…. Smakował jakby był zatruty…. Po kilku machach już nie chciało mi się go palić… Zadzwoniłem do sklepu w sąsiednim mieście, ale już ze swojego telefonu. Wolałem zapłacić, gdyż nie chciałem kolejnej kompromitacji.. Po prostu nie znam się na telefonach wewnętrznych i zewnętrznych.. Mnie ta przyjemność kosztowała pare złotych. Za to satysfakcja z tego, ze zadzwoniłem była niewspółmierna!! Ja zapłaciłem pare złotych za rozmowę, ale Małgosię mój telefon kosztował dużo więcej.
Ktoś odebrał słuchawkę… Ze stoickim spokojem zapytałem czy mają ten towar, który chce. Okazało się, że nie mają, ja jeszcze tylko upewniłem się, czy osoba która sprawdzała Tower jest tego pewna i się rozłączyłem. Nie pozwoliłem aby całe to zajście skończyło się w ten sposób. Ostatnie słowo należy do mnie!! Zadzwoniłem jeszcze raz i poprosiłem z zarządem sklepu. Połączyli mnie dokładniej z kierownikiem działu zatrudnienia tak jak prosiłem. Ze stoickim spokojem przedstawiłem sytuację jak się rzeczy mają w sklepie TESCO w Gliwicach. Mówiłem, ze właśnie zrobiłem zakupy za 900zł i jak traktuje mnie pani z „punktu obsługi klienta”. Pan dyrektor mnie poprosił jak kumpel kumpla żebym nie przejmował się takimi osobami. Zażartował sobie rozładowując atmosferę i obiecał ze coś z tym zrobi. Powiedział, żebym poczekał przy tym stoisku i najlepiej ignorował ją. Powiedział, ze zaraz ktoś kompetentny do mnie przyjdzie. Tego razu byłem po raz pierwszy, po raz jedyny raz i pewnie po raz ostatni tak bezwzględnym liczącym się tylko ze sobą samym człowiekiem. PODOBAŁO MI SIĘ!! Przyszło dwóch panów w garniturach. Teraz zajście było podobne do jazdy na rollercosterze. Zupełnie podobne uczucie… Ciekawe jak Ty się czujesz kiedy wiesz, ze za twoją sprawą ktoś dostanie naganę? Całą sprawę podgrzewała powaga na twarzach tych panów w ciemnych garniturach. Obaj około 180cm. Jeden grubszy około110kg, drugi taki średni około 90kg. Ten grubszy pan wziął pania na zaplecze i cos jej tam mówił. Nie wiem co jej mówił, bo byłem skoncentrowany na rozmowie z tym drugim. Ten drugi narysował mi drogę, tłumacząc przy tym co akurat rysuje. W trakcie jak rysował, przyszła ta pani. Przyszła po swoje rzeczy…. Została zwolniona!!!!! Zaczęła robić hałas, bo w furii zbierała swoje manatki. Teraz już jej ruch były bardziej sprecyzowane, ale tok myślenia na pewno nie. Jak się tak zbierała, to wyrzuciła mi to, że ją zwolnili. Powiedziała: ”dziękuje panu bardzo!! Przez pana teraz jestem bez pracy!!”. Ja nic nie odpowiedziałem…. Mój naturalny uśmiech który nosze zawsze na twarzy rozkwitł…. Pomyślałem:” A wystarczyło narysować kilka kresek i połączyć się z biurem, żeby przełączyli na międzymiastową”. Teraz uśmiech na zajmował całą twarz.
Ja tylko słuchałem dalej, gdzie mam jechać. Pan który mi rysował drogę zwrócił jej uwagę, że przeszkadza i żeby się pospieszyła. Droga w sumie była bardzo prosta….Tym razem to ona została pragnieniem.
Jeśli spytacie czy mam wyrzuty sumienia, to przyznam się ze mam. Nie zadręczam się tym, ale gdzieś w głębi mam nadzieje, że szybko znalazła sobie inną pracę. Natomiast jestem przekonany, że ta sytuacja ją czegoś nauczyła. To był by koniec mojej przygody.


Gorąco Pozdrawiam. Tomek

P.S: LENIUCHY... STRZEŻCIE SIĘ!!! :D
napisał/a: misq78 2007-06-23 07:36
Hmm... to ciekawe, ale nigdy nie wierzyłam że można coś wygrać tylko za pomocą posiadania telefonu... a jednak... udało się... kupiłam telefonik... wypełniłam ankietkę i tak zaczęła się moja przygoda... weekend w luksusowym SPA na Wzgórzach Dylewskich... niezapomniany... komfortowy... a w jego czasie więcej niż oczekiwałam... masaże, hydromasaże, jaccusi, sauna... wizyty u kosmetyczki... i tak bez końca ... relaks, na który nie każdy może sobie pozwolić...a przy tym poznanie wyjątkowego człowieka... z pierwszych stron gazet... rozmowa, kolacja, na luzie... o wszystkim o czym człowiek pomyślał... niby nic a jednak coś wyjątkowego... :) czy to nie przygoda życia... polecam... i szczerze mówiąc chciałabym to przeżyć jeszcze raz... :)
napisał/a: iwonkar87 2007-06-23 13:52
Około pół roku temu poznałam swojego obecnego chłopaka Tomka.Poznaliśmy sie podczas biwaku u naszego wspólnego znajomego.Od razu przypadliśmy sobie do gustu i cały biwak spędzaliśmy razem.W dzień wyjazdu Tomek dał mi swój numer i odjechał.Na następny dzień Tomek zaproponował mi spotkanie po którym zostaliśmy para.I wszystko było piękne dopóki nie dowiedziałam sie że numer Tomka to tak naprawdę numer jego taty,z którego tomek pisał bo swój telefon miał w naprawie ale zawsze zapominał mi o tym powiedzieć.Mój chłopak opowiedział mi również o tym jaka awantura wybuchła w jego domu kiedy mama przeczytała sms w taty telefonie o treści:cześć misiu spotkamy sie dzisiaj tak jak zawsze Kocham cię.dodam tylko że tata tomka miał w tym dni ważne spotkanie służbowe w które po tym wszystkim mama Tomka nie chciała uwierzyć.Gdy do domu wrócił mój chłopak ze spotkania ze mna napisanego rzekomo do taty zauważył pakującego sie ojca i płaczącą matkę.Gdy mama wyjaśniła synowi o co chodzi ten wybuchnął śmiechem i powiedział że sms był do niego bo taki numer podał mi Rodzice spojrzeli na siebie i Tomka.Przez trzy miesiące nie przychodziłam do domu Tomka bo było mi strasznie głupio spojrzeć w oczy rodzicom mojego chłopaka.
napisał/a: diefee 2007-06-23 14:19
Mój telefon przeżył już wiele, jego historia to trudy i znoje w moim towarzystwie. spadał z wielu wysokości przypadkowo i nieprzypadkowo, czasem z nerwów, pływał w Bałtyku,jeziorze, opalał sie ze mną na plaży,znajomi wrzucili mi go również do pifka, co nie wpłynęło na jego dlasze użytkowanie, wystarczyło wymienić baterię.Raz przypadkowo wpadł do toalety. po wysuszeniu zaniosłam do specjalisty, wyczyszczony nadal działa :) Niestety po takim incydencie musiałam się z nim rozstać :) Postąpiłam zgodnie z rada znajomego. Kupiłam największe petardy okleilam wszystkie wokół komórki.następnie złączyłam petardy lądem. Włożyłam wszystko do metalowej puszki i podpaliłam. Z komórki nic nie zostało, prawdziwy pogrzeb wikinga :)
napisał/a: kaXkabo 2007-06-23 15:08
Witam,moja najciekawsza przygoda z telefonem nieodłącznie kojarzy się również z moją mamusią. Oto pewnego dnia moja rodzicielka oznajmiła,że czas najwyższy okiełznać dostępną zdobycz techniki czyli telefon komórkowy. Poprosiła mnie o pomoc w wyborze aparatu i taryfy i po wstępnym wprowadzeniu w temat ruszyłyśmy do centrum. Mama zdecydowała już u jakiego operatora dokona zakupu,zatem zasiadłyśmy przed sprzedawcą i pozostało już tylko z jego pomocą wybrać odpowiedni model. Kiedy i to już było za nami, przyszła pora na uruchomienie nowego nabytku i tu moja mama przeszła samą siebie!! Miły pan w garniturze podał mamuśce kartkę z numerem PIN, który miała wstukać w aparat-niby proste prawda?okazuje się, że nie dla wszystkich:) mama położyła kartkę na biurku i poczęła nerwowo stukać w nią palcami w miejscu cyfr!!nie w telefon, który trzymała w drugiej dłoni a w ten nieszczęsny kawałek papieru!!ja mało nie spadłam z krzesła-ze śmiechu i -co tu dużo mówić- z zażenowania!!za to pan sprzedawca z dyplomacją zwrócił jej uwagę,czym nieco zbił ją z tropu, ale mama jak zwykle zareagowała z wrodzonym poczuciem humoru:)wyszłyśmy stamtąd rozbawione do łez, z nowym telefonem i z poszerzoną wiedzą na temat używania numerów PIN:)na szczęście udało mi się odwieść mamusię od chęci posiadania karty do bankomatu:)
napisał/a: Groszek8 2007-06-23 15:31
Moja mama pracuje w księgarni ostatnio był tam remont i zrobiono księgarnię samo obsługową ... Mama i jej kolezanka zaczęły sie martwic ze ciężko bedzie patrzec na sklep jak bedzie duzo klientów wiec moga byc kradzierze ... No i te wątpliwości się sprawdziły ... Jest tam takie małe zaplecze i tam były otwarte dzrzwi a mama i Pani Gosia (pracownica,kolezanka)miały duzo klientów wiec nie widziały co sie dzieje na zapleczu ... Pani Gosia miała tam torebke a w niej telefon samsung, dokumenty i 50 zł ... jakis mezczyzna wszedł na zaplecze i zabrał całą torebke ... Pani Gosia chciała zadzwonic do meza patrzy a nie ma torebki ... To moja mama zadzwoniła ze swojego telefonu na telefon Pani Gosi a odebrał ten męzczyzna jak gdyby nigdy nic i sie rozłącza ... Mama napisała mu sms-a "Złodzieju oddaj torebke wiemy ze masz na imie krzyś (powiedział ze jest krzysiek )" Ale nic ... Później jeszcze raz zadzwoniły z Panią Gosia i powiedziały zeby oddał przynajmniej dokumenty bo tam było prawo jazdy , dowód,paszport ... powiedział ze wysle poczta a ze telefonu nie odda bo on jest juz jego telefonem ... ale słowa nie dotrzymał i nie oddał dokumentów :mad: ... Teraz Pani Gosia będzie musiała wszystkie od nowa wyrabiała ... :( :( i to koniec tej historii ,zal mi Pani Gosi ...
napisał/a: Groszek8 2007-06-23 15:34
Moja mama pracuje w księgarni ostatnio był tam remont i zrobiono księgarnię samo obsługową ... Mama i jej kolezanka zaczęły sie martwic ze ciężko bedzie patrzec na sklep jak bedzie duzo klientów wiec moga byc kradzierze ... No i te wątpliwości się sprawdziły ... Jest tam takie małe zaplecze i tam były otwarte dzrzwi a mama i Pani Gosia (pracownica,kolezanka)miały duzo klientów wiec nie widziały co sie dzieje na zapleczu ... Pani Gosia miała tam torebke a w niej telefon samsung, dokumenty i 50 zł ... jakis mezczyzna wszedł na zaplecze i zabrał całą torebke ... Pani Gosia chciała zadzwonic do meza patrzy a nie ma torebki ... To moja mama zadzwoniła ze swojego telefonu na telefon Pani Gosi a odebrał ten męzczyzna jak gdyby nigdy nic i sie rozłącza ... Mama napisała mu sms-a "Złodzieju oddaj torebke wiemy ze masz na imie krzyś (powiedział ze jest krzysiek )" Ale nic ... Później jeszcze raz zadzwoniły z Panią Gosia i powiedziały zeby oddał przynajmniej dokumenty bo tam było prawo jazdy , dowód,paszport ... powiedział ze wysle poczta a ze telefonu nie odda bo on jest juz jego telefonem ... ale słowa nie dotrzymał i nie oddał dokumentów :mad: ... Teraz Pani Gosia będzie musiała wszystkie od nowa wyrabiała ... :( :( i to koniec tej historii ,zal mi Pani Gosi ...
napisał/a: patra 2007-06-23 17:47
Moja historia jest wystarczająco żenująca jak i dająca wiele do myślenia. Otóż … pewnego, pięknego dnia obudziłam się z myślą ze ten dzień będzie piękniejszy od wczorajszego. Odruchem spojrzałam na komórkę i nagle zaczęłam biec w kierunku łazienki. Ktoś mógłby pomyśleć ze chce mi się wymiotować, ale tak nie było. Stwierdziłam ze jest strasznie późno i że spóźnię się do szkoły. Zawsze się wyrabiałam, lecz budzik mnie zawiódł i nie wstałam na czas. Szybko umyłam zęby, ubrałam się, nie zwracajac uwagi, w która strone włożyłam bluzkę i wzięłam ze stolika mój telefon. W dotyku wydawał mi się dziwny. Włożyłam do plecaka i pobiegłam jak najszybciej mogę. Moje koleżanki już dawno poszły wiec sama musiałam iść, raczej biec. Biegnąc słyszałam tylko obijające się o beton pieniądze. Nie chciało mi się już ich zbierać wiec ruszyłam czym prędzej w kierunku szkoły. Nie miałam już siły, ale mówiłam sobie non stop: „zdążę”, „zdążę”. Będąc już na terenie szkoły odetchnęłam z ulga. Czułam w gardle ucisk, tak jakby sto mrówek po mnie chodziło. Otrząsłam się i szybkim krokiem poszłam do klasy. Przez chwile nie wiedziałam gdzie ja jestem i po co. Po krótkim czasie trafiłam na lekcje. Gdy pani czytała moje imię, ja weszłam do Sali i powiedziałam: „obecna”. Po zapierającej dech w piersiach lekcji nastąpiła pięcio minutowa przerwa. Wtedy koleżanka z wielka potrzeba poprosiła mnie żebym pożyczyła jej telefon. Moja mina nie miała żadnego wyrazu. Nie chciałam odmówić, dlatego wyciągnęłam z plecaka komórkę i jej dałam. Nagle wybuchła śmiechem. Okazało się, że zamiast komórki wzięłam pilot do radia. Zrobiłam się czerwona, ale po wytlumaczeniu wszystkim o zaistniałej sytuacji zrozumiały mnie w pełni. Myślę, że moje opowiadanie nie jest zbyt interesujące, ale daje następujący morał, aby: nie śpieszyć się na, tyle aby pomylić sobie komórkę ze zwykłym pilotem. Lepiej spóźnić się pięć minut a mieć porządek w swoich myślach. Zbytni bałagan prowadzi do roztropności. Cieszmy się każdym dniem i budźmy się w miłym nastroju.

PS: Myślę, że moja historia może nie jest bardzo ciekawa, ale stała się na prawdę i to się liczy, ponieważ prawda zwycięża a oszustwo spada na dno.
PS2: Przepraszam za błędy językowe. (Nie umiem ładnie pisać opowiadań i tego typu form.)

Pozdrawiam! :) :) :)