Lęk jest naszym przyjacielem

napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-09 17:33
Witam ponownie.
Dziś popiszę trochę o lękach, atakach paniki z książki "Drogi wyjścia z depresji i leku"Andrei Hesse.
Zaczynam od momentu, gdy dr.U. tłumaczy autorce sposób postępowania w przypadku PANIKI : " PANIKA JEST PANI WYTWOREM , musi pani stanąć OKO W OKO Z SYTUACJĄ, nie może pani uciekać.
Pierwszym krokiem w przypadku PANIKI JEST OBSERWOWANIE CIAŁA.O co chodzi ? Od głowy do stóp mam sobie wszystko dokładnie opisywać , NA PRZYKŁAD : KRĘCI MI SIĘ W GŁOWIE, ZASYCHA MI W USTACH , w gardle - jakbym miała kluskę itp.Dzięki dokładnemu opisowi stwierdza się , ze TO NIE JAKIŚ TOTALNY ALARM , lecz że najczęściej SĄ TAKŻE OBSZARY (ciala) SPOKOJNE , NIETKNIĘTE.
DRUGI KROK polega na tym, ŻE PYTAM SIEBIE; CO JEST NAJGORSZE ?Z jednej strony - na obszarze ciała , w tym, co dostrzegam jako wzburzone , CZY MAM LĘK, ŻE ZARAZ UMRĘ, ŻE UPADNĘ itp.Z drugiej strony - na obszarze społecznym . Czy obawiam się jakiejś katastrofy NP.ŻE ZOSTANĘ WYŚMIANA itp
W TRZECIM .KROKU chodzi o to, żeby ZAPYTAĆ SAMĄ SIEBIE : CO MOŻE M POMÓC aby znieść te nieprzyjemne uczucia bez uciekania się do kogoś obcego.Na przykład stwierdzenie : JESZCZE NE ZWARIOWAŁAM.TO NIE TRWA WIECZNIE.TO MIJA.W końcu chodzi o to aby opisać jeszcze raz od góry do dołu wzburzenie ciała.Wówczas stwierdza się że objawy fizyczne uległy osłabieniu.

Poza tym dr.U. wyjaśnia mi technikę "STOP". GDY TYLKO NACHODZĄ MNIE NEGATYWNE MYŚLI , POWINNAM GŁOŚNO ZAWOŁAĆ ' STOP".Jest dla mnie jasne ze ten GŁOŚNY OKRZYK MOŻE PRZERWAĆ TOK MYŚLI i w ten sposób pomóc mi.
------------
kiedy autorka starała się o przyjęcie jej na terapię tzw.ekspozycyjną( o której była mowa w programie " Zwierzęta z koszmarów" o kotach) otrzymała ankietę ogłoszeniową.Gdy odpowiadała na pytanie : Czy są jakieś określone sytuacje lub miejsca, KTÓRYCH PANI UNIKA , jak na przykład duże sklepy, jazda samochodem, duże skupiska ludzi , małe , zamknięte pomieszczenia, mosty , wysokie wieże , tunele " PO RAZ PIERWSZY UŚWIADAMIAM SOBIE WYRAŹNIE , że UNIKAM PEWNYCH SYTUACJI.I że jest ich całkiem sporo ( dobrze by było, żeby dla własnej świadomości zrobić sobie taki wywiad, chociażby po to, żeby poznać i uświadomić sobie własne ograniczenia. Taka wiedza o sobie może nam pomóc.
Na razie muszę przerwać dalsze pisanie.Przy okazji wrócę do tego tematu.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-10 10:10
Witam Wszystkich o tak nietypowej porze, ale grypa mnie " pokonała".Ponieważ jednak nie umiem leżeć we łóżku, nawet gdy jestem chora, napiszę o czymś, co jest interesujące , jesli chodzi o sprawy NERWICOWE z książki Jerzego Aleksandrowicza " Psychoterapia".Może to pomoże niektórym osobom inaczej spojrzeć na pewne sprawy.

Poza tym przypominam, tym którzy maja lęki , choć nie tylko, ze w tym tygodniu na NATIONALE GEOGRAFIC lecą nowe odcinki programu "Zwierzęta z koszmarów" o godz.16.00 i powtórki tego programu o godz.8.00.

Wracam do książki : ZA NASZE CHOROBY w znacznej mierze odpowiedzialne jest to, CO DZIEJE SIĘ W NAS, chyba nawet bardziej niż to, CO DZIEJE SIĘ W OTACZAJĄCYM ŚWIECIE.U wielu ludzi przeżywających frustracje w miłości, pojawiają się psychogenne BÓLE SERCA ; w okresach zdenerwowania i gniewu występuje NADCIŚNIENIE TĘTNICZE I WYLEWY; a gdy dojdzie np. do bankructwa - ZAWAŁY MIĘŚNIA SERCOWEGO.
Tak jak miłość wiąże się z sercem, strach z gardłem , złość z brzuchem., a to z kolei powoduje powstanie zmian czynności serca, napięcie mięśni krtani, czy funkcji żołądka w chwili przezywania takich uczuć.
ZABURZENIA CZYNNOŚCI SERCA, ŻOŁĄDKA, OSKRZELI, mięśniówki, naczyń krwionośnych itp.niewywołane ich uszkodzeniem , lecz będące symbolicznym wyrazem NIEUŚWIADAMIANYCH PROBLEMÓW ( życiowych-mój przypisek), często są jednymi z objawów zanurzeń nerwicowych.
Nie tylko więc stresy są odpowiedzialne za powstawanie zaburzeń nerwicowych, ale sposób w jaki do nich podchodzimy.
U wielu osób poczucie własnych niedostatków, nieatrakcyjności dla otoczenia (niski wzrost, brak urody itp)skłania ludzi do działania , będącego zastępczą forma osiągania aprobaty.Niejeden twórca niejeden wódz jak np.NAPOLEON , działa w gruncie rzeczy po to, BY DOKONAĆ CZEGOŚ , co pozwoliłoby mu zapomnieć o tym, " kim.naprawdę jest"- że np.jest niski i gruby.Dzięki tym mechanizmom dorosły człowiek nie cierpi tak jak dziecko, gdy nie dostanie tego co chce, w tej samej chwili , w której czegoś zapragnie.Umie pogodzić się z nieunikniona stratą, a niekiedy zrekompensować ja sobie.STAJE SIĘ SILNY PSYCHICZNIE.Nie myśląc o tym WPROWADZA PRZĄDEK WE SPRZECZNE UCZUCIA , a kiedy o tym myśli, podejmuje możliwie najlepsze decyzje.
NIEKTÓRE ZDANIA WYBIERAM Z TEKSTU SPECJALNIE, pod katem potrzeb osób na forum, które mają kompleksy na tle swojego wyglądu. Mogą wówczas tak jak NAPOLEON stać się KIMŚ WYJĄTKOWYM w jakiejś dziedzinie, na innym polu.( mój przypisek).
Jeżeli w jakiejś rodzinie popędy i potrzeby dziecka są niewystarczająco silnie ograniczane normami kulturowymi , wtedy jako dorosły taki osobnik zachowuje się jak dziecko, NIE LICZĄC SIĘ Z OTOCZENIEM, egocentrycznie i uważając, ŻE JAK TO DZIECKU, wszystko się mu należy.Że WSZYSTKO POWINNO MU ZOSTAĆ DANE, bez jego własnej aktywności , inicjatywy.Że jest " PĘPKIEM ŚWIATA": i inni powinni mu pomagać, otaczać go opieka, rozumieć go i kochać.Zazwyczaj powstawanie takiego zaburzenia wynika z niedostatecznej presji norm kulturowych , z NIEDOSTATECZNEGO OGRANICZANIA DZIECKA( jeśli chodzi o jego samowolę-mój przypisek) w pierwszych latach życia.Jedna z konsekwencji takiego wychowywania " w miłości i wolności""DZIECKU WSZYSTKO WOLNO, BO MAŁE", jest niemożność zgodzenia się z jakimikolwiek ograniczeniami, jakie stwarza życie wśród dorosłych., nieliczenie się z realnością i ciągłe poczucie ograniczenia wolności, zwłaszcza przez tych, którzy mają jakąś władzę lub są autorytetami( np nauczyciele w szkole, przełożeni w pracy).
Innego rodzaju zaburzenia powodują u dzieci nadmiernie restrykcyjne nakazy i zakazy.Takie postępowanie rodziców doprowadzają do przewagi zahamowania nad aktywnością ( która jest naturalną cechą dziecka) i ucieczkę w świat fantazji , moralizowania, które kompensują niemożność działania ( wyżycia sie) w realnym świecie.
To jakimi mechanizmami jednostka się posłuży , zależy od wychowania.A to jakimi mechanizmami dysponuje , zadecyduje o tym , czy ( gdy będzie trzeba) DA SOBIE RADĘ Z PROBLEMAMI , jakie przyniesie bieżąca sytuacja ( w świecie dorosłych), CZY TEŻ ZACZNIE CHOROWAĆ.
-------------------------------------
Niektóre z tych zaburzeń osobowości STANOWIĄ PODŁOŻE NERWICY, inne przyczyniają się do powstawania SCHORZEŃ SOMATYCZNYCH, jeszcze inne powodują skłonność DO UZALEŻNIANIA SIĘ (od nałogów, do psychoz .Ale wielu ludzi żyje z takimi zaburzeniami , nie mając dolegliwości a jedynie " TAKI CHARAKTER".
Na tym na razie kończę te rozważania .Może komuś rozjaśni to jego drogę życiową. Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-11 12:27
Witam Wszystkich. Ponieważ mam zwolnienie do piątku, więc będę mogła popisać trochę więcej na tematy nerwicowe i nie tylko.
Na początek podzielę się z Wami wierszem, który napisałam w 2000r, jeszcze przed chorobą nowotworową.Ten wiersz napisałam też pod wpływem książek Prentice Mulforda, którego nazywają ojcem sukcesu amerykańskiego

Życie jest największym DAREM, jaki stworzył dla nas Bóg,
czemu więc je marnotrawisz, jakbyś inne dostać mógł.

Czemu się nie cieszysz światem, który pełen cudów jest,
przecież nie wiesz co już jutro, może tobie zdarzyć się !

Życie chwilą jest ulotną i w tym jego piękno jest,
otwórz więc szeroko oczy, by nic nie minęło cię !

Już od rana, gdy się zbudzisz, w cały sercu radość czuj
i przez cały dzień pamiętaj, Bóg jest z tobą, właśnie tu.

Miej marzenia, bo nie darmo, wyobraźnię dał ci Bóg,
wtedy będziesz żył jak w RAJU, wtedy będziesz WSZYSTKO MÓGŁ!

I nie pozwól nigdy więcej, by zwątpienie zwiodło cie,
z drogi, która wprost do szczęścia, poprowadzić może cie !

To nie bajka jest lecz prawda, którą zna już cały świat,
więcej z marzeń jest pożytki, niźli z pracy przez sto lat !
-------------------
A teraz trochę osobistych przemyśleń.

Wybieram zdrowie dla swego ciała,
zamiast chorować, wole żyć, działać !
------------------
Nie oglądam się na innych, jakbym była małym dzieckiem,
dzięki lękom się wzmocniłam, wzięłam życie w swoje ręce !
------------------
W jaki sposób według autora "Rozmów z Bogiem" Walscha przyczyniamy się do swoich chorób.
Naszym często nieuświadamianym sobie myśleniem : oj jestem taka słaba ,nic mi się nie chce najchętniej to bym wcale z łóżka nie wstawała. Nasza podświadomość rejestruje te nasze życzenia : myślimy o słabości i chorobie o odpoczynku i to otrzymujemy. .Kto od rana pozwoliłby sobie na myślenie w rodzaju : fajnie, że żyję. Mogę zrobić tyle rzeczy dzisiaj .Mam zdrowe ręce i nogi, moge3 pójść dokąd zechcę. Widzę i słyszę. To wspaniałe nie być kaleką , zdanym na pomoc innych. Jak wszyscy wiemy : W ZDROWYM CIELE, ZDROWY DUCH.
Taki program od samego rana, gdy się go będzie przywoływało na myśl w ciągu dnia, musi dać inne efekty ni program "słabości i niechciejstwa"..Wiem o tym, że KOLEINY I WZORCE STAREGO "CHOREGO" MYŚLENIA SĄ GŁĘBOKIE i trzeba popracować przy pomocy autosugestii, by zmienić program na lepszy .Ale skoro ja nauczyłam się być szczęśliwą, dzięki technikom, które opisałam na moim wątku, pomimo tak trudnych przeżyć, które nie były udziałem wielu osób, to znaczy ŻE KAŻDY MOŻE ZMIENIĆ WZORCE SWEGO MYŚLENIA, WYDEPTAĆ NOWE ŚCIEŻKI I ZMIENIĆ RADYKALNIE SWOJE ŻYCIE .Piszę o tym, czego sama doświadczyłam. Skorzysta, kto zechce.
Aktualnie, zostałam "zawirusowana" przez męża i syna, ale staram się jak najmniej leżeć gdyż łóżko wyciąga ze mnie energię. Ćwiczę taką podstawową gimnastykę. W niedzielę chociaż czułam się źle zerwałam ogórki, a w poniedziałek je zakisiłam. Staram się " nie być chorą", nie być pod władzą choroby, jeśli tylko mogę. Oczywiście nie radzę chodzenia po dworze osobom, które się pocą i wiatr może je zawiać, ale w domu mamy wybór " bycia w chorobie" czynny lub bierny. NAUCZYŁAM SIĘ DO PEWNEGO STOPNIA DECYDOWAĆ , CZY CHCĘ BYĆ SILNA CZY SŁABA. Myślę, że przez tyle lat „nacieszyłam się” byciem słaba i to mi już nie odpowiada. Wole stać na własnych nogach i decydować sama o swoim życiu. Mogę powiedzieć, ŻE BYCIE SILNĄ OSOBA JEST MOIM DZISIEJSZYM WYBOREM.( a kiedyś byłam totalną ofiarą)Na tym kończę ten post. Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-11 16:43
Witam ponownie.
Dzisiaj z książki Drogi wyjścia z depresji i lęku", o której pisałam "dwa posty temu"chcę przytoczyć fragmenty kilku dni tzw.terapii ekspozycyjnej , w której wzięła udział autorka książki Andrea Hesse.Chciałabym żeby każdy z uczestników forum zobaczył ja wiele można dokonać jeśli chodzi o stawianie czoła lękom w ciągu paru dni i jak bardzo natychmiast można się przełamać.
JA JESTEM PEWNA JEDNEGO, ŻE GDY STAWIAMY CZOŁA LĘKOM (obojętnie tzw.życiowym , trudnym lekcjom, czy lękom tzw.psychicznym, ) ZMAGAMY SIĘ TAK NAPRAWDĘ Z WŁASNĄ SŁABOŚCIĄ I Z BRAKIEM WIARY W SIEBIE, które się w nas skądś wzięły.

Zaczynam :Podczas lotu samolotem do Centrum Christopha Dornera gdzie autorka mała rozpocząć terapię zastanowiło ją, że podczas lotu nie miała lęku przestrzeni, czuła się dobrze.Zadała sobie pytanie : CZY WSZYSTKIM KIERUJE U MNIE GŁOWA?CZY TO JA SAMA WMAWIAM SOBIE PANIKĘ? CZY W TEN SPOSÓB CHCĘ ZWRÓCIĆ NA SIEBIE UWAGĘ ( nawet za cenę takich cierpień-mój przypisek gdyż jako dziecko była odrzucona przez rodziców).Po prostu nie wiem ale też nie mogę w to uwierzyć ŻEBYM NIEŚWIADOMIE SAMA MIAŁA SIĘ WPAKOWAĆ W TĘ POTWORNĄ SYTUACJĘ .
Dzień pierwszy terapii :
Pani F.wyjaśnia mi teoretycznie model ekspozycyjny.W SYTUACJACH LĘKOWYCH SAMA MUSZĘ WZMACNIAĆ MÓJ LĘK, ABY WZRASTAŁ, a potem, gdy SIĘGNIE ZENITU ( NA skali od 1 do 10) , OPADAŁ Z POWODU WYCZERPANIA.Najpierw towarzyszy mi terapeutka , która pomaga MI WZMACNIAĆ LĘK , a potem już samodzielnie WCHODZĘ W SYTUACJE LĘKOWE i stosuję wyuczoną technikę

Dzień drugi : Terapeutka mówi do mnie : teraz zamknę pania w ciemnym pomieszczeniu.Potem sobie pójdę .Pani nie wie, kiedy i czy w ogóle wrócę, nikt tu pani nie słyszy i nie zajmuje sie pania.PROSZĘ WNIKNĄĆ W SWÓJ LĘK i przy tym obserwować siebie.
Czuję się zupełnie inaczej.Niewyobrażalnie.Będę zamknięta w tym pomieszczeniu, ciemnym jak noc.Najpierw siadam na twardej wykładzinie i czekam.W pewnej chwili straciłam zupełnie także i poczucie czasu.Staram się usłyszeć głosy i szmery z zewnątrz.Jak długo muszę tu pozostać? CZUJĘ JAK LĘK POWOLI SIĘ ROZPRZESTRZENIA.JEST MI CIASNO, SZYJA MI SIĘ ZACISKA.,Muszę krzyczeć, krzyczeć, krzyczeć : chcę stad wyjść .Otwórzcie drzwi.Płacząc , siadam na podłodze.Pani Hesse, czy doszła pani na skali do 10- słyszę głos pani F.Nie, miałam wprawdzie lęk przestrzeni, ale nie doszłam do 10.Wiem, ze 10 jeszcze nigdy nie osiągnęłam, musiałabym przeżyć naprawdę okropne sytuacje.Proszę się wzmocnić,nie wychodzi pani na zewnątrz, powietrze staje się coraz gorsze, wszyscy idą do domu.Ale pani musi pozostać. ; pani F. raz jeszcze przybliza mi zasade.
PRÓBUJĘ WPROWADZIĆ SIĘ W PANIKĘ .udaje się. ZAUWAŻAM JAK UMYSŁOWO JESTEM W STANIE SIĘ PODREPEROWAĆ. KRZYCZĘ I KRZYCZĘ. Wreszcie drzwi zostają otwarte.
Niech pani spakuje teraz kilka rzeczy.Wyjeżdżamy, zaskakuje mnie pani F. "Kiedy wrócimy "?
Teraz nie mogę pani tego powiedzieć.Dzień , dwa trzy, nie mam pojęcia.
Ruszamy w stronę dworca.Domyślam się, ze jedziemy do Kolonii. W POCIĄGU MAM ZNOWU WYWOŁAĆ U SIEBIE PANIKĘ : pani F opuszcza mnie, nie wiadomo na jak długo." Nie mogę stąd wyjść, całymi godzinami muszę siedziec w pociągu .Pani F sobie poszła, co będzie jesli nie wróci ?
Tymi i podobnymi myślami PRÓBUJĘ ROZBUDOWYWAĆ W SOBIE POCZUCIE LĘKU, ale nie przekraczam od 3 do 4 punktów na skali.Tuż przed Kolonią, terapeutka znowu jest ze mną.
Na dworcu zostawiamy bagaż w przechowalni.Juz to jest denerwujące, bardziej niż niejedna gra- myślę sobie..Ale tylko na krótką metę. Teraz mam wejść NA SZCZYT KOLOŃSKIEJ KATEDRY. Okropne.Coraz wyżej i wyżej, ludzie widziani z góry staja sie coraz mniejsi , kurczowo trzymam sie poręczy schodów. Ale to jedno wiem : MUSZĘ SIE WSPINAĆ.Kolejna zasada tej terapii brzmi : JEŻELI PRZERWĘ JAKIEŚ ZADANE, MUSZĘ PRÓBOWAĆ POTEM TAK DŁUGO, AŻ SIĘ UDA, aż pokonam, aż przezwyciężę lek.Przy każdym roku w górę zadręczają mnie potoki łez.Jest mi najzupełniej obojętne, co myślą o mnie mijający mnie ludzie.Musze się wspinać, A PRZY TYM CZUJĘ< JAK MNIE CIĄGNIE, BY RZUCIĆ SIĘ W DÓŁ. Po prostu przeskoczyć poręcz i będzie po wszystkim.Myślę o Annie Lei( córce) i Haraldzie ( mężu) i słyszę za sobą głos : Dobrze, NIECH PANI SKACZE NA DÓŁ.NIKT PANIĄ TU NIE TRZYMA.NIECHŻE PANI SKACZE ! " MAM LĘK, że TO ZROBIĘ .Proszę mi pomóc !, błagam panią F.
Teraz idziemy na samą górę.MOŻE PAN SKOCZYĆ W KAŻDEJ CHWILI.Może sobie pani cos zrobic.Może się pani rzucić na sam dół. A co chwila wciąż pytanie : CO TERAZ Z PANI LĘKIEM ? Kiedy juz w końcu jestem na szczycie, sama nie wiem jak tego dokonałam.WSZYSTKO DOKOŁA JEST TU ZAKRATOWANE.Płaczę ze zmęczenia.Pani F. nalega.NIECH PANI SPOJRZY W DÓŁ. PROSZĘ WZMACNIAĆ SWÓJ LĘK.Jestem jedna zbyt zmęczona aby móc kontynuować w sobie ten proces.Przez chwilę pozostajemy jeszcze na szczycie. potem wracamy tą samą droga na dół. .
Na tym przerwę to sprawozdanie z tej niekonwencjonalnej terapii .Dokończę wkrótce.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-12 08:38
Witam Wszystkich.
Terapia ekspozycyjna jest RADYKALNYM SPOSOBEM LECZENIA LĘKÓW. Ne każda osoba chce nawet czytać o takich sposobach leczenia, czy o nich słyszeć oglądać w telewizji.Ale ,moim zdaniem , jeśli człowiek ma dość stanu w jakim się znalazł, powinien chcieć wykorzystać każdą szansę, chyba , że jeszcze nie dość przez lęk i nerwicę został przyparty do muru.Często w różnych postach spotykam się ze zdaniem : czy dopiero śmierć wyzwoli mnie od lęku? Niestety nie.Szansę na zmierzenie się z lękiem i uwolnienie się od niego mamy tutaj, dopóki żyjemy( i jest to oczywiście realne), lecz MUSIMY TEGO NAPRAWDĘ CHCIEĆ.Tych którzy mają nadzieję ., że popełniając np.samobójstwo uciekną przed lękiem podpowiadam przeczytanie książek Roberta Monroe, księdza Franciszka Brune i innych autorów opisujących życie po śmierci..
KAŻDA NIEPRZEKROCZONA PRZESZKODA , ZNOWU STANIE NA NASZEJ DRODZE.
Ja, po przeanalizowaniu swojego życia , przyjrzeniu się moim unikom przed rzeczami nowymi, których się bałam wolałam je omijać , nie stawiać im czoła, nie dziwię się, że wszystkie niewykorzystane przeze mnie okazje do NAUCZENIA SIĘ ODWAGI, dopadły mnie jako SUMA WSZYSTKICH LĘKÓW , schowanych gdzieś we mnie, w momencie, gdy byłam najsłabsza. JA NE MAM WĄTPLIWOŚCI, ŻE NERWICĘ ZAWDZIĘCZAM SOBIE. Wierszem zapisałam to tak :

Nie chcemy wzrastać - dobrowolnie,
jesteśmy zbyt wygodni , leniwi,
choć BYĆ MOŻEMY, KIM ZECHCEMY,
bez pracy nad sobą, być chcemy - szczęśliwi !

Gdybyśmy na bieżąco stawiali czoła,
swym lękom i trudnym sytuacjom,
NERWICA NIE MOGŁABY W NAS SIĘ ROZWINĄĆ,
nasz opór przed zmianą , jest lęków przyczyną !
---------------------------------
A teraz powracam do książki "Drogi wyjścia z depresji i lęku"
Po jakimś czasie wraca moja terapeutka.Ruszamy do działu sposrtowego na czwartym pietrze.O każdej pełnej godzinie, naszym punktem spotkania są ruchome schody.Gdy zjawiam sie tam , odprawia mnie.Najpierw włóczę sie po czwartym pietrze, przyglądam się wszystkim możliwym klamotom.Kiedy mi sie to nudzi, zastanawiam sie , czy nie mam czegoś kupić.Po pewnym czasie zauważam, że sprzedawcy mnie obserwują i dziwią sie, czemu sie tu kręcę..Co chwilę spoglądam na zegarek i idę na umówione miejsce.PRÓBUJĘ WZMÓC W SOBIE LĘK, ale bez powodzenia, nieznacznie tylko dają znać o sobie, znane od dawna zawroty głowy..Cieszę sie, gdy po dwóch godzinach przychodzi pani F. i mnie wybawia.Jest zdziwiona, ze byłam na górze cały czas.Miałam się poruszać po całym budynku., a nie tylko na górze. " Mówiła pani przecież, że w domach towarowych jest jej ciasno i miewa zawroty głowy".Potem powtórzymy to ćwiczenie jeszcze raz.Jak daleko zaszła pani na skali lęku?Chyba do 3.Jestem po prostu zbyt wyczerpana i zmęczona
Kupimy teraz bilety do metra i przejedziemy sie kawałek razem., mówi pani F.Nagle pani F. wstaje z miejsca i mówi, że wysiada, a ja mam jeździć po okolicy.Tak robię. Wprawdzie czuję się trochę zagubiona, ale od urodzenia Anny Lei nigdy nie podróżowałam sama a więc po prostu odwykłam
. Chodźmy teraz do bura wynajmu pokojów, poszukamy dla pani jakiegoś noclegu.Zostajemy dziś na noc w Kolonii .JESTEM JAK RAŻONA PIORUNEM.OD WIEKÓW JUŻ NIE NOCOWAŁAM SAMA.Ogarnia mnie przerażenie.Pani F nocuje u przyjaciół.
Żegnamy sie przed drzwiami mojego pokoju. "Życzę pani miłego wieczoru.Może poszłaby pani do Kina na film " NIKT MNIE NIE KOCHA",, podczas którego miała pani takie stany lękowe.Może pani poćwiczyć. TO ZAWSZE JEST WAŻNE : ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć ( ja do tej sceny dodam swój komentarz : CZŁOWIEK NAPRAWDĘ DOROSŁY NIE POTRZEBUJE PRZY SOBIE ŻADNEGO ANIOŁA STRÓŻA ( innego człowieka), żeby go chronił.DOJRZAŁOŚĆ TO POLEGANIE NA SOBIE ( CAŁKOWITE), TO BYCIE SAMODZIELNYM. , NE OPIERANE SIĘ O INNYCH. Dopóki więc potrzebujemy pomocy wsparcia i obecności obok nas innych ( rodziców, dzieci, partnera) stawiamy się w sytuacji małych dzieci, potrzebujących opieki.TO WŁAŚNIE ŚWIADCZY O NASZEJ EMOCJONALNEJ NIEDOROSŁOŚCI i dzięki temu NASZA NERWICA MA SIĘ DOBRZE ).ZATRZYMALIŚMY SIĘ W NASZYM EMOCJONALNYM ROZWOJU na poziomie kilkuletniego dziecka, które boi się nocy, ciemności, samotności itp.i tego lęku nie przepracowało , będąc już dorosłym.MIAŁAM TAKI OKRES W SWOIM ŻYCIU " nerwicowym" , więc dobrze to rozumiem.Teraz umiem być sama w dzień i w nocy, emocjonalnie nie potrzebuję pomocy i obecności innych.".
Powracam do książki : Pokój jest brudny, zaniedbany.Dzwonię do męża,a gdy słyszę w słuchawce delikatny głos córeczki, robi mi się ciepło na sercu.
TAK, BĘDĘ WALCZYĆ DALEJ.MAM WSZELKIE PODSTAWY, ABY CZUĆ SIĘ SZCZĘŚLIWĄ ZADOWOLONĄ,, nawet JEŚLI MIAŁAM TAKIE TRUDNE DZIECIŃSTWO. KIEDYŚ TRZEBA SKOŃCZYĆ Z TYM DEMONEM.
Za pół godziny jestem już w drodze do kina.Pełna zapału. Komiczne, ja sama w środku Kolonii.
W kinie, sceny na dachu już mnie nie poruszają.Jestem zmęczona i nie mam siły doprowadzać się do stanu narastania lęku.Cieszę się, gdy wreszcie kładę się do łóżka
Na tym zakończę ten post.Pozdrawiam..
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-14 15:12
Witam Wszystkich.
Za chwilę powrócę do prezentowania .fragmentów książki Drogi wyjścia z depresji i leku".Dlaczego uważam to za tak ważne ? Jak już gdzieś pisałam : "KAŻDA NIEPRZEKROCZONA PRZESZKODA ZNOWU STANIE NA NASZEJ DRODZE". Lęk jest sumą naszych wszystkich strachów, którym na bieżąco nie stawialiśmy czoła. Pełnia życia , dla której przychodzimy na Ziemię, jest stanem, w którym "zaliczamy" WSZYSTKIE POZYTYWNE I NEGATYWNE LEKCJE, postawione na naszej drodze, OD DZIECIŃSTWA AŻ DO ŚMIERCI. Każdy sam może ocenić z ilu lekcji wypisał się ze strachu, z wygodnictwa, z nieświadomości itp.Życie zawsze skonfrontuje nas z naszymi unikami. Terapia ekspozycyjna, w której uczestniczyła autorka tej książki , była takim właśnie rachunkiem od Życia dla niej, za wszystkie jej uniki.Tak ja to rozumiem dziś i tak pisze wielu autorów książek.
Przypominam również, że po niedzieli nadal lecą programy "Zwierzęta z koszmarów" o godz..8 rano ( powtórki z poprzedniego tygodnia) i o 16.Powracam do książki :

Po powrocie z kina aut:orka zmęczona położyła się do łóżka. " Co się ze mną dzieje? Nie mogę sie uspokoić.Powoli wzmaga się we mnie panika.Gdzie jest pani F.? Czy mam dzwonić do Centrum? Jest mi coraz bardziej duszno i duszno na sercu.Jestem niespokojna, po głowie krążą mi wciąż chaotyczne myśli.Ale , co to ? Telefon jest głuchy ! ULEGAM PANICE . Czy pani F to ukartowała?Zbiegam na dół w piżamie i informuje o tym portiera.Proponuje, bym zadzwoniła od niego.Nie chcę w jego obecności rozmawiać z mężem o mnie i mojej nieuzasadnionej panice.Wracam do pokoju.Wyobrażam sobie najgorsze rzeczy i w pewnym momencie kompletnie wyczerpana zasypiam.
DZIEŃ trzeci: Dzwonie do Haralda.Mąż próbuje mnie uspokoić. Właściwie nie powinnam do niego, żeby nie dawać sie GŁASKAĆ, , LECZ TWARDO KONFRONTOWAĆ SIĘ NIEUSTANNIE Z MOIMI LĘKAMI. Jestem zupełnie wyczerpana i ROZCZAROWANA SOBĄ ." NIE PORADZĘ SOBIE.LEPIEJ OD RAZU PRZERWAĆ.TO NIE DLA MNIE".
Pani F.reaguje energicznie : STOI PANI NA TEJ ULICY i ma pani dwie mozliwości : Albo idzie pani, JAK ZWYKLE , PROSTO PRZED SIEBIE I UCIEKA DO ŁÓŻKA , albo SKRĘCA PANI W PRAWO I WALCZY.TO PANI WYBÓR.," Trwa to chwilę zanim moje łzy wyschną.Czuje sęe TAKA MAŁA I NIEPORADNA., TAKA BIEDNA I SAMA.W końcu jednak decyduje się IŚĆ DALEJ. JESTEM TROCHĘ DUMNA Z SIEBIE.
W windzie, na Uniwersytecie Frankfurckim ( dokąd pojechałyśmy) , czuję sie dobrze, chociaż stary grat trzeszczy. Potem wielkie centrum handlowe z wieloma sklepami. Czuję sie jak na wycieczce.Jestem rozluźniona, ani śladu paniki.
Potem wysiadamy na szóstym pietrze i z tarasu umieszczonego na dachu , patrzymy na dół.Znów odczuwam to ssanie, łzy napływają mi do oczu, pani F. mnie umacnia : TAK, PANI SKOCZY. WDRAPIE SIĘ PANI NA BALUSTRADĘ I SKOCZY W DÓŁ.MOŻE POTEM TRAFI PANI NA PSYCHIATRIĘ "
I pyta : jak mogłabym jeszcze POGORSZYĆ PANI SYTUACJĘ ?. Gdyby mnie pani zostawiła samą.,
Rzeczywiście odchodzi, ZOSTAJĘ SAMA Z MOIMI LĘKAMI. To jest okropne, lęk podnosi sie mniej więcej do punktu 7 na skali. Gdy pani F. odeszła, podchodzę znów do balustrady i patrzę na tłum ludzi poniżej : LEKKIE SZTURCHNIECIE I BYŁABYM MARTWA. Znowu ta sama zabawa.Pani F. mnie umacnia, ale nie więcej niż 6 udaje mi sie osiągnąć.
Po wypiciu paru kaw w towarzystwie pani F. idziemy znowu jeździć windą, do góry i na dół.Czuje sie zupełnie inaczej, nie mogę patrzeć w dół, chociaż powinnam wprawiać sie w horrorystyczne obrazy.Okropność nie do opisania.Atmosfera samobójcza. Pani F. wysiadła. " Niech pani jeździ tak długo, aż pozbędzie sie wszelkiego lęku.. Wszystko jasne, jeżdżę i jeżdżę.Jakaś młoda dziewczyna zapytuje mnie, czy lubię jeździć winda, że wciąż jeżdżę.Odpowiadam jej zgodnie z prawda , " Nie, ale CZUJĘ PRZED TYM LĘK i dlatego muszę TO ĆWICZYĆ..
Dzisiaj pisali w gazecie, że z powodu powodzi została przerwana większość linii telefonicznych.A ja myślałam, że to jakiś spisek.
CZWARTY DZIEŃ : Mam znowu łazić po domu towarowym przez jedną godzinę.To trudny czas.Wciąż kręci mi sie w głowie, muszę siadać co chwilę, ale mam "trwać w tej sytuacji i napędzać mój lęk "Nieustannie mam uczucie, JAKBYM BYŁĄ OBSERWOWANA, co dzisiaj jest dla mnie doprawdy NIEMIŁE.LĘK NIE ZNIKA, MAM MDŁOŚCI, targają mną myśli o ucieczce." Musisz pozostać tutaj, kto wie kiedy stąd wyjdziesz ( ja osobiście zastanawiałam sie, JAKI TO MOGŁO MIEĆ ZWIĄZEK Z FAKTEM, ŻE RODZICE ODDALI JĄ DO INTERNATU , jako dziecko, bo była zbyt żywa i potem też ciągle przebywała w internatach, dla WYGODY RODZICÓW".( moje przemyślenie).
Coraz więcej ludzi napiera na mnie zewsząd.zatrzymuję sie przy stoisku z sukienkami. NIE MOGĘ JUŻ ZNIEŚĆ TYCH TŁUMÓW. PRAWIE UCIEKAJĄC, opuszczam dom towarowy.
Pani F. nie jest ze mnie zadowolona, co jest dla mnie zrozumiałe.Każe mi wracać do centrum i być tam tak długo, aż poczuję, że mogę tam przebywać całymi godzinami i nic mi nie zaszkodzi.
Wracam, choć targają mną wątpliwości.Chciałabym pobiec za panią F. A co będzie jeśli padnę tu martwa, ALBO ZAKRĘCI MI SIĘ W GŁOWIE, ALBO ZACZNĘ KRZYCZEĆ ? Ostrożnie i z rozdartym sercem wykonuje postawione mi zadanie terapeutyczne., Jestem niewypowiedzianie zadowolona, gdy wieczorem taszczę mój bagaż do Centrum Dorniera.Na tym zakończę cytowanie tej książki. na razie.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-14 19:39
Witam ponownie.
Zaszłam na działkę, na której nie byłam od niedzieli, a tam jeden chwast. Warunki pogodowe dla chwastów są w tym roku zdecydowanie lepsze.Musze po niedzieli się zmobilizować i ruszyć do boju z nimi,
A teraz powracam do książki Andrei Hesse.Chyba jeszcze ze dwa posty napiszę na ten temat, gdyż są to sprawy, na które najbardziej skarżą się uczestnicy forum.Np. JAZDA SAMOCHODEM I PANIKA.O tym będzie ten post.
DZIEŃ ÓSMY : rano idę z panią F. do wypożyczalni samochodów.Kierujemy się autostradą."Cały czas prosto" - instruuje mnie terapeutka.NAJLEPIEJ NIE ROZMAWIAJMY, ŻEBY SIĘ PANI MOGŁA KONCENTROWAĆ NA SWOICH LĘKACH.Po autostradzie jeździłam zawsze z niechęcią.OSTATNIO MIAŁAM JEDNAK LĘKI, ŻE COŚ SOBIE ZROBIĘ, ze wpadnę na barierkę rozdzielająca pasy ruchu, ALBO WYPUSZCZĘ Z RĘKI KIEROWNICĘ.Opowiedziałam o trym w pierwszym dniu badań diagnostycznych.
Po chwili pada obowiązkowe pytanie " Jak się pani czuje ?" Jakoś leci.Czuję sie dosyć niepewnie, ale nie mogę tego sama wzmocnić, bo mogłoby się COŚ PANI STAĆ.. "To jest moje ryzyko, że wszędzie muszę się władować." Niech pani o tym nie myśli.Mogłaby pani teraz w każdej chwili najzwyczajniej puścić kierownicę.Tak , mogłaby też pani wjechać na barierkę.Proszę zwrócić uwagę, CZY LĘK SIE WZMAGA ? O tak, wyczuwam to bardzo wyraźnie.Czuje się fatalnie, łzy napływają mi do oczu , NACHODZI MNIE TRUDNY DO WYRAŻENIA LĘK, ŻE TO ZROBIĘ.PRZECIEŻ ZAWSZE W TAKICH SYTUACJACH MAM LĘK.Myślę o Annie Lei.Wiem, ze że nie powinnam sie uspokajać, ale muszę to uczynić.POTEM ZNOWU PRÓBUJĘ WZMÓC W SOBIE LĘK, , coraz bardziej, coraz bardziej.Mam lekkie zawroty głowy.Jestem kompletnie wykończona ( tą walką ze sobą - mój przypisek).
Jedziemy w kierunku Wuppertalu/Powoli napięcie ustępuje, zauważam jak moje mięśnie sie rozluźniają.Dla mnie jest to okolica , związana z przykrymi wspomnieniami.Niedaleko stąd znalazłam się już w wieku siedmiu lat u Sióstr Miłosierdzia.Tylko raz na cztery tygodnie mogłam jechać do domu ( fajnie się rodzice urządzili - mój przypisek). A nierzadko musiałam tu zostawać bo moja matka akurat leżała w łóżku, albo zdarzyło się coś innego.Zawsze było to dla mnie coś bardzo, bardzo przykrego.
Proszę się zatrzymać.Ja wysiadam -powiedziała pani F. A pani kręci sie tu po okolicy tak długo, jak długo odczuwać będzie pani lęk.Mogłaby pani jeździć wiecznie".
Zanim się spostrzegłam, siedzę w samochodzie sama i jadę autostradą.Zupełnie nieoczekiwanie przyszła mi do głowy myśl, żeby odwiedzić moich rodziców.Siadamy na chwilę razem i próbuję im wyjaśnić, co robię w Centrum Dorniera.' Czy czujesz się lepiej" -pyta moja matka. "Tak, tak " zapewniam ja skwapliwie i zauważam, ze ona nic, ale to nic nie rozumie i chciałaby tylko, aby wszystko znowu było dobrze.Jedynie ojciec zdaje się pojmować, o co właściwie chodzi w problemie leku/.Żegnam się z nimi i ruszam z powrotem.Po drodze PRÓBUJĘ JESZCZE ROZBUDZIĆ MÓJ LĘK.Bezskutecznie, jestem po prostu wykończona.
Potem zaparkowałam auto na piętrowym parkingu, co kiedyś też wywoływało we mnie lęk.W piętrowym parkingu robiło się to szybko: ciach, ciach i LĘK PRZESTRZENI GOTOWY. Dzisiaj też idzie.Nawet nieźle.
Następnego dnia opowiadam pani F. o poprzednim dniu i pytam się ją O MYŚLI PRZYMUSZAJĄCE ( natrętne-mój przypisek) > SKĄD SIE ONE BIORĄ ?
TO TAKŻE PEWNA FORMA AGRESJI , NAKIEROWANEJ NA SIEBIE SAMĄ.Niekiedy występuje łącznie z lękami i depresjami.PROSZĘ CIĄGLE WZMACNIAĆ TE PRZYMUSZAJĄCE MYŚLI.
Gdy wykonuję ostatnie zadania zlecone mi przez panią F. , ona powiadamia mnie, że jestem jej ostatnią pacjentką. Wypowiedziała pracę.Łzy napływają mi do oczu. To normalne. ZAWSZE JA. DLACZEGO ZAWSZE MNIE ZOSTAWIAJĄ.Mam dosyć. W razie potrzeby może pani zadzwonić do mnie także prywatnie-i uściśla : byle niezbyt często.
Po powrocie do domu jakoś sobie radzę. Ale bywa różnie. W pracy , jak zaleciła terapeutka TEŻ MAM ĆWICZYĆ, NIE TWORZYĆ SOBIE DRÓG UCIECZKI., ale trwać w danej sytuacji.Dowiedziałam się, ze po zakończeniu okresu próbnego , umowa ze mną nie zostanie przedłużona.
Na tym kończę ten post. Następny, ostatni napiszę przy okazji, gdyż dotyczy uzdrowienia, ważnego nie tylko dla autorki, okresu dzieciństwa.Pozdrawiam.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-15 13:35
Witam Wszystkich.
Dziś będę chciała przytoczyć z książki "Drogi wyjścia z depresji i lęku" , jak autorka postrzega wpływ dzieciństwa jakie miała i co jej pomogło to dzieciństwo uzdrowić.
Czy w swoim dzieciństwie była pani opuszczona? " Tak, mając trzy lata byłam w sanatorium, a potem ciągle, całymi tygodniami , przebywałam u znajomych i przyjaciół moich rodziców.Po ukończeniu siedmiu lat zamieszkałam w internacie , po raz pierwszy : po skończeniu dwunastu - po raz kolejny. Już to było dla mnie bardzo ciężkie.( ja osobiście nie mam wątpliwości, że przez takie postępowanie rodziców nie nauczyła się poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, niezbędnych dziecku do zdrowia psychicznego i emocjonalnego)
Gdy ojciec zachorował i trafił do szpitala w Monachium , poczułam sie tym przytłoczona, najchętniej bym uciekła.Mam wrażenie, ze nie wytrzymam tego naporu, tej odpowiedzialności , tego stresu.( mój przypisek : wewnątrz siebie , zwłaszcza w odniesieniu do rodziców, czuła sie wciąż małą dziewczynka , mimo, iz sama już była była żoną i matka ).Jestem kompletnie rozbita, mam wrażenie, ze wkrótce wybuchnę , jak kocioł parowy.A potem czuję się winna, ze tak to odczuwam.MAM LĘK, ŻE MOJA MATKA, gdy tylko pojawi sie w Monachium , ZAWŁADNIE MNĄ CAŁKOWICIE.WYPARTE ZRANIENIA POTĘGUJĄ SIĘ. NARASTA SMUTEK I WŚCIEKŁOŚĆ.To dla mnie trudna sytuacja, często jestem bardzo agresywna ( tak jak ja to rozumiem teraz, gdy dziecko jest w domu , w rodzinie wychowywane, uczy sie w bezpieczny sposób wyrażać to, co czuje.Może powoli dorastać emocjonalnie i mierzyć sie z odpowiednimi dla siebie lekcjami.Autorka, przebywając z dala od domu, nie miała z kim tej lekcji sie nauczyć. Pozostała ( jeśli chodzi o pewne emocje, na poziomie małej dziewczynki- mój przypisek).
By raz wreszcie stawić czoła tej sytuacji, umawiam sie z mistrzynią REIKI, która ma ze mnie " wyciągać nici mojej matki"
Pani B-Sch. po wysłuchaniu mojej opowieści powiedziała : " TAK, GDY SIĘ OD MAŁEGO KOGOŚ POZOSTAWIA i wysyła z domu, to jest bardzo trudne. Nie jest to łatwa droga na tym świecie ". Potem wyjaśnia mi, co będzie sie dzieło i że nie mam potrzeby sie bać .
"Proszę po prostu opowiedzieć wszystko, CO OD ZAWSZE CHCIAŁA POWIEDZIEĆ SWOJEJ MATCE, co pani przeszkadza i wywołuje żal, czego pani od niej oczekuje.Ja w tym czasie będę wciąż zadawała pytania i BĘDĘ SYMBOLICZNIE WYCIĄGAŁA NITKI Z PANI CIAŁA.Teraz proszę położyć sie tutaj na ławce, zamknąć oczy i odprężyć.
Okrywa mnie kocem , leżę wygodnie i jestem pełna oczekiwania. Po fazie odprężenia pyta mnie O MIEJSCE NA CIELE, KTÓRE SZCZEGÓLNIE ODCZUWAM. To jest dolna część brzucha, punkt na prawo od pępka.Potem zaczyna sie dialog. Łzy ciekną mi po policzkach, CZUJĘ JAKICH ROZCZAROWAŃ DOZNAŁAM JAKO DZIECKO i wywołuje to u mnie TRUDNY DO WYRAŻENIA SMUTEK. Jak wiele z tych przeżyć przez te całe lata WYPARŁAM, Z OBAWY PRZED PRAWDĄ? CHRONIŁAM SAMA SIEBIE. Po wizycie jestem całkowicie wyczerpana, ALE ZARAZEM ODCZUWAM ULGĘ I WYZWOLENIE. Jestem przekonana, ŻE TO POSUNĘŁO MNIE DO PRZODU NA MOJEJ DRODZE. Może będę mogła być teraz swobodniejsza i bardziej otwarta? Może nie będę więcej odczuwać zranień ZADANYCH MI W DZIECIŃSTWIE PRZEZ MATKĘ? Może rozwinie sie między nami nowa relacja ?
Nazajutrz rano jestem zdziwiona, wprost nie mogę uwierzyć . MIEJSCE, Z KTÓREGO " mistrzyni Reiki" SYMBOLICZNIE WYCIĄGNĘŁA MOJĄ MATCZYNĄ NIĆ , JEST ZACZERWIENIONE. Pokazuje to mężowi i dzwonie do terapeutki. "Tak, to się często zdarza, ŻE CIAŁO REAGUJE. NIE CHCIAŁAM TEGO WCZEŚNIEJ MÓWIĆ, ŻEBY NICZEGO PANI NIE SUGEROWAĆ".To wkrótce ustąpi. " Jestem po prostu kompletnie zaskoczona tym, co stało sie ze mną I Z MOIM CIAŁEM.JUŻ PO PIERWSZYM SPOTKANIU Z MOJA MATKA, MAM WRAŻENIE, ŻE ŁATWIEJ MI SIĘ Z NIĄ ROZMAWIA. ".
Teraz z grubsza chce nakreślić dalsze losy autorki, żeby jakby postawić kropkę nad " i", dla tych, którzy nie maja dostępu do tej książki.
"Musze przyjąć moje kryzysy , zyc z nimi i przeżyć je.Moje potrzeby żyją.JESTEM ODPOWIEDZIALNA SAMA ZA SIEBIE: nie muszę I NIE POTRAFIĘ BYĆ DOSKONAŁA. Każdy miewa złe dni, da sie je przezwyciężyć.Najważniejsze to : PRZYJĄĆ SIEBIE TAKĄ, JAKA JESTEM ( teraz )Nie tracić tyle energii na walkę.
W tym czasie coraz silniej nabieram podejrzeń, że jednak mam depresję ( tak jak moja matka).Plus do tego leki.. Depresja jest choroba, taka jak podwyższone ciśnienie, astma czy cukrzyca.Choruje się na nia nie z własnej winy.Nie trzeba się wstydzić.. Ktoś z gazety na moje zapytanie jak sobie radzi z depresja , odpowiedział mi : "Pomogło mi wielokrotne uświadamianie sobie, , że w ciągu dnia OSIĄGNĘŁAM MAŁE CELE,, np. wieczorem analizuje to,co było " dobre", " bardzo dobre", a co " złe".Gotowość na przyjmowanie przykrości i pozyskiwanie z nich nauki PRZEZWYCIĘŻA STANY DEPRESYJNE.
Pomimo wszystkiego, co zrobiłam dotąd, leki i stany depresyjne nie opuściły mnie. Musze sięgnąć po leki.Zaczynam brać " tavor"CZUJĘ SIE JAK DELIKATNA ROŚLINA, KTÓRA POWOLI ROŚNIE.W miarę jak LEKARSTWA MI POMAGAJĄ, zauważam, ŻE POWOLI ZNOWU STAJĘ SIĘ CZŁOWIEKIEM.Święta Bożego Narodzenia sprawiają mi radość.Jestem bardzo aktywna,mam wiele pracy .WSZYSTKO BEZ LEKÓW.Całkowicie, bezproblemowo.Nie mogę tego pojąć.ŻYCIE MOŻE BYĆ TAKIE PIĘKNE.Ileż to radości, gdy śnieg skrzypi pod butami!.
Po pewnym czasie całkowicie odstawiłam " tavor" zaczęłam również zmniejszać dawki " anafranilu".Jednak zauważam, ze czas na wyłączenie lekarstw jeszcze nie nadszedł.Mogę to zaakceptować.Jeśli tylko znowu nie będę się czuła tak źle.TYLKO DLACZEGO ODNALAZŁAM TE DROGĘ DOPIERO TERAZ?Daremnie o to pytać !Poszłam swoja droga, wiele sie napłakałam,niewypowiedzianie wiele wycierpiałam i sporo nauczyłam.Stałam sie ostrożniejsza, nieco bardziej tolerancyjna i opanowana.Czasami to " COŚ" powraca także dzisiaj.Wtedy wiem, ze jest to czas zamknięcia sie w sobie i przemyślenia obecnego życia.MOJE UCZUCIA TO SYGNAŁY, że coś nie gra.Wiem, że mam znowu zawrzeć ze sobą umowę.Wsłuchiwać sie w siebie, a temu nie służy pospiech codzienności.Im bardziej jestem gotowa o tym myśleć, im bardziej nastawiam sie, na jak najbardziej własne uczucia , TYM MOCNIEJ ODCZUWAM, JAK TO " COŚ" USTĘPUJE. To jest tak, jak gdyby " TO" CHCIAŁO MI ZWRÓCIĆ NA COŚ UWAGĘ. Uwrażliwić na ciche dźwięki, na półtony.Nawet gdy muszę zwiększyć wtedy dawkę leków , mówię sobie : WIESZ, ŻE TO MINIE. NIE MUSISZ Z TYM ŻYĆ.WYTRZYMAJ.
TAK, DOKONAŁAM TEGO.JESTEM ZNOWU WOLNA.Mogę znów oddychać .Każdego dnia na nowo JESTEM WDZIĘCZNA ZA TO, ŻE WYMKNĘŁAM SIĘ Z DIABELSKIEGO KRĘGU , i ze wiem, ŻE ŻYCIE WARTE JEST TEGO, ABY ŻYĆ.Ciesze sie z jesiennych promieni słońca.Z róż, które pachną w ogrodzie.A kiedy moja córka kłoci się ze mną, a syn Jonathan( którego urodziła później), koniecznie chce sie ze mną bawić w chowanego, WTEDY WIEM, że moja walka sie opłaciła.i JESTEM PEWNA : dla każdego jest jakaś droga z tego wewnętrznego piekła. dla każdego jest światło na końcu tunelu.N a tym kończę te relację.Pozdrawiam Wszystkich.
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-15 17:18
Witam Wszystkich.
Dziś ( po tych poważnych tematach) chciałabym napisać coś o RADOŚCI .
Uczynię to za pomocą książki N.Walscha " Przyjaźń z Bogiem"

Bez radości nie ma nic.Zycie nie nabierze dla was sensu . dopóki nie wniesiecie do niego odrobiny humoru.Śmiech jest najlepszym lekarstwem.Radość jest zbawienna dla Duszy.DUSZA JEST TYM, CO NAZYWACIE RADOŚCIĄ.Dusza to czysta Radość, nieustająca, nieskażona .Uśmiech to okno na twoja Duszę. ŚMIECH OTWIERA DO NIEJ DRZWI.
Skoro Dusza jest taka radosna, dlaczego my nie jesteśmy tacy ?
Odpowiedź kryje się w waszym umyśle.Musicie wyjść poza niego, aby uwolnić radość , zawartą w waszych sercach.
Serce to pomost pomiędzy Dusza a umysłem. Radość z Duszy musi popłynąć sercem , inaczej " nawet nie przyjdzie wam do głowy".
Uczucia są mowa Duszy.Będą odkładać się w sercu , jeśli umysł jest zamknięty( na skutek bólu, cierpienia).Dlatego mówi się, że gdy jest ci bardzo, bardzo smutno, pęka ci serce.Z kolei, gdy jesteś bardzo, bardzo szczęśliwy, serce ci się rwie.
Otwórz umysł, pozwól uczuciom się ujawnić , ujść na zewnątrz , a twoje serce stanie sie w pełni drożnym przekaźnikiem energii życia.
Skoro Dusza jest radością, SKĄD U NIEJ SMUTEK I ŻAL ?
Swobodny przepływ energii życiowej to coś, co wy nazywacie radością.RADOŚĆ TO MIŁOŚĆ , WYRAŻAJĄCA SIEBIE SWOBODNIE.
Radość nie wyrażona w pełni ( przez jakieś trudne, smutne warunki , czy okoliczności) TO UCZUCIE. KTÓRE WY ZWIECIE SMUTKIEM.
Nie rozumiem, JAK DUSZA MOŻE BYĆ SMUTNA, skoro jej istota jest RADOŚĆ?
Błędnie pojmujesz naturę Wszechświata.Nadal postrzegasz rzeczy jako odrębne. Ciepło i zimno to ta sama rzecz o zróżnicowanym natężeniu.Podobnie jest ze smutkiem, i radością.
To dopiero wgląd.Nigdy tak o tym nie myślałem .Radość i smutek to po prostu dwie nazwy.To SŁOWA, Z POMOCĄ KTÓRYCH OPISUJEMY, RÓŻNE POZIOMY TEJ SAMEJ ENERGII.
Obu tych uczuć można doświadczać w jednej chwili
Zdarzyło mi się czuć radość i smutek naraz.
Energię życia można wyrazić w postaci radości w każdej chwili( nie potrzeba nawet żadnego powodu do tego). To dlatego, ze ENERGIĄ ŻYCIA MOŻNA STEROWAĆ. To jak przekręcanie gałki termostatu "z " zimno" na " ciepło".Tak samo można podnosić wibrację energii życiowej ze smutku do radości( NAUCZYŁAM SIĘ W PEWIEN SPOSÓB, DO PEWNEGO STOPNIA TEJ UMIEJĘTNOŚCI ZMIANY NASTROJU ZE SMUTNEGO NA RADOSNY ( NATYCHMIAST ).- mój przypisek. JEŚLI NOSISZ W SERCU RADOŚĆ, POTRAFISZ UZDROWIĆ KAŻDA CHWILĘ.
Ale jak mogę nosić w sercu radość? Skąd ja wziąć, jeśli jej tam niema ?
Jest tam ! Niektórzy tego nie doświadczają.
NIE ZNAJĄ TAJEMNICY RADOŚCI.Nie odczujesz radości, dopóki jej nie uwolnisz.
Jak mogę ja uwolnić, skoro jej nie czuję ?
Pomóż innym poczuć radość ( SPRAW INNYM RADOŚĆ) .Wydobądź radość ukrytą w innych , A WYDOBĘDZIESZ RADOŚĆ UKRYTĄ W SOBIE.
Jak się do tego zabrać ?
Można to osiągnąć za pomocą zwykłego uśmiechu.Lub komplementu.Lub miłosnego spojrzenia.Można to też sprawić czymś tak wdzięcznym jak fizyczna Miłość. Tymi środkami i mnóstwem innych MOŻNA WYZWOLIĆ RADOŚĆ W DRUGIEJ OSOBIE.
Piosenką, tańcem, pociągnięciem pędzla uformowaniem gliny, zrymowaniem słów.Uściśnięciem ręki, spotkaniem umysłów, obcowaniem Dusz.Wspólnym tworzeniem rzeczy dobrych ładnych pożytecznych.Tymi sposobami i mnóstwem innych można wyzwolić radość w drugiej osobie.
Wyznaniem prawdy, okazaniem uczucia zakończeniem waśni, uśmierzeniem sądu.Chęcią słuchania chęcią mówienia.Odpuszczeniem , wybaczeniem.Gotowością ofiarowania i łaską przyjmowania.
Powiadam ci, istnieje tysiąc sposobów na wzbudzenie radości w sercu drugiego ( człowieka). A w chwili, kiedy postanowisz to uczynić. BĘDZIESZ WIEDZIAŁ JAK.
Elisabeth Kubler-Ross ( lekarka, opiekująca się umierającymi autorka książek .
) zalecała nam wszystkim : KOCHAĆ BEZWARUNKOWO,SZYBKO WYBACZAĆ I NIGDY NIE ŻAŁOWAĆ BOLESNYCH RAZÓW PRZESZŁOŚCI.Namawiała nas , abyśmy CIESZYLI SIĘ CHWILĄ, PRZYSTAWALI I RACZYLI SIĘ SMAKIEM TRUSKAWEK, zrobili wszystko, czego trzeba do załatwienia ( jak to nazywała) " niezałatwionych spraw", po to ABYŚMY UMIELI ŻYĆ BEZ LĘKU i bez żalu przyjąć ŚMIERĆ." Gdy nie boisz się umrzeć, nie boisz się życ".A jej najważniejszym przesłaniem było oczywiście " ŚMIERCI NIE MA ".
Tyle książka.
Na zakończenie mój wierszyk :
Kto nie obudzi w sobie RADOŚCI,
To choćby MIAŁ W SWYM ŻYCIU WSZYSTKO,
NIE BĘDZIE UMIAŁ SIĘ TYM CIESZYĆ,
Z DEPRESJI WCIĄŻ SIĘ BĘDZIE LECZYĆ !.

Pozdrawiam Wszystkich i życzę Wszystkim Radości od zaraz.Ja , pięć lat temu byłam w Częstochowie i wróciłam stamtąd z Darem RADOŚCI ( byłam po raz pierwszy , całkowicie otwarta i wdzięczna Matce Boskiej za to, że przeżyłam chemię i to wszystko). Może dlatego tak się stało
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-16 15:49
Witam Wszystkich.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy nie przydałoby się założyć wątku " O NERWICY - NA WESOŁO". Spora część autorów różnych książek pisze, że jeśli mamy jakiegoś wroga, którego się boimy, DLA ROZŁADOWANIA LĘKU, STRESU, powinniśmy go wyśmiać.Próbowałam sobie wyobrazić jak by to mogło wyglądać, ale jeszcze tego nie widzę ( mentalnie).Póki zo z jednego z artykułów w "Szamanie" chce przytoczyć fragment , który mnie bardzo rozczula.Może niektóre propozycje przydadza sie na smutne dni.Tytuł artykułu " Mój i twój wewnetrzny leń".Zaczynam "Dziesieć przykazań szczęśliwego człowieka".Przypuszczam , że wielu osobom sa one znane
1).CZŁOWIEK RODZI SIĘ ZMĘCZONY I ŻYJE, ABY ODPOCZYWAĆ.
2) KOCHAJ SWOJE ŁÓŻKO, JAK SIEBIE SAMEGO.
3) ODPOCZYWAJ W DZIEŃ, ABYŚ MÓGŁ SPAĆ W NOCY.
4)JEŚLI WIDZISZ KOGOŚ ODPOCZYWAJĄCEGO, POMÓŻ MU.
5)PRACA JEST MĘCZĄCA, WIĘC NALEŻY JEJ UNIKAĆ.
6)CO MASZ ZROBIĆ DZIŚ, ZRÓB POJUTRZE, BĘDZIESZ MIAŁ DWA DN WOLNEGO.
7)JEŚLI ZROBIENIE CZEGOŚ SPRAWIA CI TRUDNOŚĆ , POZWÓL ZROBIĆ TO INNYM.
8)NADMIAR ODPOCZYNKU, NIKOGO NIE DOPROWADZIŁ DO ŚMIERCI.
9) KIEDY OGARNIA CIĘ OCHOTA DO PRACY - USIĄDŹ I POCZEKAJ, AŻ CI PRZEJDZIE.
10) PRACA USZLACHETNIA, LENISTWO - USZCZĘŚLIWIA.

Moje ulubione powiedzenia to nr.4, 7 i 9.Nie chce już nic dodawać do tego postu, by nie popsuć jego charakteru.
napisał/a: woojto1 2009-08-17 20:09
Uffffffffffffffffffffffff Pani Jadziu doszedlem do 6 strony ale zapewne poczytam wszystko. Naprawdę ma Pani ogromiasta wiedzę nt nerwicy i innych schorzeń. Ja przyjaźnie sie z nerwicą od 2002 roku. Zaczęło sie jak podejżewam badając przyczyny tej przyjaźni od jazdy ogromna kolejką w Gardalandzie. Zaznaczę, że przed ta przygodą byłem wysportowanym silnym i odważnym studentem. Żadnych problemów, uprawiałem czynnie sport, wspaniała narzeczona , wspaniałe wakacje - niczego mi w zyciu nie brakowało. Przed jazdą taą ogromna kolejką zapinane są pasy i ja nie mogłem sobie z nimi poradzić cos mi krzyczał Pan z obsługi ale ja nie rozumiałem. no ale udalo sie. na początku kolejka wjechała bardzo bardzo wysoko a ja poczułem, że chyba źle zapiąłem te pasy. Poczułem wtedy paniczny lęk i mslalem, że juz po mnie. Po tym wszysk poszło jak u wszystkich kolatanie serca, wysokie cisnienie badania serca itd itd. Na chwile udalo sie zapanować kiedy brałem leki antydepresyjne ale zawsze powraca. Tzn. ja się nie poddałem załoożyłem rodzine ukończyłem 3 kierunki studiów mam super pracę wspanialego synka. nerwica u mnie jest okropna. Powyzsza okropność i moja bezradność polega na tym, że kiedy zapanuje nad pewny rodzajem lęku i mówię victory juz cie mam to pojawia sie kolejny. np dałem sobie rade z sercem i lekami panicznymi to pojawiły sie natręctwa, że komuś cos zrobię, że jestem nienormalny. Jak to minęlo to przylazło 'łapnie powierza" nie mogę złapać tchu dochodzi do hiperwentylacji , jestem zdrętwiały i mocno spanikowany tak mocno, że szok. A co pomaga . Może smiesznie zabrzmi i groźnie ale nia stosuję tego często i panuje nad tym . Pomagają 2 piwa. I tak myslę co mnie jeszce spotka kiedy uda mi się pokonać łapanie powitrza - jeżeli sie uda . Do koscioła chodzic nie mogę - łapie panika, jak jade autem gdzieś dalej - lapanie powietrza - panika, grałem w koszyków prawie zawodowa a teraz kiedy koledzy idą grac ja sie wymiguje - bo tam też łapie powietrze i kaszlę .mam dużą siłe do walki naprawde nie poddaje sie ale czasem juz nie mam siły - jestem doroslym mężczyzna i wstyd się przyznać ale nieraz płaczę z niemocy . czytam te posty i wiersze i powiem szczerze , że dodaja siły - może joga tylko o jodze mowili, że moze zaszkodzić jak ktoś to robi nieumiejętnie. madytacja napewno tylk ojak to sie robi? Pozdrawiam :)
napisał/a: jadwigaszpaczynska 2009-08-18 16:45
Witam Cie WOOJTO.Witam Wszystkich.
Nie wiem, czy korzystasz z pomocy psychologa czy psychoterapeuty.Nic nie piszesz w swoim poście , czy korzystasz z pomocy lekarza.To, co przeżyłeś, to był szok i wcale sie nie dziwie, ze umysł i ciało tak zareagowały na te sytuacje. Wydaje mi sie, że sam z tą sytuacją sobie nie poradzisz( patrząc z perspektywy moich doświadczeń z nerwicą), a czas ucieka, a nerwica nie zostawia nas w spokoju, jak sam sie przekonałeś ( ma szeroki wachlarz objawów).. Podpowiadałabym Ci psychoterapię( absolutnie nie radzę kontynuowania " leczenia" lęku przy pomocy piw. Alkohol i objawy nerwicowe, to jeden z najgorszych zestawów. Jeśli chodzi o jogę i medytację.Nie wiem czy mieszkasz w małym miasteczku czy w dużym.Ja osobiście podpowiadałabym Medytację transcendentalną, gdyż w Polsce ma już pewną tradycję ( praktykują ja nawet studenci Kul-u.)Myślę, ze w googlach , czy na jakimś forum. dotyczącym tematu jogi można znaleźć więcej informacji. Wiem, ze w Jeleniej Górze są bodajże " dwie szkoły jogi", jedną z nich prowadzą Mirońscy. Może w ten sposób znajdziesz namiary na wiarygodnie prowadzone zajęcia z jogi. Napisz coś więcej Twoim leczeniu( w jaki sposób pokonywałeś -jak napisałeś ,niektóre przejawy nerwicowej.).Na tym muszę zakończyć ten post, gdy będę miała trochę więcej danych. może coś więcej Ci podpowiem.Pozdrawiam.