agresywny narzeczony - proszę pomózcie :"-(

napisał/a: emila3000 2008-12-18 03:14
no wspolczuje jej... ja nie wiem co zrobilabym bez mojego faceta... ale moj to aniol prawdziwy jest... milosc jest slepa... ;/
napisał/a: pluszak1 2008-12-18 03:14
someone23 mysle ,ze przelozenie slubu wyjdzie Ci tylko na dobre...
musisz byc pewna
napisał/a: pluszak1 2008-12-18 03:16
someone23 on zawsze taki byl?
no wiesz tak agresywny?
napisał/a: someone23 2008-12-18 03:32
Tego mi właśnie obecnie brakuje - pewności .
Wcześniej nawet podczas kłótni , byłam pewna że chcę za niego wyjść bo bardzo go kocham i wiem , ze on to odwzajemnia.
Teraz mam watpliwości , bo kiedy wciagnął w to swoja matkę dla mnie szala się przelała.

Nerwusem był zawsze , ale agresywny zaczął być ponad 2 lata temu . Taka sytuacja miała miejsce dokładnie 7 razy w tym czasie . Moze to niewiele , ale wiem , że nie powinna mieć miejsca w ogóle. Wcześniej moze z własnej glupoty i naiwności przyzwalałam w pewnym stopniu na te zachowania , bo chcialam się jak najszybciej pogodzić , chcialam zeby juz było dobrze. Moze to bardzo infantylne . Dopiero teraz oczy mi się otworzyły nieco szerzej i zdałam sobie sprawę z tego co sie tak naprawdę dzieje :(
napisał/a: pluszak1 2008-12-18 03:35
someone23 wspolczuje Ci :(
daj sobie troche czasu,to musi strasznie bolec,
ale najwazniejsze jest Twoje zycie,nie zmarnuj go
potrzebujesz czasu...
napisał/a: someone23 2008-12-18 03:53
Jednego dnia ogladałam sukienki ślubne , a drugiego juz zastanawiałam się czy w ogóle chcę walczyć o związek z nim...ciężko mi sobie z tym poradzić , mam straszny mętlik w głowie

Na szczęście wizyty u psychologa nie tylko pomagaja jemu radzić sobie ze złością , nam lepiej się porozumiewać , ale tez dają bardzo dużo mnie samej.
napisał/a: pluszak1 2008-12-18 03:57
masz problem :( tylko czas to rozwiaze :(
napisał/a: Rosamaria 2008-12-18 08:15
Tak wiec chcialabym Tobie troche cos uswiadomic,ze skoro twoj narzeczony ma problemy z agresja,wyslij go do psychoteraupeuty,na hipnoze jezeli to nie pomoze to niema sensu trwac w zwiazku w ktorym bedziesz czula ciagly strach,i chodzila na paluszkach by dzisiaj nic sie zlego nie wydarzylo.
Mam juz troche doswiadczenia,moj pierwszy partner tez na poczatku tylko reagowal na cos zloscia a pozniej wyladowywal sie na mnie,moja twarz byla w niebieskich.....
Nie bylo mi latwo odejsc ale mialam wspanialych przyjaciol ktorzy mi w tym pomogli.
Moj drugi partner byl alkocholikiem.probowalam go z tego wyciagnac,chodzilismy po roznych lekarzach i co nic.....
Nasz zwiazek przetrwal 5 lat,odeszlam,bo milam dosyc klotni i szarpaniny bylam potwornie zmeczona i wyniszczona przez ten zwiazek,bylo mi ciezko sie pozbierac tym bardziej ze moja corcia chciala do tatusia.....
Pomogla mi mama stanac znowu na nogi.chce tylko tobie powiedziec abys byla swiadoma swoich decyzjii,spruboj,ale miej oczy szeroko otwarte
Vena
napisał/a: Vena 2008-12-18 09:08
Oj wiem, wiem... miłość jest ślepa... to strasz nie trudne... mój poprzedni związek trwła 6 lat. W 5tym toku mieliśmy brać ślub! Była data... wszystko ustalone, byliśmy zaręczeni. Wtedy wydawało mi się, że nic nie może się już wydarzyć złego... Nigdy się nie kłóciliśmy! Byliśmy jak papużki-nierozłączki... Aż pewnego razu on musiał wyjechać na szkolenia z nowej pracy do Łodzi na 3 miesiące, a ja na 2 miesiące (w tym samym czasie) również w trasę służbową i... jak wróciłam, to powiedział mi, że już nie możemy być razem ze sobą... !!! ... Po 3 tygodniach oficjalnie pokazywał się ze swoją nową dziewczyną.. ! oj dłuuugo płakałam... Nic nie pomagało... zawaliłam wszystko... zwolnili mnie z pracy, bo byłam nieobecna... Płakałam dniami i nocami, aż padałam umęczona. Przyjaciele byli cudowni, zabierali mnie wszędzie ze sobą.. to mnie naprawdę poratowało! Trochę późno te ich starania doceniłam, bo tak naprawdę miałam ochotę siedzieć sama w domu i płakać, a jak mnie wyciągali gdzieś, czy to na pizzę, czy do pubu, czy na dyskotekę itp, to uzdrawiało mnie ich towarzystwo. Jestem im wdzięczna :) Aż pewnego dnia... ;) poznałam fajnego chłopaka :D na początku myślałam sobie: eee... kolejna miłość?! to nie dla mnie... No i stało się, ech... :D zakochałam się (z wzajemnością), ale nie chciałam się przyznać do tego przed sobą :P Teraz jesteśmy szczęśliwą parką :) ...i oczekujemy naszego Maleństwa :D

Daj sobie Kochana jeszcze rok... Nie patrz na pieniądze już włożone w ten ślub! Zobaczysz jak się wszystko potoczy. Zaufaj...

Kobiety to dziwny "gatunek" - potrafią poświęcać się dla kogoś, zapominając o własnym szczęściu... Niech te słowa tyczą się potomstwa, a nie reproduktorów...

ODWAGI !
razor1911
napisał/a: razor1911 2008-12-18 09:09
Lepiej odejść teraz niż 5 lat po ślubie, kiedy będą dzieci do utrzymania. Wtedy będziesz w potrzasku... Miłość to cudowne uczucie... Tak przynajmniej o nim piszą... Rzeczywistość jest jednak trochę inna. Te ataki złości skądś się biorą. Może z frustracji zawodowej... Znam ludzi w podobnej sytuacji... W jednej chwili on potrafi zdemolować całe mieszkanie i nawyzywać ją od kurew, a potem jakby nigdy nic chce się przytulać. Ona zamyka się w łazience i płacze... A kiedy staram się zwrócić mu uwagę - oboje są na mnie źli bo się wtrącam w ich związek... Zrobisz jak zechcesz. To twoje życie. W życiu nie ma prostych rozwiązań. Nie da się zrobić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Możliwe, że jeśli będzIesz chciała odejść on będzie groził samookaleczeniem albo samobójstwem.
napisał/a: Frotka 2008-12-18 17:25
Przełożenie daty śubu to wg mnie naprawdę dobry pomysł w Twojej sytuacji.
Zobaczysz czy terapia pomaga, a i on zobaczy, że nie pozwolisz się tak traktować
i że nie będziesz z nim, jeśli nadal będzie się tak zachowywał.
Daj Wam czas....
Moze powinien nadal chodzic na siłownie, skoro to mu pomaga rozładować emocje?
napisał/a: tasiuncia 2008-12-18 17:38
Nie nie zmieni sie,i niech nikt nie probuje mi wmowic ze jednak,ze trzeba dac mu szanse,itp.NIE.I bedzie lanie,i to konkretne.A potem dojda dzieci,i one beda jeszcze na to patrzec.