Urodziłaś??napisz jak przebiegł twoj poród

napisał/a: Vanilia1 2015-06-21 21:22
To teraz czas na moją relacje :) w końcu takie ważne wydarzenie w naszym życiu.

Z powodu nadciśnienia dostałam skierowanie do szpitala na poród do indukcji. Dzień przed datą spinałam się strasznie i prawie łaziłam po ścianach tak się bałam, nawet ostatnie rzeczy do torby do szpitala ciężko mi było włożyć. Jednak następnego dnia mimo że zjawiliśmy się wcześnie to nie było miejsc już w szpitalu i moje cudowne tętno jakimś dziwnym sposobem zamiast być wysokie było tak niskie jak nigdy :/ i wróciliśmy do domu.
Następnego dnia myślałam że sytuacja się powtórzy więc już miałam mniejszy stres. A tu niespodzianka po konsultacjach lekarzy przyjęli mnie na oddział. Po wypełnieniu papierów i przebraniu się, założyli mi wenflon pobrali krew zrobili masaż szyjki jeszcze i usg.
i pojechałam na sale porodową :) o nazwie "Wrzosowa" podłączyli mi oksytocynę około 11stej i siedziałam sobie już tylko z mężem w tym pomieszczeniu. Co jakiś czas przychodził lekarz i pytał czy czuje już skurcze i o ogólny mój stan. Mój lek prowadzący też był w szpitalu i też wpadał cały czas i pytał jak tam, zresztą dzień po porodzie jeszcze przyszedł do mnie zobaczyć dzidzie i pogratulować i ogólnie porozmawiać więc bardzo dobra pani ginekolog mi sie trafiła.
Oksytocyna zaczęła działać gdzieś po 3 h może i z naszych rozmów i śmiechów z mężem zaczęłam trochę się krzywić, potem już zaczełam zwijać się z bólu i może nie krzyczeć ale jęczeć :p
Mąż chciał mi pomóc dać mi rękę ale jak raz go złapałam to pomyślałam że mu palce połamie więc krzyczałam przez cały poród że ma mnie nie dotykać ewentualnie przy skurczach trzymać za udo, właściwie nie wiem ale to mi pomagało,
skurcze robiły się coraz częstsze i zaczełam pytać o anestezjologa. Ale najpierw dostałam gaz :P
gaz wkurzał mnie jeszcze gorzej niż skurcze bo nie dość że nie działał na mnie to jeszcze jakoś żle mi się łapało to urządzenie i spadał mi ten ustnik. Mi wydawało się że oddychałam nim może 20min ale mąż twierdzi że ze 2 godz ogólnie poczucie czasu straciłam tam.
Jak gaz się skończył czekałam na zzo ale to trochę trwało bo anestezjolog był w innych salach i robił jeszcze innym znieczulenia. A ja już krzyczałam do poduszki że nie dam rady. Biedny maż się nacierpiał bo widziałam jego panike w oczasch ale wytrwał :D
pomiędzy skurczami które były co minutę z tego całego zmęczenia zasypiałam.
Po zzo różnica niesamowita po kilku skurczach nie czułam już żadnego bólu znów było fajnie , ja rozmawiałam śmiałam się i znów byłam normalnym cywilizowanym człowiekiem. Nawet się przespałam na chwile a potem przyszły znów skurcze . pomagała mi położna (swoją drogą bardzo bardzo fajna, pomagała i tłumaczyła i była życzliwa jak nikt)
około 21:30 zaczęły się skurcze parte naszło się ludzi jak na jakieś przedstawienie :P
I jak zaczeli krzycześc a to że mam przeć, a że nie przeć, a że duży oddech a to szybko, no nie nadążałam za nimi zgrzałam się jak nic i jeszcze to uczucie jak bym zaraz miała zrobić kupkę miałam problem z wypchnięciem główki teraz mały ma z tego powodu siniaka z tyłu głowy ale już schodzi na szczęście.
Ale jak już się urodził to uczucie niesamowite.
Mąż dzielnie przeciął pępowinę jestem z niego taka dumna naoglądał się tam takich rzeczy sam mówi że strasznie to wyglądało ale cieszy się że tam był z nami .
Reasumując poród niestety boli ale wart jest tego nawet jeśli miała bym tak cierpieć jeszcze dłużej, zresztą poczucie czasu i tak tam się traci :) a najważniejsza jest ta cała miłosć, która cię ogarnia jak podają ci dziecko na pierś ehh nie można tego tak po prostu opisać
napisał/a: KarolciaK 2015-06-21 22:42
Vanilia, wspaniala relacja bylas bardzo dzielna
napisał/a: aneczka98 2015-06-21 22:46
Vanilia, pięknie odpisałaś. Byłaś bardzo dzielna i gratulacje dla męża, bo też się super spisał. Oj tak, ta miłość jest nie do opisania
napisał/a: kasiek263 2015-06-22 02:30
Vanilia, piekna relacja
napisał/a: Blanka:) 2015-06-22 13:55
Vanilia napisal(a):Reasumując poród niestety boli ale wart jest tego nawet jeśli miała bym tak cierpieć jeszcze dłużej, zresztą poczucie czasu i tak tam się traci :) a najważniejsza jest ta cała miłosć, która cię ogarnia jak podają ci dziecko na pierś ehh nie można tego tak po prostu opisać
napisał/a: Nadiya1 2015-06-22 14:58
napisal(a):pomiędzy skurczami które były co minutę z tego całego zmęczenia zasypiałam.

Miałam tak samo.

Vanilia napisal(a):Reasumując poród niestety boli ale wart jest tego nawet jeśli miała bym tak cierpieć jeszcze dłużej, zresztą poczucie czasu i tak tam się traci :) a najważniejsza jest ta cała miłosć, która cię ogarnia jak podają ci dziecko na pierś ehh nie można tego tak po prostu opisać

napisał/a: Zazi 2015-06-22 16:31
Vanilia napisal(a):Reasumując poród niestety boli ale wart jest tego nawet jeśli miała bym tak cierpieć jeszcze dłużej, zresztą poczucie czasu i tak tam się traci a najważniejsza jest ta cała miłosć, która cię ogarnia jak podają ci dziecko na pierś ehh nie można tego tak po prostu opisać


ach piekne to

btw moj tez mnie nie trzymal za reke bo dotyk mnie denerwowal, tylko caly czas podawal mi wode, na moje skinienie reka
Cudna relacja
napisał/a: Katherina 2016-01-10 20:58
Tyle ostatnio się urodziło, a tu taka cisza...
napisał/a: believe1 2016-01-14 13:27
U Nas było podobno szybko. Panie położne z porodówki stwierdziły, że jak na pierwszy poród do poszło mi całkiem sprawnie.
wyglądało to mniej więcej tak:
11:00 odeszły Nam wody, chociaż na początku nie byłam pewna czy to wody. Poszłam do WC, zrobiłam siku, wróciłam na szpitalne łóżko i okazało się, że mam mokrą wkładkę. Więc poszłam znowu do WC zmieniłam wkładkę, wróciłam na łóżko i znowu mokro. Podeszłam do dyżurki położnych i mówię, że albo mi wody odeszły, albo sikam. Na co miła i sympatyczna położna dała mi wielki podkład i kazała przyjść jak podkład będzie mokry. Posłusznie jej posłuchałam i poszłam go zamontować, jak wstałam to podkład był mokry i leciało mi ciurkiem po nogach, aż do samych kostek. Wróciłam znowu do dyżurki, nie zdążyłam nic powiedzieć i skierowały mnie od razu na badania do ordynatora. W gabinecie lekarza była studentka i student. Kazali mi wejść na fotel do badania, żeby stwierdzić czy mam rozwarcie. jak wlazłam na fotel (tak, pod koniec ciąży, to istny wyczyn jak maraton) to mi wody znowu poleciały-Na co ordynator- o tak właśnie lecą wody płodowe piękny pokaz. Rozwarcie 2 cm. decyzja o położeniu mnie na przedporodową salę.

11:30 kładą Nas na salę przedporodową, z informacją, że bez skurczy szybko nie pójdzie. Rozwarcie 2 cm, szyjka zgładzona.

13.00 rozwarcie 4 cm, skurczy nadal jako takich nie było, ale z racji na rozwarcie kładą nas na salę porodową. W między czasie od tej 11.30 do 13.00 leżałam sobie pod ktg, ale nic nie pokazywało. Jedyne co to nastraszyłam położne, swoim cukrem! Mierzyłam go przed 13.00 i wynosił 40! więc dużo, za mało... Na co przyszła miła położna i stwierdziła, że mój glukometr jest popsuty bo kobiety z cukrzycą ciążową mają większe cukry i zmierzy mi sama swoim. i na jej gleukometrze pokazało 38! po czym pada stwierdzenie- pani zjada coś słodkiego. Więc mąż postawiony w gotowości (bo na przedporodowej być nie mógł) został na nią wyjątkowo wpuszczony, przyniósł mi batona, rogalika, bułkę słodką, sok. i Jak to pożarłam to miałam normalny cukier bo 97! Jedyne co mnie bolało to tyłek i bok od leżenia pod tym ktg.
Z racji na brak skurczy położna decyduje się na badanie co z moją szyjką a tam ku zaskoczeniu rozwarcie na 4 cm- decydują, że mogę iść już na salę porodową. Dzwonię po męża, który biedny od 11.40 siedział w samochodzie pod szpitalem.

Wchodzimy na salę porodową i nie bardzo wiemy co mamy ze sobą robić. Dzwonię po wykupioną położną, jak się okazało już wiedziała, że leżę na porodówce. Dostaję rady, że jak mnie boli to mam skakać na piłce- tylko mnie nic nie boli!
14:00 przyjeżdża moja położna, rozwarcie na 6 cm skurcze co 6-7 minut. Jest wściekła, że na patologii wiedząc, że mi wody odeszły nie zrobiły mi badania krwi na płytki krwi potrzebne do znieczulenia, bo chciałam znieczulenie przecież. Więc na biegu robi mi badanie i każe włazić do wanny. Mąż dzielnie napełnia wodą wannę, pomaga mi wejść do wanny dolewa coraz cieplejszą wodę. Czekam 20 minut na wyniki badań. Skurcze w wannie były co 3 minuty, bolały jak diabli. pod koniec już czułam skurcze parte- mąż dzielnie podaje mi sok- na podniesienie cukru, leje wodę na mój brzuch i dzielnie daję rękę do ściskania na skurcze.

15:00 Wyniki są ok, można robić znieczulenie a tu niespodzianka- rozwarcie na 10 cm! Za późno na znieczulenie, trzeba rodzić bez. Kładą mnie na fotel mam skurcze co 3 minuty, pełnie rozwarcie, widać już główkę. Potem czas dla mnie leci i leci. Miałam skurcze parte, parłam a Zuzanna wyjść nie chciała, dostałam oxy na wzmocnienie skurczy, o tak działo się... Z racji na moją cukrzycę dostałam w prezencie lekarza do porodu- bo mój cukier wzbudził taką sensację na oddziale, że dali mi zapobiegawczo lekarza. Próbowałam przeć, i czułam każdy mm wychodzącej głowy dziecka i nagle stop! wszystko ustało, skurcze, ból był wielki bo czułam miedzy nogami główkę. W między czasie powiedziałam, że pierdziele nie rodzę, wychodzę. Na co położna pokazała mi drzwi i powiedziała, że śmiało mogę wyjść, ale boleć nadal będzie dopóki nie urodzę. Potem pamiętam jeszcze, że kazała mi przeć 2 razy i już- a że powtarzała to kilka razy. To zarzuciłam jej kłamstwo między skurczami. Dostałam większą dawkę oxy, żeby na nowo skurcze mi wróciły. I 3 parcia i widzę wielkie oczy męża (potem się dowiedziałam, że zobaczył akurat wychodzącą główkę.) potem było delikatnie i szybko odcięła położna pępowinę Zuzi, położyli mi ją na brzuchu taką mokrą czerwoną. Przyszły lekarki te od dzieci- ten cały zespół- moja Zuza bardzo opiła się wodami płodowymi, więc dość długo ją klepały, oklepywały, wyciągały te wody. aż moja córka zaczęła się drzeć- dosłownie nie płakać a drzeć. mąż nie wiedział, gdzie ma stać przy mnie, przy Zuzi- latał biedny ode mnie do Zuzy (wszystko było w jednej sali, ale w niewielkiej odległości). Potem poczułam jak położna wyciąga łożysko, obejrzała je. potem mnie zszyli, dali mi Zuzannkę na brzuszek i tak do 19.00 leżałyśmy na porodówce. w między czasie dostałam kolację a Zuzka ciągle leżała na moim brzuszku.
napisał/a: Mishona 2016-01-14 13:34
believe,
napisał/a: Katherina 2016-01-14 13:44
believe,
napisał/a: daffodil1 2016-01-14 13:46
believe,