Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Bajki dla brzuszka"

napisał/a: channach 2008-07-02 19:07
ja się odezwe po urlopie. Twórczej weny życze....
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-07-02 21:28
A ja tylko będę czytała
napisał/a: natalii_2 2008-07-03 15:38
Kiedy czuję ruchy Twoje
Najdroższe dzieciątko moje
Myślę sobie co za dziwy
To, że jesteś – cud prawdziwy.
Troszkę boję się kochanie
Tego co się wkrótce stanie
Choć doczekać się nie mogę
Gdzieś pod skórą czuję trwogę.
Jaka będzie ze mnie mama?
Tak naprawdę nie wiem sama.
Chciałabym być mądrą mamą
Niczym, moja – taką samą.
Dnia każdego nieustannie
Będę starać się dokładnie
Byś się zawsze czuł kochany
Najważniejszy, wyczekany.
Będę Ci świat opowiadać
Powolutku go przedstawiać
Przejdziemy doliny, góry
Zajrzymy do mysiej dziury.
Nauczę Cię chodzić, mówić,
Sam określisz, co chcesz lubić.
Sam wybierzesz swoją pasję
W tym Ci zawsze przyznam rację
Postaram się z całej siły
By świat Ci się wydał miły
Ty mnie nauczysz kochanie
Tego co ja dałam mamie
Nauczysz mnie cierpliwości
Bezkresnej, prawdziwej miłości
I może jeśli zasłużę
Przyniesiesz mi kiedyś różę
I powiesz najdroższe dziecię
Że masz najlepszą mamę na świecie.


hmm.. mam nadzieję, że to sie kiedys stanie :)
napisał/a: dzo83 2008-07-03 20:10
Mucha


Dnia pewnego, moje panie
mucha przyszła na śniadanie.
A na stole jak to z rana
dżemik, miodzik i śmietana
chlebek, bułka i masełko...
Klepie mucha się w sadełko.

Ale mucha to paskuda!

Stąpa wszędzie nóg nie myje
brud obrasta nawet szyję!
Nikt nie lubi muchy plujki,
doszło więc do małej bójki,
aby muchę szybko złapać,
i do stołu zaraz wracać

Ale mucha to paskuda!

Zwinnie stolik okrążyła,
brzuch do dżemu przykleiła,
miodu spiła dwie kropelki...
A w rodzinie raban wielki,
Bo higiena to rzecz święta,
Bo my ludzie, nie zwierzęta!

Ale mucha to paskuda!

Lata, bzyczy i bzykuje,
wszystkim z rana nerwy psuje.
Już śniadanie jest zepsute,
wszyscy mają miny strute.
Mucha za to bardzo rada...
Jaka słodka marmolada!

Bo ta mucha to paskuda!

Bułki zjadła trzy okruszki,
wylizała soczek z gruszki,
siadła tacie na gazecie...
Co za zgroza, Co powiecie?
Tata wstał na równe nogi.
Już rodzina pełna trwogi

Bo ta mucha to paskuda!

Zawziął się na muchę małą,
zebrał w sobie siłę całą,
klasnął w dłonie, raz trzeci...
Patrzcie, patrzcie – tutaj leci.
Spadła szklanka i miseczka,
Mama krzyczy... Znowu sprzeczka.

Bo ta mucha to paskuda!

Awantura już gotowa...
Mamę znowu boli głowa,
Tata biega jak szalony,
już nie słucha swojej żony,
Muchę załapać przecież trzeba,
Lecz ta tylko sobie ziewa.

Bo ta mucha to paskuda!

Już śniadania koniec bliski,
zbierać noże i półmiski,
czas najwyższy, lecz humory,
mają wszyscy niczym zmory.
Tylko mucha, jak to mucha,
ciągle bzyka koło ucha.

Bo ta mucha to paskuda!
napisał/a: ~darma 2008-07-03 20:37
madzia1249 napisal(a):Miała być bajka a nie piosenka


Mozna opowiadać, mozna nucić
napisał/a: monikaalicja 2008-07-03 21:45
Teraz tylko cudu cząstka pod mym sercem słodko drzemie, a niedługo Wielki Człowiek kart zapisze stronnic wiele
I choć dla się mamy dotyk, myśl jedynie, szept tajemny - Wielka Miłość już rozkwitła , najpiękniejsza- ta niewinna
Wypełniłaś moja córko świat mój cały, nie brzuch tylko, swoim ruchem , gestem, nóżką tworzysz magię - jesteś wróżką?
Tak malutka, słaba, krucha, że Cię chowam w sobie całą, masz już siłę by nauczyć moją duszę ... jak być Mamą
Kocham każdą cząstkę Ciebie, śmiało zatem świat przywitaj, będę zawsze tu dla Ciebie - za sto lat tak jak i dzisiaj…
napisał/a: pinkmause 2008-07-03 22:17
BYŁA SOBIE PCHŁA SZACHRAJKA - TERAZ CAŁKIEM NOWA BAJKA...

Już Jan Brzechwa pchłę przedstawił,
każdy z nas się dobrze bawił,
poznał rymy pewnej bajki,
przygód worek: „Pchły Szachrajki”.

Postać sobie pożyczyłam,
wcale jej nie wymyśliłam,
ale przygód rozdział nowy,
już pochodzi z mojej głowy.

Pchła ta wszystkim dobrze znana,
bawić dalej chce od rana.
Lecz tym razem, moi państwo,
na jaw wyjdzie, NIE szachrajstwo.

Domek miała gdzieś w śródmieściu,
nie w Warszawie i nie w Brześciu,
w jednej takiej gdzieś mieścinie,
gdzie leniwie rzeczka płynie.

Niesłychana rzecz po prostu
w mieście tym nie było mostu!
No i kina też nie było...
Smutno się tam wszystkim żyło.

W domku owym, proszę państwa
jak przystało na pchłę z miasta,
była kuchnia, dwie łazienki,
garaż, pokój, salon wielki
i sypialnia też tam była...
Wśród tych wygód pchła ta żyła.

Koni miała stajnię całą,
aut kolekcję też nie małą.
Służbę pod swoim rozkazem,
wymieniała raz za razem...

Co tam było, moi mili
milionerzy się dziwili,
jak ktoś tak marnego rodu
i zupełnie bez powodu,
mógł posiadać takie włości,
których każdy jej zazdrości.

I na modzie też się znała,
w pchełki doskonale grała,
ubierała się „u Prady”,
dla zabawy, dla parady...

Piórka, boa i cekiny,
pasowały jej do miny,
buty, futra – całkiem nowe,
klapki, stroje kąpielowe,
kurtek, bluzek i woali,
z samych najlepszych żurnali,
miała chyba tysiąc dwieście...
Pora przejść do sedna – wreszcie.

Pchła świat zwiedzić chciała cały.
Wymyśliła planik mały,
jak pozyskać tyle złota,
by nie myśleć o kłopotach,
aby zwiedzić wszystkie zamki,
pić herbatę z filiżanki
po angielsku, moi mili,
by jej wszyscy zazdrościli...
Poopalać się na plaży,
pchełce małej też się marzy,
śniegu dotknąć na Syberii,
jeść owoce z oranżerii,
„Arabiki” też skosztować,
pizzą móc się delektować,
leczo świeże jeść z miseczki,
poznać belgijskie babeczki
i alpejską czekoladę,
afrykańską marmoladę,
każdy przysmak, każdy smak...
By móc mówić: Znam, a jak!

Więc zwiedzała kontynenty.
Lecz telefon jak zaklęty,
milczy ciągle, nie wibruje,
pchła samotna więc się czuje...

Choć zwiedziła już świat cały,
Kłopot ma – i to nie mały!
Nie ma komu opowiadać,
co udało jej się zbadać.
Co widziała w tej podróży,
jaki Luwr jest bardzo duży,
jak wygląda Sfinks bez nosa,
jak smakuje z buszu rosa...

Więc bez słowa po kryjomu
i nie chwaląc się nikomu,
pchła do domu powróciła.
Lecz samotna dalej była.

Bo największym skarbem w świecie,
pewnie sami już zgadniecie,
jest przyjaźni smak nadobny,
do innego nie podobny.
Dzielić radość i zmartwienia,
oczekiwać pocieszenia,
to przyjaźni są sekrety,
bez nich trudno żyć – niestety.
Bo w przyjaźni siła duszy –
bez woali, kapeluszy...
Nie zabiera lecz wciąż daje,
każdy się z nią lepszy staje.
Kupić przyjaźń – nie da rady,
to nie towar dla parady...
Ale z braku tej mądrości,
pchła wciąż żyła w samotności...

Jaki morał z tej bajeczki –
nie bogactwa, nie wycieczki,
trzeba pragnąć, trzeba chcieć...
Lecz przyjaciół dobrych mieć!
napisał/a: dzo83 2008-07-04 12:22
Nad potokiem, nad ruczajem,
Jak to żabim jest zwyczajem,
Koncert wielki się odbywa,
Najpiękniejszy w świecie, chyba.

Wieczór rześki, chłodny, miły,
Krzesła już zajęte były,
Wszystkie, każde bez wyjątku,
Z rezerwacją już od piątku.

Przyszły kaczki i zające,
Chrząszcze, larwy pełzające,
Motyl, ważki i koniki,
Na ten koncert znakomity.

Rybki, jeże i ślimaki,
Pięć komarów i robaki,
Których nazw już nie pomieści
Zakres mojej opowieści.

Koncert długo już rozbrzmiewa,
W takt kołyszą się też drzewa,
Zgodnym rytmem, jednym głosem...
Myśli Karol – żab nie zniosę!

Bo nie każdy melomanem jest i basta,
Prawda znana to – od króla Piasta,
Że są gustów i guścików różne tony,
Jeden lubi disco, inny bicia dzwony...

Gdy kumkanie żab poniosło echo,
Rytm melodii wiatr rozwiał daleko,
Wuj Karolek zapiął spodni szelki,
Trzy guziki od tej starej kamizelki,
Wypadł z dziupli, niczym kamień z procy
Nad brzeg biegnie, ile siły, ile mocy...

Bo Karolek w takich tonach nie gustuje,
Ta muzyka mu kolejny wieczór psuje,
Idzie więc przegonić towarzystwo,
By w spokoju móc odbywać swe lenistwo.

Już nad brzegiem, na koncercie,
Oczy zrobił, zdziwion wielce,
Że tak wielu tu słuchaczy,
Żabim trelem uszy raczy.

I dylemat w Karolowej powstał głowie,
Co ma zrobić, co ma czynić – jak „stop” powie,
Kiedy tylko jemu owy koncert brzydki,
Od spaceru go bolały grube łydki.

Usiadł więc Karol, nogi wyprostował,
Muzycznym koncertem też się delektował.
Nie z wyboru lecz z taktu, z wrodzonej mądrości,
Nie mógł wyjść na durnia, płosząc cudzych gości.

Choć tylko prostacy swych gustów nie mają,
Mody i poglądy innych przywdziewają,
Umieć się zachować to sztuka nad sztuki.
Na szczęście wuj Karol poznał te nauki.

I jak zwykle na końcu morału nauka,
Co spłynie słuchaczu wprost do twego ucha,
Nie zawsze na wierzchu jest twoja gwarancja,
Ważne jest znać także – słowo: TOLERANCJA.
napisał/a: ewe0005 2008-07-04 12:35
Pewnego zimowego dnia do pewnej kobiety, przyszedł święty Mikołaj. Dał jej w prezencie malutki biały balonik i powiedział, żeby opiekowała się nim razem ze swoim mężem, najlepiej jak tylko potrafią, wtedy spotka ich wielkie szczęście.
Mikołaj powiedział także, że od tej pory kobieta zostaje mamą a jej mąż tatą.
Każdego dnia rozmawiali z balonikiem, karmili go, całowali i śpiewali, a on rósł.
Mama nie wiedziała co się z nią dzieje, gdyż źle się czuła. Raz była smutna, raz wesoła, a zarazem bardzo szczęśliwa. Balonik rósł i rósł. Po paru miesiącach rodzice zauważyli, że balonik delikatnie się porusza, sprawiło to, że byli oni bardzo zadowoleni, bo oznaczało to, że opiekują się nim tak jak należy. Pewnego dnia zauważyli, że jego biały kolor robi się delikatnie różowy, a jego ruchy są coraz silniejsze i częstsze. Tata nie wiedząc jeszcze jakie szczęście go spotkało, codziennie obserwował ruchy i nagrywał je na kamerę.
Nadeszło lato balonik był już bardzo duży i miał silnie różowy kolor. Gdy mama karmiła to cudo, przyszła do niej piękna i dobra wróżka, powiedziała, że balonik jest zdrowy i duży oraz, że razem z mężem powinni się przygotować na to, że niedługo pęknie. Zostawiła także karteczkę na której napisane było co powinni kupić. Tak też zrobili. Kupili wózek, łóżeczko, malutkie ubranka, zabawki, oraz wiele innych rzeczy, które znajdowały się na liście.
Gdy minęło 9 miesięcy mama poczuła bardzo silny ból. Tata postanowił zabrać ją do szpitala. Balonik zabrali ze sobą. Po pewnym czasie cały szpital usłyszał głośny płacz. Mama i tata pobiegli zobaczyć czy balonik jest bezpieczny. Okazało się, że pękł, a na jego miejsce pojawiła się śliczna, maleńka dziewczynka, której na imię dano Zuzia. Od tej pory rodzice byli bardzo szczęśliwi i byli razem z dziewczynką w każdej chwili jej życia.

Ps. Kochana Zuziu, jeszcze miesiąc i mama z tatą również będą bardzo szczęśliwi, że z nami jesteś. Kochamy Cię:p
napisał/a: wiolag 2008-07-04 14:45
Daleko, daleko za górą za rzeką w małym miasteczku żyła sobie Wiola. Była ona piękna i mądrą kobietą o blond włosach. Bardzo pragnela założyć rodzinę. Nie mogla doczekac sie momętu kiedy zostanie szcześliwa mamusia kilkorga wspaniałych dzieci.
Brdzo długo szukała wybranka swojego serca. Aż w końcu los sie do niej uśmiechną i poznła Marcina. Oboje byli dla siebie steworzeni. Dogadywali sie we wszystkich sprawach. Również bardzo się pokochali. Postanowili się pobrać. Mimo że na ich drodze do szczęścia stalo wiełe przeszkód, pokonli je i stali się małżeństwem. Do szcęścia brakowało im tylko jednego - dzecka. Bardzo długo starali sie o nie.próbowali wszystkiego aby ich marzenie stało sie rzeczywistością. Lecz nic nie pomagało...
Pewnego dnia załamana Wiola postanowiła zasadzić w ogróbku fasolkę. Chciała się nia zając by zapomnieć o wszystkich niepowodzeniach jakie staneły na jej drodze. Codziennie ja podlewała, pielęgnowała ze wszystkich sił. Gdy myslała że i to skończy si nie powodzeniem fasolka zaczeła kiełkować. Kobieta dbała o nią, chroniła przed zimnem, wiatrem, deszczem. Roślinka natomiast rosła i dostarczała wiele szczęscia swojej właścicilce. Aż w końcu zakwitła i wydała plon. Kobieta była tak szczęśliwa że postanowiła jeszcze raz postarać sie o woje maleństwo...
I w końcu udało się! Taka sama fasolka powstała w jej brzuszku. Wiola Wraz z Marcinem dbali i troszczyli sie o nią. Mimo iż była w brzuszku to i tak fostarczała im już wiele radości. Cały czas sie bawiła, figlowała i mamie pac niedawała.
Ona zaś ciągle modliła msi do Boga o zdrowie dla swojego maleństwa.
Obecnie w pełni szczęsliwe małżeńswo czeka na przyjście na świat swojego największego skarbu.
napisał/a: Poszukiwana 2008-07-04 15:03
Dawno temu w małym domku prawie na środku lasu wielkiego,mieszkała rodzinka bardzo szczęśliwa,że dzieciaczka mają małego.
Maluch rósł szybko i zdrowo,zaczynał po malutku sam siadać,ale najbardziej wszystkich ucieszyło jak się nauczył gadać.
Kogo nie spotkał w domu,pytał zawsze dokładnie o to samo..a mianowicie z paluszkiem wyprostowanym pytał "a co to tato/mamo?"
Słychać było w całym domu tylko dźwięczne:
- "a co to?"
-"to jest kotek;)"
-"a co to?"
-" to twój kubeczek"
-"a co to?"
-" a to jest dziadka ulubiony młoteczek"
Co chwile z palcem podniesionym żądał odpowiedzi na swoje ulubione pytanie,aż wszyscy pomyśleli,że tak już na zawsze zostanie.
Jak bardzo się mylili.. po czasie nawet niedługim,zaczął ich wszystkich nękać i pytaniem drugim.
Najpierw więc pytał oczywiście "a co to?",a potem gdy już się pytaniem znużył,dopytywał jeszcze "do czego to służy?"
Tak więc szedł do taty i mówi
-"a co to?"
-"to jest lusterko"
-"a do czego służy?"
-"byś sie mógł w nim przejrzeć niczym w kałuży"
-"a co to?"
-"a to są grabki"
-"a do czego to służy?"
-" te malutkie grabki,są byś mógł pomagać w ogródku u babki"
I tak sto pytań jeszcze wymieniał co chwile,pytał o wszystkie przedmioty na dworzu i w domu,aż wreszcie wiedział wszystko,co mu potrzebne było i jak by tego było mało...rozmawianie z nim się także o wiele łatwiejsze stało.
Tata mówił:
-"Maluszku przynieś mi proszę swój kubeczek w kółeczka"
odpowiadał niosąc kubek:
-" A nalejesz mi troszkę mleczka do środeczka?"
Gdy dziadek z dworu krzyknął donośnie:
-"Gdzie mój młoteczek wnusiu?"
Maluch niósł go dostojnie mówiąc:
-"już Ci niosę dzidziusiu"
Z kolejnym dniem każdym coraz więcej się uczył smyk mały.To pytał,to odpowiadał poznając przy tym otaczający go świat cały.

Ja mam nadzieję,mój kochany maluszku,ktory rośniesz sobie w moim brzuszku,że i ty już niedługo staniesz z paluszkiem w górze uniesionym i zaczniesz pytać mnie głosikiem ucieszonym "a co to?", "a do czego służy" i wreszcie nie będzie jak teraz mi sie czas tak strasznie dłużył;)
napisał/a: pinkmause 2008-07-04 16:24
Moja droga dziecino, gdy zamykam oczy,
w mojej głowie bajeczka, rym za rymem kroczy.
Może troszkę krzywe, nieco nieporadne,
tak jak moje ciało, troszkę niezaradne...
Ale to dla ciebie, dla twojej duszyczki,
plotę te bajeczki, jak babcia koszyczki.

Ale w mojej głowie, też pytanie mieszka,
chłopczyk, czy dziewczynka, orzełek czy reszka?
Z badań nie wynika nic pewnego jeszcze...
Jak ja w moim sercu ogrom uczuć mieszczę?
Dlaczego kochanie jest równo dzielone,
między dzieci wszystkie – pojęcie zielone...
Jak jedno serduszko wszystkim dawać mogę?
Czy jest to możliwe? – Wielką czuję trwogę...

Jest to tajemnica, rachunków zagadka,
którą rozwiązała już niejedna matka.
Jak jeden podzielić, bez reszty, na wiele?
Jestem tuman z rachunków, moi przyjaciele...

Mogę cię zapewnić, jednak, drogie dziecię,
jestem tego pewna – najbardziej na świecie,
że moje uczucia, to nie tort, nie gruszka,
i wystarczy dla wszystkich mojego serduszka.

Bo algebry rachunki, różniczki i wzory,
są to tylko szkolnych zeszytów upiory.
Do dziś nie ma formuły, ani całki zgrabnej,
ani definicji w treści bardzo ładnej.
Bo tego po prostu nie da się obliczyć,
żeby nie wiem ile, próbować i ćwiczyć.
Aby to zrozumieć nie ma innej bramy,
trzeba tylko ufać, sercu swojej mamy.