Żona nie poczuwa się do winy

napisał/a: betinka_2 2009-09-25 13:55
Przemoooooooo coś mi się wydaje, że w całej tej sprawie to chodziło Ci o bzykanie
napisał/a: Przemoooooooo 2009-09-29 13:09
betinka_2 napisal(a):Przemoooooooo coś mi się wydaje, że w całej tej sprawie to chodziło Ci o bzykanie


hehe :)

w której całej sprawie? cała sprawa jest o tym że żona puściła mnie w trąbę...
napisał/a: nawiedzony 2009-09-29 15:04
Raczej w Twojej...
Wydaje mi sie,ze nie w mojej...jesli jednak miala na mysli mnie,to mowie stanowcze NIE.Bzykac moglem niemal kiedy chcialem i jak chcialem.Tylko unikalem tego jak ognia,nie bedac pewny poczynan i dokonan swojej zony...Tego co bylo pewny nadal nie jestem i juz mi to wisi...Najwazniejsze,ze sielanka nadal trwa i zona dba i stara sie o mnie i dla mnie jak kiedys(kiedy mi sie nie chcialo dbac o nia),a ja dla niej odplacam tym samym,a ze znowu wkrada sie seks pomiedzy nas :) to juz inna bajka,chociaz jest to powiazane z wzjemnym(lepszym) podejsciem wzgledem siebie.
napisał/a: betinka_2 2009-09-30 20:32
Przemoooooooo o tym bzykaniu to miało być do nawiedzony, przepraszam
napisał/a: nawiedzony 2009-09-30 21:54
A ja mysle,ze pomieszaly Ci sie oba nasze watki...i juz sama nie wiesz jak wybrnac :)
Nigdzie wczesniej nie wspomnialem o seksie pomiedzy mna i zona,oprocz jakiegos zdania,ze w ogole mi na tym nie zalezy juz...Za to Ty dopowiedzialas do mojego watku historie rozwodu,z powodu braku pozycia malzenskiego...Stad w ogole zaczalem o tym rowniez pisac...Dla mnie nie jest to najwazniejszy czynnik w zwiazku,choc jest wazny.Jednak da sie i bez niego utrzymac tzw normalne malzenstwo...Mysle,ze nie warto roztrzasac juz tego tematu,bo naprawde nie bardzo jest sens o tym mowic....
napisał/a: betinka_2 2009-09-30 21:58
nawiedzony masz rację, nie warto
napisał/a: Przemoooooooo 2009-10-10 22:43
Witam,

Chciałem tylko napisać że składam pozew o rozwód.

Rzeczywiście, potwierdzam, są 3 etapy. W moim przypadku było to:
1. poczucie winy
2. chęć naprawy i czekanie w nadziei na dobre czasy
3. pękło coś, coś zrozumiałem - rozwód

Dlaczego podjąłem taką decyzję?
1. problemów małżeńskich nie rozwiązuje się zdradą, zdradziła raz może zdradzić ponownie
2. uświadomiłem sobie iż nie mogę być z moją żoną tylko ze względu na dziecko, co będę robił za 20 lat kiedy moja córa odejdzie z domu?!
3. został zburzony podstawowy filar związku, małżeństwa - zaufanie - tego się nie da odbudować, tylko się wykończymy nawzajem, ciągłymi podejrzeniami i wynikłymi z tego powodu awanturami
4. zupełny brak poczucia winy z jej strony też miał jakieś znaczenie

Przykro mi że tak się to musi skończyć, ale nie widzę innego wyjścia. Tak oto kończy się moja historia....
napisał/a: majka 83 2009-10-10 23:55
Przemoooooooo, zasmucił mnie Twój post, ale nie zdziwił za bardzo, pisałam ci samotna walka o związek nie ma sensu, wykończysz się, żona tkwi w tamtym związku i nic do niej nie dociera, to walka z wiatrakami.
Coś w tobie pękło, to ostatni etap, ale nie podchodz do tego emocjonalnie. Masz się gdzie wyprowadzić? Powinieneś się odciąć od tego wszystkiego, poukładać myśli.
Nie przeszedłeś drugiego etapu, wyzbycia się odpowiedzialności za rozpad związku i życie dla siebie samego, tylko to da Ci siłę do zakończenia tego małżeństwa...może to i lepiej, ten okres naprawy związku ( tylko z Twojej strony) był za długi i zrujnował ci psychikę.
Przemoooooooo jeżeli możesz wyprowadz się, poukładaj mysli, skontaktuj się z prawnikiem, nie działaj emocjonalnie.Jesteś pewny,że zakończyła tamten związek? Bo jej zachowanie jest rzeczywiście okropne i wskazuje na coś zupełnie innego.
Nie masz innego wyjścia, teraz czas na bardziej radykalne kroki.Musisz to przetrzymać. Nie wiadomo jak na to zareaguje Twoja żona,może coś zacznie do niej docierać, ale przecież w Tobie coś pękło...
Kurcze Przemoooooooo, mój mąż na dyżurze, dzieciaczki śpią, piękny wieczór a tu.. coś takiego, bardzo mi przykro.
współczuję..
napisał/a: Stranger 2009-10-13 15:38
arturo napisal(a):Przemooo wytlumacz mi prosze co sprawia ze chcesz obejmowac kobiete ktora chwile temu obsciskiwala sie z kochankiem, co sprawia ze chcesz ja kochac kiedy ona woli rozkladac nogi przed innym, dlaczego nie czujesz obrzydzenia calujac usta ktore jeszcze nietak dawno smakowaly... hmm i jak tu niebyc wulgarnym... rytmicznie smakowaly innego ? Dlaczego chcesz reanimowac rozkladajace sie zwloki waszego zwiazku zamiast je pogrzebac ?

Mój guru prowokacji zabrał głos ;)
Czy Ty arturo spotkałeś w swoim życiu choć jeden przypadek zdrady, po którym widziałeś sens reanimacji zniszczonego takim zdarzeniem związku? Bo jakoś bardzo ochoczo każdemu doradzasz bezwarunkowe grzebanie zwłok... A przecież tak mało wiesz o tym jak to zajście wyglądało naprawdę. Znasz opowieść tylko z jednej strony i to bardzo lakonicznie opowiedzianą.

pzd
napisał/a: hurukan 2009-10-13 16:33
Przemoooo wybrał pogrzeb .... . Zarówno "śmierć" i "narodziny" są naturalnym elementem życia,
Nie słuchaj nikogo w podejmowaniu decyzji. To ma być i jest wyłącznie Twój wybór, wspieraj się ludźmi, ale nie podejmuj decyzji na wskutek ich osądów i wyobrażeń nie zawsze pełnych.
Obojętnie w którą stronę pójdziesz, niech to będzie Twoja wyłącznie decyzja.
Arturo ma całkiem rozsądne podejście , z tymże nieraz człowiek jest tak przytłoczony, że nie może wstać i odprawić pogrzebu, tylko się czołga. Na swój sposób rozumiem Przemaaaa .
Myśli które arturo wysunął też są dla większości z nas - Zdradzonych normalne.
Przemo, życzę Ci, aby "żałoba" trwała jak najkrócej.
Chociaż, gdyby za zdradę karano wyrokiem, co trzeci Polak/Polka byłby w ZK ;)
napisał/a: arturo1 2009-10-13 22:18
Stranger infantylne te Twoje zaczepki. Jak nie masz nic do powiedzenia w temacie to z szacunku dla watkodawcy nie zasmiecaj mu watku bo od wycieczek osobistych jest "private message".

To zalozyciel watku decyduje o tym jak duzo i w jaki sposob przedstawi fakty i z zalozenia jest na tyle inteligenty, ze nie potrzebuje przed kazda odpowiedzia formulki - iz tresc odpowiedzi zostala sformulowana w swietle przedstawionych faktow i okolicznosci.

A w temacie wspomnianej przez Ciebie zdrady, krotka historia...
Jakis czas temu podrozujac samochodem z kol poprzedzajacego mnie auta wylecial kamien wprost w moja szybe - poniewaz predkosc byla znaczna szyba pekla. Nie bylo to jakies wielkie pekniecie... ale wkurzylem sie - przeciez byla ze mna tyle lat, zwiedzilismy kawal swiata, tysiace kilometrow razem a jednak przyszedl moment w ktorym pekla. Dlaczego ? Moze to moja wina - nie uwazalem zbytnio, a moze miala wade fabryczna i byla podatna ? W serwisie dowiedzialem sie, ze taka usterka jest do naprawienia, mozna ja skleic ale gwarancji na to, ze bedzie jak nowa i nie zacznie pekac dalej az rozsypie sie w drobny mak - nie ma. Postanowilem wiec wymienic szybe na calkiem nowa - zabolalo kieszen bo kosztowalo 10x drozej niz naprawa starej ale uwazam, ze bylo warto - zdaje sobie sprawe z tego, ze sytuacja moze sie powtorzyc, ale przynajmniej wiem, ze do czasu powtorki mam pelnowartosciowy produkt. I dlatego tez kazdemu wlascicielowi auta ochoczo doradzam wymiane peknietej szyby - a Tobe stanger nic do tego.
napisał/a: Stranger 2009-10-14 09:09
arturo napisal(a):Stranger infantylne te Twoje zaczepki. Jak nie masz nic do powiedzenia w temacie to z szacunku dla watkodawcy nie zasmiecaj mu watku bo od wycieczek osobistych jest "private message".

Infantylne? Nie zaśmiecaj?
Nie wiedziałem że prawo wypowiedzi mają tylko ci, którzy mają skrajne poglądy. Dla Ciebie wszystko jest czarno-białe, a odcieni szarości nie widzisz. Cóż, masz do tego prawo. Ale ja mam prawo te szarości widzieć, więc mnie za to nie krytykuj.

arturo napisal(a):To zalozyciel watku decyduje o tym jak duzo i w jaki sposob przedstawi fakty i z zalozenia jest na tyle inteligenty, ze nie potrzebuje przed kazda odpowiedzia formulki - iz tresc odpowiedzi zostala sformulowana w swietle przedstawionych faktow i okolicznosci.

Widzisz, tak się składa, że każda opinia wygłaszana na tym forum (i nie tylko na tym) z definicji jest opinią subiektywną. Każdy z nas mierzy swoją miarką i interpretuje przedstawione historie na swój sposób. Owszem, to autor wątku decyduje o tym ile faktów i jak je przedstawi. Ale ich interpretacja to już sprawa zupełnie inna, a zakładanie że wyłącznie Twoja jest jedyna słuszna nie przysporzy Ci chyba zbyt wielu przyjaciół. I Ty mi zarzucasz infantylność...

arturo napisal(a):
A w temacie wspomnianej przez Ciebie zdrady, krotka historia...
Jakis czas temu podrozujac samochodem z kol poprzedzajacego mnie auta wylecial kamien wprost w moja szybe - poniewaz predkosc byla znaczna szyba pekla. Nie bylo to jakies wielkie pekniecie... ale wkurzylem sie - przeciez byla ze mna tyle lat, zwiedzilismy kawal swiata, tysiace kilometrow razem a jednak przyszedl moment w ktorym pekla. Dlaczego ? Moze to moja wina - nie uwazalem zbytnio, a moze miala wade fabryczna i byla podatna ? W serwisie dowiedzialem sie, ze taka usterka jest do naprawienia, mozna ja skleic ale gwarancji na to, ze bedzie jak nowa i nie zacznie pekac dalej az rozsypie sie w drobny mak - nie ma. Postanowilem wiec wymienic szybe na calkiem nowa - zabolalo kieszen bo kosztowalo 10x drozej niz naprawa starej ale uwazam, ze bylo warto - zdaje sobie sprawe z tego, ze sytuacja moze sie powtorzyc, ale przynajmniej wiem, ze do czasu powtorki mam pelnowartosciowy produkt. I dlatego tez kazdemu wlascicielowi auta ochoczo doradzam wymiane peknietej szyby - a Tobe stanger nic do tego.

Ależ oczywiście, że mi nic do tego! Dopóki rolę tej szyby w Twoim życiu nie pełni żadna bliska mi osoba, to możesz wszystkich traktować jak bezduszne przedmioty. Guzik mnie to obchodzi. Żeby tylko Tobie nie zrobiło się kiedyś przykro, jak ktoś Ciebie przyrówna do tej bezdusznej i pozbawionej uczuć szyby. W końcu przedmiot jak się zepsuje, to trzeba go wyrzucić i zamienić na lepszy model. Szkoda tylko że ludzi nie wolno traktować jak przedmioty.

Więcej tolerancji życzę. Obiecuję na przyszłość unikać komentowania Twoich postów, bo po co mam Ci podnosić niepotrzebnie ciśnienie.

Aha. I teraz przepraszam autora wątku za OT.

pzd