Lęk jest naszym przyjacielem

napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-30 07:17
Witam Wszystkich.Mam nową klawiaturę, więc i komfort pisania.

Dzisiaj chciałabym "porozmawia c" o naszych relacjach, dlaczego się nam nie udają i jaki związek nasze relacje maja z nerwicą.Są to moje osobiste przemyślenia, oparte o osobiste doświadczenia i wiedzę z książek. Bardzo wiele informacji w tej kwestii zdobyłam dzieci III części "Rozmów z Bogiem" Walscha, gdzie opisany został najdoskonalszy związek pomiędzy dwiema osobami i przysięga małżeńska "najlepsza" z możliwych.Ale trzeba być bardzo dojrzałym i świadomym człowiekiem, żeby " porwać się" na bycie w doskonałym związku.

Dlaczego nasze związki si ę nie udają ( zazwyczaj, w większości)?
Gdyż są oparte na naszych potrzebach i naszych oczekiwaniach.Ktoś ma być jakiś, jakoś ma się zachowywać a jakoś nie, coś ma nam zapewniać ( np.poczucie bezpieczeństwa życiowego, finansowego itp.) być jakby, dla nas DOROSŁYCH przedłużeniem rodzica.Wiem, coś na ten temat, bo sama uwikłałam sie w związek oparty na potrzebach, gdyż nie wierzyłam w siebie, byłam niedojrzała nie tylko emocjonalnie, niedorosła życiowo do roli żony i matki, ale i niezaradna życiowo.Oczywiście nie generalizuje (bywają związki udane, dorosłe), ale czytając posty na tym forum, od razu zauważyłam zdania świadczące o oczekiwaniach wobec bliskich, by byli jacyś a jacyś nie.
Ta zasada odnosi sie do OBU STRON.Jeśli MU WYSUWAMY OCZEKIWANIA WOBEC KOGOŚ< DRUGA STRONA MA TAKIE SAMO PRAWO WYSUWAĆ OCZEKIWANIA WOBEC NAS.Teraz pytanie najważniejsze : NA ILE NASZE OCZEKIWANIA SĄ REALNE i druga strona może im sprostać, a na ile są WYDUMANE i są nierealne do ich sprostania. Np. córka, która miała " idealnego" ojca, który dosłownie " nosił" ją na rękach, będzie oczekiwała tego samego od partnera, ale nie każdy facet będzie chciał( umiał) spełnić jej oczekiwania. I powstanie konflikt pomiędzy jej oczekiwaniami a jego " wydolnością" ( żeby dostać " królewicza" , trzeba samemu być " królewną". Pisałam już kiedyś na podstawie książki Lilien Glass "Wspaniali ludzie" o pewnej kobiecie, która chciała spotkać " idealnego" mężczyznę.W którymś momencie przyjrzała sie sobie i zastanowiła się, CZY ONA SAMA JEST IDEALNA. Zaczęła pracować nad udoskonaleniem siebie, uwolnieniem się od wad, które w sobie zobaczyła i w którym momencie, GDY BYŁA JUŻ POSPRZĄTANA I UPORZĄDKOWANA, spotkała IDEALNEGO MĘŻCZYZNĘ. PODOBNE ( piękno -wewnętrzne) przyciąga PODOBNE ( piękno -wewnętrzne).. JESTEŚMY TYLKO LUDŹMI i każdy z nas zanim wejdzie w związek wynosi jakieś wzorce związku w rodzinie i z takim " posagiem" wkracza w dorosłe życie.Jeśli te wzorce relacji wyniesione z rodzinnego domu są "zdrowe" społecznie, oparte na szacunku i miłości. itp. wtedy sa duże szanse na udany związek z kimś.Lecz jeśli dom rodzinny był " zaburzony" , dziecko nauczyło sie niezdrowych relacji, nie doświadczyło szacunku samo i nie widziało go pomiędzy bliskimi, to z takim posagiem wkracza w dorosłe życie i jego partner będzie miał " trudne" życie.
Gdy dwoje ludzi sie poznaje, zakochuje w sobie, widzi siebie nawzajem poprzez " różowe" okulary. W codziennym życiu, gdy pierwszy " czar " mija, jest o wiele trudniej.Na te okoliczność napisałam cos takiego :
MIŁOŚĆ to pewien rodzaj transu, w którym zapada w sen LOGIKA,
w przeciwnym razie żaden człowiek, NIE PODJĄŁBY TAKIEGO RYZYKA.
Odnosi sie to oczywiście do Miłości ludzkiej, zakochania, oczarowania.
Istnieje inny rodzaj Miłości " świadomej, uniwersalnej, dojrzałej". do której trzeba być w sercu przygotowanym.Napisałam o niej tak :
MIŁOŚĆ PRAWDZIWA, BEZWARUNKOWA,
pomieści nawet NAJWIĘKSZE PRZEWINIENIE,
nigdy niczego nie osadza,
pod ręką ma zawsze - pocieszenia .
Wiem, ze ludzie sa zdolni do takiej BEZWARUNKOWEJ Miłości ( sama się jej aktualnie uczę), ale najpierw muszą a przejść przez etap tej " zwyczajnej" ludzkiej Miłości, pełnej kłótni, osądów, złości, gniewu, cierpienia, oczekiwań, zaborczości, bycia " właścicielem" partnera " itp. , nacieszyć sie tym do syta, a wtedy można byc gotowym do przejścia na etap MIŁOŚCI tzw. UNIWERSALNEJ, która niczego nie potrzebuje, nie oczekuje, nie osądza i która KOCHA WSZYSTKO I WSZYSTKICH - BEZWARUNKOWO , tak jak BÓG.Wiedzę o takiej Miłości i że jest dla nas możliwa zawdzięczam "Autobiografii jogina" Paramahansy Joganandy . książkom Walscha i innym przeczytanym i przemyślanym podczas mojego życia. Napisałam wiersz o naszych ludzkich relacjach i Miłości/

Miłość to nie jest interes !

Cokolwiek robimy wobec innych,
chcemy zapłaty za to,
tak się kształtuje tu na Ziemi,
większość naszych relacji - TATO !

To jest interes, nie Miłość,
choć tak ją tu nazywamy,
Miłość MA ZAWSZE CZYSTE INTENCJE,
my pod płaszczykiem MIŁOŚCI - działamy !

Ja będę z tobą jako mąż ( żona),
ty mi zapewnisz to - tamto,
pamiętaj jednak , NALEŻYSZ DO MNIE,
a ja dam tobie coś w zamian za to!

Kochanie dla samej MIŁOŚCI,
by poczuć jej smak w swoim sercu,
nie leży w ludzkiej naturze,
TO DLA NAS TEST NAJTRUDNIEJSZY !

Na związki nałożyliśmy,
przeróżne nakazy, przymusy,
nie mają szans się rozwijać
i więdną w sercach i w Duszy !

Miłość powinna być wolna,
w klatce jej zamknąć nie można,
bo być MIŁOŚCIĄ PRZESTAJE,
gdy musi być czujna, ostrożna !

Na każdy gest oraz słowo ,
które się powie, uczyni,
tak łatwo można partnera
o coś posądzić, obwinić !

Jak gdyby DO NAS NALEŻAŁ,
JAKBY BYŁ NASZĄ WŁASNOŚCIĄ,
a przecież po to wszedł w związek,
BY NAS OBDARZYĆ - MIŁOŚCIĄ !

Żeby nam stworzyć warunki
do obudzenia MIŁOŚCI,
bo to jest CELEM ŻYCIA
KAŻDEJ CZĄSTECZKI LUDZKOŚCI !

Ten wiersz jest pewnego rodzaju rozliczeniem się dokonanym przeze mnie ze związkiem, w którym funkcjonowałam.Na tym kończę ten post.Jeszcze kiedyś wróce do tego tematu.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-30 09:50
Mam wolną chwile, więc z marszu chcę "pociągnąć dalej" wcześniejszy temat.

To nie sztuka kochać, "ułożone" dziecko , męża.
sztuką jest każdego dnia, złość w swym sercu - przezwyciężać!

Na partnera, czy na dzieci, gdy nas czymś wkurzają ,
gdy nie robią " po naszemu, lecz wciąż ' po swojemu

KAŻDY WOLNYM JEST CZŁOWIEKIEM, do siebie należy,
dzieci, partner, czy rodzice, bądźmy wreszcie - szczerzy !

Czy być chcemy czyjąś " rzeczą, NIE - TO OCZYWISTE,
Bóg uczynił nas WOLNYMI, tak jak RZECZY WSZYSTKIE !

Ktoś być może z nami, ( owszem), ale tez nie musi,
bo do siebie wszak należy i do własnej Duszy.

I dlatego uszanujmy, WSZYSTKO CO JEST Z NAMI,
LUDZI, RZECZY I ZWIERZĘTA, NIC NA WŁASNOŚĆ TU - NIE MAMY!

-------------------

Ile Miłości trzeba mieć w sobie, żeby pokochać szczerze,
nawet najgorszą " wredność", brzydotę, tak jak pokochał ją JEZUS !

On nie odmawiał Miłości nikomu, kochał celników, nierządnice,
KOCHAŁ TO WSZYSTKO, CO BÓG STWORZYŁ, po prostu CAŁE ŻYCIE !

Takiej Miłości uczył ludzi, czy Mu się to udało,
człowiek nie kocha siebie samego, a co dopiero - bliźniego !
---------------------

Kiedy przyglądałam sie tematowi ludzkiej Miłości i Miłości BEZWARUNKOWEJ, uświadomiłam sobie coĆ takiego.
Nie jest sztuka kochać kogoś, kto nie krzywdzi nas, nie rani
sztuką jest pokochać wroga i najgorszych drani !,

Gdy przydarza się nam grzeczne , miłe dziecko ( czy partner, na przykład) nasz WŁASNY wkład MIŁOŚCI może być zerowy, gdyż dziecko ( czy partner ( jest samo z siebie UDANE. Ale , gdy trafi sie nam dziecko " trudne" z autyzmem, z upośledzeniem umysłowym lub fizycznym, WTEDY MAMY RZECZYWISTY SPRAWDZIAN NASZEJ ZDOLNOŚCI DO MIŁOŚCI. Często w życiu jest tak, ze gdy już coś w " dziedzinie " Miłości zaliczyliśmy, BÓG ( ZYCIE) nasza DUSZA podnoszą nam poprzeczkę.Sprowadzają w nasze życie kogoś ( coś) zupełnie niemożliwego do kochania i przyglądają sie, czy potrafimy wznieść sie wyżej w naszej umiejętności MIŁOŚCI BEZWARUNKOWEJ ( która nikomu nie odmawia siebie) na wyższy poziom. Wielu z nas przegrywa tę próbę
.ŁATWO I MIŁO KOCHA SIĘ PIĘKNO
i to, co nasze serce cieszy,
o wiele trudniej pokochać wroga,
do tego nam się - nie śpieszy !

Zaznaczam, ze ja nikogo nie osadzam ( gdyż musiałabym osądzić i siebie). Ja tez tak kiedyś postępowałam, a gdy przyjrzałam sie bliżej mojej zdolności ( mojemu potencjałowi) do Miłości , a temu jaki rodzaj Miłości okazuje, bilans wypadł dla mnie smutno.Dlatego dobrze sobie wszystko przemyślałam i zrozumiałam jedno : JEŚLI RODZIMY SIE PO TO, ŻEBY "PRAKTYKOWAĆ " tu, na ZIEMI MIŁOŚĆ BEZWARUNKOWĄ, to straciłam już zbyt wiele czasu na " nie-Miłość". Z książki " Umarli mówią" księdza Franciszka Brune dowiedziałam sie, że jedynym "grzechem" nas ludzi w oczach Boga jest ODMOWA MIŁOŚCI i tylko to może sprawić, ze po śmierci znajdziemy się w tzw." otchłani nicości". Wtedy postanowiłam, ze uczynię wszystko, co w mojej mocy,żeby spróbować pokochać swojego " największego wroga", ( bo gdy to mi sie uda, każdy " pomniejszy " wróg też zostanie obdarzony Miłością) .Wielu "pomniejszych" wrogów już mi sie udało zaakceptować, wybaczyć im "wszelkie" wyrządzone mi " zło", ale jeśli chodzi o wroga " największego", jestem dopiero na etapie " próby polubienia go", gdyż w przypadku alkoholika jest to bardzo trudne. Ale i tak jestem z siebie dumna, gdyż kiedy nienawidziłam niektóre osoby, a dziś WSZYSTKICH AKCEPTUJĘ TAKIMI, JAKIMI SĄ. Nawet mojego partnera.( generalnie to mogę powiedzieć, że kocham ludzi, gdyż wiem KIM MOGĄ SIĘ STAĆ , a nie kim wydaja sie być,DZIĘKI PRACY NAD SOBĄ ( tak jak ja sie zmieniłam)..
W PRZYPADKU LĘKÓW TEŻ PROPONOWAŁABYM ZACZYNAĆ OD " oswajania, akceptowania : LĘKÓW od najmniejszych do największych, żeby powoli, systematycznie nabierać odwagi i wiary w siebie.do przekraczania tych największych.Tak jak " Moc w słabości( i dzięki niej) sie doskonali", tak "Odwaga rośnie w miarę mierzenia sie z lekami , po kolei, na bieżąco)..

Na koniec taki żarcik na nasz ( ludzi) temat

Albo PĘPKAMI ŚWIATA JESTEŚMY WSZYSCY,
w takim samym zakresie - oczywiście,
albo nikt z nas być PĘPKIEM ŚWIATA NIE MOŻE,
przecież równymi przed TOBĄ, stworzyłeś NAS WSZYSTKICH - BOŻE !

Pozdrawiam
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-04 18:13
Witam Wszystkich.
Chciałabym dzis trochę popisać na temat radzenia sobie z myslami, ktore na nas " napierają" i nad którymi jak gdyby nie mamy kontroli.
Z artykułu Doroty Miściukiewicz "Jak pozbyc sie toksycznych mysli" przytoczę parę informacji.
Dlaczego w ogóle myslimy negatywnie ? Najczęściej przejmujemy negatywne myslenie od naszych rodziców.Tylko nie obwiniajmy ich za to, gdyż ich tez rodzice tego nauczyli.
1( Pierwszym krokiem do do pozbycia sie negatywnych mysli jest UŚWIADOMIENIE SOBIE, ŻE JE MAMY, ŻE SĄ W NAS.Na poczatek stwórzmy LISTĘ NAJBARDZIEJ UPORCZYWYCH " ZŁYCH" mysli , a potem poszukajmy w pamieci od kogo te mysli przejęlismy ( od matki, ojca , siostry, cioci itp).Wpisujemy na tej liscie imię " DARCZYŃCY NEGATYWNEJ MYŚLI" i symbolicznie zwracamy niechciany prezent.
2) na mnie ( autorkę" tego artykułu-mój przypisek( dobrze działa sporzadzenie takiej listy , zidentyfikowanie darczyńcy , potem zamykam oczy i relaksuję sie .Wyobrazam sobie ogrod, w którym spotykam osoby, od których przejełam negatywne mysli.Najpierw dziękuję im za wszystkie dobre intencje , z jakimi dzielili sie ze mną tym, co uważali za zyciową madrość .Potem oznajmiam im, ze juz tego nie potrzebuję.
"ŻŁE MYŚLI" symbolizuje kosz zwiedłych i zepsutych jabłek, .Wspólnie zakopujemy go w ziemi i z rosnacej w pobliżu jabłoni zrywamy jabłka " dobrych" mysli.Moi wyobrażeni goscie ofiarowuja mi na koniec kosz pięknych, zdrowych owoców .Serdecznie im za to dziekuje i rozstajemy sie w przyjaźni.
Moc tego rytuału zwiększa praca z afirmacjami.Po wyjściu z relaksu tworzę liste pozytywnych mysli , będących zaprzeczeniem listy negatywnej , którą następnie symbolicznie palę , a popiół spuszczam z woda w klozecie, spłukujac je z mojego zycia.Listę pozytywnych mysli przepisuje przez trzy tygodnie, codziennie po pięć razy.Po tym okresie pozytywne myslenie solidnie sie juz we mnie zakorzeniło I SAMO WYPIERA Z MOJEJ GLOWY NEGATYWNY PERZ ( ja osobiscie radziłabym pisanie pozytywnych afirmacji tak długo, aż poczujemy, ze juz nie musimy tego robic, bo nowe myslenie naprawde mocno "siedzi " w nas-mój przypisek).
Bywają jednak I INNE KORZENIE TOKSYCZNYCH MYSLI , sczczególnie w przypadku NISKIEJ SAMOOCENY.Takze i w tym przypadku, szukając przyczyn, musimy cofnąć sie w przeszłość. Byc może nasi rodzice na przykład zbyt często nas krytykowali ( działając w dobrej wierze, że to nas zmobilizuje). Tym,czasem jedyne, co można w ten sposób osiągnąc , TO NAUCZYĆ DZIECKO,. ŻE JEST DO NICZEGO.Byc moze z tego powodu NADAL UWAŻAMY SIE ZA ŻYCIOWEGO NIEUDACZNIKA .
Inną przyczyną moze byc NIEZASPOKOJENIE W DZIECIŃSTWIE NASZYCH PODSTAWOWYCH POTRZEB fizycznych i emocjonalnych.Samotna, pracujaca matka, pozbawiona wsparcia i podrzucajaca dziecko do złobka lub przygodnych opiekunów , na pewno nie będzie w stanie poswiecic dziecku tyle troski i uwagi , ile potrzebuje .DZIECKO PŁACZĄCE GODZINAMI W SAMOTNOSCI , czy czekające długo na przewiniecie nauczy sie wczesnie NIE UFAĆ ŚWIATU.Jeśli w późniejszych latach telewizor zastąpi kontakt z rodzicami , albo opiekunowie nadużyją zaufania dziecka, lub będą karać je zbyt surowo, nie wesprą w jego problemach, dziecko prawdopodobnie nigdy nie nauczy się ufac ludziom.
PRZYCZYNĄ NASZEJ NISKIEJ SAMOOCENY może byc także PRZEMIESZCZONE POCZUCIE WINY. Dorośli często nie zdają sobie sprawy, ŻE DZIECKO OBWINIA SIE ZA RÓŻNE ZLE WYDARZENIA, ZACHODZĄCE W RODZINIE. Rodzice się kłócą lub rozwodzą, a dzieci często myślą, ŻE TO ICH WINA.Oczywiscie, jesli mamusia powtarza, ze to z naszego powodu musiała rzucic prace , a tatus wmawia nam ,że to przez nas męczy sie z żona złośnicą , na nowo uznamy sie za głównego winowajcę tej sytuacji.
JAKO LUDZIE DOROSLI, albo nadal będziemy sie irracjonalnie oskarżać , albo staniemy sie " prokuratorami" , zawsze szukającymi oskarżonego , nawet w sytuacjach losowych i przez nikogo niezawinionych.POTĘPIANIE SIEBIE LUB INNYCH TO JEDEN Z NAJPOTĘŻNIEJSZYCH TOKSYCZNYCH NAWYKÓW MYŚLOWYCH.
NIEZALEŻNIE OD TEGO, jaki jest powód negatywnego myślenia, mozna sie z nim rozprawic W NASTĘPUJACY SPOSÓB :
1(data- sytuacji lub zdarzenia :co zrobiłem lub co sie wydarzyło.W tym punkcie opisz wydarzenie, które wywołało u ciebie negatywne myslenie.np.szef zwrócił mi uwagę , ze noszę za tanie okulary jak na prestiiz firmy, a on sam nosi okulary za 1000zł.
2)Mysli mimowolne -"Fatalnie wyglądam, jestem do niczego.Za mało zarabiam, żeby wygladać na poziomie.CZY TERAZ uważam te mysli ZA UZASADNIONE? NIE, okulary są tanie , ale kupione w dobrej firmie i wiele osób spontanicznie je chwali.
3)Rozsądna reakcja : PRZYJRZENIE SIE OKULAROM SZEFA i powiedzenie sobie ( w myslach) , ze te 1000z l wyrzucił w błoto.Obiecanie mu,że sie poprawię i kupno okularów za 30 z l, podobnych do okularów szefa.
4)Emo0cje ( z tym związane).-Czułam sie upokorzona i winna. CZY TE EMOCJE BYŁY UZASADNIONE ? UPOKORZENIE - tak, WINA -NIE.To szef powinien wziąć kilka lekcji taktu i dobrego smaku.
5)Późniejsza reakcja - NAUCZYŁAM SIE MNIEJ PRZEJMOWAĆ REAKCJAMI SZEFA ( czy innej osoby) nie związanymi z pracą , DOPOWIADAĆ SOBIE W MYŚLACH CIĘTE RIPOSTY , a po rozmowie powtórzyc sobie w głowie z dziesięć razy, ze :JESTEM ŚWIETNA I ŻE SIE KOCHAM.
Dzięki przepracowywaniu w taki sposób każdej negatywnej mysli (wydarzenia) po jakims czasie zauważymy, że NASZE NEGATYWNE MYSLI JAKBY POCHOWALY SIE ZE STRACHU PRZED NASZYM WNIKLIWYM OSADEM.
Od siebie chce dodać jeszcze cos takiego :
------------------------------------------------------
Wielu z nas staje sie rodzicami SWOICH DZIECI, będąc nadal DZIEĆMI SWOICH RODZICÓW ( uzależnionymi od nich emocjonalnie czy finansowe, z wieloma dziecięcymi pretensjami, nie wyjaśnionymi w " dorosły " sposób.Dlatego sami mamy potem problemy w swoich rodzinach , gdyz ciążą na nas " krzywdy" przeszłości, które mają wpływ na naszą teraźniejszość.Dodam również, że w WIELU PRZECZYTANYCH PRZEZE MNIE KSIĄŻKACH spotkałam sie z informacjami, ŻE JESZCZE JAKO ISTOTY DUCHOWE SAMI WYBIERAMY kraj, w którym sie chcemy urodzić, RODZINĘ (taką właśnie, a nie inną). warunki życia pod kątem lekcji, których sie chcemy nauczyc, , wszystkie problemy jakie mają nas spotkac, wiec jesli tak jest JAKIE PRETENSJE MOŻEMY MIEĆ DO (INNYCH, że tylko odgrywali dla nas swoje role, na nasze zamówienie.POLECAM W TYM MIEJSCU TAKIE KSIĄŻKI jak " "W objęciach Jasności" Betty J.Eadie, "Niebiańskie proroctwo " i "Dziesiąte wtajemniczenie " Jamesa Redfielda; "Rozmowy z Bogiem" N.Walscha, "Umarli mówią" F.Brune i inne , dotyczące życia po smierci.Każdy sam moze wyciągnąć własne wnioski.Czy JESTEŚMY TYLKO LUDŹMI, CZY MOZE BOSKIMI DUSZAMI W JAKIMS CELU, SCHODZĄCYMI NA ZIEMIĘ i dzięki temu osobiście zbadamy powody naszego pojawienia sie tutaj.Takie uzupełnienie NASZEJ OSOBISTEJ HISTORII MOŻE BYĆ BARDZO POMOCNE W POKONANIU LĘKÓW, NERWIC I INNYCH BOLESNYCH DLA NAS SPRAW.Wiem to z doświadczenia. Pozdrawiam.
W następnych postach spróbuje przytoczyć trochę informacji na te tematy.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-05 11:56
Witam Wszystkich.
Dziś chciałabym napisać o czymś innym, co mnie bardzo cieszy.Nawet na ten temat napisałam stosowny wierszyk:
Jestem dumna z mych PRZYJACIÓŁ,
że się uczą i zmieniają,
że jak kwiaty , na mych oczach,
BARDZO PIĘKNIE _ ROZKWITAJĄ !

Spotkałam dzis na rynku jedna z moich wielu przyjaciółek, z którą uczyłysmy sie " bycia szczęśliwymi". Dziś jest SAMODZIELNĄ OSOBĄ, umiejąca byc szczęśliwą niezależnie od warunków życia, które stają na jej drodze. Wiele lat temu wraz z przyjaciółmi założyliśmy w Złotoryi "KLUB JOGA". Spotykaliśmy sie tam przez dwa lata, potem w prywatnych mieszkaniach.Wymienialismy sie książkami, informacjami.W chwili obecnej kilka z tych osób jest w pełni " szczęśliwymi, samodzielnymi emocjonalnie osobami", inne są w trakcie " lekcji szczęścia i radości", sporo juz umieją. Dzieki nam w naszej ksiegarni są na okrągło zamawiane książki Louise Hay, Josepha Murphy,ego i innych autorów książek dot.pozytywnego myślenia, czy psychologii.
Jesteśmy osobami autentycznymi, nie udającymi kogoś innego, znającymi siebie do pewnego stopnia, ciągle sie rozwijającymi i gdy sie ze soba spotykamy , czujemy prawdziwą radość, że tak sie w tym świecie " fajnie teraz bawimy".Każda z nas ma za sobą osobiste, trudne przeżycia i znamy dobrze smak cierpienia.
Miałam dzis takie dwa spotkania i dlatego napisałam ten wierszyk na wstępie postu.Jestem osobiście szczęśliwa , gdy inni żyją coraz bardziej w zgodzie z sobą i cieszą sie życiem, pomimo problemów ,które i do nich przychodzą.Ale juz wiedzą jak sobie z nimi radzić w zdrowy sposób.

Teraz przytoczę wiersz , który napisałam specjalnie na uzytek osób będących w związkach.Zawarłam w nim swoje osobiste przemyślenia i wiedzę wyniesioną z książek

Jeśli chcemy WOLNOŚĆ MIEĆ, dać musimy ją też innym,
nie zawłaszczać ich dla siebie, tak jak często to - robimy !

Każdy z nas jest BOSKĄ DUSZĄ i należeć ma do siebie,
MOŻE Z NAMI BYĆ LUB NIE, warto o tym zawsze - wiedzieć !

Dziś cię kocham, chcę być z tobą, lecz gdy kiedyś odejść zechcę,
wolno mi, mam takie prawo, w Życiu się kierować - sercem !

Drugi człowiek, partner nasz, też ma takie samo prawo,
kiedy o tym pamiętamy, wówczas Życie jest - zabawą !

Ból, cierpienia w nas powstają, kiedy inni nas zdradzają,
lecz gdy my ich nie kochamy, też ich wówczas - porzucamy !

Trzeba umieć być DOROSŁYM , nie niewolić innych ludzi,
którzy swoją są własnością, wtedy MIŁOŚĆ jest WOLNOŚCIĄ !

Gdy odkryłam w swoim sercu moje prawo do WOLNOŚCI,,
dałam WOLNOŚĆ WSZYSTKIM LUDZIOM , to NAJWIĘKSZY DAR MIŁOŚCI!

Możesz ze mną być - nie musisz, jesteś CZĄSTKĄ BOSKIEJ DUSZY,
nie mam prawa cię niewolić, bo wiem jak to bardzo boli !

Chcesz być ze mną, jak ja z tobą,cieszmy się swą obecnością,
JAKO DWOJE WOLNYCH LUDZI, wtedy ZWIĄZEK JEST ŚWIĘTOŚCIĄ !

Nie chce nic dodawać do tego wiersza. by go nie popsuć komentarzem.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-05 22:12
Witam Wszystkich.
Chcę teraz przytoczyć pewna historyjkę z książki Walscha "Rozmowy z Bogiem " cz.III.Moze pozwoli zrozumiec innym tak jak mnie pomogła , dlaczego w naszym zyciu dzieję sie " złe" rzeczy i do czego nam służą.
"Jest to historia Boskiej Duszyczki, która , będąc w Niebie chciała , doświadczyć CZYM JEST WYBACZENIE.
Wtedy jednak powstał jeden problem. Nie było tam nikogo, komu mozna by cos wybaczyć ( Dusze są doskonałe i nie grzeszą -mój przypisek). Dziełem Boga była sama DOSKONAŁOŚĆ I MIŁOŚĆ.
Nie ma nikogo, komu można by wybaczyć - nie dowierzała Duszyczka.
Nikogo.Rozejrzyj sie dookoła .Czy dostrzegasz jakies Dusze, które ustępują ci w swej DOSKONAŁOŚCI, w swej Wspaniałości ?
Na to Duszyczka sie zakręciła i ze zdumieniem zobaczyła, że otaczają ją zewsząd Dusze.Wszystkie one zebrały sie tam na wieść o tym, że pewna Duszyczka wiedzie niezwykłą rozmowę z Bogiem
Nie widzę żadnej, która ustępowałaby mi w swej Doskonałości - rzekła Duszyczka..Komu wiec mam wybaczać ?
Wtedy wysunęła się z tłumu Przyjazna Dusza , która oznajmiła : możesz wybaczyc mi.
Ale co - spytała Duszyczka .
Spotkam sie z tobą w twym następnym życiu i ZROBIĘ CI COS, co będziesz mogła mi wybaczyc.
Ale co ? Co takiego możesz mi uczynic , ty, Doskonała Istota Światłosci , abym mogła ci to wybaczyc?
Och, uśmiechnęła sie Przyjazna Dusza - na pewno cos sie wymysli.
Ale po co miałabys to robić ? Duszyczka nie mogła pojąć , dlaczego tak Doskonała Istota chciała sie zniżyc do takiego poziomu , aby mogła naprawdę zrobic coś "złego ".
To proste - odpowiedziała Przyjazna Dusza- Z Miłosci do ciebie. Przeciez pragniesz doswiadczyc siebie jako wybaczającej. Proszę tylko o jedną rzecz w zamian- oświadczyła Przyjazna Dusza.
Cokolwiek zechcesz.Cokolwiek- zawołała Duszyczka. Była podekscytowana wiedząc teraz , ze moze doświadczyc każdego aspektu Boga .Rozumiała juz WYŻSZY PORZĄDEK.
W chwili kiedy zadam ci cios - powiedziała Przyjazna Dusza- w chwili , kiedy dopuszczę sie wobec ciebie najgorszego , co mozesz sobie wyobrazic, w tej chwili... PAMIĘTAJ KIM JESTEM W ISTOCIE ( Boską Świetlistą Duszą z Nieba - mój przypisek).
Na pewno nie zapomnę - obiecała Duszyczka- Zawsze będziesz w moich oczach tak Doskonała jak teraz i nie zapomnę KIM JESTEŚ, nigdy.

Czy ty. moja Duszyczko dotrzymałaś swego słowa ?
Ze smutkiem wyznaję, ze nie.( odpowiedział autor książki)
Nie smuć sie : GDYBYŚ WIDZIAŁ SIEBIE TAKIM, JAKIM WIDZI CIEBIE BÓG, UŚMIECHAŁBY S SIE CZĘŚCIEJ."
_____________________
Ta historyjka, gdy ją sobie dobrze przemyślałam pomogła mi wybaczyć wszystkim ludziom wszystkie wyrządzone mi krzywdy.Ponieważ w "Radykalnym Wybaczaniu" C.Tippinga tez jest podobna interpretacja, dlaczego ktoś nam wyrządza krzywdę i czemu to służy , łatwiej było mi zrozumieć, ŻE WSZYSTKIE " ZŁE" RZECZY W MOIM ŻYCIU DZIAŁY SIE NA MOJE ZAMÓWIENIE. W momencie, gdy urodziłam sie jako człowiek, pamięć o moim byciu cząstką Boską( Boską Duszą) zatarła sie w mojej świadomosci, dlatego zaczęłam postrzegac tych, którzy mnie krzywdzili jako wrogów i oczywiscie im nie wybaczałam. Dopiero przeczytanie i przemyslenie książek Walscha, "Radykalnego wybaczania" oraz książek opisujących doświadczenia śmierci klinicznej pomogły mi inaczej spojrzeć na sprawę " krzywdy", " przemocy" i tego, że BYĆ MOZE SAMA JE SOBIE WYBRAŁAM JAKO LEKCJE, po to, zeby miec okazję tak jak ta Duszyczka z opowieści doswiadczyc DARU WYBACZENIA. Byc może ( dla mnie) mój ojciec , mój maż i inni, którzy mnie skrzywdzili to były takie jak w tej opowiesci Przyjazne Dusze. Dlatego , po uświadomieniu sobie tego wszystkiego, mogłam z czystym sumieniem wybaczyć WSZYSTKO WSZYSTKIM ( oraz sobie).Oczywiście to jest tylko mój punkt widzenia.Każdy człowiek sam musi poszukać swoich odpowiedzi , jak jest z tą krzywdą i wybaczeniem.Pozdrawiam
napisał/a: jjj3 2009-09-06 12:30
Ja rownież witam Wszystkich!


Nie wiem do czego dążysz Jadwigo, lecz ja rownież ze sprawdzonych źródeł wiem, że łączyć miłość Bożą z joggą to jest tragedia.
Wcale te medytacje nie są cudne. Dla Ciebie jogga staje sie Bogiem. Jak wiadomo Królem naszym jest Bóg a nie formy medytacji.
Jestem dość młoda i może jeszcze wiele nie doświadczyłam, ale na dziś mam także wiele problemów i również z nerwicą. Mnie także dopada lęk i wcale nie umiem z nim sobie radzić, jednakże samo pozytywne myślenie nie da dużych efektów. Po pierwsze zawsze może się coś wydażyć, gdzie wcale nie ma odpowiednika poprzedniego pozytywnego myślenia a czasem jest na odwrót.

Nie przeczytałam Twoich Jawigo wszytskich postów jedyne te pierwsze. Zauważyłam, że wszytskie tycza sie tego samego wiec mniejwiecej wiem o co chodzi!
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-06 14:09
Witaj Jill.
Wyobraź sobie, ze wczoraj prowadziłam rozmowę na podobny temat z przyjaciółkami która jest w ruchu Odnowy w Duchu św.Powiedziałam jej, że wiele szkody wyrządzają neurotykom twierdzenia, że joga jest zła. " .Ta osoba , wierząca naprawdę była zdziwiona, że ktoś nadal może tak myśleć.Powiedziała cos takiego : Skoro to Bóg Stworzył Wszystko, to pewnie i stworzył jogę i inne techniki , z których korzystają ludzie.Wszystko zależy od tego czy wykorzystujemy coś w dobrym Duchu i celu, czy w złym. Einstein też chciał dobrze , gdy dzięki niemu sporządzono bombę atomową.Potem tego żałował.
A teraz wracając do sprawy jogi " Jeśli poczytasz sobie książki na temat technik relaksacyjnych, książki psychologiczne, zobaczysz, że NIEMAL WSZYSTKIE TERAPIE RELAKSACYJNE OPARTE SĄ NA FILOZOFII WSCHODU, a ja, technik jogi i medytacji nauczyłam się od psychologa na oddziale nerwic.Weź do reki książki znanych polskich psychologów( terapeutów) Jacka Santorskiego "Psychoterapia i zen", Wojciecha Eichelbergera, którzy leczą nas , neurotyków, a zobaczysz , że każdy z nich stosuje osobiscie i proponuje techniki Wschodu , medytacje, jogę w leczeniu nerwic i innych schorzeń psychicznych.Zapoznaj sie z książką Makarego Sieradzkiego " Życie bez chorób", który jest katolikiem , a któremu pratykowanie ćwiczeń jogi uratowało życie, gdy wrócił z łagrów i medycyna tradycyjna nie umiała mu pomóc ( w książce zamieścił zdjęcia , na których w wieku 90-ciu lat wykonuje niektóre ćwiczenia jogi).. Trzeba miec czyste serce i intencje , nie siać niepotrzebnych strachów w głowie , a wtedy nic nam nie może zaszkodzi. Medytacje praktykują studenci KUL-u, o czym tez pisałam na moim watku ( korzystałam z artykułu na ten temat napisanego). Jesli cos jest dobre i pomaga , to sie z tego korzysta, a to, że medycyna chińska, ogólnie medycyna tzw.Wschodu jest na wyższym poziomie niż nasza, jestem o tym przekonana, bo to właśnie ona postawiła mnie na nogi.I NIE MAM WĄTPLIWOSCI, że moimi krokami na mój odddiał nerwic kierował Bóg, gdyż kiedy pojechałam wiele lat później do Częstochowy podziękować Matce Boskiej za uzdrowienie mnie z choroby nowotworowej, tam otrzymałam DAR RADOŚCI.( pisałam o tym na naszej klasie i na tym forum). W moim zyciu niejeden raz doświadczyłam BOSKIEJ interwencji i dzięki temu żyję dotąd.Ale Ty masz prawo do własnego zdania i niech tak będzie. To co napisałam nie służy temu, żeby Ciebie do jogi przekonywać, ale żebyś poznała mój punkt widzenia. Proponuję Ci, żebys przeprowadziła własne śledztwo , co do NAJLEPSZYCH SPOSOBÓW LECZENIA NERWIC i te w odniesieniu do Siebie zastosuj.Pozdrawiam .
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-09 21:51
Witam Wszystkich.
Ponieważ brak mi czasu, poważniejsze informacje pozostawię na piatek, sobotę po pracy.Dziś " posieję trochę moich wierszowanych przemysleń.

Mistrzem Życia jest ten człowiek,
który nie ma upodobań,
któremu WSZYSTKO, CO SIĘ DZIEJE
"dobre" i " złe " sie podoba!

Kiedy czytałam na ten temat informacje w "Rozmowach z Bogiem" zupełnie nie łapałam sensu takich zdań.Jak moze sie komus podobać to, co jest " złe" np.: przemoc, wojna itp. W książce księdza Franiszka Brune " Umarli mówią" przeczytałam wiersz dotyczący wojen, dlaczego MUSZĄ SIE DZIAĆ
Nie będę go przytaczać w całości, jedynie kilka zdań i interpretacje do nich."TWARDE SŁOWA: WOJNA JEST DOBRA "---- TO Przeszłość, TRZEBA ABY TAK SIE STAŁO! ---To musi byc wojna.Kielich goryczy już sie przepełnia." Anioł, który zwiastuje wojnę nie pragnie powiedziec, ze kocha wojnę samą w sobie , ale tylko o tyle , O ILE PRZECINA WRZÓD ZŁA.Mamy zbyt wielką skłonność do tego, aby brac skutki za przyczyny., albo przynajmniej żeby wiedzieć tylko skutek.KIEDY JEST WOJNA, TO ZNACZY,ŻE ZŁO KRÓLUJE W SERCACH LUDZI JUŻ OD DAWNA.Jesli wrzód nie zostanie przecięty, ZAKAŻENIE OGARNIE STOPNIOWI CAŁE CIAŁO.Byłoby to jeszcze gorsze.Jeśli DOPUSCIŁO SIĘ DO POWSTANIA WRZODU, trzeba go przeciąć.

"Wszystkie mysli DOBRE czy ZŁE tworzą fale, które rozchodzą sie w przestrzeni.Zgodnie ze swą naturą ( dobrą lub złą) łącza sie, gromadzą i formują w legiony, które zderzają się ze sobą , tak jak we wszystkich bitwach.Wynik spotkania zależy od tego, kto okaże sie silniejszy.Jesli nad elementem dobrym zatriumfuje element zły , TO ZŁO ZAPANUJE NA ZIEMI.Natomiast jesli zwycięży siła dobroczynna, szczęście i pokój spłyną na ludzi "
-----------
W jednej z przeczytanych wczesniejj książek pamiętam taka informację. Każda myśl krótkotrwała przechodzi przez naszą aurę (biopole) bez śladu, lecz wszystkie mysli , do których często wracamy, którym pozwalamy " być w nas" , zagnieżdżają sie w naszej aurze. Jeśli są to mysli dobre, zyczliwe ludziom i światu, to w porządku.Jesli są to nieustannie siane smutki, przygnębienie, złość, zazdrość nadają naszej aurze właściwy temu uczuciu kolor. Gniew np. ma kolor czerwono- czarnych płomieni. Nieraz osoba zagniewana mówi, ze zrobiło sie jej czerwono przed oczyma.

W książce "Umarli mówią" był opis miejsca, przez które przechodził pewien człowiek po śmierci klinicznej .Gdy znalazł sie w szarym, przygnębiającym przytłaczającym go miejscu podobnym do wąwozu, w którym nie mógł oddychać usłyszał głos mówiący doi niego : " TO SĄ WSZYSTKIE TWOJE SMUTKI I DEPRESJE , którym się BIERNIE PODDAWAŁEŚ". Samo to zdanie najlepiej mówi o naszej ODPOWIEDZIALNOSCI ZA NASZE STANY EMOCJONALNE I DUCHOWE. Nie zdajemy sobie sprawy ( lub wolimy nie wiedziec), ze nasze mysli decydują o jakosci naszego życia. Jeden z mędrców se Wschodu powiedział cos w tym rodzaju " :JEŻELI CHOC JEDEN RAZ POGNIEWAŁEŚ SIE NA KOGOS , PRZYCZYNIŁES SIE DO DZIEJĄCYCH W ŚWIECIE WOJEN".Gniew w nas ( w sercach) rodzi energię gniewu, tak jak MIŁOŚĆ W SERCU, w GŁOWIE rodzi Miłość w świecie i w nas nawzajem.Warto o tym pamiętać.Ja już nie pozwalam sobie na negatywne emocje, gdyż mam swiadomość, jak to wpłynie na świat wokół mnie. POKÓJ W ŚWIECIE ZALEŻY OD POKOJU W SERCU KAŻDEGO CZŁOWIEKA. Każdy z nas INDYWIDUALNIE, odpowiada za POKÓJ ( i jego brak ) w świecie.Jeśli gniewamy sie, złościmy, kłócimy ze sobą( jakbysmy byli małymi dziećmi, a jesteśmy dorośli), przyczyniamy sie do wojen dziejących sie w świecie.Ja wiem, ze można życ pomiędzy ludźmi I NIE KORZYSTAĆ Z ENERGII NEGATYWNYCH EMOCJI, ale trzeba trochę nad tym popracować.( JA JESTEM DZIS ŚWIADOMA JAK DZIAŁA MYŚL, dlatego ostroznie się obchodzę z myślami.Pilnuję ich i staram sie siac tylko te, które przyczyniają sie do zgody i pokoju).To WYJDZIE NAM NA ZDROWIE, gdyż energie pozytywne w nas TWORZĄ W NAS STAN HARMONII, A TO ELIMINUJE choroby i inne zakłócenia. Tyle chciałam powiedzieć od siebie dziś.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-11 20:59
Witam Wszystkich.
Dzisiaj chciałabym napisać trochę informacji o tym, jak możemy traktować naszą przeszłość, jak ja postrzegać.Mam na ten temat trzy źródła, którymi sie po kolei posłużę, gdyż wiele osób z nerwicami ( i n e tylko) ma różne problemy ze swa przeszłością.( nie wie co z nią zrobić, jak ją traktowac )))
-----------
1( z artykułu dot.wywiadu przeprowadzonego z psychoterapeuta i nauczycielem buddyjskim Jamesem Low.
+ W psychologii zachodniej uważa sie, ze ABY UWOLNIĆ SIE OD PRZESZŁOŚCI trzeba PONOWNIE Z NIA STANĄĆ TWARZĄ W TWARZ.Buddyjskie podejście jest zupełnie inne.Często bywa tak, ze gdy rozmawia sie z Lamą o tym, co nas dręczy on odpowiada : ZDARZA SIE.Bo z jego punktu widzenia, POWRACAJĄC WCIĄŻ DO PRZESZŁOŚCI , ZASILAMY JA.Jeśli chcesz sie OD CZEGOŚ UWOLNIĆ ( np . od lęku, nerwicy -mój przypisek) MUSISZ PRZESTAĆ SIE TYM FASCYNOWAĆ. BY NIE TRWAĆ W PRZEKONANIU, ze NAJCIEKAWSZA W TOBIE JEST CHOROBA.( wciąż na tym sie skupiać, rozmyślać o tym bez przerwy).
W ujęciu buddyjskim , wszelkie doświadczenie jest nietrwałe , każda chwila nieuchronnie odchodzi w przeszłość.ŻRÓDŁO CIERPIENIA to nasza chęć CZEPIANIA SIE DOSWIADCZEŃ, ktore przeminęły i które budują wyobrażenie na temat tego, KIM JESTEŚMY. Jedyne na czym możemy polegac to nasza obecnosć w tym, CO SIE DZIEJE TERAZ.Odczuwamy wspomnienie jako cos rzeczywistego, ale ono jest złudzeniem. Ponieważ wciąż myślimy o PRZESZŁOŚCI i PRZYSZŁOSCI , mamy bardzo mało miejsca w umyśle by być TU I TERAZ.
------------------
Z książki Thorwalda Dethlefsena ( niemieckiego psychologa i psychoterapeuty" pt."Przeznaczenie twoją szansą" przytoczę takie zdania do.przeszłości :
Dopóki przeszłość jest WYPIERANA i dalej czynna w podświadomosci , dopóty nie uda sie człowiekowi żyć w TU I TERAZ w pełni świadomie. Ciągle będzie on restymulowany przez to, co min ęło, a czas będzie mu sie mylił( nieprzepracowana przeszłość będzie wciąż uczestniczyć w jego teraźniejszości, nie dając mu spokoju . Np. czytałam o kobiecie, ktora nienawidziła swojego ojca -tyrana i gdy została matką, nienawidziła tez swojego syna, gdyż w ogóle miała żal do mężczyzn)-mój przypisek). .Dopiero, gdy zintegruje przeszłość w swojej świadomosci , MOŻE ODŁOŻYĆ JĄ NA BOK rzeczywiście jako przeszłość i zacząć przezywać teraźniejszość z jasnoscią i przejrzystoscią , jakiej do tej pory nie podejrzewał.PRZYGLĄDAMY SIE PRZESZLOŚCI, ponieważ JEST NIEWAŻNA, a nie dlatego, ze uważamy ja za tak interesującą
------------------
A teraz spojrzenie na przeszłość w)g "Przyjaźni z Bogiem" N.Walscha :
Nie jesteś swoją przeszłością .Nie jesteś sumą swoich wczoraj.NIE STARAJ SIE ZAPOMNIEĆ O SWOJEJ PRZESZLOSCI, staraj sie zmienić swoją przyszłość.Zapomniec przeszłość znaczy zapomniec wszystko, co ma ci do pokazania, wszystko, czym cie obdarzyła.Nie udawaj też, ze ona nie ma znaczenia ( do autora książki-mój przypisek).,Wręcz przeciwnie przyznaj, ze ma znaczenie i własnie dlatego ,ze ma POSTANOWIŁES JUŻ WIECEJ NIE POWTARZAĆ PEWNYCH ZACHOWAŃ.
Lecz kiedy juz podejmiesz to postanowienie, UWOLNIJ SIE OD SWEJ PRZESZŁOSCI.Uwolnic sie od niej to nie to samo, co puscic ja w niepamięć.To znaczy PRZESTAĆ KURCZOWO SIE JEJ TRZYMAĆ przestac do niej lgnąć, jak gdybys bez niej miał utonąć.A TY IDZIESZ NA DNO Z POWODU SWEJ PRZESZŁOŚCI.( ciągle sie za coś np.winiąc itp-mój przypisek).
Przestań posługiwać sie przeszłością niczym tratwą , unoszącą cie na powierzchni twoich poglądów na swój temat.Odsuń od siebie te stare kłody i płyń do nowego brzegu.
Trzymanie sie przeszłości jakby była rzeczywistością nie służy nawet tym, którzy mają za sobą wspaniałe dokonania.Mówi sie wtedy, ze " SPOCZĘLI NA LAURACH" , a nic bardziej nie hamuje rozwoju.
Nie spoczywaj na swoich laurach, ani nie rozpamiętuj swoich porażek.Zacznij raczej od nowa.,WRACAJ NA " START" w każdej złotej chwili teraźniejszości..
Na tym kończę te rozważania o przeszłości i jej znaczeniu dla nas.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-09-13 09:18
Witam Wszystkich.
Chciałabym dziś podzielić sie moimi przemyśleniami na temat CO ZAWDZIĘCZAM NERWICY, CO MI DAŁA ?

Zanim przydarzyła mi sie nerwica od razu w postaci lęku irracjonalnego, który dla mnie sie wziął " nie wiadomo z czego " i który był nie do opanowania, byłam totalnie NIESAMODZIELNA. Nie wierzyłam w siebie, byłam zyciowo niezaradna, nie miałam w sobie oparcia, a z domu wyniosłam strach przed mężczyznami, gdyz bałam sie ojca.Bałam sie burzy ( piorunów), ciemności, smierci, Duchów i całego mnóstwa różnych rzeczy, których boją sie głownie kobiety, ale mężczyźni też. Z takim " dorobkiem" wkroczyłam w dorosłe życie.Jak to widzę dzisiaj, byłam IDEALNĄ KANDYDATKĄ NA OFIARĘ i napotkałam swojego " dręczyciela", jak w klasycznej powieści psychologicznej.Jak napisałam na początku wątku, mój mąż był alkoholikiem.Dziś patrzę na wszystko inaczej, gdyż rozumiem, ze dla swojego wzrostu osobistego, duchowego potrzebowałam pewnych " kłód" pod nogi od życia, żeby sie o nie potykac, upadać, podnosić i jednak iść dalej. Po pięciu latach małżeństwa dostałam pierwszy atak lęku.Moje dzieci były wówczas małe ( 3 i 5 lat) więc obciążenie jak na tak słabą osobę jaką byłam wtedy , było ogromne.Do tego dodać muszę, że pracowałam i miałam działkę.Dziś sie dziwię, że miałam na to wszystko siły, KTÓRYCH WTEDY NIE BYŁAM ZUPEŁNIE ŚWIADOMA.Bałam się wielu rzeczy, więc siłą rzeczy uważałam sie z tego tytułu za ofiarę, ale nie widziałam ( nie byłam świadoma) moich aktów odwagi, przy pomocy których jakos dawałam sobie radę z tak wieloma zajęciami.Pisałam już kiedyś, ze jedna z kobiet współuzależnionych napisała kiedyś cos takiego : myslałam, ze byłam słaba i dlategoi mnie to wszystkoi spotkało, teraz myslę, JAK MUSIALAM BY Ć SILNA, ŻE TAK WIELE PRZETRWALAM. Rozumiem tez teraz, ze UNIKANIE ŻYCIA, RÓŻNEGO RODZAJU PROBLEMÓW ( charakterystyczne dla NEUROTYKÓW) kosztuje nas wiecej sił, niż GDYBYŚMY SIĘ Z NIMI NA BIEŻĄCO MIERZYLI.

Jak sie zmianiałam, od czego zaczynałam, co mi pomogło.
Ponieważ nie miałam w sobie oparcia, czułam sie słaba zaczęłam (intuicyjnie) poszukiwanie czegos, co by mi mogło pomóc żyć w moim lęku. Od psychologa, ktory nauczył mnie ćwizyć jogę i praktykować medytacje dostałam książkę "Autobiografia jogina" Paramahansy Joganandy. Jest to jedna z najpiękniejszych książek o Miłości do Boga. To, ze dzis umiem ufać Bogu w ogromnej mierze zwadzięczam tej książce i później przeczytanym, medytacji i książkom Walscha. Wiele słów . zdań z tej książki brałam sobie do serca, rozmyślałam nad ich znaczeniem.Wiele zdań w tej książce dotyczyło zdrowia i harmonii. Później natrafiłam na księżki Josepha Murphy,ego, Louise Hay.Uczyłam sie od nich pozytywnego myslenia i nadal wiary w siebie, w Boga , w Życie. Poczucia własnej wartosci uczyła mnie książka "Sekrety milionera" Marka Fishera. Z książki Wojciecha Eichelbergera" Pomóż sobie, daj światu odetchnąć" nauczyłam sie cennej dla mnie psychologii. Czytałam całe mnóstwo ważnych dla mego rozwoju, odwagi i spokoju książek i zapisałam całe mnóstwo zeszytów " mądrosciami" wyczytanymi i zasłyszanymi gdzieś. Później przyszedł czas na książki dotyczące życia po śmerci, przeżyc ze stanu śmierci klinicznej, autorstwa Mody,ego. Bardzo cenię sobie książki "Opowiem wam moją śmierć" Jankovicha, "W objęciach Jasnosci" B.J Eadie", "Umarli mówią" księdza F.Brune. Bardzo wiele zawdzięczam książkom J.Redfielda "Niebiańskie proroctwo" i " Dziesiąte wtajemniczenie" ( jesli chodzi o energie działające w swiecie i ich wpływ na nasze relacje ),, oraz książce Makarego Sieradzkiego " Zycie bez chorób". Poza tym wielki wkład w moje uspokojenie sie emocjonalne, psychiczne wniosły książki dot.zen i buddyzmu: " Trzy filary zen", "Zen świt na Zachodzie" P.Kapleau, " Buddyzm codzienny" Claxtona, z której mozna dowiedziec sie wiele o uczuciach i emocjach i pracy nad nimi. Korzystałam ze wszystkiego, co mogło mi pomóc sie pozbierać. TAK BARDZO SIĘ ROZWALIŁAM EMOCJONALNIE, TAK DALEKO ODESZłAM OD SIEBIE PRAWDZIWEJ, ze kiedy musiałam zawrócić " ze złej, nieswojej drogi" , zajęło mi to sporo czasu.
Oczwywiscie cały czas praktykowałam medytację.Medytacja uczy nas KONCENTRACJI, bez której nie wiem, czy jest możliwe ZAPANOWANIE NAD MYŚLAMI I EMOCJAMI. Jak pisałam ja skupiałam sie podczas medytacji na słowie "MIŁOŚĆ", gdyż jest to SŁOWO UNIWERSALNE i zawiera w sobie WSZYSTKO ( moim zdaniem). CO SIAŁAM , TO I ZBIERAłAM. Zaczęłam być coraz spokojniejsza, bardziej uładzona, pewniejsza siebie i bardziej sie szanująca A NASZE WNATRZE KSZTAŁTJE ( ZMIENIA) NASZE " ZEWNĘTRZE ".Gdy CZŁOWIEK PRACUJE NAD SOBĄ, LEPIEJ SIEBIE POZNAJE, przestaje wierzyc, że jest byle kim.Czułam sie coraz szczęśliwsza, a to spychało lęki i niepokoje, na peryferie mojego umysłu i zycia. GDY PRZESTAJEMY SIĘ SKUPIAĆ NA LĘKACH I NERWICY, jakby były najważniejsze, zaczynają być minimalizowane , usuwają sie z CENTRUM NASZEGO ŻYCIA w " tło" i przestają przeszkadzać.

Dzięki przeczytanym książkom dowiedziałam sie, żE BÓG JEST MIŁOŚCIĄ ( NAPRAWDĘ), a nie tylko w piesniach koscielnych.PRZESTALAM SIĘ GO BAĆ i dziś traktuję GO JAK NAJLEPSZEGO PRZYJACIELA, co wyraziłam w swoim wierszyku na tym watku.
Dzieki uczestniczeniu w grupie wsparcia dla osób współuzależnionych zaczęłam przepracowywać temat nałogów, współuzależniń..WIEDZA TO POTEGA. Gdy lepiej poznałam te tematy, gdy je zrozumiałam, przestałam byc pod wpływem ": chorej" sytuacji. Sporo czytałam na ten temat, gdyż wiedza pozwala sie wyzwolic z błędnych przekonań.
Wczesniej jeszcze zaliczyłam chorobę nowotworową, która uswiadomiła mi, ze jednak NIE CHCIAŁABYM JESZCZE UMRZEĆ, ze nie jestem do tego gotowa. Rak przyczynił się ( paradoksalnie) do obudzenia we mnie woli zycia i walki o nie, a przeciez przez długie lata, mowiłam sobie, ze mam dość zycia i wolałabym umrzec.CZŁOWIEK TAK NAPRAWDĘ NIE ZNA SIEBIE i dopiero w obliczu prawdziwych wyzwań wie DO CZEGO JEST ZDOLNY I JAK NIE CHCE JUŻ ŻYĆ.Gdy dwa lata po chemioterapii pojechałam do Częstochowy podziękować za to, że żyję, otrzymałam tam cos , co nazywam DAREM RADOSCI. To po tym pobycie " napisały mi się" same cztery wiersze, ktore zamiesciłam na naszej klasie.

Dzis jestem osobą EMOCJONALNIE I INTELEKTUALNIE NIEZALEŻNĄ, W OGROMNYM< STOPNIU SAMODZIELNĄ . Jesli o moje lęki zyciowe : dzięki nauczeniu sie ufnosci do Boga, dzieki zrozumieniu ( do pewnego stopnia na razie) tego, ze zycie po smierci istnieje , choc w innej formie, oswoiłam lęk przed burzą, ciemnościa., Duchami. Dzięki zrozumieniu, że WSZYSCY JESTESMY BRAĆMI ( w Duszy -oczywiscie) przestałam bac sie ludzi i innych zagrożeń, których bałam sie latami. Nie ma dla mnie czegos takiego jak PROBLEM. Jak pisałam na wątku i w moich wierszach, WSZYSTKO , CO MI SIE PRZYDARZA traktuję jak zadania do wykonania, jak wyzwania, przygodę i po [prostu biorę sie za nie z marszu, nie odkładam nic na potem.WIEM,że KAŻDA SPRAWA POWINNA byź rozwiązywana OD RAZU, GDY SIE POJAWI , BO WTEDY JEST NA NIĄ CZAS, ( jest odpowiednia ENERGIA ) . Gdy tego nie zrobimy, zeby ją później załatwic musimy " zabrac" czas innym sytuacjom.Staram sie robic to tak : W CHWILI GDY UMYSŁ MI COŚ UŚWIADAMIA ( po raz pierwszy) , ZAJMUJĘ SIE TYM OD RAZU, by nie musiało byc drugiego, lub trzeciego przypomnienia.TO OZNACZA ŻYCIE NA BIEŻĄCO, bez zaległości ( w sobie).

Mam zdrowe poczucie własnej wartosci, NIE CZUJĘ SIE GORSZA ANI LEPSZA OD NIKOGO, wiec cos takiego jak FOBIE SPOŁECZNE SIE MNIE NIE IMAJĄ.Wiem, że WSZYSCY W OCZACH BOGA JESTEŚMY SOBIE RÓWNI, a kto chce wierzyć w swoja NIERÓWNOŚĆ SPOłECZNĄ ( wyższość lub niższość) niech wierzy, to jego sprawa.Ja pamiętam o równosci nas, wszystkich, kimkolwiek by ktoś nie był , dlatego innymi oczami dziś patrzę nawet na tych, którzy nie szanują siebie i swojego życie.WIDZĘ I WIEM I KIM MOGLIBY BYŚ, wiec nie skupiam sie aż tak na tym , kim wydają sie być innym ludziom.

NAUCZYŁAM SIĘ BŁOGOSŁAWIĆ BEZWARUNKOWO WSZYSTKO I WSZYSTKICH. Akceptuję to, co sie dzieje w swiecie, gdyż rozumiem powody, dla których cos jest w tej chwili tak, a nie inaczej.Nie osądzam niczego, bo wiem, ze gdy to robiłam, TEŻ BYŁAM OSĄDZANĄ. Gdy widzę jakąś trudną sytuację, w której nic nie mogę zrobic, po prostu POWIERZAM JA BOGU I PROSZĄ, BY JĄ BEZWARUNKOWO POBŁOGOSLAWIŁ.Zawsze cos dobrego z tego wynika i to jest mój wkład w dobro ogólne..
Mogę uczciwie powiedziec, ze nie mam żadnych wrogów, gdyż widząc ludzi inaczej, poprzez to KIM MOGĄ BYĆ, a nie kim są w swoich oczach teraz ., mogę im co najwyzej wspólczuć, ze marnują swoją szansę na szczęśliwe życie i BYCIE KIMŚ WYJĄTKOWYM , ale nie mam do nikogo żalu, nienawisci, których to uczuc kiedyś było we mnie pełno.Posprzątałam wszystko w sobie, uwolniłam sie od pretensji za wszystko, co kiedykolwiek ktos mi wyrzadził, BO " NIE MA TEGO ZŁEGO, CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO", a ja juz tego jestem pewna.

Jestem SZCĘŚLIWA BEZWARUNKOWO, co oznacza, ze NIE POTRZEBUJĘ, BY COŚ SZLO PO MOJEJ MYSLI, BO JESLI NIE, TO MNIE TO UNIESZCZĘŚLIWI. Ze WSZYSTKIM CO SIE DZIEJE, dobrym i złym, dzis umiem sobie radzić i NIC NIE MĄCI MOJEJ RADOSCI ŻYCIA. Oczywiscie, gdy zdarzy sie cos bardzo " złego", nie jestem na to obojętna, ale inaczej na to patrzę, wiem o tzw. " WYŻSZYM PORZĄDKU RZECZY ". WSZYSTKO, CO NAS SPOTYKA ( zlego i dobrego) SLUŻY NASZEMU ROZWOJOWI, jeżeli stawimy temu czoło, a KAŻDA NIEPRZEKROCZONA PRZESZKODA ZNOWU STANIE NA NASZEJ DRODZE.
Żyję dziś mogę powiedzieć " z góry"( do przodu), nie " z dołu". Zanim cos uczynię, staram sie uświadomic jakie to będzie miało konsekwencje, by wybrac najlepszą DLA WSZYSTKICH OPCJĘ .Mając swiadomość, ze MOJA RADOŚĆ JEST ZE MNĄ STALE, gdyż ją odkryłam, obudziłam w sobie, wypracowałam, skupiam sie na radości innych osób.) by nie przyczyniać sie do ich cierpienia). Nie potrzebuję niczego od innych, gdyz moja radość pochodzi z mojego wnętrza, nie zależy od rzeczy, obecnosci innych, czy od świata zewnętrznego. Dzięki temu czuję sie TOTALNIE WOLNA, CO POZWALA mi sie cieszyć bezwarunkowo wszystkim.NIE MA WE MNIE OBAWY, ZE MOGĘ COS UTRACIC.WEM , ŻE NIKT I NIC NIE NALEŻY DO MNIE.( nie próbowałabym więc niczego i nikogo zatrzymywać, by mnie uszczęśliwiało). Moze to, co piszę, będzie trudno komus zrozumiec, BO JAK MOŻNA NIE POTRZEBOWAĆ NIKOGO ( np. dzieci, czy partnera itp), ale jest taki stan i inni ludzie też go osiągnęli. Potrzebowanie kogos ( czegoś) nie służy związkom, Miłości, gdyż wtedy chcemy to cos( kogos) zatrzymac, zawłaszczyc, a co jesli jemu uczucie " przeszło".Czy ma byc a nami nieszcżęśliwy, bo my bez niego( niej) nie umiemy zyc.Czy chcielibysmy, by ktos ( kogo już nie kochamy( tez na siłę nas zatrzymywał, zawłaszczał Na pewno NIE..Wielu rodziców ' na siłę " zatrzymuje dorosłe dzieci w domu, nie pozwalając im rozwinąć skrzydeł i poszybować.Wyrzadzają im w ten sposób krzywdę. Widziałam takie sytuacje nawet w mojej rodzinie i nic dobrego z nadmiaru " ochrony" dla nikogo nie wyszło.. . MILOŚĆ JEST WOLNA , w klatce umiera.. Trzeba dorosnąć ( a mnie sie to w ogromnym stopniu udało), zeby tak przewartosciować swoje przekonania i życie. Na tym na razie zakonczę ten post, gdyż sie wyjątkowo rozpisałam A chciałam w ten sposób przybliżyc innym JAK DZIŚ ŻYJĘ KIM SIĘ STAŁAM dzięki LĘKOM ( NERWICY, RAKOWI, NAŁOGOM INNYCH, PRZEMOCY itp) Pozdrawiam..
napisał/a: lucyna21 2009-09-13 16:44
Pani Jadwigo, bardzo dziękuję Pani za ten wątek, to dla mnie jest bardzo cenne, że mogę korzystać z Pani przemyśleń.To wszystko pomaga mi w dojściu do siebie, a sam fakt, że Pani potrafiła wyleczyć się z nerwicy jest dla mnie nadzieją, że ja też potrafię, gorąco pozdrawiam i dziękuję.
napisał/a: megi111 2009-09-13 21:57
faktycznie pani jadwigo to bardzo trudne do wykonania ale ja tez ucze sie tej samodzielnosci!jestem narazie na samym dnie ale mam nadzieje ze bedzie lepiej!chcialabym miec juz w sobie ta radosc i samodzielnosc!czasami wydaje mi sie ze jestem na dobrej drodze ale potym przychodza chwile kiedy czuje sie calkowicie uzalezniona od wszystkich!:( nie poddaje sie jednak i mam nadzieje ze kiedys bede mogla powiedziec ze niewazne co sie stanie to ja sobie z wszystkim poradze!