Konkurs „Gładka rewolucja”

napisał/a: aneczka_s 2010-05-16 14:08
Historię ze spódnicą w roli głównej opowiada się w moje rodzinie, od kiedy skończyłam 3 latka. Jako dziecko byłam strasznym urwisem, broiłam na każdym kroku. Kiedyś na imieninach mojej mamy zbiłam jeden z prezentów: porcelanowy komplet do kawy. Podczas ucieczki z miejsca zdarzenia musiałam znaleźć dobrą kryjówkę, bo wiedziałam, że kara mnie nie minie. Niewiele się zastanawiając wpadłam pod obszerną i długą spódnicę mojej babci. Babcia, sojusznik swojej jedynej wnuczki, nie wydała małego zbrodniarza. Cierpliwie stała w bezruchu i nie pozwoliła zdemaskować mojego ukrycia. Siedziałam pod spódnicą prawie godzinę, impreza się rozkręciła, wszyscy zapomnieli o sprawie, bo od tamtego czasu priorytetem stało się znalezienie psoty. Babcia w końcu zdradziła nasz sekret a moja kryjówka rozbawiła całe towarzystwo i dzięki tej babcinej spódnicy uniknęłam rodzicielskiej reprymendy.
napisał/a: peterro 2010-05-16 14:14
Będąc małym chłopcem wyglądałem jak dziewczynka. Okrągła buzia, cała głowa ciemnych loków, duże oczy i firanka rzęs. Niejedna dziewczynka zazdrościła mi urody.
Co roku w przedszkolu organizowano zabawy choinkowe, tzw. bale przebierańców. Moja mama wykorzystując moją nietypową urodę często przebierała mnie za postacie kobiece. Ze względu na młody wiek nie bardzo mogłem przeciwstawić się temu procederowi.
Tamtego feralnego dnia byłem cyganką. Charakteryzacja była na tyle wiarygodna, że uniknąłem kary za zbitą szybę w przedszkolu. Podczas zabawy karnawałowej w przedszkolu, która nie bardzo interesuje chłopców, wpadliśmy na pomysł pokonania piłki na przedszkolnym korytarzu. Nasza zabawa trwała krótko, trzask szyby rozgonił towarzystwo. Zaledwie po kilku sekundach tańczyłem w kółku z dziewczynkami, bo komu by przyszło do głowy szukać winowajcy wśród dziewczynek. Ta historia jest przykładem na to, że nawet chłopca cygańska spódnica moją wyrwać z opresji.
flossy
napisał/a: flossy 2010-05-16 14:25
z penością spódnica bardzo pomogła mi na egzaminie na prawo jazdy. Pamietam jak zdaałam juz 3 razy, za kazdym razem w spodniach, za kazdym razem z wynikiem negatywnym, dlatego za 4 wyrazem ubrałam moją najlepszą spódnicę. pamietajac moje poprzednie porazki stresowałam sie bardzo, dodatkowo było wtedy bardzo upalnie i otwarlismy w samochodzie wszytkie szyby. zaczal wiac taki wiatr ze moja spodniczka smigała na prawo i lewo, szczesliwie odwracajac uwage egzaminatora od moich lekkicg niedociagniec i pomyłek. niech zyja spodmice!
Pufka
napisał/a: Pufka 2010-05-16 21:39
Odkąd pamiętam spódnicy unikałam jako mała
chłopczyca po drzewach latałam, a chłopakom z podwórka w kość dawałam.

Zawsze w spodniach w piłkę grałam i
swe nogi ukrywałam, aż tu nagle się zdarzyło,
że w spódnicę mnie rodzicielstwo zaopatrzyło.

Cóż tu robić pełna złości chcąc iść na dwór, biegiem, pościg
płótno owo zarzuciłam na boisko popędziłam.

Ciche śmiechy, chichy rymy myślę sobie zobaczymy!
Uzbrojona w siłę woli ruszyłam za piłką mimo woli.

Cóż się nagle okazało?
Chłopców twardo wmurowało, rumieńcami ich oblało.
Serca im zaczęły bić a do bramek trzeba wbić!

Od dnia tamtego w spódnicy grałam dnia każdego,
a ich zżerało wątłe, męskie ego!

Morał z tego taki wypływa, że nie ważne
czyś piękna czy ryba, nie ważne ile masz
lat żyj z spódnicą za pan brat!
napisał/a: ~wiewiorczak 2010-05-17 12:06
Ja Lubie Spódniczki A Moja Mnie Uratowała Na Maturze Pamiętam że Moja Mama Jest Krawcowa Uszyła Mi Czarną Na Matura Taka Zwykła Prosta Do Kolan , Ale Ona Miała Tajne Schowki Do Tej Spódnicy Miałam Od Spodu Doszyte Takie Małe Kieszonki I Wnich Trzymałam Małe Ksiązeczki ściąg Na Nmature Aby Nie Wszystko Mi Sie Pomieszało To W Jednym Miałam Sciąge Z Renesansu,następnej Z Srednioweicza,oswiecenia Itp Przynajmniej Wiedziałam Jaka Mam Pokryjomu Wyciągnąć I Sciągna To Co Było Mi Potrzebne, Gdyby Nie Moja Spódnica I Pomysłowość Mojej Mamy Nie Miałabym Jej Gdzie Ukryć,zdać Zdałam Może Nie Na Same 5 Ale Opłaciło Się Nikt Mnie Nie Przyłapał A Kto Nie Kombinuje Ten Niech żałuje.
napisał/a: sierotka 2010-05-17 14:16
Kiedy byłam w ciąży ścięłam włosy na krótko,wyglądałam trochę jak chłopak (była to kolejna nieudana metamorfoza),dopadła mnie potrzeba fizjologiczna,ustawiłam się więc w kolejce do łazienki,jak zwykle była ona dłuższa do damskiej niż do męskiej,kobiety zaczęły na mnie dziwnie patrzeć,gdy zauważyły jednak spódnicę,wiedziały już,że jestem kobietą,a nie mężczyzną:)
napisał/a: ~moniula01 2010-05-17 14:19
Mnie spódniczka uratowała z jednej opresji :) jako już pełnoletnia nastolatka wybrałyśmy się z koleżankami pewnego pięknego letniego dnia na plaże - zaczęłyśmy się rozkładać na wybranym miejscu i rozbierać do stroju kąpielowego..

niestety chwile wcześniej wydepilowałam okolice bikini i robiłam to za szybko i nieodpowiednią maszynką i miałam podrażnione te okolice, ale na szczęście miałam na sobie króciutką plażowa spódniczkę i mogłam śmiało w niej paradować po plaży i nawet pływać - zakryła moje podrażnione okolice i pomimo wszystkiego świetnie się bawiłam :)

hmmm teraz starannie wybieram maszynkę i spokojniej depiluje te okolice :)
napisał/a: justynarojek 2010-05-17 14:43
Spódniczki uratowały mi życie i to nie jeden raz.Pamiętam jedną sytuację jakby to było dziś - miałam na sobie żółtą spódniczke do kolan ze specjalnym paskiem elastycznym przeznaczonym na brzuszek.Byłam w 9 miesiacu ciąży i przyznam szczerze,że poza brzuchem nie wiele widziałam.Z wszystkich dostępnych rzeczy pasowała mi jedynie ta spódniczka.Tego dnia wybraliśmy się z mężem po łóżeczko, którego nam brakowało.Oglądaliśmy łóżeczka, gdy nagle poczułam,ze coś zaczyna mi lecieć po nogach, nie zdawałm sobie sprawy co się dzieje ponieważ jeszcze pare tygodni brakowało do terminu.Na szczęście miałam spódniczkę i nic nie było widać. Cóż spódniczka była sucha jedynie na chodniku przed sklepem została wielka plama.Szybko udaliśmy się z mężem do szpitala a Pani położna powiedziała ,że nasze dzieciątko zaczyna pchać się na ten świat, była również zaskoczona ,że przed chwilką odeszły mi wody ponieważ nic a nic nie było poznać.tak oto uniknęłam stresu i wścibskich spojrzeń.
napisał/a: Izabella30 2010-05-17 14:54
Jest taka bardzo zabawna sytuacja,którą wspominamy z całą grupą moich przyjaciół,z którymi wybrałam się na długo wyczekiwane wakacje w polskie góry.Zaczynało się już robić cieplej-w końcu zbliżał się lipiec.Po kilku tygodniach wypoczynku miałam szczegółowo zaplanowaną wycieczkę-cały tydzień.Przygotowałam się właśnie do pakowania ubrań i zastanawiałam się czy na spacery po górach nie lepiej wziąć kilka krótkich spodenek,a mam ich chyba z pięć,bowiem zapowiadało się upalnie.Wzięłam awaryjnie(może będzie okazja wzięcia udziału w imprezie-tak pomyślałam) moją ulubioną mini w kolorze czerwonych maków.Do tego kilka innych mniej i bardziej potrzebnych ubrań-czyli wielka waliza-jak powiedziała moja rodzina.I tak przygotowana pojechałam-z grupą ośmioosobową.Pierwszego dnia zakwaterowaliśmy się w przepięknie położonym góralskim domku i poszliśmy zwiedzać okolicę.Pod wieczór zrobiliśmy małą imprezkę inaugurującą szczęśliwy przyjazd,która przeciągnęła się do prawie rana.A nad rankiem mieliśmy w planach wejście na Kasprowy.Mieliśmy się spotkać w pełnym rynsztunku przed domem.Niestety nie wszyscy dopisali-bo jeszcze spali.Poszliśmy w piątkę.Dodam jeszcze,że ubrałam się w moją spódniczkę.Humory nam dopisywały łatwo nam się szło,Do tego pogoda była super.Tylko wszystkich nas nie było razem.A tu nagle telefon od śpiochów-że nas znajdą w drodze.Tylko jak oni nas dogonią ?-zastanawialiśmy się.Minęło kilkanaście minut i kolejne kilkanaście i nic.Postanowiliśmy poczekać na drodze.I w końcu słyszymy jakieś krzyki-to oni.Okazało się,że przez dłuższy czas wypatrywali czerwonej mini niczym drogowskazu .Teraz ciągle wspominamy jak moja spódniczkę i super wycieczkę:)
polec
napisał/a: polec 2010-05-17 15:06
Spódnica, nie raz i nie dwa uratowała mi skórę. Co prawda spódnica ta nigdy nie należała do mnie, ale mojej mamy i zawsze kiedy wpadałam w tarapaty chowałam się pod nią./ Teraz rozumiem sens wypowiedzi o chowaniu się za maminą spódnicą. jak coś przeskrobałam to hop do mamy i jakoś zawsze cało wychodziłam z opresji, a czasem nawet cała sytuacja kończyła się salwą śmiechu. Z racji, ze spódnica mamy nie rosła w takim tempie jak ja. A do dzisiaj moja ulubiona, to ta w czerwone grochy. mam do niej ogromny sentyment!.
napisał/a: summer_123 2010-05-17 16:12
Latem zeszłego roku na wakacjach złapałam kleszcza, tzn. wbił mi się w udo (z tyłu, bliżej pupy niż kolana:D). "Zarobiłam go" w czasie leśnej wycieczki, gdzie wybrałam się w krótkich spodniach, bo to mój ulubiony strój. Miejsce, gdzie wbił się kleszcz było już dość zaczerwienione, więc postanowiłam odwiedzić chirurga. Było chłodno, więc krótkie spodnie odpadały. Postanowiłam ubrać długie. Sprawdzam na suszarce - dżinsy są mokre :(. Drugie spodnie - brudne niemiłosiernie. Cóż, jedyne wyjście, to założyć spódnicę. Na szczęście zabrałam jedną na wyjazd, bo w niedzielę miałam iść do kościoła. Miasto było mi obce, w szpitalu zarejestrowano mnie do doktora M., czekam spokojnie w kolejce. W końcu pielęgniarka wywołuje moje nazwisko. Wchodzę do gabinetu i widzę przystojnego faceta, w którym rozpoznaję mojego starego znajomego, do którego czułam niegdyś "miętę". Zakłopotałam się trochę tą niespodziewaną sytuacją, w końcu znajomy - lekarz przechodzi do rzeczy i każe mi się rozebrać, żeby rozprawić się z kleszczem. Idę za parawan, trochę zażenowana opuszczam spódnicę w dół (bo przyzwyczajona jestem, że zwykle mam na sobie spodnie) i łapię się na tym, że mam na sobie stringi :eek:. O, nie! Co ja narobiłam! Mam mu pokazać tyłek? :confused:- myślę sobie! Ale w porę przychodzi opamiętanie: przecież mam na sobie spódnicę! Po co ją ściągać? Położyłam się na brzuchu, podniosłam spódniczkę tylko tyle, ile to było konieczne - lekarz zrobił, co do niego należało i ... umówił się ze mną na wieczór. ;)
Po 3 miesiącach przeprowadziłam się na dłużej do tamtego miasta, bo udało mi się tam znaleźć ciekawą pracę. Z Czarkiem M. spotykam się dość często i bynajmniej nie dlatego, że źle się czuję :D. Ostatnio dostałam od niego pierścionek zaręczynowy...
Od zeszłorocznych wakacji dziwnie polubiłam spódniczki. W końcu "wtedy" jedna z nich uratowała mnie przed śmiesznością ;).
napisał/a: kamisiek 2010-05-17 16:29
to było któregoś pięknego, gorącego lata... wybrałam się nad jezioro popływać.
było fantastycznie, ciepła woda..pełen relaks. po pewnym czasie usłyszałam nadchodzącą burzę. w panice szybko na mokrą górę stroju bikini ubrałam bluzkę. efekt? koszmarny... bluzka mokra, z prześwitującym mało efektownym mokrym bikini. spojrzałam na spódnicę, w której przyszłam... hmmm luzna z szeroką gumką w pasie... no tak! nagłe olśnienie, już wiem. szybko ściągam z siebie mokrą górę bikini, bluzkę i zakładam spódnicę ale nie na pas tylko wyżej pod pachy. idealna tunika.... ;)