Achalazja przełyku

napisał/a: damianpal1995 2012-07-22 21:09
Witam
Mam skończone 17 lat. Wykryto u mnie achalazję przełyku, posiadam identyczne dolegliwości jak większość z was. Kilka dni temu poddałem się zabiegowi "balonikowanie" ,które miało poprawić moje życie, niestety tak się nie stało. Na stole przed zabiegiem dostałem 3 znieczulenia ,a i tak bolało strasznie (musieli mnie przytrzymywać przy stole) efekty są bardzo małe. Niestety muszę zmienić swój styl życia ze względu na kłucie w klatce piersiowej.
PS. Niedawno odkryłem sposób na mocne kłucie w klatce piersiowej (okolice mostka) . Jeżeli ktoś miałby takie "skurcze i bóle " to polecam bardzo szybko wypić z 2 szklanki zimnej wody efekt jest natychmiastowy!!!
Mam nadzieje ,że pomogłem.
Pozdrawiam
napisał/a: elunia10 2012-07-25 15:23
To nie miałeś narkozy przy poszerzaniu przełyku ??? Nadal masz te objawy co przed zabiegiem ?
napisał/a: damianpal1995 2012-07-27 00:13
Nie miałem narkozy wszystko na żywca
Pozdrawiam
napisał/a: damianpal1995 2012-07-29 16:32
Tak objawy są dalej, jedyne co się poprawiło to to że kłucie w klatce piersiowej występuje rzadziej . No cóż trzeba się do tego przyzwyczaić i żyć dalej.
Ps. Najważniejsze ,że browarek przelatuje bez problemu :)
Pozdrawiam
napisał/a: hontas 2012-10-02 13:36
Witam wszystkich!

Bardzo się cieszę, że w końcu trafiłam na coś co w końcu uświadomiło mi, że nie tylko ja jestem "popsuta". Wiele razy szukałam, różnych informacji na temat tej uciążliwej choroby - niestety wszystko było zbyt ogólnie. Cieszę się, że tyle osób opisało swoje historie i przypadki. Mnie już to pomogło mimo że sama dużo wiem na ten temat.

Mam 24 lata i achalazje przełyku, zwężony odwziernik, refluks oraz zwężony żołądek - a właściwie przewężenie w żołądku. Choruje od zawsze, urodziłam się z tym. Do mniej więcej 14 roku życia wszystko miałam miksowane i przyjmowałam raczej w większości papki. Zjedzienie posiłku - obiadu trwało baaardzo długo i było bardzo męczące. Właściwie nie było posiłku który by nie sprawił mi problemu. Lądowałam w łazience. Wszystko, nawet zupy popijałam wodą. Zawsze byłam szczupła ale nie chuda. Nigdzie nie wychodziłam ze znajomymi bo nie mogłam z nimi jeść i zawsze były głupie pytania.
Kiedy przyszedł czas matury mój stan zdrowia się znacznie pogorszył. Nie jadłam nic, mało co piłam bo nawet woda "stawała" dopiero później okazało się że stres tylko pogarsza stan zdrowia. Do tego czasu lekarze stwierdzali różne głupoty, nikomu nie przyszło do głowy by mnie zbadać. Były pytania czy nie zjadłam czegoś żrącego co "wypaliło" mi przełyk i powstały blizny, czy nie mam nerwicy, czy po prostu nie kaprysze i wymyślam.
Koniec końcu było tak źle, że wylądowałąm w szpitalu bo byłam na skraju wyczerpania i odwodnienia, schudłam bardzo.
Okazało się też, że w moim mieście bez znajomości nic się nie zdziała. Zaprzyjaźniony lekarz gastrolog wpadł na pomysł by zrobić gastroskopię.. oczywiście badanie nie udało się, prześwit przełyku miał 5 - 7mm. Przenieśli mnie do szpitala w Krakowie im. Rydygiera tam miałam robiony zabieg balonikowania - przełyk poszerzył się do 18mm. Było ekstra do czasu. Po 2 latach powtórzyłam zabieg i znów był spokój na kolejne 2 lata. Problem wrócił ze zdwojoną siłą, do problemów z przełykaniem, wymiotów bóli w klatce piersiowej doszły bóle brzucha i dziwne objawy. Wystarczyło, że wypiłam szklanke wody, brzych puchnął wyglądałąm jak w ciąży, jadłam znów niewiele bo poczymkolwiek przuch był jak balon i bardzo bolał, po jakimś czasie zaczeło odbijać mi się zgniłym jajem - tak wiem że to obleśne. Trafiłam do szpitala w Sosnowcu im. Św Barbary tam po wielu badaniach okazało się, że jest problem w żołądku, jest zdeformowany i treści pokarmowe nie trawią się lecz zalegają i gniją.. Zaproponowali mi kolejne balonikowanie, Ordynator ciągle podkreślał że operacja jest bardzo ryzykowna, trzeba by było zająć się przełykiem i zrobić plastykę żołądka. Po baloniku był znów spokoj na jakiś czas po jakimś poł roku zabieg powtórzono i mogłam normalnie funkcjonować przez kolejne 2 lata. Do czasu.

Znów nie jem, znów schudłam, nie spię bo w nocy strasznie boli w klatce piersiowej i puchnie mi żołądek.. Szczerze mówiąc jestem już tym bardzo zmęczona, przeszkadza mi to we wszystkim, nie mogę normalnie pracować, jeść tego co bym mogła, pojechałam na urlop który przez chorobę niestety nie do końca się udał.. Boli, bardzo i to jest w moim przypadku najgorsze.. no i to że ciągle jestem głodna a jeść nie mogę.. nic nie pomaga, leki tylko pogarszają jak zauważyłam ostatnio.
Dlatego postanowiłam poszukać czegoś..
Wiele z was jest zadowolonych z operacji, której strasznie się obawiam.. ale chyba nie mam wyjścia.. mam dość tej męczarni..
Nie wiem tylko gdzie udać się do kliniki by mi pomogli i może podjeli jakas mądrą decyzje.
napisał/a: Kaska12345 2012-10-25 00:29
Witam!!
czysty przypadek sprawił,za trafiłam na to forum.Czytając wasze posty cała choroba wróciła.Ktoś kto nigdy tego nie przeżył,nie
zrozumie.Spróbuje mój przypadek w skrócie opisać.
Mam 40 lat a od 10 choruje.Wszystko zaczęło się niewinnie jak u większości z was gula w przełyku,kaszel,ulewania,wymioty i przerażające bóle w klatce piersiowej w moim przypadku były najgorsze.Każdy posiłek trwał godzinami a potem łazienka.Zanim postawiono diagnozę, trochę to trwało.Chodzenie od lekarza do lekarza było koszmarne.Kiedy poszłam do naszej przychodni po raz pierwszy po pomoc,usłyszałam że zdziwiam i chłopa mi brakuje!!!!!Wychodząc drzwi o mało nie wypadły z futryną.Załamałam się i przez dłuższy czas nie poszłam do doktora.Jednak objawy nasiliły się coraz bardziej mniej jadłam leciałam z wagi (moja córka powtarza że z dzieciństwa pamięta ciągle wymiotująca mamę)wyglądałam koszmarnie.
Duże wsparcie miałam w moim mężu i dzieciach,mam zresztą do dziś i to właśnie daje siłę do walki z tą podła chorobą.Poszłam do lekarza prywatnie, lekarz fantastyczny w prawdzie mnie również posądził o bulimię i anoreksję ale to on mi pomógł. Wysłał mnie do Krakowa i tej wizyty nie zapomnę do końca moich dni.Powiedziano mi że mam raka przełyku bez żadnych badań,tylko na mnie zerkną ważyłam niecałe 30 kg.kazał wrócić do domu pożegnać się z dziećmi i przyjechać z powrotem .Wracając do domu beczałam jak dziecko.Na następny dzień wróciłam,zrobiono mi wszystkie badania i gastroskopie która była dla mnie koszmarem.Trzymało mnie trzech pielęgniarzy a lekarz ładował rurę.Na rękach mnie wynieśli oddali mężowi i powiedzieli że nic nie znaleźli.Żeby zrobić tomograf wylądowałam na geriatrii w Gorlicach.Tu się wszystko wyjaśniło.Potem Katowice balonikowa-nie rok 2005,powtórka 2006.Była poprawa ale minimalna.W roku 2007 w Zakopanym zostałam zoperowana przez dr.Kabata(fantastyczny człowiek,dzięki niemu żyję) metodą Starcka .Teraz co roku jeżdżę do niego do kontroli i za każdym razem mam balonikowanie na żywca.Ostatnio miałam ataki niesamowitego bólu w klatce piersiowej zrobiłam rtg z kontrastem ,mam achalazję III stopnia na 5.11.jestem umówiona na przyjęcie do szpitala ,znowu balonikowanie cholernie się boję,trzymajcie kciuki jak będzie po wszystkim to się odezwę.
napisał/a: Kaska12345 2012-11-06 12:39
Witam wszystkich,jak wspomniałam wcześniej 5 listopada miałam poszerzany balonem wpust.Na całe szczęście mam już to za sobą.Podczas badania okazało się że przewężenie jest dość duże i następnym razem to mnie czeka spotkanie z chirurgiem ale do tego czasu mam nadzieję pożyć troch spokojniej.Co do samego zabiegu trwał około pół godziny (najgorszemu wrogowi nie życzę balonikowania na żywca). Wszystko poszło dobrze,wtłoczono mi 2-bary powietrza ,pan doktor pokazywał mi jak wygląda przewężenie i jak wygląda wpust po rozszerzeniu( nie miałam siły nawet patrzeć w ekran,prosiłam Boga żeby skończył.)Po rozszerzeniu endoskop wszedł swobodnie.Teraz cała obolała jestem w domu i dochodzę do siebie.
napisał/a: aaggaa3 2012-11-06 22:46
Kasiu bardzo współczuję :( parszywych dolegliwosci ,
napisal(a):do tego czasu mam nadzieję pożyć troch spokojniej
mam nadzieje, że będzie lepiej

fajnie, że piszesz bo dzięki temu inni wiedzą, że nie są sami z ta okropną chorobą

pozdrawiam :)
napisał/a: Kaska12345 2012-11-08 15:10
Witaj aaggaa,dziękuję, że zainteresowała Cię moja historia,słowa otuchy dają dużo siły żeby to wszystko przetrwać.Przez długi czas myślałam że tylko ja jestem zepsuta,dobrze wiedzieć że nie jestem sama.Fajnie że istnieje takie forum gdzie wszyscy możemy o tym mówić i na wzajem się wspierać.Ludzie którzy nie wiedzą nic o tej chorobie nie potrafią nas zrozumieć, wręcz patrząca nas jak na dziwaków.Trzymam za wszystkich kciuki,nie poddawajcie się,warto walczyć z tym cholerstwem.Dostajemy druga szansę i musimy ją wykorzystać!!!!!!!Pozdrawiam wszystkich.:)
napisał/a: elwis_m 2012-11-28 13:53
witam ponownie.
mój 7-letni syn, o którym już pisałam, miał operowaną achalazję przełyku we wrześniu 2011 roku. operacja była tradycyjna, profesor wolał go otworzyć niż zrobić laparoskopowo - mówił, że już parę rzy po laparoskopii poprawiał.... minął ponad rok. i znów coś się zaczyna dziać, wpust się zwężył i za bardzo nie chce wpuszczać pokarmu. na razie nie jest dramatycznie, ale widzę, że w ruch poszło więcej picia, za to mniej jedzenia. wczoraj byliśmy na kontroli w szpitalu i na rtg z kontrastem widać doskonale, że treść słabo płynie do żołądka. na razie nie wiem co dalej... dziś mają się zebrać i radzić co poradzić... prawdopodobnie będzie balonikowanie. a myślałam, że operacja wszystko załatwi, raz na zawsze!

życzę wszystkim dużo siły i zdrowia!!!!
napisał/a: Kaska12345 2012-11-29 15:53
Witam elwis_m!
Z tego co piszesz to syn przeszedł gehennę.Wiem że nie jest łatwo,każdy nawrót choroby to strach przed najgorszym.Najważniejsze że wcześnie zauważyliście problem z jedzeniem i zareagowaliście.My dorośli zadajemy sobie pytanie-dlaczego to właśnie Ja choruje i nie potrafimy odpowiedzieć, więc jak wytłumaczyć małemu chłopcu dlaczego choruje,dlaczego cierpi,dlaczego nie może normalnie jeść. Musicie być silni!!!!Szczerze mówiąc byłam przekonana że po operacji zaczynamy nowe życie,jestem w szoku.Mnie dopiero czeka operacja na razie balon i mam nadzieję że wytrzymam jak najdłużej.Ucałuj syna,trzymam kciuki.Daj znać co zadecydowali lekarze.


Pozdrawiam Kaśka
napisał/a: elunia10 2013-01-03 20:13
Dzięki Bogu mojej mamie się nawróciła achalazja i mam nadzieję że się nie powtórzy.
Trzymajcie się dzielnie "achalazajczycy" i nie traćcie nadziei !!!! Zdrówka życzę