Czy miłość istnieje? Czy warto o Nią walczyć?

napisał/a: ania8818 2008-01-02 18:02
Hmmm...Jerzyku czy damy rade to życie pokaże.Ale myślę,że tak;)Trzeba być silnym chociaż to wszystko boli...ale rany się kiedyś zabliźnią a może i znikną na zawsze.To co komuś dajemy i co od niego otrzymujemy jest bardzo ważne...bo uczy nas dawać i brać.Czasami coś nam nie wyjdzie ale nie można sie poddawać.A jeśli to jest prawdziwe uczucie to przetrwa każdą burze i każde niepowodzenie.
Dzięki temu wszystkiemu co się wydarzyło między mną a moim Słonkiem dużo zrozumiałam.Na początku nie było łatwo bo pojawiło się rozczarowanie ale z dnia na dzień doszłam do wniosku,że jeśli ktoś jest komuś pisany to i tak będą razem.I kiedyś te dwa serduszka,które bija dla siebie połączą się w jedną całość:)
A tak w ogóle to pieniądze nie są najważniejsze,ważna jest miłość i uczucie,które łączy dwie duszyczki.Nie trzeba być bogatym by kochać.Tak samo kocha i biedny i bogaty;) każdy ma do tego prawo,ponieważ każdy jest stworzony do miłości:)
Dzięki Ci śliczne;) i wzajemnie Jerzyku:) i tak w ogóle to witam w Nowym Roku;*
napisał/a: niu_nia 2008-01-02 18:40
czytam sobie te Wasze historie dziewczynki drogie i tak trochę przypomniałam sobie początki moje, na szczęście zakończenie jest inne:)
dochodzę do wniosku, że dziś to kobiety są bardziej zdecydowane i dojrzałe, to my wiemy czego i z kim chcemy

Wy trafiłyście na wyjątkowo niedojrzałych chłopaków, którzy (zakładam uczciwość i szczerość ich czynów) kazali Wam czekać na swoją decyzję a wkońcu przestraszyli się odpowiedzialności za drugą osobę- bo bycie z kimś to też branie odpowiedzialności za to, co się z nią dzieje

Osobno do Jerzyka: czytałam Twoją historię, szkoda że tak Ci się nie poukładało, ale jesteś mądry facet, więc wierzę że spotkasz kobietę, która to doceni
napisał/a: ania8818 2008-01-02 21:04
Widzisz niu_nia tak czasami się zdarza...może to nie była miłość a chwilowe zauroczenia,które z czasem przeminęło.Nie wiem jak to wytłumaczyć...ta cała sytuacja jest w ogóle trudna do zrozumienia.
A tak w ogóle to mnie się wydaje,że wiek nie ma żadnego znaczenia.Ja może nie przeżyłam wiele..ale życie zmusiło mnie do podejmowania wielu decyzji zbyt szybko.Ale ciesze się,że tak się stało:)Bo mimo młodego wieku mam już jakiś bagaż doświadczeń lepszych lub gorszych.To nauczyło mnie cieszyć się każdym dniem i brać od losu to co przynosi.To duża lekcja pokory i dystansu do samego siebie.
W życiu trzeba spróbować wszystkiego by nie żałować,że się czegoś nie zrobiło;)
A co do Jerzyka to można mu pogratulować jego dojrzałości i jego wytrwałości:) Nic tylko się cieszyć,że na świecie są jeszcze tacy ludzie jak on;)Buziaki:**
napisał/a: Jerzyk 2008-01-02 21:29
Narazie sie skoncentruje na moich studiach ... przez te wszystkie nieprzyjemne sytuacje bardzo poszlo mi wszystko w bok i trzeba to naprostowac szybko. Bedzie mi brakowalo tych pieszczot i pocalunków ale nadal mam jej wsparcie :) to mi narazie wystarczy a jezeli bedzie potrzeba to napewno ktos sie znajdzie zeby osłodzic smutki :) Dzieki dziewczyny za pare słow otuchy :) Pozdrawiam
napisał/a: Praalinkaa 2008-01-02 22:43
Witam wszystkich użytkowników:),od dłuższego czasu czytam sobie co piszecie lecz dopiero teraz zdecydowałam się zarejestrować i zabrać głos.Powiem szczerze że czytając wasze przeżycia,historie nabierałam jeszcze więcej wiary w prawdziwe uczucie,co ma być to będzie-że jest też ktoś kto przeżywa podobnie jak ja.Teraz w moim życiu jest bardzo trudny okres,myślałam że te ciężkie chwile mam już za sobą i już wszystko się ułoży lecz niestety życie zaskakuje.Rok temu a zresztą już będą dwa lata heh mamy już 2008 "zawalił" mi się świat-skończył się mój kilkuletni związek,myślałam że już koniec,nie spotkam nikogo kogo pokochałabym tak mocno (jak mi się wtedy wydawało-mojego byłego),lecz spotkałam kogoś do kogo poczułam coś innego,wyjątkowego,czego wcześniej nie czułam-i to wcale nie szukałam,zamknęłam się w sobie,nigdzie towarzysko nie wychodziłam,poprostu spotkałam go w zwykłej codziennej czynności i bum-zakochałam się.Nie był (jest) to związek,poprostu pisaliśmy do siebie i od czasu do czasu spotykaliśmy się,po kilku miesiącach powiedział mi że nie chce się wiązać,że narazie chce być sam-tylko boi się że na niego nie zaczekam (on jest też po przejściach i to sporych),po tej rozmowie nadal było jak wcześniej-znów rozmowy,spotkania (nie często ale były),plany co do wakacji itp.lecz nigdy nie dochodziły do skutku,jak go przycisnełam to powiedział ze nie chce się angazować,nie chce się wiązać bo się boi,nie chce przechodzić tego co miał;sylwestra spędziliśmy osobno (on z kolegami)-powiedział ze ma nadzieję że to zrozumiem,było mi bardzo ciężko,bolało ale przetrwałam-od kilku dni nie odzywa się do mnie wcale.W święta normalnie rozmawialiśmy-jak zawsze,mówił zebyśmy pojechali gdzieś w styczniu na kilka dni,mówił w nowym roku to...i to... .Po świętach spotkaliśmy się tak bardziej "służbowo" gdzie znów powiedział że nie chce się wiązac-ja odpoweidziałam ze też nie wiem czy jestem gotowa,opowiedziałam mu co wcześniej mnie spotkało bo dokładnie nie wiedział; powiedziałam że póki co nie musimy być w związku żeby robić rózne rzeczy,zeby się bawić,poznawać swiat,szkoda byłoby to zmarnować skoro tak dobrze się rozumiemy-on mnie tylko słuchał i mówił jedno i to samo jak nakręcony.Mieliśmy się zgadać na tego "głupiego" sylwestra ale się nie odezwał.Bardzo źle się czuję a z drugiej strony go potrafię zrozumieć,jestem w rozsype...
napisał/a: ania8818 2008-01-02 23:40
Pralinko moja droga.Hmmm...nie wiem co mam powiedzieć.Wiesz moje Słonko mówiło to samo.Ja swoje a on ciągle,że nie chce się angażować.Ciężko mi cokolwiek powiedzieć.Myślałam czemu tak jest...ale niestety nie doszłam do żadnego mądrego wniosku...niestety.Wiesz jak tak się zastanawiam to ja czasami nie wiem czemu my (ludzie) tak postępujemy.Ryzyko jest częścią naszego życia i strach,który mu towarzyszy także.Raz się sparzymy i później przychodzi jakiś strach i tak ciężko nam się odblokować.Czasami ciężko nam się przyznać do miłości...tylko czemu tak się dzieje??
Wiesz Pralinko mój pierwszy chłopak,którego kochałam ponad wszystko...zostawił mnie na zawsze.Później bardzo bałam sie pokochać i broniłam się przed każdym uczuciem i każdym mężczyzną.Ale,mimo iż kochałam go tak mocno nie mogę zamknąć się na życie.Wiem,że on tam z góry patrzy i pilnuje by nie stała mi się żadna krzywda...bynajmniej chce w to uwierzyć.
Wiem jedno Pralinko...jeśli to będzie Twój wymarzony i ten jedyny książę to na pewno będziecie razem.Życzę Ci z całego mojego małego serduszka powodzenia:)I trzymam kciuki*
A Ty Jerzyk nie masz za co dziękować;)Trzeba pomagać ludziom,ponieważ to ogromna satysfakcja móc pomóc komuś chociaż słowami.A po drugie dobro powraca ze zdwojoną siłą;):***
napisał/a: Praalinkaa 2008-01-03 16:07
aniu8818 dziękuję Ci za słowa otuchy:*,więrzę a przynamniej chcę wierzyć że jak to jest ten to będzie prędzej czy później-takie myślenie dodaje mi sił ech.Mętlik w głowie mam niesamowity,nie wiem jak z nim postępować żeby go nie spłoszyć ale też żeby nie czuł się przymuszony do czegokolwiek:( myślę że czas wszystko pokaże a póki co narazie nie odzywam się do niego,nie wiem zresztą co robić:(,boli mnie troszkę że nie odezwał się jeszcze ani słowem od ostatniej rozmowy...minął dopiero tydzień ale tak dużo już się wydarzyło...sylwester...nowy rok ech... . Martwiłam się żeby źle mnie nie zrozumiał gdy powiedziałam ze nie musimy być w związku aby razem coś robić i że też nie wiem czy byłabym gotowa na wiazenie się takie typu ślub czy tym podobne,odpowiedział że wie o co mi chodzi że nie mam się martwić,że nie potrzebnie się martwię,ale martwiło mnie żeby xle tego nie odebrał i sama się dziwiłam że to mówię ale życie i sytuacje czasem zmuszają do róznych zachowań aby kogoś nie stracić,bo nie chciałam żeby myślał że chcę go usidlić czy coś w tym rodzaju,poprostu chciałam żeby czuł się bezpiecznie-bo wszystko w swoim czasie. Poprostu chciałam aby nasza znajomość toczyła się biegiem zdarzeń,tak normalnie bo on widać było ze hamował sam siebie w czymkolwiek co robiliśmy,odpowiedział że nie chce mnie do siebie przyzwyczajać i odwrotnie...spytałam czy nie daje mu to do myślenia że musi sam siebie hamować żeby się do mnie nie przyzwyczaić,czy nie daje mu do myślenia że musi sam siebie bronić przed "nami",mną... ech Pozdrawiam Cię aniu i Tobie też życzę powodzonka:*
napisał/a: ania8818 2008-01-03 18:29
Nie obraź się na mnie Pralinko ale on sam nie wie czego tak naprawdę.Ja już nie rozumiem całej tej teorii związków.Można się spotykać niezobowiązująco,ale jeśli coś się zaczyna dziać to po co uciekać...po co ta cała cisza?Jeśli się kocha to nie zważa się na żadne przeciwności losu i nie mówi się drugiej osobie,że ma się nie przyzwyczajać.Ciężko mi cokolwiek mówić i pisać ja mam za mały łepek na to wszystko...Oszukiwać siebie samego..ja nie wiem czy to ma sens.Bo albo się kogoś kocha albo nie.Albo tworzy się związek albo nie.Chyba lepiej grać w otwarte karty niż robić wszystko żeby skomplikować całą sytuacje.Być może ja się na tym nie znam...
Dziwi mnie tylko,że tak wielu ludzi kocha a nie może otrzymać nic w zamian,bo druga osoba nie jest w stanie sprecyzować swoich prawdziwych uczuć.
napisał/a: Kasia2010 2008-01-03 18:31
Tikitaki napisal(a):Kasia&Kubuś nie wiek świadczy o dojrzałości czy brak ortografii ... :D

O ile miło sie czyta o cudzym nieszczęściu :|

Tik taku poraz pierwszy sie z Tobą zgodzę ale nie do końca.Wiem ze wiek nie swiadczy o dojrzałości a drugą linijke pozostawie bez komentarza....
napisał/a: Praalinkaa 2008-01-03 18:52
Masz rację aniu8818,w pełni się z Tobą zgadzam,zostawię czas czasowi,on wszystko wyjaśni.Ja już nic nie będę robić...zdam się na los...jak to "ten" to będzie... ale bardzo źle mi z tym:(,pozdrowionka:*
napisał/a: smutnaASIENKA 2008-01-03 21:33
jestem w takiej samej sytuacji...ja go kocham on mnie tez ale nie chce juz byc skrzywdzonym nigdy....rozumiemm go ale on nie wierzy ze ja tego nie zrobie... na cholere mi przyjazn jesli go kocham nad zycie????? powiedzcie po co
napisał/a: ania8818 2008-01-03 23:04
smutnaASIENKO...hmm..przyjaźń jest bardzo ważna.Ja też kocham moje Słonko,ale jesteśmy w stosunkach przyjacielskich.Ciężko mi wytłumaczyć czemu tak się dzieje.Nie mogę Go stracić więc może dlatego...nie wiem.Ktoś mi kiedyś powiedział,że przyjaźń pomaga w budowaniu uczucia i może coś w tym jest...a może to tylko złudzenie.Ciężko mi wytłumaczyć czemu tak się dzieje.Skąd się biorą te stany lękowe,że tak powiem bo nawet nie wiem jak to nazwać.Może boimy się pokazać nasze prawdziwe uczucia i boimy się odrzucenia,braku zrozumienia.Umysł człowieka jest skomplikowany...a nasze blokady wewnętrzne stanowią czasami barierę nie do pokonania.Może czasami warto zaakceptować przyjaźń niż łudzić się zbędną nadzieją?
Bajki kończą się różnie...czasami ktoś wyrywa z nich parę stron i cała bajka traci w momencie sens.
Wtedy trzeba odłożyć wybrakowaną książkę na półkę i zdjąć z niej inną lub od razu zmienić bibliotekę,żeby uniknąć kolejnego zaskoczenia spowodowanego brakiem jakiejś strony.
Wszystko co dzieje się w naszym życiu nie dzieje się przypadkiem.Wszystko ma głębie,której czasami nie jesteśmy w stanie pojąć lecz czasami trzeba ją po prostu przyjąć z pokorą i nie dociekać jej prawdziwego sensu...