Konkurs „Gładka rewolucja”

napisał/a: Marzycielka10 2010-05-27 10:05
Mam szalonego męża, uwielbiamy spacerki po lesie.
Spacerując zawsze dużo rozmawiamy, czule dawając sobie częste buziaki, wokół drzewka, ćwierkające ptaszki i tylko MY, miałam na sobie bluzeczkę i jak zwykle spódniczkę (mój mąż zawsze twierdzi, że spódniczki są kwintesencją kobiecości i każda kobieta powinna je jak najczęsciej nosić),
w pewnym momencie naszła nas ochota na większe amory :D,
więc rach.. ciach spódniczka w górę ;),
jednak po chwili nagle w tej pięknej erotycznej chwili coś usłyszałam,
a że jestem straszną panikarą to szybko spódniczka w dół i gotowa do ucieczki... mój mąż zaczął się śmiać :rolleyes:
i po chwili w dali zobaczyłam sarenkę :cool:.
Ale jednak potwierdzam co spódniczka to spódniczka ... zawsze można w takich zaskakujących sytuacjach zastosować metodę w górę/ w dół :D a ze spodniami klapa :p.
Tak więc w takim oto zaskakującym momencie spódniczka wybawiła mnie z opresji , troszkę gorzej było z mężem ale On jak zawsze "Szybki Bill" :D.
napisał/a: agf 2010-05-27 14:21
Czytając wypowiedzi koleżanek doszłam do wniosku, że spódnica może działać w dwóch kierunkach: albo coś ukrywać (może ukrywać też brak...hm... np. majtek) albo wręcz przeciwnie - zwracać uwagę na nogi. Ja zaliczam się raczej do tej pierwszej grupy, bo po prostu nie lubię swoich nóg, choć muszę powiedzieć, że odkąd jestem mężatką (5 lat) to dzięki mojemu mężowi robię zdecydowane postępy w tej kwestii i jednak latem przeważnie wybieram spódnice. A z czego mnie wybawiła spódnica, a może inaczej - w czym mi pomogła? Tak naprawdę pomogła mi w nieodmawianiu sobie przyjemności płynących z życia... Odkąd byłam nastolatką nigdy nie zakładałam krótkich spódniczek, nie opalałam się, unikałam takich sytuacji. I pewnego lata mój mąż, wtedy jeszcze chłopak, chcąc zrobić mi niespodziankę zorganizował nam tygodniowy pobyt w Turcji... O matko- jaka ja byłam zdezorientowana... On kocha wodę, kocha pływać, leżeć na plaży. A ja? Miałabym założyć kostium i publicznie pokazać się tak na plaży? Z moimi pośladkami i udami? W życiu! Głupio było mi pokazać, że wcale się nie cieszę, ale w środku byłam załamana i nie wiedziałam co zrobić. W końcu przyjaciółka, której się zwierzyłam, zabrała mnie na zakupy i pokazała mi możliwości, o których nie miałam pojęcia - całe stroje kąpielowe, gdzie dowolnie można mieszać fasony majtek i staników, a co najważniejsze dodatki do nich - np. króciutkie spódniczka plażowe, które dopasowane do kostiumu wcale nie wyglądają dziwnie na plaży, a mało tego wyglądają nawet ładnie i elegancko! Tak więc uspokojona i uzbrojona w spódniczkę, która zakryje moje uda, pojechałam. I co? I na tym właśnie wyjeździe wśród setek półnagich kobiet paradoksalnie wyzbyłam się większości kompleksów! Dotarło do mnie, że nie ma co pozbawiać się przyjemności, radości z wylegiwania się na plaży, kąpieli z powodu kompleksów dotyczących wyglądu. Mało tego - te kobiety na plaży, które w mojej wyobraźni urosły do rangi szczupłych jak wieszaki modelek - okazały się być normalnymi dziewczynami - za małe piersi, za duże piersi, wklęsły brzuch, wystający brzuch, krzywe nogi, nogi jak patyki... Od tamtego wyjazdu spódniczek na plażę już nie zabieram, ale za to latem nie grzeję się w spodniach :)
napisał/a: illa 2010-05-27 15:12
Raz dnia pewnego spódniczka moja zacna z trudnej sytuacji mnie wybawiła, a wszystkich wokół bardzo rozbawiła...

Stojąc na mosteczku, nad strumyczkiem całkiem głębokim, nacieszyć się chciałam beztroską chwilą błogiego spokoju. Zaaferowana, podekscytowana, najświeższymi wiadomościami z otoczenia (potocznie zwanymi plotkami) wymieniałam się ze swą przyjaciółką. To nic, że w dłoni, jak zwykle, trzymałam telefon... To nic, że silnie akurat gestykulowałam... Lecz to coś, że telefon w strumyk nieopatrznie wrzuciłam!

Otoczenie w śmiech, a ja w bieg...
Zrzuciłam klapeczki, spódniczkę podniosłam i na wyprawę dnem strumyczka się wybrałam...

Telefon szczęśliwie uratowałam, a nogom swoim orzeźwiającą kąpiel sprawiłam...
napisał/a: mic009 2010-05-27 16:34
Moja historia z spódnicą w "tle" była kilka lat temu :) jak jeszcze uczyłam się liceum.
Byłam typową chłopczycą lubiącą chodzić w wytartych dzinsach i koszulach w kratę .
Bardzo podobał mi się pewien przystojny chłopak ,który niestety nie zwracał na mnie uwagi .
Zbliżała się szkolna dyskoteka a ja po raz pierwszy chciałam wyglądać inaczej ,kobieco .
Postanowiłam rozjaśnić swoje długie włosy ,które zawsze upinałam w kitek .
Niestety w pudełku była farba w kolorze rudym , zanim się spostrzegłam było już za późno . Miałam zrezygnować z pójścia na dyskotekę ,lecz pod namową przyjaciółki nie zrobiłam tego .
Powiedziała że w tym nowym kolorze włosów bardzo mi do twarzy .:) Doradziła mi też bym ubrała spódnicę dzinsową . I wiecie co? wyglądałam naprawdę kobieco :)
To był pierwszy raz ,kiedy poczułam się pięknie . A chłopak który się mi podobał nawet zatańczył ze mną raz.
Spódnica od tamtego czasu jest moim numerem jeden w szafie :)
My kobiety powinnyśmy je nosić częściej ,przecież dla nas je wymyślono ! by podkreślały naszą kobiecość !
napisał/a: annna84 2010-05-27 18:52
Podczas egzaminów spódnica świetnie wpływała na moją... psychikę. Od spodu przyklejałam taśmą ściągę i wystarczyło tylko odwinąć spódniczkę, żeby wszystko spisać. Obecność ściągi sprawiała, że czułam się bezpiecznie. Na samo ściąganie zawsze brakowało mi czasu, odwagi i dobrego wzroku;).
napisał/a: patrycjad 2010-05-28 08:43
najbardiej nieoczekiwanym dla mnie momentem była rozmowa kwalifikacyjna na moje wymarzone studia. liceum ukończyłam z bardo dobrymi wynikami, lec aby dostać się na studia, o których tak długo myślałam, treba było pomyślnie prejśc prez romowę kwalifikacyjną z profesorami uczelni, a tym samym - pokonać tysiące studentów, chętnych na jedno miejsce. rano mama powiedziała mi, abym na rozmowę ubrała spódnicę, ponieważ tak będzie elegancko. do tego biała kosulka, ładnie spięte włosy, a już po wejściu zrobię dobre wrażenie. posłuchałam się mamy i ubrałam spódnicę do kolan. w poczekalni czekały już setki przyszłych studentów, a nowi wciąż dochodzili. poczułam, że właściwie nie ma sensu żebym próbowała, kiedy posłuchałam siedzących obok mnie młodych ludzi. miałam już wyjść i rezygnować ze swoich własnych marzeń, gdy w tym momencie na sali pojawiła się komisja. starszy męczyzna oznajmił, że wszystkie kobiety, które nie ubrały się elegancko i nie mają spódnic, proszone są o opuszczenie sali. natomiast mężczyźni, którzy nie ubrali marynarek, eleganckich spodni, białej koszuli, również mieli opuścić salę. w ten sposób ponad połowa opuściła uczelnię, a ja pokonałam setki pozostałych studentów, i dostałam się na swój wymarzony kierunek studiów : )
napisał/a: izabela_77 2010-05-28 08:44
Kiedy byłam nastolatką, byłam przez rodziców bardzo strzeżona. Może nie tyle ja, ile moja cnota - bo to przecież największy skarb dorastającej panny. A tymczasem w dorastającej pannie buzowały hormony. Dodatkowo pojawił się chłopiec, w którym także buzowały hormony oraz zakusy na ten pilnie strzeżony skarb. Teoretycznie mogłam rzeczonego chłopca zapraszać do swojego domu. W praktyce jednak pod każdym pretekstem do pokoju wchodzili rodzice. Jak tu pogodzić interesy dwóch stron? Pewnego razu namiętność bardzo nas poniosła. Ręka chłopca już błądziła pod spódniczką, a ja coraz bardziej mdlałam w jego objęciach. Było.... hmmm... rozkosznie ;) Nagle usłyszeliśmy kroki. To mama szła spytać, czy nie napijemy się herbatki. Szybko opuściłam spódniczkę i przybrałam minę niewinnej pensjonarki (tylko nierówny oddech i czerwone policzki świadczyły, ze coś się mogło dziać...). I cieszyłam się w duchu, ze miałam na sobie spódniczkę. Spodni bym tak szybko nie zdołała założyć!
cytrynkowa
napisał/a: cytrynkowa 2010-05-28 11:28
Zastanawiam się dlaczego niektóre kobiety nie chcą chodzić w spódnicach. Dziwie im się i zastanawiam dlaczego? Przecież spódnice to najlepsze co się mogło trafić nam kobietą. Szczerze współczuję mężczyzną, gdyż w naszej kulturze noszenia przez mężczyzn spódnicy, jest co najmniej dziwne. W mojej garderobie spódnice wysuwają sie na pierwszy plan. szczególnie letnie spódnice. A czy wybawiły mnie one kiedyś z opresji???? Wielokrotnie - to moje przyjaciółki, stylistki i powiernice. Zakładam je na codzien i na szczególnie okazje. Pomagają mi zdawać egzaminy- dodają pewności siebie. Pomagają poderwać chłopaka - sprawiają że czuję się seksownie. Jednak przede wszystkim ułatwiają życie. Podczas letnich spacerów nad jeziorem sprawiają że mogę swobodnie chodzić nad brzegiem jeziora. W czasie letnich upałów czuje się lekka i rześka. No i wizyty u ginekologa, dzięki spódnicy czuje się mniej skrępowana. Nie wyobrażam sobie siebie nie mającej spódnicy.
napisał/a: EMILKA1705 2010-05-28 13:42
Moze moja przygoda ze spodnica nie jast "typowa" ale zawsze jakas.
Bedac na wakacjach umowilam sie z fajnym kolesiem na mini randke. Kiedy szlam do baru w ktorym sie umowilismy zaczelo strasznie lac. Na szczescie mialam ze soba parasol...ale nie wytrzymal. Caly material z niego odlecial. Bylam zla(makijaz robilam godzine wlosy ukladalam juz nie wspone....)mialam na sobie krotka plisowana spodniczke i wpadlam na pomysl (mialam pod ubraniem stroj kapielowy) ze zdejme spodniczke i naloze ja na druty ktore zostaly z parasola(szlam brzegiem plazy wiec dla nikogo nie bylo dziwne, ze spaceroje w majtkach:) i tak zrobilam:) mialam oryginalny parasol(ciut przeciekal:))...
kiedy bylam juz w poblizu plazowego baru deszcz troszke ustal ja zdjelam kapiaca spodnice z parasola, zalozylam na siebie. Doslownie sie z niej lalo...facet pyta czemu mam sucha bluzke, i wlosy a spodnica taka mokra?
Powiedzialam ze deszcz zacinal dosc mocno, a moj parasol byl nieduzy:)

Nie warto bylo tak wymyslac...facet i tak okazal sie beznadziejny.
napisał/a: Aagateczka 2010-05-28 16:22
Jak ja nie lubię spódnic . Nie po to kilka pokoleń kobiet, walczyło o to, żeby móc założyć spodnie, żebym teraz ja musiała się stresować chodzeniem w spódnicy – tak myślałam jeszcze jakiś czas temu. W mojej szafie królowało 20 par spodni i jedna dyżurna sukienka, którą zresztą bardzo rzadko zakładałam. Jednak pewnego razu owa „nieszczęsna” spódnica uratowała mi życie i to dosłownie.
Jechaliśmy z mężem na ważną uroczystość rodzinną. Niestety, po drodze, pewien mało ostrożny kierowca uderzył w tył naszego samochodu. Jak na komendę wyskoczyliśmy z pojazdu zatrzaskując za sobą drzwiczki. I gdyby te drzwi nie przytrzasnęły mi zwiewnego materiału spódnicy, znalazłabym się na środku ulicy, gdzie zostałabym potrącona przez nadjeżdżający z przeciwka samochód. Takim sposobem zawdzięczam spódnicy zdrowie, a może i życie. Dziś z dumą zakłam różne modele spódnic i sukienek nie złoszcząc się przy tym na feministki.
napisał/a: biala1205 2010-05-28 21:27
Ta historia przydarzyła mi się, kiedy pojechałam na obóz nad morze - miałam wtedy ok. 16 lat. Byliśmy całą grupą na plaży i wracaliśmy w małych grupkach. Ja szłam z 5 koleżankami i 2 kolegami. Do hotelu było ok. 1 km i szło się m.in. krótką uliczką. Na jednej z posesji była mały, ale strasznie ujadający pies...

Za każdym razem, kiedy przechodziliśmy szczekał tak, że nie słyszeliśmy własnych myśli. Dziewczyny dodatkowo go prowokowały - nie bały się go (podchodziły do płotu i go drażniły), bo był zamknięty na podwórku. jednak pewnego dnia nie zauważyły, ż furtka była otwarta...Pies wybiegł z posesji i zaczął za nami biec, ujadając niemiłosiernie. Wszystkie wpadłyśmy w panikę i zaczęłyśmy uciekać, a pies za nami.

Byłam wtedy w spódniczce do kolan, więc w biegu spuściłam spódniczkę w dół, żeby choć trochę ochronić gołe nogi przed ewentualnym ugryzieniem. Koleżanki poszły w moje ślady i zrobiły to samo. Pozostałych uczestników obozu wprawiłyśmy w osłupienie - dodatkowo śmiali się wniebogłosy! Dobrze, że miałyśmy pod spodem kostiumy kąpielowe. Wyszłyśmy z tej opresji bez szwanku, ale pamiętna historia rozbawia nas do dziś.
napisał/a: pomarancza 2010-05-28 23:09
Byłam małą dziewczynką. Mama właśnie szyła mi spódnicę. Bardzo ją prosiłam, aby spódnica była wąska. Jednak Mama nie uległa moim namowom, gdyż uznała, że jestem zbyt chuda, aby podkreślać moją niedowagę wąską spódnicą. I miała rację. Nadszedł ten dzień. Bardzo szczęśliwa założyłam piękną, błękitną spódniczkę. Poszłam wraz z Mamą w odwiedziny do znajomych. Było to bardzo słoneczne, letnie popołudnie. Dorośli zajęli się sobą, a ja bawiłam się z dziećmi. Ostrzegali nas... uważajcie na psa. Pies był na łańcuchu... piękny, duży wilczur, ale groźny. Rodzice wyznaczyli nam teren, którego zakazali opuszczać. Grałam z koleżanką w badmintona. Lotka poleciała daleko. Pobiegłam ją podnieść, sądziłam, że łańcuch psa jest zbyt krótki, aby tam mnie dosięgnąć. A jednak. Usłyszałam tylko przeraźliwy krzyk:
- Gosia uciekaj!
To była krótka chwila przerażającego strachu. Moje serce zamarło, ale jednak mimo wszystko trzeźwe myślenie podpowiedziało mi "zmiataj stąd ile tylko masz sił w nogach". W tym pośpiechu moją śliczna, nową spódniczkę wiatr podwiał do góry, a niedługo potem widziałam już tylko strzępy delikatnego materiału. Zrozumiałam. Kochana Mamusia uszyła mi szeroką spódnicę... gdyby była wąska, nie tylko założyłabym tę spódniczkę ten jeden jedyny raz, ale wraz z nią wilczur poczęstowałby się także częścią mojego uda. Dzięki szerokiej spódnicy - dzisiaj chodzę, biegam i skaczę bez przeszkód;)