Kiedy to jest zdrada?

napisał/a: GN 2008-10-21 18:08
Najlepiej na tym etapie przemienić większość w żart - to zawsze najlepsze podejście do wszystkich naszych niepowodzeń życiowych. Wiesz, NoGood, ja już od razu wyśmiałam mężowi swojemu, że to o niej właśnie śpiewał Grzegorz Markowski w "Autobiografii": "z autobusem Arabów zdradziła go" (chodzi o jej męża osobistego wszakże).
Najtrudniej jest walczyć z samą sobą, baby mają to do siebie (mówię o sobie) że wiele rzeczy analizujemy niepotrzebnie na tysiące sposobów. Ale gdybym do swojego męża uczucia nie czuła to by mi dawno jedno było: a niech to jest i kierowca bombowca!
Choć... może jest to rzeczywiście jakaś tam tylko "szczepionka"... Już będę na drugi raz mądrzejsza, odporniejsza...
WD40 w domu jeszcze leży, resztek smaru na rękawach nie widziałam...
Trochę się uspokoiłam. Życie pokaże.
(Ale musiałam się wywnętrzyć)

[ Dodano: 2008-10-21, 23:13 ]
Siedzę sobie bo późno jest i powiem Ci NoGood, że odkryłam, że on znów dziś wyszedł około 20tej na ten przystanek... I co? Czy teraz to też jest przyniesienie smaru? Czy może coś więcej?
Proszę o odpowiedź.
napisał/a: OneLastBreath 2008-10-23 03:42
CZy oszukiwanie drugiej osoby to także zdrada?? czy osobe najbliższą sercu, która zdradziła nasze zaufanie możemy zaklasyfikować do pospolitej zdrady?

A tak wogole to witam wszystkich i mam nadzieje, że chociaz tutaj moje cierpienie zmniejszy się o odrobinkę, nie wymagam wiele, ale że mniejszy sie na tyle, że da sie normalnie życ...

Powiedzcie jak sobie z tym radzić?...
Kurcze, za 5 h angielski, zamiast sie ogarnąć, prysznic, słówka i cieplutka podusia to spać nie mogę, dlaczego to tak boli?

A wiecie że podobno serce nie może boleć, tylko tam jakies nerwy w okolicy i sobie tak interpretujemy, to może jak wyjme parę tych nerwów to mi przejdzie....

[ Dodano: 2008-10-23, 10:56 ]
GN, to mam dla Ciebie radę, może kupcie jakiś niedrogi samochód żeby on juz nie miał pretekstów wsiadać do tego autobusu i dojeżdzał samochodem do pracy Jak Ci zalezy, koszty ni grają roli... Uważam, z nie masz się czym przejmować.... Zaproponuj np. zamianę telefonów na 24h.... tylko od tej minuty, żeby się z ta druga nie mógł pozrozumieć i zobaczysz czy będzie się wymigiwać i mieć tysiące agrumentów za "nie".

Poza tym dam Ci radę.... Co to za pożądek żeby mój mąż wychodził samotnie o 20.00 a ja nie wiem gdzie on idzie. PO to caly dzień jesteś w pracy, wychowujesz dziecko, ograrnisz cały dom żeby wieczorem spędzić czas z mężem, jak nie fajne wyjście z dzieckiem, albo sami we dwoje to chociaż kładę się na jego ramieniu i pije lampke wina w łóżku...

I co on wychodzi wieczorami, a Ty może pierzesz mu majtki?? opanuj się, Jak juz nie możesz go zatrzymać w domu, bo ....milion powodów...to Ty wychodź o 19.45 do kosmetyczki, fryzjera, masaż, zakupy (ale takie kobiece nie chleb itp) i będzie zmuszony żeby zosyac z dzieckiem, no cyba jej nie zaprosi do domu podczas Twojej nieobecności.....

Ja bym trochę pounikala domu, niech zatęskni.... Zacznij organizować fajne rzeczy z dzieckiem i nie włanczaj go w nie..niech poczuje że rodzina sie od niego oddala.....sam przybiegnie....

A ogólnie to myslę, że przesadzasz..
napisał/a: GN 2008-10-23 14:35
OneLastBreath napisal(a):I co on wychodzi wieczorami, a Ty może pierzesz mu majtki?? opanuj się, Jak juz nie możesz go zatrzymać w domu, bo ....milion powodów...to Ty wychodź o 19.45 do kosmetyczki, fryzjera, masaż, zakupy (ale takie kobiece nie chleb itp)


Jechałam po dziecko do teściowej a on miał automat podłączyć w łazience....

OneLastBreath napisal(a):PO to caly dzień jesteś w pracy, wychowujesz dziecko, ograrnisz cały dom żeby wieczorem spędzić czas z mężem, jak nie fajne wyjście z dzieckiem, albo sami we dwoje to chociaż kładę się na jego ramieniu i pije lampke wina w łóżku...


Od maja latałam za mieszkaniem, nawet do końca wymalowane nie było, a wyciągałam go do kina pobliskiego, wypożyczałam filmy by obejrzeć wieczorami i wyciagnęłam go do klubu na dyskotekę. I oczywiście - nie omieszkała mi życzliwa osoba powiedzieć że to moja wina, że mój mąż kogoś szuka.

Czy myślicie że nie omawiałam kwestii dojeżdżania do pracy? Wszystkie kwestie były już przeze mnie poruszane.
OneLastBreath napisal(a):Ja bym trochę pounikala domu, niech zatęskni.... Zacznij organizować fajne rzeczy z dzieckiem i nie włanczaj go w nie..niech poczuje że rodzina sie od niego oddala.....sam przybiegnie....


Każde zwierzątko, którym się nie opiekujemy i którego się nie karmi znajduje sobie nowego właściciela.
Ja wyczułam od razu że coś jest nie tak, i mam nadzieję, że zdusiłam to w zarodku. Z tego co widzę, być może miał to być jakiś flirt, z którego można by się było śmiać w kręgach mężczyzn i kolegów. Póki co nie wydaje mi się, że miałby mi się chłop z domu wyprowadzić.
Przy czym jego sms do niej o treści "Jesteś szczególna" doprowadził mnie do szału. Takie treści mogą kobietę w wieku 40-parę lat zachęcić do tego, by miała w moim mężu wielbiciela. Ona może nie popuścić... I o to też się boję. Tym bardziej że to ona ustalała smsem do mojego męża: "to o 20tej na twoim przystanku" i to ona napisała mu "to kiedy się spotkamy?"
Czy my kobiety nie potrafimy uwodzić?
napisał/a: OneLastBreath 2008-10-23 15:36
Sorry GN, nie obniwiam Cię za to co sie u Ciebie dzieje. Nie chciałam żebys to odebrała w ten sposob, skoro spędzacie razem duzo czasu i jest fajnie, to chyba nie ma się czym przejmować... Może wykorzystaj swoją przewagę wiekową i napewno urody i uwiedź go, my kobiety potrafimy to najlepiej... A juz napewno umiesz to lepiej niż ta stara baba:)

Nie zgadzam sie tylko z tym, że każde zwierzatko....coś tam.....

Zatęskni....Jesli kocha....jesli nie to jest problem...I teraz pytanie na czym Ci w zyciu bardziej zależy na rodzinie, małżeństwie, opini, dziecku itp i wtedy będziesz o niego walczyć, czy zalezy Ci na miłości, uczuciu dzięki którego możemy przenosić góry.... Z doświadczenia polecam I rozwiązanie, ze względu na mniejszy ból....

I to nie jest tak,że to Ty masz za nim latać i udowadniać mu, że go kochasz, udowodniłaś to przyjując zaręczyny i biorąc ślub, kochając sie z nim i rodząc mu dziecko.... Skoro tak waznych rzeczy nie potrafi docenić to no comments...

Ale się rozpisałam.. Nie przejmuj sie jestem prawie pewna że to nic powaznego z jego strony...
mishi
napisał/a: mishi 2008-12-12 11:59
OneLastBreath napisal(a):CZy oszukiwanie drugiej osoby to także zdrada?? czy osobe najbliższą sercu, która zdradziła nasze zaufanie możemy zaklasyfikować do pospolitej zdrady?

Zdrada. Dla mnie nie oznacza tylko seksu czy pocałunku. Zdrada to też kłamstwo, to złamanie obietnicy. I niekonieczna jest obecność jakieś trzeciej osoby.

Każdy ma inne pojęcie o zdradzie.
napisał/a: yogurtowy 2008-12-15 14:49
mishi napisal(a):...Każdy ma inne pojęcie o zdradzie.


Zgadzam się.

Myślę, że ważne jest zrozumienie i szczerość... na początku każdego związku zawsze są interesujące rozmowy i poznawanie się wzajemnie... wtedy to się oboje poznajemy i On odczytuje Jej oczekiwania, a Ona Jego... gdy razem wchodzimy na LOVE LEVEL to potrzeby są już dobrze znane i zaakceptowane! Raczej nikt mi nie wmówi, że myślał, że Ona/On akceptuje lub oczekuje kłamstwa.... bo to kłamstwo

Ja z moją byłą dziewczyną na początku związku spokojnie usiedliśmy i ładnie sobie opowiedzieliśmy kto lub raczej co nas spotkało... że zdrada nie wchodzi w grę i jeśli ktoś będzie miał na oku kogoś innego to bez krzywdzenia odchodzi....

Szkoda tylko, że każdy może rozumieć słowa w inny sposób i dla jednego zdrada to AŻ a dla drugiego to TYLKO...
Że niektórzy biorą pod uwagę jeszcze chwilowe zauroczenia (kilkumiesięczne flirtowanie z małymi kroczkami do przodu) a inni widzą tylko dwa kolory...

Dla mnie zdrada to zapomnienie o lubym i chęć powrotu do tego stanu bo było fajnie...
To nieszczerość, która się powtarza, żeby mieć jakieś korzyści....
Miłość to dla mnie altruizm, a nie egoizm....
Kłamstwo w Miłości to egoizm....
Myślę, że Miłość nie dopuszcza do sytuacji, w której możnaby skłamać....

Ale u mnie główne cechy, które cenię to prawda, lojalność, szczerość.... bez nich nie ma mowy o zaufaniu... bez zaufania nie ma Miłości.... a bez Miłości wiadomo...

Najważniejsze żeby w tym wszystkim zrozumieć swoją definicję zdrady i to czego JA bym się nigdy nie dopóścił i czego bym nie zaakceptował... jeśli partner ma odmienne zdanie to albo robicie kompromis i podpisujecie się obiema rękami + nogami...
albo krzywdzicie, bo żadno nie zrozumie oczekiwań drugiego, gdy jesteś już tego świadkiem...

zdanie przez pryzmat mojego JA, przynajmniej ja nie zrozumiałem, że to jest, był i zawsze będzie tylko kolega

pozdrawiam Piotrek
napisał/a: currara 2008-12-15 16:45
Że niektórzy biorą pod uwagę jeszcze chwilowe zauroczenia (kilkumiesięczne flirtowanie z małymi kroczkami do przodu) a inni widzą tylko dwa kolory.

A Ty wybaczyłbyś kilkumiesięczne flirtowanie?
napisał/a: ~gość 2008-12-15 20:03
currara hehe kilkumiesięczne flirtowanie ? można zaraz przy tym zadać ligiczne pytania które się nasuwają, oczywiście mówimy o flirtowaniu będąc w związku.

Po co flirtować skoro masz partnera którego kochasz ?
Kochasz a myślisz o innym ?
Flirtujesz bo on już ci się znudził i ci nie wystarcza ?
Dokąd to flirtowanie prowadzi ?
Czy chcesz żeby to flirtowanie prowadziło do czegoś ?
Czy odwrotna sytuacja tobie by nie przeszkadzała ?

I już mamy odpowiedź odnośnie flirtowania

Oczywiście te przemyślenia dotyczą normalnego dorosłego związku, a nie jakiegoś układu partnerskiego w stylu " róbta co chceta".
No i świat nie jest idealny, gdyby wszyscy sobie takie pytania uczciwie zadawali to adwokaci od spraw rozwodowych poszliby z torbami
napisał/a: yogurtowy 2008-12-16 10:30
currara napisal(a):Że niektórzy biorą pod uwagę jeszcze chwilowe zauroczenia (kilkumiesięczne flirtowanie z małymi kroczkami do przodu) a inni widzą tylko dwa kolory.

A Ty wybaczyłbyś kilkumiesięczne flirtowanie?



wybacz, nie określiłem się chyba dokładnie....

chodziło mi o to, że ja mam spojrzenie czarno białe.... a moja luba na pytanie "kolegi" (odtworzyłem skasowane archiwum) czy Ona chce żeby On przestał odpowiadała "że to zależy od niego i że decyzje są zbyt trudne i nie chce ich żałować".....

długo się męczyłęm i starałem jakoś sobie to tłumacząc....Kocham/łem jak nigdy wcześniej... wiele razy się złościłem, prosiłem i mówiłem, że to co Ona robi ich zbliży.... itp itd... kończyło się na tym, że byłem tym złym bo jak ja mogę być taki zazdrosny i zaborczy....

mówiła, że tylko odpisuje... a sama zaczynała gdy On nie pisał...
mówiła, to tylko dwa sms a na bilingu bylo ich naście...
obiecywała mi kilka razy, że się z nim nie spotka... a jednak...
bała się, że odejdę i zaczęła to ukrywać... a ja szukałem szczerości...
mówiła, że jak jej dam jeszcze jedną szansę to nie będę żałował...

no i nie żałuję, a szans dostała kilka za dużo... końcem wszystkiego już spiepszyłem bo byłem cieniem człowieka, którym niegdyś byłem. Wcześniej powinienem odejść i nie wracać, ale za bardzo wierzyłem w jej słowa o miłości i to co sam czułem.... teraz męczę się, ale wiem, że to pomogło mi jeszcze lepiej zrozumieć kim jestem i tak jak w piosence Queen - Too Much Love Will Kill You ... jeśli nie czytasz sygnałów to jeszcze bardziej zdychasz.... Twoje wewnętrzne JA się sprzeciwia... a Ty je okłamujesz, aż wreszcie sam nie wiesz co czujesz... system widzenia świata zawodzi... a każda droga wyjścia dla nas kończy się źle... a Ty jedynie odwlekasz nieuniknionego....

pozdrawiam, Piotrek
napisał/a: ~gość 2008-12-16 12:33
yogurtowy napisal(a):kończyło się na tym, że byłem tym złym bo jak ja mogę być taki zazdrosny i zaborczy....


No znam te zagrywki, klasyka, zwalanie winy na druga stronę, później człowiek sam zaczyna wątpić że może rzeczywiście źle robi i odpuszcza, bez sensu, najlepiej od razu sobie wszystko wyjaśnić, wóz albo przewóz
napisał/a: currara 2008-12-16 19:00
YOGURTOWY, a czy miałeś dowody zdrady, poza tymi smsami.
napisał/a: yogurtowy 2008-12-16 22:50
currara napisal(a):YOGURTOWY, a czy miałeś dowody zdrady, poza tymi smsami.


napisałem całą historię... ale nie chcę żeby to się tak walało po necie i skasowałem....

powiem tak:

-to był koleś z którym kiedyś chciała być, ale Ona mówi, że ją zranił a On pisał, że "nie było możliwości" po powrocie zza granicy
-poszła na imprezę sama (ja nie mogłem) gdzie sobie wyjaśnili
-po 2 mies. bylem u niej w domu, gdy napisał na komunikatorze... gdy chciałem sprawdzić archiwum pojawiła się niepewność i komputer wyłączyła z listwy zasilającej... podobno sobie wyjaśnili
-pojechaliśmy na wakacje, gdzie wręcz była gotowa sama iść na wschód słońca... znalazłem sms-a, że on już zdjęcia ze wschodu ma na wymianę
-usunęła na moich oczach prawie wszystko z komputera bo miałem jej zrobić format
-jak odzyskałem i przeczytałem
- na jego pyt. czy przestać ją zapraszać na wyjście: ona nie wie i to od niego zależy a decyzje są zbyt trudne żeby ich żałować
- w końcu zgadza się wyjść na fajkę... później sama chce wyjść... później żałuje że nie odebrała sms-a...
- od niej znów usłyszałem że się spotkali i sobie wyjaśnili ??? wrrr.... ile razy ?
-do tego coraz bardziej widoczne kłamstewka....


prosiłem żeby przestała bo jestem zazdrosny i boję się że dostanie kolejną szansę...

ona mówiła że to kolega i mnie Kocha

wiem że byłem zazdrosny... że pod koniec nie ufałem... że w jakimś stopniu jestem zaborczy... że czasem się złoszczę...

ale wydaje mi się że najpierw dostałem powód... później byłem tym co napisałem linię wyżej....

pozdrawiam