Konkurs „Gładka rewolucja”

napisał/a: cassabdra 2010-05-23 16:28
Spódnica to tajna kobieca broń, w obliczu której nawet najtwardszy facet potrafi skapitulować. To nieoceniony sojusznik, który pomaga też w wielu losowych sytuacjach. O jej mocy nie trzeba nikogo przekonywać. Mi pomogła już wiele razy.
Co ciekawsze, pierwszy raz z opresji wyciągnęła mnie już w przedszkolu :)
Nie pamiętam dokładnie szczegółów, bo było to bardzo dawno, ale całość historii świetnie wtapia się w ogólną charakterystykę tamtych czasów, gdzie po prostu nic nie było. W przedszkolu był organizowany bal przebierańców. Część dzieci przyszła w swoich strojach, jednak większość musiała korzystać z kreacji dostępnych w przedszkolu. Niestety niektóre kostiumy były rozkompletowane i nie starczyło ubranek dla wszystkich maluchów. Kilka dziewczynek pozostało bez przebrania, w tym ja. Pomysłowe panie przedszkolanki sprostały jednak trudnościom. Po prostu ubrały nas w kilka warstw kolorowych spódniczek (od szyi do pasa). Pamiętam, że strasznie nam się to podobało. W naszej wyobraźni byłyśmy pięknymi Calineczkami i Paniami Wiosny. Naprawdę wyglądałyśmy lepiej od niejednego krasnala.
Oczywiście dzisiaj bardziej sobie cenię inne możliwości spódniczki:) i z powodzeniem wykorzystuję je do moich małych babskich sztuczek…
napisał/a: onlyme30 2010-05-24 14:46
Moja przygoda ze spódnicą miała miejsce dawno temu, kiedy to jeszcze uczęszczałam do szkoły i nosiło się granatowe fartuszki. To były pierwsze dni szkoły więc starałam się fajnie ubierać, spódniczka, rajtuzki czy kokardy na włosach. Na boisku była zbiórka na lekcję i ustawialismy się parami. Kolega stojący przedemną bazgrał coś w zeszycie. No i pech chciał, że spadło mu pióro! ( wtedy używało się tych z wkładami ). Oczywiście nikt nie ucierpiał tylko ja, a raczej moje białe rajtuzy, które teraz wyglądały jakby były w fioletowe grochy! W szkole jakoś to zniosłam, specjalnie nikt nie żartował, a ja się zresztą nieco chowałam na przerwach po kątach. Ale jak wrócić w takim stroju do domu, przebrnąć przez pół miasta? To było dla mnie najgorsze. I wtedy przyszedł mi do głowy pomysł! Obniżyłam spódnicę sięgającą do kolan, aż do łydek osuwając ją prawie z pupy i przewiązałam sznurkiem. Z góry zakrywał mnie fartuszek, więc nikt chyba nie zauważył moich okropnych rajtuz, a ja migusiem poczłapałam do domu nie musząc zapadać się ze wstydu pod ziemię:)
napisał/a: nagietkaa 2010-05-24 16:43
Niestety moja historia nie jest zabawa, ale z pewnością mozna ją zaliczyc do tych zaskakująch, nawet przerażających.....

Mialam wtedy kilkanaście lat, była zima, stałam z mama na przystanku autobusowym, który polożony byl tuż obok działek. Czekałysmy na autobus, ktory zawiezie nas do babci na Wigilie.

Bylo ciemno, jedynie światła przejezdzajacych samochodów oświetlały na chwile miejsce w którym stałyśmy.

W pewnej chwili zupelnie niespodziewanie zjawil sie czlowiek, mężczyzna, który najwyrazniej był albo pijany, albo po prostu z problemami psychicznymi.

Gadal cos do mnie, ale nie za bardzo potrafilam jego mowe zrozumiec.

W pewnym momencie mama powiedziala, że jedzie autobus, męzcyzna zas szybko do mnie podbiegl i najwyrazniej chcial zajrzec swą ręką co takiego znajduje sie pod moja długąąąąą spodnicą, ktorą na szczęscie założyłam.

Gdyby nie spodnica, jej długość oraz fakt, że moja mama zareagowala natychmiast bijąc siatkami tego męzczyzne nie wiem jak to wszystko by sie skonczylo.

Nie lubie nosic spodnic i spodniczek, ale tamtego wieczoru na szczescie taka mialam i Bogu dziekuje, że obok stala moja MAMA.
diana171615
napisał/a: diana171615 2010-05-24 21:45
Można powiedzieć, że spódnica ciągle wybawia mnie z tarapatów. Lecz najbardziej pamiętam jedną przygodę kiedy to zdarzyła się rok temu w wakacje. razem ze znajomymi pojechaliśmy nad wodę-imprezy, wspólne kąpiele i ogniska-to było to! Zawsze gdy wybierałam się nad wodę brałam torbę a tam ręcznik i olejek do opalania. Siedziałam w wodzie chyba z godzinkę gdy ujrzałam mojego wymarzonego chłopaka;wysokiego bruneta, o ciemnej karnacji i niebieskich oczach od razu wyskoczyłam z wody by poprosić go o nasmarowanie pleców olejkiem. Zbliżyłam się więc ku torbie i już sięgałam po olejek kiedy to doszłam do wniosku, że wcale go nie mam! Zamiast niego i ręcznika wzięłam SPÓDNICZKĘ! Moje zdziwienie było tak wielkie, że nawet nie potrafię tego opisać jednak postanowiłam iść na całość i w mig założyłam ją.Pomyślałam, że skoro zabrałam ją ze sobą to muszę ją założyć. Pewna siebie przeszłam w tej cudownej kiecce obok tego przystojniaka a jego oczy szły za mną ciągle.Minute potem wylądowaliśmy na lodach. Od tamtej pory ja i Marcin jesteśmy razem a ta słodka, czerwona spódniczka wspomina nam miłe chwile kiedy to ujrzeliśmy się po raz pierwszy.

Może ktoś powiedzieć;'jaka długa i nudna opowiastka', ale dla mnie to bardzo ważna i niezwykle urocza sytuacja! jak ja kocham te spódniczki!;)

ps.noszę ją do dziś;*
napisał/a: iwonciaaa 2010-05-25 15:20
Uratowała ojjj uratowała :)
Kiedy byliśmy z ukochanym na zakupach, zachwyceni bogactwem sklepu ze słodyczami, nakupiliśmy dosłownie całe torby cukierków Kiedy ucieszenie wracaliśmy do domu, zastanawiając się jak smakuje ten w niebieskim papierku usłyszeliśmy charakterystyczny dzwięk... trach... i reklamówka nie wytrzymała obciążenia. Miałam wtedy na sobie długa spódnicę i wtedy mój genialny skarb wpadł na pomysł.
Przez najbliższy odcinek drogi niosłam je w swojej spódnicy, prawie jak cyganka:)
Wtedy ukochany powiedział, że spódnica nie tylko jest piękna, ale i bardzo poręczna:)
napisał/a: zuzamm 2010-05-25 17:36
To nic wielkiego ale spódnica uratowała mnie to znaczy pomogła mi kiedy robiąc dość duże zakupy zapakowałam je w dwie reklamówki,wychodząc ze sklepu tuż u podnóży schodów reklamówka pękła.Nie miałam żadnej zapasowej ale akurat miałam na sobie spódnicę.Zadarłam spódnicę do góry włożyłam rozrzucone sprawunki i ruszyłam w stronę domu,w jednej ręce reklamówka druga ręka trzymała spódnicę-mijając ludzi z uśmieszkami na twarzy.
napisał/a: ~Ona12345 2010-05-25 23:22
Było ciepłe lato,w powietrzu czuć było zapach skoszonej trawy i kwitnących kwiatów.Nie chcąc zmarnować takiej pogody wyszłam sobie na długi spacer po parku.Byłam wtedy u znajomych na wakacjach,a że oni byli pracy więc na spacer wybrałam się sama.Chodząc i zwiedzając obcą mi okolice postanowiłam trochę odpocząć po kilometrach przebytych przeze mnie.Usiadłam na pierwszą lepszą ławkę,i dosłownie przykleiłam się do niej!!! :eek:nie było żadnej kartki,że ławka jest świeżo malowana,a że była ciemnego koloru nie zauważyłam,że jest malowana.Po kliku minutach odkleiłam się od niej,miałam na sobie spodnie.Na tyłku została mi wielka plama farby :eek: Byłam w takim szoku,ludzie się na mnie patrzyli,ale dzięki temu,że zawszę noszę w torebce ciuchy na zmianę,a akurat tego dnia miałam spódnicę.Pobiegłam do najbliższej toalety i się przebrałam.W taki sposób spódnica wybawiła mnie z opresji :)
napisał/a: ewciaole 2010-05-26 12:54
Pojechałam nad wodę w upalny dzień , był to spontaniczny wyjazd i w pośpiechu zapomniałam stroju kąpielowego. Miałam koronkowe figi, a badzo chiałam skorzystac z chłodzącej w jeziorku kąpieli. Weszłam więc do wody w spódnicy.
aniula2000
napisał/a: aniula2000 2010-05-26 14:17
Jeszcze kilka lat temu gdy słyszałam słowo „spódnica”, „spódniczka”, „mini” z ust koleżanek to nawet nie chciało mi się słuchać tych rozmów. Po prostu nie znosiłam spódniczek, na punkcie których mężczyźni szaleją. Jak to się mówi..wszystko jest do czasu. Tak też było w moim przypadku!
Ubiegłego roku zostałam zaproszona na wesele do znajomych. Odwieczny problem: „ W co się ubrać?” Kogo bym nie spytała to wszyscy jednogłośnie odpowiadali: „Ania, na pewno znajdziesz jakąś extra spódniczkę” Niestety nie brałam takiej opcji pod uwagę. Długo szukałam odpowiedniej kreacji na wesele i w końcu znalazłam. Eleganckie spodnie + gorset bez ramiączek. Dodatkowo gdy założyłam szpilki prezentowałam się całkiem nieźle. Im bliżej wesela to znajomi częściej pytali: „Co kupiłaś?” Gdy odpowiadałam,że spodnie to mnie wyśmiali! Pamiętam słowa koleżanki, gdy powiedziała do mnie: „By potem się nie zdziwiłaś” Wtedy jeszcze nie rozumiałam co ma na myśli.
Wreszcie nastał dzień wesela! Zabawa cudowna,trwa w najlepsze...Wodzirej zaprasza do konkursu. Zgłosiłam się w ciemno na ochotniczkę. Ostatni etap zabawy polegał na tym,żeby partnerka wskoczyła partnerowi na plecy i jego zadaniem było przetańczyć całą piosenkę stojąc na kawałku gazety. Wskoczyłam bez wahania na plecy Partnerowi. Już w momencie podskoku usłyszałam dźwięk jakby to wszystkie szewki w spodniach popruły się!! Po chwili zorientowałam się, że był to zamek. Strzelił! Pomyślałam: „Co teraz?” Nie chciałam zejść z pleców partnerowi w obawie przed wstydem. Niestety gorsetu nie dało się naciągnąć, żeby przykrył dziurę. Przecież nie mogłam tak stanąć na środku sali! W międzyczasie powiedziałam Partnerowi o zaistniałej sytuacji. Na szczęście całą zabawę myśmy wygrali i Partner zamiast odnieść mnie do stolika to zaniósł do łazienki. Po chwili przyniósł moją torebkę, w której była schowana spódniczka, którą pożyczyła mi koleżanka. Wzięłam ją tylko na „wszelki wypadek”. Bez namysłu zamieniłam spodnie na nią! Prezentowała się z gorsetem o wiele lepiej niż ze spodniami a goście po prostu pomyśleli, że nastąpiła zmiana stroju z dziennego na wieczorowy. Nie chcę myśleć co by było gdybym jej nie miała w torebce. Zmarnowałabym niepotrzebnie kilka godzin na jazdę do domu i z powrotem. Od tamtego czasu pokochałam spódniczki i tak jest do dnia dzisiejszego. Wreszcie mam w szafie więcej spódnic jak spodni.
napisał/a: rXhelt 2010-05-26 16:10
Dzięki spódnicy mam wspaniałego męża. Ale zacznę od początku. Parę lat temu wybrałyśmy się z kumpelkami na potańcówkę. One były w spodniach a ja w spódnicy. W pewnym momencie na parkiecie pojawił się przystojny mężczyzna. Wszystkie porozumiewawczo popatrzyłyśmy po sobie. Każda z nas pragnęła go poderwać. Ja spasowałam, bo wiedziałam, że wśród moich koleżanek, nie mam szans. Jestem niska, o przeciętnej urodzie, jasnych włosach. Jakież było moje zdumienie gdy Rysiek poprosił mnie do tańca. Koleżanki patrzyły zazdrośnie. Tak zaczęliśmy się spotykać i nasza znajomość stopniowa zaczęła przeradzać się w miłość. Od kilku lat jest moim mężem. Mamy wspaniałe dzieci. Jeszcze przed ślubem wyznał mi, że nie lubi kobiet w spodniach. Prawdziwa kobieta powinna wyglądać seksownie a trudno mówić o kobiecym wyglądzie, gdy jest w spodniach. Wzięłam sobie to do serca i od tamtej pory moim obowiązkowym strojem jest spódniczka. Wyjątkowo zakładam spodnie, kiedy wybieramy się na wycieczkę w góry. Nieraz mam ochotę na kupno jakiś odjazdowych spodni, ale moje szczęście rodzinne jest ważniejsze.
napisał/a: Zielarka 2010-05-27 00:45
Upalne lato,:cool: jestem oczywiście odpowiednio ubrana do temperatury;
lekka bluzeczka, krótka spódniczka i jedwabne majteczki;)
centrum miasta, biegnę do autobusu, w pewnym momencie:confused:
gumka z majtek pąą...:eek:majteczki ześlizgnęły się na sam spód po moich gładkich nóżkach:confused:
Spódniczki naprawdę czasem są ostatnią "deską ratunku":D
napisał/a: kodle 2010-05-27 09:32
Spódniczka wybawiła mnie z opresji wiele, wiele lat temu :) Byłam z Mamą jako 5latka na imprezie zorganizowanej przez miasto z okazji Dnia Dziecka. Odbywała się ona na stadionie sportowym, przyszło bardzo dużo ludzi z dziecmi. Mama zawsze na takie okazje lubiła mnie wystroic, tym razem wybór padł na spódniczkę w czerwone maki, biała, elegancka bluzka, czerwono-białe kokardy na kitkach. Wyglądałam jak żywa promocja pieśni patriotycznej "Czerwone Maki na Monte Cassino". Nie lubiłam jak Mama mnie tak stroiła, wolałam szorty i bawełniany Tshirt jak większośc dzieciaków w tym dniu.
Kiedy jednak przypadkowo zgubiłam się i Mama odnalazła mnie dzięki pytaniu: "Czy nie widziała Pani mojej córki ubranej na biało-czerwono, spódnica w takie piękne maki", to znacznie ułatwiło poszukiwania, a mi i Mamie zaoszczędziło sporo stresu.

Pozdrawiam!