Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl
Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl
Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.
Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:
- zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
- zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
- zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
- zmiany porządkowe i redakcyjne.
Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.
Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl
Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).
Urodziłaś??napisz jak przebiegł twoj poród
Przekonasz się Ja do tej pory mam wrażenie jakby to było wczoraj Pamiętam wszystko dokładnie...
Gratuluję Wam jeszcze raz
Drugi poród był zupełnie inny od pierwszego. Za pierwszym razem wszystko działo się samo- naturalnie i mam wrażenie, że bardziej harmonijnie. Tym razem akcja zaczęła się wieczorem, gdy kładłam się spać pojawiły się skurcze- jeden za drugim co kilka minut. Po kilkunastu minutach przestraszyłam się, że to za wcześnie na poród, przecież do terminu zostały jeszcze ponad 2 tygodnie, wstałam wzięłam 2 no-spy i magnez i położyłam się z powrotem. Godzinę później skurcze nadal pojawiały się co kilka minut, więc postanowiłam pójść się wykąpać- po 40 minutach skurcze nadal były, nawet wydawało mi się, że są silniejsze, poszłam się położyć koło męża powiedziałam co i jak i po pół godzinie byliśmy w drodze do szpitala :) Na IP położna stwierdziła 2-3cm, lekarz 3cm rozwarcia i skierował nas na porodówkę :) Wszyscy włącznie z personelem zakładaliśmy, że synek urodzi się jeszcze dziś, ale po jakiś 2h skurcze zrobiły się rzadsze i nieregularne... a gdy brałam prysznic, praktycznie zanikały. Do rana akcja praktycznie stanęła. Przed 8 przyszły lekarki, które miały obchód i zaleciły podanie oksytocyny. Nie byłam tym pomysłem zachwycona, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że synek po prostu nie jest jeszcze gotowy, ale dałam się przekonać tekstami w stylu, że gdyby chodziło o kogoś z ich najbliżej rodziny to też by to zaleciły. Poza tym będę miała z głowy, a jak trafię na patologię to nie wiadomo ile to wszystko jeszcze potrwa. Około 8 położna podpięła kroplówkę i zaczęło się leżenie plackiem na fotelu, bo trzeba cały czas monitorować stan dziecka poprzez KTG. Po jakiejś pół godzinie pojawiły się skurcze, z czasem zaczęły się nasilać, ale niestety za każdym razem jak odłączali kroplówkę, żebym mogła pójść do toalety, czy pod prysznic, to skurcze stawały się łagodniejsze- wiedziałam, że to zły znak, ale miałam nadzieję, że jednak jakiś postęp będzie. Niestety o 14 okazało się, że mimo bardzo bolesnych skurczów postępu nie widać- nawet szyjka nie jest do końca zgładzona... Decyzja- idę na patologię- mam się najeść i odpocząć, a wszyscy będą trzymać kciuki, żebym jeszcze dzisiaj wróciła na porodówkę ze swoimi niewymuszonymi skurczami ;) Muszę przyznać, że z jednej strony było mi żal, że tak to się skończyło, ale byłam już tak wykończona, że poczułam ulgę. Maluch skakał w brzuchu jak nakręcony- pewnie z głodu, bo od dnia poprzedniego nic nie jadałam, nawet nie zjadłam żadnej porządnej kolacji tylko 2 pomarańcze ;) O tyle dobrze, że super zniósł te wszystkie skurcze- zapis KTG podobno był wzorowy :) Na oddziale patologii całe szczęście dostałam własny pokój, więc przynajmniej miałam dobre warunki, by zregenerować siły. Niestety skurcze całkiem się uspokoiły, całą noc smacznie przespałam, a rano miałam zamiar wpisać się na własną odpowiedzialność i wrócić do domu, skoro nic się nie dzieje.
Obchód miał ordynator oddziału, który słynie z tego, że niechętnie przyspiesza/wywołuje porody wcześniej niż 2 tygodnie po terminie i jest bardzo nastawiony na porody sn. Ku mojemu zaskoczeniu zadecydował, że mam dzisiaj wrócić na porodówkę w celu „puszczenia wód” i podpięcia kolejnej dawki oksytocyny. Zapytał co ja na to, to mu powiedziałam, że miałam nadzieję, że wrócę dzisiaj do domu i zaczekam aż skurcze wrócą samoistnie, ale zdecydowanie odradził takie rozwiązanie i dodał, że trzeba skończyć to co się wczoraj zaczęło. Z opowiadań wiem, że ten lekarz trzyma kobiety po 2-3 tygodnie na oddziale odwlekając wywoływanie porodu najdłużej jak się tylko da, więc skoro u mnie widział potrzebę wywoływania już teraz, na 2 tygodnie przed terminem, postanowiłam mu zaufać, tym bardziej, że zapewniał, że dzisiaj akcja ruszy. A najbardziej się bałam, że znowu po kilku godzinach kroplówki postępu nie będzie i wszystko zakończy się cc.
Przed południem znowu trafiłam do tej samej sali porodowej, co dzień wcześniej, całe szczęście znowu trafiła mi się fajna zmiana położnych i lekarzy :) Zadzwoniłam do męża, że już jestem, może przyjeżdżać, ale nie musi się spieszyć, bo dopiero podłączyli mi kroplówkę i to jeszcze potrwa ;) Całe szczęście zaraz przyjechał, bo gdy pojawiły się skurcze, to od razu były bardzo silne, długie i częste , więc się przydał ;) Na KTG nie wyglądały wcale okazale, ale położna powiedziała, że wierzy mi na słowo i woli słuchać pacjentki niż maszyny, co mnie nieco podbudowało, bo już myślałam, że moja odporność na ból siadła kompletnie, skoro tak bardzo odczuwam takie mizerne skurcze ;) Poprosiłam o podłączenie elektrod TENS, bo dzień wcześniej bardzo mi pomagały, ale po jakiś 5-10 minutach od założenia przestałam je w ogóle odczuwać, a położna zaproponowała gaz rozweselający, który kompletnie nic nie dał, więc go zaraz zabrała. Po chwili wróciła lekarka, żeby mnie zbadać i tu chwila prawdy.... Modliłam się, żeby było chociaż 5cm, żeby chociaż ta szyjka była już zgładzona, a co się okazało? Mamy 8cm i zaraz będziemy rodzić :) Niestety w takim momencie w sali obok zaczęły się już parte, więc wszyscy poszli tam, ale mąż zaraz odwołał naszą położną, żeby wracała. Przyszła, stwierdziła pełne rozwarcie i zadzwoniła po innego lekarza, który był na IP :) I lekarz i położna super mnie motywowali i zagadywali. Położna chciała uniknąć nacięcia i główkę udało się urodzić bez szwanku- z resztą poszło już trochę gorzej i zakończyło się niewielkim pęknięciem. Lekarz od razu zaczął wołać o aparat, zrobił zdjęcie jak mąż odcina pępowinę :) Maluch trafił na chwilę na mnie, potem zabrali go do ważenia, mierzenia i okazało się, że nie dość, że był większy niż wskazywało USG, to jeszcze szeroki w barach. Personel zrobił mężowi psikusa i kazali mu ubrać dzidziusia, bo skoro to 2 dziecko to na pewno sobie poradzi Znowu udało nam się załapać na pojedynczy pokój na położnictwie, więc tatuś mógł z nami być przez cały dalszy pobyt w szpitalu :)
Patrząc na to wszystko z dzisiejszej perspektywy, bardzo się cieszę, że tak się to wszystko potoczyło :) Dobrze, że ten ordynator wybił mi z głowy wyjście do domu, bo gdyby poza szpitalem wszystko potoczyło się równie szybko, to nie wiem, czy nie urodziłabym gdzieś na ulicy ;)