Żona nie poczuwa się do winy

napisał/a: nawiedzony 2009-09-15 23:05
Jutro napisze co ja zrobilem w ubieglym tygodniu,bo teraz nie mam juz czasu....W kazdym razie obecnie jest dawniej :)

[ Dodano: 2009-09-16, 13:22 ]
Witam wiec...
Obaj mielismy bardzo podobna sytuacje malzenska,z bardzo istotna roznica,ze u mnie prawdopodobnie do zdrady fizycznej nie doszlo jeszcze.Wszystkie inne objawy i symptomy byly niemal identyczne.Ja podobnie bylem egoista,a ostatnio zona stala sie taka sama ze zdwojona sila,wlasnie wtedy kiedy probowalem sie poprawic...
Nie pamietam czy w tym watku czy innym opisywalem ostatnie wyjscie mojej zony do dyskoteki,rzekomo z nowo poznana kolezanka,a jak sie pozniej okazalo to z gronem znajomych z pracy i nietylko(ktorych nie lubie,ale potrafie sie dostosowac i wyjsc razem jesli trzeba).Zona wrocila do domu o 2.30.Nie wpuscilem,po wymianie kilku sms-ow,jak juz odeszla spod bloku napisalem,ze warunkowo ja wpuszcze po raz ostatni do domu.O godz.3 weszla wiec do domu i poszla spac...O nic nie pytalem,niemal nie rozmawialismy do srody...
Wieczorem w srode odbylismy dosc dluga i powazna(niby)rozmowe.Szczerze mowiac 2 godziny gadania nie przynioslo kompletnie nic nowego.Ciagle jej zarzuty wobec mnie za egoizm w przeszlosci i moje wobec niej na temat samotnych wyjsc do dyskotek,zamiast wspolnej opieki nad corka.Rozmowa nie wniosla NIC...Tak sie moglo i powinno wydawac...Jednak ja wyjatkowo tym razem nie odpuscilem i nastepnego dnia po pracy napisalem jej sms-a(o dlugosci ok 10-12).Nie odpisala wcale,co mnie ucieszylo,bo wiedzialem ze wreszcie zaczyna myslec,a nie tylko odpowiadac swoimi szablonowymi zarzutami...Z pracy wrocila zupelnie odmieniona :) Zupelnie jakbysmy byli ze soba doslownie pare miesiecy,a nie 8 lat...
Co bylo w tym sms-ie???
Ano niemal wszystko to samo,co zawsze mowilem,ale jakby duzo bardziej wywazone,spokojne...Na poczatku podziekowalem za rozmowe z poprzedniego wieczora,choc dodalem,ze niewiele ona wniosla,ale pozwolila wyciagnac mi pewne wnioski.Napisalem,ze nie wierzylem,ze ludzie moga zmieniac sie co 7 lat,ale ona udowodnila ze jednak tak jest,a takze ze przemecze sie z nia przez pozostale 6-6,5 roku do jej kolejnej odmiany.Dodalem takze,ze bede trwal przy niej(nie z nia) przez ten czas i jakiej szkody by mi nie wyrzadzila i wstydu nie przyniosla(np zdrada),nawet na cale wojewodztwo :) to i tak nie odejde od niej,czyli sie nie rozwiode.Pisalem,ze nie bede tak jej nadskakiwal przez ten czas,jak ona robila to wczesniej wobec mnie,bo to nie ma sensu o czym ona sie wczesniej bolesnie przekonala,a ostatnio ja sie przekonuje,krocej,ale dotkliwiej.Napisalem tez,ze ja probuje uczyc sie na wlasnych bledach,podczas gdy ona stara sie je powielic,tak aby najdotkliwiej sie zemscic.Wspomnialem cos o innych kobietach,ktore maja duzo gorszych mezow ode mnie(pijacy,bijacy itd),a one nie odchodza,liczac na cud w postaci ich poprawy,ze moze sa one glupie,ale czasami jednak nawet im sie udaje przetrwac...Napisalem,ze ona otrzymuje ode mnie moje checi poprawienia,a to juz wiecej niz maja tamte kobiety(chociaz dla niej to moze za malo),a ona je odrzuca.Na koniec dodalem(moze niepotrzebnie,ale sie chyba udalo),ze nie bede sie zbytnio angazowal w naprawe malzenstwa,dopoki cos nie przywroci jej checi do tego samego,oraz jasnosci umyslu zaslepionego zadza zemsty,obiecujac jeszcze raz,ze nie odejde bez wzgledu na to co sie wydarzy.Poprosilem jeszcze w ostatnim zdaniu,by nie zatracala sie w tych zemstach(bo nie bedzie wiadomo kto i za co sie msci),oraz dodalem,ze moze sie uda i starcimy tylko te pare lat,ktore minely,a nie wszystkie pozostale,ktore nadal moga byc piekne...
Ten sms tak odmienil moja zone,ze od tygodnia panuje idylla,mam nadzieje ze to juz w miare trwaly stan :) Owszem paru rzeczy nie wyjasnialem,odpuszczajac temat,ale np wczoraj bardzo delikatnie z zastrzezeniem,ze chce nadal by sie nie klocic zadalem pare pytan ogolnikowych...O dziwo odpowiadala chetnie,przyznajac sie do wyjscia z innymi osobami niz planowala i mnie informowala,co zmienialo wtedy sytuacje na taka,w ktorej to i ja moge i powinienem uczestniczyc.Wszystko odbylo sie spokojnie,bez potepienia tego,natomiast z prosba na przyszlosc,by wiecej takich rzeczy nie robic...Stopniowo zaczynamy chyba wracac do normalnosci w zdrowym malzenstwie i zaczynamy rozmawiac o wszystkim i o niczym,czego juz dawno nie bylo...
Jesli cokolwiek Ci to pomoze,to bede sie cieszyl tak samo,jak z naprawy wlasnego malzenstwa...
napisał/a: Przemoooooooo 2009-09-16 15:19
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.

No moja też podobno tylko sięzn im całowałą (o ile w ogóle można o tym powiedzieć "tylko")
A czy Ona Cię przeprosiła za cokolwiek?
Ty ją przeprosiłeś za to jakim byłeś?

Zastanawiam się czy to że jej napisałeś że i tak od niej nie odejdziesz choćby nie wiadomo co, czy to dobry pomysł, czy to przypadkiem nie jest przyzwolenie na takie zachowania, bo co zrobisz jak się powtórzy? zresztą na siłę jej nigdy nie zatrzymasz....

CO masz na myśli pisząc o tym iż nie będziesz jej nadskakiwał ?

Czy ty się bardzo starasz czy lekko zlewasz temat?
Ja mam ochotę zacząć tak ja traktować jak ona mnie, czyli lekka zlewka...
napisał/a: nawiedzony 2009-09-16 22:04
Wczesniej przeprosilem,ale to tylko slowa,slowa...ktore daja naprawde niewiele.Moim zdaniem licza sie czyny,bo od slow to sa dyskotekowe bawidamki,ktore poza tym,moze jakims tancem i pukaniem na boku niczego wiecej i tak nie zaoferuja.Podczas rozmowy,ani w sms-ie nie przepraszalem.Zona z kolei wypowiedziala te slowo,ale bardziej ogolnikowo,do tego ze faktycznie sie za bardzo zmienila,a nie jakichs konkretnych "dokonan"...Zreszta ja tego nie wymagalem,bo to tylko slowa...
Zgadza sie na sile nie zatrzymam,ale z kolei takze nie odejde,nawet gdyby tego chciala.Wydaje mi sie,ze to byl tylko sposob na demonstracje swojego niezadowolenia ze mnie,jako ze nic na mnie nie wplywalo,bym sie zmienil.Zreszta nawet jak sie zeszmaci(oby nie) to ja juz nie zamierzam sie kolejny raz pchac w zwiazek,a to ze bym zostal,a nie uciekl,byloby dla niej duzo bardziej bolesne w takiej sytuacji.
Z tym nadskakiwaniem to jest tak,ze wykonuje sie niemal doslownie wszystko co partner chce,albo i nie chce,ale wydaje ci sie ze chce i robisz wszystko,aby go zadowolic,przy okazji najczesciej robiac tylko i wylacznie to,czego sam nienawidzisz.Ja tego doswiadczalem przez dlugi czas i olewalem jak Ty.Odkad ja zaczalem byc taki niby dobry dla niej,to ona miala gleboko wszystko to,co dla niej robie.Totalna olewka moich wszelakich prob,nawet w lozku czulem sie jakbym posuwal lalke,wiec z tego zrezygnowalem i wlasnie znowu olewalem na calej linii...Doszlo do tego,ze oboje zaczelismy sie wzajemnie olewac i tylko corka dawala temat do rozmow i wspolnych zachowan,a i to nie zawsze,bo zona ciagle gdzies wychodzila...
Po rozmowie i sms-ie sytuacja wyglada tak,ze oboje poszlismy na kompromisy,nikt sie wzajemnie nie olewa(przynajmniej chyba tego partner nie odczuwa),zaczelismy sporo rozmawiac,robic wszystko co sie da wspolnie,a nawet w lozku jest milo i przyjemnie jak kiedys.
Na razie sam z siebie nie wyskakuje z jakims urozmaicaniem jej zycia,natomiast staram sie sluchac,czego ona chce konkretnie i oczekuje i probuje to robic.Oczywiscie w druga strone na razie dziala to podobnie.
Co do jej wyjsc,stanelo na tym,ze bedzie wychodzic 1-2 razy w miesiacu z naprawde najlepsza i jedyna przyjaciolka w sobotni wieczor(a nie noc)do kawiarni,a nie dyskoteki i na kawe,a nie tequille,czy inne wynalazki.Wszystkie inne wyjscia maja byc wspolne.Mnie przysluguja piwa z kolega,ale i tak z tego nie korzystam :)
Reasumujac,chyba najwazniejszym jest ani przesadnie nie dogadzac,ani tez nie olewac partnera/ki ...To powinno wystarczyc wspolnego w miare przyjemnego wspolnego egzystencjnowania... :)
napisał/a: Przemoooooooo 2009-09-19 12:31
Czyli u CIebie sytuacja nie wygląda źle, widać że oboje chcecie aby było ok, a u mnie jest ten właśnie problem ze pomimo wielu rozmów, z jej strony nie ma żadnych kompromisów, to że mi coś nie pasuje najwyraźniej jej zwisa i powiewa, żadnych chęci (no może minimalne jeśli by uznać że jeszcze mieszkamy razem) właściwie to Ona nawet nie potrafi powiedzieć co robiłem nie tak, ja sobie potrafię zrobić rachunek sumienia, Ona ma to najwyraźniej w nosie, nie wiem co o tym myśleć i jak to ugryźć, dojrzewam powoli do rozstania...
napisał/a: majka 83 2009-09-19 13:08
Przemoooooooo, już ci o tym pisałam, twoja żona jest myślami z kimś innym, więc nic nie jesteś w stanie swoją błagalną postawą osiągnąć. Po prostu kręcisz się w kółko.Przejdz do etapu drugiego ( pisałam ci o etapach), nie bój się zająć sobą i swoją psychiką, poszukaj innych zajęć poza myśleniem o żonie .Nie oznacza to,że masz być chamski...po prostu bądz uprzejmy ale bardzo zdystansowany i przestań tak sie bać każdego kroku... musisz coś zrobić inaczej nam tu zwariujesz.
napisał/a: nawiedzony 2009-09-19 13:26
Odkad zaczalem sie zmieniac na lepsze(polowa marca),zona stawala sie coraz gorsza.Im ja sie bardziej staralem,tym ona bardziej strarala sie robic wszystko to,czego ja nie toleruje,nie lubie,nienawidze i takze jej zabraniam.Robila wszystko,by mnie wyprowadzic z rownowagi i zniechecic...i to jej sie udawalo...Co jakis czas odpuszczalem,a ona odgrywala komedie przed rodzina i znajomymi,jaki to ja jestem znowu niedobry i nietolerancyjny.Normalnie kawal bydlaka ze mnie.Wszystko to sie tak ciagnelo niemal pol roku az wreszcie te 2 sytuacje,ktore opisalem wyzej...no i mamy na razie sielanke.Jest tak dobrze,ze az sie boje pomyslec ile to jeszcze moze potrwac i kiedy zabije mnie swoim kolejnym glupim wystepkiem...
Zapomnialem o czyms wczesniej wspomniec...pomiedzy ta dyskotekowa noca,a rozmowa i sms-em przeprowadzielem powazna rozmowe z tesciowa(tescia nie ma).Zapytam,czy wie jak zle jest pomiedzy mna a jej corka i poinformowalem,zeby sie nie zdziwila jak dojdzie do rozwodu...Byla wrecz zszokowana,zupelnie o niczym nie miala pojecia(w przeciwienstwie do moich starszych).Nastepnego dnia przeprowadzila rozmowe z coreczka,ale takze wiele ona nie dala,gdyz jest to prosta starsza kobieta i corcia jej oczywiscie nigdy nie poslucha,chociaz podobno sie poplakala podczas ich rozmowy.Ja z kolei otrzymalem taki ochrzan za podkablowanie tesciowej,ze az uszy wiedly od tego co slyszalem...m.in. ze moja zona ma w ... co mysli jej matka i ze nikt nie bedzie sie wtracal w jej zycie.Czesciowo moze i slusznie,natomiast powinna byla sama informowac mamusie jak jest jej zle ze mna i jakim jestem draniem.Ja chcialem tylko uniknac szoku jaki moglby nastapic w przypadku rozwodu...Co bylo pozniej napisalem juz wyzej...Na razie super :)
P.S.
Pisalem wczesniej,ze nie odejde,nawet jesli bedzie mi robic swinstwa powodujace wstyd w okolicy...Odpisales,ze to takie ciche przyzwolenie na zdrady itp zachowania...
Teoretycznie tak,z ta roznica ze ja nie odejde NIGDY,chocby bardzo tego chciala i celowo mnie poniewierala,to rozwodu,dziecka,ani mieszkania nie dostanie.Jedynie wrocilibysmy do martwego zwiazku,czyli punktu wyjscia.Mieszkajac razem,jednak obok siebie.Olalbym ja jako zone i w ogole jako osobe,natomiast fizycznie bym nadal byl przy niej(bez seksu itp),co w takim przypadku jest najwieksza udreka dla zdradzajacego,zwlaszcza liczacego na znalezienie powodu do rozstania.Dla myslacego czlowieka w takiej sytuacji bardziej oplaca sie walczyc o zwiazek,niz probowac go rozwalic,majac swiadomosc ze nie da sie skutecznie tego zrobic.Moze mylnie,ale tak mi sie wlasnie wydaje....
napisał/a: betinka_2 2009-09-19 14:28
nawiedzony nie oceniam Twojego postanowienia, ale zapominasz, że rozwód dostaje się po jakimś czasie z powodu "trwałego rozpadu" i nie jest potrzebna zgoda współmałżonka
pozdrawiam
napisał/a: nawiedzony 2009-09-19 14:49
Tyle trwa taka zabawa,ze nie wiadomo czy jest sens sie w to bawic,nawet dla do tego dazacej kobiety.W tym czasie dziecko na tyle podrosnie,ze bedzie wiedzialo co i dlaczego sie dzieje...Wtedy duzo latwiej o nie walczyc...A nie z urzedu,bez walki oddac je w zle rece takiej matki,tylko dlatego ze jest sie ojcem(facetem) niezdolnym wychowac samodzielnie corke na pelnowartosciowa kobiete.Oczywiscie wg polskich sadow i prawa...
P.S.
A na rozklad pozycia,czyli tazkze m.in.bzykanie trzeba miec tez dowody...Ciekawe kto by i jak by to sprawdzil...Zreszta wystarczy raz na kwartal bzyknac taka nawalona mamuske i po temacie...
napisał/a: betinka_2 2009-09-19 14:55
nawiedzony więc nie bzykaj a jeśli chodzi o dziecko w sądzie, to chyba od 13 roku życia może samo decydować z kim z rodziców chce być
napisał/a: nawiedzony 2009-09-19 15:22
Na razie jest super i bzykam :) To co pisalem,to wydarzy sie,kiedy zonie znowu odwali :)
napisał/a: Przemoooooooo 2009-09-19 16:21
nawiedzony napisal(a):Na razie jest super i bzykam :) To co pisalem,to wydarzy sie,kiedy zonie znowu odwali :)


Nie bardzo powiem szczerze potrafię zrozumieć co się stało że masz taką sielankę, że udało CI się to jakoś naprawić, trudno mi wywnioskować co tak naprawdę poprawiło Wasze stosunki, który impuls, a może wszystkie naraz?

majka napisal(a):Przemoooooooo, już ci o tym pisałam, twoja żona jest myślami z kimś innym, więc nic nie jesteś w stanie swoją błagalną postawą osiągnąć. Po prostu kręcisz się w kółko.Przejdz do etapu drugiego ( pisałam ci o etapach), nie bój się zająć sobą i swoją psychiką, poszukaj innych zajęć poza myśleniem o żonie .Nie oznacza to,że masz być chamski...po prostu bądz uprzejmy ale bardzo zdystansowany i przestań tak sie bać każdego kroku... musisz coś zrobić inaczej nam tu zwariujesz.


spróbuje choć nie wiem czy mi się uda, to nie jest łatwe gdyż nie wiem czy potrafię się zdystansować, czyli nie przytulać, całować itp...
napisał/a: nawiedzony 2009-09-19 22:40
Tak,dokladnie...Ja tez nie wiem i podobnie mi sie wydaje,ze to te wszystkie 3 impulsy daly taki efekt.Jednak mam wrazenie tez,ze musialy byc wlasnie poslasne wlasnie w takiej kolejnosci i odstepie czasowym by partner/przeciwnik mogl ochlonac po kazdym,a nie bronic sie walczac z zarzutami...
Jeszcze raz chronologicznie jak to wygladalo:
Sobota-dyskoteka i pol godziny w nocy pod drzwiami...
Poniedzialek-rozmowa z tesciowa...
wtorek-rozmowa tesciowej z malzonka....
sroda-moja rozmowa z zona...
czwartek-sms do zony,zmieniajacy jej podejscie do zycia i mnie o 180 stopni...
Byc moze jestem szczesliwcem...sam nie wiem jak mi sie wreszcie udalo...
Opisalem to,bo moze sie kiedys przyda cos podobnego w przyszlosci...OBY)jesli bedzie taka koniecznosc).