Konkurs „Gładka rewolucja”

napisał/a: asol 2010-05-14 20:59
Spódnica o każdej porze roku króluje w mojej szafie. Zawsze chętnie lubię pokazywać swoje nogi gdyż uważam je za zgrabne i bardzo dobrze się w niej czuję. Spódnica nie raz uratowała mnie z opresji. Zawsze kiedy chciałam wyglądać ładnie ona po prostu była ze mną i wiedziałam że jak na podbój świata to tylko w ładnej spódniczce!!! ;D
napisał/a: sage 2010-05-14 21:12
Pamietam pewne wakacje gdy miałam 19 lat. Pojechałam wtedy z koleżankami nad morze pod namiot. Gdy nadszedł czas powrotu udało nam się podrzucić bagaże i namioty chłopakowi jednej z kolezanek, który przyjechal po nią samochodem. Niestety my nie mogłysmy zabrać sie z nimi do domu poniewaz jechali po drodze do jego rodziny. Szczęsliwe, bez bagażów, zostawiłyśmy sobie tylko kostiumy kąpielowe (które miałysmy na sobie), ręczniki i rzeczy niezbędne każdej kobiecie w torebce. Korzystając z ostatnich chwil i pieknej pogody, poszłyśmy na plażę. W momencie gdy wyszłam mokra z wody i chciałam się przebrać, zrozumiałam, że zapomniałam zostawić sobie bieliznę na przebranie... Do wyboru miałam: albo jechac pociągiem w mokrutkim kostiumie i narazic się na przeziebienie, albo ściągnąć go i jechac 12 godzin pociągiem w spódniczce mini...bez majtek - jak tańsza wersja Sharon Stone. Wybrałam drugie rozwiązanie i nie zapomne tej podrózy do końca życia. Czułam się niesamowicie i niezwykle się cieszyłam, że nie zapomniałam wtedy spódniczki...
napisał/a: kropelka551 2010-05-15 01:54
Byłam na wieczorze panieńskim u koleżanki. Ubrałam nową, czarną, krótką obcisłą spódniczkę z zameczkiem z tyłu. Zauważyłam, że zamek się w niej zepsuł, poprawiając makijaż w toalecie, a że akurat wtedy ktoś wchodził (zwróciłam tylko uwagę na spódniczkę w kratkę), podenerwowana od razu powiedziałam: „Ładną masz spódnicę. W mojej zamek się zepsuł. Ja to zawsze mam pecha, nigdy nie mogę dobrze się bawić…”
Po chwili ciszy, zobaczyłam, że mówię do faceta w spódnicy. Jak się później okazało był to striptizer w stroju Szkota. Nawet podczas „występu” chciał mi pożyczył swoją spódnicę :) Musiałam się tłumaczyć koleżankom dlaczego to właśnie mi chciał oddać część garderoby. Ta sytuacja bardzo nas rozbawiła:). A zamek zasunęłam, bo tylko się zaciął :)
Jednak bawiłam się bardzo dobrze!!!
napisał/a: nargis 2010-05-15 11:15
Pamiętam ten dzień doskonale. Dzień, kiedy moje życie PRZEWRÓCIŁO się do góry nogami. Wybrałam się na jeden z wrocławskich castingów i żeby jak najlepiej się zaprezentować, ubrałam spódniczkę. Modna skórzana, trochę przed kolano.
Było już po wszystkim, kiedy musiałam wracać. Z torbami pełnymi zakupów (nie mogłam oprzeć się tamtejszym galeriom!) przemierzałam brukowany rynek starając się omijać podejrzane i niebezpieczne kamienie i nagle TRZASK! Obcas w moich gigantycznych butach na platformach wypowiedział mi posłuszeństwo i runęłam jak długa na ulice. Ludzie przechodzili obok leżącej tam "kłody", chrząkali, uśmiechali się, ale nikt nie chciał mi pomóc! Nagle podbiegł do mnie student. Sympatyczny, z czarnymi, jak guziki kominiarza oczyma.
-Matko! Co ci się stało? Twoje kolana!- taaaaak... moje pozdzierane i krwawiące kolana przeraziły mnie samą, a przecież nigdy się nie boję.
Ten student, to mój mąż. A przecież gdybym ubrała spodnie, nie pokaleczyłabym się aż tak i podniosła się z ziemi o wiele szybciej. Dzięki spódnicy (choć ucierpiałam) i rozdartym kolanom poznałam największe szczęście mojego życia. O!
napisał/a: teli 2010-05-15 11:29
To była niebiesko biała opresja. I miała do tego koguta. Ale od początku. Sztormuje szosy i jeżdzę jak na przedstawicielkę "delikatnej płci" szybko. Za szybko. Czasem gaz jest do faktycznej dechy mojego diabelskiego AudiTT. Wynika to z tego, ze jestem przedstawicielem handlowym pewnej firmy. I wtedy czas staje się albo moim przyjacielem albo ...wrogiem. Tak też było tego dnia. Byłam juz prawie spozniona i wisiała nademną grozba szybkiego pozegnania się z pracą. Było to najwazniejsze w roku spotkanie przedstawicielstwa firmy, w której pracowałam. NIE MOGĘ SIĘ SPOZNIC, ta mysl w mojej głowie stawała się coraz głosniejsza, spowodowała zawrotną prędkość i ciągłe przyspieszenie. Miałam do przebycia jeszcze 15 km, a zostało mi 5 min. 5 MIN?! Po 10 km zatrzymała mnie policja. Pomyslalam, ze już przepadłam i mogę się pozegnac z premią. Jednak, nie zasypujmy gruszek w popiele... ratunek już przybywa. Pomocne stało się to, że miałam na sobie moją ulubioną białą ołowkową spodnicę. Wyglądam w niej smacznie. Jak wisienka w czekoladzie. Jak najlepsze uwieńczenie tortu. I stało się, zgrzeszyłam ,wykorzystałam swój pyszny urok ( i opływowy kształt ) do zgrabnego wywinięcia się od mandatu i szybkiego odjechania w miejsce docelowe. Dzięki tej spódnicy, zdążyłam dotrzec do firmy na czas i w ten sam dzień dostałam dodatkową premię za zasługi w pracy i rzetelne wykonywanie obowiązków ! Tak, zawsze bardzo rzetelnie wykonuje swoją pracę...
bluangel
napisał/a: bluangel 2010-05-15 12:11
Znalazłam pracę jako asystentka !
Intensywnie myślałam jak ubrać się pierwszego dnia do nowej pracy by wyglądać kompetentnie i zachować standardy ubioru . Zdecydowałam że przygotuję na następny dzień grafitową marynarkę ,spódnicę i spodnie , białą koszulę w delikatne prążki .A rankiem zdecyduję czy ubiorę spodnie czy spódnicę .
Zaczęłam prasowanie od spodni . Nagle zadzwonił telefon ,rozmawiałam chwilę ....Zanim się spostrzegłam moje spodnie były spalone .
Nie miałam innego wyjścia jak na następny dzień ubrać spódnicę .
Mój pierwszy dzień w pracy wypadł znakomicie ,szefowa była bardzo zadowolona ze mnie . Do dnia dzisiejszego mam sentyment do spódnicy ,która wybawiła mnie z opresji !
ulmich
napisał/a: ulmich 2010-05-15 13:26
Upragnione wakacje zbliżały się ! My zaplanowaliśmy urlop w słonecznej Tunezji :)
Zaczęłam zastanawiać się co spakować ! Mąż ciągle narzekał że mamy nadbagaż . Tym razem postanowiłam się dostosować i ograniczyć ilość ubrań zabieranych na wakacje . Spakowałam więc krótkie spodenki które są niezbędne , bluzeczki z krótkim rękawem ,strój kąpielowy i już miałam zamykać walizkę gdy nagle oświeciło mnie ! pomyślałam ; A może by tak zabrać romantyczną ,zwiewną spódnicę?
Jak się okazało spódnica na wakacjach była niezbędna ponieważ na kolacjach obowiązywał strój tzw galowy .Cieszyłam się że zabrałam że sobą spódnicę :)
Amaryllis
napisał/a: Amaryllis 2010-05-15 15:29
Historia o tym, jak spódnica uratowała z opresji mnie oraz... MOJEGO MĘŻA - i to 2 RAZY !!!

Kilka lat temu, mąż i ja zostaliśmy zaproszeni na kolację firmową w jego firmie. Przyjęcie okazało się jednak niezwykle nudne i gdyby nie dobre jedzenie oraz napoje, w tym alkoholowe, nie wytrzymałabym tam 20 minut. Po jakiś 2 godzinach miałam mały wypadek: przez moją nieostrożność (a może i procenty we krwi :p ), na moją jasną spódnicę spadły 2 krople czerwonego wina. Mąż to zauważył i powiedział coś, co mnie bardzo zdziwiło "Chodź Kochanie, musimy coś z tym zrobić, bo plama zostanie". Odkąd to mój mąż interesował się praniem i to moich ubrań??? W dodatku powiedział to dosyć głośno, tak, że wszyscy siedzący przy naszym stoliku to usłyszeli. Poczułam się jak ostatnia fajtłapa, grzecznie przeprosiłam i wyszliśmy. Gdy opuściliśmy już salę, mąż przeprosił mnie za to, co zrobił ale sam nie mógł już tam wytrzymać a spódnica była pretekstem, żeby się ulotnić ;)
W drodze powrotnej do domu zatrzymała nas jednak policja - mąż przekroczył dozwoloną prędkość. Policjant poprosił o wyjście z samochodu i zaczął sprawdzać dokumenty. Gdy zadał mężowi pytanie "Gdzie to się tan Panu tak śpieszy?" wysiadłam z samochodu, w międzyczasie obracając spódnicę tył na przód, tak, że plamki z wina wypadły na pośladkach i powiedziałam "Proszę Pana, to przeze mnie, miałam poważny, yyy... kobiecy wypadek..." i tu udając zawstydzoną odwróciłam się i pokazałam spódnicę z czerwonymi plamkami na pupie :o
Policjant zmieszał się na ten widok a ja zaczęłam prosić go, żeby nie wlepiał mężowi mandatu bo on tak gnał do apteki dla mnie i żebym mogła się przebrać. Choć ciężko w to uwierzyć podziałało!!! Policjant kazał nam jechać od tej pory zgodnie z przepisami i puścił bez mandatu. A mąż do dziś się dziwi, że odważyłam się na taki numer ze spódnicą ;)
napisał/a: miszel17 2010-05-15 18:29
Zapisałam się na kurs prawa jazdy ,nadszedł czas egzaminu . Na egzamin ubrałam się sportowo ,chciałam by było mi wygodnie i komfortowo . Zawsze to były wygodne spodnie i adidasy . Niestety za pierwszym i drugim razem egzaminu nie zdałam !
Byłam załamana bo wiadomo każde następne podejście kosztowało mnie wiele stresu no i pieniędzy . Wielkimi krokami zbliżał się czas trzeciego podejścia ,byłam pełna niepokoju i pesymistycznych myśli . Koleżanka wpadła na pewien pomysł ,który wydawał mi się abstrakcyjny i śmieszny . Powiedziała : ubierz spódnicę i buty na obcasie ! natychmiast zdasz !
Faktycznie miała rację ! Na egzamin ubrałam spódnicę i zdałam! nie wiem czy to siła sugesti :) ale napewno spódnica dała mi pewność siebie i zdałam ten egzamin:)
napisał/a: alicja111 2010-05-16 07:55
Cóż, mi spódniczka pomogla w wielu sytuacjach. oPisze jedna z nich: Czerwcowy poranek ubieglego roku. Jak zwykle spozniona, wybieglam z domu, wsiadlam do samochodu i ruszylam w strone uczelni. Milam wtedy ostatni egzamin i zalezalo mi by zdac go w pierwszm terminie. Jechalam bardzo szybko, mialam 30 minut i prawie 40 km do przebycia. Korek!!!!! Oczywiscie tego mi bylo trzeba, wyprzedzalam, robilam rozne manewry nie zawsze zgodne z przepisami. Nagle swiatla sie zminily na czerwone, samochod przede mna sie zatrzymal, a ja nie zachowalam bezpiecznej odleglosci i stuknelam z impetem w zderzak. Zjechalismy na pobocze, Juz widzialam faceta ktory wisiadl z auta... zdenerwowany to malo powiedziane, mruczy cos pod nosem. A ja na predce wymyslam co powiem, jak sie wytlumacze. Tez wysiadlam, niepewnie z samochodu i zaczynam litanie: " Bardzo Pana przepraszam, zaplace za szkody, tylko prosze pozwolic mi odjechac, za kilka minut mam egzamin i nie moge sie spoznic. Poszkodowany milczal i bacznie sie przygladal. Ja nadal sie tlumaczylam i przepraszalam a On wyciagnal notes i cos wypisywal. Nale przerwal mi i powiedzial: Prosze to jest moj numer telefonu, lubie kobiety ktore bardzo duzo mowia, zapraszam na kawe. A przy okazji wie Pani, ladnie pani w tej spódniczce, nie lubie kobiet ktore nosza spodnie. Trzymam kciuki za egzamin. I tak spodniczka stala sie najwazniejszym elemetem naszej przyjazni. Od tego wszysko sie zaczelo. Gdy spotykam sie z Grzeskiem (bo tak ma na imie poszkodowany i milosnik mini), zawsze zakladam spodniczke.
napisał/a: ~mada89 2010-05-16 12:44
Kiedy byłam na weselu koleżanki dostałam okres, czego się zupełnie wówczas nie spodziewałam, ale dzięki temu, że miałam czerwoną spódnicę nic nie było widać i uniknęłam niezręcznej sytuacji.
napisał/a: kiryczuczek 2010-05-16 14:03
Po udanych zakupach przed weselem mojej siostry koleżanka namówiła mnie na solarium. Uległam argumentom, że nowe fatałaszki świetnie będą podkreślać piękną opaleniznę. 10- minutowy czas opalania okazał się dla mojej skóry za długi, tym bardziej, że postanowiłam opalać się bez bielizny. Najbardziej ucierpiały pośladki. Pupa, nigdy wcześniej nie wystawiana na promienie słoneczne, wyglądała jak buraczek. Oparzenia okazały się na tyle bolesne, że założenie bielizny czy spodni, w których przyszłam, nie wchodziły w grę. I jak tu wrócić do domu? Z opresji uratowały mnie wcześniejsze zakupy, a zwłaszcza rozkloszowana jedwabna spódnica, którą zakupiłam na uroczystość siostry. Do domu dostałam się w „spódnicy wybawicielce”, bez bielizny pod spodem. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym jej nie miała przy sobie.