Konkurs „Gładka rewolucja”

napisał/a: portretete 2010-05-17 17:34
Uwielbiam wiśnie. Zajadam się nimi przez całe lato. I tak pewnego słonecznego dnia, wraz z paczką najlepszych przyjaciół, wybraliśmy się na połów wiśni do miejscowości położonej 4 km dalej. Ubrane jak na wiejskie wczasowiczki przystało, w jeansach i krótkich bluzkach ruszyłyśmy dziarskim krokiem po obżarstwo. Jednak mym towarzyszom zebrało się na żarty. Kiedy siedziałam na drabinie starając się zmieścić w garści jak najwięcej, koledzy rzucili mi na rękę wielkiego patyczaka- przerażona spadłam z drabiny... lądując prosto w wiśniach. Co tu dużo mówić, powstała bardzo nieprzyjemna i dwuznaczna plama. Zawstydzona i zupełnie nieświadoma tego, co należało poczynić, pobiegłam polami przed siebie. Spostrzegłam jednak na polu stracha na wróble- wyglądał całkiem przyzwoicie w turkusowej spódnicy i wielkiej chuście na "plecach". Okradłam go więc pośpiesznie przywdziewając niezwykle folklorystyczną kieckę. Ztuningowałam ją lekko podwijając tu i przewiązując tam- efekt? Zniewalający! I tak bezpieczna od plotek i szyderczych uśmiechów, wróciłam do swych towarzyszy, pyszniąc się pomysłowością i zaradnością!:D
napisał/a: andzia2005 2010-05-17 17:54
tak naprawdę miałam podobny problem tylko raz, idąc na maturę ustną z polskiego. zaspałam. nie miałam czasu ani wyprasować koszuli, ani nawet umyć włosów. w tym stanie rzeczy wyglądałabym jak lump, a nie ktoś, kto prezentował twórczość Norwida. na szczęście miałam gładkie nogi, więc założyłam spódnicę. włos związałam w kucyk, pod żakiet włożyłam koszulkę z Kaczorem Donaldem (i się w niej gotowałam), ale elegancka, plisowana spódnica prezentowała się świetnie. komisja na szczęście nie wypomniała mi mało wyjściowej bluzki :) i dostałam 20/20 :)
joannas1
napisał/a: joannas1 2010-05-17 19:34
Zbliżał się koniec roku. Zaplanowałam założyć sobie białe spodnie i do tego śliczną czarną bluzeczkę. Dzień przed wyprałam te białe spodnie. Miałam wrażenie, że nie zdążą wyschnąć, więc położyłam je na rozgrzany kaloryfer. Rano za nic w świecie nie mogłam ich na siebie wcisnąć! Już myślałam, że tak się roztyłam przez noc, chociaż wydawało mi się to mało prawdopodobne. Skurczyły się na kaloryferze :( a jakoś tak się złożyło, że mama wrzuciła dzień wcześniej wszystkie moje dżinsy do prania. Już brała mnie załamka... gdy zobaczyłam na dnie szafy jakąś starą czarną spódniczkę. Postanowiłam ją przymierzyć. Na szczęście tak źle nie wyglądałam. Pomyślałam "A co, w końcu wraca moda lat 80" ahaha dziewczynom w klasie gałki oczne z orbit wypadały... były pod wrażeniem jak świetnie wyglądami i tylko się pytały skąd wytrzasnęłam taką świetną spódniczkę. No cóż... to co złe, zawsze dobrze się kończy :)
napisał/a: anesik 2010-05-17 22:24
GłAdkA ReWoLUcjA:o:o

....MATURA....najbardziej stresujący dzień w moim życiu, mój pierwszy taki poważny egzamin, boziu obym tylko zdała, jaki będzie wstyd jak się nie uda, wiedza jakaś jest, przecież coś umiem, ale nie, nie pamiętam, wszystko mi się miesza, chyba jednak nic nie wiem, a czy ściągać się da, czy pozwolą, jak nie to leżę....o matko! ratunku! pot zalewa mi czoło i plecy, gorąco mi, jeszcze ten niewygodny strój, spódniczka i wielka napchana ściągami marynara....siedzę na sali, jestem gotowa, mam już temat, nie jest źle....o nie tragedia, gorzej być nie mogło....ściska mnie w brzuchu, wierci, kotłuje, nie wytrzymam, musze wyjść, zaraz pewnie pomyślą że chce ściągawki naszykować, trudno idę bo będzie katastrofa, lece pędem kibelek naszczęscie wolny, kiecka do góry, majtki na bok....uufffff....dobrze że było ciepło i nie trzeba było zakładać rajstopek, bo chyba bym nie zdążyła :eek::p noi ze spodniami tym bardziej tak "gładko" by nie poszło. a ta "rewolucja" -żołądkowa to pewnie efekt stresu, dzisiaj myślę że zupełnie niepotrzebnego....naszczęście wstydu się nie najadłam...Dzięki ci spódniczko :) matura zdana na 5 !:D
napisał/a: asiula83 2010-05-17 23:37
a ja dzięki spódnicy zdałam MATURĘ - było to co prawda jakieś 10 lat temu ale ....
Moja mama wpadła na pomysł, zeby na samym dole (była to spódnica trapezowa ) doszyć falbankę i pochować w niej ściagi. Rzeczywiście napakowałam sobie dużo sciąg i założyłam noga na nogę i wyciągałam je - Mature zdałam na 4. Ze spodniami taki manewr by się nie udał a dzięki spódniczce na studiach miałam łatwą drogę do - zaliczania egzaminów . Najfajniejsze jest to, ze nawet jak wykładowca nas przeszukiwał - u mnie nigdy niczego nie znalazł - ach ta pomysłowa mama i rewelacyjnie przydatna spódnica.
mamadwojga
napisał/a: mamadwojga 2010-05-18 09:23
Nie raz krótka spódniczka uratowała mnie przed.... spóźnieniem. Kierowcy autobusu są bardziej skłonni poczekać minutkę na przystanku na biegnącą dziewczynę w mini. Mogą nawet otworzyć zamknięte już drzwi. I to z uśmiechem.:)
Opiszę też przewrotnie jak spódnica mi ZASZKODZIŁA. Otóż w mojej karierze zawodowej był epizod uczenia w szkole. Pewnego pięknego zimowego dnia jechałam sobie do pracy autobusem. Lubię spódnice więc mimo zimy ubrana byłam w czarną, obcisłą spódnicę zapinaną przez całą długość na ozdobny suwak z przodu. Naprawdę śliczna i "gorąca" spódnica. Wysiadam ja sobie z autobusu a tu na przystanku lód. Straciłam równowagę, pośliznęłam się, zrobiłam szpagat i .... spódnica pękła wzdłuż zamka na CAŁEJ długości i spadła na ziemię. Pod samą szkołą! Ładny kłopot dla nauczycielki, nie? Na szczęście miałam długą kurtkę i jakoś do skoły doszłam ze spódnicą w torebce! Szybko wzięłam klucz do klasy i .... spięłam sobie ten zamek szpilkami które wyjęłam ze szkolnych dekoracji wiszących na ścianie. Cały dzień się bałam że się pokłuję, że mi te szpilki wypadną i będzie obciach. :D
Olbrzym
napisał/a: Olbrzym 2010-05-18 13:18
Spódnica wybawiła mnie od samotności!
Na jednej z imprez dzięki temu że byłam w spódnicy mój obecny mąż zwrócił na mnie uwagę. Wyróżniałam się z tłumu w mojej beżowej krótkiej spódnicy. Pozostałe dziewczyny były w spodniach.
napisał/a: apoccalipsa 2010-05-18 15:12
To był straaaszny dzień. Nawaliłam na całej linii. Zapomniałam zapłacić za prąd i odcięli go nam. Wiedziałam, że mąż się wścieknie, bo ...jeden jedyny raz powierzył mi rachunek, a ja go nie zapłaciłam! Zawsze to on ich pilnuje i jest w tym bardzo skrupulatny.
Bałam się jego powrotu z pracy. Motałam się po domu i... mój wzrok padł na spódniczkę, która kupiłam, bo mu się podobała i rzuciłam w kąt. Założyłam ją. Było pewne, że będzie zachwycony, ponieważ NIGDY nie widział mnie w spódnicy i bardzo często mi to wytykał. Cóż, wolę spodnie...
Podziało! Zamiast się wściekać śmiał się z mojej sklerozy!
napisał/a: magdallena24 2010-05-18 16:11
Kilka lat temu umówiłam się na randkę z chłopakiem poznanym w internecie. Nie wymieniliśmy się zdjęciami, więc nie mieliśmy pojęcia jak które wygląda!
Przed randką oczywiście od rana się przygotowywałam- ubrałam gładką bluzkę, szałową, kolorową spódniczkę i buty na obcasie... włosy spięłam w kucyk.
Dla bezpieczeństwa postanowiłam na miejsce spotkania wybrać najruchliwszą okolicę miasta- rynek. Po dotarciu w umówione miejsce niestety doszłam do wniosku, że na rynku jest jakaś impreza i było na niej bardzo dużo ludzi! "Jak On mnie znajdzie?!"- pomyślałam. Na szczęście miałam Jego nr telefonu. Zadzwoniłam więc i powiedziałam, że pozna mnie po długich blond włosach spiętych w kucyk. Niestety po 10 minutach nadal mnie nie znalazł. Zadzwonił i zapytał czy mam na sobie coś charakterystycznego, co mu się rzuci w oczy. Olśniło mnie! Przecież ubrałam unikatową, szałową kieckę, która na pewno rzuca się w oczy! I wiecie co się stało? Już po chwili tajemniczy chłopak z internetu mnie odnalazł- dzięki mojej spódniczce! Kto wie, może gdybym jej nie ubrała nigdy by mnie nie znalazł?! W każdym razie nie żałuję, bo randka była baaaardzo udana.
napisał/a: makowiec 2010-05-18 22:09
Dla mnie spódnica jest nieocenionym elementem garderoby, podczas pisania egzaminów. Na podszewce spódnicy można umieścić "pomoce naukowe" i na wszelki wypadek, czyli w kryzysowej sytuacji na nie zerkać. Wystarczy tylko przyjąć odpowiednią pozycję, kładąc nogę na nogę pod kątem prostym :)
ZLOSLIWIEC
napisał/a: ZLOSLIWIEC 2010-05-19 14:46
[CENTER]DROGIE FORUMOWICZKI, DROGA REDAKCJO !!!![/CENTER]

Konkurs ciekawy i miło i zabawnie czyta się niektóre posty. Niestety podczas lektury nasunęło mi się kilka spostrzeżeń z którymi postanowiłam się podzielić.

Po pierwsze zdaję sobie sprawę, że niektóre historie są zmyślone no ale przecież nie da się sprawdzić ich wiarygodności jednak mam nadzieję, że komisja nie będzie brała pod uwagę historyjek, które zwyczajnie nie trzymają się kupy. Przykłady??? Proszę:

joannas1 napisal(a):Zbliżał się koniec roku. Zaplanowałam założyć sobie białe spodnie i do tego śliczną czarną bluzeczkę. Dzień przed wyprałam te białe spodnie. Miałam wrażenie, że nie zdążą wyschnąć, więc położyłam je na rozgrzany kaloryfer. Rano za nic w świecie nie mogłam ich na siebie wcisnąć! Już myślałam, że tak się roztyłam przez noc, chociaż wydawało mi się to mało prawdopodobne. Skurczyły się na kaloryferze :( a jakoś tak się złożyło, że mama wrzuciła dzień wcześniej wszystkie moje dżinsy do prania. Już brała mnie załamka... gdy zobaczyłam na dnie szafy jakąś starą czarną spódniczkę. Postanowiłam ją przymierzyć. Na szczęście tak źle nie wyglądałam. Pomyślałam "A co, w końcu wraca moda lat 80" ahaha dziewczynom w klasie gałki oczne z orbit wypadały... były pod wrażeniem jak świetnie wyglądami i tylko się pytały skąd wytrzasnęłam taką świetną spódniczkę. No cóż... to co złe, zawsze dobrze się kończy :)


o ile dobrze kojarzę to zakończenie roku szkolnego zwykle jest w czerwcu - czy w waszych domach też wtedy są rozgrzane kaloryfery??? Jakoś nie przypominam sobie tak zimnego lata... ;)

Izabella30 napisal(a):Jest taka bardzo zabawna sytuacja,którą wspominamy z całą grupą moich przyjaciół,z którymi wybrałam się na długo wyczekiwane wakacje w polskie góry. [...] Wzięłam awaryjnie(może będzie okazja wzięcia udziału w imprezie-tak pomyślałam) moją ulubioną mini w kolorze czerwonych maków [...] A nad rankiem mieliśmy w planach wejście na Kasprowy.Mieliśmy się spotkać w pełnym rynsztunku przed domem.Niestety nie wszyscy dopisali-bo jeszcze spali.Poszliśmy w piątkę.Dodam jeszcze,że ubrałam się w moją spódniczkę.Humory nam dopisywały łatwo nam się szło,Do tego pogoda była super.Tylko wszystkich nas nie było razem.A tu nagle telefon od śpiochów-że nas znajdą w drodze.Tylko jak oni nas dogonią ?-zastanawialiśmy się.Minęło kilkanaście minut i kolejne kilkanaście i nic.Postanowiliśmy poczekać na drodze.I w końcu słyszymy jakieś krzyki-to oni.Okazało się,że przez dłuższy czas wypatrywali czerwonej mini niczym drogowskazu .Teraz ciągle wspominamy jak moja spódniczkę i super wycieczkę:)


co za bzdury??? kto na Kasprowy wybiera się w spódniczce??? Byłaś tam kiedykolwiek i widziałaś jak tam się wchodzi???

mada89 napisal(a):Kiedy byłam na weselu koleżanki dostałam okres, czego się zupełnie wówczas nie spodziewałam, ale dzięki temu, że miałam czerwoną spódnicę nic nie było widać i uniknęłam niezręcznej sytuacji.


Przecież na czerwonym i tak widać plamę, nawet z wody!!!! więc okresową tym bardziej!!!

kiryczuczek napisal(a):Po udanych zakupach przed weselem mojej siostry koleżanka namówiła mnie na solarium. Uległam argumentom, że nowe fatałaszki świetnie będą podkreślać piękną opaleniznę. 10- minutowy czas opalania okazał się dla mojej skóry za długi, tym bardziej, że postanowiłam opalać się bez bielizny. Najbardziej ucierpiały pośladki. Pupa, nigdy wcześniej nie wystawiana na promienie słoneczne, wyglądała jak buraczek. Oparzenia okazały się na tyle bolesne, że założenie bielizny czy spodni, w których przyszłam, nie wchodziły w grę. I jak tu wrócić do domu? Z opresji uratowały mnie wcześniejsze zakupy, a zwłaszcza rozkloszowana jedwabna spódnica, którą zakupiłam na uroczystość siostry. Do domu dostałam się w „spódnicy wybawicielce”, bez bielizny pod spodem. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdybym jej nie miała przy sobie.


przecież skutki opalania w solarium widać dopiero po jakimś czasie, np po godzinie - o ile nie wzięłaś sobie na "dzień dobry" godzinnej sesji, to efekty 10-minutowego opalania nie dają o sobie znać zaraz po zejściu z łóżka tak więc nie przesadzajmy z tym spaleniem i pieczeniem...

[CENTER] -----------------------------------------------------------------------------------------[/CENTER]


a poza tym dziwi mnie brak kreatywności wśród niektórych osób i zwyczajne zżynanie opowiadań - mam nadzieję że komisja oceniająca weźmie pod uwagę kolejność zgłoszeń i to, że teksty są widoczne tak aby kolejna osoba pisząca post na bazie postu przeczytanego stronę czy dwie wcześniej nie była nagrodzona za kopiowanie!!!

Dla porównania proszę zobaczyć kilka identycznych opowiadań o spódnicy ze ściągawkami na maturze lub spódnicy która pomogła zdać na prawo-jazdy!!!
Ja rozumiem, że nie jednej mogła zdarzyć się podobna sytuacja ale nie opisujmy identycznych przypadków po raz n-ty!!!

i jeszcze jeden ciekawy przypadek (moim zdaniem ewidentnego) "zżynania

TAK w skrócie, historia pierwszej forumowiczki opowiada o tym jak
uciekając przed zbliżającą się burzą odkryła, że ZGINĘŁA jej bluzka i zrobiła sobie ze spódnicy sukienkę
a historia drugiej forumowiczki, kilka stron dalej o tym, jak
uciekając przed nadchodzącą burzą odkryła, że PRZEMOKŁA jej bluzka i zrobiła sobie ze spódnicy sukienkę...

[CENTER]TROCHĘ ORGINALNOŚCI!!!! [/CENTER]
poniżej dowody:

eh_to_tylko_ja napisal(a):
[.......]

Nie minęło jednak wiele czasu, jak zerwał się bardzo silny wiatr i zanosiło się na burzę - postanowiliśmy wracać, zwłaszcza, że byliśmy zdani na komunikację miejską... Gdy wróciliśmy na brzeg mój narzeczony zrobił mi parawan z ręcznika, bym mogła zmienić mokry kostium na suche ubrania. Jakież było moje zdziwienie, gdy pośród pozostawionych ubrań nie było śladu po mojej bluzce!!! :eek: Czy to wiatr ją porwał? Czy ktoś ją sobie "pożyczył"? - nie wiem. Jedno było pewne: nie nogę wracać ani w mokrym kostiumie (zwłaszcza, że zaraz zrobiłaby się plama na spódnicy) ani w samym biustonoszu!!! Z tej opresji wyratowała mnie moja długa spódnica, którą naciągnęłam na biust i przepasałam paskiem "ukradzionym" mojemu narzeczonemu. Dzięki temu wróciłam do domu nie robiąc z siebie pośmiewiska, a co ciekawsze, moja "nowa sukienka" całkiem fajnie się prezentowała ;)


kamisiek napisal(a):to było któregoś pięknego, gorącego lata... wybrałam się nad jezioro popływać.
było fantastycznie, ciepła woda..pełen relaks. po pewnym czasie usłyszałam nadchodzącą burzę. w panice szybko na mokrą górę stroju bikini ubrałam bluzkę. efekt? koszmarny... bluzka mokra, z prześwitującym mało efektownym mokrym bikini. spojrzałam na spódnicę, w której przyszłam... hmmm luzna z szeroką gumką w pasie... no tak! nagłe olśnienie, już wiem. szybko ściągam z siebie mokrą górę bikini, bluzkę i zakładam spódnicę ale nie na pas tylko wyżej pod pachy. idealna tunika.... ;)
[/SIZE][/COLOR]

PS mogą się teraz posypać na mnie gromy, zgłoszenia, bany - co chcecie - to jest moja opinia do której mam prawo, a w dodatku poparta przykładami...
anefsien
napisał/a: anefsien 2010-05-19 15:21
zgadzam się....
niektóre historyjki są ewidentnie wyssane z palca i odrazu jak się je czyta można to wyłapać :)

ale nikt nie napisał że zmyślać nie można, więc nie wiadomo jak potraktuje to redakcja