jak pomóc choremu na nerwice?

napisał/a: krysia1705 2008-10-28 22:13
Witam Kasiu!
Ale duzo pytan zadalas,nie wiem czy bede w stanie na wszystkie odpowiedziec:)
z nerwica to jest tak,ze ludzie ktorzy na na zapadaja sa juz z natury bardziej wrazliwi! Wiec juz nawet po wyleczeniu,czy zaleczeniu trzeba uwazac na sygnaly ktore nam wysyla organizm.
Jezeli chodzi o psychoterapie to polega ona na tym ze psychoterapeuta,podczas rozmow z nami naprowadza nas na rozne problemy ktore sie w nas znajduja a ktorych sobie bardzo czesto nie uswiadamiamy.Na powstanie nerwicy sprowadza sie bardzo czesto wiele roznych czynnikow,nie tylko jakies jedno traumatyczne zdarzenie. Poza tym nikt nie powie nam co mamy zrobic,do tego musimy dojsc sami.Psychoterapeuta nam w tym pomaga.Podczas psychoterapi poznajemy ten caly mechanizm dzialania nerwicy,wiemy dlaczego powstaja objawy,uswiadamiamy sobie nasze wewnetrzne konflikty.
To nie jest latwa droga,czasami nawet na poczatku nasze samopoczucie sie pogarsza.Dlatego ze stopniowo zaczynamy sie odblokowywac.Objawy nerwicy to sa przez lata zbierane i upychane gdzies gleboko niedobre emocje,ktore wychodza przewarznie pod postacia leku i wielu jeszcze innych objawow np.dusznosci,biegunki,wymiotow,kolataniem serca,itd.......najwarzniejsze zeby sie nie bac tego stanu i uwierzyc w siebie!
Wachania nastrojow sa calkiem normalne w nerwicy,bo jak sie czujemy lepiej to sie rozluzniamy,a jak sie rozluzniamy to zaczynaja z nas wychodzic wlasnie te ztlamszone emocje i wtedy zaczynamy sie czuc nagle fatalnie.Dlatego trzeba znalezc sposob zeby w zdrowy sposob i na bierzaco pozbywac sie tych niedobrych emocji,dobry jest ruch,jakis sport,cwiczenia oddechowe.
Pytasz jak traktowac swego meza w takich sytuacjach,poprostu go wspieraj,ale traktuj normalnie.Bron Boze nie rob wyrzutow.
Nie wiem czy ci cos rozjasnilam,mysle ze moze cos z tego zrozumiesz.
Pozdrawiam goraco i zycze Ci duzo sily w wspieraniu meza,narazie:)
napisał/a: ojtam2 2008-10-30 19:22
Krysiu, tyle rzeczy mi wyjaśniłaś. Bardzo Ci dziękuję. Mariusz jest zapisany na psychoterapię na najbliższy poniedziałek. I jest to dobre posunięci. Długo się zbierał, nie zadzwonił, ja zadzwoniłam. Pójdzie. Jest obecnie badzo zły okres, już nie mogę dużo [płaczę, ale to nie rozwiązanie. Żyję poniedziałkiem, a potem kolejnymi terminami wizyt u psychologa. Może rok wystarczy, nie żartuję, damy radę i to przejść. Wiesz teraz jest tak, że ma zwiększone dawki leków, więć dużo śpi, jest apatyczny w stosunku do codziennych spraw typu załatienie czegoś, do swoich pracowników i do mnie (1) ma wyrzuty, że to nie tak, tamto nie tak, ze się nie śmieję, że wszystko. Ja mam i pracę i dom na głowie, wiesz sił brakuje. A z drugiej strony czuje się "dobrze" fizycznie bo dzięki dodatkowej dawce leków nien ma lęków, tyle, że nie odczuwa wahań nastrojów, stąd moje pytania w tym kierunku. Nie skarżę się, żyję z tym od lat, ale czasami ... niech ktoś pomyśli o mnie, co nie? Dam zank po poniedziałku co z psychoterapią... Damy radę i tym razem.
Raz jeszcze dziękuję, że odpisujesz. Kasia.
napisał/a: krysia1705 2008-10-30 20:07
Kasiu bedzie dobrze!
Nawet nie wiesz jak cie bardzo rozumiem,ze juz nie wyrabiasz.Poprostu potrafie sobie przypomniec siebie z tamtych lat i zdaje sobie sprawe z tego jakim czasami bylam ciezarem dla moich bliskich.Mysle tez ,ze bez ich pomocy wtedy,nie poradzilabym sobie.Jednak ta najgorsza robote musialam zrobic sama,zeby wyjsc z tego "bagna"
Teraz musisz tez pomyslec o sobie,zeby sie samej nie zalamac.Zdaje sobie sprawe ile stresow kosztuje Cie takie zycie.Mysle ze w miare jak twoj Mariusz bedzie poznawal siebie,odkrywal przyczyny swoiej nerwicy,to bedzie wam coraz latwiej.Ja tez mysle ze leki nie rozwiazuja problemu,one tylko zagluszaja objawy,ktore i tak po jakims czasie wychodza i to chyba jeszcze z wieksza sila(wiem ze swojego doswiadczenia) Poza tym czlowiek staje sie apatyczny(tak jak piszesz) nie do zycia.
Kasiu naprawde Cie podziwiam i widze ze bardzo kochasz swojego meza!
Pozdrawiam Cie goraco i czekam na twoja kolejna relacje,jak cos to pisz.Zawsze postaram sie pomoc w miare mozliwosci,narazie:)
napisał/a: ojtam2 2008-10-31 18:48
Jak dobrze, że jesteś. Zaczęł się od wizyty u psychiatry póltora tyg. temu i zwiększenia dawki Lexapro do 15mg/dzień. Problemy z potencją, ale był humor dopiywał, było dobrze. Ja jak zawsze dawałam sygnały miłości, zrozumienia, czułości, wyrozumiałości, cierpliwości... i potem zaczęło się nadmiarem dobrego humoru i samopoczucia w zewszłą sobotę. Wiedziałam, że nadciągają ciężkie chmury, ale czerpałam jak najwięcej z tej soboty. Rozmowy, spacer, bajka, marzenie, MAriusz jak za dawnych lat, żadko kiedy tak dobrze bywało. W niedzielę było podobnie, dużo rozmawialiśmy. Potem, przyszedł wieczór, Mariusz się zamknął w sobie. W 10 min stał się człowiekiem nie do poznania. Zera gadki, ja nauczona latami przebywania z nim cierpliwie o co chodzi, co go dręczy, może o czym przykrym pomyślał... Nic. Ściana. Poniedziałek takim sam, wtorek też, środa i czwartek. Zero telefonów z pracy (Mariusz prowadzi własną firmę i pracuje na noce, zawsze dzwonił jak się czujemy, czy dzieci śpią i czy za nim nie tęsknię), zero zainteresowania domem, jedzeniem, odbiorem dzieci ze szkoły (a mamy ich sporo). Wpadł w taką wegetację, byle coś do żołądka wrzucić, wyspać się i żeby mu nikt i nic nie marudziło nad głową, nie pytało, nie gadało. Dzieci chodziły spać ja płakałam. Najtrudniejsze jest to, ZE NIE WIEM JAK POMÓC, JAK ULŻYC, JAK DOTRZEC, JAK KOCHAC JAK JEST TAKI ODPYCHAJĄCY. Pomijam kompletny brak czułości, ta apatia, i mimo moich próśb zbywanie, daj mi spokój, zostaw. Może Ty, która przez to przeszłaś wiesz co w takich przypadkach robić? Czekać? Wiesz boję się o ponowną próbę samobójczą, nie chcę do tego dopuścić. W pracy tylko o nim myśłę, czy śpi czy coś złego sobie robi. Piszesz, zębym zadbała o siebie, więc w środę załamana zapisałam siebie do psycvhologa, nie mogę przecież cały czas płakać, motać się co zrobić. Taka niemoc nie ogarnia. Wczoraj zapisałam Mariusz na terapię, taką poleconą przez psychiatrę. Zadzowniłam powiedzieć mu to, a on, że za drogo, że nie ma zamiaru na psychole wydawać, że to nic nie da. Co mam dalej robić? Jest tak diametrana zmiana w jego zachowaniu, niedawne jeszcze chciał iść na terapię, teraz wie, że to nic nie da. Może wrócić do jego psychiatry, ale to Mariusz musi to uczynić, a on twierdzi, że jest dobrze,. czuje się dobrze i że to ja się czepiam.
Dobra, rozpisałam się. To dlatego, że nie mam się konu wygadać, trochę mi lepiej. Poradź proszę co mam zrobić, aby poszedł na terapię, do psychiarty. Wiem, że po 2-3 tyg. Lexapro zaczyna działać, że to dół spowodowany zwiększeniem dawki, mam to przeczekać? Tak się boję, o Mariusza.
Pozdrawiam Cię ciepło, tak, dobrze, że jesteś.
Kasia
napisał/a: krysia1705 2008-10-31 19:18
Czesc Kasiu!
No tak zeczywiscie trudna sprawa z tym twoim Mariuszem. Pisalas na poczatku ze ma zdiagnozowany Nerwice,ale mnie to wyglada w tej chwili na gleboka depresje!?!? Wiesz nie jestem lekarzem i nie chce tu stawiac diagnoz,ale moze warto by bylo to skonsultowac z psychiatra.Mozliwe tez ze zareagowal tak na zwiekszenie dawki lekow,niewiem......ale zachowanie co najmniej dziwne,przynajmniej dziwna tak nagla zmiana. Trudno mi tu doradzic co teraz masz zrobic,rozumiem ze bardzo sie boisz.Sprobuj jeszcze raz spokojnie z nim porozmawiac.Moze sie otworzy i wywali z siebie to co go tak zdolowalo.Psychoterapia bylaby super.....ale on musi tego sam chciec,inaczej sie nie da.
Sluchaj nie przejmuj sie na zapas,moze to zeczywiscie tylko ta zwiekszona dawka tak zadzialala. Bo co ty mozesz jeszcze zrobic oprocz wspierania Mariusza...no raczej nic.Mysl tez o sobie,masz dzieci,im tez jestes potrzebna.Moze za pare dni sie to zmieni......jezeli jednak nie,to sprubuj zaciagnac go do lekarza.To warto by bylo wyjasnic.
Trzymaj sie Kasienko i pisz jak bedziesz miala taka potrzebe,cos wymyslimy!!! narazie:)
napisał/a: ojtam2 2008-10-31 19:53
Krysiu, dobze, że jesteś przed komputerem. Zobacz jak to jest, jestem aktywna zawodowo, mam dobrą pracę, wymagającą, dzieci, dom, zakupy, pranie, obiady, daję sobie radę ze wszystkim, a z chorobą Mariusza nie. To żałosne, że osobom jakie kocham najbardziej nie mogę pomóc.
Piszesz o depresji, też o tym myślałam, nie wiem, czytałam o Lexapro sporo przed ostatni tydzień i wychodzi na to, że samopoczucie przed pierwsze 2-3 tyg. brania się pogarsza. Mariuszowi lekarz zwiększył dawkę, czyli podobna sprawa. Niby pasuje, jest apatyczny, ale lęków nie miał od kąd zwiększył dawkę, przynajmniej mi nie mówił. Mam nadzieję, że to nie depresja, bo ostatnia go doprowadziła do próby samobójstwa. Porównując obecne i tamte zachowanie jest podobne, ale też jednak więcej mówi teraz, może żeby mi zamydlić oczy? Ale jestem pogubiona. Na szczęście w poniedziałek idzie do psychologa, jeszcze nie wie, że to ten poniedziałek, razem tam pójdziemy i zadbam o to aby wszedł do gabinetu. Ja nie wiem, ile Twój mąż miał sił aby zadbać o Ciebie, Twoje zdrowie, znosić humory, prowadzić dom, ale wiem, że to jest możlwie, prawda? Ja napisałam do Ciebie godzinę temu trochę się uspokoiłam, wiem, że musimy przez to przejść. Tak masz rację, trzeba działać i tak zrobię. Ale to nie jest złe, że chcę wsparcia psychologa, skoro nie mam go nigdzie? Powiedz Krysiu?
Nie wiem ja Ci dziękować, że jesteś. To buduje... Kasia
napisał/a: krysia1705 2008-10-31 22:17
Kasiu jak najbardziej chodz do tego psychologa,ty tez nie jestes z zelaza.Doskonale Cie rozumiem,jak juz pisalam czlowiek czasami musi byc egoista i myslec o sobie.Zyc w takim stresie to nie lada wyczyn!
Pytasz jak moj maz to wytrzymal dbajac o mnie i o wszystko.....u mnie bylo troche inaczej,nikt zabardzo mnie nie glaskal,mialam ogromne wsparcie od meza,wozil mnie do lekarzy itd,ale to wszystko sobie zalatwialam ja......dom,dzieci,to tez do mnie nalezalo,bo on pracowal.Nie mialam taryfy ulgowej,zreszta chyba nawet nie chcialam jej miec.Sama bardzo chcialam wyzdrowiec,wiec robilam co moglam zeby tak sie stalo,mimo licznych niepowodzen i upadkow.Dzisiaj jak patrze tak na to z perspektywy czasu,to widze ze jestem przez ta chorobe bardzo zachartowana,wiele mnie to kosztowalo,ale jakies korzysci tez sa......licze sie zawsze z karzda ewentualnoscia i mysle ze potrafie duzo zniesc.Jednak przede wszystkim zaczelam wierzyc w siebie i to najwiecej mi daje:)
Tego stanu NIGDY nie osiagnelabym bez psychoterapi!
Kasiu bedzie dobrze,spokojnej nocy Ci zycze,Narazie:)
napisał/a: ojtam2 2008-11-01 07:12
Krysiu, jak czytam jak sobie radziłąs, jaka jesteś teraz to oznacza, że jesteś dzielwna. Starałąś sobie dawać radę i to jest ważne. próbowałąś. Tak czytając Twoje wypowiedzi tylko mnie to utwierdza w przekonaniu, ż terapia dal Mariusza to konieczność. Musi tam się udać, więże z tym duże nadzieje. Tymczasem ja też się podreperuję u psychologa i przejdziemy en okres. Jesteś naprawdę niesamwita, że teraz`po zaleczeniu`(tak mówią lekarze o nerwicy lękowe) pomagasz innym uporać się z z chorobą w życiou codziennym, również osobom towarzyszącym choremu. Mocno Cię podziwiam, i pozdawiam,
Do usłyszenia po pierwszej terapii MAriusz, napiszę jak i co. Pozdrawiam, Kasia
napisał/a: krysia1705 2008-11-04 19:17
Jak tam Kasiu,byla ta pierwsza wizyta twojego meza? albo nie dal sie namowic.....
napisał/a: ojtam2 2008-11-07 17:05
Witaj Krysiu, Niestety nie poszedł. Bardzo zły okres związany ze zwiększeniem dawki leków pomął jak ręką odjął w poniedziałek, ale na terapię nie chciał iść. Powiedział, że teraz dobrze się czuje i że nie ma potrzeby, i na nic się dało moje tłumaczenie, że leki to wygłuszenie przyczyny lęków, a terapia to jej poznanie i przyswojenie. Jakoś nie trafia. Ja za to się zwięłam za siebie. Byłam u psychologa, który skierowął mnie na terapię abym mogła sobie poradzić w życiu z osobą chorą na nerwicę lękową i zamierzam z niej skorzystać. A Mariusz zamiata pod dywan, nie rozmumiem tego, czegoś się boi w związkuz terapią czy po prostu boi się swojej przeszłości, której nie chce przeżywac od nowa czy też poznać? Ty Krysiu też się bałaś jak szłać na terapię? O co mu chodzi?
Pozdrawiam, Kasia. Jutro tu wpadnę...
napisał/a: krysia1705 2008-11-07 17:45
Nie Kasiu,ja sie nie balam. W tamtym czasie bylam tak zdesperowana ze zrobilabym wszystko zeby tylko poczuc sie lepiej.U mnie tabletki nie zalatwialy sprawy,nie wiem moze mialam zle dobrane,albo poprostu bylam do nich uprzedzona.Kiedys pewien psychiatra przepisal mi za duza dawke pewnego leku,mialam po nim takie jazdy ze myslalam ze umieram.....poza tym teraz juz jestem przekonana ze one tak do konca nie zalatwiaja sprawy,tylko odwlekaja ja w czasie.....nie rozwiazane problemy i tak dadza znac o sobie.....za jakis czas.ale zeby psychoterapia dala jakies efekty to trzeba samemu tego chciec,na nic twoje namowy...nic na sile.Czasami trzeba dotknac samego dna zeby zrozumiec pewne zeczy.
Kasiu badz cierpliwa i zajmi sie soba.Bardzo dobry pomysl z ta terapia,mysle ze wiele skorzystasz,czego ci szczerze zycze:)
Pisz co tam dalej u ciebie,pozdrawiam goraco!
napisał/a: amras84 2008-11-07 18:02
ja tez byłem zdesperowany jak szedłam na terapie - małem dość choroby i chcialem sie tego cholerstwa pozbyć

"Czasami trzeba dotknac samego dna żeby zrozumiec pewne rzeczy" - w rzeczy samej Krysiu