Jestem kochanką!

napisał/a: malaczarna20 2007-04-26 15:17
kaja napisal(a):do malaczarna
Twój wiek wszystko wyjasnia...Zycze Ci takich emocji, które Ty zafundowałaś zdradzonej kobiecie. A tak na marginesie: masz pewnośc, że Twój mężczyzna nie zdradzi Cię, przecież jest do tego zdolny!!!


Moj wiek wszytsko wyjasnia ha ha ha dziewczyno ja znam 30 latki ktore nie potrafia sobie poradzic ze swoim zyciem bardziej niz ja!!! Bo o dojrzalosci nie pokazuje wiek tylko to co sie przezyło no ale jak ty myslisz ze jestes dorosła i pozjadalas wszytskie rozumy bo osiagnełas jakas tam pozycje naukowa i spoleczna to pogratulowac głupoty!!!
napisał/a: pragmatyka 2007-04-26 20:30
Czytam sobie te wypowiedzi i zaskakuje mnie, jak jednoznacznie ocenia się kobiety, ale jakoś nie mogę doszukać się głosu-osądu tych chętnych do zdrad panów. W ferowaniu odważnych ocen przodują tu panie doświadczone, z długim stażem związku. Chętnie z ich strony pada określenie, że facet dał się uwieść, omotać...współczuję w tej sytuacji partnerom, którzy doczekali się opinii bezmyślnych istotek, którym wystarczy jakaś ładna buzia i coś jeszcze, aby zapomnieć o żonie i rodzinie... Myślę, że błędne założenie wystąpiło już na samym początku...Kobiety, które są kochankami spotykają się ze swoimi partnerami- tymi biednymi omotanymi chłopcami około 40- ale Ci panowie są ich kochankami. Może, żeby uprościć ten wywód powiem, że tu potrzeba chęci z obu stron i jeśli jakaś kobieta piętnuje upadek moralny kochanek, to niech nie zapomni o nazywaniu rzeczy po imieniu i wobec tego faceta...Chciałam jeszcze dodać, że wcale nie jest tak, że jedynie samotne kobiety "dybią" na szczęście wspaniałych rodzin i polują na żonatych....Są kobiety, które mają partnerów i zdradzają ich z mężczyznami, którzy mają partnerki....właśnie po to, aby przetrwać jakiś kryzys...Obawiam się, chociaż nie wiem sama, czy to dobrze, czy źle, ale obecne dwudziestoparolatki ulegają feminizmowi w moralności i do zdrady zaczynają podchodzić z męskiego punktu widzenia...Zabrzmi to może okrutnie, ale takie rozwiązanie traktują, jak psychoterapię (dokładnie tak faceci traktują przelotne związki), a facet żonaty jest tu o tyle lepszym materiałem, że nie przyjdzie mu do głowy wiązać się z kochanką...Gdy przyglądam się temu, to myślę, ze to ironia losu ;) Ten osąd nie jest już taki prosty...już nie ma, że facet zdradzający, to dobry przykład dla kolegów, a kobieta z którą zdradzał, to ....hmmm....już tu ktoś wcześniej nazwała...tylko jak to przerobić na rodzaj męski :)
Pozdrawiam wszystkie pierwsze i drugie i nawet trzecie, najważniejsze, żebyście żyły zgodnie z samą sobą i miały dystans do wszystkiego
napisał/a: edka 2007-04-26 21:18
Jestem w zwiazku 10lat(bedzidzie w pazdzierniku).Moj maz zdradzil mnie 3lata temu,nie powiedzial mi o tym dowiedzialam sie przypadkiem,powiedzial ze to byl tylko seks,gdy mu o tym powiedzialam wyparl sie wszystkiego,dopiero kiedy pokazalam mu dowody przyznal sie(ale nie do wszystkiego).Nigdy mu tego nie wybacze,ale po woli zapominam... Tacy sa faceci(moze nie wszyscy?):eek:
napisał/a: malpo 2007-04-27 01:24
edka napisal(a):Jestem w zwiazku 10lat(bedzidzie w pazdzierniku).Moj maz zdradzil mnie 3lata temu,nie powiedzial mi o tym dowiedzialam sie przypadkiem,powiedzial ze to byl tylko seks,gdy mu o tym powiedzialam wyparl sie wszystkiego,dopiero kiedy pokazalam mu dowody przyznal sie(ale nie do wszystkiego).Nigdy mu tego nie wybacze,ale po woli zapominam... Tacy sa faceci(moze nie wszyscy?):eek:

wiesz chyba jest tak 50/50 - jesteście razem, z zapominaniem bedzie b.powoli......szkoda, że nasza konstrukcja nie jest tak prosta jak u faceta......a może lepiej :)))
napisał/a: malpo 2007-04-27 01:32
adi napisal(a):jak czytam to wszystko to sie troche przeraziłem...;/;/;/
i stwierdzam ze sie nie ozenie bo nie mam zamiaru sie potem martwic czy mnie zona nie zdradza. bo z tego co piszecie to po kazdej mozna sie tego spodziewac...;/ jak pisze małaczarna20 to ja moge zle trafic i mnie bedzie panienka zdradzała...
kur....a mać...;/

adi....to zażyj cos na uspokojenie, albo nie czytaj....takie życie, kiedy miałam 16 wiosen (kiedy to było 16 lat? ) w każdym razie, też wydawało mi się, wiele rzeczy nie do pomyslenia.....wszystko przydarzało się komuś nie mnie.....a tu bęc....1, 2 bęc.....i zyć trzeba..... ;)
napisał/a: malutka14 2007-04-27 10:21
hej kropelka jaestem w podobnej sytuacji i powiem ci że jest strasznie cieżko ale głowa do góry
napisał/a: pragmatyka 2007-04-28 08:17
Tu się zgodzę z przedmówczynią;) Im Więcej lat tym więcej tego "bęc"... Z czarnych i białych ideałów pozostają jedynie szarości, ale nie jest to pesymistyczny wniosek, bo te czarne w końcu jaśnieją;) Zdradę ciężko jest wybaczyć, co nie oznacza, że zapomnieć, bo się nie da...A co do prostej konstrukcji mężczyzn, to może warto podpatrzeć i zacząć próbować stosować, zamienić ją na kobiece frustracje, których mamy i tak w nadmiarze...łatwe to nie jest, ale próbować warto, nie mamy za wiele do stracenia;)
napisał/a: malaczarna20 2007-04-28 23:19
Moja siostra zdradziła swojego meza. Tylko dlatego ze wyjechała na pol roku za granice i została całkiem sama, zdradziła go i naet nic nie pamieta bo była pijana i sam fakt ze zdradzila meza dowiedziała sie od ludzi ktorzy to "niby" zobaczyli. Nie zaprzeczała bo sterdzila ze mogło tak byc. Plakali razem i Ona i On najpierw przez telefon kiedy ona jeszcze nie wrociła pozniej kiedy juz przyjechala do Polski mial byc rozwod, dzielenie majatku itp!!! Ale najpier porozmawiali powiedzieli sobie jka sie bardzo kochaja On ją na tyle ze potrafi jej wybaczyc zdrade dodam Głupią zdrade bo niesiwadomą. Ona kocha na tyle jego zeby przepraszac go za wszystkie krzydy jakie mu wyrzadziła!
W tej chwili moja siostra jest w 5 miesiacu ciązy ze swoim mezem. Kochaja sie i nie pamietaja złego, noo moze i pamietaja bo zawsze cos pozostaje ale napewno staraja sie zyc tak jak by to sie nigdy nie wydarzyło!

Dlatego wydaje mi sie ze zdarda dokonca nie jest przykladem tego ze ktos ptrzestał kochac, pamietajcie ze kazdy przypadek ma wslasna historie i nie powinnismy tutaj brac wszystkiego jako ogół, są przypadki zdrady swiadomej kiedy mezczyzna czy kobieta maja na celu zdrade, a z drugiej strony chwile słabosci, nietrzeźwosci kiedy budzimy sie z kacem morlanym i uswiadamiamy sobie jaka głupia rzecz wyrzadzilismy sobie i ukachanej/ukochanemu..

jesli kiedykolwiek kiedys miała bym zaznac zdrady ze strony swojego partnera wolała bym aby była to zdrana czysto seksualna bez wiekszej znajomosci, nizeli by miał utrzymywac kontakt z jakas kobieta i choc by nie uprawial z nia seku to rozmawiali by, spedzali ze soba czas, i przebywali ze soba czesto nie myslac o mnie i o tym ze ja w tej chwili moge go potrzebowac!!! Zdrada psychiczna to nawieksze skurysynstwo!!!
Pozdrawiam;)
napisał/a: magdak6 2007-04-29 01:08
Nie jestem święta ale....
siedzę dziś cały dzień w domu i dłubie w necie. Taki mały dołek, będący skutkiem żalu do partnera. Przejżałam chyba wszystkie "babskie" strony, fora i posty. I choć żal mi trochę Kropelki, jestem PRZERAŻONA ile kobiet występuje w roli kochanki. Rozumiem- singielki, które nie chcą się wiązać, kobiety, które (tak jak ja) mają w nosie pranie cudzych skarpet i czekanie z obiadem (dlatego mam partnera, nie męża i mieszkamy z powodzeniem osobno). Ale....te które szukają stałości....szukają jej w niestałości innych związków. Dlaczego nie włącza się Wam STOP przy pierwszym spotkaniu? Może wówczas oszczędziłybyście drogie Panie bólu sobie i tym, najczęściej nieznanym przez Was żonom? Wiem o czym piszę...miałam kiedyś dwóch takich jegomości....i STOP zadziałał, przed pierwszą rozbieraną randką.
I jeszcze jedno- wzajemne pocieszanie nie pomoże, a jeszcze utrudni słuszne cięcie.
napisał/a: pragmatyka 2007-04-29 18:01
Słusznie prawi magdak. Nie ma co się oszukiwać, że za każdym taki związkiem z żonatym facetem musi iść wielka miłość i dozgonne szczęście...Wyjątki jedynie potwierdzają regułę. Fakt, że nie ma co uogólniać...zdrada, jak wszelkie inne sytuacje w życiu, ma tyle oblicz co ludzi biorących w nich udział... Jednak jakoś ciągle nie mogę przetrawić tego demonizowania uwodzenia...Nie można zostać uwiedzionym wbrew swojej woli, trzeba byłoby być niemyślącą rośliną, aby dać się tak wodzić za nos, no a kobieta, która tego tu z reguły ma dokonywać powinna zostać okrzyknięta mistrzynią dyplomacji...zawsze odpowiedzialność rozkłada się na pół, zważywszy, że głównie mówimy tu o ludziach dorosłych...
napisał/a: castella 2007-04-30 10:56
Witaj Kropelko,
Piszę do Ciebie, ale mam nadzieję, że przeczytają to wszystkie zakochane dziewczyny, które naiwnie wierzą, że kiedyś On odejdzie od Niej czyli żony.
Ja czekałam półtora roku, były zapewnienia o dozgonnej miłości, czekanie, tęsknota, piękne słowa, zaklęcia, wiersze, telefony w każdej minucie kiedy nie było w pobliżu żony. Był wzorem kochanka, zawsze na zawołanie, zawsze pomocny, Ja byłam "najpiękniejsza, najlepsza, najukochańsza, najmądrzejsza itp, zaś żona " zła, niewrażliwa, pusta, nieczuła i w ogóle okropna".
Wierzyłam, że to Ona tak uprzykrzyła mu życie, że nie miał wyboru biedaczek i spotykając taką fajną dziewczynę jak ja po prostu się zakochał...hmm
Tylko ja nie chciałam być ta trzecią. Męczyłam go więc, żeby się zdecydował, albo ja albo Ona. Nigdy nie mówiłam zostaw Ją, tylko: zdecyduj się. Nie umiał odejść ani od niej ani ode mnie. Mówił, że z nią jest dla dobra dziecka. Więc to ja odeszłam. Było mi bardzo, bardzo ciężko, ale dziękuję za to Bogu, bo dziś mam prawdziwie szczęśliwa rodzinę.
On zdecydował się zostać z tą "okropną złą żoną". Potem wielokrotnie zastanawiałam się dlaczego. Nie tworzyli dobrego związku, a ich syn myślę doskonale wie, że jego rodzice się nie kochają. Ostatnio go spotkałam, i wiecie co? On ma nową tajemniczą kochankę. OD PARU LAT! A żona znowu nic nie wie! I tak sobie myślę Kropelko, że pewnie trafiłaś na podobnego Pana. Oni wszyscy są podobni. Ci którzy są przyzwoitymi facetami, (a takim też się zdarza zakochać po ślubie) wybierają rozwiązania dające szansę ich związkowi, czyli upewniwszy się co do swoich uczuć albo zostają z żoną albo odchodzą. Czy nigdy nie pomyślałaś, ze On jest po prostu zwykłym egoistą ?albo tchórzem, który nie umie spojrzeć prawdzie w oczy?? Czy naprawdę celem Twojego życia jest uczestniczyć w tej maskaradzie??? A czy On zaakceptowałby gdybyś miała faceta na boku? Przemyśl to sobie i nie daj sobie wmówić, że "jesteś lekiem na całe zło". No chyba, że chcesz być żywicielem dla jego miernoty i słabości. Acha i na koniec. Wynik jest taki: TY jesteś nieszczęśliwa i jego żona jest nieszczęśliwa. Co do niego śmiem podejrzewać, że ma to w nosie, bo najważniejsze że jemu jest dobrze.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Szczęśliwa żona.
napisał/a: myszka3 2007-04-30 20:17
czytajac wasze posty nie rozumiem tylko jednego: dlaczego winne sa kobiety? generalnie nie popieram odbijania zajetych juz gosci, nie jest to za fajne, ale z drugiej storny, to nie kochanki obiecywaly milosc, lojalnosc, wspolna przyszlosc...tylko facet. faceta sie nie zabiera, bo to nie siatka z zakupami czy pamiatka, on sie decyduje na zdrade. moze to byc urok nowosci, czegos innego (bo to jakas glupota o ciaglym uszczesliwianiu. jak sie z kims mieszka i zyje to nie mozna byc non-stop szczesliwym. tak samo jak nie mozna byc zawsze w pierwszej fazie zwiazku z kwiatami, czulymi slowkami i seksem 3 razy dziennie albo czesciej).mze to byc takze to, ze tamten zwiazek sie wypalil. ale para jestesmy z facetem, na ogol, i to on zawala zdradzajac nas.nie napadalabym zatem na kochanki, choc to co robia jest na pewno w czesci okrutne, bo moim zdaniem, glowny problem to jest z panem, ktory sobie zdradza.