Wygraj zestaw kosmetyków biosiarczkowych!

napisał/a: nika221 2014-11-04 20:53
Myślę że aby namówić mojego mężczyznę na badania musiała bym złożyć kilka obietnic np. śniadanie do łóżka przez miesiąc , wynoszenie śmieci a co najważniejsze że nie będę jeździć jego samochodem to chyba by wystarczyło a jeśli nie uciekła bym się do szantażu : albo badania albo zero spotkań z kolegami to napewno by zadziałało :)
napisał/a: basiulka1 2014-11-05 08:56
Mam swój sprawdzony sposób. Rejestruję męża na badania. Podaję mu termin i godzinę oraz przychodnię. Kiedy termin się zbliża przypominam mu , żeby nie zapomniał wziąć dnia wolnego. Oczywiście tego dnia również załatwiam sobie wolny dzień. Kiedy nadchodzi dzień x- biorę go za rękę i prowadzę na badania. Czekam pod gabinetem, żeby przypadkiem nie rozmyślił się i nie pomyślał, że to badania nie dla niego. A po badaniu mamy dzień dla siebie:)
napisał/a: katrex6 2014-11-05 11:40
Nie ma sensu przekonywać, prosić czy nawet szantażować. Można podsunąć opornemu facetowi jakiś artykuł o chorym człowieku, który mógł powstrzymać chorobę, wykrywając ją odpowiednio wcześnie. Można włączyć jakiś reportaż w telewizji na ten temat. Może i wzbudzi to u mężczyzny współczucie, ale czy wzbudzi myśl, która skłoni go do wykonania badań? Nie, nie, on będzie nadal sądził, że jego to nie dotyczy. Trzeba użyć podstępu. Zresztą, kiedy opowiemy facetowi historyjkę, jak bratanek ciotecznego wuja siostry matki, teraz męczy się z jakąś chorobą, którą mógł pokonać, gdyby się wiele lat temu zaczął badać, posuwając mu pomysł, żeby może się sam przepadał, on potraktuje to jako narzucanie mu czegoś. Wszystko trzeba rozegrać tak, aby on myślał, że on sam wpadł na ten pomysł.
Gdy sama wybierałabym się na badania, kilka dni wcześniej, wieczorem zainicjowałabym taką bardzo szczerą rozmowę, w której mówilibyśmy ze sobą, a nie do siebie. Poudawałbym trochę, że ostatnio jakoś tak słabiej się czuję, głowa mnie boli często, rano nie mogę zwlec się z łóżka… Możliwe, że facet sam będzie szukał rozwiązania- hmm… „może za dużo pracujesz?”, „źle się odżywiasz?”. Ja wtedy szukam obejścia tych pytań np.„ przecież ci mówiłam, że teraz w pracy mamy większy luz, bo zatrudnili więcej ludzi”, „przecież jem w domu, to co zawsze”. Gdy jego rozwiązania się nie kończą, my dokładamy nowe symptomy np. brak apetytu wieczorem, kłopoty ze snem. W końcu od niechcenia powie, żebym zrobiła sobie badania. Odrzekłabym wtedy, że właśnie planowałam to zrobić, ale że sam wie, jak to jest.. że takie rzeczy to zawsze się odkłada na później… że najlepiej to iść z kimś, bo wtedy zaplanujemy sobie, że właśnie tego dnia idziemy i już tego nie przełożymy, a jak teraz nie mam z kim iść, i robię smutną minę ;) Nie ma zlituj, facet w końcu zaproponuje, że pójdzie ze mną. Ja wtedy zaczęłabym doceniać to, że przecież straci swój jakże „cenny” czas, to może lepiej już zrezygnuje z tych badań. U faceta wzbudziło się już przekonanie, że on jest odpowiedzialny za moje zrobienie badań, a muszę je zrobić, bo coś jest nie tak, no i on chce mieć też po prostu spokój. Zapewne powie, że pójdzie i już. I ja wtedy podstawiłabym go już przed dokonanym. Otóż powiedziałabym, że ja właśnie zawsze chodziłam z kimś na badania, ale ten ktoś też je robi. I co teraz? Dodałabym jeszcze: „Chyba się nie boisz?” i załatwione.
napisał/a: malcowa89 2014-11-05 15:18
Najlepszym sposobem, może nie najbardziej humanitarnym, ale skutecznym, jest przestraszenie mojego męża. Gdy uważam, że najwyższy czas się zbadać niby przypadkiem włączam filmiki czy obrazy, które w drastyczny sposób pokazują najgorsze z konsekwencji niebadania się. Nic tak na niego nie działa jak strach, zarówno przed bólem jak i pobytem w szpitalu. Zazwyczaj broni się rękami i nogami przed wizytą u lekarza, ale gdy tylko uświadomi sobie, że mógłby zapobiec temu co mu pokazuje już tak bardzo się nie wzbrania i razem ze mną grzecznie idzie na badania. Innym sposobem, choć niechętnie przeze mnie używanym, jest szantaż emocjonalny. Lekki płacz i wyobrażanie sobie swojego życia bez niego działa jak kubeł zimnej wody. A gdy w głowie pojawi mu się myśl, że mogłabym znaleźć sobie innego mężczyznę leci do lekarza jak szalony :)
napisał/a: lina-94_ 2014-11-05 15:36
Ooo,muszę opowiedzieć swoją historię.Mój chłopak jest wyjątkowo oporny jeśli chodzi o wszelkie prośby a co dopiero gdy chodzi o jakieś badania! Ogólnie nigdy na nic nie narzekał ale jakieś pół roku temu zaczął się skarżyć na bóle w klatce piersiowej. Mnie to strasznie martwiło ale on to lekceważył. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Pewnego dnia przyjechał do mnie i wieczorem położyliśmy się spać. Poczekałam aż zaśnie i nagle "przebudziłam'' się z krzykiem. Udawałam roztrzęsioną i zszokowaną. Mój chłopak się nieźle przeraził. Próbował mnie uspokoić i pytał co mi się śniło. Wyjaśniłam że to był straszny koszmar i sarnimi oczami spojrzałam na niego czule i drżącym głosem opowiedziałam mój ''sen'', w którym on źle się poczuł i trafił do szpitala... Naprawdę musiałam dobrze udawać,bo na następny dzień zapisał się do kardiologa. Na szczęście okazało się że nic poważnego mu nie dolega. Co prawda posłużyłam się kłamstwem, ale w słusznej sprawie. Mój chłopak w końcu przestał się bać badań a ja jestem spokojniejsza. Czasem taki mały podstęp ma sens i jest w stanie zdziałać wiele dobrego.
napisał/a: jolka751 2014-11-05 16:36
Mój mąż stroni od lekarzy. Żeby przekonać go do badań posłużyłabym się malutkim szantażem. Okrutne? Uważam, że w takiej sprawie to zupełnie wybaczalne. I nie chodzi tutaj o seks. Mąż jest zapalonym wędkarzem, ale ma niewiele czasu aby poświęcać się swojemu hobby, ponieważ w weekendy (wtedy nie pracuje) spędza czas z dziećmi. I tutaj sprawa jest prosta: "Idziesz na badania - masz wolny cały weekend, leć na rybki. Nie idziesz na badania - nie zgadzam się na żaden wypad". W kwestii badań i wizyt u lekarzy z moim mężem inaczej się nie da.
napisał/a: brzydal19 2014-11-05 22:23
Moim sposobem na przekonanie męża do badań profilaktycznych jest szczera rozmowa, i być może nie jest to oryginalne, ale u mnie się sprawdza lepiej niż niejeden fortel. Najważniejsze jest,aby uświadomić mężczyźnie,jak jest dla ciebie ważny, jak bardzo go kochasz i potrzebujesz i to właśnie ode mnie słyszy :) Mówie mężowi wprost - skad wynika mój niepokoj, dlaczego sie martwię i jakie moga byc konsekwencje jego dalszego lekcewazenia swojego zdrowia... Przypominam mu także, że jest odpowiedzialny za mnie i dziecko, więc musi o siebie dbać. Po takiej rozmowie mój ukochany mężczyzna zapewnia mnie,że nadal będzie się o nas troszczył, jak i swoje zdrowie, on poprostu lubi być potrzebny, a moje słowa są jak miód na rany. Bardzo często po wykonaniu badań sprawiam mężowi drobną niespodziankę, aby do następnej profilaktyki miał dobrą motywację.
napisał/a: blueberry89_ 2014-11-05 22:34
Ja pracuję jako pielęgniarka w szpitalu. Czasem opowiadam mojemu facetowi o różnych chorobach pacjentów i o tym co może się wydarzyć w przypadku braku profilaktyki. Gdy coś mu dolega i nie chce pójść na badania porównuję to do jakiegoś przypadku tłumacząc jak bardzo go kocham, jak mi na nim zależy i o tym, że nie chcę zostać wdową w młodym wieku. A już nic tak dobrze nie działa jak powiedzenie, że konsekwencją może być niepłodność lub brak erekcji. Wtedy nawet sam od siebie pójdzie do lekarza czy laboratorium :))
napisał/a: annnjaaa 2014-11-05 23:19
Mój mężczyzna ulega po negocjacjach słodyczowych.
Pączki, kremówki, wz-ki razy 3 i zgodzi się na wszystko.
Warto jest dodawać otuchy ciepłym słowem i być przy nim trzymając za rękę ( jak małe dziecko ) ale tacy są faceci - męscy w sprawach sobie znanych a bojaźliwi i strachliwi w sprawach lekarskich jak i sprzątaniu :)
Nie bójmy się - wystarczy uśmiech i oczy kota ze shreka - prawdziwy mężczyzna wtedy zmięknie i pójdzie do lekarza :)
napisał/a: vaniliam 2014-11-06 00:00
Cóż, nie zawsze bywa lekko.
Ale czasem, między przyjemnościami życia, między chwilami relaksu i radości, czekają na nas również obowiązki - po to, by tych chwil szczęścia było jak najwięcej.
Regularne badania to obowiązek każdego rozsądnego człowieka - i kobiety, i faceta. Nie ma rady, badać się trzeba regularnie, tak, jak i regularnie należy chodzić choćby do dentysty.
Na szczęście - mam naprawdę fajnego, rozsądnego faceta, który dokładnie tak samo jak ja zna ciążące na nim obowiązki. Nie muszę go przekonywać, nie muszę nadużywać strun głosowych, nie muszę uciekać się do podłych gróźb czy innych typowo kobiecych sztuczek.
Ale... nie ma tak pięknie! O ile mój M. jest grzeczny i pokorny, o tyle mój dziadek, osiemdziesięcioletni egzemplarz w sile wieku, prędzej wyrzuci mnie z rodzinnego obiadu, niż da się przekonać do wizyty u lekarza. Uwierzcie mi, próbowałam już wszystkiego i nic nie działa. To twarda, wojenna sztuka. Ale czuję, że nasza bitwa jeszcze się nie skończyła :)
napisał/a: bassienkaw 2014-11-06 11:47
Nie byłoby najmniejszego problemu. Pomimo, że lekarzy unika, po specjalistach nie biega, nie widzi potrzeby, ale...
Wystarczą słowa, masz dwie córki (4 i 7 lat)... warto dla nich żyć! Żyć jak najdłużej!
napisał/a: kamilcia2804 2014-11-06 14:16
[CENTER]Zaczynam zawsze zdanie od " Prawdziwy facet..." i już jestem wygrana. Bo każdy z nich nie lubi jak kwestionuje się ich męskość.
Dlatego, zawsze powtarzam, że prawdziwy facet, nie boi się lekarza, dentysty czy pobierania krwi, i z przeszywającym wzrokiem spoglądam na niego, mówiąc " chyba, że tylko zgrywasz twardziela."

Nic więcej robić nie muszę :) [/CENTER]