Sąsiadki :-(

napisał/a: ~Habeck Colibretto 2005-06-20 12:19
Dnia 20.06.2005, o godzinie 12.09.46, na pl.soc.rodzina, Marchewka
napisał(a):

>>> Co jest 'ze stratą dla społeczeństwa'?
>> Tresowanie jest ze stratą dla społeczeństwa a nie wychowywanie. Wiem,
>> niektórzy nie widzą różnicy...
> To może najpierw należałoby zdefiniować 'tresowanie'...

Zestawienie tresowania zwierzęcia z tresowanie dziecka chyba jest
wystarczająco wymowne.

>> Masz jakieś sposoby, aby _kategorycznie zabronić_ dziecku 1, 2, 3, 4... i
>> co tam jeszcze malec sobie wymyśli? Sposoby na _każde_ dziecko?
> 'Każde' dziecko mnie akurat nie interesuje. Skupiona jestem na swoim.

Fajnie. Tyle tylko, że nie rozmawiamy, o Twoim dziecku, ale o problemie.

> Ale
> podam Ci 'hint': są odpowiednie podręczniki, które uczą rodziców, jak
> zapanować nad dziećmi o różnych temperamentach.

Dzięki Marchewko. I tam są oczywiście odpowiedzi na _wszystkie_ pytania. I
nadal się zastanawiam jak zabronić dziecku przez cały dzień chodzić po
domu, płakać lub tańczyć? Także to jest wyjaśnione? Jak sprawić, żeby
dziecko nie hałasowało, bo przeszkadza sąsiadom?

>> Sposoby na
>> każde mieszkanie? Ja nie mam i wiem, że plac zabaw nie wyczerpie tak
>> naprawdę nieograniczonych pokładów energii małego człowieka.
> Nie mam sposobów na wszystko. Ale wiem, że jak się _chce_, to można
> zapanować nad własnym dzieckiem.

Okej. Inaczej, bo widzę, że się nie rozumiemy. Czy jesteś w stanie
zapanować nie tyle nad dzieckiem co hałasem jaki generuje _przez cały
dzień_? Ja nie, przyjaciele nie, sąsiedzi też nie - nie sądzę, abyś była
wyjątkiem. Są chwile, kiedy dziecko robi coś głośniejszego i ja jestem za
tym aby to robiło i nie mam mu zamiaru tego zabraniać (np. tańczenia,
śpiewania itp.). Są chwile, kiedy chciałbym, aby nie hałasowało, ale
doprowadzenie do ciszy musi trochę potrwać (słyszałem i widziałem, jak
niektórzy dają po prostu w dupę z natychmiastowym efektem ciszy, ale tego
chyba w Twoim hincie bym nie wyczytał?).

>>> Od tego dzieciate
>>> społeczeństwo ma place zabaw.
>> Szczególnie w deszczowe czy zimowe wieczory.
> To jakby nie podlega dyskusji.

A wydaje mi się, że podlega, bo taki upierdliwy sąsiad będzie narzekał bez
względu na pogodę (a sądzę, że tym bardziej w deszczowe czy zimowe
wieczory).

>> Albo kiedy 5-miesięczny malec
>> ma przeraźliwe kolki.
> To także.

To także. Bo sąsiada nie obchodzi przyczyna, ale skutek.

> Nie o tym, zresztą, pisałam. Nie odnoś wszystkiego do siebie.

Nie odnoszę do siebie - biorę moją oraz rodziny znajomych za przykład i
zestawiam ją z hipotetycznym przeraźliwie upierdliwym sąsiadem. :)

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~Marchewka" 2005-06-20 13:06
Użytkownik "Habeck Colibretto" napisał w
wiadomości news:5ps4lgcy540k.dlg@habeck.pl...
> Dnia 20.06.2005, o godzinie 12.09.46, na pl.soc.rodzina, Marchewka
> napisał(a):
> > To może najpierw należałoby zdefiniować 'tresowanie'...
>
> Zestawienie tresowania zwierzęcia z tresowanie dziecka chyba jest
> wystarczająco wymowne.

Nie do końca. Inaczej treseuje się delfiny, inaczej lwy.

> >> Masz jakieś sposoby, aby _kategorycznie zabronić_ dziecku 1, 2, 3, 4...
i
> >> co tam jeszcze malec sobie wymyśli? Sposoby na _każde_ dziecko?
> > 'Każde' dziecko mnie akurat nie interesuje. Skupiona jestem na swoim.
>
> Fajnie. Tyle tylko, że nie rozmawiamy, o Twoim dziecku, ale o problemie.

Jakim problemie? Wychowawczy,m? Jeśli masz taki, to najlepiej zwrócić si eod
ekspertów. Albo przynajmniej przeczytać kilka książek. W końcu nikt z nas
nie rodzi się z nadprzyrodzonym darem właściwego wychowywania dzieci. Tego
trzeba się zwyczajnie nauczyć. I ile się chce, oczywiście.

> > Ale
> > podam Ci 'hint': są odpowiednie podręczniki, które uczą rodziców, jak
> > zapanować nad dziećmi o różnych temperamentach.
>
> Dzięki Marchewko. I tam są oczywiście odpowiedzi na _wszystkie_ pytania.

Ja znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania + mnóstwo podstawowej
wiedzy, której brakuje większości rodziców.

> I
> nadal się zastanawiam jak zabronić dziecku przez cały dzień chodzić po
> domu, płakać lub tańczyć?

Skoro naprawdę chcesz zabronić tego rodzaju aktywności swoim dzieciom, to
masz rzeczywiście problem. Ja odniosłam się jedynie do uporczywego,
wielogodzinnego biegania i skakania. Takiego, które nie daje spać mojemu
dziecku ani nam. A to, co Ty wymieniasz, jest IMO zachowaniem nieuporczywym
dla otoczenia.

> Także to jest wyjaśnione? Jak sprawić, żeby
> dziecko nie hałasowało, bo przeszkadza sąsiadom?

Zabronić biegania i skakania?

> > Nie mam sposobów na wszystko. Ale wiem, że jak się _chce_, to można
> > zapanować nad własnym dzieckiem.
>
> Okej. Inaczej, bo widzę, że się nie rozumiemy. Czy jesteś w stanie
> zapanować nie tyle nad dzieckiem co hałasem jaki generuje _przez cały
> dzień_?

Dziwna jakaś ta zdania konstrukcja... Ale chyba wiem, o co chodzi. Jak
pisałam wcześniej - są dźwięki wyjątkowo uporczywe dla otoczenia. Nie są to
wszystkie dźwięki, generowane przez dzieci, tylko niektóre.

> Ja nie, przyjaciele nie, sąsiedzi też nie - nie sądzę, abyś była
> wyjątkiem.

> Są chwile, kiedy chciałbym, aby nie hałasowało, ale
> doprowadzenie do ciszy musi trochę potrwać (słyszałem i widziałem, jak
> niektórzy dają po prostu w dupę z natychmiastowym efektem ciszy, ale tego
> chyba w Twoim hincie bym nie wyczytał?).

W moim nie. Ale wiem, że są lektury, które wymieniają klapsy jako rodzaj
metody wychowawczej...

> >> Albo kiedy 5-miesięczny malec
> >> ma przeraźliwe kolki.
> > To także.
>
> To także. Bo sąsiada nie obchodzi przyczyna, ale skutek.

Mnie obchodzi. Wiem, że nad kolkowym 5-miesięczniakiem nie da się zapanować.
Ani nawet nad płaczącym, np. z powodu choroby 2-latkiem. Płacz jest jakby
poza dyskusją. Chodzi mi jedynie o bieganie i skakanie.

> > Nie o tym, zresztą, pisałam. Nie odnoś wszystkiego do siebie.
>
> Nie odnoszę do siebie - biorę moją oraz rodziny znajomych za przykład i
> zestawiam ją z hipotetycznym przeraźliwie upierdliwym sąsiadem. :)

Wielokrotnie j.w.
Iwonka
napisał/a: ~Habeck Colibretto 2005-06-20 13:23
Dnia 20.06.2005, o godzinie 13.06.58, na pl.soc.rodzina, Marchewka
napisał(a):

>>> To może najpierw należałoby zdefiniować 'tresowanie'...
>> Zestawienie tresowania zwierzęcia z tresowanie dziecka chyba jest
>> wystarczająco wymowne.
> Nie do końca. Inaczej treseuje się delfiny, inaczej lwy.

A ten kawałek o piesku przegapiłaś, czy specjalnie nie zwróciłaś na niego
uwagi i ciągniesz po swojemu?

>> Fajnie. Tyle tylko, że nie rozmawiamy, o Twoim dziecku, ale o problemie.
> Jakim problemie? Wychowawczy,m? Jeśli masz taki, to najlepiej zwrócić si eod
> ekspertów. Albo przynajmniej przeczytać kilka książek. W końcu nikt z nas
> nie rodzi się z nadprzyrodzonym darem właściwego wychowywania dzieci. Tego
> trzeba się zwyczajnie nauczyć. I ile się chce, oczywiście.

Za Twoją radą nie odnoszę do siebie tego co piszesz. Więc nie skomentuję i
postaram się takich banałów jak powyższe na Twój temat nie wypisywać.

>>> Ale
>>> podam Ci 'hint': są odpowiednie podręczniki, które uczą rodziców, jak
>>> zapanować nad dziećmi o różnych temperamentach.
>> Dzięki Marchewko. I tam są oczywiście odpowiedzi na _wszystkie_ pytania.
> Ja znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania + mnóstwo podstawowej
> wiedzy, której brakuje większości rodziców.

Zapomniałaś dodać, że mnie także. Z kurtuazji, czy co? :P
W końcu powątpiewam w nadprzyrodzoną moc poradników (których zresztą nie
krytykuję) i skądinąd wiem, że istnieje bardziej fachowa literatura, którą
można również dobrze wykorzystać jako poradnik.

>> I
>> nadal się zastanawiam jak zabronić dziecku przez cały dzień chodzić po
>> domu, płakać lub tańczyć?
> Skoro naprawdę chcesz zabronić tego rodzaju aktywności swoim dzieciom, to
> masz rzeczywiście problem. Ja odniosłam się jedynie do uporczywego,
> wielogodzinnego biegania i skakania. Takiego, które nie daje spać mojemu
> dziecku ani nam. A to, co Ty wymieniasz, jest IMO zachowaniem nieuporczywym
> dla otoczenia.

Dobrze. Ja tylko patrzyłem ze strony kogoś, kto chce mieć ciszę w domu. Nic
o _wielogodzinnym_ hałasowaniu dotychczas nie pisaliśmy. Ale fajnie, że w
końcu się wyjaśniło. :)

>> Także to jest wyjaśnione? Jak sprawić, żeby
>> dziecko nie hałasowało, bo przeszkadza sąsiadom?
> Zabronić biegania i skakania?

Marchewko - uznasz to pewnie za złośliwość - ale czy to jedyne hałasogenne
zachowania? Bo cały czas dążę do tego, aby się dowiedzieć.

>>> Nie mam sposobów na wszystko. Ale wiem, że jak się _chce_, to można
>>> zapanować nad własnym dzieckiem.
>> Okej. Inaczej, bo widzę, że się nie rozumiemy. Czy jesteś w stanie
>> zapanować nie tyle nad dzieckiem co hałasem jaki generuje _przez cały
>> dzień_?
> Dziwna jakaś ta zdania konstrukcja...

Taką wybrałem ze względu na resztę akapitu. :) Czasem chcę zapanować nad
dzieckiem, ale zupełnie nie zależy mi na tym, aby hałas się zmniejszył,
albo zapanować nad hałasem (czyli podłożyć kocyk pod stukające dziecko, czy
zabrać mu ciężką łyżkę i dać coś miękkiego), a nie nad maluchem.

> Ale chyba wiem, o co chodzi. Jak
> pisałam wcześniej - są dźwięki wyjątkowo uporczywe dla otoczenia. Nie są to
> wszystkie dźwięki, generowane przez dzieci, tylko niektóre.

Rozumiem, że uporczywe to są te, które Ty za takie uważasz, a nie
upierdliwy sąsiad? :)

>> Ja nie, przyjaciele nie, sąsiedzi też nie - nie sądzę, abyś była
>> wyjątkiem.
>
>> Są chwile, kiedy chciałbym, aby nie hałasowało, ale
>> doprowadzenie do ciszy musi trochę potrwać (słyszałem i widziałem, jak
>> niektórzy dają po prostu w dupę z natychmiastowym efektem ciszy, ale tego
>> chyba w Twoim hincie bym nie wyczytał?).
> W moim nie. Ale wiem, że są lektury, które wymieniają klapsy jako rodzaj
> metody wychowawczej...

Nie spotkałem, co nie znaczy, że nie ma. :)

>>>> Albo kiedy 5-miesięczny malec
>>>> ma przeraźliwe kolki.
>>> To także.
>> To także. Bo sąsiada nie obchodzi przyczyna, ale skutek.
> Mnie obchodzi. Wiem, że nad kolkowym 5-miesięczniakiem nie da się zapanować.

Ale 20-latek już tego wiedzieć nie musi. Stara 35-letnia panna też nie. Dla
niektórych to mogą być dźwięki maltretowania malucha. Wiem, bo takie plotki
rozsyłała moja sąsiadka zza ściany.
I nie pisz mi proszę, że nie obchodzi Cię jakiś sąsiad - że interesuje Cię
tylko Twoje mieszkanie i Twoi sąsiedzi. :)

> Ani nawet nad płaczącym, np. z powodu choroby 2-latkiem. Płacz jest jakby
> poza dyskusją. Chodzi mi jedynie o bieganie i skakanie.

Iwonka, napisałaś jedynie o bieganiu i skakaniu. Mnie zastanowiło, że w tej
liście nie było innych, równie głośnych czynności, które mogą być bardziej
uporczywe np. ze względu na długość trwania, a nie tylko hałas.

>>> Nie o tym, zresztą, pisałam. Nie odnoś wszystkiego do siebie.
>> Nie odnoszę do siebie - biorę moją oraz rodziny znajomych za przykład i
>> zestawiam ją z hipotetycznym przeraźliwie upierdliwym sąsiadem. :)
> Wielokrotnie j.w.

I wielokrotnie otrzymuję te same odpowiedzi. Może EOT?

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~kolorowa" 2005-06-20 13:33

"Habeck Colibretto" napisał
>> Zabronić biegania i skakania?
>
> Marchewko - uznasz to pewnie za złośliwość - ale czy to jedyne hałasogenne
> zachowania? Bo cały czas dążę do tego, aby się dowiedzieć.

Kiedy patrzę na moje dzieci, stwierdzam, że bieganie jest jedną z najmniej
hałasogennych czynności (bieganie w skarpetkach). Najgorszy pod tym względem
jest mikser.

> Stara 35-letnia panna też nie.

Ja Ci dam, chorera, "stara".

>> Ani nawet nad płaczącym, np. z powodu choroby 2-latkiem. Płacz jest jakby
>> poza dyskusją. Chodzi mi jedynie o bieganie i skakanie.

Obawiam się, że bieganie w pewnym wieku też jest jakby poza dyskusją;)

Małgonia
napisał/a: ~Jolanta Pers" 2005-06-20 13:46
Habeck Colibretto napisał(a):

> Stara 35-letnia panna też nie.

Proponuję wprowadzić taką nową świecką tradycję - niezamężne kobiety w 35-te
urodziny odwiedzają kolegę Habecka i dają mu ceremonialnie po ryju.

Jakby co to ja chętnie, ale na mnie to se jeszcze trochę poczeka, może ktoś
wcześniej się łapie?

JoP

--
napisał/a: ~Marchewka" 2005-06-20 13:49
Użytkownik "Habeck Colibretto" napisał w
wiadomości news:am2zlrdgxqj$.dlg@habeck.pl...
> Dnia 20.06.2005, o godzinie 13.06.58, na pl.soc.rodzina, Marchewka
> napisał(a):
> > Nie do końca. Inaczej treseuje się delfiny, inaczej lwy.
>
> A ten kawałek o piesku przegapiłaś, czy specjalnie nie zwróciłaś na niego
> uwagi i ciągniesz po swojemu?

Podobnie, jak z kotkiem, przyrównywanie dziecka do pieska jest żałosne.

> Za Twoją radą nie odnoszę do siebie tego co piszesz. Więc nie skomentuję i
> postaram się takich banałów jak powyższe na Twój temat nie wypisywać.

Banałów? No, cóż, taki jest mój pogląd... Na sprawy wychowywania.
Generalnie. Nie piszę o Tobie, bo Cię nie znam.

> >>> Ale
> >>> podam Ci 'hint': są odpowiednie podręczniki, które uczą rodziców, jak
> >>> zapanować nad dziećmi o różnych temperamentach.
> >> Dzięki Marchewko. I tam są oczywiście odpowiedzi na _wszystkie_
pytania.
> > Ja znalazłam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania + mnóstwo podstawowej
> > wiedzy, której brakuje większości rodziców.
>
> Zapomniałaś dodać, że mnie także. Z kurtuazji, czy co? :P

J. w. Nie znam Cię. Jednak skoro to napisałeś, to pewnie uważasz, że i
Ciebie też ten pogląd dotyczy...

> Dobrze. Ja tylko patrzyłem ze strony kogoś, kto chce mieć ciszę w domu.
Nic
> o _wielogodzinnym_ hałasowaniu dotychczas nie pisaliśmy. Ale fajnie, że w
> końcu się wyjaśniło. :)

Pisałam, tylko w innym miejscu. Jeszcze raz podkreślę - nie chodzi o
wszystkie dźwięki, generowane przez dzieci.

> >> Także to jest wyjaśnione? Jak sprawić, żeby
> >> dziecko nie hałasowało, bo przeszkadza sąsiadom?
> > Zabronić biegania i skakania?
>
> Marchewko - uznasz to pewnie za złośliwość - ale czy to jedyne hałasogenne
> zachowania? Bo cały czas dążę do tego, aby się dowiedzieć.

Nie, nie jedyne, jasne. Ale tylko _te_, generowane przez dzieci naszych
sąsiadów, które to 'muszą sie wyszaleć' (jak usłyszałam od sąsiadki), naszej
rodzinie niewiarygodnie uprzykrzają życie.

> Taką wybrałem ze względu na resztę akapitu. :) Czasem chcę zapanować nad
> dzieckiem, ale zupełnie nie zależy mi na tym, aby hałas się zmniejszył,
> albo zapanować nad hałasem (czyli podłożyć kocyk pod stukające dziecko,
czy
> zabrać mu ciężką łyżkę i dać coś miękkiego), a nie nad maluchem.

Piszesz teraz o swoim 5-miesięczniaku, tak? Nad takimi maluszkami
rzeczywiście trudno zapanować. Jest to wręcz niewykonalne często. Ale nie o
takich dzieciach piszę. Chodzi mi o kilkuletnie dzieci - takie, co już
skakać z kanapy potrafią.

> > Ale chyba wiem, o co chodzi. Jak
> > pisałam wcześniej - są dźwięki wyjątkowo uporczywe dla otoczenia. Nie są
to
> > wszystkie dźwięki, generowane przez dzieci, tylko niektóre.
>
> Rozumiem, że uporczywe to są te, które Ty za takie uważasz, a nie
> upierdliwy sąsiad? :)

Dobrze riozumiesz. Gdyby sąsiad tak uważał, jak my, to nie byłoby w ogóle
tematu. Ale sąsiedzi z tych, co im mało przeszkadza. W ogóle się dziećmi
raczą czasami nie przejmować...

> > Wiem, że nad kolkowym 5-miesięczniakiem nie da się zapanować.
>
> Ale 20-latek już tego wiedzieć nie musi. Stara 35-letnia panna też nie.
Dla
> niektórych to mogą być dźwięki maltretowania malucha. Wiem, bo takie
plotki
> rozsyłała moja sąsiadka zza ściany.

Domyślam się, że takie sytuacje mogą zaistnieć. Jesli ktoś naprawdę nie
rozumie, co to kolkowy malec, to trudno...

> I nie pisz mi proszę, że nie obchodzi Cię jakiś sąsiad - że interesuje Cię
> tylko Twoje mieszkanie i Twoi sąsiedzi. :)

No, akurat takie mam doświadczenia. Trudno mi 'wejść w Twoje buty'. I nie
chcę tu teoretyzować. Wiem jednak, że współżycie sąsiedzkie łatwe nie jest.
Wiem także, że każdy z nas ma tutaj prawa i obowiązki, i staram się o tym
pamiętać, nie utrudniając życia innym.

> > Ani nawet nad płaczącym, np. z powodu choroby 2-latkiem. Płacz jest
jakby
> > poza dyskusją. Chodzi mi jedynie o bieganie i skakanie.
>
> Iwonka, napisałaś jedynie o bieganiu i skakaniu. Mnie zastanowiło, że w
tej
> liście nie było innych, równie głośnych czynności, które mogą być bardziej
> uporczywe np. ze względu na długość trwania, a nie tylko hałas.

Dla nas akurat te są najgorsze, z całej gamy hałasów, które nas w tym
mieszkaniu, gdzie przyszło nam mieszkać (już niedługo, mam nadzieję!)
otaczają.

> I wielokrotnie otrzymuję te same odpowiedzi. Może EOT?

Jak chcesz.
Iwonka
napisał/a: ~Marchewka" 2005-06-20 13:51
Użytkownik "kolorowa" napisał w wiadomości
> Kiedy patrzę na moje dzieci, stwierdzam, że bieganie jest jedną z najmniej
> hałasogennych czynności (bieganie w skarpetkach).

Dla Ciebie samej może tak. Jednak sąsiad z dołu (o ile go w ogóle macie, ale
chyba tak...) mógłby mieć inne zdanie...

> >> Ani nawet nad płaczącym, np. z powodu choroby 2-latkiem. Płacz jest
jakby
> >> poza dyskusją. Chodzi mi jedynie o bieganie i skakanie.
>
> Obawiam się, że bieganie w pewnym wieku też jest jakby poza dyskusją;)

Zależy dla kogo.
Iwonka
napisał/a: ~JacekB" 2005-06-20 14:07
Zaszumiało, zaśpiewało Radek powiedziało:
> Drobne pytanie w kwestii formalnej:
> Czy jeśli stwierdzenie brzmiałoby "dzięki Bogu", czyli sugerowałoby
> fakt istnienia Stwórcy (i podobnie jak to powyżej, byłoby wyrazem
> pewnego światopoglądu) - tak samo drążyłbyś temat?
> Pozdrawiam,
No, wydaje mi się że "dzięki Bogu" użyte w takim kontekście nic nie mówi o
wierze lub nie wypowiadającego. Jest to tylko zwrot oznaczający albo
szczęśliwy przypadek, albo (dla wierzących) boską interwencję. Natomiast
"dzięki nieistniejącemu Bogu" ani nie jest utarty w Polszczyźnie, ani za
bardzo poprawny logicznie. Jest (IMO oczywiście) mało udaną manifestacją
wiary wypowiadającego.
Pozdrawiam

--
Żegna sie z Państwem tradycyjnym 'do zobaczenia
i do usłyszenia' Jacek Barski.
napisał/a: ~Marchewka" 2005-06-20 14:07
Użytkownik "Jolanta Pers" napisał w wiadomości
> Habeck Colibretto napisał(a):
> > Stara 35-letnia panna też nie.
>
> Proponuję wprowadzić taką nową świecką tradycję - niezamężne kobiety w
35-te
> urodziny odwiedzają kolegę Habecka i dają mu ceremonialnie po ryju.
>
> Jakby co to ja chętnie, ale na mnie to se jeszcze trochę poczeka, może
ktoś
> wcześniej się łapie?

Ja! Już za 10 miesięcy...
Iwonka
napisał/a: ~Agnieszka" 2005-06-20 14:15

Użytkownik "Jolanta Pers" napisał w
wiadomości news:d96a9p$lvi$1@inews.gazeta.pl...
> Habeck Colibretto napisał(a):
>
> > Stara 35-letnia panna też nie.
>
> Proponuję wprowadzić taką nową świecką tradycję - niezamężne kobiety
w 35-te
> urodziny odwiedzają kolegę Habecka i dają mu ceremonialnie po ryju.
>
> Jakby co to ja chętnie, ale na mnie to se jeszcze trochę poczeka,
może ktoś
> wcześniej się łapie?

"Stara panna" to - jak parę innych rzeczy - stan umysłu, a nie wiek +
stan cywilny. Ale nie podejmuję się dyskutować, czy objawia się
nadwrażliwością na kombinację słów stara + panna + hipotetyczny wiek.

Agnieszka
napisał/a: ~Jolanta Pers" 2005-06-20 14:23
Agnieszka napisał(a):

> "Stara panna" to - jak parę innych rzeczy - stan umysłu, a nie wiek +
> stan cywilny. Ale nie podejmuję się dyskutować, czy objawia się
> nadwrażliwością na kombinację słów stara + panna + hipotetyczny wiek.

Dlaczego od razu "nad-"? Określenie jest chamskie, buraczaste i
kategoryzujące. Czy 38-letnia biznesłoman zaspokajająca potrzebę kontaktów
damsko-męskich sypianiem z 24-letnim asystentem to stara panna? A niezamężna
35-latka w stałym związku z jednym dzieckiem? A jedna moja znajoma, lat
obecnie circa 50, która całe życie podporządkowała specyficznemu hobby i
zasadniczo w związki nie bawiła się w ogóle?


JoP (za mąż się póki co nie wybieram, statystycznie mam spore szanse na
dożycie 35. roku życia)


--
napisał/a: ~kolorowa" 2005-06-20 15:07

"Marchewka" napisał
>> Kiedy patrzę na moje dzieci, stwierdzam, że bieganie jest jedną z
>> najmniej
>> hałasogennych czynności (bieganie w skarpetkach).
>
> Dla Ciebie samej może tak. Jednak sąsiad z dołu (o ile go w ogóle macie,
> ale
> chyba tak...) mógłby mieć inne zdanie...

No mógłby..., ale raczej nie ma. Sąsiadów mam asertywnych: jak coś im
przeszkadza, to mówią. Mikser im przeszkadza, bieganie - nie.

>> Obawiam się, że bieganie w pewnym wieku też jest jakby poza dyskusją;)
>
> Zależy dla kogo.

Zwykle dla pięcio-, sześcio-, siedmiolatków. Aż muszę się dowiedzieć, czy ja
też tak miałam.

Małgonia