PERFORACJA PRZEGRODY NOSOWEJ

napisał/a: Ruth1 2011-12-03 09:02
Witam, ja nie mam perforacji, jednak ma ją mój mąż, skutek niewłaściwie przeprowadzonego zabiegu 15 late temu. Perforacja
ma już ponad 1 cm, ponieważ jest dokuczliwa odwiedziliśmy kilka miejsc. Odradzono nam przeszczep, jednak w styczniu jedziemy na zabieg - obłożą ją jakimiś płytkami, z którymi normalnie można żyć i podobno w ogóle się ich nie czuje, dzięki temu jest szansa, ze perforacja będzie się zmniejszać (odbuduje się częściowo śluzówka). Naszym zdaniem, to jedyne racjonalne wyjście.
Mam nadzieję, że komuś pomogłam. Jak mąż będzie po zabiegu, to Wam mogę opisać co i jak, pozdrawiam
napisał/a: SowkaS 2011-12-03 12:28
Hej Kryna... dałeś czadu z esejem Ale jakbym czytała o sobie...
Prawie wszystko się zgadza do pewnego mementu. Ja już miałam dwie operacje, obie z dołożeniem tych płytek i prostowaniem dalszej części przegrody, przy czym druga zawierała również swoisty przeszczep (ale nie z małżowiny, żebra itp, tylko taki innowacyjny (tak - byłam królikiem), ze sztucznie hodowanej tkanki odzwierzęcej o porwatej strukturze, która wszczepiona w przegrodę zrasta się z nią, a wypełniając się moją tkanką sama z czasem zanika). Skomplikowana sprawa i bardzo po krótce nakreśliłam. W każdym razie perforacji praktycznie już nie mam.
Chodzę sobie jednak z tymi płytkami zabezpieczającymi. One albsoutnie w niczym nie przeszkadzają, nic nie czuć. Wszsytko jest generalnie prawie OK, poza kwestią węchu. Bo tego nie mam.
Aktualnie temat jest na tapecie, bo po takim czasie leczenia, podjęliśmy z moim doktorem decyzję o ryzyku zastosowania sterydów (ryzyku, bo sterydy rozwalają przegrodę i mogą doprowadzić do ponownej perforacji). Ale bez wędchu ciężko żyć. Ja już tak trwam ok3 lat. Samo niestety nie chce wrócić, chociaż moja śluzówka jest już w nienajgorszym stanie. (ps. ja brak węchu potrafiłam wykorzystać wprost przeciwnie - schudłam ).
A propos śluzówki - jej wysuszania. Woda morska służy wyłącznie do ew. oczyszczenia noska na mokro. Potem po chwili, co na pewno zauwazyłeś, w nosie robi się znowu raczej sucho. Kwestia w tym by go odpowiednio "natłuścić" - uelastycznić. Posmaruj sobie nosek wewnątrz: Rinopantheiną lub Alantanem Plus (maść). To wystarcza naprawę na dużo dłużej - bo nie czujesz potrzeby żeby się podrapać - nic nie "ciągnie" ani nie swędzi.

pozdrawiam
napisał/a: Ruth1 2011-12-03 19:05
Sowka, czy te płytki spowodowały utratę węchu? Czy po tym, jak Ci je założono choć trochę odbudowała się śluzówka?
napisał/a: SowkaS 2011-12-03 20:36
Nieee, płytki zakładane są przy operacji. Zabezpieczają konstrukcję przegrody przed czynnikami zewnętrznymi różnego pochodzenia: chorobowe, bakteryjne, mechaniczne itd. Węch straciłam wcześniej, na skutek zwykłego przeziębienia. Myślałam, że jak wyzdrowieję to mi przejdzie, jak to bywa zazwyczaj w takich przypadkach... ale długo węch mi nie wracał. Stwierdziłam, że mam jednak problem, i dopiero wtedy z podwójną sprawą: perforacją i brakiem węchu zaczęłam chodzić po lekarzach... Te sprawy jednak mają ze sobą wiele wspólnego
Węch w dużej mierze zależy od stanu śluzówki. Po całej tej już kilkuletniej walce, uważam, że moja śluzówka jest w nieporównywalnie lepszym stanie, niż przedtem - nawilżona, bez problemów. Jednak węch jak na razie nie wrócił. Testujemy sterydy - podobno najskuteczniejsza metoda. Ale na razie cisza - w nosie.
napisał/a: Ruth1 2011-12-03 21:34
Dziękuję za odpowiedź, trzymam kciuki.
Mój mąż jeszcze ma węch. A czy te płytki spowodowały, że w jakimś stopniu doszło do regeneracji, chodzi m o to czy ta perforacja może się wtedy częściowo choć zasklepić? A po zabiegu są jakieś tampony w nosie, coś boli? Coś się musi zagoić? W styczniu zabieg, więc jeżeli mogłabym liczyć na jakieś informacje będę wdzięczna.
napisał/a: bolobol 2011-12-15 23:08
Witam

Już kiedyś trafiłem na to forum, miałem nawet opisać swój problem i poprosić o radę ale tak jakoś wyszło, że piszę dopiero dziś.
A problem mój to niemalże hamletowski dylemat;
"Prostować, czy nie prostować, oto jest pytane" - parafrazując
Jak nietrudno się domyśleć, chodzi oczywiście o przegrodę nosową. Sprawa wygląda następująco:
Mój nos "przeżył" 3 poważne "stłuczki", w efekcie czego z zewnątrz jest krzywy, odchylony w prawo a wewnątrz przegroda pofałdowana niczym wachlarz (choć nie dosłownie!).
Chyba nie muszę Wam opisywać, jakie niedogodności i dyskomfort niesie ze sobą taki stan rzeczy.
Ten właśnie dyskomfort, zmusił mnie (faceta duuuużo po 50-ce) w końcu do wizyty u laryngologa, który po
obejrzeniu mojego nosa zawyrokował, iż żaden chirurg-laryngolog nie podejmie się zabiegu prostowania tak zdeformowanej
przegrody i że jest to "robota" dla "plastyka" po czym wystawił stosowne skierowanie.
U chirurga plastyka bym w lutym 2010 i tam dowiedziałem się, że przegrodę mam "zmasakrowaną" i że oni
(oddział chirurgii plastycznej szpitala w Sosnowcu) taką operację mi zrobią, ale w związku z takim stanem przegrody,
jest poważne ryzyko wystąpienia powikłania pooperacyjnego w postaci jej perforacji.
Zapisał mnie do kolejki na luty 2012 (czyli za ok 2 miesiące)...
I to już w zasadzie koniec mego "eseju" - czas na pytania, których nie zadałem u chirurga-plastyka, ponieważ wtedy po raz pierwszy spotkałem się z terminem "perforacja przegrody".
A pytanie kieruję szczególnie do tych userów (nie lubię tego słowa), którzy tej dolegliwości nabawili się po operacji/zabiegu prostowania przegrody nosowej.
Czy warto było?
Czy lepiej żyć z krzywą przegrodą, znosząc związane z tym niedogodności, czy też "iść na całość" i poddać się zabiegowi ryzykując perforację?
I w końcu, które Wasze dolegliwości sprawiały Wam więcej kłopotów/cierpienia; te związane z krzywą przegrodą,
czy te związane z perforacją?

Pozdrawiam wszystkich "Sperforowanych"

bolobol
napisał/a: bolobol 2011-12-30 22:06
Podbijam.
Może ktoś coś napisze?
napisał/a: SowkaS 2012-01-03 18:36
Choć ja nie miałam prostowanej przegrody, to miałam już 2 operacje na zamkniecie perforacji. Radze uważać. Bo to nie jest łatwa sprawa, a może tez być ciągnąca się i dokuczliwa (mega suchy nos, skrzepy, krew, węch itd).
Kwestia też tego jak bardzo w tej chwili jest to dla Ciebie uciążliwe. Jeśli da się z tym żyć, tylko od czasu do czasu masz katar, albo jest to tylko kwestia wygładu, to ja bym sobie darowała, zwłaszcza jeśli ryzyko perforacji jest duże.
Jeśli natomiast nie możesz już z tym żyć bo jest to tak ciężkie, że np nie możesz oddychać, to trzeba to przemyśleć. I pochodzić po kilku lekarzach, celem porównania i powiększenia swej wiedzy na te tematy.
Nikt Ci zresztą jednoznacznie na to pytanie nie odpowie. U każdego jest inaczej... Ludzkie to takie, zarazem piękne i nieprzewidywalne...

Zdrowia życzę, znać jak u Ciebie
napisał/a: bolobol 2012-01-05 00:49
SowkaS napisal(a):Zdrowia życzę, znać jak u Ciebie


Domyślam się, że chciałaś naisać: "Zdrowia życzę, daj znać jak u Ciebie " ale "daj" gdzieś Ci uciekło?
Wielkie dzięki z życzenia "zdrowia" (choć jest też i taka "szkoła", która mówi, że za takie życzenia dziękować nie należy).

Zanim napisałem powyższy post, trochę czytałem na ten temat i chyba sam doszedłem do wniosku, żeby jednak "odpuścić", a rady które spodziewałem się tu otrzymać, mały być niejako "plastrem na sumienie", uzasadniającym i podtrzymującym mnie w podjętej decyzji.
Kwestii stopnia uciążliwości obiektywnie ocenić nie mogę, bo już zapomniałem jak to było, kiedy było normalnie. Żyć się da, choć łatwo nie jest!
Na pewno irytującym jest zapuchnięty i nie w pełni drożny nos - szczególnie w nocy. Chroniczny katar i "siąpienie" z nosa też nie należą do przyjemności. Nie jest to w prawdzie taki "настоящий" i "ciężki katar, na jaki zapada się od czasu do czasu, ale i tak daje się nieźle we znaki. Duża utrata węchu - czuję tylko intensywne zapachy - jest deprymująca. Kwestii wygładu w ogóle nie biorę pod uwagę.

Oczywiście radziłem się kilku laryngologów. Jedni całkowicie odpuszczali, inni podjęliby się takiego zabiegu, lecz możliwym powikłaniem mogłoby być zapadnięcie się nosa - cokolwiek to znaczy... a ja rozumiem, jako "nos boksera".
Zatem jeśli miałbym wybierać między perforacją z "nosem boksera", to... dam sobie spokój.

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedź
Zdrówka życzę, a że jeszcze pora po temu, to i Życzenia Noworoczne przy okazji ślę.
napisał/a: BartekBB 2012-02-04 12:18
Mam pytanie do osób borykających się z tym problemem. Czy objawem jest ciągle zatkana jedna dziurka w nosie na przemian, raz lewa, raz prawa? Byłem u laryngologa, jednak tylko zajrzał mi on do nosa przez takie szczypce rozwierające i stwierdził tylko krzywość przegrody. Jak oddycham to słyszę delikatny świst również i czasami w wydzielinie są małe ślady krwi, czy to może być perforacja przegrody?
napisał/a: Strażak Sam 2013-02-12 10:48
Witam Wszystkich. U mnie nie doszło (jeszcze) do "przedziurawienia chrząstki" (albo jeszcze tego nie odkryłem), ale już jakiś czas temu (w sumie ładnych parę lat) stwierdziłem, że mam problem z nosem. Mam krzywą przegrodę (przesuniętą w prawo) i chrząstka wystaje (tzn. widać ją) w dwóch miejscach: na wewnętrznej dolnej i górnej stronie przegrody. Gdy poruszam ustami, widzę w nosie dwa jasne "ciała", które nie poruszają się wraz z resztą nosa. Często muszę wycierać nos, często dziurki zapychają się - raz jedna, raz druga - bez większej przyczyny. Czyszcząc nos, z prawej dziurki wciąż wyciągam strupki. Krwawień nie mam. Krew widziałem tylko w sytuacjach, gdy denerwowało mnie zapychanie się nosa podczas zasypiania. Wtedy starałem się udrożnić go zwiniętym w rulon listkiem papieru toaletowego i wciskając go "na siłę" tak głęboko, jak się da. Stąd krew. Mam 30 lat. Problemy z nosem odkryłem w szkole średniej. Po przeczytaniu waszej rozmowy stwierdzam, że miało to związek z moimi szkolnymi "wyścigami" biegiem do tyłu. Zawsze z każdym wygrywałem, co dodawało mi pewności siebie. Jednak którego razu (na sali do WF) ściana zbliżyła się do mnie wcześniej, niż to sobie ustaliłem i zatrzymałem się na niej, uderzając w tyłem głowy i upadając (nieprzytomny już wtedy) do przodu noskiem na podłogę. ;) Podejrzewam teraz, że właśnie wtedy przestawiłem sobie chrząstkę, rozrywając śluzówkę. Nie wiem dokładnie, bo tego upadku już nie pamiętam. :D Jakoś wtedy zacząłem coraz częściej odczuwać potrzebę oczyszczania nosa i zawsze robiłem to na sucho, bo tak było najskuteczniej. Podejrzewam, że gdybym już wtedy wiedział, co się stało i jak z tym walczyć, dziś nie pisałbym tego posta.

Czytając Wasze posty, dochodzę do wniosku, że główny problem polega na grzebaniu w nosie pod wpływem denerwującego uczucia jego zapchania. Mam więc zamiar nie ruszać nosa, nie czyścić prawej dziurki, czekając na zrośnięcie się tego. Pewnie brzmi to dla Was zabawnie, ale po wchłonięciu lektury tego tematu wiem, że nie ma żartów. O tyle łatwiej mam, że przesunięcie przegrody w prawo spowodowało powiększenie lewego otworu i spokojnie mogę oddychać wyłącznie nim. Temat ten odkryłem wczoraj i od tego czasu prawa dziurka zapchała mi się całkowicie. Mam cierpliwość. Myślę, że organizm sam znajdzie na to sposób, tylko trzeba mu w tym pomóc (lub po prostu nie przeszkadzać).

Jestem dobrej myśli. O wynikach napiszę.
Pozdrawiam.
napisał/a: Agnieszkaaga11 2013-11-08 21:09
Witam wszystkich ,bardzo się cieszę że trafiłam na tą stronę .Myślałam że to tylko ja mam dziurę w nosie .Mam prawie 40 lat i nadal z tym żyję, czasami wydaje mi się że mnie boli w środku nosa, są strupy i nos często krwawi, dziura jest wielka . Jest to wszystko uciążliwe .Wszystko się zgadza ,objawy .Mnie najbardziej dokucza gdy jest gorąco lub bardzo zimno , czasami wydaje mi się że zimne powietrze wpada mi gdzieś do głowy .Długo szukałam czegoś na ten temat , ostatnio już się zastanawiałam ze to może jakiś rodzaj nowotworu .Dziękuję wszystkim za te wypowiedzi tu na forum .Wreszcie wiem co mi jest i jak to się nazywa no i że nie jestem jakimś dziwadłem .Bardzo się wstydzę tej przypadłości dlatego nie miałam odwagi nigdy z nikim o tym rozmawiać , nawet z mężem ,nie wie po prostu .Pozdrawiam .