jak pomóc choremu na nerwice?

napisał/a: ojtam2 2008-11-10 14:51
A widzicie, Mariuszowi tableki pomagają, tz "zakrywają lęk". Przez poprzedni tydzień zwiększenie dawki objawiało się paskudnym humorem, burkliwością, po tygodniu go puściło, i też poczuł się dobrze, odważny, coś w stylu wie, że jest lęk, ale wie, że go nie dotknie. Może dobrze, też nie udaję, że nie czerpię z tego korzyści : jest wesoły od nowa, aktywny w domu, spontaniczny, znowu zapalił się do życia. Lecz jak poszłam do psychologa, Pani wytłumaczyła mi, że jest właśnie jak piszesz Krysiu, leki "zakrywają" sprawę, nie wytykając jej i nie przyswajając, co jest konieczne aby poczuć wyższość nad lękiem. Racja, że na siłę nie można, nic by to nie dąło, albo by nie chodził na terapię, albo by chodził od niechcenia i nie uczestniczył w niej jak należy. Więc czekam, nie powiem, że chcę aby nadarzyła się okazja, bo nie chcę aby jak piszecie "dotknął dna", lecz też czekam na to aby pewnego dnia wiedzieć, że przestał się bać własnego lęku. Tak to będzie piękne. A na razie, cóż, dobrze, że i leki przynoszą efekt, to też jest fajne, widzieć, że przynajmniej "zewnętrznie" czuje się dobrze, ah jaki on by był pełny życia po tej terapii, to przeceiż fantastyczny, pogodny, czerpiący raodść ze wszystkiego człowiek. Na razie PAPA, do usłyszenia niebawem, bo już kłębią mi się pytania. Kasia
napisał/a: krysia1705 2008-11-10 19:20
Powodzenia Kasiu,dla Ciebie i Mariusza:)
Jak cos to pisz! Pozdrawiam cieplutko!
napisał/a: ojtam2 2008-11-16 10:20
Witaj Krysiu, czytam ostatnio sporo ksiązek, aby bliżej zrozumieć Mariusza i ze zdumieniem stwierdzam, że osoba chora na nerwicę lękową jest straznie zapatrzona w siebie, w to co negatywnego i tylko negatywnego dzieje się z nią. Przez to jakby po pierwsze nie widzi innych do okoła, ale o tym już wcześniej wiedziałam stwierdając to po naszym wspólnym życiu, a po drugi, i to było odkrycie, nie ptrafi cieszyć się tym co się tu i teraz dzieje do okoła, fajne śniadanie, ładna pogoda, albo nawet brydka, ale inna i ciekawa, dzień wolny, pochwałą od szefa w pracy, tych rzeczy jest mnóstwo, ale żadna nie dociera, jest tylko to negatywne nastawienie, tak rozpacz, że jest mi źle, i jakby wpadanie coraz głębiej w czarną dziurę z której ja Mariuszaq nie potrafię wydobyć. Ale zobacz jaki postęp, już nie mam tak mocnego poczucia winy, ze nie potrafię go z tej diury uratować, jest tylko jak mu pokazać te fajne rzecy, żeby się mini cieszył, a tym samym z dziury wydobywał. Może Ty wiesz jak to sprawić? Pozdrawiam Cię ciepło, Kasia.
napisał/a: krysia1705 2008-11-16 19:49
Czesc Kasiu!
Jest troche prawdy w tym co piszesz,osoba chora na nerwice lekowa jest zapatrzona w siebie.Chcialabym zebys to jednak dobrze zrozumiala.Zachowuje sie tak z tego powodu ze strasznie cierpi i ciagle jest w gotowosci zeby odeprzec ewentualny atak leku,widzi zeczy negatywnie i tylko takie,poniewarz nawet na chwile nie potrafi sie wyluzowac ,odczuwa ciagly nepokoj,uczucie zagrozenia,lek.....wiec powiedz sama, jak tu sie cieszyc jakimis zwyklymi zeczami,normalnym zyciem:( to bledne kolo,z ktorego bez pomocy nie tak latwo sie wydostac. Dlatego tak ciagle namawiam wszystkich na psychoterapie,tabletki tez sa dobre i wspomagaja w trudnym czasie,ale moim zdanie nie zalatwiaja sprawy,tylko przykrywaja ten zeczywisty problem,konflikt wewnetrzny,ktory i tak po jakims czasie da o sobie znac..... trzeba znalezc ten zeczywisty powod i stanac twarza w twarz z prawda o sobie .....to nie jest proste i czasem bardzo bolesne....ale mozliwe do zrobienia.
Kasiu ty nie uratujesz go z tej czarnej dziury,on musi to zrobic sam.......mozesz go tylko mocno wspierac.......ale to widze juz robisz.....chyba fajnie jest miec kogos takiego jak ty przy sobie:))))
Pozdrawiam cie serdecznie i zycze rowniez Tobie duzo sily,narazie;)))
napisał/a: ojtam2 2008-11-24 17:51
Witaj Krysiu, Wbrew wszytki pozorom Twoja informacja jest bardzo optymistyczna. Ale widzę już nasze ograniczenia. Z jakiś powodów Mariusz się boi psychoterapii, po częsci jej nieskuteczności jak twierdzi, ale też że odkryje coś co gdzieś głęboko w sobie zakopuje. Czytam, sporo księżek na ten temat i wiem już że sprawa jest do odkrycia i do przywojenia. Tak jak to wyczytuję, w Mariusza "dobrych dniach" o możliwych przyczynach jego lęków mu mówię i najprawdopodobniej przyczyna jest prosta, leżąca gdzieś daleko w dzieciństwie, jak był niemowlakiem (aż mi się wieżyć nie chciało, ale Mariusz tylko mi to potwierdził, bo przez całe lata w późniejszym dzieciństwie śniła mu się pewna okoliczność związana z ojcem, któego nie znał, a którego utracił w niemowlęctwie. Myślałam trochę zbyt optymistycznie że mu takie odkrycie POMOŻE nagle i na zawsze, ale oczywiście nie. Lęki pozostają, wiesz rozumiem go, jego obronno - wycofane nastawienie do życia ale chcę z tym walczyć, a mam wrażenie że on się poddaje, tz nie chce iść na psychoterapie. Jak piszesz same leki nie zaleczą lęku. Nie wiem jak mam go namówić na tą psychoterapię, mam wsszystko, adresy, dogodne godziny, a on się boi. Może go zaszantażować czy już nie wiem co. Gadanie nie wzbudza w nim chęci pójścia na psychoterapię, więc co mam zrobić. masz jakieś pomysły może?
Dziękuję, że mi odpowiadasz, to mi dodatkowo dużo rozjaśnia jego stan psychiczny.
Pozdrawiam Cię. Trzymaj się tak samo mocno dalej. Jesteś wspaniała że Ci się udało.
Kasia
napisał/a: krysia1705 2008-11-24 19:53
Kasiu,napisalam ci dlugiego posta i zle nacisnelam i mi uciekl,to teraz tak po krotce.Chyba raczej niczym go nie zmusisz...szantaz tez nie pomoze....z nerwicowcem to czasami tak jak z alkoholikiem....musi upasc na samo dno zeby sie z niego odbic.Prawdopodobnie tak dobrze zadzialaly na niego te leki ze teraz boi sie zeby nie pogorszyc swojego samopoczucia....jednak to pogorszenie byloby tylko przejsciowe...tak sie czasami dzieje...jak sie wyciaga stare bolesne sprawy....
Co ja bym zrobila na twoim miejscu?....nie wiem na ile Mariusz jest samodzielny...na ile ty go wyreczasz w obowiazkach...na ile ogranicza go choroba. Poprostu moze przestan go na chwile wyreczac,mniej mu pomagaj...wtedy szybciej zapragnie sie leczyc.Tylko bez przesady,nie znecaj sie nad nim za bardzo hehe! Pozdrawiam cieplutko:)
napisał/a: dabna 2010-06-03 13:44
nie wiem co robić...
mój narzeczony( za dwa miesiące bierzemy ślub) miał ostatnio atak , który wyglądał na zawał. Mieszkamy w UK więc pojechaliśmy na "pogotowie" gdzie zrobili mu przeswietlenia klatki piersiowej i dwa razy ekg ktore niczego nie wykrylo. Lekarz dal mu leki rozkurczowe bo bolaly go tez wszystkie miesnie i w razie gdyby jego puls przez dwadziescia minut byl przyspieszony kazał wrocic. Po tym :ataku: zaczelo sie tzn ma objawy typowe dla nerwicy jak trudnosci ze zlapaniem oddechu jakby sie dusił, skurcz mięśni ale taki ze az mu rece wykrzywia i stany lekowe. Boi sie ze go nie kocham ze go zostawie - T. nie ma rodziny, rodzice mu zmarli pare lat temu i teraz ja jestem jego rodzina. Bardzo go kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale jestem bezdradna. Jak ma ataki staram się mu pomóc, wyciszyć, żeby czuł że jestem, ale nie przynosi to rezultatów. Dziś znów mielismy ciężką noc i rano wstał cały obolały bo bolą go mięśnie. Teraz ma tak coraz częściej- nawet 2-3 razy w tygodniu a ja się boję. Może to dlatego, że zbliżają się takie duże zmiany tzn mieszkamy teraz razem i przeprowadzamy się na nowe mieszkanie i ślub w Polsce, ja zmieniam pracę i może to go obciąża, ale wydaję mi się że tak naprawdę chodzi o to, że miał bardzo trudne dzieciństwo gdzie czuł się nie kochany i odrzucony i przenosi te lęki na mnie, że boi się, że go przestanę kochać albo zostawię. A ja mu mówię i pokazuję jak bardzo go kocham. Robi teraz też prawo jazdy i ostatnio ustaliliśmy termin egzaminu praktycznego. A wczoraj jak wrócił z pracy zrobiłam obiad i uczył się i w sumie nie było jakiegoś powodu do tego, żeby się zdenerwował. Planujemy dziecko- bardzo tego pragnie- mieć pełną rodzinę, ale ja się boję jak to na niego wpłynie. Psychoterapia odpada bo jesteśmy w UK i nie ma na tyle dobrego języka, żeby móc wytlumaczyć, co mu dolega. Wszystkie sprawy związane z :urzędami: itd załatwiam ja.
napisał/a: ~Anonymous 2010-06-03 16:37
Dabno,

Niestety zafundowałaś czy zafundowaliście sobie razem kumulację ogromnych czynników stresogennych i to jeden za drugim jak ślub, przeprowadzka, prawo jazdy. Nerwica pojawia się u każdego nerwusa w trochę innym momencie, ale mianownik jest ten sam, zazwyczaj jest to jakiś ogromny stres, emocje, nawet pozytywne. Stres rodzi nieuzasadniony racjonalnie lęk. W przypadku Twojego narzeczonego jest to lęk przed opuszczeniem, niekochaniem, brakiem ciepła, niezrozumienia. I tak jak piszesz - może być to kumulacja emocji z dzieciństwa albo raczej nieprzeżyta żałoba po stracie rodziców. Musisz mieć świadomość tego, że objawy z ciała, które odczuwa w tej chwili Twój narzeczony, mogą choć nie muszą się nasilać. Uważam, że psychoterapia jest konieczna i nieunikniona. Musisz zadbać, żeby te objawy właśnie się nie nasiliły, aby nie doszło do tego, że Twój narzeczony odczuje lęk przed samym lękiem, bo wtedy to wszystko zacznie się nakręcać. Psychoterapia nie jest niczym złym, bolesnym.
Sama naczytałam się różnych książek na temat nerwicy, ale uważam, że ta jest najlepsza - Roger Baker "Strach i paniczny lęk". Dobrze byłoby gdybyś Ty sama, jak najwięcej dowiedziała się o tym zaburzeniu psychicznym, abyś zrozumiała, z czym każdego dnia każdy z nas walczy.
I pamiętaj, że to co dla Ciebie będzie łatwe i naturalne, dla niego może być ogromnym wysiłkiem.
Życzę Wam powodzenia!
napisał/a: dabna 2010-06-04 17:20
dziękuję za odpowiedź, książkę na pewno przeczytam.
Teraz martwi mnie inna rzecz a mianowicie to, że od dwóch dni drżą mu ręce. Widzę zmiany w jego ruchach- subtelne ale je zauważam bo przecież znam jego ciało na pamięć. Do wspomnień z dzieciństwa czasem wraca ale bardzo nie chętnie i sama nie wiem czy powinnam rozmawiać czy raczej skupić się na tym co jest teraz. Gdybyśmy byli w Polsce to bym go lekarza zaprowadziła już dawno ale tu w UK trudno znaleźć Polaka- lekarza o takiej specjalności.
Bardzo się o niego boję. Po pierwszym ataku byliśmy na pogotowiu - i robili mu badania serca- miał objawy podobne do zawału- na szczęście serce jest w porządku- chociaż to jest dla mnie ulgą.